9 - JEZUS W SYCHAR.doc

(51 KB) Pobierz
JEZUS W SYCHAR, EFRON I JERYCHO

JEZUS W SYCHAR, EFRON I JERYCHO

Na szabat wyruszył Jezus do niedaleko stąd oddalonego Sychar, w otoczeniu nowych uczniów. Jezus nieraz przystawał i żywo rozprawiając, pouczał towarzyszów. Eliudowi, Silasowi i Eremenzearowi zakazał wyraźnie wspominać cośkolwiek o tym, gdzie byli i co podczas tej podróży zaszło; wytłumaczył im nawet po części, dlaczego to czyni. Wtedy to Eremenzear, pociągnąwszy Go za rękaw sukni, poprosił, by wolno mu było choć cokolwiek o tej podróży opisać. Jezus pozwolił to uczynić, lecz dopiero po Swej śmierci i kazał pismo to złożyć u Jana. Wciąż mi się zdaje, że musiały gdzieś pozostać resztki tego dzieła.

Gdy Jezus zbliżył się do Sychar, wyszli naprzeciw Niego Piotr i Jan, innych sześciu Apostołów czekało przed bramą. Tu zaprowadzono Jezusa i nowych uczniów do jakiegoś domu. Gospodarz, fałszywy z wejrzenia i wyglądający na Faryzeusza, przyjął przybyłych dobrze; nie widział on przedtem nigdy Jezusa, który zdaje się, nie chcąc się zdradzać, kim jest, chciał uchodzić za równego zadowoleni. Już w drodze do Sychar objawił Jezus Eliudowi, Silasowi i Eremenzearowi, dlaczego już podczas całej podróży nie działał żadnych cudów, bo, jak mówił, chciał zostawić to uczniom i Apostołom, by cudami stwierdzali naukę Jego i więcej zdziałali, niż On. Smuciło to Jezusa, że Apostołowie dopytywali się trzech młodzieńców, gdzie Jezus był i co zdziałał, i źli byli, że ci nie chcieli im nic powiedzieć; świadczyło to o niezupełnej jeszcze ich doskonałości. Jezus oznajmił tu wszystkim, że wkrótce uda się do Jerozolimy i nauczać będzie w świątyni.

W Sychar wnet poznano Jezusa, więc Żydzi tutejsi zaraz dali przez posłów znać do Jerozolimy, że Jezus po dłuższej nieobecności znowu się pojawił. Faryzeusze tutejsi źli na Pana, zaczęli Mu grozić, że Go pojmą i dostawią do Jerozolimy. Jezus odpowiadał im na to śmiało, że nie przyszedł jeszcze czas Jego, że zresztą i tak sam do Jerozolimy pójdzie; niech zresztą nie zwracają uwagi na słowa Jego, bo nie mówi dla nich, tylko dla swoich uczniów.

Stąd rozesłał Jezus Apostołów i uczniów do różnych miejscowości; przy Sobie zatrzymał tylko trzech młodzieńców, dotychczasowych towarzyszów i z nimi wyruszył ku Efron, mając w najętej gospodzie przed Jerychem zejść się ze świętymi niewiastami. Były one już o powrocie Jezusa z podróży, powiadomione przez rodziców trzech młodzieńców. Deszcz padał często i cała okolica od Sychar do Efron przysłonięta była gęstą mgłą. Jezus nie szedł prosto do Efron, zbaczał po drodze do różnych miejscowości, zwiedzał domy, pocieszał, uzdrawiał i wzywał do pójścia w Jego ślady. Uczniowie i Apostołowie także nie poszli prosto do wyznaczonych miejscowości, wstępowali wszędzie po drodze do domów i głosili powrót Jezusa.

Zdawało się, jakby nowy duch wstąpił we wszystkich pragnących zbawienia, jak gdyby owieczki rozpierzchłe w lesie po odejściu pasterza, zbierały się znowu w jedną trzódkę, nawoływane przez pastuszków oznajmiających o powrocie pasterza. Nad wieczorem przybył Jezus do Efron i zaraz zaczął zwiedzać domy, uzdrawiał chorych i kazał im zebrać się w szkole. Szkoła była tu wielka, piętrowa; jedna sala była na dole, druga na górze. Na naukę zebrało się mnóstwo ludzi obojga płci z Efron i z okolicznych miejscowości. Synagoga aż nabita była tłumem; Jezus kazał postawić sobie krzesło w środku i nauczał najpierw mężczyzn, potem kazał im ustąpić i zrobić miejsce niewiastom, stojącym dotychczas z tylu. Mówił o naśladowaniu Go, o bliskiej Swej śmierci i o karze na tych wszystkich, którzy nie zechcą uwierzyć. Szmer powstał wśród tłumu, bo wielu z nich było Mu tam niechętnych.

Z Efron wysłał Jezus naprzód trzech zaufanych młodzieńców do św. niewiast, które tymczasem przybyły już do najętej gospody koło Jerycha. Było ich dziesięć, a mianowicie: Najśw. Panna, Magdalena, Marta z dwiema innymi, żona i pasierbica Piotra, żona Andrzeja, wreszcie żona i córka Zacheusza; ta ostatnia zaślubioną była pasterzowi Annadiaszowi, krewnemu matki Silasa. Był to jeden z najlepszych uczniów.- Jezus wyruszył także ku Jerychu, a po drodze przy łączy li się do Niego Piotr, Andrzej i Jan. Na dwie godziny przed zachodem słońca doszedł Jezus do studni, gdzie oczekiwały Go Najśw. Panna Magdalena, Marta i kilka innych niewiast. Wszystkie upadły przed Nim na twarze i ucałowały rękę Jego; i Maryja to uczyniła, a Jezus nawzajem, gdy powstała, ucałował Ją w rękę. Magdalena stała nieco z tyłu. Młodzieńcy umyli przy studni nogi Jezusowi i Apostołom, poczym zasiedli wszyscy do wieczerzy. Niewiasty jadły osobno, ale później przyszły do sali jadalnej i stanąwszy z tyłu, przysłuchiwały się słowom Pana.

Jezus nie bawił tu długo, lecz zaraz poszedł z trzema Apostołami do Jerycho, gdzie już zebrała się reszta Apostołów i uczniów i mnóstwo chorych; zwiedzał tu poszczególne domy, uzdrawiał chorych, potem kazał otworzyć szkołę i w środku ustawić stołek dla Siebie. Święte niewiasty przybyły tam także i zajęły osobne miejsce, gdzie własną miały lampę; Maryja była tam także. Po nauce powróciły do gospody, a stąd nazajutrz do swych miejsc rodzinnych.

Mnóstwo ludzi zebrało się w Jerycho, bo uczniowie rozgłosili już, że Jezus tu przybędzie. Nazajutrz nauczał Jezus i uzdrawiał wśród wielkiego natłoku. Faryzeusze szemrali na to bardzo, a nawet wystali posłów do Jerozolimy. Jezus nie zważając na nich, robił Swoje, a potem poszedł nad Jordan na miejsce chrztu. Przy Sobie miał tylko Jana, Andrzeja i Jakóba Młodszego. Tu było mnóstwo ludzi z Samarii, Judei Galilei, nawet ze Syrii, a między nimi wielu chorych, którzy dowiedziawszy się, że Jezus bawi w pobliżu, kazali przez posłańców tutaj Go prosić. Tuż nad wodą stały chatki i namioty, pod którymi można się było kąpać.

Jama na wysepce, w której Jezus przyjął chrzest, znajdowała się w dobrym stanie. Chwilami było w niej pełno wody, to znów naraz znikała. Ludzie zjeżdżali się zewsząd czerpać tę wodę, wlewali ją w skórzane wory, dwa takie wory złączone pałąkiem przewieszali przez grzbiet osła i tak przewozili na miejsce.

Jezus ani Apostołowie nie udzielali teraz wcale chrztu; chorzy tylko obmywali się lub kąpali, a Jezus ich uzdrawiał. Nie był to więc chrzest, bo nawet chrzest Jana miał w sobie więcej istoty Sakramentu. Za poprzedniej Swej bytności w Jerycho uzdrowił Jezus także wielu chorych w kąpieli, a nie był to chrzest właściwy. Tu nad Jordanem było z dawien dawna miejsce kąpielowe, Jan zaś je tylko rozszerzył. W jamie na wysepce, gdzie Jezus się dał ochrzcić, stał jeszcze w środku ów drąg i o niego opierali się nieraz chorzy. Jezus uzdrowił tu bardzo wielu, nie używając przy tym wody; trędowatym tylko lał wodę na głowę a uczniowie ją potem obcierali.

Właściwy chrzest, jako Sakrament, wszedł w użycie dopiero po zesłaniu Ducha św. Jezusa nie widziałam nigdy chrzcić. Matkę Bożą ochrzcił dopiero Jan po Zielonych Świątkach; uczynił to w samotności przy sadzawce Betesda. Przedtem odprawił Mszę św. taką, jaką wtenczas odprawiano, tj. składającą się z konsekracji i kilku modlitw.

Gdy natłok stał się zbyt wielki, odszedł Jezus z trzema Apostołami ku Betel, gdzie patriarcha Jakób na wzgórku widział drabinę niebieską. Ciemno już było, gdy przybyli do domu, gdzie oczekiwali na nich przyjaciele, tj. Łazarz z siostrami, Nikodem i Jan Marek. Przebyli oni tu w cichości z Jerozolimy, by widzieć się z Jezusem. Dom otoczony był dziedzińcem ze studnią; zamieszkiwał go gospodarz wraz z żoną z czworgiem dzieci.

Wyszedł on teraz z dwojgiem dziatek naprzeciw przybyłych, otworzył bramę, zaprowadził ich do studni i umył im nogi. Jezus siedział właśnie na krawędzi studni, wtem wyszła z domu Magdalena, zbliżyła się doń z tyłu i wylała Mu na głowę wonny olejek, z małej płaskiej flaszeczki. Dziwiła mnie ta jej śmiałość, gdyż już kilka razy tak czyniła. Łazarz chudy był jeszcze i blady, a czarne włosy połyskiwały mu na głowie. Jezus uściskał Go serdecznie, uzdrowił następnie chorych, umieszczonych w przybudowaniu, poczym zasiedli wszyscy do wieczerzy. Stół zastawiony był, jak zwyczajnie w Judei, owocami, plackami, plastrami miodu, małymi kubkami i ziołami. Niewiasty jadły osobno; później dopiero przyszły i stanęły z tyłu, by przysłuchiwać się nauce Jezusa.

Nazajutrz rano wrócił Łazarz ze swymi towarzyszami do domu, Jezus zaś z trzema Apostołami poszedł wielkim łukiem do domu syna przyrodniego brata Andrzeja, którego córka była chora. Był to mąż krzepki, miał liczne potomstwo, między tym i drobne dzieci. Trudnił się wyrobem rozmaitych plecionek. Dwaj jego starsi synowie w wieku od 16 -18 lat byli właśnie w domu Andrzeja nad Morzem Galilejskim, zatrudnieni połowem ryb. Dał im on przez posłańca znać, że Jezus już powrócił i kazał im stawić się na pewne oznaczone miejsce. Jezus przybył około południa z Apostołami przed studnię; gospodarz umył im nogi i wprowadził ich do domu.

Po uczcie zaprowadził gospodarz gości do chorej dwunastoletniej córki. Była ona lunatyczką, a przy tym cierpiała już długo na blednicę. Jak na swój wiek była dość słusznego wzrostu. Blada i nieruchoma, leżała na swoim łóżeczku. Jezus kazał jej wstać, zaprowadził ją z Andrzejem za rękę do studni i nalał jej na głowę wody. Potem obmyła się jeszcze pod namiotem i zdrowa już wróciła do domu. Jezus wybrał się wnet w dalszą drogę odprowadzony kawałek przez gospodarza i przed zajściem szabatu przybył do jakiegoś miasteczka; rozgościwszy się w gospodzie koło murów miejskich, poszedł zaraz z Apostołami do synagogi święcić szabat.

Gdy nazajutrz rano Jezus znowu poszedł do synagogi, modlił się i miał krótką naukę, powstał wielki natłok koło Niego, zewsząd przynoszono Mu chorych, a Jezus ich uzdrawiał. Ludzie zbiegali się ze wszystkich stron, wszyscy cześć Mu okazywali, wszyscy tłoczyli się ku Niemu z jakąś prośbą, a nawet kapłani przyprowadzali chorych. Apostołowie także uzdrawiali i udzielali błogosławieństwa.

Jezus tu uzdrowił jednego trędowatego, którego już dawniej nieraz za Nim noszono, lub stawiano na drodze, którą przechodził, ale Jezus zawsze go pomijał. Mieszkał on tu w dalszej części miasta, w domku przy murach miejskich. Przyniesiono go na noszach, siedzącego w skrzyni, okrytej kołdrami. Nikt nie chciał się doń zbliżyć, więc Jezus sam zdjął okrycie, dotknął się chorego i kazał go zanieść do cysterny kąpielowej przy murach; tam po okąpaniu trąd z niego zeszedł. A miał on trąd podwójny, zwykły i trąd nieczystości. Prócz niego uzdrowił Jezus wiele niewiast cierpiących na krwotok, a działo się to na dziedzińcu synagogi. W końcu stał się natłok tak wielki, że ludzie połamali bariery; niektórzy ciekawi powyłazili aż na dachy.

Odszedłszy stąd, przybył Jezus do jakiegoś warownego zamku (Aleksandrium). Otaczały go w koło szerokie rowy czy stawy, opatrzone spustami. Zdaje się, że były tu kąpiele. Przy zamku były różne fortyfikacje i murowane sklepienia. W zamku tym trzymano bowiem po części więźniów, po części kaleki i chorych. Nie wolno im było samym wychodzić, a jeśli wychodzili, to po kilku razem i pod strażą. Obowiązani byli do kopania rowów i wykonywania robót szańcowych; przy bramach stały straże. Apostołowie, widząc, że Jezus chce tam pójść, przestrzegali Go, że da przez to zgorszenie, a zresztą może tam natrafić na nieprzyjemności, lecz Jezus rzekł, że jeśli chcą, mogą tu zostać i nauczać, a On sam pójdzie.

Przy bramie zatrzymał Go strażnik, lecz po kilku słowach, widocznie Go poznawszy, wpuścił Pana zaraz z oznakami czci. Ludzie zebrali się wkrótce na dziedzińcu, a Jezus długo do nich przemawiał, niektórych zaś ustawił osobno na boku. Potem kazał zawołać z pobliskiego miasteczka dwóch mężów, zapewne urzędników sądowych, bo na plecach przewieszone mieli na rzemykach metalowe tabliczki. Pomówił z nimi, zapewne wstawiając się za tymi, których ustawił na boku, bo pozwolono Mu wszystkich zabrać ze Sobą; było ich dwudziestu pięciu. Z nimi więc opuścił zamek, połączył się z Apostołami i wszyscy razem szli przez całą noc w górę Jordanu.

Część uwolnionych więźniów pozostawił po drodze w jakimś miasteczku, z którego pochodzili, zwracając przez to żonom mężów, a dzieciom ojców. Reszta ich przeprawiła się przez Jordan i poszli dalej w górę a potem ku wschodowi; byli oni bowiem z okolicy Kedar, gdzie Jezus tak długo nauczał przed Swą podróżą do gwiazdochwalców. Jezus tymczasem, minąwszy studnię Jakóba, szedł dolinami ku Tyberiadzie. Po drodze przyłączyli się do Niego trzej młodzieńcy i inni Jego towarzysze z nie-dawnej podróży po krajach pogańskich. Jezus więc odprawił Apostołów, a z nowymi towarzyszami szedł dalej przez część nocy. Odpocząwszy tylko parę godzin w jakiejś szopie, poszli dalej i wieczorem następnego dnia przybyli do Kafarnaum.

Tu przedstawiono Jezusowi pewnego młodzieńca imieniem Sela lub Selam. Był to powinowaty owego oblubieńca z Kedar, który za staraniem Jezusa przyszedł do posiadania domu i winnicy. On to też posłał tego krewnego do Jezusa. Młodzieniec czekał dotychczas na Pana w domu Andrzeja w Betsaidzie. Dowiedziawszy się o Jego przybyciu, pospieszył doń zaraz i pokornie upadł przed Nim na kolana. Jezus przyjął go łaskawie i przez włożenie rąk przyjął go w poczet Swych uczniów. Dał mu też zaraz zatrudnienie, bo posłał go do przełożonego szkoły i kazał mu przynieść od niego klucz i zwój pisma, który znaleziono w świątyni w tym czasie, gdy przez siedem lat stała opustoszała bez użytku.

Była to księga Izajasza; ze zwoju tego Jezus także nauczał za ostatniej Swej, tu bytności. Gdy młodzieniec przyniósł żądane rzeczy, poszli wszyscy do szkoły, zapalili lampy, a Pan kazał zrobić miejsce na środku i ustawić mównicę ze stopniami. Zgromadzenie było liczne; Jezus długo nauczał i objaśniał pismo Izajasza, w całym mieście ruch się zrobił wielki. Tłumy zbiegały się po ulicach i wszędzie słychać było okrzyki: "Oto pojawił się znowu syn Józefa!"

Przed wieczorem opuścił Jezus Kafarnaum, połączył się z nadeszłymi tym-czasem uczniami i Apostołami, i wszyscy razem poszli do Nazaretu. Przy tej sposobności widziałam, że w domu Anny wszystko się zmieniło. Dom Józefa zamknięty był już od dawna i nie zamieszkały; Jezus zwiedził go, poczym zaraz poszedł do synagogi. Pojawienie się Pana było przyczyną wielkiego rozgłosu i zbiegowiska. Opętany jakiś, mający w sobie niemego diabła, zaczął wołać za Nim: "Oto syn Józefa! Podburzyciel! chwytajcie Go! Pojmijcie!" Na rozkaz Jezusa umilknął; diabła jednak Jezus z niego nie wypędził.

W szkole kazał Pan uprzątnąć wszystko i ustawić na środku mównicę. W ogóle w ostatnich czasach postępował Jezus zupełnie swobodnie, nauczał otwarcie i na kształt prawa, co Żydów bardzo gniewało. Zwiedzał potem domy w pobliżu mieszkania Józefa, uzdrawiał chorych i błogosławił dzieci. To już obudziło niechęć i tych Żydów, którzy podczas nauki jeszcze spokojnie się zachowywali. Widząc to Jezus, opuścił miasto i kazał Apostołom zejść się na górze rozmnożenia chleba; sam też poszedł tamże z uczniami.

Noc już zapadła, gdy przybyli na górę. Na wierzchołku paliły się ognie. Jezus stanął wpośród Apostołów, za nimi stanęli w koło uczniowie, a dalej tłumy ludu. Nauka trwała przez całą noc, aż do rana. Jezus wskazywał Apostołom miejscowości, gdzie mają się udać, jak mają nauczać i uzdrawiać. Zdawało się, że Jezus chce na czas najbliższy oznaczyć im wszystkie drogi i rozłożyć między nich pracę około rozszerzenia nowej nauki. Apostołowie i większa część uczniów pożegnali się tu z Jezusem i poszli w wyznaczoną drogę, Jezus zaś o świcie wyruszył na południe. Po drodze prosili Go jacyś ludzie, by wstąpił do ich domu i uzdrowił ich córkę lunatyczkę i chorą na blednicę. Jezus więc kazał jej powstać, a dzieweczka natychmiast ozdrowiała.

Na godzinę drogi przed Tenat-Silo wyszli naprzeciw Jezusa wszyscy Apostołowie, trzymając zielone gałązki w ręku. Upadli przed Nim na twarz, a Jezus wziął jedną gałązkę w rękę; umyli Mu nogi. Obrzęd ten miał, zdaje mi się oznaczać, że teraz znowu są wszyscy razem i że Jezus teraz znowu wystąpi publicznie jako ich mistrz i wszędzie będzie nauczać. W otoczeniu uczniów i Apostołów poszedł Jezus do miasta. Tu przed gospodą przyjęły Go Najśw. Panna, Magdalena, Marta i inne św. niewiasty, oprócz żony i pasierbicy Piotra i żony Andrzeja, które pozostały w Betsaidzie. Najśw. Panna przybyła tu z pod Jerycha i umyślnie czekała na Jezusa, reszta zaś niewiast przybyła tu innymi drogami. Zastawiono ucztę, w której wzięło udział około 50 gości. Potem kazał Jezus otworzyć synagogę i nauczał. Tłumy ludu jako i święte niewiasty słuchały nauki Jego.

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin