Coffman Elaine - 01 Bestia z Czarnego Zamku.pdf

(299 KB) Pobierz
Coffman Elaine - Bestia z Czarnego Zamku
Elaine Coffman
Bestia z
Czarnego
Zamku
179868306.001.png 179868306.002.png
PROLOG
Szkocja w II poł. XVII w.
Pierwsze lata po bitwie pod Culloden Maar
Nie był wyższy niż przeciętny człowiek śmiertelny, ale
klątwy i mroczne przepowiednie sprawiały, że wydawał się
istotą z innego świata. Ostatni lord, jedyny, który ocalał z
potężnego klanu Macqueenów. Osamotniony i zgorzkniały,
co noc wychodził na mury Czarnego Zamku, niegdyś
fortecy nieugiętej, teraz prawie ruiny bez połowy dachu,
wznoszącej się majestatycznie nad skalistym stokiem.
Wychodził na mury, przykucał, i smagany porywistym
słonym wiatrem, patrzył w dal na północ, tam, gdzie za
oceanem jest Arktyka. Wyglądał wtedy tak samo dziko jak
wyspa, na której mieszkał. Tak samo zawzięty, jak jego
przodkowie, Celtowie i Wikingowie. I tak samo zimny i
bezlitosny jak Szkocja.
A był czas, kiedy śmiał się i kochał. Kiedy znany był pod
swoim chrześcijańskim imieniem jako Robert Macqueen. Ci
jednak, którzy go tak zwali, pomarli. Leżeli teraz w ziemi
zimni i milczący jak Głazy z Callanish. Wszyscy. Ostał się
tylko on jeden, człowiek teraz w środku umarły. Karmiący
się tylko nienawiścią, tak samo gorącą jak miłość, którą
kiedyś darzył innych.
Dla tych, co żyli na Szetlandach, stał się Bestią z Czarnego
Zamku. Ludżie szeptali, że kiedy księżyc w pełni srebrzy
chłostane wichrem mury starego zamku, długie czarne
włosy lorda robią się jeszcze dłuższe, a niebieskie oczy zmie-
niają barwę. Stają się jasnożółte, jak u wilka. Mało kto w to
nie wierzył, na całej bowiem wyspie nie było istoty, która
 
choćby raz nie słyszała upiornego zawodzenia, unoszącego
się ponad strumykami i ciemnym torfem porośniętym
krzewinkami wrzosu.
On szuka swojej zmarłej żony, mówiono wtedy. Każdy
przecież, kto żył na tych wyspach, znał tragiczną historię
ostatniego lorda z klanu Macqueenów.
Stał się człowiekiem-legendą, o którym szeptano za
zamkniętymi drzwiami, wzbudzającym litość i jednocześnie
największy strach. Zył on bowiem w miejscu
czarodziejskim, tam, gdzie Atlantyk styka się z Morzem
Północnym. To tutaj grzmiące wiry obracają potężnymi
kamieniami młyńskimi,· mieląc sól, tę przyprawę morskiej
wody.
A może to Czarny Zamek był miejscem przeklętym. Tak
twierdzili wieśniacy. Mówili, że tu właśnie, w wodach
oblewających wyspę, żyje zły duch Szetlandów, który.
ukazuje się na brzegu pod postacią białego konia. Biada
temu, kto wskoczy mu na grzbiet. Koń zabierze go na
zawsze w mroczną toń.
Każdego. Tylko nie jego, Bestię z Czarnego Zamku.
RODZIAŁ PIERWSZY
Nie zapominaj też o gościnności ...
gdyż przez nią niektórzy nie wiedząc, aniołom dali gościnę· *
Lady Anne CroEton siedziała w łodzi cichutko i skromnie.
Tylko z pozoru, ponieważ w lady Anne nic nie było potulne.
Jej bystry wzrok śledził każdy ruch bezzębnego osiłka
 
siedzącego u wioseł niewielkiej łodzi, którą przewożono ją
na brzeg. Było oczywiste, że umysł tego indywiduum jest
tak samo przesiąknięty rumem, jak umysł kapitana i lady
Anne powinna była wcześniej porządnie się zastanowić,
zanim wykupiła miejsce na statku o nazwie
"Misadventure"**.
Fala uderzyła o łódkę. Prysznic lodowatej wody
* Św. Paweł: List do Hebrajczyków, 13.2. Biblia Tysiąclecia,
Wyd. Pallottinum, Poznań-Warszawa 1983.
** Misadventure (ang.) - niepowodzenie, nieszczęście,
nieszczęśliwy wypadek. (Wszystkie przyp. - tłum.)
nie oszczędził najlepszej sukni lady Anne, także parasolki i
kapelusza] a na domiar wszystkiego gamoń przy y;iosłach
miał czelność się roześmiać. Cierpliwość lady Anne osłaniała
już tylko powłoczka cieniutka jak bibułka, dlatego
przyrzekła sobie, że jeszcze jeden powód do irytacji, a
parasolka zostanie użyta w sposób może nie całkiem zgodny
ze swoim przeznaczeniem.
Łódka zbliżała się do brzegu i Anne z rosnącym
podekscytowaniem popatrywała na miejsce, o którym pisał
jej ojciec. Z podekscytowaniem, ale i także z niepewnością.
Ojciec pisał o zamku Ravenscrag, tymczasem wyspa, do
której płynęli, wyglądała na bezludną. W dali majaczyły
tylko ruiny jakiejś starej budowli bez dachu, bardzo stareL
pochodzącej zapewne jeszcze z czasów króla Wilhelma*.
- Jesteś pewien, że to właściwe miejsce? - spytała. - Te
ponure ruiny w niczym nie przypominają zamku, o którym
pisał mi ojciec.
 
- Ale kapitan powiedział, że to tutaj.
Anne pojęła jego słowa z trudnością, może dlatego, że po
raz pierwszy słuchała człowieka nie posiadającego ani
jednego zęba. Miała wrażenie, jakby przemawiał do niej w
jakimś obcym języku.
Łódź natrafiła na dno. Otarła się o skały i zatrzymała się.
Marynarz wyskoczył z niej rączo, chwycił torby lady Anne i
wyniósł je na brzeg.
* Wilhelm I Zdobywca - książę Normandii, zwycięzca pod
Hastings, od 1066 r. król Anglii.
Potem równie rączo wskoczył z powrotem do łodzi i
spojrzał na Anne tak, jakby ona z rozmysłem opóźniała
chwilę, w której on mógłby odbić już od brzegu i wrócić na
statek.
Lady Anne zamknęła parasolkę i dostojnie powstała ze
swojego miejsca.
- Nie znajduję upodobania w fakcie, że będę niesiona na
brzeg przez cuchnącego nicponia - oświadczyła i uniósłszy
spódnicę na przyzwoitą wysokość, odważnie opuściła łódź.
Woda sięgała jej do ud, a nicpoń spojrzał na nią lubieżnie.
Czyli miarka się przebrała. Zamachnęła się i zdzieliła go
parasolką po głowie, dodając zjadliwie: - Przestań się tak na
mnie gapić, bo nie dość, że nie masz zębów, to stracisz
jeszcze te swoje przeklęte oczy! Natychmiast wracaj na
statek!
Nicpoń pojął rozkaz i kiedy zaczął wiosłować w kierunku
statku, zakotwiczonego w pewnej odległości od brzegu,
odwróciła się od niego plecami i skupiła się teraz całkowicie
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin