Mazowieckie_Studia_Humanistyczne-r1996-t2-n1-s41-51.pdf

(457 KB) Pobierz
41 Daniel Boćkowski
Mazowieckie Studia Humanistyczne
Nr 1, 1996
MASOWE DEPORTACJE POLSKIEJ LUDNOŚCI CYWILNEJ
W GŁĄB ZSRR W LATACH 1940-1941
- PRÓBA WERYFIKACJI DANYCH
Po przeszło pięćdziesięciu pięciu latach od chwili rozpoczęcia pierwszych
masowych deportacji obywateli polskich w głąb ZSRR, otwierają się powoli dla
historyków archiwa poradzieckie, w tym uznawane dotąd za najbardziej niedo-
stępne zbiory NKWD. Obraz represji, jaki się z nich wyłania, budzi w wielu
z nas sprzeciw. Przyzwyczailiśmy się bowiem już do tego, by nigdy i pod
żadnym pozorem nie ufać radzieckim dokumentom oficjalnym i statystyce
radzieckiej. Dziś jednak musimy zadecydować, czy to, co do niedawna jako
„ściśle tajne" tkwiło zamknięte w najgłębszych piwnicach archiwów radzieckich
jest w jakimś stopniu wiarygodne, czy też nie. Nie jest to sprawa łatwa, pociąga
bowiem za sobą znaczne obniżenie podawanych dotąd przez nas danych o skali
represji radzieckich wobec polskiej ludności cywilnej. Jako historycy zobligowa-
ni jednak jesteśmy nie tylko do „zaocznych" szacunków, ale i do weryfikacji
wcześniejszych obliczeń, jeśli rozmijają się z nowymi, a te uznamy za wiarygod-
ne 1 . Czy mamy rację - nie wiadomo. Chcę jednak, aby poniższy tekst ukazał jak
najszerzej problem, przed którym dziś stanęliśmy.
Masowe deportacje polskiej ludności cywilnej w głąb Związku Radzieckiego
rozpoczęły się 10 lutego 1940 r. W tym dniu, o świcie, dziesiątki tysięcy
obywateli polskich zostało wywiezionych w głąb ZSRR. Kolejne wysiedlenia
miały miejsce w kwietniu, czerwcu i lipcu 1940 r. oraz w czerwcu 1941 r.
I właśnie liczba osób deportowanych w czasie tych akcji stała się dziś, po
ujawnieniu źródeł radzieckich, powodem ogromnych kontrowersji wśród histo-
ryków polskich.
1 Przykładem niech będzie weryfikacja ofiar Oświęcimia i Majdanka, dwóch największych hitlerowskich
785422560.002.png
42
Daniel Boćkowski
Już pierwsza deportacja - z 10 lutego 1940 r. - wzbudziła wśród polskiej
ludności cywilnej ogromne poruszenie, strach i rozpacz. Nikt nie spodziewał się,
że będzie ona tak ogromna i bezwzględna. Jak donosiły raporty NKWD, po
przeprowadzeniu akcji wysiedleńczej „gwałtownie wzrósł szacunek i zrozumie-
nie dla nowej władzy oraz chęć wstępowania do tworzonych kołchozów". Prawie
natychmiast po dotarciu na Zachód informacji o wysiedleniach rząd polski na
uchodźstwie starał się rozeznać w ich rozmiarze i zasięgu. Wszystkie jednak
dane, które mógł wówczas uzyskać od powstających powoli na terenach okupo-
wanych siatek konspiracyjnych, były szalenie niedokładne, a wyłaniający się
z nich obraz apokaliptyczny. Dlaczego postanowiono, że przyjmować się będzie
maksymalny, możliwy, rozmiar represji - nie wiadomo. Prawdopodobnie był to
największy błąd emigracyjnego Ministerstwa Informacji i Dokumentacji oraz
Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Mimo całego uprzedzenia do ZSRR należa-
ło napływające dane poddawać minimalnej choćby weryfikacji.
Pierwsze szacunki, jakie dotarły z okupowanego kraju do Francji, mówiły
więc o 220 000-250 000 deportowanych w czasie samej tylko akcji lutowej.
Ponieważ była ona najbardziej drastyczna i bezwzględna, obraz cierpienia,
wzmocniony naturalnym pomnażaniem ofiar w miarę upływu czasu, zaważył
silnie na dokładności pierwszych obliczeń. Podobny mechanizm zadziałał nieste-
ty także w odniesieniu do kolejnych akcji deportacyjnych. Wprawdzie były one
dużo lepiej „przygotowane" przez stronę radziecką, lecz fakt, że objęły ludność
miast i miasteczek, znacznie potęgował ofiary. Bardzo często osoby, które
widziały wysiedlanie, nie mogły w żaden sposób zweryfikować swych spostrze-
żeń, inni zaś profilaktycznie woleli milczeć. Sprzyjało to powstawaniu opowieści
i plotek nie popartych racjonalnymi przesłankami, które po pewnym czasie
stawały się oficjalną wersją wydarzeń.
Weźmy np. stację kolejową Augustów, na której zgodnie z danymi Wojsk
Konwojowych NKWD, 13 kwietnia 1940 r. załadowano 437 osób 2 . Jest ona
bardzo mała - budynek stacyjny i tory. Umieśćmy więc na takiej stacji blisko pół
tysiąca kobiet i dzieci wraz z tobołami. Otoczmy taką grupę kordonem NKWD
i zacznijmy załadunek. Jeśli zapytalibyśmy postronnego obserwatora ile osób
mogło być na stacji, a załóżmy, że widział je z oddali, zza kordonu, to ten
zapewne odpowie bez zastanowienia, że co najmniej około tysiąca. Inny może
nawet stwierdzić, że tysiące. Nikt nie powie, że kilkaset - to źle brzmi! Fenomen
ów opiera się także i na tym, że tysiące, w opowieści osoby występującej jako
bierny obserwator, urasta do rangi symbolu, brzmiącego w dowolnym przekła-
dzie - „dużo, ale nie wiem dokładnie ile". Jest to zrozumiałe, dlatego należy na
dane, zbierane na kresach, spojrzeć także pod tym kątem.
Na podstawie napływających nadal z kraju informacji rząd RP szacował
rozmiary deportacji kwietniowej na ponad 300 000, czerwcowej w 1940 r. na
785422560.003.png
Deportacje polskiej ludności w głąb ZSRR (1940-1941) 43
240 000-300 000, a czerwcowej z 1941 r. znów na ponad 300 000 osób 3 . Nikt
tak naprawdę nie był jednak w stanie podać prawdziwych rozmiarów represji, ani
zweryfikować wiarygodności źródeł. Co gorsze, nikt nie chciał tego zrobić.
W pewnym momencie okazało się bowiem, że im większa będzie liczba Pola-
ków zesłanych w głąb ZSRR, im więcej trupów polskich zesłańców zaściele
bezdroża, tajgi i posiołki, tym silniejsza będzie polska karta przetargowa wobec
aliantów. Założenia te pozostały złudne, lecz w nowej sytuacji zakończonej
wojny i okupacji blisko połowy Europy przez Armię Czerwoną oraz NKWD,
znów weryfikacja danych nie była potrzebna, a nawet nie wskazana. Nie można
było zresztą tego dokonać, bowiem obraz Związku Radzieckiego (po ujawnio-
nym mordzie w Katyniu) winien był pozostać jak najczarniejszy. Oskarżenia te
są bardzo ciężkie, lecz kiedy spojrzymy na wojenne i powojenne manipulowanie
ofiarami dla dobra „nadrzędnych" celów, nie rozmijam się chyba zbytnio
z niestety smutną prawdą.
W efekcie, od samego początku ogólną liczbę deportowanych w głąb ZSRR
obywateli polskich szacowano na 950 000-1 100 000 4 . Dodatkowym utrudnie-
niem było dowolne podciąganie pod tę kategorię zarówno jeńców wojennych
i osób przesiedlonych przymusowo do pracy w kopalniach Donbasu, jak i aresz-
towanych oraz zesłanych do łagrów na podstawie wyroków sądowych. Zamazy-
wało to właściwy obraz czterech masowych deportacji. Wkroczenie zaś Niem-
ców na tereny znajdujące się dotąd pod okupacją radziecką jeszcze bardziej
skomplikowało późniejsze oceny.
Podpisanie układu Sikorski-Majski, gwarantującego zwolnienie z miejsc
przymusowego osiedlenia wszystkich obywateli polskich zesłanych tam w latach
1939-1941, wymusiło na przybyłych do ZSRR przedstawicielach rządu RP
ponowne określenie liczby osób podlegających owej „amnestii". Znów począt-
kowo mówiono o milionach 5 . Rząd londyński otrzymał też prawo zorganizowa-
nia opieki nad polską ludnością cywilną. Odbywać się to miało poprzez Amba-
sadę RP w ZSRR, 20 Delegatur oraz podporządkowaną delegaturom sieć mężów
3 Armia Krajowa w dokumentach 1939-1945, t. 1, Londyn 1970, s. 251-252; Zob. też Wyludnienie Ziem
Wschodnich w okresie wojny obecnej - grudzień 1943 r., Archiwum Akt Nowych (dalej - AAN), sygn.
202/11/51, k. 301. W materiale tym doszło już do takich absurdów, iż szacowano liczbę dzieci polskich
wywiezionych w głąb ZSRR na półtora miliona.
4 Najlepszym tego przykładem niech będzie tzw. Raport w sprawie Polaków wysiedlonych do ZSRR
autorstwa „dr Henryka Urbańczyka" - mjr. Alfonsa Aleksandra Klotza i „Kamili Argasińskiej" - Eleonory
Wandy Ptaszkówny. Po brawurowej podróży po terytorium Związku Radzieckiego i odwiedzeniu wielu
miejsc, gdzie przebywała ludność zesłańcza, oboje emisariusze w zasadzie zgodzili się z dotychczasowymi
szacunkami, podając w swoich obliczeniach następujące dane z 1940 r. - luty 250 000, kwiecień -
300 000, czerwiec - 400 000 osób. Brak jest informacji o deportowanych w czerwcu 1941 r., bowiem
wyprawa ta miała miejsce od czerwca do października 1940 r. Raport ten znajduje się w Archiwum
Zakładu Historii Ruchu Ludowego (dalej - AZHRL) w Warszawie, w zespole Stanisława Kota - sygn.
93, k. 236-240; Patrz też Wyludnienie Ziem Wschodnich w okresie wojny obecnej, AAN, sygn. 202/11/51
oraz Straty ludnościowe Ziem Wschodnich w czasie obecnej wojny, AAN, sygn. 202/11/134.
785422560.004.png
44
Daniel Boćkowski
zaufania. Pierwszymi działaniami Ambasady było jak najszybsze odszukanie
skupisk obywateli polskich, dotarcie do nich i dostarczenie niezbędnej pomocy
- żywnościowej, ubraniowej, pieniężnej. Zgodnie z wcześniejszymi, krajowymi
szacunkami, ogólna liczba osób, które według danych Ambasady znajdować się
miały na terenie Związku Radzieckiego wahała się w granicach 1 500 000-1 700
000 obywateli polskich 6 . W tym - jak już wcześniej wspominałem - ludność
deportowana miała stanowić blisko 2/3 wszystkich poszukiwanych. Pozostała
1/3 to jeńcy wojenni, łagiernicy, osoby przymusowo wcielone do Armii Czerwo-
nej i strojbatalionów. Od samego początku jednak Ambasada natrafiła na mur nie
do pokonania. Mimo początkowej, niezwykle przychylnej postawy władz ZSRR,
znalezienie owego ponad miliona deportowanych okazało się niewykonalne.
Pomimo szybkiego i doskonałego rozwoju sieci opiekuńczej nadal brakowało
danych nie o kilku, czy kilkunastu tysiącach Polaków, ale o setkach tysięcy
naszych obywateli. I znów nikt nie pokusił się o to, aby dotychczasowe dane,
pochodzące z okresu samych deportacji, poddać sprawdzeniu i analizie. Po raz
kolejny zdecydowano się wierzyć nawet w najbardziej nieprawdopodobne infor-
macje, wychodząc z dziwnego założenia, że im krwawsza i drastyczniej sza
opowieść, tym bardziej prawdopodobna. Nie brano pod uwagę stanu psychiczne-
go wielu zesłańców, nie zastanawiano się nad faktem, że jeśli w 7-osobowej
rodzinie umarło 5 osób, to jej straty, a przez ten pryzmat i straty pozostałych
rodzin z miejsca zesłania, sięgnąć mogą nawet 70-80%. A jeśli rodzina była
3-osobowa i umarły dwie?
Niewyjaśnialny w żaden racjonalny sposób brak setek tysięcy naszych
obywateli uznano za wynik wyjątkowo złej woli władz radzieckich oraz efekt
gigantycznej śmiertelności - nawet 60-70% wszystkich zesłańców z północnych
obszarów ZSRR. Pojawiły się niczym nie poparte informacje o 740 000 obywa-
teli polskich zmarłych z głodu, chorób i wycieńczenia do końca 1941 r. 7 Jednak
1 w Kazachstanie, gdzie odnaleziono prawie wszystkich polskich obywateli,
a jeden mąż zaufania przypadał średnio na 900-1000 osób, brakowało ponad
200 000 zesłańców z wywózki kwietniowej, którzy zgodnie z wyliczeniami
władz polskich w Londynie winni się tam nadal znajdować. Jedno z pierwszych
zestawień Działu Opieki Ambasady RP w ZSRR doliczyło się 30 czerwca
1942 r. zaledwie 321 730 zesłańców polskich 8 . Także i w tym zestawieniu nie
wszystkie dane są dokładne. Dla wielu obłasti podano jedynie dane szacunkowe,
które były najczęściej zawyżone. Mimo to widzimy, że brakuje co najmniej
6 Documents on Polish-Soviet Relations 1939-1945 (dalej - DPSR), t. 1, London 1961, s. 167; zob. też
Deportacje ludności z Polski przez władze sowieckie , AAN, sygn. 202/11/130, k. 11-13.
7 Polska Wschodnia 1939-1941, B. Podoski, Rzym 1945, s. 10. Prof. Wielhorski poszedł dalej twierdząc,
że do końca 1942 r. miało umrzeć 900 000 obywateli polskich - W. Wielhorski, Los Polaków w niewoli
sowieckiej (1939-1956), Londyn 1956, s. 15.
785422560.005.png
Deportacje polskiej ludności w głąb ZSRR (1940-1941)
45
700 000 obywateli polskich, których mimo starań polskich ośrodków w ZSRR w
żaden sposób nie można było odszukać. A trzeba przyznać, że ponad pół miliona
ludzi nie mogło sobie ot tak zniknąć na terenie ZSRR. Było to o tyle dziwne, że
polscy zesłańcy i łagiernicy docierali sobie tylko wiadomymi sposobami z tak
odległych miejsc, i tak małych skupisk Polaków, iż nie wydawał się możliwym
absolutny brak wiadomości o tej ogromnej grupie zesłańców, a tym bardziej fakt,
że nikt nie zawiadomił Ambasady RP w Kujbyszewie, bądź podlegających jej
Delegatur o miejscu pobytu nowych grup. Nawet jeśli założymy, że 25-30%
wszystkich deportowanych zmarło, zaginęło, bądź nie dotarło do miejsc organi-
zowania się Armii Polskiej, to i tak nadal brakować będzie 500 000 osób. Zresztą
założenie tak wysokiej śmiertelności wśród ludności cywilnej wydaje się rzeczą
przesadzoną, a szukanie wręcz sposobu na „upchanie" brakujących setek tysięcy
zesłańców na konto Rosjan, przy dzisiejszym stanie wiedzy szyte zbyt grubymi
nićmi 9 .
Dodatkowo nikt nie uwzględnił w tym wszystkim tak prozaicznego faktu, jak
opłacalność produkcji. Przecież zesłańcy mieli stanowić tanią siłę roboczą.
Swoistych „niewolników XX wieku" budujących państwo wiecznej szczęśliwo-
ści. Jeśli faktycznie marliby oni w tak szybkim tempie, jak to założyli sobie
historycy emigracyjni, koszty poniesione przez NKWD na ich dostarczenie
przewyższyłyby zysk przez nich wypracowywany i NKWD wyszłoby na zero.
A na takie marnotrawstwo nikt nie mógł sobie pozwolić. Dlaczego w raportach
NKWD, gdzie roztrząsa się nawet przypadki pojedynczego niewychodzenia do
pracy z racji braku butów lub piły nie ma żadnych danych o tak masowej
śmiertelności. Czyż fakt wymarcia ponad 60% ogółu zesłańców mógł przejść nie
zauważony? 1 0
Jak wynika z wielu wspomnień i dostępnych już dziś dokumentów radziec-
kich (i nie tylko) śmiertelność panująca wśród deportowanej ludności nie
przekraczała 10-15%. Jedynie w nielicznych przypadkach mogła być wyższa, ze
względu na specyfikę miejsca pracy, typ wywiezionych ludzi i ewentualne
choroby zakaźne 11 . Prawdziwy skok śmiertelności następuje dopiero w czasie
bezładnej, nieskoordynowanej, masowej wędrówki polskich zesłańców z półno-
cy na południe Związku Radzieckiego, w złudnej nadziei polepszenia swych
warunków życiowych oraz ewentualnego wydostania się wraz z Armią Polską
9 Dlatego też musimy ustalenia W. Wielhorskiego, B. Podoskiego, J. Siedleckiego, Z. S. Siemaszki i wielu
innych emigracyjnych historyków raz na zawsze uznać za jeszcze jedną próbę ominięcia rzeczy najważ-
niejszej - rzeczowej krytyki dotychczasowych ustaleń odnośnie do liczby deportowanych.
10 Notatka służbowa dla Ł. Berii od majora NKWD Bablina z 18 października 1940 r. O opanowaniu
specprz.esiedleńców wysłanych z zachodnich obszarów Ukraińskiej i Białoruskiej SSR oraz o przygotowa-
niu wobec nich roboty agenturalno-operacyjnej. Stan na 15 października 1940 r., Państwowe Archiwum
Federacji Rosyjskiej (dalej - GARF), F. 9479, op. 1, d. 59; zob. też D. Boćkowski, Ludność polska w
Ko mi ASRR w 1940 roku na podstawie dokumentów radzieckich , „Studia z dziejów Rosji i Europy
Środkowo-Wschodniej", t. 30, Warszawa 1995, s. 149-163.
785422560.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin