5 - Ostatnie powołanie Piotra, Andrzeja, jakuba i Jana; uciszenie burzy na morzu.doc

(46 KB) Pobierz
JEZUS W DRODZE DO HEBRON

OSTATNIE POWOŁANIE PIOTRA, ANDRZEJA, JAKUBA I JANA. UCISZENIE BURZY NA MORZU

Na drugi dzień rano poszedł Jezus nad jezioro, oddalone o kwadrans drogi od mieszkania Mateusza. Piotr i Andrzej siadali właśnie do łodzi, zamierzając zarzucić sieci na głębinie; Jezus jednak, zbliżywszy się, rzekł do nich: „Chodźcie za Mną! Uczynię was łowcami dusz ludzkich." Zawołani zaprzestali natychmiast pracy, przybili do brzegu i wyszli z łodzi. Jezus zaś poszedł brzegiem nieco dalej ku łodzi Zebedeusza, który właśnie wraz z obu synami, Jakubem i Janem, zajęty był przyrządzaniem, sieci. I znowu wezwał Jezus Jakuba i Jana do pójścia za Nim, a oni usłuchali i zaraz wysiedli na ląd. Zebedeusz pozostał z najemnikami na łodzi.

Nowo powołanym polecił Jezus udać się w góry do obozujących tam pogan i ochrzcić tych, którzy by tego pragnęli; do chrztu przygotowywał pogan sam Jezus już wczoraj i przedwczoraj. Teraz wskazywał własnoręcznie uczniom kierunek, w którym mają się udać i polecał, by wieczór zeszli się znowu razem u Mateusza. Inni uczniowie czekali tymczasem na drodze w górze. Zszedłszy się razem, pożegnali się, poczym powyżej wspomniani udali się w góry chrzcić, jak im Jezus kazał, Jezus zaś poszedł z Saturninem i resztą uczniów w inną stronę.

Właściwie już o wiele dawniej powołał Jezus tych rybaków na Swych uczniów, lecz od czasu do czasu powracali oni za Jego przyzwoleniem wciąż do swego dawnego zatrudnienia; nie było też jeszcze koniecznym, by bez przestanku byli przy Jezusie, gdyż jeszcze sami nie nauczali; zresztą żeglugą swą po jeziorze i obcowaniem z pogańskimi karawanami oddawali wielką przysługę Jezusowi, bawiącemu w Kafarnaum. Bawiąc po minionej Wielkanocy dłuższy czas przy Jezusie, nauczali wprawdzie trochę, a nawet uzdrawiali, ale to ostatnie nie zawsze im się udawało, bo nie mieli jeszcze silnej wiary. Niektórzy cierpieli już nawet prześladowanie dla Jezusa; mianowicie w Gennabris pojmano ich i związanych stawiono przed Faryzeuszów, a ci kazali ich wtrącić do więzienia. W tym także czasie otrzymali od Jezusa władzę błogosławienia wody do chrztu. Władzy tej udzielił im Jezus nie przez włożenie rąk, tylko przez pobłogosławienie ich.

Piotr nie tylko zajmował się żeglugą i rybołówstwem, posiadał prócz tego gospodarstwo rolne i trzody bydła. Posiadał wielki dom koło Kafarnaum, przed domem było podwórze, w koło zaś przysionki, oficyny i szopy. Przepływający tędy z Kafarnaum strumy-czek zatrzymano i przekształcono tamami w piękny stawek, w którym hodowano ryby. W koło była piękna murawa, na której bielono płótno i rozpinano sieci. Przy tak pięknym gospodarstwie trudniej było Piotrowi niż innym, wyrzec się wszystkiego; martwiło go przy tym poczucie, że niegodnym jest takiej godności i że, jak przypuszczał, nie potrafi należycie nauczać; to wszystko utrudniało mu jeszcze więcej stanowczą rozłąkę.

Andrzej już dawniej zaprzestał swych zajęć i więcej od nich odwykł. Jakób zaś i Jan wciął jeszcze dotąd wracali do rodziców. W ewangeliach nie mogły być przedstawione szczegółowo wszystkie wędrówki Jezusa z uczniami, tylko krótki wyciąg; dlatego położono na początku to odwołanie rybaków od zamierzonego rybołówstwa i powołanie ich na łowców dusz ludzkich i przedstawiono to jako całkowite powołanie świętego Piotra, Andrzej, Jakóba i Jana. Dodano do tego niektóre cuda, przypowieści i nauki Jezusowe, jako zbiór przykładów, bez oznaczonego porządku chronologicznego i lokalnego.

Stosownie do polecenia Jezusa udali się Piotr, Andrzej, Jakób i Jan do obozowiska pogan, gdzie Andrzej zabrał się do ich chrzczenia. Wielką miednicę napełniono wodą z pobliskiego potoku. Przyjmujący chrzest klękali w koło ze złożonymi na piersiach rękami; byli między nimi i chłopcy od trzech do sześciu lat. Piotr trzymał miednicę, a Andrzej nabierał z niej ręką wodę, polewał nią po trzykroć głowy chrzczonych, wy-mawiając przy tym odpowiednią formułkę. Inni uczniowie szli od jednych do drugich i wkładali na nich ręce. Gdy ochrzczono jednych, przystępowali na ich miejsce nowi. W przerwach opowiadali uczniowie dostępne już ich umysłom przypowieści, mówili o nauce i cudach Jezusa i objaśniali nieznane jeszcze poganom prawa i obietnice Boże, dane Izraelitom. Piotr szczególnie opowiadał gorliwie z żywą gestykulacją; Jan i Jakób mówili także bardzo pięknie. - W tym czasie nauczał Jezus w innej dolinie, a Saturnin chrzcił.

Wieczorem zeszli się wszyscy w domu Mateusza. Gości było tu jeszcze dosyć i ci się zbyt naprzykrzali Jezusowi, co Go męczyło; to też wziąwszy dwunastu Apostołów i Saturnina, wsiadł do łodzi Piotra i kazał im jechać w szerz przez całe jezioro ku Tyberiadzie. Zdawało się, jak gdyby Jezus chciał wypocząć, znużony natarczywością ludzi; położył się bowiem w zagłębieniu, na środkowym sto-pniu tarasu, otaczającego maszt, gdzie zwykle spoczywali strażnicy, a że był strudzony, zaraz usnął. Stąd był widok na wszystkie strony, a przecież z wierzchu było się osłoniętym. Wioślarze stali o wiele wyżej. Przy odpływaniu panowała piękna pogoda i cisza była w powietrzu. Wtem, gdy wpłynęli mniej więcej na środek jeziora, zerwała się gwałtowna burza. Dziwiło mnie to, że choć niebo pokryło się czarnymi chmurami, widać było dobrze gwiazdy. Od czasu do cza-su muskał wzburzone fale jasny blask: zapewne się błyskało. Gwałtowny wicher miotał falami wody, pędząc przed sobą bałwany, a te uderzały o boki łodzi, rozpryskując się z hukiem.

Spuszczono żagiel, lecz mimo to niebezpieczeństwo wzrastało coraz więcej. Nie mogąc opanować trwogi, zbudzili uczniowie wreszcie Jezusa, wołając: "Mistrzu! nie troszczysz się wcale o nas? Giniemy!" Jezus podniósł się, zaglądnął na wzburzone fale i spokojnie, poważnie, jakby rozmawiał z burzą, rzekł: "Ucisz się, ustąp!" W jednej chwili nastała cisza. Przestraszeni uczniowie szeptali jeden do drugiego: "Kto jest Ten, któremu fale wody są posłuszne!" Jezus zaś zganił im ich małą wiarę i obawę i kazał im nawrócić do Chorazin. Tak nazywa się od miasta Chorazin okolica wokoło komory celnej Mateusza, podobnie, jak okolica od Kafarnaum aż do Giszala nazwaną jest Genezaret. Łódź Zebedeusza powróciła wraz z łodzią Piotrową. Po drodze spotkali łódź, wiozącą podróżnych do Kafarnaum.

Wraz z Jezusem było w łodzi około piętnastu mężów. Nie trzeba się dziwić, że wioślarze stali wyżej od miejsca, gdzie Jezus spał, a mimo to Jezus mógł widzieć wszystko dokoła. Ponieważ wiosła, umieszczone na wysokim kraju łodzi, daleko brały wodę, więc umieszczano je na wysokich burtach, przez co wioślarze musieli stać wyżej; dlatego też urządzano tarasy dokoła masztu, skąd poprzez burty widać było, co się dzieje na wodzie. Wylądowawszy, poszedł Jezus z uczniami na wyżynę, ciągnącą się na południe od doliny Chorazin, gdzie już czekały ogromne tłumy narodu, a nowi przybysze wciąż napływali. Nauka zapowiedziana, była na parę dni naprzód, więc też zebrało się kilka tysięcy słuchaczów. Dla Jezusa przyrządzona była katedra kamienna. Chorazin leży stąd o godzinę drogi na północny zachód, a nieco dalej na północ od Gergezy, które leży niżej.

Jezus uzdrowił tu wielka liczbę ślepych, chromych, niemych i trędowatych. Z początku nauki przeszkadzali Mu opętani, których tu sprowadzono, hałasem i krzykami. Na rozkaz Jezusa jednak umilkli zaraz i położyli się na ziemię, jakby lękliwe psy; tak leżeli bez ruchu przez cały czas nauki, dopóki Jezus nie przyszedł ku nim i ich nie oswobodził.

Między uzdrowionymi przypominam sobie jednego człowieka z uschniętym zupełnie ramieniem i z nabrzmiałą, pokrzywioną ręką, Jezus przesunął ręką po jego ramieniu, wziął go za chorą rękę i prostował mu lekko palce, każdy z osobna, naciskając je nieznacznie. Działo się to prędko w tak krótkim czasie, jakiego potrzeba, by to opisać. Ręka chorego wyprostowała się na poczekaniu i wy-zdrowiała, chory odzyskał w niej władzę. Początkowo była ta ręka wprawdzie sucha i słaba, ale szybko odzyskiwała na objętości.

Wśród słuchaczów znajdowało się wiele kobiet z dziećmi różnego wieku. Te dzieci kazał Jezus przyprowadzać do Siebie i błogosławił je kolejno, a potem nauczał głośno tak, że i ludzie mogli słyszeć Jego słowa. Podczas nauki wziął raz jedno dziecko za rękę i obracając je na wszystkie strony mówił, że tak samo powinni ludzie stosować się do woli Bożej i dać się jej powodować spokojnie, cierpliwie i bez oporu. W ogóle Jezus wiele zajmował się dziećmi.

Obecni słuchacze byli to przeważnie poganie, a częścią także Żydzi z Syrii i dziesięciu miast. Na wezwanie Jezusa nadciągnęli tu złączeni w liczne karawany, wraz z dziećmi, sługami i chorymi, zdrowi po to, by usłyszeć naukę i przyjąć chrzest, chorzy zaś, by odzyskać zdrowie. Jezus wyszedł tu naprzeciw nich, by nie wywołać zbyt wielkiego natłoku w Kafarnaum. Między ludźmi, przysłuchującymi się nauce Jezusa, byli także krewni kobiety cierpiącej na krwotok, znanej z ewangelii, która mieszkała w Kafarnaum, a mianowicie wuj jej nieboszczyka męża z Panei, dorosła jej córka i jakaś inna kobieta. Wypytywali się oni uczniów, jak się ma ich chora krewna i umawiali się z nimi o przewiezienie ich wieczorem do Kafarnaum. Przez cały dzień chrzczono w ten sam sposób, jak wczoraj, tj. że ludzie klękali tworząc koło.

I znowu ochrzczono wiele małych chłopców; ci nie klękali, tylko stali z rękoma skrzyżowanymi na piersiach. Wodę donoszono w miechach z doliny Chorazin. Przybyli tu także na zwiady okoliczni Faryzeusze i fałszywi uczniowie Jana. Wieczorem poszedł Jezus z uczniami do domu Mateusza i tu opowiadał jeszcze przypowieści o skarbie, zakopanym w cudzej roli, który znalazłszy pewien człowiek, pozostawił go, a poszedłszy do domu, opuścił wszystko, co miał, i kupił tę rolę, by skarb posiąść. Chciał Jezus przez to wskazać, z jaką gorliwością poganie się starają o królestwo niebieskie, które też rzeczywiście zdobędą. Dla wielkiego natłoku nauczał Jezus z łodzi, nie odpływał jednak daleko i po nauce wysiadł zaraz na brzeg. Noc przepędził na modlitwie.

Rano uwiadomili uczniowie Jezusowi, że Matka Jego prosi Go, by przyszedł jak najprędzej, bo Maria Kleofy, mieszkająca w domu Piotra koło Kafarnaum, jest bardzo chora i że wielu innych chorych, nawet z Nazaretu, oczekuje Go z utęsknieniem. Jezus nie poszedł zaraz, lecz nauczał nad brzegiem jeziora i uzdrowił wielu chorych; było znów wielu opętanych, a Jezus uwolnił ich od złego ducha. Tłumy zebranych rosną ciągle i coraz bardziej zwiększa się natłok; nie da się opowiedzieć słowami, jak Jezus niezmordowanie pracuje i każdemu niesie pomoc.

Po południu wziąwszy wszystkich Apostołów, przeprawił się Jezus przez jezioro do Betsaidy. Dzisiaj wybrało się również wielu pogan na drugą stronę. Ci, którzy tylko do Kafarnaum zamierzali się udać, pozostawili tu swoje wielbłądy, inni zaś przewozili wielbłądy i osły w skrzyniach, przyczepionych do łodzi, lub przeprowadzali je przez most na Jordanie powyżej jeziora. - Mateusz oddał tym-czasowo zarząd cła jednemu z rybaków. W ogóle od czasu przyjęcia chrztu Jana sprawuje on swój urząd bardzo uczciwie; podobnie i inni celnicy są teraz sumienniejsi i łagodniejsi i rozdają ubogim hojne jałmużny. Przy takich okazjach szczególnie usłużnym okazuje się Judasz, zręczny nadzwyczaj, a nie zepsuty jeszcze całkiem, zajmuje się zawsze troskliwie rozdzielaniem i wszystko szybko oblicza. Około czwartej godziny przybył Jezus do Betsaidy; oczekiwały Go tu już Maria Maroni z synem, bawiąca tu już od dwóch dni, i inni; podano Mu też zaraz przekąskę. Synowie Marii Kleofasowej poszli zaraz odwiedzić chorą matkę, Jezus zaś nauczał do późnej nocy tłumy ludzi, zebrane przed domem Andrzeja i uzdrawiał chorych.

Natłok obcych żydów i pogan w Kafarnaum zwiększa się ostatnimi czasy nie do pojęcia. W całej okolicy obozują wszędzie rzesze przyjezdnych; wszystkich obcych będzie do dwanaście tysięcy, a wszyscy przybyli wyłącznie dla słuchania nauk Jezusa. W dolinach i na ustroniach pasą się wszędzie osły i wielbłądy, niszcząc wiele krzaków obżeraniem z nich pączków. Gdzieniegdzie zaś stoją przywiązane i spożywają spokojnie podawany im obrok. - Na każdym kroku widać rozbite obozowiska. Zaprawdę, od czasu bytności tu Jezusa zwiększa się Kafarnaum i bogaci, wiele rodzin osiedla się tu na stałe, wielu obcych przynosi tu swe mienie, bogacąc mieszkańców. Ruch budowlany wzmaga się o tyle, że domy Serobabela i Korneliusza wkrótce złączą się z miastem, już znacznie rozszerzonym.

Wskrzeszenie młodzieńca z Naim i inne cudowne uzdrowienia rozsławiły się już i wszystkich poruszyły. To też poznoszono do Kafarnaum chorych z bliższych i dalszych stron, a także i z Nazaretu. Z pełną ufnością w Jezusa posprowadzano nawet nieuleczalnie chorych i już konających. Podwórze w domu Piotra na przedmieściu, boczne budynki i szopy, przepełnione są nimi. Obok poustawiano namioty i rozmaite altany i zaopatrzono się w zapasy żywności. U Piotra mieszka jego krewna, wdowa z Naim, i Maria Kleofy, spokrewniona z nim przez swego trzeciego męża; ta ostatnia mieszka stale w Kanie i stamtąd zabrała ją tu z sobą wdowa z Naim wraz z jej ośmioletnim synkiem z trzeciego małżeństwa, Symeonem.

Maria Kleofasowa przybyła tu już w gorączce, a teraz choroba jej wzmaga się coraz więcej. Jezus nie był jeszcze u niej. Między obcymi przybyszami są tu także i Grecy, a mianowicie mieszkańcy Patras, miejsca rodzinnego Saturnina.

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin