Wojna w naszej krwi.pdf
(
663 KB
)
Pobierz
688284094 UNPDF
WOJNA W NASZEJ KRWI
POCZĄTEK
Wszystko się zmieniło. Jest synem Śmierciożercy i Krakerki. Ma
siostrę. Malfoyowie są jego krewniakami. Drako niedługo wróci,
z nową twarzą, nazwiskiem i życiorysem. Harry Potter nigdy nie
istniał; jest tylko pół-człowiek pół-Alfa, syn złodziejki, która
niemal zabiła Voldemorta Czarną Magią. Harry to przeszłość,
złuda, kłamstwo; jest tylko Serpens. Brutalna prawda,
wypowiedziana w krótkich, okrutnych słowach, bez owijania w
bawełnę. I Lily, i Severus nazwali rzeczy po imieniu.
A potem...
Potem była bitwa z szalonym ex-Śmierciożercą, Godrykiem
Angriffem, Synem Węża i Serp Evans brał w niej udział jako
Kraker. Zginąłby, gdyby ojciec nie wysłał za nim Lucjusza
Malfoya. To Malfoy pomógł mu rozpracować system. I to wtedy
Serp zabił po raz pierwszy. Fakt, Harry Potter zarąbał
bazyliszka ale to nie było to samo. W tej bitwie Serpens zabił
człowieka.
A teraz siedzi na parapecie i gapi się na padający śnieg. Dziś
Boże Narodzenie ale Serp wcale się nie cieszy. Tak musi się
czuć ktoś, kogo pocałował Dementor. Zupełna pustka, jakby był
martwy.
I to prawda. Harry Potter umarł i inny chłopak zajął jego
miejsce. To Serpens, pół-Alfa, syn Psa Wojny i Krakerki.
Piętnastoletni żołnierz.
Mamy wojnę we krwi
Uczymy się walczyć
Wcześniej niż mówić
To piosenka Psów. Część walczących już wyjechała, chcąc
zdążyć na Święta do domów, a reszta szykuje się do wyjazdu.
Hiszpanie właśnie się Deportują. Wkrótce wszyscy odejdą.
Kapłanki wsiadają na swoje ogromne rumaki i znikają za bramą;
tylko Pantera zostaje. Stoi sama, patrząc na swoje byłe
podwładne. Jej czas w Świątyni minął i musi wszystko zaczynać
od nowa.
Serp gapi się tępo na to wszystko, nie wiedząc, co właściwie
czuje. Może nic?
„A, tu jesteś.”
“Regulus?”
„Szukałem cię, Serp.” – uśmiecha się Auror. „Nie powinieneś
teraz być sam.”
„Wszyscy są tacy zajęci; nie chciałem im przeszkadzać.”
„Gdyby twój ojciec był przytomny, nie zostawiłby cię tak.”
„Aż taki jest troskliwy? Kazał mi iść walczyć!”
„Sam wiesz, że nie chciał.” – wzdycha Auror. „Ale co miał
zrobić?”
„Wiem.” – przyznaje Serp. „Ale co JA teraz zrobię? Nikt w
szkole mnie nie zrozumie!”
„Ale my tak.”
„Kto? Śmierciożerca Malfoy czy Kraker Magnus?” – prycha Serp
ze złością.
„A żebyś wiedział. Ja też cię rozumiem.”
„Nic nie rozumiesz.” – syczy Serp.
„Każdy pamięta swoją pierwszą Avadę, zaręczam, nawet
Śmierciożercy i nawet dla nich to nie jest miłe wspomnienie. Nie
martw się, nikt cię nie będzie włóczył po sądach...” – cierpliwie
tłumaczy mu Auror.
„To nic nie zmieni. Zrobiłem to. Jak można tak żyć?”
„Ludzie są silniejsi, niż myślisz.”
„No tak.” – niechętnie przyznaje Serp. „Regulusie, mogę ci zadać
osobiste pytanie?”
„O co chodzi?”
„Jak ty... Po tym jak Voldemort... No wiesz…” – Serp boi się
otwarcie poruszyć tak delikatny temat.
“Chodzi ci o moje cztery noce w jego łapach.” – twarz Aurora
ciemnieje gwałtownie. „Mogę ci tylko powiedzieć, że to, co oni
wszyscy gadają o piekle to same bzdury. Nie ma piekła ani
Szatana, sami ich sobie tworzymy.” Obaj siedzą długo, bardzo
długo w milczeniu, gapiąc się na wirujące płatki. Ich zadumę
przerywa pojawienie się Blaise Zabini. Dziewczyna była kiedyś w
Slytherinie, ale musiała przenieść się do Artanigry, tak jak jej
kolega Mordred. Blaise jest Inwokerką, jak Carmen.
„Hej!” – uśmiecha się Blaise. „Musimy już jechać. Daj to proszę
Profesorowi Snapeowi, jak się obudzi.” – mówi, wręczając
Serpowi małą paczuszkę. „To ode mnie i Mordreda. Powiedz mu,
że w nowej budzie jest super, ale tęsknimy. Powiedz, że
życzymy mu wszystkiego najlepszego, jeśli w tych
okolicznościach wypada tak życzyć...”
„Niech nic nie zostanie.” – mruczy do siebie Serp, patrząc na
odchodzącą Blaise. „Wszyscy wyjeżdżają... Niech nic nie
zostanie.”
„Mądre podejście do sprawy.” – przytakuje Auror. „Niech nic nie
zostanie. Odrzuć to wszystko, cały strach i złość, bo zwariujesz.
Możesz zacząć od nowa, nie zmarnuj takiej szansy.”
„Łatwiej powiedzieć niż zrobić.”
„Wiem.”
Tymczasem w stajniach
“Pantero!”
“Co, Lucjuszu?” – Kapłanka wystawia głowę z boksu.
„Zostajesz, prawda?”
„Nie mogę wrócić do Świątyni.” – wzdycha Pantera. „Oto cena
kariery...” – uśmiecha się smutno. „Traci się dom i rodzinę. I
stanowisko też...”
„Nie zabij mnie za to, co powiem, ale cieszę się, że nie możesz
tam wrócić.” – uśmiecha się Lucjusz.
„Lucjuszu, bądź rozsądny. Wiesz, że nie zostałam wychowana
do... No, do normalnego życia. Chcę odejść. Nie” – powstrzymuje
go gestem – „Ze mną nie możesz żyć, rozumiesz? Z takimi jak
ja... Takie rzeczy nie trwają długo.”
Plik z chomika:
Akolitka
Inne pliki z tego folderu:
HARRY POTTER – THE-BOY-WHO-LIVED-IN-JAPAN.pdf
(3115 KB)
SERIA HERBACIANA.pdf
(3025 KB)
Szczęśliwe dni w piekle.pdf
(2695 KB)
Desiderium Intimum.pdf
(3019 KB)
Seria Herbaciana(1).pdf
(2636 KB)
Inne foldery tego chomika:
Moje
Nowy folder (2)
Prywatne
Zmierzch
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin