Elegia.pdf

(38 KB) Pobierz
424848596 UNPDF
Elegia na śmierć lotników
Wara od drzwi kokpitu i decyzji kapitana wszystkim decydentom, głowom państw, politykom,
biznesmenom, sportowcom, jeśli chcą żyć! Niech raz na zawsze przestaną ingerować w decyzje
dowódcy!
Do kolegów lotników... Gdy opadną pierwsze emocje i zacznie się szukanie winnych tego wypadku,
wy, drodzy przyjaciele, niestety pójdziecie na pierwszy ogień. Nie możecie już się bronić, pozwólcie,
że zrobię to ja, nieznajomy kolega, którego nigdy nie spotkaliście, ale z którego drogami wasze
podniebne drogi nieraz się przecięły.
Katastrofa w Smoleńsku wstrząsnęła współczesnym światem. Przez pierwsze dni niewielu o was
pamiętało, świat koncentrował się głównie na ważnych osobistościach, które zginęły razem z wami.
Na początku spytam retorycznie, czy pamiętacie czas, kiedy wybuchła wojna w Gruzji? Część z was
była wtedy w załodze wiozącej czterech prezydentów, nasz prezydent dostał telefon, że Nicolas
Sarkozy leci bezpośrednio do Tbilisi, a wy wylądujecie gdzieś w sąsiednim Azerbejdżanie.
Zażądano od kapitana zmiany kursu, ale on pozostał nieugięty i poleciał na zaplanowane lotnisko.
Pamiętacie awanturę, jaka rozpętała się po tym locie? Pamiętacie gromy, jakie posypały się na
kapitana tamtego rejsu? Pamiętacie posłów szalejących, że prezydentowi nikt nie ma prawa
odmówić? Pamiętacie pewnego posła, który notabene zginął razem z wami pod Smoleńskiem,
ślącego pisma, że trzeba zmienić procedury i że "kapitan musi podporządkować się głowie
państwa"? A pamiętacie słowa prezydenta, że oficer powinien być mniej lękliwy?
Dla mnie kapitan tamtego rejsu był wzorem, jak powinno się dbać o bezpieczeństwo lotu. Naraził
się później na docinki o lękliwym lotniku, które dla oficera Wojska Polskiego musiały być potworną
zniewagą, ale dla mnie był on bohaterem.
Wiem koledzy, niepotrzebnie o to pytam, dobrze o tym wszystkim pamiętaliście, ale nie chcieliście,
aby delegacja spóźniła się na uroczystości w Katyniu, nie chcieliście być nazwani lękliwymi
oficerami, porwaliście się na zadanie, którego nie byliście w stanie wykonać. Tego zadania na tym
lotnisku w taką pogodę nie był w stanie wykonać nikt. Pozwólcie, że powiem w tym miejscu
brutalne słowa: wara od drzwi kokpitu i decyzji kapitana wszystkim decydentom, głowom państw,
politykom, biznesmenom, sportowcom, jeśli chcą żyć, niech raz na zawsze przestaną ingerować w
decyzje dowódcy! Lotnik ma swoją wiedzę, swoje doświadczenie, wie, jak powinien działać, a jeśli i
to kogoś nie przekonuje, to niech uwierzy w końcu, że droga na Powązki, do Świątyni Opatrzności
czy na Wawel jest bardzo prosta.
Spytam też was retorycznie, ile razy w swoim życiu byliście na sesji symulatorowej? Nie musicie
odpowiadać, bo dobrze wiem, że to, co jest standardem w nowoczesnym, cywilizowanym lotnictwie
było dla was nieosiągalne. Piloci cywilnych linii co pół roku przez kilka godzin ćwiczą na
symulatorach awarie silników, pożary, awarie awioniki, awarie systemów sterowania, ćwiczą
podejścia na jednym silniku, ćwiczą podejścia nieprecyzyjne, które rzadko już występują na
współczesnych lotniskach, a które czasami trzeba wykonać. Po takim treningu są pewni swoich
umiejętności i gotowi do walki z przeciwnościami losu. Was nigdy nie wysłano na
symulator,szkolono was na programach sprzed 30 lat, od początku na "żywym samolocie".
Uczciwie powiem, że nie wyobrażam sobie symulacji awarii silnika przy prędkości decyzji
wykonywanej na rzeczywistym samolocie.
424848596.001.png
Spytam też retorycznie, czy uczył was ktoś o zarządzaniu załogą (CRM), o współpracy w załodze
wieloosobowej (MCC), o nowoczesnym podziale czynności w załodze (Task Sharing) czy omawiano
zagadnienia NOTECH (Non Technical Skills)? Zagadnienia te to zdobycze nowoczesnego latania
liniowego, po każdym zdarzeniu w lotnictwie cywilnym wyciągane są wnioski, pisane są nowe
procedury, zmienia się system szkoleń, wprowadza się nowe elementy do treningu.
Wiem dobrze, że wam nikt nawet o tym nie wspomniał, działaliście na podstawie procedur
napisanych kilkadziesiąt lat temu, podczas gdy całe współczesne lotnictwo poszło szybko do przodu.
Wasz trening własny wręcz ograniczano, redukowano liczbę lotów szkolnych, skąpiono pieniędzy
na szkolenia teoretyczne. Lotnictwo nie toleruje drogi na skróty, zaniechania w szkoleniu muszą
wyjść na jaw. Cały lotniczy świat uczy się na własnych błędach, a procedury i przepisy lotnicze
pisane są krwią lotników, niestety, poszła na marne krew waszych kolegów spod Mirosławca czy z
Gdyni. Oby wasza nie poszła.
Zrobiono wam ogromną krzywdę, wmawiając, że jesteście już doświadczonymi lotnikami,
najlepszymi z najlepszych. Z niewielkim nalotem wsadzono was na ciężki, trudny pilotażowo
samolot i kazano się uczyć, a uczyć się nie było już od kogo. W waszym pułku powstała luka
pokoleniowa, doświadczeni koledzy, przy boku których jeszcze przez długie lata powinniście
terminować, odeszli w młodym wieku do cywila i dawno już latają w liniach lotniczych lub wiodą
słodkie życie emerytów. Zapewne nie mogli dłużej patrzeć, jak podcinane są skrzydła lotnictwu
transportowemu, jak ogranicza się środki na szkolenia, jak w nieskończoność obiecuje się zakup
nowoczesnych maszyn, jak płaci się lotnikom głodowe pensje. Nie mogliście uczyć się od
doświadczonych kolegów, rzucono was na głęboką wodę.
Szczęścia starczyło, dopóki była ładna pogoda lub dobrze wyposażone lotnisko.
Jeden z prominentnych polityków zapewniał wręcz, że polski lotnik poleci i na drzwiach od stodoły.
To jedna z największych bzdur, jakie słyszałem w życiu. Jeśli słuchał jej stary lotniczy wyga,
uśmiechnął się tylko pod nosem, machnął ręką i skomentował "idiota", jeśli słuchał tego
nieopierzony młokos, mógł uwierzyć w swoją wyjątkowość. Bo czyż nie jest przyjemnie należeć do
elity, do wyjątkowych istot z ptasim instynktem, których nie dotyczą prawa fizyki, która poradzi
sobie w każdych warunkach i na każdej maszynie.
Wszystkim czytającym mówię z całą stanowczością, że polscy piloci nie są w niczym wyjątkowi,
niczym nie różnimy się od Anglików, Włochów, Niemców, Czechów czy Amerykanów.
Predyspozycje każdy naród ma porównywalne, a o jakości pilota decyduje tylko jego
doświadczenie, wiedza i to, ile ma pokory przed potężnym żywiołem, jakim jest powietrze.
Żegnajcie przyjaciele, rozumiem was dobrze, nawet jeśli popełniliście kilka błędów ludzkich czy
pilotażowych. Niech wasza śmierć otworzy w końcu rozumy waszym cywilnym i wojskowym
zwierzchnikom, bo jeśli nie, to wkrótce będą następnymi...
*Sławomir Cichoń, kpt. instruktor na airbusy A-320, 10 tys. godz. nalotu
424848596.002.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin