Rozdział IX
ŹRÓDŁA WIEDZY O ŚWIECIE
UWAGI OGÓLNE
Niejednokrotnie, gdy stajemy przed jakimś problemem, zadajemy sobie pytanie, na jakiej drodze go rozwiązać. Poszukujemy wówczas właściwego punktu wyjścia oraz metod, które by nas najsprawniej doprowadziły do pożądanego, odpowiadającego określonym wymaganiom rozwiązania. Inne są te wymagania w wypadku kwestii praktycznej, życiowej, aniżeli wtedy, gdy mamy do czynienia z problemem naukowym. Jeśli podchodzimy do zagadnienia naukowo, jego rozstrzygnięcie musi obiektywnie, wiernie opisywać rzeczywistość, musi być jasno i precyzyjnie sformułowane oraz musi legitymować się, wyczerpującym i sprawdzalnym uzasadnieniem. Oczywiście, uczynienie zadość tym warunkom wymaga zawsze właściwej — z uwagi na dane zagadnienie szczegółowe — drogi. Pomocą służą tutaj najrozmaitsze metody, czy też techniki badawcze, wypracowane przez różne nauki. Zastanówmy się jednak, jak wyglądałaby sprawa w odniesieniu już nie do pojedynczego zagadnienia, lecz do całokształtu naszego poznania. Rozważmy mianowicie całkiem ogólnie to, na jakich drogach dochodzi się do rezultatów poznawczych.
Tak szeroko rozumiany problem stanowi .jedno z centralnych zagadnień epistemologicznych, zapytujemy bowiem w ogóle o źródła naszej wiedzy o świecie.
Problem źródeł poznania można rozpatrywać w dwóch różnych aspektach: genetycznym i metodologicznym. Gdy mamy na uwadze pierwszy, t j. genetyczny, chodzi o to, skąd się bierze cała wiedza,1 jak objaśnić jej pochodzenie. Gdy natomiast interesuje nas aspekt metodologiczny, staramy się rozstrzygnąć, jaką drogę powinniśmy obrać, aby uzyskać prawdziwe poznanie rzeczywistości. Tak więc termin „źródło" jest dwuznaczny; albo wskazuje na pochodzenie wiedzy, albo na drogę zdobywania prawdziwej wiedzy.
Spróbujmy teraz bliżej określić, jakie są w ogóle źródła poznania. Otóż, najogólniej biorąc, w rozważaniach filozofów różnych szkół i kierunków mówi się o trzech ich rodzajach: doświadczeniu, rozumie oraz źródle przekraczającym sferę dociekań rozumowanych. Tego, kto opowiada się za doświadczeniem jako źródłem poznania, nazywamy empirystą (z gr. empeiria — doświadczenie). Tego, kto upatruje źródło poznania w rozumie, zwiemy racjonalistą (z łac. ratio — rozum). Natomiast przeciwnika racjonalisty nazywamy irracjonalistą. Mamy zatem trzy odmienne stanowiska w kwestii źródeł poznania: empiryzm, racjonalizm i irracjonalizm. Bliższa ich charakterystyka pokaże, iż nie są one całkiem jednolite, że w obrębie każdego zaznaczają się jeszcze pewne odcienie. Nie zawsze też stanowiska te występowały w czystej postaci, nie zawsze dany filozof reprezentował wyłącznie jedno z nich. Historia filozofii daje na to niemało przykładów.
Ogromną ilość informacji, jakie mamy o świecie, zawdzięczamy zmysłom. Weźmy dla przykładu jeden z nich, chyba najważniejszy: zmysł wzroku. Dzięki szczególnej budowie anatomicznej oka człowiek odbiera pewne bodźce, które pochodzą z otaczającego go świata. Wywołują one w oku procesy fizjologiczne. Początkowo rozgrywają się one w samym narządzie wzroku, a następnie zachodzą w nerwie wzrokowym oraz w pewnych ośrodkach, które znajdują się w korze mózgowej. Wszystkich tych procesów, mających charakter fizyko-chemiczny, my sami wcale nie odczuwamy. Jednak właśnie ich efektem jest subiektywnie przeżyte wrażenie wzrokowe, a więc doznanie np. określonej barwy czy kształtu przedmiotu. Z kolei inne zmysły, jak słuch, dotyk, węch czy smak poszerzają sferę wrażeń wzrokowych o doznania takiego czy innego dźwięku, gładkości, szorstkości, temperatury, danego zapachu czy smaku. Tak więc za pomocą zmysłów nawiązujemy kontakt poznawczy z rzeczywistością. Świat jawi nam się w bogactwie swych najróżnorodniejszych własności, które stopniowo odkrywamy w coraz większym zakresie. Zmysły okazują się zatem bardzo istotnym źródłem wiedzy o rzeczywistości. Dlatego tak wielu filozofów doceniało ich rolę w procesie poznania i uznawało doświadczenie zmysłowe za źródło wiedzy.
Nieodzowność udziału zmysłów w rozwoju naszego poznania była dla niektórych filozofów faktem oczywistym. Zastanawiając się nad tym, skąd biorą się u człowieka rozmaite wiadomości, a więc rozważając kwestię ich genezy — uznali oni, że nikt ż nas nie przynosi na świat żadnych, choćby bardzo znikomych zaczątków przyszłej wiedzy. Tego zdania był np. Arystoteles. Według niego, gdy rodzimy się, umysł nasz jest jak tabula rasa („niezapisana tablica"), a pierwsze znaki na niej zapisane pochodzą właśnie z doświadczenia zmysłowego. Toteż .niezbędnym początkiem poznania jest kontakt z rzeczywistością za pośrednictwem zmysłów. Arystoteles wyraźnie się tutaj opowiada za empiryzmem genetycznym, W średniowieczu pogląd ten sformułowano w postaci tezy: Nihil est in intellectu quod non prius juerit in sensu („Nie ma niczego w umyśle, czego by uprzednio nie było w zmysłach"). Wybitnym zwolennikiem empiryzmu genetycznego był także John Locke. Występował on zdecydowanie przeciwko reprezentantowi poglądu przeciwnego, Kartezjuszowi, głoszącemu istnienie wiedzy wrodzonej. Gdyby stanowisko Kartezjusza było prawdziwe — argumentował on — to wiedza ta pojawiłaby się u wszystkich bez wyjątku ludzi, a tymczasem nie znajdujemy jej ani u dzieci, ani u ludzi pierwotnych, ani u umysłowo chorych. Należy więc odrzucić przypuszczenie Kartezjusza jako fałszywe i uznać, że jedyną drogą, W której rozwija się poznanie ludzkie, jest doświadczenie.
Warto w tym miejscu uprzytomnić sobie, że samo doświadczenie można pojmować rozmaicie. Niektórzy filozofowie wskazywali wyłącznie na doświadczenie zewnętrzne, będące źródłem informacji o otaczającym nas świecie. Zwolenników takiego stanowiska nazywamy sensualistami (z łac. sensus — zmysł). Klasycznym sensualistą był Etienne Bonnot de Condillac (1715—1780). W swoim Traktcie o wrażeniach rysuje on następujący obraz. Wyobraźmy sobie — pisze — posąg przedstawiający człowieka. Wyobraźmy sobie dalej, że ten posąg ożywa, że stopniowo, po kolei,
zaczynają w nim funkcjonować poszczególne zmysły. Jaki będzie efekt tej zmiany upodabniającej coraz bardziej martwy posąg do rzeczywistego człowieka? Zdawać by się mogło, że po prostu poszerzy się tylko zakres doznań zmysłowych, dzięki którym powiększa się u naszego wyimaginowanego posągu suma wiadomości o świecie zewnętrznym. Tymczasem — jak dowodzi w swych rozważaniach Condillac — dzieje się coś znacznie więcej Mianowicie zaczyna się również kształtować życie wewnętrzne. Pojawiają się nie tylko rozmaite przeżycia psychiczne, ale także takie funkcje psychiczne, jak np. wyobraźnia, pamięć, myślenie. W końcu, po „otwarciu" się wszystkich zmysłów, posąg staje się w pełni człowiekiem, zdolny jest do wszelkiej charakterystycznej dla niego działalności.
Szerzej od Condillaca rozumie doświadczenie Locke. Rozróżnia on dwa rodzaje doświadczenia: zewnętrzne i w wewnętrzne (które nazywa „refleksją"). Pierwsze mówi nam o rzeczywistości zewnętrznej, drugie, będąc jakimś szczególnym „zmysłem wewnętrznym", powiadamia nas o tym, co dzieje się w psychice.
Wąsko czy też szeroko pojęte doświadczenie bywało niekiedy rozpatrywane jako właściwa droga do prawdy. Należy przy tym zaznaczyć, że opowiedzenie się za empiryzmem genetycznym niekoniecznie pociągało za sobą przyjęcie empiryzmu metodologicznego. Także w tym fakcie uwidacznia się różnica między tymi empiryzmami. Można bowiem godzić się, że człowiek nie posiada żadnej wiedzy wrodzonej, ale odpowiednie — z metodologicznego punktu widzenia — źródło poznania upatrywać nie w zmysłach, a np. w rozumie.
W koncepcji Locke'a zaznacza się akurat empiryzm w obydwu znaczeniach. Według niego z doświadczenia nie tylko wywodzi się cała wiedza, ale jest ono zarazem źródłem poznania prawdziwego. Wszystkie treści przekazane przez doświadczenie — tak zewnętrze jak i wewnętrzne, nazywa on ideami prostym i. Stanowią one właściwy materiał naszej wiedzy. Rozum nie wnosi do niej żadnych oryginalnych elementów. Jego działalność sprowadza się do dowolnego łączenia rozmaitych idei prostych w idee z łożone.
Stanowisko empiryzmu metodologicznego o szczególnie Wyraźnym zabarwieniu antyracjonalistycznym pojawia się u Berkeleya. Podobnie jak Locke uważa on, że jedynie zmysły są źródłem poznania prawdziwego. Zarazem jednak bardzo krytycznie odnosi się do rozumu, który w procesie poznania właściwie nic się nie liczy. Co więcej, tworzy bezużyteczne — jak sądzi Berkeley — abstrakcje, szkodliwe dla nauki. Nawet cała matematyka jest nauką empiryczną, jej przedmiotem są np. konkretne linie czy figury geometryczne, które po narysowaniu na tablicy i bądź na papierze spostrzegamy wzrokowo. Jeśli w mechanice Newtona mówi się o absolutnym ruchu, przestrzeni i czasie, to mówi się o fikcjach, ponieważ w doświadczeniu zmysłowym nic takiego nie jest nam dane. Ktoś, kto powiada o „barwie w ogóle", „trójkątności", „ruchu w ogóle", posługuje się pustymi, pozbawionymi znaczenia wyrazami, gdyż nie jest w stanie przedstawić sobie żadnej treści, która miałaby im przysługiwać. W umyśle posiadamy wyłącznie to, co pochodzi od zmysłów, a więc konkretne wrażenia. Jak widzimy, na płaszczyźnie metodologicznej Berkeley , uznaje jedynie doświadczenie. Toteż jego pogląd możemy określić skrajnym empiryzmem metodologicznym.
Nie wszyscy jednak empiryści byli tak skrajni. Godząc się na podstawową rolę zmysłów w procesie poznania, dopuszczali zarazem pewien w nim udział rozumu. Tego pokroju empirystami byli m.in. Franciszek Bacon czy John Stuart Mili. I tak np. Bacon — przekonany o potędze, jaką niesie ze sobą wiedza, głoszący nowożytny ideał poznania przyrody w celu zapanowania nad nią i wykorzystania jej — przypisywał zmysłom zasadnicze znaczenie. Nie zdobędzie prawdziwego, a zarazem skutecznego poznania ten, kto nie oprze się na nich. Obserwacja i eksperyment stanowią nieodzowny punkt wyjścia ludzkiej działalności poznawczej. W trakcie ich przeprowadzania zdobywamy bowiem konieczne informacje o przyrodzie. Lecz po zebraniu wielu danych na drodze zmysłowej percepcji okazuje się potrzebna współpraca rozumu, o ile postępuje on w pewien określony sposób. Jeśli rozum działa samodzielnie, nie oglądając się na świadectwo zmysłów, to tworzy mało użyteczne abstrakcje, które są oderwane od faktycznego stanu rzeczy. Natomiast kiedy liczy się ze zmysłami, to jego pomoc jest cenna. Może bowiem wtedy, na drodze ostrożnego, stopniowo przeprowadzanego uogólnienia indukcyjnego, wykryć w materiale empirycznym pewne związki i prawidłowości o różnym stopniu ogólności. W dziele zatytułowanym Novum Organum Bacon dokładnie opisuje, jak ma się odbywać to prze chodzenie od danych zmysłowych do indukcyjnych uogólnień.Ustala tam określone reguły postępowania, których powinniśmy się trzymać, gdy w procesie poznania bierze już udział rozum, któremu — jak znamiennie pisze — „nie skrzydeł trzeba, leczołowiu". Jeśli więc działalność rozumu poddamy ograniczeniom tego rodzaju, że będzie ona wtórna wobec zmysłów, jako podstawowego źródła poznania, i zależna od nich, oraz będzie ujęta w pewne karby, to jest sens — powiedziałby Bacon — przypisać rozumowi pozytywną rolę w procesie poznania. Tym samym empiryzm Bacona ulega złagodzeniu, toteż reprezentuje on już —w przeciwieństwie do Berkeleya — umiarkowany empiryzm metodologiczny. .
Obok nurtu empirystycznego w filozofii, niemal od jej zarania istniał również nurt racjonalistyczny, który we wszystkich epokach, aż do naszych czasów, miał swoich zwolenników. Na żywotność racjonalizmu złożyły się różne przyczyny. Niektórzy przedstawiciele tego nurtu po prostu nie dowierzali zmysłom, odnosili się do ich świadectwa w sposób mniej lub bardziej krytyczny. Ogarniały ich wątpliwości, czy można ufać danym zmysłowym, skoro niektóre spośród nich są wręcz złudzeniami, jakimi ulegamy w pewnych warunkach, skoro istnieją znaczne różnice między doznaniami zmysłowymi różnych ludzi. U innych filozofów— racjonalistów, ich krytyczny, czy nawet negatywny stosunek do zmysłów łączy się z określonymi twierdzeniami metafizycznymi. Niejednokrotnie bowiem przyjmowali istnienie takiego bytu, najczęściej duchowego, który jest zupełnie niedostępny poznaniu zmysłowemu. Niekiedy twierdzili, że to, o czym nam mówią zmysły, tak naprawdę nie istnieje w obiektywnej rzeczywistości, a wiedza zmysłowa ma charakter wyłącznie subiektywny. Jeszcze inni racjonaliści stawiając sobie za cel uzyskanie wiedzy bezwzględnej — to znaczy takiej, która byłaby zawsze i wszędzie prawdziwa — zarazem uznawali, że zmysły, mające ...
barteck