Rozdział 3-.rtf

(5 KB) Pobierz

ROZDZIAŁ 3

POLOWANIE NA ZWIERZYNĘ

Powoli zapadał zmrok, więc moja nowa rodzina szykowała się na polowanie. A ja razem z nimi.

O rany! Jeszcze nigdy nie piłam zwierzęcej krwi. Byłam ciekawa jej smaku. Na pewno musiała być dużo gorsza od ludzkiej, ale cóż... muszę się przystosować do nowej diety, jeśli chcę przeżyć.

Przed oczami znów stanęło okrutne Volturi i wściekłe wilkołaki... Gdybym mogła o nich zapomnieć! Byłoby dużo lżej. Wiedziałam, że ten widok będzie mnie dręczyć jeszcze długo, ale miałam też nadzieję, że z czasem przestanę o nich myśleć.

-Gotowa?- zapytała Esme

-Tak- powiedziałam uśmiechając się

Moja nowa przyszywana odwzajemniła uśmiech i razem z Carlislem pobiegliśmy na polowanie. Pozostali byli już po łowach.

Biegliśmy w szybkim wampirzym tempie. W pewnym momencie Esme i Carlisle zatrzymali się na drzewach, więc ja uczyniłam to samo. Popatrzyli na dół. Bez zastanowienia poszłam w ich ślady.

Zobaczyłam stado jeleni.

-Teraz- powiedział doktor

Najszybciej jak potrafiłam "zfrunęłam" z drzewa i rzuciłam się na największą zwierzynę. Kątem oka widziałam też moich nowych rodziców.

Nie mogłam dalej czekać. Byłam taka głodna!

Zatakowałam.

Ugryzłam.

Skosztowałam. Całkiem niezły smak, ale ludzka krew jest jednak jedyna w swoim rodzaju. O niebo lepsza od tej. No, ale co zrobić? Piłam, piłam i zanim zdążyłam się nacieszyć chociaż tym co mam jeleń stracił już całą krew. No nie! Tak szybko?

Nie pytając o pozwolenie Esme, czy Carlisla pobiegłam dalej i znalazłam kolejne zwierzęta. Atakowałam bez końca. Jeden za drugim. Po dziesięciu przestałam liczyć. Po prostu nie mogłam się opanować! Cały czas moje wampirze zmysły mówiły: " Pij! Pij! Jeszcze! Jeszcze!". W końcu dałam sobie spokój i usiadłam pod drzewem. Z warg zlizałam resztki krwi po ostatniej sarnie.

I co Bree? Jak tam? Smakowało?

Smakowało, smakowało odpowiedziałam samej sobie.

Nagle zaczęłam się zastanawiać, czy mam już złote oczy jak Cullenowie. Niestety nie miałam jak tego sprawdzić, więc postanowiłam, że uczynie to, gdy pójdę z Esme i Carlislem do ich willi, którą zobaczę po raz pierwszy jeszcze dziś w nocy. O matko! A to znczy, że Alice urządzi mi pokój. Jasper mi mówił, że ona nie odpuści. Już widzę jakie będzie zamieszanie... No trudno jakoś przeżyję...

-Tu jesteś! Wszędzie cię szukamy!- wyrwał mnie z zamyśleń głos Carlisla

-Baliśmy się, czy czasem nie przekroczyłaś granicy- dodała Esme. Zmarszczyłam czoło.

A no fakt! Pakt z wilkami. Zupełnie zapomniałam. Nawet jako wampir mam sklerozę. Świetnie! To do Bree podobne...

-Będziemy powoli wracać?- spytałam

-Tak- odpowiedziała

Już się szykowali, by ruszyć jak torpeda przed siebie, gdy przerwałam Esme:

- Przepraszam- rzuciłam, chcąc zwrócić na siebie uwagę

-Tak?

-Czy Alice naprawdę musi urządzać ten pokój?

-Tak, nic ani nikt jej nie powstrzyma- zaśmiała się- W końcu jesteś nowym członkiem naszej rodziny. Udomowisz się, spędzimy ze sobą dużo czasu, a potem mogę ci zagwarantować, że będziesz miała wrażenie, iż znamy się sto lat- posłała szczery uśmiech

-A ta dziewczyna Bella. Mieszka z wami?- przełknęłam głośno ślinę

-Nie, jest partnerką Edwarda i zaniedługo też zostanie wampirem

- Dlaczego nie zmieni jej teraz?- spytałam, a jednocześnie odetchnęłam z ulgą, że nie będę musiała się męczyć z jej zapachem

- Edward nie wierzy w to, iż wampiry mają dusze- wyjaśniła- nie chce pozbawiać sensu swojego istnienia z duszy człowieka. Chce, aby Bella zasmakowała ludzkiego życia jak najdłużej

-Aha- odpowiedziałam

Nie powiem Edward był nieprzeciętnym wampirem. Darzył takim szacunkiem ludzi, a zwłaszcza Bellę. W ogóle wszyscy Cullenowie byli tacy ludzcy... mieszkali w normalnych domach, mieli pracę, a ich adoptowane dzieci chodziły do szkoły.

Dzięki nim czuję się lepsza. Znacznie wzrosła moja samoocena. Nie czuję wielkich wyrzutów sumienia po każdej zabitej istocie, jak było to w armii. Chociaż wtedy byłam tak spragniona, że nie pamiętam jak bardzo przerażona musiała być moja ofiara.

- Esme- powiedziałam jeszcze- tak mi głupio, że dopiero teraz to mówię, ale dziękuję za uratowanie mi życia

-Nie ma za co- uśmiechnęła się- chodź, pokażemy ci dom

Szczerze mówiąc moje martwe serce tkwiło w gardle ze strachu co mnie tam czeka, a jednocześnie byłam podekcytowana gdzie spędzę( mam nadzieję) resztę mojej wieczności.

- Biegnijmy! Reszta już na nas pewnie czeka!- powiedziała i przyśpieszyła

Podążyłam za nią.

Nie biegłyśmy długo. Już wyczuwałam zapachy innych wampirów. Musiałyśmy już być na miejscu. Popatrzyłam przed siebie.

Moim oczom ukazała się luksusowa, zadbana willa Cullenów.

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin