Tytul oryginału
LIFE AFTER LIFE
REFLECTIONS ON LIFE AFTER LIFE
Z angielskiego przelożyli Życie po życiu -Irena Doleżał-Nowicka
Refleksje nad życiempo życiu- Marian Młynarczyk
Projekt okładki i stron tytułowych Zygmunt Zaradkiewicz
Redakcja Adam Kowalski
Redakcja techniczna Alicja Jabłońska-Chodzeń
Korekta Małgorzata Juraś
Copyright @ 1975 by Raymond A. Moody
@ Copyright for the Polish book club edition by
"Swiat Ksil!zki", Warszawa 1996
@ Copyright for the Polish translation by
Irena Doleżał-Nowicka, Marian Młynarczyk, 1995
Świat Książki, Warszawa 1996
Druk i oprawa w GGP
ISBN 83- 7129-982-6
14l3
.
Życie po życiu
Z angielskiego przełożyła - Irena Doleżał-Nowicka
Książkę tę poświęcam dr. George'owi Ritchiemu,
a przez niego Temu, o którym mi mówił
Podziękowanie
W czasie badan i pracy nad tą książką pomogło mi wiele osób, bez których zachęty nigdy nie doprowadziłbym do końca mego zamierzenia. Do wygłoszenia pierwszego odczytu na temat w niej poruszony zachęcił mnie mój dobry przyjaciel John Ouzts, a John Egle z wydawnictwa Mocking-
bird Books skłonił mnie do spisania moich spostrzeżeń, przez cały czas podtrzymując na duchu i dodając odwagi.
Leonard, Mae, Becky i Scott Brookowie nieraz udzielali mi gościny pod swym dachem, przywozili i odwozili, kiedy to było najbardziej potrzebne. Kathy Tabakian towarzyszyła mi podczas wielu rozmów, a dyskusje z nią wiele mi dawały.
Russ Moores, Richard Martin i Ed McCranie- wszyscy
ze Szkoły Medycznej stanu Georgia - służyli mi cennymi uwagami, wskazując bardzo istotne źródła. Moja żona zaś długie godziny poświęciła opracowaniu maszynopisu. Na koniec pragnę podziękować zwłaszcza tym, którzy mi opowiedzieli o swoich spotkaniach ze śmiercią. Mam nadzieię, że książka ta spełni oczekiwania wszystkich wymienionych tu osób.
7
Przedmowa
Miałam zaszczyt czytać książkę doktora R. Moody Życie po życiu jeszcze w maszynopisie i jestem niezwykle rada, że ten młody naukowiec miał odwagę przedstawić swoje odkrycia; dzięki temu nowa dziedzina badań stała się dostępna szerokiemu gronu czytelników.
Od blisko dwudziestu lat pracuję z nieuleczalnie chorymi i z upływem czasu zjawisko śmierci jako takiej interesowało mnie coraz bardziej. Dużo już wiemy o procesie umierania, ale wiele pytań związanych z momentem śmierci, z przeżyciami naszych pacjentów -kiedy z punktu widzenia medycyny uważa się ich za zmarłych - pozostaje bez odpowiedzi.
Tego rodzaju obserwacje, jakie doktor Moody przedstawia w swej książce, oświecą wielu i potwierdzą to, czego uczono nas przez blisko dwa tysiące lat - że istnieje życie po śmierci.
Chociaż nie twierdzi on, że badał samo zjawisko śmierci, z jego odkryć wynika jasno, że umierający zachowuje świadomość otoczenia, mimo iż stwierdzono jego kliniczną śmierć. Wiąże się to ścisle z moimi badaniami, w których oparłam się na relacjach pacjentów uznanych za zmarłych i przywróconych Życiu całkowicie wbrew naszym oczekiwaniom, znanych i z pewnością znakomitych lekarzy.
Wszyscy ci pacjenci doświadczyli oderwania się od swego ciala fizycznego, co łączyło się z uczuciem wielkiego spokoju i zadowolenia. Większość z nich zdawała sobie sprawę z obecności jakiejś istoty, która dopomagała im w przejściu na inną płaszczyznę egzystencji. Większość z nich też widziała osoby drogie ich sercu zmarłe dawniej albo postać, która
9
odgrywała dużą rolę w ich życiu duchowym i była związana z ich wiarą. Lektura książki doktora Moody wiele mi dała, gdyż właśnie teraz wyniki moich spostrzeżeń zamierzam przelać na papier.
Doktor Moody musi być przygotowany na to, że spotka się z poważną krytyką, zwłaszcza z dwóch stron. Z pewnością niektórzy duchowni będą oburzeni, że ktoś ośmiela się prowadzić badania w dziedzinie uważanej dotąd za tabu.
Zresztą przedstawiciele jednego z Kościołów już wyrazili swoje potępienie dla tego rodzaju publikacji. Pewien duchowny określił to jako "kupczenie tanią łaską". Inni po prostu są zdania, że problem życia pozagrobowego powinien pozostać domeną ślepej wiary, której nikomu nie wolno podawać w wątpliwość.
Doktor Moody może też spotkać się z reakcją drugiej grupy ludzi, mianowicie naukowców i lekarzy, którzy
tego rodzaju prace uważają za "nienaukowe".
Sądzę, że nasze społeczeństwo znajduje się obecnie na
etapie przejściowym. Musimy mieć odwagę, by otworzyć drzwi nowym badaniom; musimy mieć odwagę przyznać, że nasze współczesne narzędzia są w tej dziedzinie niewystarczające. Moim zdaniem książka ta otworzy wiele takich drzwi ludziom o rozległych horyzontach, będzie dla nich zachętą i źródłem odwagi, spowoduje, że należycie ocenią nowe
domeny poszukiwań. Wyniki badan doktora Moody potwierdzają moje własne wnioski oraz odkrycia bardzo poważnych naukowców, uczonych i duchownych, którzy nie bali się zapuścić w tą nową dziedzinę pełni nadziei, że dopomogą tym, którzy chcą raczej wiedzieć niż wierzyć.
Książkę tę polecam wszystkim ludziom o otwartych umysłach i gratuluję doktorowi Moody, że zdecydował się opublikować swoje odkrycia.
dr med. Elisabeth Kiibler-Ross
Flossmoor, Illinois
Wstęp
Książka ta, rzecz jasna, odzwierciedla stanowisko, poglądy i zastrzeżenia autora. I choć starałem się zachować jak najdalej idący obiektywizm i rzeczowość, pewne fakty dotyczące mnie mogą być pożyteczne, jeśli idzie o ocenę niezwykłych stwierdzeń niżej przytoczonych.
Przede wszystkim nigdy nie otarłem się o śmierć i dlatego nie mogę dać relacji z pierwszej ręki. Równocześnie nie mogę zapewnić swego pełnego obiektywizmu, ponieważ w sprawy te jestem zaangażowany uczuciowo. Po wysłuchaniu tylu
relacji dotyczących niezwykłych doznań, jakie składają się na treść tej książki, zacząłem odnosić wrażenie, ze to ja sam je przeżyłem. I dlatego mogę jedynie mieć nadzieję, że ta postawa nie umniejszyła mej rzeczowości i rozsądku.
Po drugie, nie jestem zbyt oczytany w bogatej literaturze dotyczącej zjawisk paranormalnych i okultystycznych. Nie znaczy to, bym taką literaturę dyskredytował, i jestem pewny, iż lepsza jej znajomość poszerzyłaby moją wiedzę na temat badanych przeze mnie zjawisk. Mam szczery zamiar zapoznać się bliżej z niektórymi pracami, żeby się przekonać, do jakiego stopnia dociekania innych potwierdzają moje spostrzeżenia.
Po trzecie, pewnego wyjaśnienia wymaga wychowanie
religijne, jakie otrzymałem. Rodzina moja należała do Kościoła prezbiteriańskiego, jednak rodzice nam, dzieciom, nigdy nie próbowali narzucić swoich wierzeń czy poglądów religijnych. Starali się, w miarę jak dorastałem, popierać wszelkie moje zainteresowania i stwarzali sprzyjające warunki, żebym je kultywował. Dlatego też wyrosłem, wyznając nie "religię" ustalonych regul, lecz zespół duchowych i religijnych doktryn, nauk i problemów.
Jestem przekonany, że wielkie religie świata mają nam do przekazania wiele prawd, oraz że nikt z nas nie zna wszystkich odpowiedzi na podstawowe prawdy, jakie są tworzywem religii. Jeśli idzie o sprawy organizacyjne, należę do Kościoła metodystów.
Po czwarte, moje przygotowanie akademickie i zawodowe jest dość urozmaicone - ktoś by nawet mógł powiedzieć: niejednolite. Ukończyłem filozofię na uniwersytecie Virginia i zrobiłem doktorat w roku 1969, interesuję się zwłaszcza etyką, logiką i filozofią języka.
Po trzech latach wykładania filozofii na uniwersytecie we wschodniej Północnej Karolinie, postanowiłem skończyć studia medyczne, specjalizować się w psychiatrii i wykładać filozofię medycyny w uczelniach medycznych. Wszystkie te zainteresowania i doświadczenia wpłynęły z pewnością na mój stosunek do prowadzonych badań.
Mam nadzieję, że książka ta zwróci uwagę na zjawisko, które równocześnie jest powszechnie znane i starannie przemilczane, a przy tym dopomoże stworzyć bardziej przychylny dlań klimat. Jestem bowiem głęboko przekonany, że ma ono doniosłe znaczenie nie tylko dla nauki teoretycznej i praktycznej (zwłaszcza psychologii, psychiatrii, medycyny, filozofii, teologii i duszpasterstwa), ale także ma wpływ na to, jak żyjemy na co dzień.
...
teczyk