Babysitter 18.doc

(134 KB) Pobierz

 

Rozdział 18

Zupełnie nic.

 

„Boję się spróbować, bo jeśli mi się nie uda,

to nie wyobrażam sobie reszty mojego życia.

Bezpieczniej jest pozostawać w sferze marzeń,

niż ryzykować popełnienie błędu.”

Paulo CoelhoZahir

              Isabella Swan siedząc w pokoju gościnnym, znajdującym się w domu Alice Cullen, przyglądała się uśmiechniętej twarzyczce synka. Caleb wyglądał na szczęśliwego, nawet przez sen. Skrzydełka jego małego noska drgały systematycznie. Dziecięca twarz wtulona w poduszkę wyglądała tak słodko, iż Bella zaczęła przypominać sobie początki swojej miłości do tego Szkraba. Nie wszystko wyglądało tak doskonale, jak opisywała to znajomym. Nie kochała go od razu gdy pojawił się w jej łonie, nie potrafiła z początku pokochać.

              Teraz nie mogła wręcz pojąć dlaczego z początku, gdy był jeszcze nierozerwalnie połączony z jej ciałem, skłonna była go nienawidzić i zmuszona była do walki ze sobą, by nie skrzywdzić siebie i jego. Przeszła wiele złego, a to dziecko okazało się jedynym światełkiem w mroku, w jakim się znalazła. To dla niego po jakimś czasie postanowiła żyć, zdecydowała zmagać się z przeszłością,  psychicznym udręczeniem, z twarzami, jakie widywała przez dłuższy okres czasu każdej nocy i fizycznym bólem, który zapamiętało jej ciało.

              Nagle drzwi pomieszczenia delikatnie uchyliły się wpuszczając do środka niewielką smugę światła. Po chwili Amelka nieśmiałym krokiem przekroczyła próg pokoju i ubrana w piżamkę podążyła w stronę siedzącej obok chłopczyka, Isabelli. Uśmiech dziewczynki był ledwie widoczny w ciemnościach, jednak kobieta instynktownie potrafiła wyczuć nastrój Małej. Cichutko, na paluszkach Ammy podeszła do Belli i wtuliwszy się w jej ramię spojrzała dziewczynie  w oczy szepcząc :

              - Czy poczytasz mi bajkę?

              - Oczywiście, Kochanie - odpowiedziała Bella z uśmiechem i chwyciła ją w ramiona.

              - Chciałabym, żeby ktoś patrzył na mnie tak, jak ty patrzysz na niego - wyszeptała smutno dziewczynka. - Wiem, że               Babcia Esme mnie kocha i ciocia Alice i ciocia Rosalie i wujkowie i… i tatuś, ale nikt tak na mnie nie patrzy.

              Bella nieco zdziwiła się słowami dziewczynki, jednak nie chciała by Mała to zauważyła. Przyciągnęła ją mocniej do siebie i pogłaskała po miękkich włosach całując delikatnie w policzek. Isabella chciała obdarować ją swoją miłością, być może dlatego, iż w pewnym sensie widziała w jej oczach odbicie swoich tęsknot z przeszłości. Tęsknota za ciepłem matczynych ramion i kochającym głosem ojca, za chwilą, gdy w oczach bliskich była Aniołkiem, najcenniejszym darem od Boga. Chociaż Amelia miała ojca, nie był on wzorowym rodzicem, który swoją czułością i opiekuńczością mógłby odgonić wszelkie ciemne chmury z nad jej maleńkiej główki. Bella jako dziecko nie miała nikogo.

              - Powiedz mi jak patrzę na Caleba, a sprawię, że cały świat będzie patrzył tak na ciebie - obiecała szepcząc               dziewczynce do ucha.

              - Babcia powiedziała, że patrzysz na niego tak, jakby był całym twoim światem - zachichotała smutno Amelia - nie               wiem co to dokładnie znaczy, ale chyba to, że jest dla ciebie bardzo ważny, a ja wcale nie czuję się ważna. Tata               tylko czasami się ze mną bawi, Babcia też, a ciocie i wujkowie mają swoje dzieci i to na nie tak patrzą. Czasem ty               patrzysz na mnie tak… tak ciepło, ale nie robisz tego przy tacie i przy Babci. Dlaczego?

              Bella instynktownie zmarszczyła brwi zastanawiając się nad odpowiedzią, która była wręcz dziecinnie prosta - nie była jej matką, więc nie miała prawa okazywać jej prawdziwie matczynej miłości, chociaż bardzo tego pragnęła. Nie raz miała ochotę wykłócać się z Edwardem o to, że powinien spędzać więcej czasu z córką. Miała ochotę powiedzieć mu, że rola rodzica nie kończy się na spłodzeniu dziecka i zapewnieniu mu dogodnych warunków życia, a dawaniu potomkowi przykładu postępowania i przede wszystkim obdarzaniu go miłością. Za każdym razem, gdy Amelia przyglądała się z tęsknotą zakopanemu w firmowych papierach ojcu, Bella miała ochotę porwać wszystkie kartki i wykrzyczeć mężczyźnie w twarz, że jest ojcem dziecka, które potrzebuje czułości, iż od śmierci żony powinien być nie tylko ojcem, ale winien jest starać się zastąpić Amelii matkę.

              - Ja… - Bella zastanawiała się intensywnie nad odpowiedzią - wiesz dobrze, że jesteś dla mnie ważna Ammy -               zaśmiała się w końcu niepewnie - jeśli naprawdę chcesz, bym traktowała cię dokładnie tak jak Caleba, będę to               robić.

              Zadowolona Amelia wtuliła się mocno dziewczynie w ramiona obejmując jej szyję własnymi. Dziewczynka zachichotała lekko odwracając twarz w stronę śpiącego chłopca, który uparcie ssał swój kciuk. Bella również się roześmiała wstając z dziewczynką w ramionach i idąc w stronę drzwi.

              - Czas na bajkę - wyszeptała delikatnie zatrzaskując je za sobą.

              - Babcia chciała mi ją przeczytać, ale powiedziałam, że ty to zawsze robisz - westchnęła Amelia zadowolona z               siebie.

              - Mogłaś urazić Esme - skarciła ją natychmiast przerażona dziewczyna.

              - Nie - zaśmiała się Amelia w odpowiedzi - Babcia Esme powiedziała, że w takim razie ona poczyta sobie na               dobranoc bajkę dla dorosłych. Co to są bajki dla dorosłych Bello?

              Jak powiedzieć dziecku co znaczy “Bajka dla dorosłych”, przecież nie powiem jej, że Esme czyta Harlekiny,               zapewne przesączone erotycznymi scenami - zastanawiała się zakłopotana Isabella.

              - To są … to są bajki nie dla dzieci - zachichotała zawstydzona kobieta.

              - Ale dlaczego one nie są dla dzieci? - drążyła zaintrygowana dziewczynka.

              - Bo… bo - dziewczyna zaczęła się jąkać myśląc “bo nierzadko opisane są tam sceny łóżkowe” - bo ten kto je               napisał stwierdził, że nie spodobałyby się dzieciom.

              - A skąd on może takie rzeczy wiedzieć? - Amelia wydawała się naprawdę oburzona - przecież nie jest dzieckiem.

              Isabella czuła, że musi coś szybko wymyślić, by wyjść z tego cało. Czuła się zakłopotana mówiąc o czymś, czego sama nie czytała wiedząc, że występują tam sceny erotyczne. Cóż mogła poradzić na to, że seks i opisywani nadzy mężczyźni, zwyczajnie ją brzydzili?

              - Nie wiem, Skarbie - odpowiedziała w końcu poważnie - pamiętasz jak ostatnio tatuś powiedział, że nie możesz               oglądać z nami filmu, bo jest nie dla dzieci?

              - Pamiętam - zachichotała dziewczynka - tatuś pilnował żebym nie wychodziła z pokoju jak leciała “ Pretty…” -               dziewczynka starała się przypomnieć sobie nazwę filmu, ale nie potrafiła - Pretty coś tam - zachichotała.

              - Tatuś ci wszystko wytłumaczy - Bella postanowiła iść po najmniejszej linii oporu.

              Zaledwie dwie minuty później Amelia przykrywała się już kołderką na łóżku, a Bella przygotowywała do czytania bajki, dziś nadszedł czas na przeczytanie jej  “Bajki o upartym kotku”.

              -” Miała dziewczynka małego, ślicznego lecz bardzo upartego kotka…” - zaczęła dziewczyna.

              Po dziesięciu minutach czytania bajki Amelia spała wtulając twarz w błękitną poduszeczkę. Isabella delikatnie pogłaskała jej policzek, po czy pocałowała ją w czółko i wyszła z pokoju. Postanowiła udać się do kuchni po szklankę mleka, by lepiej jej się spało.

              W kuchni jednak zastała siedzącą na parapecie Alice. Kobieta przyglądała się niebu pełnemu gwiazd z tak smutną miną, iż Bella od razu spostrzegła, że coś jest nie tak. Po chwili jej zaniepokojenie wzmocniło się, gdy zauważyła łzy spływające ciurkiem po jej policzkach. Bella zaczęła zastanawiać się co takiego musiało się stać, że doprowadziło Alice Cullen do łez.              

              - Przepraszam, że przeszkadzam Alice, ale czy mogę wiedzieć co się stało? - zapytała podchodząc bliżej.

              Alice niechętnie odwróciła się w stronę dziewczyny i obrzuciła ją badawczym spojrzeniem. Nie chciała z nikim rozmawiać, jednak głębokie, czekoladowe oczy skłaniały ją do zwierzeń. Zerknęła więc jeszcze raz na dziewczynę zastanawiając się, co takiego w sobie ma, że dusza człowieka się przed nią otwiera.

              - Tak bardzo mi ją przypominasz - westchnęła w końcu. - Była moją najlepszą przyjaciółką.

              - Ale o kim mówisz? - zapytała zdziwiona Bella.

              - Melody, zmarła żona Edwarda była taka jak ty - powiedziała chowając twarz w dłoniach - ciężko było               komukolwiek z nas pogodzić się z jej śmiercią, a teraz ty wkraczasz i tak bardzo nam ją przypominasz. Jesteś pełna               życia, tak jak była niegdyś ona. Nie wiem jak to robisz po tym, co cię spotkało, ale widzę twoją siłę. Widzę jak się               starasz wszystkich wokół siebie obdarować odrobiną szczęścia/ Potrafisz wybaczać, wybaczyłaś Edwardowi to jak               cię potraktował. Skąd masz w sobie siłę?

              - Nie jest mi łatwo, ale Caleb nie zasługuje na ponurą matkę - zachichotała dziewczyna siadając naprzeciwko               Alice.- To dziecko jest dla mnie wszystkim. Nie chcę, by kiedykolwiek dowiedział się w jaki sposób przyszedł na               świat.

              Alice zmarszczyła brwi przyglądając się badawczo dziewczynie. Naprawdę nie potrafiła pojąć tego, w jaki sposób można kochać dziecko, które powstało w akcie przemocy. Jak można nie znienawidzić owocu gwałtu? Jak silnym trzeba być, by nie krzyczeć widząc jego twarz? By zapomnieć.

              - Rozumiem cię - przyznała w końcu. - Ja również byłabym w stanie wiele poświęcić dla mojego dziecka. Chcesz               wiedzieć jaka była żona Edwarda?

              - On nigdy o niej nie opowiada - westchnęła smutno dziewczyna - tak jakby bał się wspomnień.

              Alice odwróciła twarz od dziewczyny spoglądając przez okno. Niebo przybrało połyskującą suknię z gwiazd i przywoływało wspomnienia. Kobieta doskonale pamiętała, jak w latach młodości razem z Melody przesiadywały na dachu domu jej rodziców i wymyślały historie dotyczące powstania poszczególnych gwiazd. Było wspaniale, miała obok siebie przyjaciółkę, której mogła powierzyć najciężej zalegające w sercu sekrety.

              - Edward tak naprawdę słabo znał swoją żonę - wyszeptała Alice - Melody miała przed nim kilka tajemnic, których               nigdy nie odkrył. To była naprawdę wspaniała dziewczyna, chociaż jej życie nie należało do najłatwiejszych.

              - Życie w ogóle nie jest łatwe - podsumowała Bella.

              - Melody zawsze miała powodzenie wśród mężczyzn, ale jedynym który ją interesował, był Edward. Właściwie działało to zawsze w dwie strony. Tak jakby ktoś postawił na swojej drodze dwie dusze, które od zarania dziejów powinny być razem. Jednak Melody nigdy nie powiedziała mu o sobie całej prawdy, a teraz to już zupełnie nieistotne. Przez wiele lat męczyłam się trzymając jej sekret pod kluczem, teraz, dzięki tobie mogę zrzucić ten ciężar ze swoich barków. Powiem ci prawdę, którą będziesz musiała zatrzymać dla siebie… - mówiła Alice wprawiając Bellę w coraz większe osłupienie.

              - Wydaje mi się, że nie jestem osobą na tyle godną zaufania - westchnęła w końcu dziewczyna - właściwie ledwie               mnie znacie. Ledwie mnie znasz, Alice.

              - Wiem, że to co mówię może wydawać się szalone, ale ufam ci - zaśmiała się smutno kobieta. - Brat mojego męża               ci ufa, moja teściowa i jej mąż są tobą zachwyceni.

              - Ale pan Carlisle.. - chciała coś powiedzieć, ale Alice jej przerwała.

              - Carlisle ukrywa przed wszystkimi to, co czuje. On nie jest i nigdy nie był otwarty uczuciowo… jeśli wiesz o co mi               chodzi. Cullenowie są zamknięci w sobie, ale w gruncie rzeczy kochani i potrafią kochać tak jak nikt inny. Kochali               ją i chociaż są detektywami, to żaden z nich nie ośmielił się grzebać w jej przeszłości, a znajduje się w niej kilka               całkiem ciekawych faktów.

              Bella miała ochotę zapytać “jakich?”, ale nie zrobiła tego, gdyż uważała takie zachowanie za niegrzeczne. Przez całe swoje życie zdążyła nauczyć się, że ciekawość w stosunku do relacji rodzinnych swoich pracodawców wcale nie popłaca. Wiele razy widziała mężczyzn dzwoniących do swoich kochanek, gdy tylko żoneczek nie było w domu, nie mogła jednak wygłaszać moralizatorskich tekstów które cisnęły jej się na język. Siedziała więc teraz w milczeniu, wpatrując się w zasnutą smutkiem twarz Alice. Pozwoliła jej mówić, nie komentując.

              - Historia Melody wcale nie wygląda tak różowo, jak mogłoby się wydawać - parsknęła smutno kobieta - nikt z               Cullenów nie grzebał w jej przeszłości, dzięki czemu nie ściągnął na siebie kłopotów. Nikt nie wiedział, że siostra               matki Melody wyszła za mafiosa, a właściwie pionka mafii.

              - Pionka … mafii…? - wykrztusiła zszokowana Bella.

              - Tak, Kochana. Niestety po kilku latach okazało się, że współpraca z przestępcami szybko i brutalnie się kończy.               Kiedy wujek Melody dostał cynk od przyjaciela, że zacznie się polowanie na życie jego i jego najbliższej rodziny,               postanowił wyjechać z kraju razem z żoną i dziećmi. Dzięki temu, że Smithowie udali ciężką kłótnię z rodziną i               rzucili wszystko w diabły, najbliżsi Melody byli w miarę bezpieczni - Alice westchnęła ciężko -Niestety jak się               okazało, po roku tułaczki państwo Smith przegrali. - Powiedziała smutno kobieta. - Dziadkowie Melody odnaleźli               starszą córkę Smithów w jednym z domów dziecka, ale młodsza zniknęła. Ślad po niej całkowicie zaginął, przez co               za równo Jane jak i Melody cierpiały. Cała trójka była niesamowicie zżyta mimo, iż nie widywały się w               dzieciństwie zbyt często.

              - Mafia tak po prostu zostawiła rodzinę Melody w spokoju? - zapytała zamyślona Bella.

              - Nie - zaśmiała się smutno Alice, po chwili jednak wytłumaczyła wszystko z trudem powstrzymując łzy -pamiętam,               jak Melody opowiadała mi o kłótni między jej rodzicami i rodzicami Jane. Podobno Smithowie ją rozpoczęli, a               ojciec Jane w pewnym momencie krzyknął “obyście wszyscy zdechli”. Matka Melody zaczęła płakać, gdy jej siostra               wykrzyczała jej w twarz mniej więcej “nie chcę cię więcej widzieć suko” i rzuciła na podłogę krótki list wychodząc               z domu. Po tym zdarzeniu, Loddy spędziła wiele godzin w moim pokoju i płakała zastanawiając się co znaczą słowa               jej wujostwa i dlaczego tak bardzo jej nienawidzą. Wiesz, byłyśmy bliskimi sąsiadkami, więc wystarczyło, że               wymknęła się z domu i zastukała w moje okno, przyjmowałam ją nawet w środku nocy. Następnego dnia Melody               widziała jak jej matka krąży po pokoju zdenerwowana czytając list. Kiedy tylko go zostawiła, cwana dziewczynka               schwyciła i przyniosła do mojego domu. Po jakimś czasie udało nam się wspólnie dojść do wniosku, że i tak nie               dowiemy się co tam było napisane - zaśmiała się Alice - miałyśmy jedynie po pięć lat.

              Bella spuściła wzrok na podłogę z trudem powstrzymując łzy napływające jej do oczu na skutek przypływu wspomnień. Jej siostra miała pięć lat, gdy oddano ją do domu dziecka i Bella miała w pamięci jedynie rozmazany obraz uśmiechniętej blondyneczki o brązowych oczach. Z trudem z zakamarków pamięci wyciągała również portret uśmiechniętej matki, gdy oddawała je do domu dziecka. Przypomniała sobie jednak jeden ważny szczegół - czarny samochód stojący na drugiej stronie ulicy i mężczyznę krzyczącego na rodziców Belli. Dziewczyna jednak nie pamiętała jego słów.

              - Ja prawie w ogóle nie pamiętam swojej rodziny - wyszeptała w końcu - wiem, że jestem bardzo podobna do matki               i siostry, ale nic poza tym. Mój tato nie był miłym i ciepłym człowiekiem, ale kochał nas i okazywał to. Pamiętam,               że czasami przychodzili do niego dziwni mężczyźni. Jak przez mgłą pamiętam twarz matki i siostry, ale nie               pamiętam ich imion - Bella schowała twarz w dłoniach i zaczęła płakać - tak jakby ktoś ukradł mi najważniejsze               wspomnienia.

              Alice przysunęła się do dziewczyny i przytulając mocno jej wątłe ciało, próbowała ją pocieszyć. W tej chwili Isabella jeszcze bardziej przypominała jej Melody. Z pozoru wesoła i szczęśliwa dziewczyna, która tak naprawdę, w głębi duszy i w ciszy swojego pokoju cierpiała. Zżerał ją ból, który chciałaby wyrzucić z serca, ale nie wiedziała komu ufać. Bella była tak bardzo podobna do Melody, że trudno było uwierzyć, iż nie są w jakiś sposób spokrewnione.

              - Wiem, że nie należę do osób, które do tej pory najlepiej cię traktowały - westchnęła Alice czując łzy napływające               do jej oczu.  - Ja po prostu… po prostu nie byłam pewna, czy jesteś godna zająć miejsce Melody.

              - Ale ja nie mam zamiaru…

              - To nie istotne - zaśmiała się nieco histerycznie kobieta - ludzkie zamiary często się zmieniają - powiedziała               podnosząc się.

              - Ale ja nie… - protestowała Bella wpatrując się w podłogę.

              - Nie doceniasz samej siebie, Isabello - powiedziała poważnie Alice - Jeśli ktoś na tym świecie jest godzien zająć               miejsce Loddy u boku Edwarda i Amelii, to jesteś to ty. Możesz mi uwierzyć. - Dodała odchodząc.

              Bella jeszcze przez chwilę wpatrywała się w przestrzeń zastanawiając się dlaczego właściwie Alice i jej rodzina traktują ją jak kogoś specjalnego. Do tej pory nie zdawała sobie sprawy z tego, że wszyscy liczą na to, iż zajmie kiedyś miejsce Melody w ich domu. Wiedziała jednak, że nigdy nie będą jej kochać tak bardzo jak Loddy. Edward jej nie pokocha, dlatego z całych sił pragnęła widzieć na jego czole napis “ tylko przyjaciele”. Z resztą nie potrafiła zaufać miłości, nigdy więcej.

              Po kilku minutach postanowiła w końcu nalać sobie szklankę mleka i udać się spać. Stąpała cicho, żeby nie obudzić pozostałych osób, które oddały się w ramiona morfeusza już jakiś czas temu. Gdy doszła do pokoju nagle zrobiło się jasno, z przestrachem dostrzegła błyskawicę przecinającą niebo, więc czym prędzej wskoczyła do łóżka. Nie bała się burzy, ale jej maleńki syneczek zawsze budził się słysząc grzmot. Tak było i tym razem. Caleb otworzył szeroko oczka, jednak nie zapłakał, gdyż widział leżącą już obok matkę. Dziewczyna przytuliła go do siebie uśmiechając się delikatnie. Chłopiec ponownie zasnął.

              Nagle drzwi pokoju otworzyły się gwałtownie i wbiegła przez nie mała dziewczynka. Amelia w rączkach trzymała niewielkiego, brązowego misia, ściskając go tak mocno, jakby był w stanie ją chronić przed piorunami. Bella spojrzała na jej twarz w chwili, gdy kolejna błyskawica przecięła niebo i rozjaśniła pokój. Amelia płakała.

              - Boję się - wyszeptała w końcu dziewczynka.

              - To chodź do nas, kochanie - powiedziała czule Isabella.

              Dziewczynka pospiesznie rzuciła się w stronę łóżka i wtuliła w ciało Belli, pytając w taki sposób, jakby bała się, że otrzyma odmowną odpowiedź :

              - Czy mogę z wami spać?

              - Pewnie - zachichotała Bella całując ją w czoło. - Zawsze kiedy się boisz możesz do mnie przyjść i mi o tym               powiedzieć. Znajdę sposób, by strach zniknął.

              Dziewczynka zasnęła wtulając się w ramiona Belli. Bella natomiast nie mogła zmrużyć oka po tym, co usłyszała na temat Melody i jej rodziny. Nazwisko Smith wydawało jej się dziwnie znajome, tak jak imię odnalezionej dziewczyny. Starała się wygrzebać z pamięci jakieś szczegóły z dzieciństwa, ale nie potrafiła. Czuła się tak, jakby nagle wszystko straciło sens. Jeszcze bardziej zapragnęła odnaleźć swoją siostrę i dowiedzieć się czegoś o swojej przeszłości.

              W głowie Belli tłoczyło się od pytań. Kim był mężczyzna w czarnym samochodzie, który tamtego dnia popędzał jej rodziców? Dlaczego kilku dziwnych mężczyzn krzyczało na jej ojca, zanim nie odwieźli jej i jej siostry pod dom dziecka? Czemu tak głęboko utkwiło jej to w pamięci tajemniczy mężczyzna, a nie pamięta nazwiska własnej rodziny? Kim byli jej rodzice? Gdzie podziewa się jej siostra? Czy wciąż jest tą słodką blondynką o czekoladowych oczach? Czy byłyby teraz przyjaciółkami, a może nienawidziłyby się jak matka Melody ze swoją siostrą? Jak wyglądałoby jej życie, gdyby rodzice ją kochali? Czy kiedykolwiek ją kochali?

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin