nie-boska-komedia_____Krasiński.pdf

(3826 KB) Pobierz
30535185 UNPDF
Zygmunt Krasiski
Nie–Boska komedia
„Do bdów, nagromadzonych przez przodków, dodali to, czego nie znali ich przodkowie
— wahanie si i boja; — i stao si zatem, — e zniknli z powierzchni ziemi i wielkie
milczenie jest po nich”.
Bezimienny
„To be, or not to be, that is the question”.
Hamlet
Powicone Marii
CZ PIERWSZA
Gwiazdy wokoo twojej gowy — pod twoimi nogi fale morza — na falach morza tcza
przed tob pdzi i rozdziela mgy — co ujrzysz, jest twoim — brzegi, miasta i ludzie
tobie si przynale — niebo jest twoim — chwale twojej niby nic nie zrówna. —
*
Ty grasz cudzym uszom niepojte rozkosze. — Splatasz serca i rozwizujesz gdyby
wianek, igraszk palców twoich — zy wyciskasz — suszysz je umiechem i na nowo
umiech strcasz z ust na chwil — na chwil kilka — czasem na wieki. — Ale sam co
czujesz? — ale sam co tworzysz? — co mylisz? — Przez ciebie pynie strumie
piknoci, ale ty nie jeste piknoci. — Biada ci — biada! — Dzieci, co pacze na onie
mamki — kwiat polny, co nie wie o woniach swoich, wicej ma zasugi przed Panem od
ciebie. —
*
Skde powsta, marny cieniu, który zna o wietle dajesz, a wiata nie znasz, nie
widziae, nie obaczysz? Kto ci stworzy w gniewie lub w ironii? — Kto ci da ycie
nikczemne, tak zwodnicze, e potrafisz uda Anioa chwil, nim zagrzniesz w boto,
nim jak paz pójdziesz czoga i zadusi si muem? — Tobie i niewiecie jeden jest
pocztek —
*
Ale i ty cierpisz, cho twoja bole nic nie utworzy, na nic si nie zda. — Ostatniego
ndzarza jk policzon midzy tony harf niebieskich. — Twoje rozpacze i westchnienia
 
opadaj na dó i Szatan je zbiera, dodaje w radoci do swoich kamstw i zudze — a Pan
je kiedy zaprzeczy, jako one zaprzeczyy Pana. —
*
Nie przeto wyrzekam na ciebie, Poezjo, matko Piknoci i Zbawienia. — Ten tylko
nieszczliwy, kto na wiatach pocztych, na wiatach, majcych zgin, musi wspomina
lub przeczuwa ciebie — bo jedno tych gubisz, którzy si powicili tobie, którzy si stali
ywymi gosami twej chway. —
*
Bogosawiony ten, w którym zamieszkaa, jak Bóg zamieszka w wiecie, niewidziany,
niesyszany, w kadej czci jego okazay, wielki, Pan, przed którym si uniaj
stworzenia i mówi: „On jest tutaj”. — Taki ci bdzie nosi gdyby gwiazd na czole
swoim, a nie oddzieli si od twej mioci przepaci sowa. — On bdzie kocha ludzi i
wystpi mem poród braci swoich. — A kto ci nie dochowa, kto zdradzi za wczenie i
wyda na marn rozkosz ludziom, temu sypniesz kilka kwiatów na gow i odwrócisz si, a
on zwidymi si bawi i grobowy wieniec splata sobie przez cae ycie. — Temu i
niewiecie jeden jest pocztek.
ANIO STRÓ
Pokój ludziom dobrej woli — bogosawiony poród stworze, kto ma serce — on jeszcze
zbawion by moe. — ono dobra i skromna, zjaw si dla niego — i dzieci niechaj si
urodzi w domu waszym. —
CHÓR ZYCH DUCHÓW
W drog, w drog, widma, lecie ku niemu! — Ty naprzód, ty na czele, cieniu naonicy,
umarej wczoraj, odwieony w mgle i ubrany w kwiaty, dziewico, kochanko poety,
naprzód. —
W drog i ty, sawo, stary orle wypchany w piekle, zdjty z palu, kdy ci strzelec
zawiesi w jesieni — le i roztocz skrzyda, wielkie, biae od soca, nad gow poety. —
Z naszych sklepów wynid, spróchniay obrazie Edenu, dzieo Belzebuba — dziury
zalepiem i rozwiedziemy pokostem — a potem, pótno czarodziejskie, zwi si w chmur
i le do poety — wnet si rozwi naokoo niego, opasz go skaami i wodami, na
przemian noc i dniem. — Matko naturo, otocz poet!
Wie — koció — nad kocioem Anio Stró si koysze.
[ANIO STRÓ]
 
Jeli dotrzymasz przysigi na wieki, bdziesz bratem moim w obliczu Ojca niebieskiego.
Wntrz kocioa — wiadki — gromnica na otarzu. —
KSIDZ
Pamitajcie na to. —
Wstaje para — M ciska rk ony i oddaje j krewnemu — wszyscy wychodz — on sam
zostaje w kociele.
[M]
Zstpiem do ziemskich lubów, bom znalaz t, o której marzyem — przeklstwo mojej
gowie, jeli j kiedy kocha przestan. —
*
Komnata pena osób — bal — muzyka — wiece — kwiaty. — Panna Moda walcuje i po
kilku okrgach staje, przypadkiem napotyka ma w tumie i gow, opiera na jego
ramieniu.
PAN MODY
Jake mi pikna w osabieniu swoim — w nieadzie kwiaty i pery na wosach twoich —
poniesz ze wstydu i znuenia — o, wiecznie, wiecznie bdziesz pieni moj. —
PANNA MODA
Bd wiern on tobie, jako matka mówia, jako serce mówi. — Ale tyle ludzi jest tutaj
— tak gorco i huczno. —
PAN MODY
Id z raz jeszcze w taniec, a ja tu sta bd i patrze na ci, jakem nieraz w myli patrza
na suncych anioów. —
PANNA MODA
Pójd, jeli chcesz, ale ju si prawie nie mam. —
PAN MODY
Prosz ci, moje kochanie. —
Taniec i muzyka.
*
Noc pochmurna — Duch zy pod postaci dziewicy, lecc —
[DUCH ZY]
Niedawnom jeszcze biegaa po ziemi w tak sam por — teraz gnaj mnie czarty i ka
wit udawa. —
Kwiaty, odrywajcie si i lecie do moich wosów. —
wieo i wdziki umarych dziewic, rozlane w powietrzu, pynce nad mogiami, lecie
do jagód moich. —
 
Tu czarnowosa si rozsypuje — cienie jej puklów, zawinijcie mi nad czoem. — Pod
tym kamieniem zgasych dwoje ócz bkitnych — do mnie, do mnie ogie, co tla w nich!
— Za tymi kraty sto gromnic si pali — ksin dzi pochowano — suknio atasowa,
biaa jak mleko,oderwij si od niej! — Przez kraty leci suknia do mnie, trzepoczc si jak
ptak — a dalej, a dalej. —
*
Pokój sypialny — lampa nocna stoi na stole i blisko owieca Ma picego obok ony. —
M
Skde przybywasz, nie widziana, nie syszana od dawna — jak woda pynie, tak pyn
twoje stopy, dwie fale biae — pokój witobliwy na skroniach twoich — wszystko, com
marzy i kocha, zeszo si w tobie.
Gdzie jestem! — ha, przy onie — to moja ona. —
Sdziem, e to ty jeste marzeniem moim, a otó po dugiej przerwie wrócio ono i
rónym jest od ciebie. — Ty dobra i mia, ale tamta… Boe — co widz — na jawie —
DZIEWICA
Zdradzie mnie.
M
Przeklta niech bdzie chwila, w której pojem kobiet, w której opuciem kochank lat
modych, myl myli moich, dusz duszy mojej…
ONA
Co si stao — czy ju dzie — czy powóz zaszed? — Wszak mamy jecha dzisiaj po
róne sprawunki. —
M
Noc gucha — pij — pij gboko. —
ONA
Moe zasab nagle, mój drogi? Wstan i dam ci eteru
M
Zanij. —
ONA
Powiedz mi, drogi, co masz, bo gos twój niezwyczajny i gorczk nabiegy ci jagody. —
M
wieego powietrza mi trzeba. — Zosta si — przez Boga, nie chod za mn — nie
wstawaj, powiadam ci raz jeszcze. —
*
Ogród przy wietle ksiyca — za parkanem koció. —
M
 
Od dnia lubu mojego spaem snem odrtwiaym, snem aroków, snem fabrykanta
Niemca przy onie Niemce — wiat cay jako zasn wokoo mnie na podobiestwo moje
— jedziem po krewnych, po doktorach, po sklepach, a e dzieci ma si mi narodzi,
mylaem o mamce. —
Bije druga na wiey kocioa.
Do mnie, pastwa moje dawne, zaludnione, yjce, garnce si pod myl moj —
suchajce natchnie moich — niegdy odgos nocnego dzwonu by hasem waszym. —
Boe, czy Ty sam uwici zwizek dwóch cia? czy Ty sam wyrzek, e nic ich
rozerwa nie zdoa, cho dusze si odepchn od siebie, pójd kada w swoj stron i ciaa,
gdyby dwa trupy, zostawi przy sobie? —
Znowu jeste przy mnie — o moja — o moja, zabierz mnie z sob. — Jeli zudzeniem,
jelim ci wymyli, a ty si utworzya ze mnie i teraz objawiasz si mnie, nieche i ja
bd mar, stan si mg i dymem, by zjednoczy si z tob. —
DZIEWICA
Pójdzieszli za mn, w którykolwiek dzie przylec po ciebie? —
M
O kadej chwili twoim jestem. —
DZIEWICA
Pamitaj. —
M
Zosta si — nie rozpraszaj si jako sen. — Jeli piknoci nad piknociami, pomysem
nad wszystkimi myli, czegó nie trwasz duej od jednego yczenia, od jednej myli? —
Okno otwiera si w przylegym domu.
GOS KOBIECY
Mój drogi, chód nocy spadnie ci na piersi; wracaj, mój najlepszy, bo mi tskno samej w
tym czarnym, duym pokoju. —
M
Dobrze — zaraz. —
Znik duch, ale obieca, e powróci, a wtedy egnaj mi, ogródku i domku, i ty, stworzona
dla ogródka i domku, ale nie dla mnie.
GOS
Zmiuj si — coraz chodniej nad rankiem. —
M
A dzieci moje — o Boe!
*
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin