Carranza Maite - Wojna czarownic 02 - Lodowa pustynia.pdf

(1088 KB) Pobierz
282583247 UNPDF
CARRANZA MAITE
LODOWA PUSTYNIA
Wojna czarownic 02
PROROCTWO
Dostrzeże światło w lodowatym piekle,
Gdzie morze z niebem tworzą linię jedną,
A wzrośnie w miejscu, gdzie jest ziemi grzbiet
Gdzie górskie szczyty sięgają po gwiazdy.
Moc niedźwiedzicy ją mocą napełni,
Do siebie dojdzie pod osłoną foki,
Wilczycy mądrość będzie jej mądrością,
Lisica w końcu sprytu jej użyczy.
Z ziemi wybranka wzrośnie, owoc ziemi,
Ziemia ja czule przygarnie do łona.
I trwać jej przyjdzie wśród zobojętnienia,
Nic niewidzącej, całkiem ogłuszonej,
Wykołysanej w rekach ciemnych matek,
Które ją w kłamstwa słodycze ustroją.
ROZDZIAŁ I
NOC IMBOLC
Anaid spała beztrosko, z rozłożonymi ramionami i błogim wyrazem twarzy, obojętna
na światło sączące się przez okiennice do wnętrza pokoju. Wysoki sufit i bielone po
tysiąckroć i jeden raz ściany potęgowały atmosferę, jaka zwykle towarzyszy wielkim zmianą.
Ubrania ułożone w stosy, porozrzucane książki, ustawione w rzędach buty - wszystko
wyglądało tak, jakby czekało na spotkanie w wielkiej walizce, która stała w nogach łóżka.
Selene, z rozczochraną czupryną i filiżanką parującej kawy w ręce, zjawiła się w
pokoju niepostrzeżenie. Pochyliła się nad Anaid i dmuchając jej delikatnie w ucho.
- Dzieńdoberek.
Zaspana dziewczyna ruchem dłoni odpędziła niechciane słowa i zakryła twarz. Selene
uśmiechnęła się. Zawsze w ten sama sposób budziła córkę. Jeszcze raz dmuchnęła lekko, tym
razem tuż przy jej nosie, na co Anaid przekręciła się na bok. Selene popatrzyła się na córkę z
melancholią i dumą jednocześnie. Jej mała córeczka dorosła. Może nawet zbyt szybko. Gdy
tak teraz spała, muskając palcami uchylone usta, sprawiła wrażenie całkowicie bezbronnej.
Jednak przyglądając się jej długim nogą, zaokrąglonym biodrom, klatce piersiowej i gładkiej,
elastycznej skórze, Selene wiedziała że ma przed sobą młodą kobietę.
- Pobudka, śpiąca królewno - wyszeptała jej do ucha.
- Zostaw - usłyszała w odpowiedzi - Nie mam mnie w domu.
I żeby nie pozostawić wątpliwości, Anaid nakryła głowę kołdrą w nordyckie wzory.
Ale matka nie dawała za wygraną.
- Przybył książę, żeby obudzić cię ze snu.
- Niech spada na drzewo.
Teraz nadszedł czas na bezlitosne łaskotki. Jednak zamiast tego Selene wymierzyła
palcem w kierunku drzwi. Do pokoju wsunęła się milcząca postać opatulona futrem.
- Szykuj się - powiedziała Selene do córki - Zaraz otrzymasz miłosny pocałunek.
Po chwili do twarzy dziewczynki przylgnęły figlarne usta. Anaid otworzyła oczy i
raptownie usiadła na łóżku.
- Clodia!!
Rzeczywiście, nieszczędzącym czułości „księciem” okazała się sycylijska
przyjaciółka. Piętnastoletnia rówieśnica Anaid. Tak jak ona - czarownica Omar. Należąca do
klanu Delfinicy. Razem przeżyły chwile niewysłowionej grozy w Taorminie, u stóp kipiącej
lawą Etny, kiedy to obie stały się więźniarkami czarownicy Odish, Salmy. Selene wycofała
się dyskretnie. Anaid wciąż wydawała się oszołomiona niespodzianką.
- Selene mówiła, że nie będziesz mogła przyjechać.
- Miałabym sobie odpuścić twoją pierwszą imprezę urodzinową? Jeszcze czego!
- Mówiła, że masz dużo zajęć. - Wyszeptała Anaid.
- Owszem. Dzięki tobie wymigałam się od wtorkowego sprawdzianu. Moja kochana
Anaid…
Clodia nie kryła zachwytu na widok nowych ciuchów przyjaciółki Szczególnie jedna
krótka spódniczka przypadła jej do gustu.
- Ale mi się podoba! Zaraz ją przymierzę. - w mgnieniu oka zsunęła z siebie spodnie.
- To znaczy, że przyjechałaś do mnie by nie pisać sprawdzianu i zwinąć mi ciuchy.
- Dokładnie tak. Chyba nie sądziłaś, że zjawiam się tu specjalnie na twoje przyjęcie z
czystej przyjaźni?
- Kto w takim razie poderżnie gardło królikowi i odczyta, co pokazują jego
wnętrzności?
- No, ja, któż by inny… Ale to potem.
- To znaczy kiedy?
- Kiedy już przymierzę wszystkie twoje super fashion ciuchy i zrobię ci makijaż. Z
taki wyglądem, chcesz odnieść sukces?
- Przecież ledwie się obudziłam…
- Właśnie. Jeśli po przebudzeniu wyglądasz, jakbyś się jeszcze nie obudziła, to co
będzie o północy?!
- Jesteś nieznośna.
- Chodź no tutaj, zaraz cię zrobię na bóstwo.
- Ty pierwsza podejdź, coś ci pokażę.
Anaid na oścież otworzyła okno i chłodne powietrze z Pirenejów wtargnęło do pokoju
przynosząc ze sobą deszcz liści i pyłów. Clodia zaczęła kichać.
- Ty terrorystko. Jak można otwierać tę górską lodówkę w obecności Sycylijki, w
której żyłach płynie śródziemnomorska krew.
- Milcz i patrz.
Anaid wskazała na okazałą pirenejską kordylierę, zdobioną białymi płaszczami.
Przyjaciółki zastygły w bezruchu, przyglądając się krajobrazowi. Clodia nie była jednak w
stanie milczeć dłużej niż przez chwilę.
- Obrazek jak z widokówki. Zamrożonej. To białe tam… to śnieg?
- A myślisz, że co?
- Zgroza! Śnieg, i do tego tak blisko. - Clodia trzęsąc się z zimna, zamknęła okno i
przysunęła twarz do Anaid.
- Teraz rozumiem, dlaczego twoja matka tak świetnie się trzyma. W takiej
temperaturze… każda… - Obie padły na łóżko.
Rozczochrana i zaspana Selene wróciła do przytulnej kuchni domu Urt, zaparzyła
kolejną kawę i postawiła jeszcze jedno nakrycie na stole, przy którym raczyły się śniadaniem
Valeria, Karen i Elena. Ni stąd ni z owąd zjawiły się wszystkie trzy. Lecz to ponowne
spotkanie miało być także pożegnaniem. Karen, miejscowa lekarka, która znała pirenejskie
drogi jak własną kieszeń, odebrała z dworca Jaca Valerię, biologa morskiego i
zwierzchniczkę klanu Delfinicy, oraz jej córkę Clodię.
- No śmiało, spróbuj ciasta z orzechami pinii, dopiero co wyjęłam z piekarnika - kusiła
rozanielona Elena, bibliotekarka, która wraz ze swoją ósemką potomstwa i wieloma
kilogramami nadwagi należała do ulubionych klientek miejscowego piekarza. Valeria
wygłodniała po długiej podróży, oblizywała koniuszki palców umaczane w cukrze.
- Gdybyś mi powiedziała wcześniej, że przyrządzacie tu takie przysmaki,
odwiedziłybyśmy was wcześniej. - Selene uśmiechnęła się, skubnęła bez większej ochoty
kawałek ciasta i usiadła obok Karen, najlepszej przyjaciółki, która jak przystało na panią
doktor od razu postawiła diagnozę.
- Boisz się .
Selene potwierdziła. Valeria, rozpierana przez nadmiar energii, chwyciła i uścisnęła
jej rękę.
- Możesz na nas liczyć .
Selene westchnęła.
- Nikt nie może się dowiedzieć, dokąd się udajemy. Nawet wy.
- Kiedy wyjeżdżacie?
- Jutro rano.
- Anaid już o tym wie ?
Selene przygryzła wargi.
- Staram się nie obarczać jej zbyt wieloma informacjami. Jest jeszcze bardzo młoda,
może nie zrozumieć, w jak beznadziejnym znalazłyśmy się położeniu, i rozpaplać wszystko
przyjaciółkom. Skutki byłyby opłakane.
Żadna z obecnych nie odważyła poddać w wątpliwość dramatyzmu sytuacji, jednak
Elena zdecydowała się zabrać głos.
- Anaid jest bardzo dojrzała jak na swój wiek. - orzekła.
282583247.001.png 282583247.002.png 282583247.003.png 282583247.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin