Wampiry w Ameryce - Rozdział 1.docx

(30 KB) Pobierz



Rozdział 1

 

Cynthia Leighton wykonała ostry skręt w prawo na parking jakich jest wiele przy budynkach posterunków w Malibu. Opony nieznacznie zamieliły na żwirowej nawierzchni. Miała już otwarte drzwi zanim wielki Land Rover całkowicie się zatrzymał. Wyciągnęła kluczyki ze stacyjki i wcisnęła je do kieszeni swojej skórzanej kurtki. Będąc jedną nogą już za drzwiami, pochyliła się w stronę fotela dla pasażera po różowe pudełko. Było związane zwykłym sznurkiem. Na środku kartonu była mała schludna kokarda umieszczona dokładnie na górze. Wsunęła ostrożnie pod kokardę, po czym wyślizgnęła się z auta zamykając drzwi nogą.

              Posterunek znajdował się na końcu ulicy w pobliżu gmachu sądu. Surowe, betonowe schody prowadziły do szklanych drzwi osadzonych w metalową konstrukcję. Cynthia wspięła się szybko po schodach, wślizgnęła przez otwarte drzwi z uśmiechem wdzięczności dla starszego pana, który je dla niej przytrzymał.

Jak tylko weszła sierżant siedzący za biurkiem obdarzył ją szerokim uśmiechem. „Hej, to Nancy Drew!”[1]

Cynthia położyła delikatnie pudełko na blat. „To jest dla ciebie”, powiedziała z pewnym ponagleniem. „Proszę zabierz je”.

              Uśmiech sierżanta Adama Linville jeszcze bardziej stał się szerszy. „Nancy, jesteś kobietą z moich snów.”

Przeciął sznurek i otworzył pudełko uwalniając wspaniały aromat cukru i tłuszczu, który rozprzestrzenił się po pokoju.

              Cynthia syknęła i wyciągnęła przed siebie rękę z ostrzegawczym gestem jakby chciała się ochronić się przed złem. „Zabierz to”.

              Linville zaśmiał się. „Daj spokój Leighton, zjedz trochę”. Poruszył swoimi brwiami. „Myślę o ponownym ożenieniu się, wiesz, ktoś, kto ogrzeje mnie na starość. Jesteś prawdziwą laską wystarczająco młodą, ale bardziej lubię kobiety, które mają trochę więcej mięsa na kościach.

              „Na pewno to zapamiętam, jeśli kiedykolwiek straciłabym rozum
i zdecydowała się wyjść za mąż”.

              „Wszystkie kobiety chcą wyjść za mąż. To jest w waszym DNA, czy coś takiego.

              „Nie w moim sierżancie. Wszystkich, których znam są rozwiedzeni”.

              Jaki cynizm”, ubolewał Linville. „To rani moje serce”.

              „Zjedz ciastko z kremem, pomoże”, powiedziała z uśmiechem. Lubiła Linville’a, Był wielkim, bezpośrednim białym facetem z rumianymi policzkami, który przejdzie na emeryturę najdalej za rok. Miała swój cel pojawiając się na posterunku policji w Malibu ilekroć siedział on za biurkiem z ciastkiem w ręku. Jako prywatny detektyw było dla niej rozsądnie pozostawać w przyjaznych stosunkach z lokalną policją, zwłaszcza w tak małym mieście jak Malibu. Dodatkowo, była prywatnym detektywem, a wcześniej służyła w LAPD[2].
W jakiś sposób brakowało jej poczucia przynależności do czegoś większego niż ona sama. „Więc, powiedz mi sierżancie”, „coś się dzieje o czym powinnam wiedzieć?”

              „Otóż Nancy, jeśli miałaś o tym wiedzieć już wiesz, czyż nie?”

              „Daj spokój”, nakłaniając go, przesuwała pudełko pod jego nos. „Żadnych plotek do podzielenia się z ciężko pracującym detektywem?”

              Linville odsunął pudełko. Jego szorstkie dłonie przyćmiły jej smukłe palce. Położył je na biurku i przykrył starannie zanim obrócił się
z powrotem. Pochylił się nad blatem. „Naprawdę niewiele się dzieje. Wszyscy turyści wrócili do domów, więcej głupców. Jest to najlepszy czas w roku tutaj. Pokręcił głową. „Lepszy dla reszty z nas, przypuszczam”.

              Cynthia czekała cierpliwie. To był rytualny taniec, który przechodzili za każdym razem, ale Linville zawsze spełniał jej oczekiwania, więc nie miała nic przeciwko temu.

              „Miałem wezwanie dziś rano na wschód od Paradise Cove[3]. Tuż przed świtem, kobieta twierdziła, że słyszała strzały z automatycznej broni… karabinów maszynowych jak to nazwała. Powiedziała, że brzmiało to jak strzelanina. Strzelanina”. Linville zaśmiał się i pokręcił głową. „Wysłałem jednostkę, ale nic nie znaleźli. Sądzę, że gość obok zarwał nockę oglądając zbyt dużo własnych filmów i oglądając je zbyt głośno. Wiesz jak dźwięki niesą się po plaży.

              „Nikt inny nie zgłosił niczego?”

              Nawet piśnięcia. Ah, twój bijący żonę powrócił. Wyszedł warunkowo
i jaką pierwszą rzecz zrobił? Odwiedz ex-małżonkę. Głupek. Nawet nie dotarł do drzwi, a ona już wezwała nas”.

              „Zwinąłeś go?” Cynthia pracowała dla tej żony w sprawie rozwodowej, udowadniając liczne zdrady męża. Okazało się, że bił także swoje dziewczyny.

              „Ach, tak. Wrócił zaraz do pierdla za naruszenie zwolnienia warunkowego. Co za idiota”.

              „Bez komentarza. Dobra, muszę uciekać Linville. Możesz się teraz podzielić tym ciastkami. Nie chcę abyś zmarł na zawał serca zanim spotkasz dziewczynę swoich marzeń.

              Linville roześmiał się. Kiedy Cynthia przechodziła przez szklane drzwi udając się na parking, widziała z jakim sentymentem Linville ugryzł swój pierwszy kęs.

 

 

              Po pewnym czasie wtoczyła się na prywatny teren za jej biurem w Santa Monica. Była prawie szósta i oślepiające słońce było mgłą złota na zachodnim horyzoncie. Dni stawały się coraz krótsze. Za kolejnych sześć tygodni albo coś koło tego o tej porze będzie już zupełnie ciemno. Wyłączyła zapłon i ostrożnie się rozejrzała dookoła zanim otworzyła drzwi. Nigdy nie zaszkodzi w jej fachu być ostrożnym. Dawniej miała kilka pogróżek. Najczęściej był to  rozczarowany małżonek, jak na przykład ‘bijący żonę’, albo od tych, których sfotografowała na gorącym uczynku. Czy ludzie cały czas mówią "złapany na taśmie (filmie)"? Cyfrowe kamery były dużo wygodniejsze; mail do klienta, załączone zdjęcia. Może złapany na bajtach? Jakkolwiek to nazwiesz zawsze chodzi o to samo. Jeśli Linville chciał widzieć dlaczego była tak cyniczna w kwestii małżeństwa, mógł spojrzeć tylko na jej akta spraw. Jedno po drugim nieudane małżeństwo, każde udokumentowane w żywych kolorach. Przerzuciła pasek plecaka przez ramię, wysiadła i zatrzasnęła drzwi samochodu.

              System bezpieczeństwa zabrzęczał na powitanie, kiedy wbijała kod i weszła do małego biura, które zatrzymała dla siebie. Cały budynek był jej długi bungalow[4] z czterema biurami na ruchliwej Montana Avenue w samym sercu ekstrawaganckiej dzielnicy Santa Monica. Nie w turystycznej części, lecz tej, do której mieszkańcy przychodzą by się spotkać i popijać latte za siedem dolarów, czekając na najważniejsze spotkania handlowe albo bynajmniej udając. Używała tylko jednego z biur. Pozostałe trzy wynajmowała kilku prawnikom i terapeucie. Większość jej klientów nigdy nie pojawiła się po raz drugi w biurze, a jeśli już to zazwyczaj po zmroku. Jej późne godziny pracy były może trochę nietypowe, ale sprawdzały się dla jej ludzkich klientów i otworzyły możliwości innych klientów. Wampirów.

              Cynthia nigdy nie planowała być detektywem z wyboru dla wampirzej społeczności z zachodniego wybrzeża. Gdy zostawiła LAPD, miała na myśli zawód na miarę „prywatnego detektywa dla gwiazd”. Rodzinne koneksje dały jej dostęp do świata, w którym płaci się kilka tysięcy śledzenie niewiernego męża… albo żony. Nie były to tylko głupie zachcianki, ale towarzyski nakaz, jak najnowsze kolekcje. Zamiast tego przez czysty przypadek, Cyn znalazła się we właściwym miejscu aby uratować wampirowi życie, dzięki czemu jej własne życie zmieniło się. Wampiry dzwonią po nią z takich odległych miejsc jak Kolorado i Montana. Nie przeszkadzało jej odnajdywanie ich zaginionych krewnych lub odzyskiwanie zapomnianych kont bankowych i pamiątek rodzinnych. Połowa jej działalności była od jednego lub innego wampira, którzy dobrze płacili. Nigdy nie przyjmowała osobistych zaproszeń, które występowały od czasu do czasu. Nie miała ochoty zagłębiać się dalej bez potrzeby w towarzystwo, w którym krew była wyborowym napojem.

              Jej telefon w biurze dzwonił kiedy weszła. Rzuciła wszystko na swoje biurko i chwyciła go zanim włączyła się poczta głosowa.

              Leighton”, powiedziała.

              To był prawnik z naprzeciwka. „Słyszałem jak wjechałaś na parking”, wyjaśnił. „I zastanawiałem się, czy masz może czas, aby spotkać się z moim klientem. Ona jest tu teraz. To co zwykle - zdradzający mąż”.

              Cyn miała nadzieję, że żona nie słuchała adwokackiej beztroskiej odprawy swojego złamanego serca. Miała ochotę nie przyjąć pracy. Mogła żartować z Linville, ale czasami miała już naprawdę dosyć.
Z drugiej strony nie miała żadnych innych spraw na horyzoncie, chociaż nie głodowałaby, gdyby nie miała żadnego dochodu. Starała się, żeby agencja zarabiała sama na siebie. Powiedziała prawnikowi, żeby na koniec przysłał swojego klienta.

              Była potrzebna niemal godzinę i całe pudełko chusteczek higienicznych. Cyn żałowała impulsu i myślała, że to wielka szkoda, iż nie ma dzisiaj tutaj terapeuty, ponieważ ta kobieta potrzebowała kogoś do wyżalenia się, rozmowy o wiele bardziej niż prywatnego detektywa. Ale Cynthia nie zamierzała być tym kimś. Nauczyła się nie angażować osobiście w problemy małżeńskie swoich klientów. Niektórzy porzuceni małżonkowie płakali, niektórzy wpatrywali się
z  nieobecnym wyrazem twarzy. Jeszcze inni, wściekli jak cholera
i zdeterminowani, by sprawić, aby małżonek, który zawinił jak najbardziej cierpiał. Ale wszyscy mieli jedną rzecz wspólną. Szukali kogoś, kto ponosi winę za ich obecne kłopotliwe położenie. I zbyt często ta wina spadała na Cynthię za dostarczenie dowodów samej niewierności, choć na pierwszym miejscu została zatrudniona w tym celu, aby ją wykryć.

              Po wyprowadzeniu zrozpaczonej kobiety tylnymi drzwiami
z zapewnieniami o współczuciu i szybkim potępieniu włóczącego się męża, Cyn opadła na krzesło z westchnieniem ulgi i pomyślała o wzięciu wolnego na resztę nocy. Z jednej strony z informacjami, jakie już żona dostarczyła, mogłaby prawdopodobnie uzyskać dowody, których potrzebowała i zamknąć sprawę przed porankiem;  z drugiej – jej telefon zadzwonił, a odebrała go mając nadzieję na wytchnienie.

              „Nie łam mojego serca mówiąc mi, że masz plany na dzisiejszy wieczór” - to był męski głos z południowym akcentem nasycony śmiechem.

„Łamanie serc, to twoja specjalność, nie moja, Nicky. Jesteś w mieście?

„Nie łamię serc kochanie, leczę je słodką miłością. Spotkaj się ze mną”.

Cynthia śmiała się. Nie mogła nic na to poradzić. Nick był nieskruszonym łobuzem, czarujący, przystojny… i zwierzę w łóżku. Pomyślała
o najnowszym oszukującym mężu i wzruszyła ramionami.

              „Kiedy i gdzie”?

 


[1] Serial opisuje przygody 20-letniej studentki kryminologii Nancy Drew (Tracy Ryan), która wraz z przyjaciółmi – Bessem Marvinem (Jhene Erwin) i George'em Faynem (Joy Tanner) rozwiązują zagadki detektywistyczne.

[2] LAPD – (Los Angeles Police Department) – departament policji w mieście Los Angeles, hrabstwo Los Angeles, Kalifornia.

[3] http://www.paradisecovemalibu.com/

[4] Parterowy dom/budynek

Zgłoś jeśli naruszono regulamin