Heyer Georgette - Decyzja.pdf

(1416 KB) Pobierz
GEORGETTE HEYER
1
Lis zakradł się dziś w nocy do kurnika i porwał nasza najlepszą
nioskę - zauważyła panna Lanyon. — Nieprawdopodobnie się
rozzuchwalił, nie sądzisz? - zapytała, a kiedy nie doczekała się
odpowiedzi, dodała zmienionym głosem: - No tak, zapewne nic na
ten temat nie sądzisz. Nawet gdyby porwano twoją prababcię, też
by cię to me obchodziło. Ale dla mnie tego już za wiele i nie wiem,
co mam robić.
Siedzący przy stole chłopak oderwał wzrok od leżącej przed nim
książki i spojrzał na nią niezbyt przytomnie.
- O co chodzi? - zapytał. - Mówiłaś coś do mnie, Venetio?
- Tak, kochanie - odparła z uśmiechem siostra młodzieńca - ale
to naprawdę nie było nic ważnego i właściwie nie oczekiwałam od
ciebie odpowiedzi. Założę się, że byłbyś zdumiony, gdybyś wiedział,
jakie interesujące rozmowy prowadzę sama z sobą.
- Czytałem.
- Właśnie widzę, że wystygła ci kawa i zupełnie zapomniałeś
o kromce chleba z masłem, która leży na twoim talerzu. Zjedz ją
natychmiast! Nie powinnam ci pozwolić na czytanie przy stole.
- Och, przy śniadaniu? - powiedział lekceważącym tonem.
- Nie odzwyczaisz mnie od tego.
- Obawiam się, że masz rację. Co czytasz? - zerknęła w otwartą
książkę. - O, greka! Nie wątpię, że to jakaś umoralniająca historia.
- Medea - odparł krótko. - Z biblioteki Porsona. Pożyczył mi
ją pan Appersett.
- Znam, znam. To o pewnej czarującej istocie, która zamor­
dowała brata, pocięła zwłoki na kawałki i rozrzuciła je na drodze,
którą miał iść jej ojciec. Czy nie tak było? Przemiła panienka.
5
GEORGETTE HEYER
- Nic nie rozumiesz. - Młodzieniec niecierpliwie wzruszył
ramionami - A ja nie będę tracił czasu, żeby ci cokolwiek
wytłumaczyć.
- Ależ ja wszystko rozumiem! - Patrzyła na niego z roz­
bawieniem. - A zwłaszcza rozumiem Medeę i podziwiam jej trafną
decyzję, chociaż twoje szczątki, mój drogi, raczej pochowałabym
w ogrodzie.
Młodzieniec uśmiechnął się i zanim powrócił do przerwanej
lektury, zauważył, że w ich sytuacji nie spotkałoby się to ze
sprzeciwem rodziców.
Siostra nie podtrzymała rozmowy. Niedojedzona kromka chleba
z masłem nadal spoczywała na talerzu, ale próba przekonania brata,
by zjadł coś więcej, byłaby stratą czasu. Każda uwaga na ten temat
czy nawet pytanie o samopoczucie mogło go zirytować.
Aubrey Lanyon był młodzieńcem szczupłym, raczej niewysokim.
Trudno powiedzieć, by wyglądał na chorowitego, ale rysy twarzy
miał wyostrzone i wyraźne cienie pod oczami. Osobie postronnej
dziwny wydawać się musiał kontrast pomiędzy wyrazem jego
twarzy oraz sposobem bycia a chłopięcą sylwetką. W istocie,
niezbyt dawno wkroczył w siedemnasty rok życia, ale zmarszczki
na czole świadczyły o przeżytych cierpieniach, a przebywanie
wyłącznie w towarzystwie osób starszych sprawiło, że ten in­
teligentny, o szerokich zainteresowaniach młodzieniec był nad
wiek rozwinięty umysłowo. Uszkodzenie w niemowlęctwie stawu
biodrowego uniemożliwiło mu wstąpienie do szkoły w Eton, którą
ukończył jego o sześć lat starszy brat Conway. Aubrey utykał na
jedną nogę i chociaż zdaniem lekarzy postępy choroby zostały
powstrzymane, to jednak przy zmianie pogody czy po większym
wysiłku zniekształcony staw dawał o sobie znać ostrym bólem.
Oczywiście chłopiec nie mógł uprawiać takich sportów jak jego
brat, ale świetnie jeździł konno, dobrze strzelał i tylko on wiedział,
a Venetia domyślała się, jak bardzo cierpiał z powodu swego
kalectwa.
Mając z konieczności ograniczoną aktywność fizyczną chłopiec
całą energię skierował na zdobywanie wiedzy. Dzięki temu już
w wieku czternastu lat górował nad swym nauczycielem, jeśli nie
posiadanymi wiadomościami, to przynajmniej umiejętnością logicz-
6
Decyzja
nego rozumowania. Nie ulegało wątpliwości, że potrzebny mu jest
nauczyciel o znacznie wyższych kwalifikacjach. Szczęśliwym trafem
ktoś taki znalazł się w zasięgu ręki. Beneficjentem pobliskiej
parafii był poważny uczony, który z uwagą obserwował postępy
Aubreya Lanyona, a wreszcie zaofiarował swą pomoc w przygoto­
waniu go do Cambridge. Ojciec chłopca, sir Francis Lanyon,
przyjął propozycję z ogromnym zadowoleniem. Oszczędzony został
mu trud poszukiwania następnego nauczyciela. Aubrey, który
potrafił już dosiadać konia, sam jeździł na plebanię, gdzie całe
godziny spędzał w mrocznej bibliotece wielebnego Juliusa Apper-
setta. Żarliwie chłonął wiedzę, korzystając z pomocy swego
szlachetnego wychowawcy i utwierdzał go coraz bardziej w prze­
konaniu o swych nieprzeciętnych zdolnościach. Pan Appersett
przedstawił swego ucznia w Trinity College i uzyskał zapewnienie,
że zostanie przyjęty w poczet studentów w listopadzie przyszłego
roku. Nie wątpił, że jego wychowanek wkrótce wkroczy na drogę
kariery naukowej.
Dla siostry i starszego brata również było to oczywiste. Venetia
zdawała sobie sprawę z nieprzeciętnych zdolności Aubreya, a Con-
way, krzepki wysportowany młodzieniec, dla którego napisanie
listu wiązało się z wysiłkiem trudnym do zniesienia, patrzył na
niego z podziwem, ale i ze współczuciem. Ubieganie się o miejsce
w college'u wydawało mu się co najmniej dziwne, ale cóż innego
może ten biedny chłopak robić, jak tylko zagrzebać się w książkach?
Venetia ze swej strony też uważała, że przywiązanie Aubreya do
książek jest nieco nadmierne. Obawiała się, żeby brat nie stał się
dziwakiem i samotnikiem, jak ich nie żyjący ojciec. Chociażby
teraz, nie zauważyła, by cieszył się krótkimi, niespodziewanymi
wakacjami. Pan Appersett powierzył swoje parafialne obowiązki
kuzynowi i wyjechał do wód dla podratowania zdrowia. Każdy
kilkunastoletni chłopak w tej sytuacji cisnąłby książki na półkę
i sięgnął po wędkę lub strzelbę. Aubrey jednak nie rozstawał się
z książką nawet przy śniadaniu, pozwalał, by stygła mu kawa,
siedział podpierając dłonią szerokie czoło i wpatrywał się w za­
drukowane strony, tak skoncentrowany na tym, co czyta, że nie
słyszał skierowanych do niego słów. Nie rozumiał, że takim
zachowaniem siostra może czuć się dotknięta. Venetia jednakże już
7
GEORGETTE HEYER
dawno pogodziła się z faktem, że Aubrey jest równie egoistyczny,
jak ich ojciec czy starszy brat, i w końcu z pełnym spokojem
zaakceptowała jego niezbyt grzeczne zachowanie. Nie czuła się ani
urażona, ani rozczarowana.
Venetia była starsza od niego o dziewięć lat. Wszyscy troje
wywodzili się ze starej, zamożnej, choć dość ekscentrycznej
rodziny właścicieli majątku Undershaw w Yorkshire. Sir Francis
stracił żonę, kiedy Aubrey był jeszcze małym dzieckiem, i od tej
pory zamknął się w swym dworze, położonym w odległości mniej
więcej piętnastu mil od Yorku, i przebywał tam, nie bacząc na
dobro swych dzieci pozbawionych towarzystwa rówieśników.
Venetia podejrzewała, że ojciec zawsze cenił sobie samotność,
gdyż wydało jej się niemożliwe, by ten tryb życia był wyłącznie
rezultatem złamanego serca. Sir Francis należał do ludzi surowych
i wyniosłych, nie okazujących łatwo swych uczuć, nie wydawało
się więc prawdopodobne, by jego małżeństwo było pasmem
niezmąconego niczym szczęścia. Tak przynajmniej widziała to
rozsądna Venetia. Wspomnienia o matce z czasem wyblakły, ale
zachowały się w jej pamięci takie sceny, jak ostre kłótnie
pomiędzy rodzicami, trzaskanie drzwiami, ataki histerii. Zapamię­
tała dzień, gdy pozwolono jej wejść do pachnącej perfumami
sypialni matki, by mogła zobaczyć ją przepięknie wystrojoną na
bal w Castle Howard. Pamiętała jej śliczną, zagniewaną twarz,
drogie suknie, francuską pokojówkę, ale nie mogła się doszukać
w pamięci przejawów matczynych uczuć czy troski. Niewątpliwie,
lady Lanyon nie podzielała upodobań swego męża, zwłaszcza jeśli
chodzi o życie na wsi. Każdą wiosnę ta źle dobrana para spędzała
w Londynie, a z początkiem lata udawali się do Brighton.
Wkrótce po powrocie do Undershaw lady zaczynała grymasić.
Coraz gorzej znosiła surowy klimat, zwłaszcza kiedy do Yorkshire
zawitała zima. Rozstawała się wówczas ź małżonkiem i rozpo­
czynała serię wizyt u przyjaciół. Wszyscy rozumieli, że sir Francis
nie gustuje w tego rodzaju trybie życia, ale kiedy utracił ją, jak
mówiono, w rezultacie nagłego ataku choroby, wrócił do domu
kompletnie załamany, nie mógł nawet znieść widoku portretu
żony na ścianie i nie pozwalał nikomu wymawiać przy nim jej
imienia.
8
Zgłoś jeśli naruszono regulamin