Rozdział 12
- Jak panienka Sophie się czuje? - wyszeptała Alex, wchodząc do pokoju z mokrym ręcznikiem.
Chris przyłożył palec do ust, chcąc uciszyć Aleksandrę. - Zasnęła w samochodzie, jest bardzo zmęczona, tyle biedna musiała przejść - wyszeptał Rise.
- Panicz również powinien trochę odpocząć.
- W porządku, nic mi nie jest. Nie jestem śpiący - skłamał. - Nie martw się o mnie Alexandro.
- Ech... - westchnęła pokojówka, po czym cicho wyszła z sypialni. Chris oparł głowę o łóżko Sophie. Mówiła coś cicho przez sen. Była
niespokojna, wyglądała tak, jakby śnił się jej jakiś koszmar. Nagle powiedziała coś bardzo wyraźnie...
- Kocham.. .cię Chris... - Mimo iż te słowa wypowiedziane były przez sen, to Chris zrozumiał, iż nie były one byle czym. Piękne słowa, których znaczenie jest oczywiste. Krótkie piękne zdanie, które wypowiedziane prosto z serca, potrafi odmienić czyjeś życie. Najpierw go zamurowało, potem uśmiechnął się szeroko do siebie. Pogładził falowane włosy Sophie i położył głowę na jej piersi, wsłuchiwał się w bicie jej serca. Jego serce, zimne i twarde niczym lód nie biło już od ponad czterystu lat.
105
- Cóż to za piękne słowo „Kocham". Inni mówią, że miłość to jest tylko burza hormonów, jednak mówią tak tylko ci, którzy nigdy nie zaznali prawdziwej miłości - szeptał cicho sam do siebie. Zamknął powieki, po czym zasnął, siedząc na krześle z głową położoną na materacu łóżka.
***
- Tak oto po raz kolejny ratuję wam dupę - stwierdził zarozumiale Eingard. Miał na sobie, jak zwykle, drogo zdobione elfickie szaty, granatową pelerynę, skórzaną kamizelkę, pod którą był błękitny jedwabny golf. Ciemne spodnie (o nieokreślonej materii) i czarne, długie ponad kolana zamszowe buty.
- Tak... Dzię-ku-ję - wydusił przez zęby wkurzony Riskal. -Ach... Co byście beze mnie zrobili - westchnął napuszony elf. -A MOŻE BYŚ SIĘ W KOŃCU ZAM... - Lotres w ostatniej chwili
podbiegł do Riskala, zakrywając twarz bratu, który nie wytrzymywał już z zarozumialstwem Eingarda.
- Dobra chłopcy, a może uczcimy to butelką whisky? - zaproponował elf.
- Ja nie piję... - powiedział Scott.
- Oczywiście, że nie! Przecież dzieci nie mogą pić - odparł dziarsko elf.
- CO?! Nie jestem dzieckiem! Wiesz przecież, że mam 65 lat!
- Tak, ale organizm to masz 13-latka. Ty się przewrócisz po jednym łyku! Hej Lotres, Riskal! Uczcijmy to chłopaki! Nawalmy się jak stodoła!
- W tym domu nie ma alkoholu - powiedział z powagą i oburzeniem na twarzy Lotres.
- Cieniasy - burknął Eingard, wyjął zza pazuchy kamizelki małą metalową piersiówkę i pociągnął z niej zdrowy łyk. Wstrząsnął głową i spojrzał z wyrzutem na Riskala i Lotresa.
106
- A tak właściwie to dlaczego? Macie słabe głowy? Czy coś?
- Nie, po prostu wychlałeś całą zawartość naszego barku, gdy tu ostatnio byłeś - warknął Riskal.
- A ja po prostu nie lubię alkoholu... - powiedział szybko Scott.
- Phi! A wiecie, że elfy nigdy nie mają po alkoholu kaca, ani się nie upijają? Nam on nie szkodzi.
- Tak ci się tylko zdaje, że nie szkodzi - mruknął Riskal.
- Ha-ha - burknął Creed. - To miała być twoja olśniewająca wstawka na temat elfów, tak? - Dobra, w sumie to pora się zwijać.
Eingard wstał. Wziął ze stolika swoje metalowe rękawice, wyszedł z salonu i nałożył na siebie pelerynę. Szyję owinął błękitnym szalem.
- No co ty, Eingard? Gdzie idziesz? - Lotres stanął u progu drzwi i wpatrywał się w elfa.
- Trzymaj się Loti. I... niech moc będzie z tobą! No co? Czemu masz taką minę? Nie oglądałeś Harry'ego Pottera? - Eingard wzruszył ramionami i pożegnał się z demonem. Następnie ruszył przez zaśnieżony las na północ Norwegii, do swojej wioski.
„Czy jemu przypadkiem nie chodziło o gwiezdne wojny?" - pomyślał Lotres.
- No i w końcu sobie polazł - powiedział uradowany anioł.
- Przestań Riskal... Nie wolno tak mówić, Eingard tyle nam pomógł.
-Phi!
- Ciekawe, czy Sophie już się obudziła - spytał nagle Scott.
- Nie, jeszcze śpi. I to na dodatek z Riseem. - Riskal nie krył swojego oburzenia. - Co za tupet! Nie odstępuje jej nawet na krok.
- A ja myślę, że ty po prostu jesteś zazdrosny - powiedział melodyjnie Lotres.
- Że-że co proszę? Ja zazdrosny?!. Nie rozśmieszaj mnie. O co ja niby miałbym być... Eee... Nie bądź śmieszny. A! dajcie wy mi wszyscy święty spokój! - Riskal wybiegł z domu, trzaskając frontowymi drzwiami.
Scott i Lotres przez chwilę patrzyli na siebie tępo.
- Idź. Jesteś jego bratem, ty go najlepiej rozumiesz.
- Ech - westchnął Sparkling, po czym wyszedł z zamku.
107
Lotres nawet nie musiał zbyt daleko go szukać. Riskal klęczał oparty głową o fontannę znajdującą się w centrum dziedzińca. Lotres podszedł do brata.
- Śnieg stopniał - szepnął cicho do siebie Riskal. Tak jakby ta informacja miała jakieś większe znaczenie. -1 tak pewnie za tydzień znowu napada. Aż nie przyjdzie lato. Wtedy to tylko będzie padał w kółko deszcz. - Lotres z uwagą przyglądał się swemu bratu bliźniakowi.
„Riskal, czy coś cię martwi?" - pomyślał Lotres.
- Czasem w życiu każdego mężczyzny przychodzi taka pora, kiedy brakuje mu drugiej połówki... Ja na taką chwilę musiałem poczekać dwa tysiące lat.
A jednak chodzi o Sophie.
- Ten cały George chciał się zemścić na nas tylko za swoją narzeczoną- zaczął kontynuować anioł.
Riskal nie bądź niemądry. Ścigaliśmy Georga od ponad trzech wieków, za morderstwa i inne podłe rzeczy, których się dopuścił. I udało się. George nie żyje. Odnieśliśmy sukces.
- Tylko dlaczego ja się nie cieszę? - westchnął Riskal. „Zachowujesz się dziwnie braciszku, nie poznaję cię".
- Lotres, mam do ciebie pytanie... Czy jak mnie nie było na Ziemi, to czy... Czy byłeś kiedyś zakochany?
- Czemu tak nagle pytasz o takie dziwne rzeczy? No tak... Niewiele z tego pamiętam. Ale tak... w uroczej ludzkiej dziewczynie. To było jak mieszkałem jeszcze w starożytnym Rzymie. Widziałem jak prała swoją szatę nad rzeką każdego ranka. Pragnąłem i starałem się z całych sił, aby odwzajemniła uczucie, jednak na próżno. Nie chciała być ze mną, bo mówiła, że mam śmieszne włosy - wszystkie wspomnienia Lotresa niemal przepływały na wylot przez podświadomość anioła. Całe zaloty demona do pięknej Rzymianki oraz odrzucenie. Krok po kroku.
- 2 tysiaki na karku, a my nadal nie mieliśmy żadnej kobiety - westchnął Riskal. A która by chciała takich starych i dziwnych dziadów jak my.
- Ej Chris też zbyt młodziutki nie jest. Ale zawsze lepiej jak my.
- Ech... Co prawda to prawda - oboje zaśmiali się. Podnieśli w górę głowy, by spojrzeć na księżyc w pełni i rozgwieżdżone niebo.
108
- Dziwne, o tej porze roku rzadko kiedy widać niebo.
- Coś mało chmur, prawda?
Sophie otworzyła oczy, przetarła je ręką i szeroko ziewnęła, przeciągając się. Przez zasłonięte zasłony przebijały się pojedyncze promienie słoneczne. Sophie przez chwilę w ogóle nie pamięta...
malgosia19712