co_i_jak_je_____www.przeklej.pl(1).doc

(130 KB) Pobierz
O

 

Opowiadanie o sposobie żywienia i pielęgnowania organizmu ludzkiego – Łódź,1990 r.

(nagrane i odtworzone z taśmy magnetofonowej)

 

   Zajmuję się ziołolecznictwem wg starej szkoły petersburskiej.

       

       Przy niesieniu pomocy zielarskiej pacjentom, zwracam konkretną zasadniczą uwagę

na sposób żywienia i pielęgnowania organizmu ludzkiego. Bo według szkoły petersburskiej

i później tam, gdzie (studiowałem) odbywałem praktykę, spotkałem się ze specjalistami form także mongolskich i tybetańskich a także na Ukrainie studiowałem różne tajniki wiedzy.

 

      Stan naszego zdrowia – podkreśla się w starej szkole niekonwencjonalnej medycyny –

uzależniony jest od stanu naszego żywienia. Dlatego każdego pacjenta pytam: co jada, jak jada, ile jada, kiedy jada?, i wyprostowuję drogi jego jedzenia i odżywiania, aby mógł zregenerować organizm.

       Dlaczego tak robię ? Dlatego, że Przedwieczny, zastanawiając się w swoim okresie twórczym, jak stworzyć człowieka i naturę ludzką, wziął najpierw trochę wapna, do tego wapna domieszał krzemu, żelaza, kobaltu, magnezu, cynku i zbudował rusztowanie w rodzaju wielkiego krzyża. Z wapna, krzemu przede wszystkim, a resztę po troszeczku dodał, żeby to wzmocnić. Na czubku tego krzyża osadził puszkę na komputerowy mózg. Na tym wszystkim porozwieszał 9 fabryk przemiany materii. Wszystko to pięknie pospinał, pooblewał mięśniami i pozszywał żyłami, nakrył długim, mającym 180km, systemem nerwowym. W środku między fabrykami przemiany materii zawiesił wewnątrz ogromne „zakłady farmaceutyczne”, zapalił dwie żarówki w komputerze. Tchnął sam swoją energię w to ożywione ciało pokryte delikatną, aksamitną skórą, bardzo unerwioną, dał blask żarówkom. Potem był przez chwilę zaskoczony: jak to będzie dalej? I w końcu powiedział: Idź, zbieraj, szukaj, aby to mogło się palić, żeby to mogło produkować energię, a także dobieraj wszystko to, z czego sam jesteś zbudowany. I przez tysiące lat, ten człowiek tak dobierał dokładnie w pożywieniu, to co jest potrzebne do regeneracji i wzrostu organizmu.

         W tej chwili już najmądrzejsi uczeni potwierdzają dawne wiadomości, że w organizmie nie może zabraknąć niczego z tego, z czego był zbudowany na początku swego istnienia człowiek. Stąd kuchnia nasza jest właściwie wielkim laboratorium, w którym ciągle przygotowujemy materiały budowlane regenerujące nasz organizm.

 

 

          Jeżeli w naszym organizmie z powodu naszego nietypowego życia, pośpiechu, zjadania nieodpowiednich potraw, narastających napięć nerwowych, wyczerpie się odporność nerwowa, to znaczy, że nie dbaliśmy o to, by w naszym organizmie była odpowiednia ilość fosforu, bardzo ważnej witaminy B1, że zabrakło odpowiedniej ilości selenu, jodu i cynku.

         Jak nie zwrócimy uwagi na to, co mamy w garnku, to nie ma mowy, abyśmy kiedykolwiek wrócili do normalnej formy samopoczucia.

         Bywa, że niekiedy człowiek zwala wszystko na przedwczesną sklerozę: brak pamięci, brak koncentracji. Nie wiadomo co się z nim dzieje? Wieczne znużenie, bezsenność, bóle głowy, łamanie w kolanach. Kompletna ruina. Okazuje się, że zabrakło naszemu organizmowi Vit B1.

         Na ból głowy lub bezsenność: przez 3 dni, 3 razy dziennie po 3 tabletki zażywać Vit B1. Ale żeby ją w naturalny sposób gromadzić, trzeba koniecznie dostarczyć organizmowi dużej ilości drożdży i różnych jarzyn.

         Utratę odporności na zmęczenie, wiązać można z brakiem w garnku fasoli i grochu, w nich bowiem jest dużo: magnezu, kobaltu, żelaza, fosforu, błonnika, białka roślinnego, żółtego fosforu, one bowiem są przeciw stanom reumatycznym, kamicy nerkowej i wątrobowej.

         Zastanówmy się, że 100 lat temu nikt nie znał choroby, którą teraz nazywamy zawałem, nie trzeba było oczyszczać wody(chlorując) aby ją było można pić. Wody czerpało się ze studni głębinowych, źródlaną  i zdrową do picia na surowo. Obecnie chlorowanie wody niszczy krzem. A jak wspomniałem na początku, Pan Bóg z krzemu i wapna zbudował nasze kości, zęby, usztywnił dziąsła, włosy. A więc naturalne źródło dostawy krzemu dla naszego organizmu, przestało istnieć. Nie ma krzemu w pożywieniu, bo nie ma go w wodzie, nie ma go w ziemi, bo ziemia jest już wyjałowiona. Jak nie dostarczymy organizmowi krzemu, to w końcu mamy krwawiące dziąsła, wypadają nam włosy, łamią się paznokcie, częściej łamiemy nogi, czy ręce i ogólnie jesteśmy zmęczeni, przy byle wysiłku pocimy się, aż w końcu dopada nas  z a w a ł.

    

        Zastanawiamy się, jak to było, że nasze prababki rodziły po dziesięcioro dzieci, 10 godzin chodziły w słońcu, po polu z sierpem i żadna nie chorowała na żylaki, na hemoroidy nie miała wylewu krwi do mózgu. A pradziadek nie miał kłopotu z nieprawidłowym krążeniem krwi w nogach i żadnego zawał nie powalił. Dlatego, ponieważ dawniej  częściej jadano kaszę gryczaną, która jest ogromnym źródłem dostawy krzemu dla naszego organizmu. Kasza gryczana zawiera 60% krzemu, stąd nie chce jej zjeść żaden robaczek, ani mysz polna. W bylejakich warunkach nie ulega zepsuciu. Nasz organizm bardzo łatwo wchłania ten krzem zawarty w kaszy gryczanej. Są w niej również całe pokłady rutyny, od której zależą nasze arterie i wszystkie żyły. Z kaszy gryczanej robi się obecnie tabletki WENESCYN(Herbapol) używany przeciw żylakom, hemoroidom oraz kłopotom krążeniowym. Odpowiednik naszego Wenescynu za granicą zwie się WENORUTON, kropelki przeciwmiażdżycowe to RUTISON. Produkujemy także RUTINOSCORBIN (zmieszany z owocem dzikiej róży). A więc jadajmy częściej kaszę gryczaną, a będziemy zdrowi.

 

       Kamienie nerkowe i wątrobowe – jadajmy więcej fasoli. Kto jada fasolę, nigdy nie cierpi na ,migrenę, nie ma problemów z łamaniem w kościach, z bezsennością i nie zachoruje na kamicę nerkową i wątrobową, na zapalenie pęcherza, nie będzie miał kłopotów z DNA, to znaczy z odkładaniem się mocznika między tkanką stawową a mięśniami.

       Po zjedzeniu fasoli, czy grochu, wytwarzają się gazy, aby tego uniknąć, do gotowania należy dosypać kminku lub majeranku. Fasolę gotuje się bez mięsa i w tej samej wodzie, w której była namoczona.

       UWAGA!!! Gotować bez soli. Niech sobie potem stoi jako półfabrykat. Potem można ją użyć do ugotowanej zwykłej zupy jarzynowej z dodatkiem łyżki masła, roztartym ząbkiem czosnku i odrobiną majeranku lub kminku. PYCHA ! ! ! Czasem można zjeść trochę cięższą do strawienia fasolkę po bretońsku, a więc półfabrykat zmieszany z dodatkami. Można również fasolę zemleć maszynką, dodać tartej bułki, przyrumienionej cebulki, trochę masła, trochę pieprzu, troszeczkę mielonego, ugotowanego mięsa, 2 przetarte jajka – wymieszać i mamy doskonały farsz na pierożki. Palce lizać! ! ! a mamy tam magnez, żelazo, kobalt, fosfor, błonnik, białko roślinne.

      Kto jada groch raz w tygodniu, to do 100 lat nic nie będzie wiedział o reumatyzmie. To jest udowodnione. Ale do grochu koniecznie dodać kminek lub majeranek, masło – i tak ma być ugotowany jak fasola, jako półfabrykat, stoi w garnku. Jak chcemy, można dodać do ziemniaczanki tego grochu, posiekaną chudą kiełbasę, troszkę majeranku, tymianku – jest wtedy łatwostrawna, wspaniała grochówka.

 

     HERBATA – cała Azja, gdzie spędziłem dzieciństwo, bo byłem Sybirakiem i 7 lat mieszkałem na pograniczu mongolskich stepów Kirgizji – tam, jak Polakowi podano kubek herbaty, to tubylcy mieli święty spokój, bo język mu skołowaciał i 3 godziny nic nie mówił. Herbata „potężna” – sparzona i zagotowana – bo stoi duży samowar, na samowarze imbryk i w tym imbryku wrze bez przerwy esencja herbaciana. I tym wcale się nie przejmują. A u nas w Polsce, jak się herbata przypadkiem zagotuje,to uważamy, że straciła rzekomo wszystkie swoje wartości. A ona dopiero powyżej 100 *C zaczyna być lekarstwem. Wyparzają się w niej garbniki, witamina B1, B6 działająca przeciwko otyłości. Wyparza się uryna i rutyna, która uelastycznia naczynia krwionośne. Herbata posiada jeszcze taką masę garbników, które zastępują na wschodzie jodynę. Narody Azji nie znają wcale jodyny. Rany zalewają esencją herbacianą i owijają gałgankiem z płatkami herbacianymi i po 2 dniach obrzęku nie ma, a po tygodniu się goi.

       Kobiece problemy jakiekolwiek by były ze śluzówkami – esencją herbacianą przechowywaną w srebrnym dzbanuszku(bo w srebrze nie rozwijają się żadne bakterie jednokomórkowe) – robić płukanki, podmywania i nie ma żadnych problemów. Esencja herbaciana działa 2razy lepiej jak wywar z kory dębu – do przemywania ran, do pielęgnowania odleżyn, do różnego rodzaju kłopotów z błonami śluzowymi.

       Herbata zabezpiecza przed chorobami krążenia, serca, niewydolnością mózgu, wszelkiego rodzaju kłopoty z zapaleniem śluzówki na tle szczepów wirusowych. Pijący mocną herbatę nie chorują nigdy na grypy i nie nie podlegają napromieniowaniu nawet bomby atomowej. Stwierdzono to w Japonii i po wybuchu czarnobylskim.

 

NASZ ŻOŁĄDEK(jak wielka betoniarka), do którego wpada przemielone jedzenie zmieszane ze śliną, z dwóch bocznych „studzienek”, jest 3razy bardziej unerwiony niż nasza twarz. Zanim ktoś zauważy, żeśmy się zdenerwowali, to już żołądek ze złości stracił kolor różowy, zrobił się biały jak prześcieradło i skurczył się o 2/3. Niech tylko żołądek przez chwilę będzie pusty, wytwarza się w nim pompa ssąca, która wysysa z woreczka żółciowego żółć i wsysa ją do wnętrza żołądka. Żółci ani kropelki nie powinno być w żołądku, ponieważ utrudnia ona procesy trawienia. I tragedia!!! Żołądek wypycha nie strawione kawałki jedzenia wraz z żółcią do kiszek, kiszki podrażnione żółcią i niestrawionymi kawałkami pokarmu, nie wymieszanymi z kwasami trawiennymi, wyrzucają to jak najprędzej do ostatniej fabryki przemiany – jelita grubego. I tam dopiero kłopot. Jelito przestaje pracować jak należy, wszystko tam leży zbyt długo, temperatura wzrasta i zaczyna się proces gnilny, zamiast trawienny. A biedni „mali robotnicy” krwinki czerwone, których Pan Bóg nam podarował aż 4,5 miliona przeciętnie, zamiast wyszukać z pożywienia w cienkim i grubym jelicie i w wątrobie, to co nam jest potrzebne, aby zanieść tam gdzie potrzeba, nic nie mogą znaleźć. Same są poparzone żółcią, kurczą się i zaczyna się dopiero tragedia. Człowiek traci siły i ma zaparcia. Gnilny proces grubego jelita zawsze kończy się zaparciem. Temperatura w tym jelicie jest ok.40 *C, wyparowują płyny i mamy problemy. Często tez się trafia, że dostanie się tam nadmiar silnie przekwaszonego pokarmu z powodu cukru(z przesłodzonej herbaty) lub kawy naturalnej.

        Dlatego najlepiej jadać przynajmniej 6 razy dziennie, abyśmy byli zdrowsi. To nie musi być jakies konkretne jedzenie, wystarczy między normalnymi posiłkami jakiś sucharek, suche paluszki, kawałek żółtego sera. Żołądek musi być cały czas zajęty trawieniem. Wtedy nie ma czasu na skurczanie się i zasysanie żółci. Ludzie jadający częściej, a w małych ilościach, nie tyją.

        Wrzody żołądka – powstają wtedy, gdy żołądek nie umie się bronić przed nadmiarem żółci. Bo żółć, jak się dostanie do żołądka, wytwarza wtedy „dziki”, dziwny gaz bezzapachowy. Następuje tzw.Odbijanie się i „podchodzenie pod serce”. To właśnie wtedy żółć wytrawia śluzówkę. Nie kwas solny wyżera, tylko żółć wytrawia śluzówkę.Wtedy, gdy nie dbamy o częste jedzenie, to wiadomo, że skończyć się może tragicznie. Każdemu pacjentowi, oprócz ziółek, zalecam bezwarunkowo jadanie 8 razy dziennie(oczywiście po trochu) i często pić jogurty naturalne lub kefir. Potrafią one oczyścić żołądek ze znajdującej się tam żółci i zneutralizować nadmiar kwasu solnego. Jeżeli zrobimy porządek z żółcią, nie będziemy mieli nerwicy żołądka.

 

        ZUPY MIĘSNE – sprawa następna, to częste jadanie wywarów z mięsa. Wywar ten zawiera masę kwasów tłuszczowych nasyconych, które łatwo łączą się z cukrem rafinowanym i produkują bezpośrednio w torbie żołądka  n i e d o b r y  ch o l e s t e r o l. I zaczyna się ! ! ! Cholesterol zaczyna zapełniać wszystkie naczynia krwionośne i przedostaje się w dużej ilości do wątroby.

        Do usunięcia cholesterolu z organizmu konieczna jest duża dawka wapna. Wapno jest niezbędne do pracy serca. A i nasza konstrukcja kostna zawiera go przeciętnie 16 kg. Jeżeli mało mamy wapna w organizmie, to organizm sam sobie go dostarcza dla serca, biorąc go z kości. Wiadomo czym to się może później skończyć, skoro kości pozbawione są wapniowej „zaprawy”. Pijmy więc dużo jogurtu, kefiru. Jadajmy też więcej chudych serów.

 

        Znowu wrócę myślami do Syberii. Kiedy obserwowałem Mongołów, Kirgizów, dziwiłem się że w XIX wieku, niemal na końcu świata, żyją ludzie mający 110, 115 lat i byli zupełnie normalnie sprawni. Tam 70 lat to wiek średni. Ale oni tam nie znali produktów spożywczych opakowanych w piękne, kolorowe papierki. Nie znali „pysznych” doprawianych chemią napojów gazowanych. Cukru do naszych czasów nie znali. Pszczół w stepach nie ma, za to mleka ci mają dostatek. I to jakiego ! ! ! Piją go około 5 litrów dziennie. A także AJRAN – to takie specjalne mleko azjatyckie przetworzone ze zwykłego mleka. Kwas mlekowy w tym ajranie jest antytoksyną, dostarcza bardzo dużo wapna, a więc i serce nie męczy się. Organizm nie kradnie sobie wapna z kości. Wręcz odwrotnie. Nadmiar wapna jest transportowany przez krwinki czerwone do kości, jako forma regenerującego budulca. Oranżadę zastępuje czysta woda z ziemi, zawierająca krzem. Krzemu tego jest dużo, wymiata więc z organizmu wszelkie formy gnilne bakterii, usuwa z masami kałowymi niedobry cholesterol. W naszych warunkach usuwaniem cholesterolu zajmuje się zupełnie dobrze, codziennie wypijany kefir, lub jogurt naturalny. Po paru tygodniach cholesterolu w naszym organizmie nie będzie, a jeszcze zostaną usunięte miękkie złogi wapna, które już zadomowiły się na naszych tętnicach, żyłach i zastawkach. Jeżeli więc pijemy i jadamy przetwory mleczne ,to nigdzie więcej nasz organizm wapna nie znajdzie. Jest go wprawdzie po troszku w jarzynach, ale to tylko ilości śladowe. A więc wapno, wapno i jeszcze raz wapno. Serce będzie biło jak dzwon do późnej starości, a i kości nie będą wyglądały jak stary pumeks. Nie będzie miażdżycy typu wapniowego przez którą tracimy pamięć, mamy zimne nogi, bolące pięty, czasem pęknięcia, zaczynamy się źle czuć, bolą ramiona. Wiadomo, zaczyna się odwapnienie kości. Kark boli, gdy kręcimy głową w lewo i prawo, chrupi i trzeszczy.

           Jeżeli mamy osłabiony system nerwowy, a nie potrafimy go sobie, przez dobrą kuchnię, doprowadzić do porządku naturalnym i dobrym pożywieniem, to jesteśmy niecierpliwi, mamy skaczące ciśnienie, czasem przychodzi apatia, wstajemy rano z niechęcią, i bez przerwy, mimo woli, zarabiamy na kłopotliwą sytuację rozliczenia z Panem Bogiem. A wystarczy, aby dwa razy w tygodniu zjeść grochówki, kaszy gryczanej, raz w tygodniu fasolówki, pić codziennie kefir lub naturalny jogurt, zjeść 5dag sera, główkę cebuli, to na nas siły nie ma. Starość nas się nie ima. Kości nas nie bolą. Kładziemy się spać kiedy trzeba, wstajemy kiedy trzeba. Żeby nawet ktoś nadepnął nam na palec, to się śmiejemy, zamiast kląć.

           Mam tysiące przypadków, że po trzech miesiącach przyjeżdżają z radością pacjenci i mówią: - „20 lat fasoli i grochu nie jadłem, teraz jem i czuję się doskonale.

           Szczególnie kobiety matki. Jak ułożą sobie taki jadłospis jak wspomniałem wyżej, to okazuje się, że dzieci w szkole zaczynają mieć lepsze stopnie, włosy zaczynają odrastać, paznokcie sztywnieją, zęby przestają się ruszać. Cały organizm się regeneruje. Niech będą potrawy proste, wartościowe, które dają organizmowi to co potrzeba.

 

        KAMIENIE WĄTROBOWE – trzeba jadać przez całą zimę czarną rzodkiew, która równocześnie zabezpiecza przed chorobą wątroby, przed grypą, katarem i przy tym jest piękna i gładka skóra. Jadać też trzeba dużo surowej cebuli na żylaki i wyrównanie krążenia. Wyrzucić natomiast z jadłospisu konfitury, dżemy, leguminki.

 

        JAJKA – są lekarstwem przeciw miażdżycy, wbrew wszystkiemu co się o jajkach mówi. Można zjadać 6 jajek na dzień i obniżyć sobie poziom miażdżycy i poziom cholesterolu. Ale jak do jajek dodamy łyżeczkę cukru, momentalnie cholesterol wzrośnie. Białko proste znajdujące się w białkach, daje człowiekowi ogromną siłę, a żółtko zawiera w sobie ogromne stężenie wszystkich mikroelementów, biopierwiastków i witamin. Nie ma nic idealniejszego w sposobie odżywiania organizmu, jak dostarczenie żółtka jaj. Jajko zawiera w sobie drogocenną lecytynę, zapobiegającą miażdżycy. Jajka nie można łączyć z dodatkowymi tłuszczami nasyconymi, nie można jajka smażyć na maśle, i nie można do jajek dodawać cukru. W dniu , w którym jemy jajka, to powinna być kawa zbożowa z mlekiem, albo herbata(herbaty wieczorem nie powinno się pić) i bez cukru ! ! ! ! ! Jeżeli słodzimy herbatę lub kawę, to jajka nie jedzmy ! ! ! Dla dzieci takich przeciwwskazań nie ma, ale już po trzydziestce trzeba się chronić przed cholesterolem. Były przypadki, że 11-to letnie dzieci miały już miażdżycę i to zaawansowaną z cholesterolem powyżej 300 mlg. To była tragedia. Ale uważajmy na dzieci. Nie przekarmiajmy ich słodyczami i rosołkiem.

 

      ROSÓŁ – Jeżeli mówimy o rosole, to uważajmy. Na rosole możemy spokojnie gotować tylko trzy zupy: pomidorową, ogórkową i kwasny kapuśniak krakowski. Czysty rosół zawiera tyle groźnych składników, że najlepiej nadaje się ….do wylania ! ! ! Po co mamy narażać niepotrzebnie nasze arterie, a wraz z nimi cały krwiobieg i naszą pamięć.

 

     CEBULA to jedyne na świecie warzywo posiadające substancje, które nie dopuszczają do zakrzepów krwi. Nawet jeżeli już je mamy, to częste zjadanie cebuli rozpuści je. Krew powinna mieć jasnoczerwony kolor i powinna być w miare rzadka. Taka krew jest zdrowa. Natomiast często możemy zaobserwować właściwości krwi przy jej pobieraniu i jest ona bardzo często b.gęsta i b.ciemnoczerwona. Wiadomo czemu, jest zatłuszczona, krwinki są niedotlenione, organizmowi brakuje Witaminy C, brakuje żelaza. Jeżeli ktoś ma chorą wątrobę, zapalenie jelit, nie należy jeść cebuli surowej !!! . Natomiast gotowana, duszona na oleju pod przykryciem, nigdy nie zaszkodzi. Cebula przygotowana na wiele sposobów nie traci swoich właściwości leczniczych z wyjątkiem tylko jednego – smażenia cebuli na smalcu. Ugotowana na miękko jest lekkostrawna i pyszna.

 

      MARCHEW – Na wschodzie marchwią leczą nieżyt jelit, biegunki, wszelkiego rodzaju stany zapalne, ślepotę i przedwczesne zmarszczki. Gotuje się pół kg marchwi w lekko osolonej wodzie, dodając łyżkę masła. Zjadana na śniadanie leczy wrzody żołądka, jelita grubego i inne gastryczne kłopoty.

 

      KMINEK – jest kopalnią żelaza, a poza tym całkowicie hamuje nadgorliwość jelit i powstawanie gazów. Jeżeli zbierają się gazy z powodu dużej dawki fosforu, to łatwo odchodzą od organizmu i nie ma wzdęć. A więc jeżeli już koniecznie chcemy zjeść coś (np. na przyjęciu) z czym nasza wątroba i żołądek nie bardzo sobie radzą, pomóżmy im zażywając 1 łyżeczkę zmielonej mieszanki ziółek (20 dag kminku i 3 dag jałowca) popijając letnią wodą i po kłopocie.

 

      MASŁO – możemy jeść spokojnie pod warunkiem, aby nie łączyć go z cukrem(np.chleb posmarowany masłem i dżemem), natomiast z czosnkiem, serem białym czy żółtym, proszę bardzo.

       Jeżeli w waszym jadłospisie nie będzie cukru naturalnego i rosołów, a będzie dużo wapna w postaci kefiru, jogurtu naturalnego i serów, a także jak będzie groch, fasola(z dosypanym kminkiem), kasza gryczana, czarna rzodkiew, dużo cebuli, marchwi i wspaniałej pietruszki to starość szybko nas nie złapie.

 

     PIETRUSZKA – jest silnym środkiem moczopędnym, przeciwzapalnym, bardzo bogatym w żelazo i najbogatsza w Vitaminę C. Jeżeli gotujemy zupę i już koniecznie musi być na mięsie, to niech będzie w niej drobno posiekana pietruszka(jeżeli nac pietruszki), lub starty drobno na tarce korzeń.

 

      MAJONEZ – sałatki jarzynowe z majonezem nie są wskazane, zwłaszcza z jarzyn gotowanych wraz z mięsem(np. w rosole), natomiast wszelkie surówki z jarzyn bardzo zdrowe. Jeżeli lubimy majonez , proszę bardzo, można np. smarować nim  chleb. Majonez posiada tłuszcze nienasycone, zawiera jajko, które w tych tłuszczach nienasyconych przestało zagrażać miażdżycą.

 

     MAGNEZ – jest bardzo ważny dla naszego systemu nerwowego. Dzięki niemu pracuje kora nadnercza, wydzielając adrenalinę-hormon zapobiegający naszemu porannemu zmęczeniu i wieczorem ożywianiu się(stąd niemożność zaśnięcia). Jeżeli mamy odpowiedni poziom magnezu w organizmie, to normalnie między 5-6 rano budzimy się chętnie, wstajemy prędko, czujemy się doskonale. Tak działa adrenalina wstrzykiwana przez korę nadnercza do naszej krwi.

   Naturalnym źródłem tego pierwiastka jest kakao, które możemy pić do śniadania, ale śniadanie musi zawierać wapno. A więc jemy twarożek lub żółty ser, a zamiast herbaty lub kawy pijemy kakao.

 

      KAWA NATURALNA – jest drogocenna jeśli pijemy ją z ekspresu. Kawa sama, zawiera czystą kofeinę i ta właśnie kofeina rozszerza naczynia krwionośne, pobudza do życia, podnosi ciśnienie. Oczywiście tylko na dwie godziny. Po 2 godzinach krew oczyści się z kofeiny, część jej wysiusiamy i nie ma już jej w organizmie.

       Natomiast kawa parzona „po polsku”, czyli wsypana do szklanki i zalana wrzątkiem, jest po prostu trucizną ! ! ! ponieważ po zamieszaniu jej w szklance, unosi się pył węglowy. Kawa przecież jest palona. Gdy tak parzoną kawę wypijemy, to porowata śluzówka żołądka zostaje podrażniona zmielonymi mikronami węgla. Węgiel ten coraz głębiej wżera się w śluzówkę, która broniąc się przed tym, pęcznieje i wydziela ogromną ilość kwasów trawiennych o przewadze kwasu solnego. Kwas ten organizm usuwa za pomocą magnezu, jest go coraz mniej we krwi, aż w końcu nie ma go wcale. Jego brak hamuje wydzielanie adrenaliny, a brak adrenaliny, we krwi, powoduje zmęczenie. I zamiast po kawie czuć się dobrze (po to ją właśnie pijemy), mamy napadowe bóle głowy, mroczki przed oczami jak się schylimy, mrowienie w nogach, gdy siedzimy dłużej, jesteśmy zdenerwowani, „rozklekotani”. Dlatego zamiast „kawy opo polsku” lepiej wypić mocną herbatę(zagotowaną).Kto czuje się rano słabiej z powodu niskiego ciśnienia, to należałoby wypić pół szklanki esencji uzupełnionej pół szklanką, przegotowanego mleka.

      Nie używajmy cukru do słodzenia. Zamiast cukiernicy na stole niech stoi słoiczek z miodem. Miód, pomimo że słodki, nie jest szkodliwy dla naszego organizmu. Bardzo nas wzmacnia i bardzo poprawia samopoczucie. Nie może być jednak w nadmiarze, tzn. nie może być więcej niż duża łyżka czubata na dobę. Ale nie mniej niż łyżeczka, bo kora mózgowa potrzebuje glukozy. Nie słódźmy jednak gorącej herbaty, czy kawy  miodem, ponieważ w wysokiej temperaturze miód traci swoje właściwości. Mleko wlane do kawy, czy herbaty powoduje, że płynów tych nie musimy już słodzić, a miodem posmarować chleba, położyć kawałek sera i wszystko jest jak trzeba. Zamiast kupować 2 kg cukru, lepiej kupić 2 kg miodu, i wtedy jest 2 razy więcej pożytku i 2 razy więcej zdrowia.

     Oczywiście miodu nie wlejemy do ciasta(chyba, że do piernika), a więc musimy wsypać cukru. Z tak zjedzonego cukru nie będzie tragedii, ale niech to nie będzie często. A więc precz ciasto i ciastka na co dzień ! ! ! Cukier dla dzieci i młodzieży jest dopuszczalny, ponieważ z powodu energii i ruchu na świeżym powietrzu, bardzo szybko się spala, ale musi być również dużo przetworów mlecznych(jogurt,kefir), a także kasza gryczana, fasola, groch, wszelkie kapusty. Codziennie na stole powinna stać miska dobrej ukraińskiej surówki:

          - 2 kg posiekanej cebuli, posolonej i ugniecionej ręką, żeby zmiękła. Nigdy nie należy jadać cebuli surowej nie zmiękczonej ! ! !  bo ta surówka będzie zawierała błonnik niezniszczalny, który jest ciężkostrawny. Tę surową, zmiękczoną cebulę wymieszać z kwaśną kapustą, zetrzeć 4-5 jabłek, wsypać garść cukru, dolać sporo oleju, porządnie  wymieszać i niech stoi na stole, aby każdy mógł zjeść tyle ile może. Surówka ta zawiera bardzo dużo żelaza, działa silnie odkwaszająco, zapobiega wrzodom żołądka i dwunastnicy, oraz wszelkiego rodzaju stanom zapalnym żylakowatym, silnie wzmacnia krwinki czerwone.

D Z I A Ł A   P R Z E C I W R A K O W O ! ! ! !

 

          KAPUSTA KISZONA – o której zaletach nie trzeba mówić bo są znane, jeżeli jest zbyt ukiszona i nie bardzo nadaje się na kapuśniak, bo za kwaśna, nie wolno jej płukać !!!

Aby pozbawić ją nadmiaru kwasu, w oddzielnym garnku gotujemy 5-8 marchwi, bez soli. Po ugotowaniu wkładamy tę marchew do kapusty i za 15min. Kapuśniak nadaje się do zjedzenia, a marchew ma doskonały winny smak. Wywar z ugotowanej marchwi możemy zużyć do zupy.

 

          KAPUSTA BIAŁA również możemy użyć do pysznej surówki. Główkę kapusty cienko pokrajać lub posiekać, posolić, wygnieść ręką. 0,5 kg cebuli pokrajać, posolić i wygnieść ręką. Razem wymieszać kapustę z cebulą, dolać śmietany. Kapusta biała, surowa, działa przeciw wzdęciom. Natomiast źle czujemy się po wszelkiego rodzaju bigosach. Aby trochę złagodzić jego działanie na naszą wątrobę, nie gotujmy mięsa w kapuście, a dopiero do ugotowanej kapusty z dużą ilością kminku, włóżmy ugotowane, czy uduszone mięso. Najbardziej ciężko strawne dla obcokrajowców( i nie tylko dla nich), są nasze typowo polskie dania: rosół, kotlet schabowy i właśnie, nieumiejętnie przyrządzony bigos.

 

        KASZA JĘCZMIENNA – jęczmień zawiera bardzo dużo Witaminy B2. Zapobiega zajadom, chorobom skórnym. Kleik z jęczmienia regeneruje naszą śluzówkę okostną – nie trzeszczą stawy łączące nasze kości.

 

       ZIEMNIAKI – są błogosławieństwem dla nas w Europie, ale nie przesadzajmy z tymi ziemniakami. Nie można ich jeść rano, wieczorem i w południe. Sam ziemniak jest doskonały wtedy, kiedy byśmy go przyrządzali tak, jak to robią Żydówki. Wszystko co rośnie w ziemi, przed przygotowaniem ma być doskonale wyszorowane ! ! !

       Żeby Żydówka wody nie miała, to i tak nigdy nie będzie obierała ziemniaków, tak jak Polka. Ona ziemniaki najpierw dokładnie wyszoruje, że skórka na nich jest prawie przeźroczysta. Ziemniak jest bowiem bardzo porowaty, kiedy obieramy go nie myjąc uprzednio, wszystkie nieczystości ze skórki(przecież chodzą po ziemniakach myszy, bardzo często szczury) przechodzą na ten porowaty, obrany już ziemniak i wsiąkają. Po cieniutkim obraniu, płucze już tylko raz i wrzuca do garnka. Potem ile osób w domu jeść je będzie, wrzuca tyle cebuli pokrojonych na ćwiartki na wierzch, posypuje kminkiem, kładzie dużą łyżkę masła, wlewa dwie szklanki mleka i dolewa wrzącej wody.(Woda u Żydówki stoi na kuchni cały czas wrząca, wygotowuje się z niej cała chemia, którą woda jest oczyszczana.Potem tylko używa jej tam, gdzie ją potrzebuje). I ziemniaki się gotują.

UWAGA : ziemniaki powinny zajmować tylko połowę garnka, tylko przykryte wodą. Bo druga połowa garnka jest przeznaczona na parę, która wytworzy się przy gotowaniu. Garnek musi być szczelnie przykryty podczas gotowania, a ziemniaki nie posolone ! ! !  Kiedy już są prawie miękkie, soli je, przykrywa i dalej gotuje do zupełnej miękkości. Po ugotowaniu wywar odlewa do drugiego , czystego garnka. Ziemniaki wysypuje na półmisek. Są z kminkiem, masłem, a zapach ! ! !  i smak mają niesamowity. Posypała tylko posiekanym, zielonym szczypiorkiem. I niczym więcej. Bez sosów ! ! ! I tak dopiero ugotowane ziemniaki najbardziej smakują.

      A do tego wywaru z ziemniaków dolewa 2/3 zimnego mleka, wsypała posiekanej rzeżuchy, lub szczypiorku, lub koperku i ponalewała do kubków do picia, zamiast „pomyjnego” kompotu, który często przygotowywany jest z rozbełtanego, kupnego dżemu, w którym są środki konserwujące i Bóg wie co jeszcze. W wywarze tym znajdują się te wszystkie dobrodziejstwa, które my po prostu wylewamy do zlewu.

 

      PLACKI ZIEMNIACZANE – można je przyrządzić nawet z tzw. starych ziemniaków.

2 jajka ubić porządnie, do tego wlac pół litra przegotowanego mleka i do tego dodać 5 startych, dużych ziemniaków i 2 starte cebule. Nie zczernieją one, bo będą w mleku. Smażyć na oleju. Jajko też ma inną strukturę, jeśli najpierw jest rozbite z mlekiem. Po usmażeniu są jasno żółte, lekko różowe zupełnie jak z młodych ziemniaków i są lekko strawne. Kiedy zostana na drugi dzień, można je pokrajac jak makaron i użyć do pomidorowej zupy. Ma ona wtedy smak doskonałych „flaków”.

       Wszystkie potrawy gotujemy pod przykryciem(kompoty przedewszystkim) i w dość sporych garnkach, aby potrawa zajmowała tylko jego połowę. Nie można gotować w małym garnku. Ucieka Witamina B1, ta której my wszyscy mamy ciągły niedostatek, bo tej witaminy, tak jak Witaminy C, organizm nasz nie kumuluje.

        Należy zlikwidować wszelkie garnki do potraw zrobione z aluminium. Potrawy w nich gotowane niszczą kości i śluzówki ! ! ! ! !

 

      Wszystkie PRZYPRAWY są drogocennym lekarstwem.

 

     Pieprz, ziele angielskie, majeranek, tymianek, gałka muszkatołowa, to są zioła lecznicze, które zapobiegają zatrzymywaniu się soków trawiennych i żółci w woreczku żółciowym, a więc są żółciopędne. Gdyby pieprz był szkodliwy, to wszyscy Węgrzy wymarliby na pieprznicę . Tymczasem żaden z nich nie ma wrzodów żołądka.

 

     Nie używać w kuchni octu. Jest trucizną ! ! ! Natomiast można zastąpić go kwaskiem cytrynowym lub cytryną.

        

      CYTRYNA – jest błogosławieństwem, ale nie dla zębów, bo tak się rozlecą, że połamią się na bułce. Nie można np. gryźć cytryny lub zjadać jej plasterki posypane cukrem. Można natomiast soku cytryny dolewać do napojów, zup, buraczków czerwonych, barszczy, itd.

 

    GLUKOZA – ożywia tkankę nerwową. Glukoza, ale nie cukier. Cukier jest nazwany w Stanach „białą śmiercią” i został wpisany do Księgi Niebezpiecznych przypraw, na drugim miejscu po narkotykach. Zanim zostanie przetrawiony, to w organizmie przechodzi 4-krotną formę przeobrażania i rozkładu chemicznego. W pierwszej ł...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin