Elizabeth Thornton - Anons.pdf

(1301 KB) Pobierz
7482956 UNPDF
ELIZABETH THORNTON
7482956.001.png
„The Courier"
12 czerwca 1804 roku
Od naszego specjalnego korespondenta
Winchester, sesja sadu. posiedzenie w dniu 11 czerwca
1804 roku
W sądzie hrabstwa Hampshire w Winchester rozpoczął się
dzisiaj sensacyjny proces Sary Carstairs, lat 21, oskarżonej o zamor­
dowanie szwagra, Williama Neville'a.
Specjalny korespondent „Couriera" donosi, że jak sięga pa­
mięcią, jeszcze nigdy proces o morderstwo nie wzbudził takiego
zainteresowania. Któż zresztą nie byłby ciekaw przebiegu tej
pasjonującej historii? Oskarżona jest młoda, piękna, a po ukoń­
czeniu dwudziestego piątego roku życia ma odziedziczyć wielki
majątek po niedawno zmarłym ojcu. Pochodzi z szanowanej, choć
nie obracającej się w najmodniejszych kręgach rodziny. Do tej
pory nie odnaleziono ciała jej ofiary, syna sir Ivora Neville'a,
znanego działacza partii torysów i osobistego przyjaciela pana
premiera.
W Winchester kłębi się od przyjezdnych, którzy za wszelką cenę
chcą obejrzeć proces. Spotyka się tu między innymi wielu modnych
londyńczyków, a i eleganckich panien zjechało niemało. Dziś,
wkrótce po tym, jak o godzinie ósmej otwarto drzwi sądu, przed
budynkiem zapanował chaos i omal nie doszło do zamieszek, gdy
odprawiano z kwitkiem chętnych, ponieważ wszystkie miejsca dla
publiczności zostały już zajęte. W środku ludzie tłoczyli się jak
5
śledzie w beczce. Na sali panowała nieznośna duchota. Tylko
oskarżona Sara Carstairs najwyraźniej nie zwracała na to uwagi;
w ogóle nie obchodziło jej to, co dzieje się dookoła. Siedziała na
ławie oskarżonych w towarzystwie strażniczki więziennej i urzęd­
nika sądowego i sprawiała wrażenie absolutnie spokojnej, a przy
tym nieobecnej duchem.
W trwającej kilka godzin mowie otwierającej proces prokurator,
sir Arthur Percy, naszkicował linią oskarżenia, którą mają po­
twierdzić przed sądem jego świadkowie. Przedstawia się ona
następująco: W okresie małżeństwa z siostrą oskarżonej pan
Neville wdał się w romans z panną Carstairs. Jednak gdy miało
dojść do ogłoszenia zaręczyn tej ostatniej z panem Francisem
Blamiresem, panna Carstairs postanowiła położyć kres romansowi.
Ponieważ jednak pan Neville zagroził ujawnieniem ich związku,
oskarżona zabiła go nocą 27 kwietnia lub wczesnym, rankiem
28 kwietnia, a ciało ukryła dla uniknięcia odpowiedzialności.
Sir Arthur szeroko omówił domysły i plotki związane ze znik­
nięciem pana Neville'a. Chce dowieść, jak zapowiedział, że za­
mierzał on mieszkać w rodzinnych stronach jeszcze długie łata.
Osoba o takiej pozycji społecznej nie znika jak duch, stwierdził
pan prokurator i przypomniał sądowi, że spuścizną wojny domowej
są w zachodniej części Hampshire liczne dwory i domostwa
z tajnymi przejściami i komnatami. Jeśli wspomnieć ponadto dziką
pagórkowatą okolicę, trzeba przyznać, że było aż nadto miejsc,
gdzie można niepostrzeżenie ukryć ciało. Należy się więc liczyć
z tym, że doczesne szczątki pana Neville'a nigdy nie zostaną
znalezione.
Byłoby wielkim nieszczęściem wymiaru sprawiedliwości, zakoń­
czył prokurator, gdyby mordercy mogli uniknąć kary tylko dlatego,
że udało im się pozbyć ciał ofiar. Wyraził też przekonanie, że
dowody, które przedstawi, doprowadzą przysięgłych do nieunik­
nionego wniosku o słuszności oskarżenia i winie panny Carstairs.
W czwartek ukaże się specjalne wydanie „ Couriera "poświęcone
w całości temu procesowi. Natomiast doniesieniom naszego kore­
spondenta parlamentarnego poświęcimy uwagę jak zwykle w piątek.
„ Courier " ogłasza, że sir Ivor wyznaczył nagrodę w wysokości
tysiąca funtów za udzielenie informacji, która doprowadziłaby do
odnalezienia ciała jego syna.
1
Max Worthe, właściciel i redaktor naczelny „Couriera", od
pięciu dni przyglądał się kobiecie zasiadającej na ławie oskar­
żonych. Jego zaciekawienie tą postacią, początkowo raczej umiar­
kowane, przerodziło się niemal w fascynację. Kobieta była młoda
i piękna, skromnie ubrana w szarą jedwabną suknię z długimi
rękawami i dopasowany do niej kapelusz. Rękawiczki miała
również szare: sprawiała więc wrażenie osoby dobrze urodzonej
i godnej szacunku. Wszyscy w sali wiedzieli jednak, że Sara
Carstairs z zimną krwią popełniła morderstwo.
Mimo to nikt nie wyczekiwał na jej przykładne ukaranie. Przez
owe pięć dni opinia publiczna stopniowo coraz bardziej sprzyjała
pannie Carstairs, aczkolwiek Max nie wątpił, że gdyby na tym
samym miejscu siedziała stara sekutnica, jej los nie obchodziłby
nikogo w najmniejszym stopniu.
Skupił uwagę na profilu kobiety i uznał, że taki typ urzeka
mężczyzn nie tylko urodą, lecz również czymś mniej uchwytnym -
niezwykłym przemieszaniem niewinności i wyrafinowania. Cerę
panna Carstairs miała jasną, rysy wyraziste, a usta pełne, zmysłowe.
Za to trudno było cokolwiek powiedzieć o kolorze oczu i włosów.
Oskarżona w ogóle nie patrzyła w stronę publiczności - wzrok
miała albo wbity w ścianę, albo zatrzymywała go na swym
obrońcy i jego pomocnikach - a spod nakrycia głowy nie wysuwał
się nawet najwątlejszy kosmyk. Gdyby jednak wnioskować po
karnacji, to Max był skłonny przypuszczać, że włosy są jasne,
7
a oczy niebieskie. Krótko mówiąc, z pozorów typowa Angielka.
Ale czasem pozory bardzo mylą.
Opis panny Carstairs, jaki Max zamieścił w „Courierze", nie
oddawał jednak dziwności jej zachowania. Proces ciągnął się już
pięć dni, minęło pięć ciężkich, dusznych, letnich dni w zatłoczonej
sali, a jednak oskarżona wydawała się obojętna zarówno na upał,
jak i na dowody, które mogły wysłać ją na szubienicę. Zupełnie
jakby wcale nie obchodził jej wynik procesu, jakby to wszystko
nie miało z nią nic wspólnego.
Tylko raz Max dostrzegł u niej reakcję uczuciową, wtedy gdy
zeznania składała jej siostra, wdowa po ofierze. Anne Neville nie
była dobrym świadkiem. Starała się zapewnić Sarze alibi, ale ze
zdenerwowania plątała się we wszystkim, co mówiła. Nie mogła
sobie nawet przypomnieć, jaki jest dzień, a co dopiero wspominać
o wydarzeniach sprzed dwóch miesięcy. Wyszła z sali, wspierając
się na ramieniu jednego z pomocników adwokata, i już do niej
nie wróciła, a Sara, którą widok siostry wyraźnie poruszył, natych­
miast znowu zapadła w letarg.
Obojętność tej kobiety irytowała Maksa. Zastanawiał się, czego
byłoby trzeba, by wyprowadzić ją z równowagi. Miał ochotę
położyć ręce na jej ramionach i mocno nią potrząsnąć. Czy
wzdrygnęłaby się wtedy? Czy spiorunowałaby go wzrokiem? Czy
zaprotestowałaby, czy też trwała w biernym oporze? Tylko jak to
możliwe, że on, Max Worthe, potomek wspaniałego rodu z trady­
cjami, w którym rycerskość jest cechą wrodzoną, dopuścił się
myśli o tknięciu kobiety, przedstawicielki słabej płci? I to ze złości!
Może jednak nie było jej wszystko jedno. Może po prostu była
pewna wyroku. Wszak fanfaronada sir Arthura na otwarcie procesu
potem nie znalazła potwierdzenia. Prowadzący sprawę adwokat
panny Carstairs, mecenas Cole, znajdował rozsądne wyjaśnienia
wszystkich zarzutów, które oskarżenie usiłowało przeforsować.
Max jednak nie dał się na to nabrać. Nie wątpił, że ta kobieta
ma coś na sumieniu. Nie był to racjonalny wniosek, poparty
dowodami. Max polegał na swym instynkcie, intuicji, a te mówiły
mu, że nic nie jest w tej sprawie takie, jak się wydaje, z wyjątkiem
jednego: panna Carstairs wie o losie Williama Neville'a znacznie
więcej, niż wynikałoby to z jej zeznania na piśmie, złożonego
w sądzie.
Rozległo się szuranie butów, ludzie na sali zmieniali pozycję,
8
Zgłoś jeśli naruszono regulamin