OPOWIEŚĆ O LAPONII, KRAINIE
ŚWIĘTEGO MIKOŁAJA, I O SKRZACIE,
KTÓRY PYTAŁ: DLACZEGO?
(Pierwsza część)
Za niedostępnymi górami i bagniskami wschodniej Laponii, w Korvatunturi mieszka od nie wiadomo jak dawna Święty Mikołaj. Kiedy świat baśni i bajek oddzielił się od świata ludzi, Święty Mikołaj postanowił zostać po tej stronie, bo bardzo kocha dzieci. Na szczęście nie jest osamotniony, bo w Korvanturtui mieszkają razem z nim Pani Mikołajowa i skrzaty-pomocnicy.
Jak wszystkie czarodziejskie istoty, Święty Mikołaj i jego żona nie liczą czasu tak jak my, ludzie. Żyją z dnia na dzień, a ich wygląd się nie zmienia: dziś są tacy sami jak wtedy, gdy dziećmi byli nasi dziadkowie i nasze babcie.
Wyjątkiem są skrzaty, które - choć i dla nich czas nie ma znaczenia, pojawiają się na świecie jako małe dzieci. Znajduje się je w zawiniątkach pomiędzy korzeniami arktycznych brzóz, w starych, opuszczonych gniazdach polarnych ptaków, a niektóre przybywają na ptasich grzbietach, czasami z bardzo odległych od Laponii krain. Bardzo dobrze, że liczba dzieci-skrzatów wciąż rośnie, bo Święty Mikołaj potrzebuje z roku na rok więcej i więcej pomocników do przygotowywania i rozdawania prezentów.
Życie w Korvatunturi płynie bez zakłóceń od jednych świąt Bożego Narodzenia do następnych. Kiedy tylko wszystkie prezenty zostaną rozdane, zaczyna się planowanie kolejnej Gwiazdki.
Specjaliści od zabawek siadają do swoich komputerów i wymyślają nowsze, ciekawsze zabawki. Skrzaty z Sekcji Strojów pilnie studiują żurnale mody. Skrzaty-obserwatorzy układają trasy podróży po całym świecie, aby przygotować dla Świętego Mikołaja informacje o grzecznych dzieciach. Inne skrzaty malują i remontują sanie Świętego Mikołaja.
Wkrótce zaczynają nadchodzić potrzebne materiały i praca nad prezentami rusza na dobre. Nie ma czasu na nudę! Wszyscy wiedzą, co robić. I tak się działo od setek lat, aż pewnego razu...
(Druga część)
W dziupli pod konarami brzozy Pani Mikołaj owa znalazła tobołek ze skrzacikiem. Z początku wszystko wyglądało zwyczajnie, ale szybko okazało się, że ten skrzacik jest inny.
Kiedy inne skrzaty ze smakiem zajadały poranną owsiankę, znaleziony ostatnio malec tylko bawił się łyżką i pytał:
- DLACZEGO?
- Dlaczego jemy owsiankę?
- Dlaczego właśnie na śniadanie?
- Dlaczego nie na obiad?
- Dlaczego jemy łyżkami, a nie widelcami?
- Dlaczego?...
No i co na to odpowiedzieć?
Pani Mikołaj owa próbowała coś tani tłumaczyć, ale ciągłe pytania „DLACZEGO?" wymagały odpowiedzi bez końca więc po prostu udawała, że ich nie słyszy.
Skrzat Pytek, choć z czasem dorósł i zapuścił brodę, która zdążyła posiwieć nie przestawał pytać. Był bardzo zdolnymi i został szefem Sekcji Transportu. Wreszcie zrozumiał, że nikt nie odpowie na jego pytania, bo nikt - ani Święty Mikołaj, ani jego żona, ani inne skrzaty - nie był zainteresowany, dlaczego coś się dzieje albo coś jest takie, a nie inne. Wszyscy wykonywali swą pracę spokojnie, tak jak to zawsze robili.
W końcu Pytek postanowił sam znaleźć odpowiedzi na dręczące go pytania. Stał
się bardzo
zamyślony i milczący. Wieczory spędzał na robieniu notatek w wielkim notesie.
- Zawsze mówiłem, że się ustatkuje - cieszył się Święty Mikołaj, zadowolony że nic już nie zakłóca spokojnego życia w Korvatunturi.
W każdą sobotę po kąpieli w saunie, wszyscy spotykali się w wielkiej sali w głównym budynku. Rozmawiano o wydarzeniach tygodnia, słuchano opowieści skrzatów-obserwatorów o tym, co się dzieje w szerokim świecie.
Ale w tę sobotę było inaczej. Po długim okresie milczenia, skrzat Pytek odchrząknął kilkakrotnie, a potem poprosił o głos.
- Wielmożny Święty Mikołaju i wy, moi przyjaciele! - zaczai poważnie, kładąc przed sobą wielki notatnik i otwierając go na pierwszej stronie. - Wiecie, że do tej pory wciąż zadawałem pytania. Od nikogo nie uzyskałem odpowiedzi, więc teraz sam na nie odpowiem!
Zebrani słuchali Pytka z dużym zainteresowaniem, niektórzy nawet z otwartymi buziami!
Pytek podał dokładną liczbę dzieci w ciągu najbliższych 200 lat i porównał ją z liczbą skrzatów. Dowiódł bez wątpienia, że w 2145 roku, czyli za 150 lat, skrzaty nie bada w stanie uporać się z produkcją i dostarczaniem prezentów dla wszystkich dzieci.
- Słuchaj cię uważnie! - Pytek przewrócił kartkę i pokazał ciągi skomplikowanych obliczeń matematycznych. Skrzat dowodził, że dostarczanie listów od dzieci z najbliższej poczty do Korvatunturi zajmuje zbyt wiele czasu. Pocztowe worki musiały być przewożone przez bezdroża saniami, zaprzęgniętymi w renifery. Aby ze wszystkim zdążyć, taki przewóz musiał się odbywać co tydzień. A przecież często uniemożliwiały go zamiecie śnieżne albo zbyt duży mróz. A w tym samym czasie skrzaty czekały na listy w Korvatunturi. Bez nich nie mogły nic zrobić, bo nie wiedziały, jakie prezenty dla kogo zapakować i dokąd zaadresować paczki. Strata czasu była aż nadto oczywista!
Następnie Pytek wyjaśnił, że i przy produkcji podarków traci się zbyt wiele czasu.
- Wiosną, kiedy czekamy na materiały, z których robimy prezenty, renifery nie mają siły ciągnąć sań po błocie. Przenoszą więc na grzbietach tylko małe tobołki. Zajmuje to całe tygodnie, a w tym czasie maszyny stoją, a my nie mamy nic do roboty! - stwierdził skrzat.
- To prawda! - szeptały skrzaty jeden do drugiego i nawet Święty Mikołaj kiwał potakująco głową.
- Ale jak zmienić coś, co trwa od zawsze? Co robić? — zapytał w imieniu pozostałych jeden ze skrzatów. - Przecież nic na to nie poradzimy, że Korvatunturi jest tu, gdzie jest!
- Nie martwcie się, znalazłem radę! - pocieszył ich Pytek. - Musimy przenieść biuro odpowiedzi na listy dzieci i nasze warsztaty produkcji prezentów w pobliże głównych dróg. Ponieważ nie możemy przenieść Korvatunturi - my, skrzaty musimy się przenieść! Jeśli nie będziemy
tracić czasu w oczekiwaniu na przesyłki, zdołamy zrobić wystarczająco dużo prezentów!
To oświadczenie spadło na słuchaczy jak grom z jasnego nieba! Wszycy zaczęli szeptać, krzyczeć, nikt już nie zwracał uwagi na to, co mówił Pytek. Przerażona Pani Mikołajowa podskoczyła tak wysoko, że zdjęto ją z wielkim guzem na głowie z najwyższej belki pod sufitem dopiero po trzech dniach! Przestraszony pies imieniem Wczorajsza Noc wślizgnął się pod kanapę i za żadne skarby nie chciał spod niej wyjść!
- Kto chce opuścić Korvatunturi?
- pytał skrzat.
Odezwały się głosy:
- Nikt, nigdy, za nic!
- Prawo skrzatów stanowi, że Święty Mikołaj i skrzaty mogą pójść na południe od koła podbiegunowego tylko z wizytą!
- Skrzaty nie mogą mieszkać na południu!
- Drodzy przyjaciele! - zawołał Pytek.
- Wcale nie myślałem o tym, abyśmy przeprowadzali się na południe. Jak widać na mapie Laponii, i ponad kołem podbiegunowym są dobre drogi. Ciężarówki mogą dojechać z południa do koła podbiegunowego w jeden dzień, a jedna ciężarówka zastąpi pięćset reniferów! Pracę w nowych warsztatach możemy wykonywać przez krótkie okresy, na zmianę, a resztę czasu spędzać w Korvatunturi. A Święty Mikołaj w ogóle nic nie zmieni w swoich wyjazdach, jeśli nie zechce!
Z wolna gwar przycichł. Najmłodsze skrzaty myślały, że pomysł nie jest w końcu taki zły. Dobrze będzie spotykać się z dziećmi nie tylko w wigilię. W Kor-vatunturi jest trochę za spokojnie...
Święty Mikołaj gładził w zamyśleniu brodę. Może dobrze byłoby poznać lepiej ludzki świat, być na bieżąco z wszelkimi nowinkami, zobaczyć na własne oczy, czy dzieci są naprawdę takie grzeczne, jak twierdzą skrzaty-obserwatorzy.
- Doszedłem do wniosku - rzekł wreszcie Święty Mikołaj - że Pytek ma rację. Przeniesiemy nasze biuro odpowiedzi na dziecięce listy w pobliże poczty i umieścimy część warsztatów produkcji prezentów przy głównych drogach. A ponadto - Święty Mikołaj puścił oczko do zebranych - Skrzat-który-pytał-dlaczego będzie od tej pory znany jako Skrzat-któ-ry-zna-odpowiedzi. Bo choć zadawanie pytań jest ważne, to właśnie odpowiedzi na nie czynią świat lepszym!
Według materiałów przekazanych przez
Ambasadę Finlandii
opracował Jakub Kikolski
Narysowała Danuta Imielska-Gebethner
( W następnym „Misiu" - dokończenie opowieści! )
Kiedy skrzaty szukały miejsca na nowe warsztaty, musiały nawiązać kontakty z ludźmi. Wyobrażacie sobie, jak zdumiony był wojewoda Laponii i urzędnicy, kiedy zatelefonował do nich sam Święty Mikołaj z pytaniem o odpowiednie budynki na warsztaty!
Ludzie, którzy mieszkali w pobliżu warsztatów, początkowo byli nieco zdumieni i zaniepokojeni widokiem ubranych w czapeczki, brodatych skrzatów, ale wkrótce do nich przywykli. Same skrzaty nie były przyzwyczajone do tego, aby ktoś je widział. Z czasem pochowały swoje ...
Hel53land