025. Brown Sandra - W ostatniej chwili.pdf

(1036 KB) Pobierz
Microsoft Word - 025. Brown Sandra - W ostatniej chwili0
SANDRA BROWN
W OSTATNIEJ
CHWILI
ROZDZIAŁ 1
Je Ļ li nie przestan Ģ o tym mówi ę , zacznie krzycze ę .
Nie zamierzali przesta ę . Mieli w głowie tylko jedno, a szansa, Ň e zmieni Ģ temat, była bliska
zeru. O Ň ywiona rozmowa nie ucichła nawet podczas kolacji, na któr Ģ podano pieczyste, za-
zwyczaj serwowane w niedziel ħ . Zupełnie jakby powód, dla którego si ħ dzi Ļ tu zebrali, dawał
im prawo do Ļ wi ħ towania, nie do płaczu.
Sara przeszła sam Ģ siebie, je Ļ li idzie o jedzenie. Nie zabrakło nawet puszystych
dro Ň d Ň owych bułeczek prosto z piekarnika, które biesiadnicy zanurzali w g ħ stym,
aromatycznym sosie do pieczeni, ani domowej roboty puddingu, tak tłustego, Ň e kalorie wr ħ cz
krzyczały.
Pomimo to potrawy wydawały si ħ Jenny pozbawione smaku. Przy ka Ň dym k ħ sie j ħ zyk
przylepiał jej si ħ do podniebienia, a przełyk odmawiał posłusze ı stwa.
Nawet teraz, przy kawie, któr Ģ Sara nalewała do porcelanowych fili Ň anek malowanych w
Ň ółte pierwiosnki, wci ĢŇ omawiali rychły wyjazd Hala do Ameryki ĺ rodkowej. Wyprawa
b ħ dzie trwała Bóg wie ile, sprawi, Ň e Hal b ħ dzie wyj ħ ty spod prawa, a jego Ň ycie nara Ň one na
niebezpiecze ı stwo.
Mimo to emocjonowali si ħ ni Ģ wszyscy, zwłaszcza Hal, któremu policzki a Ň poró Ň owiały z
emocji. Jego br Ģ zowe oczy błyszczały entuzjazmem.
- To wielkie przedsi ħ wzi ħ cie. Gdyby nie odwaga tych biedaków z Monterico, wszystko, co
zrobili Ļ my i co zrobimy, poszłoby na marne. To im nale Ň y si ħ uznanie.
Sara, wracaj Ģ c na swoje miejsce po nalaniu wszystkim kolejnej fili Ň anki kawy, dotkn ħ ła z
czuło Ļ ci Ģ policzka młodszego syna.
- Jednak to ty zorganizowałe Ļ ten podziemny szlak, by pomóc im w ucieczce. Moim
zdaniem to wspaniałe. Po prostu wspaniałe. Ale... - dolna warga zacz ħ ła jej dr Ň e ę - b ħ dziesz
ostro Ň ny, prawda? Nie grozi ci Ň adne niebezpiecze ı stwo?
Hal poklepał mi ħ kk Ģ dło ı , spoczywaj Ģ c Ģ na jego ramieniu.
- Mamo, mówiłem ci tysi Ģ ce razy, Ň e uchod Ņ cy polityczni b ħ d Ģ czeka ę na nas na granicy
Monterico. My tylko spotkamy si ħ z nimi, przerzucimy przez Meksyk i...
- Przemycimy do Stanów - podpowiedział oschle Cage. Sara spojrzała na starszego syna
niech ħ tnie.
Nawykły do takiego traktowania Cage nie zareagował na pełen dezaprobaty wzrok matki.
Wyci Ģ gn Ģ ł przed siebie nogi w d Ň insach i kowbojskich butach, rozpieraj Ģ c si ħ nonszalancko
na krze Ļ le, co zawsze irytowało Sar ħ . Kiedy był dzieckiem, bez ko ı ca rozwodziła si ħ nad
tym, jak nale Ň y siedzie ę przy stole. Jej kazania zdały si ħ na nic.
Skrzy Ň ował kostki nóg i przypatrywał si ħ bratu.
- Ciekawe, czy nadal b ħ dziesz płon Ģ ł tym fanatycznym zapałem, kiedy stra Ň graniczna
wpakuje ci ħ do pudła?
-
Je Ļ li nie potrafisz posługiwa ę si ħ bardziej cywilizowanym j ħ zykiem, lepiej odejd Ņ od
stołu - zabrał głos wielebny Bob Hendren.
-
Przepraszam, tato. - Cage, nie okazuj Ģ c zbytniej skruchy, popijał kaw ħ .
-
Je Ļ li Hal trafi do wi ħ zienia - ci Ģ gn Ģ ł dalej pastor - to za słuszn Ģ spraw ħ , w imi ħ czego Ļ , w
co wierzy.
- Tamtej nocy, kiedy składałe Ļ za mnie kaucj ħ , mówiłe Ļ co Ļ innego - przypomniał ojcu
Cage.
Aresztowano ci ħ za pija ı stwo.
- Wierz ħ w upijanie si ħ od czasu do czasu.
-
Cage, prosz ħ - słowom Sary towarzyszyło długie, cierpi ħ tnicze westchnienie -
przynajmniej raz spróbuj zachowywa ę si ħ przyzwoicie.
Jenny wpatrywała si ħ w swoje dłonie. Nie cierpiała tych rodzinnych scenek. Cage mógł
faktycznie działa ę na nerwy, ale w tym przypadku miał racj ħ , wskazuj Ģ c bez osłonek na
ryzyko zwi Ģ zane z wypraw Ģ . Poza tym nawet dla niej było jasne, Ň e cynizm Cage'a miał
swoje Ņ ródło w tym, i Ň rodzice zawsze preferowali Hala, który teraz kr ħ cił si ħ niespokojnie na
krze Ļ le. Aprobata Boba i Sary niew Ģ tpliwie sprawiała mu przyjemno Ļę , a z drugiej strony to
ra ŇĢ ce wyró Ň nianie wprawiało go w zakłopotanie.
Cage wprawdzie pow Ļ ci Ģ gn Ģ ł ironiczny u Ļ miech, ale nie zrezygnował z perswazji.
- Po prostu mam wra Ň enie, Ň e ta szlachetna misja Hala to dobry sposób, je Ļ li chce si ħ
zgin Ģę . Po co ryzykowa ę głow Ģ w jakiej Ļ bananowej republice, gdzie najpierw strzelaj Ģ , a
Ņ niej zadaj Ģ pytania?
Nie byłby Ļ w stanie zrozumie ę motywacji Hala - powiedział pastor, podkre Ļ laj Ģ c swoje
słowa machni ħ ciem r ħ ki.
-
Potrafi ħ zrozumie ę , Ň e Hal chce uwolni ę ludzi skazanych na Ļ mier ę . Nie uwa Ň am jednak,
by była to wła Ļ ciwa metoda post ħ powania. - Niecierpliwie przegarn Ģ ł dłoni Ģ ciemnoblond
czupryn ħ . - Podziemny szlak, przemycenie uchod Ņ ców politycznych przez Meksyk, ich
nielegalny wjazd do Stanów... - Wyliczał na palcach kolejne etapy misji Hala. - A jak b ħ dzie
wygl Ģ da ę Ň ycie tych ludzi, gdy ju Ň przywieziesz ich tu, do Teksasu? Gdzie b ħ d Ģ mieszka ę ?
Co robi ę ? Czy pomy Ļ lałe Ļ o pracy dla nich, dachu nad głow Ģ , jedzeniu, lekarstwach,
ubraniach? Chyba nie jeste Ļ a Ň tak naiwny, by zakłada ę , Ň e zostan Ģ przez wszystkich przyj ħ ci
-
-
z otwartymi ramionami tylko dlatego, Ň e pochodz Ģ z rozdartego walk Ģ kraju. B ħ d Ģ
postrzegani jako obcy, tak jak wszyscy nielegalni imigranci. I tak samo traktowani.
-
Pokładamy ufno Ļę w boskiej opatrzno Ļ ci - powiedział niezbyt pewnie Hal. Jego
nieugi ħ tos ę zawsze słabła pod wpływem pragmatyzmu Cage'a. Je Ļ li nawet był o czym Ļ
absolutnie przekonany, starszy brat potrafił wzbudzi ę w nim w Ģ tpliwo Ļ ci. Argumenty Cage'a,
na podobie ı stwo trz ħ sienia ziemi, tworzyły rysy w przekonaniach, które Hal uwa Ň ał za trwałe
i niezmienne. Hal cz ħ sto zwracał si ħ z tym problemem do Boga i zawsze dochodził do
wniosku, Ň e Najwy Ň szy posługiwał si ħ Cage'em, by poddawa ę go próbom. A mo Ň e
przebiegło Ļę brata to or ħŇ diabła, który wodzi go na pokuszenie? Rodzice bez w Ģ tpienia
opowiedzieliby si ħ za drug Ģ teori Ģ .
No có Ň , mam nadziej ħ , Ň e Bóg ma wi ħ cej rozs Ģ dku ni Ň ty.
- Do Ļę tego! - powiedział ostro Bob.
Cage opu Ļ cił ramiona, oparł łokcie o blat stołu i podniósł do ust fili Ň ank ħ . Nie wzi Ģ ł jej za
male ı kie uszko. Jenny pomy Ļ lała, Ň e jego palec nie zmie Ļ ciłby si ħ w w Ģ skim, porcelanowym
uchwycie. Trzymał fili Ň ank ħ w obu dłoniach.
Nie pasował do kuchni na plebanii. W oknach wisiały tu nakrochmalone zasłonki z
falbankami, podłog ħ pokrywało Ň ółte linoleum w pastelow Ģ krat ħ , a przy jednej ze Ļ cian stał
przeszklony kredens, w którym przechowywano najcie ı sz Ģ zastaw ħ , u Ň ywan Ģ tylko od
Ļ wi ħ ta.
Teraz kuchnia jakby zmalała, a jej przytulno Ļę stała si ħ ciasnot Ģ . Nie dlatego, Ň e Cage miał
jak ĢĻ monstrualn Ģ postur ħ . Fizycznie bracia prawie si ħ nie ró Ň nili, wyj Ģ wszy to, Ň e Cage był
nieco bardziej umi ħĻ niony. Ta dodatkowa t ħŇ yzna wynikała raczej z jego zawodu ni Ň z
kaprysu dziedziczno Ļ ci.
Ale na tym podobie ı stwo si ħ ko ı czyło. Najwi ħ ksza ró Ň nica mi ħ dzy bra ę mi polegała na
wra Ň eniu, jakie wywierali. Obecno Ļę Cage'a sprawiała, Ň e ka Ň de pomieszczenie wydawało si ħ
mniejsze ni Ň w rzeczywisto Ļ ci. Otaczała go specyficzna aura, tak dla niego charakterystyczna
jak spalona sło ı cem skóra.
W Ļ lad za Cage'em płyn ħ ło Ļ wiatło szerokich, otwartych przestrzeni. Cho ę Jenny nigdy nie
znalazła si ħ na tyle blisko
Cage'a, by si ħ o tym przekona ę , była pewna, Ň e jego skóra pachnie sło ı cem. Skutki długiego
przebywania na sło ı cu wida ę było zwłaszcza wokół br Ģ zowych oczu. Przez te
przypominaj Ģ ce paj ħ czyn ħ zmarszczki wygl Ģ dał na starszego ni Ň był, ale te Ň jego
trzydziestodwuletnie Ň ycie obfitowało w wydarzenia.
-
Dzisiejszego wieczoru, jak zawsze, kiedy przychodził Cage, wygl Ģ dało na to, Ň e dojdzie do
kłótni. Urazy i pretensje szły za nim jak cie ı . Przypominał drapie Ň c ħ skradaj Ģ cego si ħ przez
d Ň ungl ħ , burz Ģ cego spokój mieszka ı ców i wzbudzaj Ģ cego zam ħ t nawet wówczas, kiedy nie
szukał kłopotów.
- Jeste Ļ pewny, Ň e wszystkie punkty kontaktowe s Ģ przygotowane? - spytała Sara. Była
niepocieszona, Ň e Cage zepsuł jej pieczołowicie przygotowan Ģ po Ň egnaln Ģ kolacj ħ na cze Ļę
Hala, ale zawzi ħ cie ignorowała krn Ģ brnego syna, usiłuj Ģ c przywróci ę spokój.
Podczas gdy Hal przynajmniej po raz setny przedstawiał plan swojej wyprawy, Jenny
zacz ħ ła dyskretnie sprz Ģ ta ę ze stołu. Gdy pochyliła si ħ nad ramieniem Hala, by zabra ę jego
talerz, uj Ģ ł jej dło ı , uniósł do ust i pocałował, ani na chwil ħ nie przerywaj Ģ c pasjonuj Ģ cej
rozmowy.
Miała wielk Ģ ochot ħ pochyli ę si ħ , ucałowa ę go w czubek blond głowy, przycisn Ģę j Ģ do
piersi i błaga ę go, by nigdzie nie jechał. Naturalnie tego nie zrobiła. Takie zachowanie uznano
by za skandaliczne i wszyscy obecni mogliby pomy Ļ le ę , Ň e całkiem oszalała.
Zapanowała nad emocjami, zebrała reszt ħ naczy ı i zaniosła do zlewu. Nikt nie zaoferował
si ħ z pomoc Ģ . Nikt nawet nie zwrócił na ni Ģ uwagi. Zmywanie nale Ň ało do jej obowi Ģ zków,
odk Ģ d zamieszkała na plebanii.
Pi ħ tna Ļ cie minut pó Ņ niej, kiedy wytarła r ħ ce w Ļ cierk ħ do naczy ı i powiesiła j Ģ na kołku
przy zlewie, wci ĢŇ jeszcze rozmawiali. Wy Ļ lizn ħ ła si ħ przez tylne drzwi i zeszła po
schodkach werandy. Przeci ħ ła podwórze, doszła do białego płotu i wsparła si ħ o sztachety.
Zachwycił j Ģ pi ħ kny, niemal bezwietrzny wieczór. W zachodnim Teksasie nie zdarzał si ħ taki
cz ħ sto. W powietrzu prawie nie czuło si ħ kurzu. Wielki okr Ģ gły ksi ħŇ yc wygl Ģ dał jak l Ļ ni Ģ ca
samoprzylepna naklejka na czarnym, aksamitnym niebie. Gwiazdy, których nie zdołały
przy ę mi ę Ļ wiatła miasta, wydawały si ħ du Ň e i bliskie.
Był to wieczór wymarzony dla kochanków, tul Ģ cych si ħ do siebie, szepcz Ģ cych
romantyczne głupstwa. Nie był to wieczór rozsta ı . A rozstanie, je Ļ li ju Ň musi do niego doj Ļę ,
powinno by ę pełne nami ħ tno Ļ ci i Ň alu, okraszone raczej czułymi słówkami ni Ň szczegółami
podró Ň y.
Przeszklone tylne drzwi skrzypn ħ ły i po chwili zamkn ħ ły si ħ ponownie, z
charakterystycznym głuchym odgłosem starego drewna uderzaj Ģ cego o drewno. Obejrzała si ħ
przez rami ħ i zobaczyła Cage'a schodz Ģ cego powoli po schodkach werandy. Kiedy stan Ģ ł przy
płocie obok niej, odwróciła głow ħ .
Zgłoś jeśli naruszono regulamin