Tunguska.docx

(80 KB) Pobierz

Mroki tunguskiej tajemnicy

Mroki tunguskiej tajemnicy

fot. RIA NOVOSTI/EAST NEWS

W mgnieniu oka piękny czerwcowy poranek zmienił się w istne piekło. W promieniu 30 kilometrów wszystko zostało zmiecione z powierzchni ziemi, a niezwykła fala ciśnienia atmosferycznego dwukrotnie okrążyła cały ziemski glob.

Kula ziemska w swojej historii musiała zmierzyć się z wieloma katastrofami. Jedna z nich wydarzyła się ponad 100 lat temu. Wtedy to na Ziemię spadł ogromny meteoryt, który do dziś wywołuje zamęt w umysłach naukowców.

W mgnieniu oka piękny czerwcowy poranek zmienił się w istne piekło. W promieniu 30 kilometrów wszystko zostało zmiecione z powierzchni ziemi, a niezwykła fala ciśnienia atmosferycznego dwukrotnie okrążyła cały ziemski glob.

Najprawdopodobniej 65 mln lat temu to właśnie olbrzymi meteoryt był sprawcą zagłady dinozaurów. Spowodował trzęsienia Ziemi oraz erupcje wulkanów, a w atmosferę planety wyleciały potężne ilości pyłów, popiołów i pary wodnej, przysłaniając całkowicie światło słoneczne.

Czy jest możliwe, aby podobnej wielkości planetoida uderzyła w rejonie rzeki Podkamienna Tunguska? Naukowcy nie zaprzeczają, a w największych centrach astronomicznych trwają nieustanne obserwacje nieba i obliczenia. Tunguski meteoryt był oczywiście o wiele mniejszy od wyżej wspomnianego, ale naukowcy podają, że mógł mieć średnicę nawet 60 m.

30 czerwca 1908 roku, dokładnie o godzinie 7.17 niebo nad Syberią rozdarła potężna eksplozja, której siła ognia spaliła las i porozrzucaładrzewa w promieniu 40 km. Namioty tunguskich koczowników w jednej chwili zostały zdmuchnięte, a w nielicznych osadach i mieścinach, odległych o kilkadziesiąt kilometrów od miejsca zdarzenia, zatrzęsły się domy, z okien wyleciały szyby, a przedmioty pospadały na podłogę. Słyszano silne grzmoty, a świadkowie powtarzali później, że w oddali widzieli czarną chmurę popiołów, wcześniej zaś wielką kulę ognia z opalizującym warkoczem.

Eksplozja widziana była podobno w promieniu 1,5 tys. km i słyszana w promieniu trzy razy większym, a silny wstrząs zarejestrowały sejsmografy na całej Ziemi. Mimo takich spustoszeń Rosjanie mogli w tej sytuacji mówić o dużym szczęściu, bowiem straty byłyby znacznie większe, gdyby nie fakt, że teren wokół Podkamiennej Tunguski to obszar słabo zaludniony, ze względu na mroźny, ostry klimat.

Po ponad 100 latach badań nadal pozostaje wiele nierozwiązanych zagadek katastrofy. Wciąż do końca nie wiadomo, co wywołało tak potężny wybuch. Kolejny problem dotyczy relacji świadków. Wiele osób podawało inne kierunki przemieszczania się obiektu, podawano też inny czas, w którym był on widziany.

Kolejną tajemnicę stanowią trzy powały drzew na terenie katastrofy. Czy w rejonie rzeki spadło więcej meteorytów? Dlaczego ówczesne władze rosyjskie z carem Mikołajem II na czele, nie zrobiły nic, by szybko zebrać dowody i spróbować odpowiedzieć na pytanie: co takiego stało się na Syberii?

Pierwszy raz zbadano ten teren prawie 20 lat po katastrofie. Wyprawą kierował Leonid Kulik z Rosyjskiej Akademii Nauk, na dodatek z własnej inicjatywy. Naukowiec przypadkiem odnalazł archiwalną notatkę o katastrofie w jednej z lokalnych gazet i wybłagał wręcz od ówczesnego ZSRR zgodę na badania. W rejonie zdarzenia ekspedycja ujrzała dziesiątki kilometrów połaci z powalonymi drzewami. Okazało się, że w ciągu kilku minut padło ponad 80 mln drzew.

Największym zaskoczeniem był fakt, że zamiast spodziewanego krateru znaleziono jedynie bagna i las tak zwanych „słupów telegraficznych” – drzew, które wciąż stoją, lecz zostały odarte ze wszystkich gałęzi. Po wyprawie Kulika zostało jedynie sporo fotografii. Ani krater, ani szczątki meteorytu nigdy nie zostały odnalezione. Czy wybuch mógł nastąpić w powietrzu?

To wyjaśniałoby różne relacje świadków, którzy oślepieni wielkim światłem mogli ulec złudzeniu. Mimo śmiałej tezy poszukiwania krateru nadal trwały. Jedni twierdzili, że w rejon Podkamiennej Tunguski spadła skalna asteroida, inni przychylali się do koncepcji eksplodującego w powietrzu meteorytu, radioaktywnej komety bądź też nawet eksplozji bagiennego gazu. Żadna z tych hipotez nie brała jednak pod uwagę anomalii, z jakimi w obszarze tajgi zetknęła się ekspedycja Kulika – wzrostu ilości zdeformowanych drzew na terenie katastrofy oraz odnalezieniu kulek szkła o średnicy 1 mm.

W latach 90. Chorwat Korado Korlevic po dziesięciu dniach dokładnych badań oznajmił, że wybuch spowodowany został zderzeniem Ziemi z meteorytem o wielkości porównywalnej z drapaczami chmur.

Nadal jedno pytanie cały czas pozostawało bez odpowiedzi – co się stało z obiektem, który eksplodował? Poszukiwania nie przyniosły rezultatów. Dopiero w 2007 roku grupa włoskich naukowców wysunęła przypuszczenie, że jedno z pobliskich jezior, Cheko, mogło powstać wskutek uderzenia meteoru. Teoria jest o tyle prawdopodobna, że na żadnej z map sprzed 1929 roku nie znaleziono tajemniczego jeziora.

Ostatecznie mroki tunguskiej tajemnicy częściowo rozjaśniły najnowsze badania, uzyskane dzięki zaawansowanym symulacjom komputerowym, przeprowadzonym w Sandia National Laboratories. Obiekt nad tunguską tajgą był najprawdopodobniej małą kamienną planetoidą, w atmosferzerozpadł się na kilka części, które eksplodowały jeszcze nad Ziemią.

Jeśli teoria jest prawdziwa to znaczy, że całe to piekło wywołała potężna fala uderzeniowa, nie jak wcześniej uważano sam meteoryt. Jakie jeszcze tajemnice skrywa przed nami ten rejon syberyjskiej tajgi? Potrzeba było prawie 100 lat badań, by odkryć małą część tego, co tak naprawdę wydarzyło się na Syberii pamiętnego 1908 roku.

 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin