Sandemo Margit - Opowieści 18 - Nie dla mnie miłość(1).pdf
(
595 KB
)
Pobierz
(Microsoft Word - Sandemo Margit - Opowie\234ci 18 - Nie dla mnie mi\263o\234\346)
MARGIT SANDEMO
NIE DLA MNIE MIŁO
ĺĘ
Z norweskiego przeło
Ň
yła
LUCYNA CHOMICZ-D
ġ
BROWSKA
POL-NORDICA Publishing Sp. z o.o.
Otwock 1997
ROZDZIAŁ I
Pewnej wiosennej nocy wła
Ļ
ciciela zagrody poło
Ň
onej wysoko w górach zbudziło
ujadanie psów. Siadł na łó
Ň
ku, nasłuchuj
Ģ
c uwa
Ň
nie. Gdy psy na moment zamilkły, od strony
Ļ
cie
Ň
ki ci
Ģ
gn
Ģ
cej si
ħ
w
Ļ
ród skał dobiegł go odgłos lekkich kroków, które jednak zaraz
ucichły.
Obrócił si
ħ
i spojrzał na zegarek. Dochodziła czwarta. Któ
Ň
to w
ħ
druje w
Ļ
rodku nocy
po tych bezdro
Ň
ach? pomy
Ļ
lał. Kiedy jednak psy przestały szczeka
ę
, przewrócił si
ħ
na drugi
bok i zasn
Ģ
ł.
W par
ħ
dni pó
Ņ
niej o zagini
ħ
ciu Ellen Ingesvik wiedziała ju
Ň
cała osada. Tajemnicze
znikni
ħ
cie dziewczyny poruszyło mieszka
ı
ców do
Ň
ywego.
Gdy wła
Ļ
ciciel zagrody zwierzył si
ħ
znajomym, co słyszał feralnej nocy, wezwano go
do komisariatu na przesłuchanie. Okolice gospodarstwa zostały dokładnie przeczesane przez
policj
ħ
, gdy
Ň
obawiano si
ħ
najgorszego. Istniały podstawy, by podejrzewa
ę
,
Ň
e zaginiona
targn
ħ
ła si
ħ
na własne
Ň
ycie.
Kobiety z osady podzieliły si
ħ
na dwa obozy. Jedne współczuły biednej dziewczynie,
inne za
Ļ
, zacietrzewione, wykrzykiwały,
Ň
e po niej mo
Ň
na si
ħ
wszystkiego spodziewa
ę
, bo to,
co zrobiła, było skandaliczne i niedopuszczalne.
A Ellen?
Tamtej nocy odchodziła pogr
ĢŇ
ona w smutku, zgn
ħ
biona bolesnymi prze
Ň
yciami.
Pragn
ħ
ła tylko jednego: rozpłyn
Ģę
si
ħ
we mgle. Słysz
Ģ
c ujadanie psów, przyspieszyła kroku.
Zatrzymała si
ħ
tylko na chwil
ħ
na samym szczycie i oparta o pie
ı
brzozy, ogarn
ħ
ła
spojrzeniem rodzinn
Ģ
okolic
ħ
.
ņ
egnajcie! pomy
Ļ
lała. Zostawiam tu wszystko, co kochałam. Widziałam, jak nasza
osada si
ħ
rozwija, a ludzie bogac
Ģ
. Kiedy byłam dzieckiem, stał tu tylko ko
Ļ
ciół i sklep
kolonialny. Teraz jest i kino, i ratusz. A jednak osada, mimo
Ň
e tak si
ħ
rozrosła, wci
ĢŇ
nie
zatraciła swego pierwotnego uroku i autentyzmu. Dlaczego nikt nie rozumiał,
Ň
e usiłowałam
uratowa
ę
wła
Ļ
nie to, co dla niej najcenniejsze?
Musz
ħ
opu
Ļ
ci
ę
to miejsce, póki nie wszystko jeszcze stracone! Tak b
ħ
dzie najlepiej.
Dla mnie i tak nie ma tu przyszło
Ļ
ci, nie czeka mnie tu ani miło
Ļę
, ani szcz
ħĻ
cie!
Westchn
ħ
ła ci
ħŇ
ko, z trudem tłumi
Ģ
c szloch.
Tam w dole, w jej rodzinnej osadzie, zago
Ļ
ciło niepoj
ħ
te dla niej zło i nienawi
Ļę
.
Zdawała sobie spraw
ħ
,
Ň
e kilkoro ludzi czuje do niej gł
ħ
bok
Ģ
niech
ħę
. To cena, któr
Ģ
musiała
zapłaci
ę
.
Ale ten jeden, który nienawidził jej bez powodu?
Zielonooki Potwór, jak nazywała go w my
Ļ
lach, zniszczył w niej całkiem poczucie
warto
Ļ
ci. Pogard
ħ
współmieszka
ı
ców łatwiej jej było zrozumie
ę
, oni po prostu nie pojmowali
tego, co si
ħ
stało.
Pod wpływem wspomnie
ı
do oczu napłyn
ħ
ły jej łzy. Có
Ň
, najpi
ħ
kniejsze chwile i tak
min
ħ
ły bezpowrotnie w dniu, gdy Olaf, którego obdarzyła swym naiwnym dziewcz
ħ
cym
uczuciem i któremu pozostała wierna, wyjechał st
Ģ
d na zawsze.
Niektórzy ludzie rodz
Ģ
si
ħ
przywódcami. Tak wła
Ļ
nie było z Olafem Brinkiem.
Przypomniało jej si
ħ
,
Ň
e jako nastolatek z promienn
Ģ
rado
Ļ
ci
Ģ
nosił na r
ħ
kach swego małego
siostrze
ı
ca, nie wstydz
Ģ
c si
ħ
kolegów. I nikt si
ħ
z niego nie wy
Ļ
miewał! Zawsze wyst
ħ
pował
w obronie słabszych, ujmował si
ħ
za tymi, z których si
ħ
naigrywano. Swym zachowaniem
wzbudzał powszechny szacunek nawet w
Ļ
ród szyderców.
Wszyscy si
ħ
do niego garn
ħ
li, bo mimo niekwestionowanych zalet nie udawał
chodz
Ģ
cej cnoty. Ellen go uwielbiała. Zadurzyła si
ħ
w nim, cho
ę
uczył si
ħ
trzy klasy wy
Ň
ej.
Miała pi
ħ
tna
Ļ
cie lat, gdy Olaf opu
Ļ
cił rodzinn
Ģ
osad
ħ
. Wła
Ļ
ciwie nigdy nie zwrócił na ni
Ģ
uwagi, ale jej to nie przeszkadzało. Wystarczało,
Ň
e po prostu był w pobli
Ň
u.
Zm
ħ
czona i zrezygnowana przesun
ħ
ła dłoni
Ģ
po pniu brzozy, a potem ruszyła dalej na
spotkanie nieznanego. Szybko pochłon
Ģ
ł j
Ģ
mrok.
Miała dopiero dwadzie
Ļ
cia trzy lata, ale przestała si
ħ
łudzi
ę
,
Ň
e kiedykolwiek jeszcze
zazna rado
Ļ
ci. Nie miała dla kogo
Ň
y
ę
.
ĺ
lady dziewczyny urywały si
ħ
na brzegu górskiego
stawu na płaskowy
Ň
u.
Trzy lata pó
Ņ
niej na drugim ko
ı
cu Norwegii czworo młodych ludzi siedziało w
ogrodzie. Puch z dmuchawców szybował w powietrzu i opadał na ziemi
ħ
. Szpaki, dolatuj
Ģ
c
nad szop
ħ
i zni
Ň
aj
Ģ
c lot, gwizdały ostrzegawczo, jakby dawały znak piskl
ħ
tom w gnie
Ņ
dzie,
Ň
e zaraz zostan
Ģ
nakarmione.
Czwórk
ħ
znajomych siedz
Ģ
cych przy stole ł
Ģ
czyły do
Ļę
osobliwe wi
ħ
zy. Troje z nich
mieszkało w starej szkole, zaadaptowanej na budynek mieszkalny. Parter zajmowała Ellinor,
fryzjerka, beznadziejnie zakochana w s
Ģ
siedzie z pierwszego pi
ħ
tra, przystojnym nauczycielu
Arve Ståhlu. Ten z kolei podkochiwał si
ħ
w Gerd Hansen, nauczycielce plastyki i prac
r
ħ
cznych, mieszkaj
Ģ
cej na poddaszu.
Niestety nauczyciel, ku swemu utrapieniu, bez powodzenia próbował wypl
Ģ
ta
ę
si
ħ
ze
zwi
Ģ
zku z Ågot Lien, dziennikark
Ģ
z jedynego dziennika ukazuj
Ģ
cego si
ħ
w Vanningshavn,
która uczepiła si
ħ
go niczym rzep. Tylko ona nie mieszkała w budynku przy ogrodzie.
- Chcesz jeszcze kawy, Ågot? - zapytała Gerd.
- Nie, dzi
ħ
kuj
ħ
. Prosz
ħ
, mów do mnie Goggo - zagruchała przymilnie, ale w jej oczach
pojawił si
ħ
zimny błysk. - Wszyscy przyjaciele tak mnie nazywaj
Ģ
.
- Wszyscy z wyj
Ģ
tkiem mnie - wtr
Ģ
ciła Ellinor. - Ja wol
ħ
zwraca
ę
si
ħ
do ciebie per
Gorgono.
- Zauwa
Ň
yłam, cho
ę
nie widz
ħ
w tym nic zabawnego - odparła Ågot słodko,
jednocze
Ļ
nie patrz
Ģ
c wzrokiem bazyliszka.
Gorgona? zdziwiła si
ħ
Gerd w duchu. W mitologii greckiej tak nazywano Meduz
ħ
,
potwora o złotych skrzydłach, miedzianych szponach, z
ħ
bach jak kły dzika, w
ħŇ
ach zamiast
włosów i wzroku przemieniaj
Ģ
cym ludzi w kamie
ı
.
Z wygl
Ģ
du Goggo Lien nie przypominała bynajmniej potwora. Była bardzo kobieca,
nowoczesna i poci
Ģ
gaj
Ģ
ca. Miała jasne, krótko obci
ħ
te włosy i fryzur
ħ
jakby zwichrzon
Ģ
przez wiatr. Ubierała si
ħ
zgodnie z ostatnim krzykiem mody. A poniewa
Ň
w tym sezonie
lansowano kolor liliowy, wi
ħ
c w jej garderobie przewa
Ň
ała barwa wrzosów.
Gerd niejednokrotnie si
ħ
zastanawiała, co taka kobieta robi w nadmorskiej mie
Ļ
cinie.
Ellinor wyja
Ļ
niła jej jednak z przek
Ģ
sem,
Ň
e Goggo miała niegdy
Ļ
etat w jednym ze
stołecznych dzienników, ale została zwolniona za „pogo
ı
za tani
Ģ
sensacj
Ģ
i stosowanie
chwytów poni
Ň
ej pasa w pracy dziennikarskiej”. Załapała si
ħ
wi
ħ
c tutaj. „Lepiej by
ę
kim
Ļ
w
małej gazecie, ni
Ň
nikim w wielkiej”, brzmiał zło
Ļ
liwy komentarz Ellinor.
Goggo, ignoruj
Ģ
c dwie kobiety siedz
Ģ
ce przy stole, zwróciła si
ħ
do Arva:
- Wiesz, szef wydziału kultury poprosił mnie o od
Ļ
piewanie kilku piosenek na
sobotniej uroczysto
Ļ
ci. Odpowiedziałam mu,
Ň
e wszystko zale
Ň
y od tego, ile zapłaci. Nie
zamierzam pracowa
ę
za darmo, co to, to nie!
- Gorgona nic nie robi gratis - mrukn
ħ
ła Ellinor.
Arve milczał i nieobecnym wzrokiem wpatrywał si
ħ
w dal. Najwyra
Ņ
niej nie miał nic
do powiedzenia swojej eks-przyjaciółce. Na moment uchwycił spojrzenie Gerd.
Goggo wstała, z trudem skrywaj
Ģ
c w
Ļ
ciekło
Ļę
.
- No có
Ň
, chyba ju
Ň
musz
ħ
wraca
ę
do redakcji. Arve, odprowadzisz mnie?
- Ciszej - przerwała jej Gerd nerwowo. - Spłoszysz szpaki.
- Ach, wi
ħ
c to s
Ģ
szpaki? Wyobra
Ņ
cie sobie,
Ň
e kompletnie si
ħ
nie znam na ptakach.
Nie potrafi
ħ
odró
Ň
ni
ę
nawet jednego gatunku - roze
Ļ
miała si
ħ
dziennikarka perli
Ļ
cie, czyni
Ģ
c
cnot
ħ
ze swej niewiedzy.
Arve Ståhl wycofał si
ħ
do domu. Bardzo nie chciał, by Gerd odniosła wra
Ň
enie,
Ň
e
nadal ł
Ģ
czy go co
Ļ
z Goggo.
Ale Gerd zdawała si
ħ
zupełnie nie zwraca
ę
na nich uwagi. Patrzyła w dal
rozmarzonym wzrokiem, w którym niekiedy, nie wiedzie
ę
czemu, pojawiał si
ħ
nagły l
ħ
k.
Arve lubił obserwowa
ę
Gerd, bo przypominała mu damy z płócien starych mistrzów.
Miała ciemne włosy i pi
ħ
kne rysy twarzy. Jej skóra była delikatna i przezroczysta, jakby z
porcelany, policzki cz
ħ
sto pokrywał rumieniec. Dłonie, szczupłe i pełne wyrazu, poruszały si
ħ
lekko niby skrzydła motyla. Subtelna, miła, wra
Ň
liwa młoda kobieta, o któr
Ģ
warto by
zabiega
ę
... gdyby nie Goggo, która ci
ĢŇ
yła mu niczym kula u nogi!
Goggo zorientowawszy si
ħ
,
Ň
e traci sw
Ģ
pozycj
ħ
, zagadn
ħ
ła po
Ļ
piesznie:
- Gerd, zamierzam napisa
ę
co
Ļ
o wystawie prac twoich uczniów. Owszem, pami
ħ
tam,
Ň
e ju
Ň
opublikowałam jeden artykuł, ale wiesz, rodzice uwielbiaj
Ģ
takie tematy. Ka
Ň
dy chce
zobaczy
ę
w gazecie nazwisko swego dziecka. Potrzebowałabym paru informacji o tobie.
Chciałabym ukaza
ę
kulisy wystawy, dowiedzie
ę
si
ħ
, jak udało ci si
ħ
nakłoni
ę
leniwych i
opornych uczniów, by stworzyli co
Ļ
tak fenomenalnego, i tak dalej.
Gerd nie znała jeszcze wszystkich chwytów stosowanych przez dziennikark
ħ
. Nie
pojmowała,
Ň
e ta, dotkni
ħ
ta do
Ň
ywego, pragnie si
ħ
zem
Ļ
ci
ę
. A pióro Goggo potrafiło by
ę
bezlitosne!
- Jak mi si
ħ
udało osi
Ģ
gn
Ģę
taki rezultat? Domy
Ļ
lam si
ħ
, o co ci chodzi -
odpowiedziała spokojnie Gerd. - Pami
ħ
tam, co napisała
Ļ
poprzednio. Pozwól,
Ň
e zacytuj
ħ
:
„Silny wpływ nauczyciela, jego gustu, wizji, a przy tym nazbyt gorliwa pomoc przy realizacji
prac”. Có
Ň
, to nieprawda!
Gerd odp
ħ
dziła much
ħ
z talerza z ciastem i ci
Ģ
gn
ħ
ła dalej:
- Wszystkie dzieci posiadaj
Ģ
wrodzone poczucie pi
ħ
kna i stylu, które szkoła, dom,
społecze
ı
stwo w nich zabijaj
Ģ
. Gdyby
Ļ
zadała sobie trud i uwa
Ň
niej obejrzała wystaw
ħ
,
zauwa
Ň
yłaby
Ļ
,
Ň
e ka
Ň
da praca jest inna, nie ł
Ģ
czy ich
Ň
adne najmniejsze podobie
ı
stwo, które
mogłoby wskazywa
ę
na udział nauczyciela. Starałam si
ħ
podej
Ļę
do ka
Ň
dego ucznia
indywidualnie, odkry
ę
w nim to, co stanowi o jego wyj
Ģ
tkowo
Ļ
ci, co jest jego najmocniejsz
Ģ
stron
Ģ
. Cudownie nam si
ħ
współpracowało.
- No prosz
ħ
, jednym słowem mam szans
ħ
na wywiad?
- Wła
Ļ
nie ci go udzieliłam. To wszystko, co miałam do powiedzenia.
Jaka ta Gerd jest subtelna, pomy
Ļ
lał z podziwem Arve, który tymczasem wrócił do
ogrodu. Powinna jednak mie
ę
si
ħ
na baczno
Ļ
ci, bo z Goggo nie ma
Ň
artów. Sam wiedział o
tym najlepiej.
Plik z chomika:
Magick14
Inne pliki z tego folderu:
Sandemo Margit - Opowieści 28 - Ostatnia podróż.pdf
(686 KB)
Sandemo Margit - Opowieści 14 - Las ma wiele oczu.pdf
(856 KB)
Sandemo Margit - Opowieści 42 - Wymarzony przyjaciel.pdf
(526 KB)
Sandemo Margit - Opowieści 41 - W mroku nocy.pdf
(715 KB)
Sandemo Margit - Opowieści 40 - Złoty ptak.pdf
(630 KB)
Inne foldery tego chomika:
A. Maclean - Przełęcz złamanego Serca
Alfred Szklarski - Cykl Przygód Tomka
Cartland Barbara
Chmielewska Joanna- Romans Wszechczasów
Edukacyjne
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin