Świadowie Jehowy - ofiary mówią.doc

(267 KB) Pobierz

 

·          

 

Książka ta została ukończona z pamięcią o Lydwine Ovigneur,
którą tak bardzo kochaliśmy.

Mówią, że są ofiarami.
Ofiarami kogo i czego?
Jakiegoś wypadku, jakiegoś nieszczęścia?
Jakiejś totalitarnej organizacji, jakiegoś oszustwa?
Jakiej organizacji, jakiego oszustwa?
Padli ofiarą tego wszystkiego,
A nawet czegoś więcej.
Opowiadają o swoim życiu,
O swoim codziennym życiu,
O zmarnowanym życiu.
Nie dla siebie opowiadają tę historię,
Która zdarzyła się kiedyś,
ale ciągle jest żywa.
Opowiadają ją dla tych, których szukają ludzie Jehowy,
Aby wiedzieli, że będą próbowali ich zwabić,
A potem utrzymać w strachu,
Bo chcą, żeby żyli w strachu.

 

 

 

 Przedmowa

Na początku była książka; Charline opowiedziała w niej o swoim cierpieniu. Wołała: „Guru, zwróćcie jej wolność”1. Książka cieszyła się zainteresowaniem. Czytała ją cała Francja. Niektórzy odnaleźli się w opowiadaniu Charline, znaleźli w nim coś z własnych przeżyć... i wtedy zaświtała im myśl: Przecież ja też mógłbym opowiedzieć o tym, co przeżyłem! Tak dostaliśmy jedno świadectwo, potem drugie, następnie dziesięć i ciągłe napływały nowe: dwadzieścia, trzydzieści i nie przestawały przychodzić. Było ich ponad sto, wszystkie napisane z myślą o tym, żeby się do czegoś przydały. Lecz co z nimi zrobić?
Lydwine Ovigneur, przewodnicząca ADFI Nord2, zaproponowała: „Opublikujmy te świadectwa w formie białej księgi; są takie zwyczajne, ale doskonale ukazują rzeczywistość ludzi, którzy w różny sposób zetknęli ze świadkami Jehowy”. Zwróciła się do studentów Szkoły Dziennikarskiej w Lille z prośbą, aby spróbowali w masie świadectw odnaleźć tę „nić Ariadny”, która pomogłaby nam zrozumieć, jak ludzie, tak różni pod każdym względem niczym ogień i woda, znaleźli się w Organizacji, dlaczego niektórym udało się z niej wydostać, co tam przeżyli, i w końcu jak długo musieli na nowo uczyć się życia pośród swoich przyjaciół, wśród nas, którzy mimo dzielących nas różnic, nie odcinamy się od społeczeństwa, w którym żyjemy.
Świadkowie Jehowy nie utożsamiają się ze społeczeństwem. Według nich mężczyźni i kobiety, którzy nie złożą hołdu ich Organizacji, należą, bez względu na wyznawaną przez siebie religię lub jej braki, do „Wielkiego Babilonu” skazanego na zagładę.
Książka ta jest niewygodna dla osób, które w dobrej lub złej wierze, domagają się wyrozumiałości, a nawet zrozumienia dla tej pseudoreligijnej grupy.
Szefom Organizacji świadków Jehowy, uznanej w raporcie sejmowej Komisji ds. badania sekt za sektę, nie spodoba się ujawnienie ich manipulacji, tym bardziej, że tutaj nie mówią „eksperci”, ale osoby, które osobiście doświadczyły, mocno i boleśnie, konsekwencji związania się z tą grupą. „Nasi” świadkowie nie prowadzą dyskusji na temat doktryny; przedstawiają fakty, pokazują swoje zranienia. Nie da się zaprzeczyć cierpieniu, jakie stało się ich udziałem. Przekleństwa i zniewagi rzucane pod adresem „odstępców” niczego tu nie zmienią, ponieważ fakty mówią same za siebie.
Wiele osób wciąż jeszcze z życzliwością spogląda w kierunku świadków Jehowy pozwalając, aby parawan biblijny, za którym się ukrywają, przesłonił im jasność spojrzenia. Właśnie co do nich pragniemy, aby w swoich sądach uwzględnili światło, jakie rzucają te świadectwa. Może wtedy zrewidują swoje opinie, opierane na uzasadnieniu teologicznym. Czy można pozostać nieczułym na wołanie tych, którzy byli zniewoleni? W imię czego? Może w imię miłości bliźniego? ADFI od wielu już lat ujawnia uzurpację grup, które same się ogłaszają „religiami” i rozciągają swoją dominację, wykorzystując autorytet i poszanowanie należne religii.
Dzisiaj dzięki tej książce ADFI nie będzie już osamotnione w ujawnianiu szkodliwych i krzywdzących praktyk, narzucanych przez organizacje w stylu świadków Jehowy. Kto odważy się powiedzieć, że ofiary, które dają w niej świadectwo, są sekciarskie lub nietolerancyjne? Czy znamy religie, które doprowadziły do zakładania stowarzyszeń ofiar, jak to miało miejsce w 1998 roku w przypadku byłych adeptów świadków Jehowy?
Nie mogliśmy opublikować wszystkich nadesłanych świadectw: było ich zbyt dużo; musieliśmy zdecydować się na niektóre. Wybraliśmy czterdzieści trzy świadectwa, kierując się tym, aby pokazywały różnorodność sytuacji. Wybór był trudny, bo każde świadectwo ma swoją wartość, bo każde doświadczenie jest niepowtarzalne. Również nie było możliwe uwzględnienie tych świadectw, które nadeszły po zredagowaniu książki, jak też tych, które są wciąż nadsyłane i które będą jeszcze przychodziły.
W chwili, gdy książka jest gotowa do druku, moje myśli biegną oczywiście ku Lydwine Ovigneur. Tak bardzo pragnęła, aby się ukazała, z taką pasją śledziła jej powstawanie i miała nadzieję, że zostanie wydana przed jej śmiercią. Mimo że stało się inaczej, książka ta na zawsze pozostanie świadectwem jej zaangażowania na rzecz ofiar sekt oraz pragnienia, aby ukazywać zagrożenie, jakim są dla jednostek, rodzin i społeczeństw są organizacje sekciarskie, odbierające prawo do istnienia wszystkim, którzy pozostają poza nimi.
Dziękuję wszystkim, którzy przyczynili się do powstania tej książki: przede wszystkim świadkom. Gratuluję im odwagi. Opowiadanie o swoim życiu zawsze jest trudne. Trzeba włożyć dużo wysiłku, aby mówić o tym, o czym często chciałoby się zapomnieć. Dziękuję wszystkim świadkom, których świadectwo zostało tutaj zamieszczone, naturalnie pod przybranym nazwiskiem, ale może jeszcze bardziej tym, których świadectwo – ze względu na jego podobieństwo do innych - nie zostało opublikowane.
Dziękuję młodym dziennikarzom, którzy włożyli dużo serca w zrozumienie opowiadanych sytuacji i z wielkim oddaniem zaangażowali się w pracę nad nimi. Dziękuję ich profesorom, że zechcieli im towarzyszyć i ukierunkować w tej trudnej pracy. Dziękuję ADFI Nord i jej zarządowi, że podjął to zadanie, i wszystkim jego pracownikom oraz ochotnikom, którzy nad nim pracowali.
Dziękuję wydawnictwu Fayard, które zgodziło się wydać tę książkę.
Na koniec zwracam się do czytelników. Czytajcie świadectwa zebrane w tej książce, jakby to było listy od waszych starych przyjaciół, których na jakiś czas straciliście z oczu, a którzy wam opowiadają, co się z nimi działo. Ponieważ, drodzy Czytelnicy, ci świadkowie są waszymi przyjaciółmi. Jeśli opisali swoją historię, to zrobili to dla was, aby przenigdy nie przydarzyło się wam to, co oni wycierpieli, abyście uniknęli nieszczęścia dostania się do jednego z tych zamkniętych na wszystko kręgów, które nie przyjmują niczego oprócz tego, co pochodzi od nich samych, i które potocznie nazywa się sektami.
Jako ludzie i jako obywatele powinniście mówić o tej książce innym, aby ratować wolność i prawa obywatelskie.


„Wolność ma jedno oblicze! Gwałtownego dementi.”
G. Bataille
„Nie ma połowicznych prawd”.
G. Bernanos

Janine Tavernier
Przewodnicząca UNADFI

 

 Wstęp

20 grudnia 1995 roku parlamentarna Komisja ds. badania sekt, której przewodniczył Alain Gest, przyjęła jednogłośnie raport, który został przekazany przewodniczącemu Zgromadzenia Narodowego. Następnie wydrukowany i rozdany zgodnie z regulaminem, był przedmiotem debaty bez głosowania, podczas której nikt nie zgłosił żadnego zasadniczego sprzeciwu.
Po wszechstronnym zbadaniu sprawy i przyjęciu kryteriów stosowanych przez służby bezpieczeństwa Komisja ustaliła, że następujące oznaki pozwalają zakładać realność domniemań, które mogą doprowadzić do uznania danego ruchu, podającego się za religijny, za sektę.
destabilizacja- psychiczna;
zawyżone wymagania finansowe;-
doprowadzenie do zerwania z- dotychczasowym środowiskiem;
zagrożenie dla integralności psychicznej;-
- wcielanie dzieci;
hasła mniej lub bardziej antyspołeczne;-
zakłócanie- porządku publicznego;
poważne konflikty z wymiarem sprawiedliwości;-
- ewentualne unikanie tradycyjnych kanałów ekonomicznych;
próby infiltracji- władz państwowych.
Komisja przyjęła te kryteria, aby mieć skalę oceny zagrożeń, jakie niosą sekty. Na ich podstawie zaliczyła świadków Jehowy do „apokaliptycznych ruchów sekciarskich”, a liczbę ich adeptów oszacowała na sto trzydzieści tysięcy.
Niniejsza książka składa się z dwóch części. W pierwszej znajdziemy wyjaśnienie, w jaki sposób poszczególne osoby dają się wciągać do Organizacji świadków Jehowy i jak niektórym udaje się z niej wydostać. Termin „sekta” jest tutaj używany w tym samym znaczeniu jak w raporcie parlamentarnej Komisji ds. badania sekt, w świetle podanych w nim kryteriów, które przyjęliśmy.
Druga część zawiera wyłącznie świadectwa. Autorzy często piszą o „sekcie”, jednakże bardziej w rozumieniu potocznym niż ściśle socjologicznym. Obywatele państwa laickiego nie mogą sobie wyobrazić, żeby jakaś organizacja teokratyczna stawiająca się ponad władzą państwową, mogła zostać uznana za religię. Mówią więc o sektach. Niewątpliwie dotyczy to Organizacji świadków Jehowy, która neguje prawomocność Państwa - chociaż musi respektować jego prawa - ale chętnie czerpie korzyści z przywilejów obywatelskich.
Aby pomóc nam w lepszym zrozumieniu tego, co przydarzyło się ofiarom, i wyjaśnić metody stosowane przez świadków Jehowy, w pierwszej części przeanalizowano kolejne etapy wchodzenia do sekty oraz powrotu do świata.

Wejście do sekty

Pierwszym etapem wchodzenia do sekty jest faza uwodzenia: najpierw grupa stara się odpowiedzieć na pytania i niepokoje przyszłego adepta, przejściowo osłabionego na skutek jakiś ciężkich przeżyć. Niestrudzone starania prozelitów powodują, że nowy wierny wchodzi do grupy.
Po niej następuje faza przekonywania: przyszły adept jest poddawany podwójnej „obróbce”: indoktrynacji i presji psychologicznej.
Wcielenie staje się całkowite w fazie niszczenia osobowości adepta, w której następuje odrzucenie świata zewnętrznego i utrata własnej tożsamości.

Wyjście z sekty

Wiele osób po roku, dwóch, dziesięciu lub dwudziestu latach opuszcza sektę. Może z niej wyjść osoba w każdym wieku. Zawsze jest nadzieja, że ten kto do niej wszedł, kiedyś z niej wyjdzie – tylko trudno powiedzieć kiedy. I to właśnie jest tak bardzo bolesne dla rodzin, czasem wręcz nie do zniesienia.
Zerwanie z sektą zawsze jest mniej lub bardziej gwałtowne. Dochodzi do niego wskutek swoistego nagłego olśnienia. Głęboko zepchnięte w podświadomość wątpliwości nieoczekiwanie wymykają się na światło dzienne. Może je wywołać cokolwiek, na przykład sprzeczność między deklaracjami grupy a jakimś faktem lub wzruszenie na skutek jakiegoś spotkania.
Potem następuje trudna powtórna nauka życia. Nie do przecenienia jest w tym momencie czuła troska rodziny, przyjaciół i wszystkich, którzy niosą uczuciowe wsparcie osobie szukającej odniesień.
Ostatni rozdział jest poświęcony historii świadków Jehowy, ich doktrynie i organizacji.

W pierwszej część książki znajdują się odsyłacze do świadectw, z których zaczerpnięto cytaty. Ponadto na końcu każdego rozdziału przytoczono opinie i uwagi kilku kompetentnych osób, którym serdecznie dziękujemy za ich wkład.

Opinia sędziego Fenecha

„Raport Gesta był odpowiednią okazją, aby uwrażliwić opinię publiczną. Nawiązuje do raportu Viviena i prowadzi do tych samych wniosków; nie potrzebujemy specjalnego ustawodawstwa zwalczającego sekty. Problem walki z sektami wiąże się z problemem wdrożenia istniejącego prawodawstwa, a nie jego braku. Istnieje niebezpieczeństwo, że minie kolejna dekada bez podjęcia realnych kroków, jak to miało miejsce w okresie od ukazania się raportu Viviena do raportu Komisji Gesta. Proponuję utworzenie na poziomie centralnym czegoś w rodzaju sekcji antyterrorystycznej, a na poziomie regionalnym, przy każdej prefekturze3 sekcji do walki z sektami. Nie można dopuszczać do łamania prawa pod pozorem ochrony swobód obywatelskich. Trzeba żeby ofiary sekt też mogły się bronić.
Na szczęście obserwujemy tendencję do zanikania niektórych form bezwładu wymiaru sprawiedliwości. Wciąż jednak istnieją pewne bariery korzystne dla sekt, na przykład w sądach rodzinnych.
Kiedy walczyliśmy przeciwko kościołowi scjentologów podczas procesu w Lyonie, zostaliśmy oskarżeni o zamach na swobody obywatelskie, nękano nas telefonami i listami. Dostawaliśmy faksy z całego świata. Świadkowie Jehowy protestowali przed naszymi drzwiami i sztandarowe postacie kościoła scjentologów (np. Xavier Deluc) przyszły przemówić nam do rozsądku.”

Wywiad z Alainem Gest, przewodniczącym Komisji ds. badania sekt

Rodziny ofiar sekt cierpią prawdopodobnie tak samo jak ofiary. Co chciałby Pan im poradzić?
A.G.: Radziłbym, żeby nawiązały kontakt z ruchami obrony ofiar. Tam zostaną im wyjaśnione metody postępowania oraz nauczy się ich języka, jakim należy rozmawiać z ofiarami, żeby im pomóc uświadomić sobie sekciarski charakter organizacji, w jakiej się znajdują.
Ponadto rodziny powinny wykazać się cierpliwością i systematycznie wnosić pozwy do sądu.

Co Pan myśli o roli stowarzyszeń obrony ofiar sekt, takich jak ADFI?
A.G.: Dzięki doświadczeniom własnym oraz byłych adeptów, jak i znajomości stosowanych metod, stowarzyszenia te odgrywają niezastąpioną rolę.
Wystąpiliśmy o uznanie ADFI za stowarzyszenie użyteczności publicznej i bardzo się cieszymy, że zostaliśmy wysłuchani. Pragnęlibyśmy, aby te stowarzyszenia mogły występować w roli oskarżyciela prywatnego. Są przeciwwagą, oczywiście niewystarczającą, ale cenną, dla faktycznej obojętności okazywanej przez władze państwowe wobec problemów, jakie napotykają rodziny.

Sekty mają solidnie opracowane techniki uwodzenia. Jak świadkowie Jehowy zapewniają sobie wierność swoich ofiar?
A.G.: Większość ruchów sekciarskich uwodzi swoje ofiary na dwa sposoby: albo dając wsparcie niektórym osobom przeżywającym trudności, albo obiecując im zasadniczą poprawę ich indywidualnych możliwości. W końcu sekty sprzedają hasło „lepszego świata”.

Czy świadkowie Jehowy przeszkadzali Panu kiedykolwiek w badaniu sekt?
A.G.: Nie wywierano na mnie żadnych nacisków oprócz tego, że adepci przychodzili na moje publiczne spotkania i zaprzeczali mi.

Jaka jest według Pana tajemnica potęgi świadków Jehowy i jaki jest ich najsłabszy punkt?
A.G.: Ich potęga leży w ogromnych środkach finansowych i drobiazgowo dopracowanej strategii działania. Ich słaby punkt wydaje mi się związany z przepowiedniami: wielokrotne przewidywanie końca świata, które się nigdy nie sprawdziło, ostatecznie pewnego dnia może doprowadzić do tego, że adepci zwątpią.

Jak więc skutecznie z nimi walczyć?
A.G.: Trzeba ciągle i nieustannie informować. Rząd musi sobie to uświadomić, bo jest to kwestia odpowiedzialności władz państwowych.

 

Wejście do sekty

Uwiedzenie, kłopoty, samotność, powątpiewanie lub poszukiwanie sensu życia - każdy z tych stanów wewnętrznych otwiera drzwi świadkom Jehowy. Aby się ustrzec, są konieczne wiedza, zmysł krytyczny i niezależność. Świadkowie Jehowy wykorzystują cierpienie, słabość i zniechęcenie do życia. Każdy z nas w pewnym momencie swojego życia jest idealnym łupem dla tej sekty, szczególnie gdy ktoś przeżywa rozwód, śmierć bliskiej osoby, wątpliwości wewnętrzne itp. „Byłam wtedy w kompletnej depresji, stając się wymarzonym łupem dla świadków Jehowy. (...) Pasjonowały mnie proroctwa. A poza tym, kto nie chciałby żyć na ziemi zamienionej w raj, a zwłaszcza odzyskać wzrok?” (św. 29). Pani Noël jest niewidoma; tak jak wielu innych, uległa czarującym wizjom roztaczanym przez świadków Jehowy. Adepci sekty chodzą „od drzwi do drzwi”, aby sprzedać wydawnictwa sekty i zareklamować się. W ten sposób spotykają się z bardzo różnymi ludźmi, których można mimo to zaliczyć do jednej z dwóch kategorii: tych, którzy im zatrzaskują drzwi przed nosem, albo tych, którzy wpuszczają ich do domu. Nadstawione uszy Przed tymi, którzy uważnie ich słuchają, świadkowie Jehowy roztaczają cały swój powab. Wystarczy na moment nadstawić ucho, a już wdzierają się do mózgu potencjalnych adeptów. Są szkoleni w błyskawicznym „namierzaniu” osób najsłabszych, potrzebujących pomocy, wsparcia. Słuchający i rozumiejący, stwarzają wrażenie, że całkowicie się im poświęcają. Bardzo umiejętnie podsuwają proste odpowiedzi i z takim przekonaniem, że pozostaje w nie tylko uwierzyć. Twierdzą, że wszystkie rozwiązania znajdują się w Biblii w ich przekładzie. Zwracają się do ludzi, którzy stracili punkt oparcia na skutek jakiejś tragedii albo z powodu różnych trudności natury psychicznej lub materialnej. Przedstawiają swoje wierzenia w idyllicznej perspektywie. Ale nade wszystko wślizgują się w życie swoich ofiar, są stale obecni. Tak dobrze jest znaleźć pocieszenie, kiedy człowiek czuje się bardzo samotny. Młodzież, najcenniejsze ofiary Nastolatki są szczególnie podatne, ze względu na swoją skłonność do odrzucania wzoru rodzicielskiego i poszukiwania ideałów. Młodzi ludzie mają za małe doświadczenie, żeby z koniecznym dystansem przeanalizować teorie głoszone przez świadków Jehowy. Didier doskonale pamięta swoje spotkanie z sektą: „Miałem wtedy dziewiętnaście lat i pasjonowałem się, podobnie jak dzisiaj, wszystkimi tak zwanymi duchowymi pismami (...), niewiele było trzeba, żeby skierować rozmowę na temat zaproponowany przez świadków Jehowy” (św. 3). Córki pana Marion zetknęły się z sektą przez nauczycielkę języka francuskiego. „Mam córki bliźniaczki, które właśnie ukończyły osiemnaście lat i opuściły dom rodzinny, nie zostawiając nowego adresu, aby oddać się duszą i ciałem temu, co nazywają ´Prawdą ´. (...) Moje córki są bardzo delikatne, osiem lat temu straciły matkę” (św. 12). Pan Nojon został zwerbowany do sekty w wieku siedemnastu lat: „Jeszcze dzisiaj nie mogę się nadziwić, z jaką łatwością dałem się zwerbować. (...) Byłem praktykującym katolikiem, ale wcale nie znałem Biblii. Uległem ich pewności i twierdzeniom, które według nich były oparte na wersetach biblijnych!” (św. 25). To, że jest się osobą wierzącą, niekoniecznie chroni przed wpływem świadków Jehowy. Jeśli nie znajduje się odpowiedzi na swoje pytania w swojej macierzystej religii, zawsze istnieje pokusa, żeby się zadowolić prostymi i przekonującymi odpowiedziami świadków. Poszukiwanie duchowe nie jest przywilejem młodzieży, dotyczy osób w każdym wieku. Staje się bardziej natarczywe w pewnych trudnych okolicznościach, na przykład śmierci bliskiej osoby. Krystyna głębiej odczuła swoją samotność i wyobcowanie po śmierci swojej matki: „Nie mogłam się odnaleźć w tym zimnym i wrogim świecie. Z natury jestem bardzo wrażliwa, dlatego tak boleśnie przeżyłam śmierć matki i wyglądało na to, że wokół mnie nie istnieje ani prawdziwa miłość, ani szczera przyjaźń. Wychowana w katolicyzmie, w tej religii też nie znajdowałam zaspokojenia moich pragnień duchowych” (św. 26). W przypadku Maszy śmierć jej męża uczyniła ją podatną na wpływ sekty. Jej synowa i wnuki, świadkowie Jehowy, którzy przez całe lata ignorowali ją, ponieważ nie podzielała ich przekonań, nagle zaczęli okazywać jej nadzwyczajną troskę. „Nagle wszystko stało się jasne. Zastosowano wobec mnie metodę jehwoych. Nie myślano wcale o zmarłym, trzeba było natychmiast zająć się mną, wykorzystując prawdopodobny moment słabości” (św. 35). Samotność i cierpienia Słabość psychiczna jest najważniejszym elementem, na którym opiera się prozelityzm świadków Jehowy. Doskonale ilustruje to życie pani Merlier. „Moje życie było nieustannym pasmem błędów i rozczarowań: uczuciowych, zawodowych. Po rozwodzie moich rodziców, usiłowałam znaleźć sens w życiu, w moim życiu, i trwało to piętnaście lat. Szukałam tego sensu w ludziach, w tym, co proponowało mi społeczeństwo i odkryłam, że ten świat jest dla mnie zbyt twardy i zbyt zimny, i za dużo w nim przemocy. Miałam poczucie, że nie jestem stworzona, żeby żyć w tym świecie i że świat, w którym żyłam nie chciał mnie (...). Sześć razy z własnej woli otarłam się o śmierć i sześć razy życie powiedziało nie (...). Ale wszędzie, gdzie szłam, ciężar życia dopadał mnie, szedł za mną ślad w ślad i kładł się na moim sercu. Nie mogłam już tego znieść” (św. 38). Trudności, które przeżywamy mogą być mniej lub bardziej przejściowe, ale nawet to może wystarczyć, żeby zanegować wszystko, w co się do tej pory wierzyło. Napięte stosunki między małżonkami mogą spowodować zburzenie równowagi i poszukiwanie czegoś innego. Pani Fleury, na przykład, przeżywała sytuację kryzysową. „W latach 1984-1985 nawiązały z nami kontakt dwie osoby, które zapukały do naszych drzwi. Mieliśmy wtedy kłopoty małżeńskie, mąż mnie zdradzał. A oni pociągają do siebie zawsze w chwilach naszej słabości. Mają pełno dobrych, pocieszających słów” (św. 33). Maria przechodziła jeszcze trudniejszy okres: „Kiedy spotkałam świadków Jehowy, byłam po bardzo ciężkich przejściach psychicznych. Rozwiodłam się po ośmiu latach małżeństwa, z którego urodziło się troje dzieci. Najwięcej bólu sprawiła mi strata mojego pięciomiesięcznego synka, Mikołaja. Byłam sama przez trzy lata, a potem zamieszkałam z kolegą z pracy. W dwa miesiące później sprawy zaczęły przybierać zły obrót, on stawał się coraz bardziej agresywny, do tego stopnia, że musiałam uciekać, zabierając ze sobą córki” (św. 42). Świadkowie Jehowy wykorzystują samotność, cierpienia, źle zrozumiane wołania o pomoc. Skutki, jakie to wywoduje u ofiar, nie mają znaczenia. Liczy się wyłącznie zysk Organizacji. Uproszczone i pocieszające odpowiedzi Mają tak dużo pięknych, pocieszających słów: „Wkrótce ziemia zostanie zamieniona w raj, bez bezrobocia, bez śmierci. Omamili nas banalnymi odpowiedziami” (ś. 33). Aby przyciągnąć do siebie ofiarę, świadkowie Jehowy posługują się trzema sposobami: uprzejmością, uproszczeniami i obietnicami. Stosują wszystkie trzy naraz albo głównie jeden z nich, ten, na który osoba przekonywana, „owieczka”, wydaje się najbardziej podatna. W gruncie rzeczy obiecują każdemu to, czego mu najbardziej brakuje: serdeczność, rodzinę, zaspokojenie poszukiwań duchowych, pewność... Fala uprzejmości Przy pierwszych kontaktach świadkowie Jehowy pokazują się jako troskliwi i przyjacielscy. Opowiadają byli adepci: „Byliśmy zdumieni życzliwością, z jaką nas przyjmowano za każdym razem, kiedy przychodziliśmy na zebrania (...). Świadkowie Jehowy żywo się nami interesowali, robili wszystko, żebyśmy się czuli swobodnie, rezerwowali dla nas miejsca w pierwszych rzędach sali” (św. 36). Taka atmosfera jest szczególnie pociągająca dla tych, którzy cierpią na brak kontaktów z otoczeniem. Pani Merlier „bała się następnego dnia, bała się życia i innych ludzi”, sądziła, że świadkowie Jehowy są „jedynymi, którzy potrafią jeszcze pozostać czystymi, miłymi, kochającymi itp. w tym zimnym i wrogim świecie” (św. 38). Inna adeptka, niewidoma, opowiada o swojej pierwszej wizycie w sali Królestwa: „Co za przywitanie! Ja, która czuję się wszędzie odrzucona z powodu mojego kalectwa, byłam swobodna; wszyscy podchodzili uścisnąć mi rękę” (św. 29). Ale ta uprzejmość jest sterowana: „My, najstarsi, mamy polecenie, okazywania wam jak najdalej posuniętej grzeczności po to, żeby się wam przypodobać, żeby was w pewnym sensie uwieść” (św. 8). Wobec tych, którzy są w konflikcie z własną rodziną – na przykład wobec dorastającej młodzieży – albo tych, którzy zostali od niej odłączeni, świadkowie Jehowy przedstawiają się jako nowa rodzina, „Bracia” i „Siostry”: nowy adept czuje się bezpiecznie, trochę jak dziecko chronione przez rodziców. Ta fasadowa uprzejmość ma dwa cele: stworzenie zależności uczuciowej, ale przede wszystkim zapobieżenie, żeby rekrut nie zastanawiał się nad tym, co mu mówią ci tak mili ludzie. „Pozorna serdeczność adeptów może dać złudzenie zaspokojenia uczuciowego, a ideologia sekciarska dostarcza ram i uzasadnienia, krótko mówiąc, nadaje sens egzystencji. Sekty pozwalają przede wszystkim uniknąć bolesnych pytań i zakwestionowania swojego życia” (św. 41). Biblia na przynętę Nauczanie świadków Jehowy odwołuje się do podstawowych zasad chrześcijańskich: osoby, które otrzymały wychowanie religijne, albo przynajmniej jego podstawy, czują, że są na znajomym terenie, a więc bezpieczne. Pani Courbet opowiada, jak podeszły ją młode dziewczyny, które chodziły „od drzwi do drzwi”, proponując jej studiowanie Biblii. „Jako chrześcijanka, ochrzczona w kościele katolickim, nie miałam nic przeciwko Biblii, wprost przeciwnie, od dawna pragnęłam ją mieć (...). Ponieważ jestem ciekawym wszystkiego samoukiem, podobało mi się to samokształcenie, a ponadto zapełniało ono niektóre moje popołudnia” (św. 13). Świadkowie Jehowy opierają się na uproszczonej lekturze Biblii, osiągalnej dla każdego, bo ograniczonej do mechanicznego przyswajania sobie pewników, opartych na powierzchownej interpretacji wersetów biblijnych. To uproszczenie może omamić tych, którzy pragną pogłębić swoją wiarę, jak w przypadku pana Nojon: „Byłem praktykującym katolikiem, ale wcale nie znałem Biblii. Uległem ich pewności i twierdzeniom, które według nich były oparte na wersetach biblijnych!” (św. 25). Może też pociągnąć tych, którzy jak państwo Doublet zastanawiali się „nad celem swojego istnienia i swojej przyszłości na tej ziemi”. Świadkowie Jehowy zaproponowali im „kilka wersetów, które wydawały się być odpowiedzią na ich pytania i pocieszyły ich” (św. 36). Odwoływanie sie Biblii daje nowym adeptom poczucie bezpieczeństwa. Świadkowie Jehowy twierdzą, że interpretują ją za pomocą swoich publikacji, ale wiele świadectw odkrywa, że studium biblijne ogranicza się po prostu do czytania wyłącznie ich literatury. Mówi o tym pani Neu, której mąż został zwerbowany przez świadków Jehowy: „Co do studiów biblijnych, to widziałam, że chodziło o analizowanie artykułów ze ´Strażnicy ´ i z ´Przebudźcie się ´, gdzie na końcu każdego tekstu były pytania, mające pomóc czytelnikom w analizie treści” (św. 28). Świadkowie Jehowy posługują się kulturą religijną i wiarą, jaką posiadają niektórzy werbowani przez nich ludzie, aby ich skuteczniej od nich oderwać. Obietnica złotego wieku W końcu świadkowie Jehowy obiecują złoty wiek wszystkim, których istniejący świat może przerażać lub nie zadowalać: będzie to czas po Armagedonie, kiedy to „Bóg zabije wszystkich złych”, a przeżyją jedynie Wybrani, to znaczy świadkowie Jehowy. Wszystkim, którzy cierpią z powodu surowego i wrogiego świata, świadkowie Jehowy obiecują „ziemię zamienioną w raj, bez chorób, śmierci, ran, trosk. Żadnych więcej cmentarzy, szpitali...” (św. 13). Wszystkim, których przeraża śmierć, przepowiadają życie wieczne, ponieważ Wybrani zostaną zachowani przy życiu i staną się nieśmiertelni. Pan Petit pamięta o tym „przeświadczeniu, że nie umrze, że będzie żył na cudownej ziemi w towarzystwie swoich najbliższych” (św. 43). Wszystkim, którzy są smutni po stracie bliskiej osoby, świadkowie obiecują zmartwychwstanie. Tak było w przypadku córek pana Marion, zwerbowanych po śmierci matki: „Zostały zwiedzione obietnicami życia wiecznego, rychłej nieśmiertelności i odzyskania obecności swojej matki po jej zmartwychwstaniu (...). Jest to mamienie, któremu towarzyszy uczucie ´pokoju ´ duchowego, ponieważ życie wieczne będzie poprzedzone zniszczeniem całej ludzkości, oczywiście z wyjątkiem świadków Jehowy” (św. 12). Tak więc świadkowie Jehowy dają „usprawiedliwienie” wobec świata, możliwość oderwania się od tego świata i obietnicę zostania wybranym. Ta nowa „rodzina” złożona z lusterek, każdemu odbija jego własne usprawiedliwienie. Co zaś do pytań natury duchowej, to bledną one wobec pokoju zagwarantowanego za cenę oddania się sekcie i całkowitej uległości wobec niej. Obietnica złotego wieku uzasadnia wszelkie ofiary pieniężne i emocjonalne oraz wyrzeczenie się relacji z ludźmi, które adept będzie musiał ponieść. Opinia profesora Parquet Philippe Parquet, wykładowca na wydziale medycyny i ordynator oddziału psychiatrycznego kliniki w Lille, opiekował się wieloma przypadkami depresji, lęków i zaburzeń osobowości wynikłych na skutek pobytu u świadków Jehowy. Wyjaśnia nam, co sprawia, że można być podatnym na argumenty sekty. Jakimi atutami sekta jest zdolna oczarować? Są w życiu takie chwile, w których możemy być narażeni na czynniki osłabiające psychikę. Mogą to być czynniki przejściowe (śmierć w rodzinie, choroba) lub związane ze strukturą rodzinną, społeczną (dążenie do zdobycia niezależności przez dojrzewającą młodzież). W takich momentach może wystarczyć jedno spotkanie, przypadkowe lub zaplanowane, aby zrobić pierwszy krok w sektę. To wejście może dokonać się bardzo łatwo, jeśli tylko spotkanie odbędzie się w klimacie zaufania, a propozycje sekty będą przedstawione w sposób jasny i przejrzysty. Człowiek może też postąpić w sposób bardziej świadomy, ponieważ chce nadać sens swojemu życiu, ponieważ szuka drugiego człowieka, solidarności, daru z siebie, dzielenia się, wzajemnej miłości. Propozycje sekty są tym bardziej skutecznie, że obecne społeczeństwo nie daje sensu; jasne i trafiające w sedno, potrafią wypełnić oczekiwania człowieka i ułatwiają decyzje o przystąpieniu do grupy. Trzeci typ czynników jest związany z otoczeniem. Im więcej organizacji sekciarskich, tym bardziej zjawisko staje się banalne, akceptowalne. Potencjalni adepci mówią sobie: dlaczego mam stać obok, skoro tak dużo ludzi w tym uczestniczy. Oczywiście im bardziej sekty są obecne w otoczeniu danej osoby, tym większe prawdopodobieństwo, że dotrze do niej ich przesłanie. Czy świadkowie Jehowy mają przewagę nad innymi sektami? Są obecni prawie wszędzie. Szeroko uprawiany przez nich prozelityzm pozwala im dotrzeć do całego społeczeństwa, zarówno do ludzi przeżywających trudności, jak i do tych, którzy poszukują sensu życia. Prezentacja ich kanonu, zbliżonego do tradycyjnych religii, sprawia, że są bardziej atrakcyjni niż inne grupy sekciarskie. Ich ideologia, oparta na solidarności, podoba się zwłaszcza altruistom. Z tych różnych powodów osoby wychowane w kulturze religii tradycyjnej, które doszły do odrzucenia tego modelu, są bardzo chłonne na nauki świadków Jehowy. Czy adepci są poddawani naciskom psychicznym? Presja zwiększa się w miarę postępowania procesu integracji jednostki z sektą. Najpierw po prostu narzuca się adeptowi doktrynę złożoną z konkretnych i łatwych do wyodrębnienia punktów. Następnie wskazuje mu się, jak ma postępować i zachowywać się. Adept wie, co powinien robić i pozostali członkowie sekty widzą, czy akceptuje zasady. W końcu po jakimś czasie, ocenia się go, aby zobaczyć, czy zasługuje na szacunek ogółu. Adept jest nieustannie poddawany osądowi według tego, czy przestrzega zasad czy nie. Znajduje się na cenzurowanym: ponieważ wie, że musi, a jeśli nie czyni, to jest winny. To jest główna linia postępowania u świadków Jehowy. Adept jest nieustannie stawiany w sytuacji winowajcy. Największą zaś karą jest wydalenie z sekty. Jak świadkowie Jehowy uzasadniają porzucenie studiów? Sekta jehowych jest sektą, która nie ewoluuje. Nie potrzebuje nowej wiedzy, bo jej model „pod klucz” wszystko wyjaśnia. Natomiast studia pozwalają zdobyć informacje, wyrobić sobie zdolność oceny ich wartości oraz zmysł krytyczny. Tak więc osoba, która kontynuuje naukę, stanowi zagrożenie dla sekty. Dlaczego świadkowie Jehowy uporczywie nękają osoby, które próbują opuścić sektę? Ponieważ osoby, które zrywają z sektą, zagrażają rozpadem modelu. Popełniają dwie zbrodnie: udowadniają, że można mieć inne zdanie niż sekta i że można żyć poza nią. Ale nękanie jest też uznawane przez świadków Jehowy za działanie naturalne. Działają dla dobra adepta, próbując zawrócić grzesznika na prostą drogę. Jak uniknąć pułapki sekt? Bardzo ważną rolę odgrywa wychowanie. Musi ono rozwijać zdolność myślenia i osądu, które pozwolą ocenić propozycje sekt według ich prawdziwej wartości. Trzeba też walczyć z coraz powszechniejszym banalizowaniem zjawiska sekt. Usiłować wykazać, że nie rozwijają one wartości humanistycznych. Narzędzia prawne w walce z nachodzeniem w domu Żaden przepis prawny nie karze domokrąstwa, przyznaje pan Lequai, adwokat z Lille. Jest jednak karalne, na mocy kodeksu karnego, dostawanie się przemocą lub pod presją groźby do czyjegoś domu (art. 226-4), lub nękanie przykrymi telefonami, lub napastowanie powtarzalnymi dźwiękami w celu zakłócenia czyjegoś spokoju (art. 222-16). Podziękowanie Od drzwi do drzwi, od spotkań do studium, od Szatana do donosów, rozkład zajęć nowego adepta nie pozostawia czasu na refleksję. Zadanie nr 1: zająć adepta „Opuszczanie zebrań jest bardzo źle widziane. W trakcie tych spotkań uczą was, jak sprzedawać najwięcej wydawnictw świadków Jehowy i zbijać argumenty ludzi, którzy wam otwierają drzwi” (św. 43). Zebrania, studium biblijne, głoszenie „od drzwi do drzwi” w nienagannym ubraniu, sprzedaż lub rozdawanie pisemek: dni świadka Jehowy są obficie wypełnione. Adepci mają obowiązek upowszechniania i proponowania publikacji wydawanych przez ruch, „Przebudźcie się” i „Strażnica”, podnosząc zresztą w ten sposób zyski nowojorskiego wydawnictwa. „Za broszury, które rozdajemy lub sprzedajemy w zależności od sytuacji, płacimy gotówką z góry, za niesprzedane egzemplarze nie dostajemy zwrotu” (św. 11). Unikać tych, którzy „mocno stoją nogami na ziemi” Aby nauczyć się brać na cel odpowiednich ludzi i odpowiednio z nimi rozmawiać, świadkowie Jehowy przechodzą szkolenie w zakresie psychologii. „ ´Szkoła teokratyczna ´ uczy, jak odpowiadać ludziom. Analizujemy różne tematy, na przykład: czy istnieje piekło? (...) Zachowujemy się tak, jakbyśmy stali przed osobą, która nam zadaje pytania. Nasza prezentacja nie powinna trwać więcej niż cztery minuty” (św. 29). Albo: „Jehowici koncentrują swoje wysiłki głównie na tych, którzy na skutek różnych przejść (...) stracili zmysł krytyczny i nie są w stanie zamknąć im drzwi przed nosem. Nie cofają się również przed wykorzystywaniem potrzeby absolutu u młodzieży. (...) Jehowici doskonale wiedzą, że ich powtarzane do znudzenia naiwne twierdzenia, ich fantasmagoryczny sposób interpretowania (ich) Biblii (...) wystarczyłyby, aby ich zdyskredytować. Dlatego unikają, prowadząc ciągle aktualizowaną kartotekę mieszkańców, tych spośród nas, którzy mocno stoją nogami na ziemi” (św. 6). Praca dokładnie księgowana „Czas poświęcony Jehowie jest czasem, którego już nie mamy na głębszą refleksję” (św. 11). Czas ten jest starannie notowany, aby ocenić stopień indoktrynacji adepta, a jednocześnie gloryfikować sektę. „W czerwcu nagromadziłam czterdzieści godzin głoszenia i zostawiłam u ludzi dużo wydawnictw. Naturalnie Starsi gratulowali mi: Dobrze, jesteś w dobrej formie duchowej, rób tak dalej, Jehowa będzie ci błogosławił. (...) Raporty służą nie tylko do sprawdzenia naszego zdrowia duchowego, ale przede wszystkim do zebrania informacji, ile godzin głoszenia odbywają świadkowie Jehowy na całym świecie (...). Zrozumiałam to dużo później”, pisze pani Noël (św. 29). Pięć godzin zebrań tygodniowo, przeciętnie dziesięć godzin głoszenia „od drzwi do drzwi”, czytanie po kilka razy ogromnej ilości literatury produkowanej przez sektę. Jedna i tylko jedna Biblia „Jako człowiek czynu i żarliwy głosiciel żyłem wyłącznie z Biblią i dla Biblii, nie miałem innych przyjemności poza studiami biblijnymi i wszystkim, co wiąże się z tą religią” (św. 3). Adepci są zobowiązani do uczestniczenia w spotkaniach lub kursach w celu pogłębienia swojej znajomości Biblii. W gruncie rzeczy należałoby raczej mówić o „ich” Biblii. Świadkowie Jehowy nie posługują się tłumaczeniem ekumenicznym świętych tekstów. Mają własną wersję, uproszczoną w najwyższym stopniu. Przy okazji, podobnie jak inne sekty, popadają w przekonanie, że są pępkiem świata. W 1990 roku, Służba Królestwu nadaje „Strażnicy” tytuł „najlepszego periodyku na temat studiów biblijnych w świecie!” Jednocześnie odnotujmy, że katalog prasowy z 1990 roku zamieszcza raczej odmienną opinię: „To teksty z pogranicza k...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin