ZWIATOWANIE NMP.doc

(29 KB) Pobierz
LEGENDA NA DZIEŃ ZWIASTOWANIA NAJŚWIĘTSZEJ

LEGENDA NA DZIEŃ ZWIASTOWANIA NAJŚWIĘTSZEJ

MARYI PANNY

[W WYBORZE] 25 marca

 

Z dość obszernej legendy na dzień Zwiastowania, wypełnionej przeważnie popularno-teologicznymi rozważaniami, wybieramy tylko dwa piękne opowiadania, którymi autor ilustruje skuteczność i dostojeństwo Pozdrowienia Anielskiego jako modlitwy. Należy je sobie wyobra­żać jako rozgrywające się w czasach niezbyt odległych od spisania Złotej legendy. Zakon cyster­sów mianowicie, wśród których rozgrywa się pierwsze z tych opowiadań, powstał w XI w., a szczególny rozgłos nadała mu dopiero działalność św. Bernarda w pierwszej połowie w. XII. Natomiast zakonnik porwany na zamek rycerza-zbójcy to najpewniej brat jednego z zakonów żebraczych [bo oni mieli głosić kazania przy każdej sposobności], a oba te zakony powstały na początku w. XIII.

Obydwa te opowiadania mają ciekawe powiązania polskie. Pierwsze w identycznej prawie formie, ale z większą ilością szczegółów [opuszczonych jak zwykle przez autora Złotej legendy] przytacza pisarz cysterski Cezary z Heisterbach [pierwsza połowa XIII w.] w dziele pt. Libri miraculorum z relacji Godfryda z Altenbergu, który wizytował klasztory cysterskie w Polsce i stamtąd przywiózł tę opowieść o wydarzeniu jakoby niedawno tam zaszłym. Por. K. Do­browolski, Przyczynki do dziejów średniowiecznej kułtury polskiej z rękopisu szczyrzyckiego, Kraków 1927 [odb. ze Studiów staropolskich /.../ ku czci Al. Brucknera], 34-35 i 40-41. Jest to zatem nader interesujący przyczynek do dziejów wczesnego kultu maryjnego w Polsce. Natomiast drugie opowiadanie posłużyło w XVII w. za wątek anonimowego dramatu szkol­nego [komedii] pt. Odostratocles, wystawionego w jednym z polskich kolegiów jezuickich przed r. 1627. Por. Dramma comicum Odostratocles, wyd. L. Winniczuk, Wrocław 1969 [Bibliotheca Latina Medii et Recentioris Aevi, vol. 17].

Pewien bogaty rycerz ze szlachetnego ro­du wyrzekł się świata i wstąpił do za­konu cystersów. Ponieważ jednak nie umiał czytać, a mnisi krępowali się czło­wieka tak znakomitego rodu przydzielić między braci świeckich [1], dali mu nauczyciela, żeby choć trochę się poduczył i dzięki temu mógł należeć do ich grona. Ale on, choć długi czas strawił na nauce, nie zdołał niczego więcej się nauczyć prócz tych dwu słów: Ave Maria, te jednak tak gorliwie sobie przyswoił, że gdziekolwiek był i cokolwiek robił, nie­ustannie je miał na ustach. Na koniec zmarł i pochowany został na cmen­tarzu wraz z innymi braćmi. Lecz oto na grobie jego wyrosła przepiękna lilia, która na każdym płatku miała złotymi literami wypisane słowa: Ave Maria. Wszyscy zbiegli się oglądać tak niezwykły widok, odkopano grób i stwierdzono, że korzeń tej lilii wyrastał z ust zmarłego. Zrozumia­no wtedy, jak pobożnie musiał on wymawiać te słowa, skoro Pan zaszczy­cił go takim cudem.

Pewien rycerz miał zamek przy uczęszczanej drodze i bez miłosierdzia łupił wszystkich przechodzących tamtędy; codziennie jednak odmawiał Pozdrowienie Anielskie i pod żadnym pozorem nie chciał tego żadnego dnia zaniedbać [2]. Otóż raz pewien świątobliwy zakonnik przechodził tamtędy, a ów rycerz bez wahania kazał go ograbić. Święty jednak prosił zbójów, aby zaprowadzili go do swego pana, ponieważ miał mu oznajmić pewną tajemnicę. Gdy go przedeń przyprowadzono, poprosił rycerza, aby kazał zgromadzić się na zamku wszystkim swoim sługom, iżby mógł im głosić słowo Boże. Kiedy jednak zebrali się, rzekł: Jeszcze nie jesteś­cie tu wszyscy, kogoś jeszcze brakuje. I mimo, że zapewniano go, iż są wszyscy, mówił: Poszukajcie dobrze, a zobaczycie, że kogoś brakuje. Wtedy ktoś krzyknął, że tylko komornik nie przyszedł. Na to święty: A tak, to jego brakuje. Posłano więc prędko po komornika i sprowadzono go na środek zgromadzenia. A on, gdy zobaczył męża Bożego, przewrócił okropnie oczy, rzucał głową jak szaleniec i nie chciał podejść bliżej. Święty rzekł doń: Zaklinam cię, przez imię Pana naszego Jezusa Chrystusa, abyś nam powiedział, kim jesteś, i wyjawił, po co tu przyszedłeś. Biada - odparł tamten - na zaklęcie muszę wbrew woli wyznać, że nie jestem człowiekiem, lecz szatanem, że przyjąłem postać ludzką i czternaście lat ba­wiłem już u tego rycerza. Przysłał mnie tu mój władca, abym wyśledził dzień, kiedy on nie odmówi swego Pozdrowienia Anielskiego, bo wtedy będę miał nad nim władzę; wtedy miałem od razu skręcić mu kark, a w takim razie byłby nasz, jako że skończył życie w złych uczynkach. Ale w dni, kiedy odmawiał tę modlitwę, nie mogłem mieć nad nim władzy; i oto z dnia na dzień pilnie go miałem na oku, a nie opuścił ani jednego, aby jej nie odmówić.

Rycerz usłyszawszy to zdumiał się niezmiernie i upadłszy do stóp męża Bożego błagał o przebaczenie i od tego czasu odmienił swe życie na lepsze. A święty rzekł do szatana: Rozkazuję ci w imię Jezusa Chry­stusa, abyś stąd odszedł i takie odtąd zamieszkał miejsce, gdzie nie bę­dziesz mógł szkodzić nikomu wzywającemu imienia Bożej Rodzicielki. Na ten rozkaz szatan zniknął, a rycerz ze czcią i dziękczynieniem wypuś­cił świętego na wolność.

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin