Rozdział 2-.rtf

(9 KB) Pobierz

ROZDZIAŁ 2

NOWA RODZINA

Gdy ciemne sylwetki całkowicie zniknęły zza horyzontu stałam jak kołek. Nie miałam w sobie dość siły by spojrzeć na moich wybawców. Byłam wstydliwa, nawet teraz jako wampir. A przecież zawdzięczałam im tak wiele! Mimo to byłam tchórzem. Dlatego ktoś odezwał się pierwszy:

-Ty jesteś Bree, tak?- spytał "szef" rodziny

-T...Tak- odpowiedziałam drżącym głosem odwracając się w ich stronę

-Nie musisz się nas bać- zapewnił- musisz jednak zapoznać się z paroma naszymi regułami i ich nie łamać. Najpierw jednak poznaj każdego członka naszego rodziny- uśmiechnął się przyjaźnie- ja jestem doktor Carlisle Cullen-oznajmił

-Ja mam na imię Esme- odezwała się partnerka doktora

Kiwnęłam głową. Patrzyłam na kolejne żółtookie wampiry:

-Jasper- powiedział drugi blondyn w lekko przyczajonej pozycji

-Jasperze, myślę że to zbędne- odezwał się Carlisle- nie zaatakuje Belli ani nikogo z nas- dodał

On myślał, że ja jeszcze chcę walczyć! Już miałam dość bitew i walk. Miałam wielką nadzieję, że coś podobnego mnie już nigdy nie spotka. Przez to o mało nie zginęłam w rękach świrniętych wampirów.

-Ja jestem Alice- powiedziała radosnym głosikiem wampirzyca

-Emmett!- krzyknął osiłek, który wyglądał na zadowolonego

-Rosalie- powiedziała blondyna obok niego. Była piękna jak anioł nawet w tych zabrudzonych po bitwie ubraniach

Następną osobą był ten chłopak z człowiekiem. Posłał mi dziwne spojrzenie, wręcz nieufne. Pomyślałam, że ta dziewczyna musi być dla niego bardzo ważna skoro ją tak bardzo chronił przed moim ewentualnym atakiem. Wpatrywałam się w jego oczy przez dłuższą chwilę, ale potem stchórzyłam i oderwałam wzrok od jego złotych tęczówek. Potem znów na niego spojrzałam, a ten wkońcu powiedział:

- Edward. Witam cię w rodzinie

Dziewczyna wampira przyglądała mi się badawczo, zatapiając się w ramionach swojego chłopaka. Wyglądała na taką niewinną i łatwą... do... zabicia.

W tej samej chwili Edward odsłonił kły. Wszyscy członkowie rodziny popatrzyli się w jego stronę:

-Edwardzie, co się stało?- spytał Carlisle

Wszyscy przenieśli wzrok na mnie. Nie rozumiem czemu on tak zareagował. Przecież ja nic nie powiedziałam! Miałam świadomość, że już mam z nim na pieńku, ale nie wiedziałam dlaczego.

Gdy już się nieco uspokoił z opanowaniem stwierdził:

- Bella nie może znajdować się blisko Bree

Aha, więc ta ludzka dziewczyna miała na imię Bella. Bella, która patrzyła się na mnie ze strachem. Słyszałam, że jej serce jeszcze bardziej przyśpieszało gdy patrzyła się w moje krwisto- czerwone oczy. Krew! Już zaczynałam odczuwać pragnienie. Co prawda od kiedy zostałam wampirem cały czas mam ochotę na ludzką krew, ale teraz ta potrzeba szczególnie dawała się we znaki.

- Jest spragniona. Chce się napić krwii- dodał Edward

Skąd on to wiedział? Zaczynałam przypuszczać, że może ma dar? W armii tylko Fred miał dodatkowe zdolności. Riley mówił, że takie umiejętności rzadko się zdarzają, ale to już inna historia.

- Potrafię czytać w myślach- z trudem się uśmiechnął- więc wiem co sobie myślisz- wyjaśnił

Świetnie! Więc mam zero prywatności, a jak już to z dala od Edwarda.

-Dobrze, a wię Bree...masz ochotę na polowanie?- spytał Carlisle

-Polowanie?- spytałam nieśmiało- przecież jest środek dnia.

Niczego nie rozumiałam.  Jak chcieli polować na ludzi w godzinach szczytu?

-Zdaje się, że się nie rozumiemy- uśmiechnął się pod nosem Edward- my żywimy się krwią zwierząt.

Zwierząt?!!! Że niby co? Jak można pić krew zwierzęcą? Nie mogłam tego pojąć.

-Dlatego mamy złote oczy- odezwał się Emmett, ponownie z zadowoloną miną

Więc to kolejne kłamstwo Rileya. Oni nie mieli żółtych oczu ze starości, tylko z tego, że piją krew zwierząt...

-Co za bzdury- mruknął Edward

-więc ja też będę musiała się nauczyć... pić... to?- spytałam z niezadowoloną miną, choć znałam odpowiedź

-Ku twojemu niezadowoleniu, przestawienie się na wegetarianizm na pewno nie oznacza nic dobrego, ale jest to konieczne ze względu na to, że właśnie dołączyłaś do naszej rodziny, która od parudziesięciu lat ma pakt z wilkołakami, plemieniem Quileutów- Carlisle mówił o w ogóle nieznanych mi rzeczach, więc miałam wrażenie, jakby drugą część zdania powiedział w zupełnie innym języku.

-Wilkołaki to te wielkie psy...- nagle ku mojemu zdziwieniu Bella szturchnęła Edwarda za to co powiedział- ehem...to znaczy wilki. Od czasu zawarcia paktu nie możemy przekraczać granicy z La Push.

-Rezerwat La Push- uzupełnił doktor

-Widzę, że muszę się jeszcze sporo o was dowiedzieć- odezwałam się nieśmiało

Szczerze mówiąc na samą myśl o tych wielkich wilkołakach przeszywał mnie strach. Widok rozszarpywanych przez nich wampirów już na zawsze zostanie w mojej głowie, czego bardzo żałowałam. Jednakże miałam nadzieję, że dzięki temu paktowi te wilki nie będą ścigały mnie przez całą wieczność...i to dosłownie. No bo skoro dołączyłam do Cullenów, to znaczy że od tej pory ten ich warunek obowiązywał również mnie. Na całe szczęście!

-Aha i jeszcze jedno- wyrwał się Jasper, czyli ten który wydawał się być najbardziej aktywny i zwinny na tej całej bitwie od pozostałych- to jest Bella, także nasz członek rodziny. Nie możesz jej zaatakować, bo jeśli stracisz kontrolę...

-Jasperze, proszę nie przewiduj takich okoliczności- powiedział Edward z bólem na twarzy

Zrozumiałam, że jeśli zabiłabym dziewczynę, zabiłabym również jego, a przynajmniej sens jego życia. Musiał ją bardzo kochać, choć nie miałam pojęcia jak się może przy takim zapachu całkowicie kontrolować, a o całowaniu nie wspominam.

- Przeważnie polujemy na zwierzęta w nocy, by w dzień nie napotkać się na jakiegoś śmiertelnika, co groziłoby ujawnieniem się, a tym samym kolejną wizytą Volturi- znów odezwał się doktor

-Volturi?- spytałam

-To te wampiry w pelerynach, które chciały cię zabić...- uświadomił mnie Jasper

Odruchowo drgnęłam.

-Tak, oni odpowiadają za to by ludzie nie dowiedzieli się o istnieniu wampirów- wyjaśniła po dłuższej chwili milczenia Esme

Miałam więc sporządzoną listę rzeczy, które chciałam wymazać z pamięci: bitwa, wilkołaki, Volturi. Jak na nowonarodzoną miałam za sobą wiele przeżyć... za wiele...

Zupełnie niespodziewanie przeszło mi przez myśl pewne pytanie:

- Czy macie stałe miejsce zamieszkania?- zmieniłam nagle temat

-Oczywiście. Mieszkamy w willi, tutaj w Forks- poinformował mnie doktor

-Willa?- spytałam. Nadziane wampiry? To dla mnie była nowość.

- Wyszykuję ci pokój!- zaświergotała nagle Alice

-Dziękuję, naprawdę nie trzeba go szczególnie urządzać

-Ale z Alice nie ma gadania- zaśmiał się Edward

Wszyscy się uśmiechnęli oprócz Rosalie, która z trudem uniosła kąciki ust.

Mimo to czułam, że zaklimatuję się w tej rodzinie nawet jeśli żywią się krwią zwierzęcą. Nie mogę uwierzyć, że taka miła rodzina mogła podpaść Victorii. Ale to ona była tym złym, a oni byli tym dobrym. Wreszcie czułam, że zacznę normalne życie, z nową normalną rodziną.

Naprawdę się cieszyłam.

-Cóż można więcej powiedzieć? Witaj w rodzinie Bree Cullen- powiedział ciepło Carlisle

Zgłoś jeśli naruszono regulamin