Czy nowa Msza jest legalna.doc

(124 KB) Pobierz
Czy nowa Msza jest legalna

Czy nowa Msza jest legalna?

 

Uwagi na kanwie paragrafu 19 «Universæ Ecclesiæ». Ogłoszona niedawno instrukcja «Universæ Ecclesiæ» przynosi kilka cennych doprecyzowań w kwestii stosowania ogłoszonego cztery lata temu motu proprio Summorum Pontificum.

Papież pragnie, by tradycyjna Msza otrzymała w Kościele pełne obywatelstwo i nie była marginalizowana, jak to miało miejsce przez ostatnich 40 lat pod dyktatem wszechwładnych konferencji episkopatów, demonstrujących brak zmysłu katolickiego posłuszeństwa. Czas pokaże, czy podporządkują się one linii Rzymu, czy będą postępowały tak, jak do tej pory. W tym miejscu chcielibyśmy jedynie rozwinąć paragraf 19. instrukcji, który stwierdza co następuje:

Wierni, którzy proszą o celebrację w forma extraordinaria, nie powinni w żaden sposób popierać ani też należeć do grup wyrażających sprzeciw co do ważności bądź prawowitości Mszy św. czy sakramentów sprawowanych w forma ordinaria i/lub uznania Papieża za najwyższego Pasterza Kościoła powszechnego.

W ten sposób instrukcja zdaje się atakować wszystkie grupy wiernych, przywiązanych do Mszy Wszechczasów ze względów doktrynalnych, nawet jeśli uznają one ważność nowej Mszy. Nie jest to być może nic nowego pod rzymskim słońcem, dokument daje nam jednak szansę na przedstawienie powodów, dla których abp Lefebvre zawsze kwestionował prawomocność rewolucji liturgicznej z 1969 r. Ukażemy to w trzech różnych kontekstach o stopniowo rosnącym znaczeniu: prawnym, historycznym i dogmatycznym.

Kontekst prawny

Prawo jest ważne jedynie wówczas, gdy zostanie w odpowiedni sposób promulgowane przez kompetentną władzę. Do tego warunku trzeba też dodać inny, o kapitalnym znaczeniu: celem [prawa] musi być dobro wspólne. Pod tym względem novus ordo Missæ wykazuje największe braki, jak to stwierdzili kardynałowie Ottaviani i Bacci już w czasach, gdy wprowadzano nowe obrzędy:

Jest rzeczą oczywistą, że novus ordo nie chce już reprezentować wiary Soboru Trydenckiego. (...) Novus ordo Missæ – biorąc pod uwagę elementy nowe i podatne na rozmaite interpretacje, ukryte lub zawarte w sposób domyślny – tak w całości, jak w szczegółach wyraźnie oddala się od katolickiej teologii Mszy św., sformułowanej na XX sesji Soboru Trydenckiego. Ustalając raz na zawsze kanony rytu, Sobór ten wzniósł zaporę nie do pokonania przeciw wszelkim herezjom atakującym integralność tajemnicy Eucharystii.

Problem prawny dotyczy tu nie tyle zakazu celebracji tradycyjnej Mszy, ponieważ jej legalność potwierdzają nie tylko normy ogólne nowego Kodeksu Prawa Kanonicznego (kan. 20), uczynił to otwarcie również sam Benedykt XVI w motu proprio Summorum Pontificum. Kwestia prawna, nad którą chcielibyśmy się zastanowić, dotyczy ważności promulgacji nowego mszału. Wielką pomocą jest dla nas w tej kwestii pismo Jana Madirana „Itinéraires”, które stało się w Francji głosem Tradycji na lata przed wprowadzeniem zmian liturgicznych (1).

Zajrzyjmy do rzekomo promulgującej nowy mszał konstytucji apostolskiej Missale Romanum (z 3 kwietnia 1969 r.). Większa część tego dokumentu jedynie opisuje nowinki, a w końcowej części nigdzie nie stwierdza jasno, co papież właściwie nakazuje, zakazuje czy unieważnia. Co do końcowego „non obstant” (2) (‘bez względu na’) – jest zbyt ogólnikowe, by można było twierdzić, iż uchyla ono jasny i precyzyjny akt prawny św. Piusa V, którym papież ten promulgował Mszę Wszechczasów. Mogło by się [nawet] wydawać, że Paweł VI nigdy nie chciał uczynić swego mszału obowiązkowym, wiążącym pod względem prawnym (3). Dlaczego?

Już w 1970 r. pismo „Itinéraires” mogło donieść, że przyszłość stała się teraźniejszością: rozpoczął się proces niekończących się zmian. W ciągu zaledwie kilku miesięcy została zmodyfikowana „oryginalna” edycja Intsitutio Generalis (zob. niżej o aspekcie teologicznym) oraz editio typica NOM. Sama konstytucja została w swym drugim wydaniu łacińskim wzbogacona o nowy paragraf, zaczerpnięty – jak to niebawem wyjaśnimy – z wersji francusko­włoskiej.

Pierwotna wersja konstytucji kończyła się dość niewinnie brzmiącymi słowami: „Na koniec chcielibyśmy podsumować i wyciągnąć wnioski z tego, co dotychczas powiedziano o nowym mszale rzymskim”. Czując jednak, że tekstowi czegoś brakuje, francuscy i włoscy tłumacze (nie mówiąc już o innych wersjach językowych) znacznie zmodyfikowali tekst, przerabiając go jak następuje: „Pragniemy nadać moc prawa wszystkiemu, co wyłożyliśmy wyżej odnośnie do nowego mszału rzymskiego”. Ci sami tłumacze uzupełnili również łaciński tekst konstytucji, dodając: „Nakazujemy, by zalecenia tej konstytucji weszły w życie 30 listopada tego roku, w pierwszą niedzielę Adwentu”.

Zarówno te modyfikacje, jak i dodatki stanowią – obiektywnie rzecz biorąc – fałszerstwo. Już sam ten fakt stawia pod znakiem zapytania rangę konstytucji, którą niektórzy chcieliby widzieć jako wiążącą – a która, ściśle rzecz biorąc, wiążąca nie jest.

Pozostaje pytanie: dlaczego Paweł VI de facto zastępował jednym prawem inne, którego nie unieważnił de iure? Można się też zastanawiać, dlaczego nie określił on w sposób jednoznaczny, że nie chce go unieważnić, dlaczego postawił zdezorientowanych kapłanów i wiernych w sytuacji, która musiała wywoływać bolesne rozterki: oto autorzy konstytucji z jednej strony wydają się narzucać obowiązek, a z drugiej zachowują się tak, jak gdyby wiernym było wolno wyciągać wniosek dokładnie przeciwny.

Kontekst historyczny

Nadzorujący prace nad reformą liturgiczną kard. Gut poczynił kilka uwag rzucających nieco światła na naciski, które doprowadziły do poparcia przez papieża nowej Mszy:

Mamy nadzieję, że obecnie, dzięki nowym rozporządzeniom zawartym w [opublikowanych] dokumentach, zostanie ostatecznie położony kres chorobie eksperymentów [liturgicznych]. Biskupom przysługiwało co prawda prawo do ich autoryzowania, niekiedy jednak zakazy te były łamane i wielu księży robiło po prostu to, na co im przyszła ochota. Niekiedy wręcz narzucali oni innym wytwory swej własnej kreatywności. Częstokroć nie można było powstrzymać tych inicjatyw podejmowanych bez właściwej autoryzacji, ponieważ posunęły się już one za daleko. W swej wielkiej dobroci i mądrości Ojciec Święty ustępował, często wbrew własnej woli.

Podobnie jak to czyni każdy prawodawca dokonujący zmian legislacyjnych, zaprowadzając swą reformę liturgiczną Paweł VI wyjaśnił motywy wprowadzenia tak drastycznych modyfikacji. Oto one:

- Reforma jest aktem wierności wobec „postulatów” Vaticanum II.

- Ma ona dodać siły zniechęconym i obudzić śpiących.

- Ma zastąpić „matowe szkło” starej Mszy takim, które będzie „krystalicznie przejrzyste” dla „dzieci, młodzieży, robotników i biznesmenów”.

- Ma być „stanowczym wyrazem chrześcijańskiej socjologii”.

A co z „motywem ekumenicznym”? To dziwne, ale Paweł VI nigdy o nim nie wspomniał. Fakt ten wywołuje uzasadnione zdumienie protestantów i katolików, którzy dostrzegali tę intencję w każdym zdaniu nowych obrzędów. Uważany za bliskiego przyjaciela papieża Jan Guitton mówił:

Kierując się pobudkami ekumenicznymi Paweł VI pragnął usunąć, a przynajmniej skorygować czy złagodzić to wszystko, co we Mszy było zbyt katolickie oraz tradycyjne i, powtarzam, zbliżyć ją do kalwińskiej Wieczerzy Pańskiej.

Co do motywów podanych przez Ojca Świętego, najważniejszy wydaje się pierwszy z nich, stwierdzający – w duchu modnego demokratyzmu – że taka była wola zgromadzonych na soborze biskupów. Papież odsyła nas tu do § 50 konstytucji o liturgii Sacrosanctum Concilium. Czy jednak rzeczywiście taka była intencja ojców soborowych? Wspomniany paragraf rzeczywiście w ogólnych słowach zaleca przeprowadzenie pewnej rewizji Mszy. Czy jednak dwa tysiące biskupów, którzy złożyli swoje podpisy pod tym dokumentem, rzeczywiście pragnęło zniesienia ofertorium? Czy pragnęli oni dodawania dowolnej liczby nowych modlitw eucharystycznych, mających konkurować z sięgającym III wieku kanonem rzymskim? Czy rzeczywiście chcieli wprowadzenia tak mętnych tekstów części zmiennych, by mogły stać się one akceptowalne dla ludzi, którzy nie wierzą w Przeistoczenie, ofiarny charakter Mszy oraz katolickie kapłaństwo? Nie! Z pewnością sobór nie pragnął takiej rewolucji.

Również pod koniec feralnego roku 1969 sześć tysięcy hiszpańskich księży złożyło podpisy pod skierowanym do papieża listem, całkowicie przemilczanym przez prasę. Czytamy w nim m.in.:

Nie będziemy mówili o aspektach doktrynalnych, nie moglibyśmy bowiem uczynić tego lepiej niż autorzy dokumentu Krótka analiza krytyczna nowego rytu Mszy, który Wasza Świątobliwość niedawno otrzymał wraz z listem podpisanym przez kardynałów Ottavianiego i Bacciego, a którego zastrzeżenia należałoby odeprzeć w oparciu o nauczanie Soboru Trydenckiego, jeśli pragnie się udowodnić ortodoksję novus ordo. Nie będziemy tego roztrząsać, podamy jednak argumenty protestantów. Maks Thurian 30 maja na łamach „La Croix” przyznał, że „odtąd również niekatolicy mogą odprawić Wieczerzę Pańską, używając tych samych modlitw, co Kościół katolicki. Teologicznie jest to możliwe”.

Jeśli protestanci mogą celebrować nowy ryt Mszy, oznacza to, że nie wyraża on dogmatów, co do których katolicy nie zgadzają się z protestantami. Pierwszym z tych dogmatów jest dogmat o rzeczywistej obecności Chrystusa w Eucharystii, który stanowi centrum i istotę Mszy św. Piusa V. Czy protestancki pastor mógłby celebrować novus ordo, gdyby miał dokonać konsekracji z taką intencją, z jaką czyni to Kościół katolicki? Lex orandi, lex credendi – liturgia jest najwyższym wyrazem naszej wiary. Do czego to doprowadzi, jeśli nowa Msza w najlepszym przypadku przemilcza katolickie prawdy? Jeśli niemający złych intencji ludzie są wydawani – wbrew swej woli i nie zdając sobie z tego sprawy – na pastwę herezji, to o ile tylko będą zachowywać chrześcijańską moralność (co niestety jest dość rzadkie), mogą uratować swe dusze. Inna jest jednak sytuacja tych, z których winy znajdują się oni w takiej sytuacji. Ojcze Święty, nie chcemy brać na siebie takiej odpowiedzialności. Dlatego właśnie ośmielamy się prosić Cię ponownie, jak to uczyniliśmy już wcześniej (5 listopada 1969 r.), byś pozwolił Kościołowi powszechnemu zachować Mszę św. Piusa V obok novus ordo.

Nieznani z nazwisk dostojnicy rzymscy, odpowiadający [na ten list] w imieniu papieża, zażądali od pobożnych księży całkowitego podporządkowania i ślepego posłuszeństwa. Co dziwne, żaden z tych kapłanów nie zaprotestował – i nic już więcej nie słyszano o tym akcie tyranii. Podpisy pod skierowaną do Pawła VI petycją o wycofanie nowej Mszy zbierano również we Włoszech. Jak [pogardliwie] skomentowało tę inicjatywę Radio Watykańskie: „Jeśli chcesz być pewien, że jesteś nieposłuszny papieżowi – podpisz”. Obecnie więc każdy, kto ośmiela się kierować do papieża petycję, jest automatycznie nieposłuszny! I po raz kolejny ten przejaw bezmyślnej idolatrii i ślepego posłuszeństwa, nieznanych w całej historii Kościoła, nie wzbudził żadnego protestu.

Ta małoduszna służalczość jest dziś zjawiskiem niemal powszechnym: taką postawę prezentuje większość kardynałów, którzy nie mają odwagi zwrócić się do papieża ani wymagać od niego czegokolwiek: akceptują tę tyranię, gdyż w przeciwnym razie zostaliby napiętnowani jako nieposłuszni. Czyż słowa Ludwika Veuillota (4): „nikt nie jest większym sekciarzem niż liberał” nie opisują trafnie umysłowości wielu dzisiejszych hierarchów?

Kontekst teologiczny

Napomknęliśmy już o zasadniczych prawdach dogmatycznych, które nowy ryt przemilcza lub wyraża w sposób wieloznaczny, aby zadowolić wspólnoty heretyckie. Te półprawdy (i półbłędy...) są zawarte już w samej definicji nowych obrzędów: „Wieczerza Pańska lub Msza jest świętą synaksą lub zgromadzeniem ludu Bożego, zebranego pod przewodnictwem kapłana, by celebrować pamiątkę Pana”. Tekst ten został uznany za tak szokujący i wzbudził takie poruszenie na całym świecie, że Rzym musiał zastąpić go czymś mniej heterodoksyjnym. Przeredagowano więc wprowadzenie do mszału i nadano mu formę mniej heretycką, nie tknięto jednak samego rytu Mszy, który stanowi precyzyjny wyraz pierwotnej definicji. Zarówno definicja, jak i sam ryt pomijają lub nawet negują trzy prawdy doktrynalne, stanowiące samo sedno Mszy św.: 1° naukę o kapłanie, który na mocy swych święceń sam jeden jest zdolny celebrować Eucharystię, 2° naukę o przebłagalnym aspekcie Mszy oraz 3° doktrynę o rzeczywistej i substancjalnej obecności Chrystusa pod postaciami chleba i wina.

Swego czasu Bractwo Kapłańskie Św. Piusa X zaprezentowało Rzymowi pracę zatytułowaną Problem reformy liturgicznej. Wyjaśnia ona, w jaki sposób nowa Msza stanowi wyraz teologii misterium paschalnego. Oto końcowe konkluzje:

Przebłagalny aspekt Mszy został w nowym mszale zatarty, ponieważ teologia misterium paschalnego utrzymuje, że aby zadośćuczynić Bożej sprawiedliwości obrażonej przez grzech, nie potrzeba było spłacać żadnego długu. Nie chcąc uznać, iż odkupienie obejmuje akt, przez który Syn Boży spłacił Ojcu cały dług zaciągnięty przez nas wskutek naszych grzechów (doktryna zastępczego zadośćuczynienia), teologia misterium paschalnego sprzeciwia się prawdzie wiary katolickiej. (...)

Struktura nowego mszału jest strukturą uczty upamiętniającej, sławiącej i głoszącej przymierze, a nie ofiarę. Traktując Mszę jako ofiarę o tyle tylko, że jest ona jej pamiątką, zawierającą „in mysterio” ofiarę krzyża, teologia misterium paschalnego osłabia jej widzialność, a w konsekwencji nie może już „vere et proprie” (‘w ścisłym i właściwym znaczeniu’) traktować Mszy jako ofiary. Wydaje się więc ona podlegać potępieniom ogłoszonym przez Sobór Trydencki odnośnie do „nuda commemoratio” (‘jedynie wspomnienia’).

Nowa Msza usunęła Chrystusa jako Kapłana i Żertwę, a zastąpiła Go udzielającym się zgromadzeniu Kyriosem (‘Panem’), przez co Eucharystia nie jest już widzialną ofiarą, ale raczej tajemniczym symbolem śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. Ta koncepcja sakramentu, oparta na filozofii symbolu, jest nie do pogodzenia z doktryną katolicką, a ponieważ wprowadza błąd do dziedziny teologii, która się nią posługuje, stanowi niebezpieczeństwo dla wiary.

Nawet gdyby ktoś próbował kwestionować istnienie heretyckich elementów w nowej Mszy, sama tylko odmowa potwierdzenia przez nową liturgię katolickich dogmatów eucharystycznych czyni ją ułomną. Jest ona jak kapitan, który odmawia wydania swej załodze koniecznych racji żywnościowych. Wkrótce marynarze osłabną wskutek szkorbutu, nie tyle z powodu podania im trucizny, co z braku witamin. Taka właśnie jest nowa Msza – w najlepszym razie dostarcza ona wiernym niepełnego duchowego pokarmu. Właściwa definicja zła (‘brak dobra’) jasno pokazuje, że ten ryt jest obiektywnie wadliwy sam w sobie, niezależnie od wszelkich okoliczności. Nie jest on zły w sensie jawnego promowania herezji – jest zły dlatego, że nie głosi katolickich dogmatów, które powinien głosić: dogmatu o rzeczywistej i istotowej obecności Chrystusa, o ofiarnym charakterze Mszy oraz o kapłaństwie. Braki te zostały ujawnione już przez kardynałów Ottavianiego i Bacciego na miesiące przed promulgacją nowego rytu:

Najnowsze reformy stanowią wystarczający dowód na to, że nie da się wprowadzić zmian w liturgii, nie powodując kompletnej dezorientacji u wiernych, którzy wyraźnie okazują, że są im one nieznośne i niezaprzeczalnie osłabiają ich wiarę. Przejawem tego wśród najlepszej części duchowieństwa jest dręcząca rozterka sumienia, czego niezliczone świadectwa napływają do nas codziennie.

Tekst za portalem sspx.org. Tłumaczył Tomasz Maszczyk.

(1) Pismo zostało założone w 1956 r. jako miesięcznik (po 1988 r. stało się kwartalnikiem, a przestało wychodzić w 1996 r.).

(2) Zwyczajowa formuła prawna znosząca starsze przepisy.

(3) Zob. również na ten temat: ks. P. Kramer, Samobójcze w skutkach wypaczanie wiary wyrażonej w liturgii, Zawsze Wierni nr 93 (2/2007) - patrz niżej.

(4) Ludwik Veuillot (1813–1883), francuski dziennikarz i pisarz katolicki, jeden z filarów ultramontanizmu, tj. kierunku filozofii religijnej kładącej nacisk na prerogatywy papieża i postulującej pełne podporządkowanie mu Kościołów partykularnych (diecezji i prowincji kościelnych).

 

„Samobójcze w skutkach wypaczanie wiary wyrażonej w liturgii”

Powyższy tytuł nie pochodzi ode mnie. Zaczerpnięty jest z mowy papieża Piusa XII, dostrzegającego bliskie niebezpieczeństwo kryzysu wiary i mówiącego o Kościele wątpiącym na podobieństwo wątpiącego niegdyś Piotra, przypominając zaparcie się przez niego Zbawiciela w noc Jego Męki.

Msgr Eugeniusz Pacelli, przyszły papież Pius XII, wypowiedział swego czasu zadziwiającą przepowiednię odnośnie do przyszłych zaburzeń w Kościele:

Zmartwiło mnie przesłanie Matki Bożej skierowane do Łucji z Fatimy. Poprzez znaczące słowa Maryi na temat niebezpieczeństw, które zagrażają Kościołowi, Bóg ostrzega [nas] przed samobójczym w skutkach wypaczaniem wiary, [wyrażonej] w jego liturgii, w jego teologii, w jego duszy. (...) Dokoła słyszę głosy nowinkarzy, pragnących rozebrać Święty Przybytek, stłumić płomień powszechności Kościoła, odrzucić to, co jest jego chlubą, i sprawić, by poczuł wyrzuty sumienia z powodu swej przeszłości.

Przyjdzie dzień, kiedy cywilizowany świat odrzuci swego Boga, kiedy Kościół zwątpi, tak jak zwątpił Piotr. Będzie kuszony, by wierzyć, że człowiek stał się Bogiem. W naszych kościołach chrześcijanie szukać będą bezskutecznie czerwonej lampki, [wskazującej miejsce] gdzie czeka ich Bóg. Podobnie jak Maria Magdalena, płacząca przy pustym grobie, będą pytać: „Dokąd Go zabrali?” (Roche, Pie XII devant l’historie, s. 52–53).

Jedną z metod, jaką posługują się heretycy w walce z Kościołem, jest infiltracja katolickiej hierarchii, a następnie taka zmiana liturgii, by nie była już ona precyzyjnym wyznaniem wiary, ale by zdawała się wspierać ich własną, heretycką doktrynę. Pius XII przestrzegał przed tym niebezpieczeństwem, przed „samobójczym w skutkach wypaczaniem wiary [wyrażonej] w liturgii”.

Wielu kapłanów i wiernych nie dostrzega w nowym rycie Mszy żadnego problemu. Uważają się za obrońców katolickiej tradycji i są demonstracyjnie antymodernistyczni. Jednak przebiegłość diabła jest tak wielka, że w istocie zajmują oni stanowisko modernistyczne, nie zdając sobie nawet z tego sprawy. Jest z nimi podobnie jak z żabami: jeśli umieści się je w gorącej wodzie, natychmiast z niej wyskoczą, ale jeśli włoży się je do wody zimnej i zacznie ją stopniowo podgrzewać, nie zauważą wzrostu temperatury, aż będzie za późno. Ugotują się.

Widziałem to na przykładzie wielu katolickich biskupów. Dwadzieścia pięć, trzydzieści lat temu byli najzagorzalszymi konserwatystami. Jednak stopniowo szli na kompromisy i pomimo że pod koniec swej posługi jako głowy diecezji nadal uważają się za zagorzałych konserwatystów, trzymających się tradycji Kościoła – nie zdają sobie sprawy, że prawie nikt inny nie postrzega ich już w ten sposób. Żyją iluzją.

Nie zamierzam wymieniać tu nazwisk, niektórzy z tych biskupów zostali już osądzeni przez Chrystusa. Nie ma potrzeby, bym ja wydawał o nich swe sądy.

Wielu ludzi popełnia błąd wynikający z przeświadczenia, iż tradycja apostolska to same tylko dogmaty, natomiast inne rozporządzenia w kwestiach wiary, moralności etc. są jedynie kwestiami dyscyplinarnymi, które mogą zostać zmienione stosownie do woli prawodawcy – biskupa lub papieża.

Kiedy jednak św. Paweł mówi o tradycji, nie ma na myśli tylko dogmatów. W 2 Liście do Tesaloniczan pisze: „Tak więc, bracia, stójcie, a trzymajcie się podań, których się nauczyliście, czy to przez mowę, czy przez list nasz”. Jest tu mowa zarówno o tradycji pisanej, jak i ustnej. Jednak św. Paweł nie odnosi się jedynie do doktryny. Wyjaśnia to w jednym z najbardziej znanych ustępów Nowego Testamentu: „Ja bowiem otrzymałem od Pana, co wam też przekazałem”. I w kolejnych zdaniach wyjaśnia, co otrzymał – a tym, co opisuje, jest Msza święta. Pisze, że Zbawiciel przed swą Męką wziął chleb, mówiąc: „To jest ciało Moje, które za was będzie wydane. To jest kielich krwi Mojej” etc. Tak więc kiedy św. Paweł mówi: „trzymajcie się podań” i „przekazałem to, co otrzymałem”, odnosi się w szczególny sposób do liturgii Mszy św.

A jednak nauka o liturgii jest w Kościele bardzo słabo znana. W Sumie teologicznej św. Tomasza nie można znaleźć niemal nic na temat liturgii. Powód tego jest oczywisty dla każdego, kto zna historię rozwoju doktryny. Jeśli jakiś jej punkt staje się kontrowersyjny, teologowie poświęcają mu wiele słów i pism. Jeśli jednak dana nauka nie jest kwestionowana, niewiele się o niej mówi.

Kontrowersje chrystologiczne pierwszych wieków i rozwój doktryny o przeistoczeniu – wyjaśniającej rzeczywistą obecność Chrystusa pod postaciami chleba i wina – doprowadziły do powstania wielu traktatów na ten temat. Najmniej kwestionowana była nauka o liturgii, ponieważ była dobrze znana i powszechnie rozumiana. Liturgia była świętym dziedzictwem, przekazywanym w Kościele z pokolenia na pokolenie.

Właśnie ten proces przekazywania nazywamy tradycją. (...) Liturgia wzrasta stopniowo, podobnie jak istota ludzka, w naturalny i organiczny sposób, aż wreszcie osiąga swój wiek dojrzały. Osiąga pełnię swego rozwoju i w tym momencie rozwój ów się kończy. Forma liturgii pozostaje od tego czasu stała i podlega bardzo niewielkim modyfikacjom. W życiu tradycji nieuchronnie pojawiają się mniej istotne dodatki i niewielkie zmiany, stąd po pewnym okresie czasu liturgia musi być ponownie oczyszczana. I w takich właśnie momentach papieże podejmowali dzieło jej rewizji. Po wiekach rozwoju ryt rzymski (...) musiał zostać oczyszczony i skodyfikowany. To właśnie uczynił św. Pius V.

Główne nieporozumienie w Kościele po Vaticanum II polega na przeświadczeniu, iż Paweł VI zrobił dokładnie to, co poprzednio św. Pius V. Zobaczymy jednak, że uczynił on w istocie coś wręcz przeciwnego.

Pierwsze pytanie, na które musimy odpowiedzieć, brzmi jednak: co zmiana w liturgii ma wspólnego z orędziem fatimskim? Odpowiedź brzmi: wszystko. Emerytowany ordynariusz diecezji Leiria-Fatima, bp Albert Cosme do Amaral, mówił w 1984 r. na Politechnice w Wiedniu, że trzecia tajemnica fatimska dotyczy apostazji i utraty wiary na całych kontynentach.

Co wspólnego ma zmiana w liturgii z utratą wiary? Zobaczymy, że istnieje między nimi najściślejszy związek (...).

Nakazy tradycji w dziedzinie liturgii

Tradycjonaliści podkreślają wartość rytu rzymskiego Mszy, przeciwstawiając go zawierającemu liczne niedoskonałości rytowi Pawła VI. Jednak skoro tylko ktoś wspomni o niedoskonałościach w rycie Pawła VI, tzw. konserwatywni katolicy odpowiadają oburzeni: „Przecież ryt Pawła VI został promulgowany dla całego Kościoła i posiada znamię nieomylności. Jak możecie twierdzić, że zawiera on jakiś defekt, skoro sam Duch Święty czuwa nad papieżem, kiedy promulguje on obrzędy dla całego Kościoła?”.

Ludzie ci nie zdają sobie sprawy, że nie przeczytali wystarczająco uważnie dokumentacji dotyczącej tzw. promulgowania mszału Pawła VI, nazywanego mylnie mszałem rzymskim, ponieważ ryt Mszy w nim zawarty nie jest rytem rzymskim. To nie jest liturgia rzymska. Sam wielki architekt nowego rytu Mszy, msgr Hannibal Bugnini, nazywał go całkowicie nowym tworem. Jego prawa ręka, Józef Gelineau SI, powiedział o nowym rycie: „Musimy powiedzieć to otwarcie: ryt rzymski już nie istnieje. Został zniszczony”. Z pewnością wiedział, co mówi – był jednym z głównych sprawców jego zniszczenia.

Zwróćmy uwagę na pewną zdumiewającą rzecz – wedle kanonu 846 nowego Kodeksu Prawa Kanonicznego, promulgowanego przez Jana Pawła II, szafarze sakramentów mają ich udzielać stosownie do swego własnego obrządku. Prawo to jest jedynie odzwierciedleniem wiary katolickiej. Istnieje nieomylne Magisterium Kościoła odnoszące się do regulacji w obrębie liturgii. (...)

Zastanówmy się najpierw, co Kodeks Prawa Kanonicznego rozumie przez sformułowanie „w swym własnym obrządku”. Dla grekokatolików (jako należących do obrzędu bizantyjskiego) obrządkiem własnym jest liturgia św. Jana Chryzostoma. Dlatego właśnie Sobór Florencki pod przewodnictwem papieża Eugeniusza IV zadekretował, że ci, którzy należą do obrządku wschodniego, mają przyjmować Eucharystię stosownie do zwyczaju swego Kościoła, podobnie jak ci, którzy należą do obrządku rzymskiego, muszą ją przyjmować stosownie do zwyczaju Kościoła rzymskiego.

Nie było to rozporządzenie arbitralne. Zasada mówiąca, że liturgią rządzi prawo zwyczajowe, ma swe zakorzenienie w doktrynie. Cóż jednak jest tak świętego w zwyczaju? Dlaczego rządzi on liturgią? Dlatego, że zwyczaj ugruntowany jest w tradycji, a prawo tradycji wyrażone jest w Piśmie św. Św. Paweł nie wprowadził żadnych innowacji do liturgii, którą otrzymał. „Przekazałem to, co otrzymałem”.

Tak więc Pismo św. ustanawia prawo tradycji, a tradycja ustanawia zwyczaj, stąd Sobór Florencki, wprowadzając uroczysty nakaz używania w rycie bizantyjskim chleba przaśnego, a na Zachodzie niekwaszonego, odwołuje się do zasady mówiącej, że to zwyczaj rządzi liturgią.

Kanon 27 nowego Kodeksu Prawa Kanonicznego wyjaśnia, że zwyczaj jest najlepszym interpretatorem prawa. Jeśli więc patrzymy na prawo liturgiczne w duchu tradycji kanonicznej, czyli chcemy interpretować je w autentyczny sposób (...), musimy je rozumieć stosownie do tradycji, która ustanowiła zwyczaje kościelne i liturgiczne. Tak wielkie jest znaczenie zwyczaju w wyjaśnianiu i interpretacji prawa. Św. Jan Chryzostom zawarł to w jednym wersie: „Czy jest to tradycją? Więcej pytań nie trzeba”.

W pismach średniowiecznych Doktorów Kościoła kwestia ta nie jest zbyt często poruszana, jednak jednomyślne ich nauczanie (wyrażone dobrze przez św. Piotra Damianiego i innych) głosi, że nie wolno naruszać wytyczonych granic. Nie wolno zmieniać tego, co zostało przekazane – i to do tego stopnia, że nawet gdyby papież wprowadził zmianę w powszechnych zwyczajach Kościoła, nie powinno się okazywać mu posłuszeństwa. Wedle traktatu teologicznego autorstwa wielkiego Innocentego III, gdyby papież wprowadził zmiany w powszechnych zwyczajach Kościoła, nie powinno się okazywać mu w tym posłuszeństwa.

Obecnie jednak wielu biskupów nalega, by kapłani i wierni z pokorą i posłuszeństwem przyjęli ów nowy ryt, ponieważ – jak twierdzą – zostało to nakazane przez Rzym. Jeśli upieramy się przy pozostaniu przy starym rycie, zarzuca się nam, że nie jesteśmy lojalnymi katolikami. Istnieje jednak nauczanie Ojców i Doktorów Kościoła, wedle którego mamy obowiązek trzymania się tradycyjnej liturgii Kościoła. Jak widzieliśmy, również jeden z najwybitniejszych następców św. Piotra wyjaśniał, iż gdyby papież ośmielił się dokonać takich zmian, nie powinno się okazywać mu w tym posłuszeństwa.

Istnieje jeszcze więcej przykładów. Kard. Torquemada mianowany został przez Eugeniusza IV oficjalnym teologiem Soboru Florenckiego, tego samego, który potwierdził zasadę, że liturgią rządzi prawo zwyczajowe. Kardynał wyjaśnia – cytując rozprawę Innocentego III, o której wspomniałem wcześniej – że gdyby papież usiłował zmienić zwyczaje Kościoła, zwłaszcza obrzędy i ceremonie liturgiczne, mógłby popełnić akt schizmatycki.

Sto lat później wielki Suarez, nazywany przez papieża Pawła V najpobożniejszym i najznakomitszym Doktorem Kościoła, wyjaśniał, że „gdyby papież usiłował zmienić liturgię, mógłby popaść w schizmę”. Jest to więc nauczanie dwóch największych teologów swych czasów, potwierdzone przez panujących wówczas papieży. Uznaje się powszechnie, że nauczanie to było autentycznym wyrazem poglądów następców św. Piotra.

Prowadzi nas to dnia 19 listopada 1969 roku. Paweł VI podczas środowej audiencji ogłosił, że nastąpi zmiana w liturgii Kościoła Zachodniego. Msza ma być odprawiana w sposób odmienny od tego, w jaki sprawowana była wcześniej. Zwrócił też uwagę na fakt, że może to budzić zdziwienie, ponieważ „Mszę św. uważa się za wyraz tradycji i nietykalności naszego kultu religijnego oraz autentyczności naszej wiary”.

Paweł VI nie zatrzymuje się jednak dłużej nad tą kwestią. Dlaczego – powinien był zapytać – Mszę uważa się za wyraz tradycji i nietykalności naszego kultu religijnego oraz autentyczności naszej wiary? Odpowiedź brzmi – ponieważ nieomylne nauczanie Kościoła mówi, że mamy obowiązek przyjąć i trzymać się tradycyjnej liturgii naszego własnego obrządku.

Zdarzyło mi się niegdyś rozmawiać o owej kwestii z pewnym kapłanem. Zanim nawet zdążyłem wysunąć ten argument, powiedział on: „To nie może być kwestią wiary, ponieważ Msza trydencka, ryt rzymski, nie istniał jeszcze w momencie śmierci ostatniego Apostoła. W jaki więc sposób można w przypadku Mszy trydenckiej mówić o prawie Bożym?”. Powiedziałem wówczas: „Odpowiem na księdza pytanie. Prawo Boże wyrażone jest w nieomylnych symbolach wiary. Trydenckie wyznanie wiary zobowiązuje wszystkich katolików do przylgnięcia do tradycyjnej liturgii, do «zwyczajem uświęconych i zatwierdzonych obrzędów». Dlaczego są one nazywane uświęconymi zwyczajem i zatwierdzonymi? Ponieważ są zatwierdzone o tyle, o ile zostały one uświęcone przez tradycję (...). Są one częścią dziedzictwa, które otrzymaliśmy na przestrzeni wieków od tradycji apostolskiej, od Ojców Kościoła. Otrzymaliśmy naszą świętą liturgię za pośrednictwem tradycji. Liturgia, która nie zostałaby w taki sposób przekazana, nie byłaby liturgią autentyczną, ponieważ jest prawem Bożym – jak to zostało zdefiniowane przez Kościół i wyjaśnione przez św. Pawła – że ma być ona przekazywana właśnie poprzez przekaz tradycji”.

Papież Paweł VI, nie rozumiejąc, że jest to kwestia Boskiej i katolickiej wiary uroczyście wyrażonej w wyznaniu trydenckim, ogłosił, że liturgia ta ma zostać zmieniona. Zapowiedział, że mają w niej nastąpić wielkie zmiany. Z jakiego jednak powodu, skoro sam przyznawał, że Msza uważana była za wyraz tradycji i nietykalności naszego kultu religijnego oraz autentyczności naszej wiary?

Gdy zastanawiamy się nad utratą wiary, o której wspominała Matka Boża w trzeciej tajemnicy fatimskiej, możemy zauważyć, że słowa te już się spełniły. Od czasów rewolucji protestanckiej tak wielki nacisk kładziono na jasność doktrynalną w odrzuceniu fałszywej nauki protestantów, że nauczanie Kościoła dotyczące liturgii zostało zaniedbane. A gdy zostało zaniedbane, powoli zostało również zapomniane. Gdy więc pojawiły się zmiany, były one wdrażane przez hierarchów, którzy zlekceważyli to nauczanie Kościoła. Dlatego właśnie trzecia tajemnica dotyczy zaniedbań pasterzy, należących do wyższej hierarchii kościelnej.

„Promulgowanie” nowej Mszy?

Zanim przejdę do omówienia konstytucji Sacrosanctum Concilium, pragnę zwrócić uwagę, że jeśli przeczytamy bardzo dokładnie dekret Pawła VI Missale Romanum, zauważymy, że nigdy nie zadekretował on, nigdy nie promulgował prawa, wedle którego nowy ryt Mszy zastąpić ma stary. Tak naprawdę, nigdy nie promulgował on nowej Mszy we właściwy sposób.

Podczas jednej z moich rozmów ze śp. bpem Salwatorem Lazo zauważyłem: „Ekscelencjo, musi być ekscelencja bardzo uważny czytając te dokumenty, ponieważ są one bardzo podchwytliwe. Wydają się sugerować pewne rzeczy, nie wyrażając tego wprost. Stwarzają pozory nakazywania czegoś, jeśli jednak przyjrzymy się temu tekstowi dokładnie, widać, że absolutnie nic nie jest nakazywane”. Bp Lazo odpowiedział: „Ale Rzym, Watykan, przełożeni Kurii Rzymskiej, dykasterii, są naszymi ojcami duchowymi. Nasze relacje z nimi opierają się na synowskim oddaniu (...). Nie spodziewaliśmy się więc, że musimy czytać ich dokumenty tak wnikliwie”. Po czym rozgniewał się bardzo i powiedział: „Wykorzystali nasze synowskie oddanie i oszukali nas”.

Pod koniec obrad Vaticanum II kilku biskupów poprosiło sekretarza soboru kard. Peryklesa Feliciego o określenie tzw. rangi teologicznej II Soboru Watykańskiego. Odpowiedź kard. Feliciego brzmiała:

Musimy rozróżnić w schematach i poszczególnych ich rozdziałach to, co było już przedmiotem doktrynalnych definicji w przeszłości, natomiast co do deklaracji, które mają charakter nowości, można mieć zastrzeżenia.

W posoborowym tzw. mszale rzymskim, nie zawierającym jednak rytu rzymskiego, ale ryt Pawła VI, przeczytać można (...) uroczyście brzmiące słowa tego papieża: „To, co zarządziliśmy, wejdzie w życie dnia 30 listopada przyszłego roku”. Ludzie odczytują ten ustęp tak samo, jak czynili to ponad trzydzieści lat temu: „To, co zarządziliśmy, będzie miało moc prawną od następnego listopada. Oznacza to, że mszał ten ma stać się prawem Kościoła. To tego mszału mamy używać od listopada przyszłego roku”. Takie właśnie miało to stwarzać wrażenie. Jednak twórcy [nowego rytu] nie chcieli wziąć na siebie odpowiedzialności za jego uprawomocnienie.

Czytacie raz jeszcze cały dokument. Czytacie kolejny raz. Co właściwie zostało zadekretowane? Cóż takiego ma stać się prawem w listopadzie przyszłego roku wedle owego uroczystego rozporządzenia papieskiego? Konstytucja apostolska Missale Romanum Pawła VI zawiera dokładnie dwa rozporządzenia. Dekretuje, że w mszale mają być wydrukowane trzy nowe modlitwy eucharystyczne. Określa też, jakie ma być brzmienie słów konsekracji, które mają znaleźć się we wszystkich czterech modlitwach eucharystycznych. Jest to jedyna rzecz, jaką papież nakazuje w całym dokumencie (...). Przeczytajcie ten tekst uważnie. Zobaczycie, że nic innego nie zostało w nim zadekretowane. Nowy ryt Mszy nie został w tym dekrecie promulgowany.

Przyjrzyjmy się teraz bulli św. Piusa V Quo primum tempore – tak właśnie wygląda promulgacja. Czytamy, że od tego momentu, aż po wieczne czasy, mszał ten ma być używany przez wszystkich kapłanów we wszystkich kościołach obrządku rzymskiego, we wszystkich domach zakonnych; za wyjątkiem tych rytów, które mają ponad 200 lat, wszystkie inne mają być od tego czasu całkowicie zarzucone. To właśnie nazywamy aktem prawnym. Missale Romanum Pawła VI prezentuje jedynie mszał i wydaje rozporządzenia co do kilku nowych modlitw, które mają być w nim wydrukowane; dokument ten nie posiada w ogóle natury dyscyplinarnej. Nikt nie został zobligowany, ani nawet uprawniony do używania nowego mszału. Paweł VI absolutnie nie autoryzował jego stosowania.

Kto ma obowiązek używania tego nowego mszału? W konstytucji nie ma o tym ani słowa. Komu wolno go używać? Gdzie może być używany? Znów żadnych szczegółów. Mamy tu do czynienia z bardzo osobliwym tworem. W tytule tego dokumentu mówi się o „promulgacji”. Czytamy jednak jego treść i nie widzimy, aby cokolwiek zostało promulgowane. Wyobraźmy sobie, że w uroczystej definicji dogmatu o Wniebowzięciu Najświętszej Maryi Panny brakowałoby kluczowego ustępu, w którym Pius XII mówi:

ogłaszamy, orzekamy i określamy jako dogmat objawiony przez Boga: że Niepokalana Matka Boga, Maryja zawsze Dziewica, po zakończeniu ziemskiego życia z duszą i ciałem została wzięta do chwały niebieskiej.

Jaka byłaby wartość, ranga doktrynalna, takiego dokumentu? Byłby całkowicie bezwartościowy. Gdyby brakowało mu tego zdania, nie byłby on definicją dogmatyczną. Nieważne, jak brzmiałby jego tytuł, nieważne, ilekolwiek zawierałby zapisanych podniosłym stylem stwierdzeń – gdyby nie pojawiło się w nim to zdanie, będące właściwą definicją doktrynalną, dokument byłby pozbawiony znaczenia. Nie miałby żadnej wartości jako definicja dogmatyczna. Byłby bezwartościowy.

Do samej natury prawa należy, że musi mieć ono charakter nakazowy. Innymi słowy, dekret musi nakazywać, musi narzucać pewien obowiązek tym, którzy są podmiotem prawa. Musi być jasno określone, kto jest tym podmiotem. Musi być dokładnie wyjaśnione, co jest nakazane. Jeśli w akcie prawnym nie można odnaleźć tych rzeczy, wówczas po prostu nie jest on prawem, ponieważ brak mu tego, co stanowi samą istotę prawa. Prawo, które czegoś nie nakazuje albo nie zakazuje, jest jak definicja, która niczego nie definiuje. Lex dubia lex nulla. Wątpliwe prawo nie jest prawem. Lex dubia non obligat, wątpliwe prawo nie ma mocy wiążącej, ponieważ akt prawny musi w sposób jasny podawać zasadę – narzucać prawny obowiązek tym, którzy są wymienieni jako podmiot prawa.

Missale Romanum wyraźnie tego brakuje. Dokument ten nie ustanawia prawa dotyczącego dyscypliny Kościoła. Nie nakazuje ani upoważnia nikogo do używania mszału Pawła VI. Dlatego właśnie istnieje druga promulgacja. Konstytucja Missale Romanum nazywa sama siebie promulgacją. Gdy jednak dochodzimy do końca tego dokumentu, znajdujemy tam... promulgację Kongregacji Kultu Bożego, podpisaną przez kard. Guta, promulgującą nowy mszał po tym, jak został on rzekomo promulgowany przez Pawła VI w konstytucji Missale Romanum. To naprawdę bardzo dziwne.

Kardynał prefekt kongregacji rzymskiej nie może, nawet przy autoryzacji papieża, uchylać ani unieważniać uroczystych dekretów papieskich, wyrażonych w konstytucjach apostolskich. Jest to wyraźnie określone nawet w nowym Kodeksie Prawa Kanonicznego z 1983 roku i stanowi wyraz starożytnej zasady prawnej, która była od wieków w Kościele tradycją kanoniczną: inferior non potest tollere legem superioris.

Jednak promulgacja kard. Guta nawet nie próbuje unieważnić mszału św. Piusa V. Zezwala jedynie na używanie nowego mszału, dodając, że do biskupów należy władza określania, kiedy może on być stosowany. Brzmi to tak, jak gdyby promulgacja nowego mszału nigdy nie miała miejsca. Jest to jedynie zezwolenie. Ma być ono udzielane przez biskupów. Fałszem jest jednak twierdzenie, że mszał Pawła VI promulgowany został dla katolików obrządku łacińskiego Kościoła powszechnego. Nie został. Stworzono jedynie takie...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin