GrabarzPolski010.pdf

(21093 KB) Pobierz
Grabarz Polski
# 1 0
WYWIADY:
JACEK M. ROSTOCKI & ROBERT CICHOWLAS (SĘPY)
CRYSTAL VIPER
ŁUKASZ RADECKI
KONKURS NA 100 SŁÓW ROZSTRZYGNIĘCIE
RECENZJE:
FILMY: Quién puede matar a un niňo?, The Woman in Black, Nosferatu - symfonia grozy
KSIĄŻKI: Sępy, Zew Krwi, Kraina bez powrotu, Rowerzysta
JACEK M. ROSTOCKI & ROBERT CICHOWLAS „PRZEJŚCIE” (OPOWIADANIE)
WIERSZE NIEPOKOJĄCE - KAMIL „SKOLMON” SKOLIMOWSKI
75574336.020.png
Drodzy Czytelnicy,
Konkurs rozegran y zostanie w dwóch kategoriach: „Tekst literacki”
i „Grafika”, w terminie od 01.03.2009r. do 30.06.2009r.
To już 10 numer naszego magazynu, brniemy więc powoli ale skutecznie do przo-
du. Z tej okazji zdecydowaliśmy się napisać krótki wstępniak, w którym opiszemy
jak sprawy się mają. Mamy równe pół roku. Grabarz cieszy sie niezłym zaintere-
sowaniem: każdy kolejny numer jest pobierany kilka tysięcy razy więc nie możemy
narzekac. Zdradzić mogę, co chyba nie zaskoczy nikogo, że jak do tej pory najpo-
pularniejszym numerem jest numer 5 - „Elm Street Special”. Dlatego do wakacji
planujemy jeszcze jeden tego typu numer poswięcony innej serii.
Tematem obecnego numeru po raz pierwszy w naszej historii nie są ilmy ani
ich twórcy tylko pisarze - Robert Cichowlas i Jacek M. Rostocki. Cały numer jest
w zasadzie jednym wielkim wywiadem bo rozmawialiśmy też z Łukaszem Rade-
ckim i zespołem Crystal Viper. Ponadto proponujemy sporo ciekawych recenzji,
m.in. książek, które wydają przepytywani w naszych wywiadach twórcy.
W telegraicznym skrócie, a więc „ogłoszenia paraialne”:
- Mniej więcej miesiąc temu ruszyła nasza e-księgarnia pod adresem
www.grabarz.zixo.pl Można tam kupić przeróżne ebooki i audiobooki. W tym tak-
że recenzowaną w bieżącym numerze „Krainę bez powrotu” Łukasza Radeckiego.
- Zamknęlismy kalendarz wydawniczy Grabarza. Pierwszy okres wydawni-
czy skończy się przed wakacjami mając na koncie 17 (słownie: siedemnaście)
numerów. Tak więc, nie licząc obecnego 10-tego numeru, mamy ich przed sobą
jeszcze siedem. Ostatni numer wyjdzie 15 czerwca - bedzie to numer wakacyj-
ny - zapewne powiększony. Kiedy wracamy? Najprawdopodobniej we wrześniu
albo październiku 2009. O wszystkim będziemy informować na naszym forum -
www.grabarz.net/forum
Ponadto w przyszłym miesiącu ukaże się długo oczekiwana antologia „Czar-
na Kokarda”. Bedzie ona minimalnie zmodyikowana względem jej niedoszłego
Czachopismowego pierwowzoru. Zakupić ją będzie można przez serwis allegro.
Będziemy o wszystkim informować na naszym forum oraz poprzez mailing.
A skoro już jesteśmy przy mailingu, zapraszamy do dopisania się do niego na
stronie głównej www.grabarz.net - dzięki temu będziecie na bieżąco otrzymywać
wszystkie ważne informacje o naszym magazynie oraz o innych ciekawych spra-
wach i wydarzeniach związanych z horrorem.
Nie rozwodząc się już dalej i zapalając 10 świeczek na okolicznościowym torcie,
życzymy miłej lektury.
Celem Konkursu jest popularyzowanie twórczości z dziedziny
fantastyki (fantastyki naukowej, fantasy, horroru) i kryminału oraz
promocja twórców zajmujących się tymi gatunkami.
Przewodniczącym jury konkursowego jest jeden
z najznamienitszych autorów polskiej fantast yki - Andrzej Pilipiuk .
Pokłosiem konkursu będzie wydanie zbioru nagrodzonych prac.
r ed a k t o r z y
www.horyzonty-wyobrazni.pl
GRABARZ POLSKI
GRABARZ POLSKI #10
KOREKTA: WOJCIECH LULEK GRAFIKA, SKŁAD, ŁAMANIE: TIZZASTRE BIZZALINI
REKLAMA, PATRONATY I WSPÓŁPRACA: BARTEK@GRABARZ.NET | WOJTEK@GRABARZ.NET
CHCESZ WSPÓŁTWORZYĆ GRABARZA? NAPISZ DO NAS!
WWW.GRABARZ.NET | WWW.GRABARZ.NET/FORUM
75574336.021.png 75574336.022.png 75574336.023.png 75574336.001.png
Witajcie. Dziękuję Wam, że znaleź-
liście chwilę czasu, aby udzielić
wywiadu do Grabarza. Na początek
może powiedzcie kilka słów o sobie.
Nie każdemu jest znana Wasza syl-
wetka.
Rostocki: Jacek M. Rostocki, rocznik
1965, zatem - zgred (chociaż rocznik był
wyjątkowo udany). Panna z dzieckiem
(i żoną). Warszawiak na emigracji w Ło-
miankach. Zajmuję się reklamą, głównie
jako praktyk. Piszę od piątego roku ży-
cia. Najpierw ołówkiem, później piórem
wiecznym (na naboje, jak już się pani
w drugiej klasie zgodziła). Od dwudzie-
stu lat z okładem piszę na klawiaturze
(o krótkim incydencie z maszyną do pi-
sania nie wspomnę). Piszę różne rzeczy
- teksty do ulotek, instrukcje obsługi,
zalecenia i podania. Czasem piszę też
opowiadania. Sporadycznie horrory.
Tę rzadką słabość wykorzystał Robert
i namówił mnie do złego. Szatan! Sza-
tan! Szatan!
Robert Cichowlas i Jacek M.
Rostocki napisali wspólnie zbiór
opowiadań grozy „Sępy”, który
swoją premierę będzie miał już
niebawem, bo już 6 marca.
My postanowiliśmy upolować
tych dwóch osobników i zadać
im szereg nurtujących nas pytań.
Tak jak na sępy przystało,
z ciekawością przyglądali się
naszemu redakcyjnemu koledze,
Sebastianowi, ale powstrzymali
swój wilczy apetyt i grzecznie
(przynajmniej jeden z nich) odpo-
wiadali na zadawane pytania.
Co z tego wynikło?
Zobaczcie sami!
Cichowlas: Robert Cichowlas. Rocznik
1982. Poznaniak. Z wykształcenia kultu-
roznawca. Nie lubię pisać o sobie, więc
będzie krótko i węzłowato. Horror pocią-
ga mnie od dzieciństwa. Duża to zasługa
mojej mamy, która jest miłośniczką ga-
tunku i z którą jako dzieciak obejrzałem
setki horrorów. Potem przyszedł czas na
literaturę. Jeden z moich wujów, podczas
wspólnie spędzanych wakacji, pożyczył
mi kilka książek Mastertona. Połknąłem
wszystkie, zauroczony i zaskoczony,
że literatura grozy może dostarczać wię-
cej emocji niż ilm. Przyszedł w końcu
czas, kiedy postanowiłem spróbować
swych sił jako autor opowiadań. Nauczy-
cielka w podstawówce namawiała mnie,
75574336.002.png
abym nie przestawał pisać. Zbierałem
szóstki za rozmaite wypracowania, co
było dla mnie niezwykle motywujące.
Mijały lata, a mnie wciąż chciało się pi-
sać. W chwili obecnej pisanie to moja
największa pasja.
portalu opowiadania.pl. Kilka lat temu to
miejsce było bardzo przyjazne zarówno
dla autora, jak i czytelnika. Można było
się wiele nauczyć. Do dziś utrzymuję
kontakt z kilkoma osobami stamtąd.
Potem przyszedł czas na portal Fabri-
ca Librorum. I to właśnie ludziom z tego
serwisu zawdzięczam najwięcej, jeśli
chodzi o warsztat. Tam też poznałem
Jacka!
konałem ponownego wyboru i wyszło
„Serio”. Kilka ważnych dla mnie opowia-
dań z kilkoma wierszami. Zasadniczo
o życiu i takich tam... uczuciach? Rel ek-
sjach... Nudy takie. Z tym, że ja je akurat
lubię.
niem.
Kiedyś
było od-
wrotnie. Pomy-
sły często rodzą
się same. Dzisiaj na
przykład wybrałem się na
spacer po poznańskiej Cyta-
deli. To miejsce zimą ma nie-
powtarzalny klimat. Z miejsca
mnie natchnęło i lada dzień
pomysł na opowiadanie będzie
spisany w postaci konspektu.
Gdzie się poznaliście i jakie wiążą się
z tym historie? Z tego, co mi wiado-
mo, było gorąco i nieprzyjemnie.
sły często rodzą
się same. Dzisiaj na
przykład wybrałem się na
spacer po poznańskiej Cyta-
deli. To miejsce zimą ma nie-
powtarzalny klimat. Z miejsca
mnie natchnęło i lada dzień
pomysł na opowiadanie będzie
spisany w postaci konspektu.
Pamiętacie jeszcze swoje debiuty?
Pierwsze kroki były stawiane chyba
w Internecie, prawda?
Skąd czerpaliście pomysły na tak cie-
kawe opowiadania? Ile zajęło Wam
ich przygotowanie?
Rostocki: Nieprawda. Jak już wspomi-
nałem, jestem stary jak żółw i pomar-
szczony jak kapusta pekińska. Za moich
czasów takich diabelskich wynalazków
jak Internet nie było. Sieć to była na ryby
ewentualnie. Albo szpiegowska. Mój
debiut (w bardzo subiektywnym znacze-
niu) to była matura z polskiego. Rocznik
1983. (Robuś wtedy zrobił pierwszy kro-
czek i powiedział: Agghhr.) Byłem przy-
gotowany na zupełnie inne pytania niż te,
które pani psor wypisała na tablicy. Poza
jednym, wolnym - „Książki, które ostat-
nio przeczytałeś, uzasadnij swój wybór”.
Była czwórasia, mogła być piątka, ale
błędy nie pozwoliły... Publikacyjnie, czy
może „do ludzi”, pierwsze, co zrobiłem,
to tekst piosenki zespołu wokalno-instru-
mentalnego Pan Krok (w którym grałem
na gitarze basowej) – „Słońce wschodzi
i zachodzi”, odśpiewanej w programie
„5-10-15” około roku 1984. Potem mia-
łem przerwę w debiutach, aż do 1990,
kiedy w magazynie „Nowy detektyw”
ukazało się moje opowiadanie „A może
Natasza”, przez redaktorów zmienio-
ne na „Nasz Mateusz”. I to, jeśli chodzi
o publikowanie, był mój najprawdziwszy
z prawdziwych debiut. A Internet? No po-
jawił się jakiś czas potem...
Przejdźmy do Waszych debiutów,
które zostały przelane na papier. Ty,
Robercie, wspólnie z Kucharczykiem
popełniłeś zbiór tekstów grozy pt.
„W otchłani mroku”, a Jackowi udało
się wydać swój pierwszy tomik opo-
wiadań „Serio”, tyle że są one właś-
nie, hmm, na serio... Nie wszyscy
zapewne sięgnęli po nie, powiedzcie
kilka zdań na ich temat.
Rostocki: To właściwie dwa pytania.
Robert ma mniejszy problem z wymy-
ślaniem opowiadań, bo on ma w głowie
robaki (według mnie to jest Wkręcioch
Mózgojad Serpentus Cerebri). Jemu
takie rzeczy do głowy przychodzą,
że normalnie strach się bać... A u mnie
to różnie. Takie opowiadanie „Hoelle-
wand” napisałem, bo lubię Alpy. A właś-
ciwie kocham. Więc sobie zrobiłem taką
przypominajkę. Z kolei „Griot” powstał
z inspiracji opowieścią Krzysztofa Krau-
ze, który w Afryce będzie kręcił i lm
i który zrobił potężne rozeznanie, czym
częściowo się ze mną podzielił. Historia
z „Blankenese” zdarzyła się naprawdę
(autorowi), a „Sępy” to rel eksja na temat
totalnego popieprzenia w dzisiejszych
czasach. I tak dalej. Niektóre z opowia-
dań są starsze, niektóre całkowicie pre-
mierowe – powiedzmy, że były pisane
w ciągu ostatnich dziesięciu lat (w moim
przypadku), ale tak naprawdę praca nad
nimi zajęła nam pół roku, wliczając w to
redakcję, poprawki i... szczegóły tech-
niczne.
Gdzie się poznaliście i jakie wiążą się
z tym historie? Z tego, co mi wiado-
mo, było gorąco i nieprzyjemnie.
Rostocki: Było gorąco, bo to było lato.
Było nieprzyjemnie, bo się skończyło
piwo. I w takich okolicznościach nastroju
wpadłem na Cichowlasa na Portalu Li-
terackim Fabrica Librorum. No, jak już
na niego wpadłem, to swoim zwyczajem
zacząłem krytykować. Rob jest grzecz-
nym chłopcem, więc powściągliwie rea-
gował na moje uszczypliwości, „dzięku-
jąc za opinię”. Potem podobno zajarzył,
że moja krytyka nie jest celem samym
w sobie, a służy poprawie tekstów. Więc
(jak sam mówi, ale każdy niech wierzy
na własne ryzyk-i zyk) wziął sobie moje
uwagi do serca. No, a potem, tak jak to
zwykle bywa, długie spacery nad mo-
rzem, trzymanie się za ręce, dmuchanie
w dmuchawce... Prawdę mówiąc, potem
to żeśmy przerzucili się na konsultacje
telefoniczne, z których wyszedł pomysł
stworzenia czegoś razem. Tak powstały
„Sępy”. Plotki, jakoby powstały z jaja, są
nieprawdziwe.
Było gorąco, bo to było lato.
Było nieprzyjemnie, bo się skończyło
piwo. I w takich okolicznościach nastroju
wpadłem na Cichowlasa na Portalu Li-
terackim Fabrica Librorum. No, jak już
na niego wpadłem, to swoim zwyczajem
zacząłem krytykować. Rob jest grzecz-
Cichowlas: „W otchłani mroku” to zbio-
rek kilkunastu horrorów napisanych
jeszcze za czasów mojej bytności na
serwisie opowiadania.pl. Nakład nie był
duży, wydawnictwo zdążyło splajtować.
Cóż, zbiór ten nazwałbym niezobowią-
zującą przygodą. Nie jestem zadowolony
z większości moich tekstów, które znala-
zły się w tej książce. Wiesz, pojawiła się
okazja, trzeba było podjąć szybką decy-
zję. Potem okazało się, że wydawnictwo
odwaliło fuszerę, nawet nie zredagowali
tych opowiadań. Było, minęło...
Rostocki: „Serio”. Hm. Jak wspomina-
łem, a może i nie, piszę różne rzeczy. No
i chciałem wydać coś swojego... Fajnego
takiego. No i zrobiłem wybór. Wydawca,
jak to zobaczył, przeraził się i zapytał,
czy chcę, żeby ich wszystkich wylali
z roboty (bo to było takie, powiedzmy,
niepoprawne politycznie). No więc do-
Cichowlas: Ostatnimi czasy mam spore
trudności z wymyślaniem ciekawych te-
matów. Staram się pisać coraz lepiej, nie
powielać schematów. To bywa trudne.
Dziś więcej czasu spędzam nad konspek-
tem danego tekstu niż nad jego napisa-
Cichowlas: Internet, zdecydowanie.
Pierwsze opowiadania publikowałem na
Cichowlas: Jacar, zapomniałeś o ro-
mantycznych piosenkach. Ale do rze-
6
7
75574336.003.png 75574336.004.png 75574336.005.png
czy... Nie ukrywam, że wiele Jackowi
zawdzięczam. Bywa bezczelny, ale to
świetny kumpel. I naprawdę dobry pi-
sarz. Trzeba go tylko poznać, zrozumieć,
trochę poobcować z nim w jego świecie.
Przede wszystkim to mądry człek, który
wie, jak pisać, i którego uwagi zawsze
były dla mnie niezwykle cenne. Pełna
merytoryka, jeśli idzie o naszą współpra-
cę. Bardzo się cieszę, że kilka lat temu
po kilku ostrych potyczkach na Fabryce
Librorum zajarzyłem, że facet mądrze
prawi, i że zacząłem go słuchać!
antologii. Nie pamiętam, jak zareagował
na ten pomysł, ale fakt faktem niedługo
potem prace nad „Sępami” wrzały.
początku. Ale jednak muszę (po chwili
namysłu) pochwalić pana Cichowlasa.
Znosił moje kaprysy z cierpliwością god-
ną buddyjskiego mnicha.
wiadaniach zawartych w antologii, nie
przydarzyło mi się w realu, i całe szczęś-
cie! Pewne elementy można odnieść do
reala, bo na przykład kamienica z opka
„Kamienica na Lodowej” to chałupa,
w której mieszkam i gdzie moja sąsiadka
zobaczyła ducha, po czym zleciała ze
schodów na klatce schodowej (przeży-
ła). W opku „Drogowskaz” mamy gostka,
który szuka pracy i trai a na iście „niety-
pową” ofertę... Ja też swego czasu dłu-
go szukałem pracy i trai ałem na różniste
i rmy, w tym także na takie, które można
określić mianem „niesamowite”, jednak
bardziej ze względu na podejście do
potencjalnego nowego pracownika niż
paranormalne pochodzenie.
Ile czasu musiało upłynąć, aby wresz-
cie wydusić z siebie słowa: „No
wreszcie, skończyliśmy”.
Zapewne macie jakieś jedno swoje
ulubione opowiadanie z tego arcycie-
kawego zbioru?
Rostocki: Do ostatniego momentu nie
padły te słowa. Głównie dzięki naszej
redaktorce, Małgosi Koczańskiej. Nawet
po wysłaniu tekstów do korekty dzięki jej
uprzejmości nanosiliśmy jakieś zmiany,
które przyszły nam do głowy po lekturze
opowiadań po raz milion sześćset dwu-
dziesty piąty. Jak już wcześniej wspo-
mniałem, praca zajęła nam orientacyjnie
pół roku (przy czym niektóre opowiada-
nia, przynajmniej w pewnej części, były
naszkicowane wcześniej).
Rostocki: Ja nie mam. Może Robert ma.
Osobiście lubię „Niemoc”. Kosztowała
nas sporo pracy, ale jest prawdziwym
kooperopowiadaniem. Czasem trudno
powiedzieć, w którym miejscu Robert
skończył pisać albo w którym zdaniu ja
się włączyłem. No i jest długie. To po-
zwoliło na dopracowanie postaci. Poza
tym zamysł jest Roberta, a zakończenie
moje. Więc to rzeczywiście takie „nasze
dziecko”.
Niebawem do druku trai Wasz wspól-
ny zbiór opowiadań. Zapewne nie
możecie się doczekać tego momentu.
Pamiętacie, od kogo wyszła inicjaty-
wa?
Rostocki: Początek „Hoellewand” to hi-
storia prawdziwego zdarzenia, w którym
miałem nieprzyjemność uczestniczyć.
Po prostu zjeżdżając na nartach, wpier-
Cichowlas: Chyba ode mnie.
Był czas, kiedy Jacek nie
tylko sprzedawał mi rady
odnośnie tego jak „do-
brze” pisać, ale także
redagował niektóre
moje teksty, któ-
re następnie
szczęśliwym
trafem lą-
d o w a ł y
w różnych
pismach.
Od razu po-
myślałem sobie,
że świetnie byłoby
napisać coś na spół-
kę. Nic zobowiązujące-
go, ot jedno czy dwa opka.
Tak powstał „Armageddon
20/12”. Zabawa była przed-
nia, byliśmy zadowoleni
z tekstu. Zaproponowałem
Jackowi napisanie wspólnej
W zbiorze są opowiadania, ba, nawet
minipowieść napisana przez Was wspól-
nie. A jak wiadomo, to wymaga sporej
ilości ustaleń. Bywały chwile, że nie mo-
gliście się dogadać?
Cichowlas: Dokładnie. Jeśli przyłożył-
byś mi gnata do łba i kazał wyszcze-
gólnić mój ulubiony tekst w „Sępach”,
również odparłbym, że to „Niemoc”.
Pisząc tę minipowieść mieliśmy mnó-
stwo czasu, aby zaprzyjaźnić się z głów-
nym bohaterem, wniknąć w jego wnę-
trze, mówić jego ustami itp., itd. Hubert
Kors posiada wiele naszych cech, a więc
chyba da się lubić! Innym tekstem, który
uważam za naprawdę dobry, jest „Griot”.
Śledziłem poczynania Jacka, kiedy pisał
ten tekst, byłem na bieżąco z tematem,
dużo o tym opku gadaliśmy. Upierałem
się, że „Griot” powinien otwierać antolo-
gię, ale ostatecznie znalazł się w środku
książki.
Cichowlas: Nie było ani jednej takiej
sytuacji. Oczywiście, zdarzało się, że
mieliśmy wątpliwości co do jakiegoś
fragmentu tego czy owego tekstu, ale
wtedy obgadywaliśmy problem i popra-
wialiśmy, korygowaliśmy, zmienialiśmy.
Nie było mowy o nieporozumieniach czy
kłótniach. Wręcz przeciwnie, cieszyliśmy
się, że mamy co ustalać i że efekty będą
zacne.
Od razu po-
myślałem sobie,
że świetnie byłoby
napisać coś na spół-
kę. Nic zobowiązujące-
go, ot jedno czy dwa opka.
Tak powstał „Armageddon
20/12”. Zabawa była przed-
nia, byliśmy zadowoleni
z tekstu. Zaproponowałem
Jackowi napisanie wspólnej
Rostocki: Ja nie pamiętam. Robert jest
zgodnym chłopcem, a ja... No ja chy-
ba też. Wiesz, to jest tak – mamy cel
i wspólnie do niego dążymy. Gdybyśmy
chcieli po drodze ze sobą walczyć, pew-
nie byśmy porzucili zamysł na samym
Czy jakieś momenty z opowiada-
nia przydarzyły się któremuś z Was
w prawdziwym życiu?
Cichowlas: Nic, o czym pisałem w opo-
9
Cichowlas: Chyba ode mnie.
Był czas, kiedy Jacek nie
tylko sprzedawał mi rady
odnośnie tego jak „do-
brze” pisać, ale także
redagował niektóre
moje teksty, któ-
re następnie
szczęśliwym
75574336.006.png 75574336.007.png 75574336.008.png 75574336.009.png 75574336.010.png 75574336.011.png 75574336.012.png 75574336.013.png 75574336.014.png 75574336.015.png 75574336.016.png 75574336.017.png 75574336.018.png 75574336.019.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin