Cabot Patricia - Spadek.pdf

(900 KB) Pobierz
spadek
Patricia Cabot
Spadek
Prolog
Londyn, maj 1832
Hrabia się spóźniał.
To zupełnie nie było w jego stylu. Hrabia Denham
słynął przecież z punktualności. Swój kupiony w
Zurychu, dokładny co do sekundy złoty zegarek
kieszonkowy, który - jak sądziła Emma - musiał
kosztować majątek, nastawiał według niezawodnego
zegara na opactwie Westminster.
Poza tym James Marbury po podwieczorku zawsze
wstępował do biblioteki, aby przejrzeć korespondencję.
Gidzie więc się podziewał?
Jego spóźnienie mogło oznaczać tylko jedno - ktoś
zakłócił mu ustalony porządek dnia. Emma dobrze
wiedziała, kto to mógł być tym razem. Penelope, która
narzucała hrabiemu swoje towarzystwo tak często, jak
tylko mogła, zwierzyła się Emmie przy śniadaniu, że
przedstawi mu całą sprawę bez ogródek.
- Jeśli on nie myśli jeszcze o małżeństwie, to
postaram się, żeby już dziś się nad tym zastanowił -
stwierdziła, nie zwracając uwagi na rodziców zajętych
jedzeniem jajek na szynce i cierpiących na migrenę po
wypiciu zbyt dużej ilości szampana na balu u lady
Ashforth.
Emma nie miała wątpliwości, że Penelope potrafi
skłonić do małżeństwa każdego mężczyznę. Kuzynka
była piękną dziewczyną - miała kruczoczarne, proste jak
u Indianki włosy i ciemne oczy. Emma zaś, uważana
tylko za ładną, obdarzona była pospolitymi, niebieskimi
oczami i kręconymi, jasnymi puklami. Poza tym
Penelope była wysoka - miała ponad metr sześćdziesiąt
wzrostu, a Emma była niższa od niej aż o dziesięć
centymetrów. Filigranowa Emma, ze swoimi loczkami i
błękitnymi oczami, wyglądała jak laleczka. Nic więc
dziwnego, że traktowano ją jak dziecko.
Ale teraz wszystko powinno się zmienić. Musi
tylko przeprowadzić rozmowę z Jamesem.
Nie potępiała kuzynki Penelope za narzucanie się
hrabiemu. Doskonale ją rozumiała. James Marbury był
najlepszą partią w Londynie - bardzo przystojny,
niesłychanie bogaty i, na razie przynajmniej, unikający
małżeńskich więzów.
Ale to akurat nie potrwa już długo, pomyślała
Emma. Jej kuzynka postanowiła zostać lady Denham, a
żaden mężczyzna, nawet tak zatwardziały kawaler jak
James, nie potrafi się oprzeć wdziękom Penelope van
Court.
Emma wolałaby jednak, aby wdzięki panny van
Court przyniosły szybszy efekt. Obie zbyt pospiesznie
opuściły bawialnię, a w dodatku tuż po wyjściu z niej
hrabiego. Lady Denham i Stuart mogli uznać to za
nietakt, ale Emma była pewna, że Stuart jej wybaczy,
gdy się dowie, dlaczego tak postąpiła… i co osiągnęła.
Wierzyła, że wszystko się uda.
Usłyszała, jak otwierają się drzwi biblioteki.
Zerwała się z kanapy, wygładzając niebieską spódnicę.
Dziwne, że nie była zdenerwowana czekającą ją
rozmową. Zresztą, nie miała się czego obawiać. Tyle
tylko że zdradzając Jamesowi plany, działała wbrew
intencjom Stuarta.
Emma uważała, że Stuart nie potrafi być
obiektywny, jeśli chodzi o hrabiego. Twierdził on, że
James, którego zresztą kochał, jest cynicznym
utracjuszem. Hrabia Denham rzeczywiście wydawał
ogromne kwoty na zakup koni czy na wytworne
drobiazgi, na przykład szwajcarskie zegarki
kieszonkowe.
Niemniej jednak Emma sądziła, że James ma prawo
wydawać swoje pieniądze, jak mu się podoba. Nie był
przecież obojętny na potrzeby innych. Kiedy tylko
poprosiła go o wsparcie organizacji charytatywnych,
chętnie to czynił. Co prawda, zawsze trochę ponarzekał,
ale robił to żartobliwie. Emma nigdy nic wychodziła z
jego gabinetu z pustymi rękami.
Nie można też powiedzieć, że nie był hojny dla
krewnych. Matka Jamesa mieszkała w luksusowych
warunkach w jego domu w Mayfair - ekskluzywnej
dzielnicy Londynu. Kiedy zaś Stuart został sierotą,
hrabia zajął się nim jak własnym brałem, mimo że byli
tylko kuzynami. Również dzięki Jamesowi Stuart mógł
ukończyć wymarzone seminarium duchowne.
Biorąc to wszystko pod uwagę, Emma była zdania,
iż to, co chciał zrobić Stuart, nie było stosowne.
Okropnie zabolałoby Jamesa, nie mówiąc już o jego
matce. A jak poczuliby się Penelope i jej rodzice, którzy
byli stryjostwem Emmy? Przecież Emma tak wiele im
zawdzięczała… O wiele lepszym rozwiązaniem jest
otwarte postępowanie i nieukrywanie niczego przed
rodziną.
Emma wyjawi Jamesowi tajemnicę i udowodni
Stuartowi, że szczerość popłaca. Gdy Stuart się dowie, z
jaką radością hrabia przyjął nowinę, a co do tego nie
miała najmniejszych wątpliwości, zrozumie wreszcie, że
było to słuszne postępowanie.
Kiedy jednak usłyszała ton głosu hrabiego,
rozmawiającego z kimś w holu, nie była już tak bardzo
pewna, czy wybrała dobry moment.
- To jest bardzo interesujące, panno van Court -
mówił James, nie ukrywając zniecierpliwienia. - Jednak
teraz mam ważne sprawy do załatwienia, więc będzie
mi pani musiała wybaczyć…
- Ale - Emma usłyszała głos Penelope - muszę
koniecznie teraz z panem porozmawiać, milordzie.
Gdybym tylko mogła…
- Może innym razem, panno van Court - powiedział
hrabia.
Po chwili wszedł do biblioteki z wyrazem ulgi na
przystojnej twarzy.
Kiedy jednak zobaczył w swoim gabinecie Emmę,
nie mógł ukryć zdziwienia.
- Och, lord Denham… - zdenerwowana Emma
zaciskała dłonie. - Bardzo przepraszam. Chciałam
zamienić z panem kilka słów, ale nie jest to chyba
odpowiedni moment…
Bo też istotnie wszystko na to wskazywało. Emma
była pewna, że biedna Penelope, której zaloty zostały
tak stanowczo odrzucone, wypłakuje teraz oczy w
schowku na bieliznę, gdzie obie, gdy były dziećmi,
często się chowały, gdy bawiły z wizytą u lady
Zgłoś jeśli naruszono regulamin