Elizabeth Lowell - Pustynny deszcz.pdf
(
1127 KB
)
Pobierz
Elizabeth Lowell - Pustynny deszcz
ELIZABETH LOWELL
PUSTYNNY DESZCZ
Tytuł oryginału DESERT RAIN
1
Daj spokój, Shannon, uśmiechnij się do mnie, jak do kochanka. Wiesz przecież, kto to
jest kochanek, prawda skarbie? Holly Shannon North powstrzymała słowa, cisnące się jej na
usta i odpowiedziała wyuczonym uśmiechem. Jerry, poza Paryżem, należał do najlepszych
fotografów mody, lecz język miał ostry jak brzytwa. Od czasu, kiedy odmówiła pójścia z nim
do łóżka, praca z Jerrym stała się nieznośna.
Na twarzy Holly wykwitł rumieniec i odbił się w metalowych płytach, które trzymali
spoceni technicy.
- Lepiej, ale wciąż nie dość dobrze - powiedział Jerry. - Wiem, że jesteś zimna jak lód,
niech to jednak pozostanie naszą tajemnicą, kochanie.
Spuściła powieki, a jej niezwykłe oczy koloru białego wina zalśniły pomiędzy gęstymi
czarnymi rzęsami. Długie włosy niczym czarna kaskada spływały na ramiona i barki.
Uśmiechnęła się szerzej, lecz wyraz jej twarzy nie złagodniał.
Jerry jęknął.
Holly czekała nieruchoma. Cienkie pasemka włosów nad skroniami i wystającymi
kośćmi policzkowymi, które pomogły przemienić młodą dziewczynę, Holly North, w sławną
na całym świecie modelkę Shannon, pod wpływem potu poskręcały siew loczki.
- A teraz zrób nadąsaną minę - rozkazał Jerry. - Twoje zmysłowe usteczka aż proszą
się o pokąsanie.
Wydęła wargi.
- Odwróć się w lewo - polecił ostro. - Odrzuć włosy. Spraw, żeby wszyscy mężczyźni
zapragnęli poczuć je na swojej nagiej skórze.
Długonoga Holly z wdziękiem obróciła gibkie ciało.
Upał i pot, doprowadzające innych do szału, na nią działały jak wino. Dorastała w
Palm Springs, gdzie bez końca trwało świetliste, skwarne lato. W pustynnym słońcu, w
którym ludzie zwykle usychali, ona rozkwitała.
Delikatnie zaróżowiona skóra zdradzała wewnętrzny żar, którego zaznał tylko jeden
mężczyzna.
Lincoln McKenzie.
Nie myśl o nim, upomniała Holly samą siebie. To takie bolesne.
Mimo starań nie potrafiła o nim zapomnieć. Wspomnienie lata w Palm Springs było
zbyt mocne. Nie mogła uwierzyć, że podczas gdy ona znajduje się w Nowym Jorku, Paryżu,
Hongkongu, Londynie czy w Rzymie, Lincoln McKenzie mieszka na drugim końcu świata.
Teraz czuła, że Linc jest w pobliżu. Stanowił nieodłączną część pustyni, tak samo jak
wyniosłe góry, wznoszące się za miastem.
Wspomnienie o nim rozpalało jej skórę, jak promienie rozjarzonego słońca.
Uwielbiała Linca już od chwili, gdy ujrzała go po raz pierwszy. Miała wtedy dziewięć
lat, a on siedemnaście. Jechał wtedy na jednym z arabskich koni, hodowanych przez jej
rodzinę. Wspomnienie było tak żywe, że Holly do tej pory czuła zapach bylicy i pyłu,
widziała leniwy uśmiech młodego jeźdźca, jego piwne oczy, pamiętała aksamitny dotyk
końskich chrap, a także to, co czuła w sercu, kiedy z uniesioną głową uśmiechała się do
Linca.
- Prześlicznie! - pochwalił ją Jerry. - Tak trzymaj! A teraz obejrzyj się przez ramię.
Obróć się. Szybciej! Jeszcze raz. Jeszcze raz! Jeszcze raz!
Jak liść wirujący na wietrze, Holly kręciła się i obracała, oddając się żarowi pustyni i
wspomnieniom o ukochanym mężczyźnie.
Nie zauważyła, gdy jej dziewczęce zadurzenie, zmieniło się w coś głębszego,
gorętszego. Chociaż ich rancza sąsiadowały ze sobą, rodziny nie utrzymywały bliższych
stosunków.
Jednak dorastająca Holly często widywała Linca na wystawach koni, na aukcjach i
podczas treningów. Po każdym spotkaniu coraz bardziej poddawała się jego urokowi, a
zarazem ulegała frustracji, bo on w ogóle jej nie dostrzegał.
- Tak, dobrze - mruknął Jerry. - A teraz trochę pogodniej. Nie bądź taka nadąsana.
Pokaż mi ząbki.
Uśmiechnęła się do kamery, chociaż oczami nadal oglądała przeszłość.
W przeddzień swoich szesnastych urodzin pilnowała Beth McKenzie,
dziewięcioletniej przyrodniej siostry Linca. Państwo McKenzie wrócili wtedy do domu
bardzo późno, kłócąc się bardzo, a co gorsza, lekko pijani. Holly nigdy przedtem nie słyszała,
żeby ludzie obrzucali się takimi przekleństwami.
Kiedy niespodziewanie pojawił się Linc, przestraszona podbiegła do niego, szukając
ratunku i pociechy. Odwiózł ją do domu, uspokajając łagodnie, dopóki nie przestała drżeć.
Gdy dowiedział się, że o północy rozpoczyna się dzień jej urodzin, powiedział żartem, że jest
słodką szesnastolatką, której jeszcze nikt nie pocałował.
Czuły gest, który miał pocieszyć wystraszoną nastolatkę, zamienił się w długi, nie
kończący się pocałunek. Holly, przy całej swej niewinności, okazała brak powściągliwości, a
Linc zupełnie stracił nad sobą panowanie.
Po dłuższym czasie ujął w dłonie twarz dziewczyny i przyglądał się, chcąc ją
zachować w pamięci rozświetloną księżycowym blaskiem. Uśmiechała się do niego jak Ewa,
która właśnie odkryła własną kobiecość.
- Doskonale, taki uśmiech był mi potrzebny! - powiedział Jerry triumfalnym tonem. -
Mój Boże, dziecino, żebyś ty choć w połowie była taka gorąca, na jaką wyglądasz. Lewe
ramię. Pokaż trochę tego żaru. Tak. Taaak! Obróć się dla mnie, kochanie!
Prawie nie zwracała uwagi na paplaninę fotografa i na błyskające wokół niej flesze.
Znów miała szesnaście lat i uśmiechała się do mężczyzny, którego kochała.
Linc chciał się z nią spotkać następnego wieczoru, ale Holly obiecała przypilnować
dziecka brygadzisty ojca. Tam przyniósł jej wiadomość o czołowym zderzeniu dwóch
samochodów na krętej polnej drodze.
Potem zawiózł do szpitala, gdzie lekarze usiłowali ratować ojca i matkę Holly. Tulił
dziewczynę w ramionach przez całą długą noc, kiedy umarli obydwoje rodzice, kiedy
krzyczała i łkała, kiedy walił się jej świat. Tulił ją, aż wyczerpana zasnęła w jego ramionach.
Obudziła się w szpitalnym łóżku. Czuwała przy niej siostra matki Sandra, którą Holly
znała wyłącznie z kilku wyblakłych fotografii, przechowywanych wraz z innymi zdjęciami
rodzinnymi w dużym pudełku po butach.
Po kilku dniach ciotka zabrała ją na Manhattan, gdzie prowadziła agencję dla
najlepszych modelek.
Osiemnastoletnia Holly pracowała już na pełnym etacie modelki, a kiedy skończyła
dziewiętnaście lat jej twarz zdobiła okładki ważniejszych magazynów mody w Ameryce i
Europie. Jako dwudziestolatka została wybrana przez prestiżowy dom mody Royce Reflection
do reklamowania wszystkich jego wyrobów - perfum, ubrań, bielizny i kosmetyków.
W pracy występowała pod swoim drugim imieniem, Shannon. W ten sposób izolowała
się od owej obcej, pełnej wdzięku osoby, która spoglądała z okładek czasopism i opowiadała
uwodzicielskim głosem o bieliźnie i seksie z milionów ekranów telewizyjnych.
Shannon była zmysłowa, piękna, niezwykła.
Holly nie.
Przez lata postrzegała siebie jako brzydkie kaczątko, więc teraz nie czuła się dobrze,
widząc, co z jej szczupłym ciałem robią wizażystki i czarodzieje od oświetlenia.
Największą niechęcią darzyła samców w kosztownych samochodach i garsonierach,
obmacujących jej umiejętnie eksponowaną urodę. Wiedziała, że mężczyźni naprawdę kochali
się z modelkami z barwnych fotosów.
Odpowiadała na to chłodem i wyrafinowaną obojętnością.
Mężczyźni określali ją rozmaitymi niepochlebnymi przydomkami, z których
najłagodniejszy był „oziębła”.
W wieku dwudziestu dwóch lat Holly wciąż pozostawała dziewicą, a mężczyźni
marzyli o niej jako o pełnej seksu, bardzo doświadczonej kochance.
- Podnieś ręce - poinstruował Jerry.
Uczyniła to w rozmarzeniu, przypominając sobie, jak zarzucała ramiona na szyję
Linca i rozczesywała palcami jego gęste, kasztanowe włosy.
- Wyżej - rozkazał Jerry. - Dobrze. Teraz wygnij plecy w łuk i potrząśnij włosami.
Zawahała się. Takie zachowanie nie pasowało do jej wspomnień. Nigdy nie
kokietowała i nie uwodziła Lincolna. Kochała go.
- No, kochanie - niecierpliwił się Jerry. - Wykrzesaj z siebie choć odrobinę seksu.
Pomyśl o swoim kochanku.
Holly znalazła się pomiędzy przeszłością niewinnej zakochanej nastolatki a pustką
chwili obecnej. Zastygła w napięciu.
- Nie, nie, nie - zaprotestował Jerry.
Starała się odprężyć, żeby wypełnić jego polecenie.
- Wszystko na nic -powiedział, a potem dodał sarkastycznie: -Ach, tak, zapomniałem.
Przecież ty nie masz kochanków. Więc wesprzyj ręce na tych pięknych, bezużytecznych
biodrach i udawaj, do cholery!
Ruchem głowy odrzuciła czarne faliste włosy na plecy, przybrała wyniosłą pozę i z
ukosa spojrzała w aparat.
Kiedy poczuła włosy ślizgające się po skórze, przypomniała sobie Linca bawiącego
się jej krótkimi lokami. Wówczas marzyła o długich włosach.
Dlaczego nie mogłam być piękna wtedy, pomyślała, kiedy miałam szesnaście lat i
byłam zakochana?
Ta myśl zrodziła inną, która prześladowała ją od sześciu lat.
Chciałabym znów mieć szesnaście lat, czuć na sobie dłonie Linca, ciepłe wargi na
szyi, smak jego ustna swoich ustach...
Pełne słodyczy i ciepła wspomnienie oblało Holly falą tęsknoty, zupełnie ją
odmieniło.
- Pięknie! - zaskrzeczał Jerry. - Nominuję cię do Oskara, dziecinko.
Gdybym nie znał prawdy, przysiągłbym, że lubisz seks.
Odebrała jego słowa jak pozbawiony sensu hałas. Ona tylko cofnęła się w myślach o
sześć lat i uśmiechała się, wspominając Linca i swoją pierwszą, jedyną namiętność.
Plik z chomika:
Fifi250
Inne pliki z tego folderu:
Child Maureen - Noc na plaży.pdf
(556 KB)
Uwiedziona - Deveraux Jude.pdf
(1357 KB)
1001. DUO Bevarly Elizabeth - Kobieta w czerwieni.pdf
(538 KB)
0468. Jennie Lucas - Gorące Rio.pdf
(712 KB)
Morey Trish - Spełnione marzenie.pdf
(544 KB)
Inne foldery tego chomika:
!!! romanse
!!! romanse nowe
~pakiety ebook
◄►EBOOK
♥Nowości♥
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin