Kościól w Polsce.doc

(68 KB) Pobierz
Kościół w Polsce – Wstęp

Kościół w Polsce – Wstęp

 

 

Autor tekstu: Joanna Żak-Bucholc

 

"Gdy zatem zbliża się ku końcowi drugie tysiąclecie chrześcijaństwa, jest rzeczą słuszną, aby Kościół w sposób bardziej świadomy wziął na siebie ciężar grzechu swoich synów, pamiętając o wszystkich tych sytuacjach z przeszłości, w których oddalili się oni od ducha Chrystusa i od Jego Ewangelii i zamiast dać świadectwo życia inspirowanego wartościami wiary ukazali światu przykłady myślenia i działania, będące w istocie źródłem antyświadectwa i zgorszenia (...). U końca tysiąclecia Kościół katolicki pragnie wyrazić swój głęboki ból z powodu upadków swoich synów i córek na przestrzeni wszystkich wieków (...).

Mimo głoszonej przez chrześcijan miłości do wszystkich ludzi, nawet do nieprzyjaciół, poprzez wieki przeważała mentalność prześladowania mniejszości i grup społecznych, w jakiś sposób odmiennych."

 

              Powyższy cytat pochodzi z dokumentu watykańskiej komisji ds. kontaktów religijnych z Judaizmem (16 marzec 1998 r.). W roku milenijnym 2000 papież Jan Paweł II oficjalnie przeprosił za grzechy ludzi Kościoła. I niech to będzie tarczą przeciw zarzutom o "czarne" pokazania dziejów Kościoła i jego ludzi - nie można bowiem czynić zarzutu o coś, co w założeniu ma być zasadniczą treścią. Bowiem to o czym tekst opowiada to właśnie czarne karty w historii Kościoła w Polsce. Po to, by nie stracić równowagi - wszak nie wszystkim odpowiada lukrowana wersja 1000-letnich dziejów religii chrześcijańskiej w kraju nad Wisłą. Nie będzie to więc opowieść obiektywna - ale też nie jest obiektywna obiegowa, utrzymywana przez Kościół wersja, w której utrwaliły się stereotypy, że np. chrześcijaństwo i polskość są zrośnięte od zarania niczym syjamscy bracia, że Kościół zawsze stał po stronie spraw dla narodu najważniejszych, itp. Te przekłamania i zbitki pojęciowe czas poddać krytyce. Ten tekst ma tego przyczynkiem.

              Zanim jednak opiszemy mniej chlubne i przemilczane najczęściej wobec "owieczek" grzechy Kościoła w Polsce, przedstawimy pokrótce jak kształtowała się pewna tradycja, w którą po setkach lat także nasz Kościół się wpisał. Zatem jak Kościół po Konstantynie zaczął nabierać cech, które w całych późniejszych dziejach go określały, tak i cechy te odnajdziemy w systemie polskiego Kościoła. A te cechy to np. bliskie związki organizacji Kościoła z władzą, walka o specjalne przywileje dla duchownych, podporządkowywanie interesom Kościoła interesów państwa, a ponadto nietolerancja wobec wszystkich inaczej myślących, bezwzględność w ich zwalczaniu, szerzenie ksenofobii...

 

              Zarys dziejów, w których główne role "odegrają" ludzie związani z Kościołem katolickim obejmą lata od przyjęcia chrztu po okres kontrreformacji. To wystarczy, by pokazać jak pewna tradycja ukształtowała się w naszym kraju - potem już było tylko gorzej. A jeśli kogoś obrusza np. to, co powiada ojciec Rydzyk, niech ma na względzie, że tak naprawdę to właśnie on jest kontynuatorem właśnie tej tradycji, o jakiej opowiemy.

 

 

 

Wprowadzenie chrześcijaństwa

 

 

Autor tekstu: Joanna Żak-Bucholc

 

 

"Mieszko objąwszy księstwo zaczął dawać dowody zdolności umysłu i sił cielesnych i coraz częściej napastować ludy (sąsiednie) dookoła. Dotychczas jednak w takich pogrążony był błędach pogaństwa, że wedle swego zwyczaju siedmiu żon zażywał. W końcu zażądał w małżeństwo jednej bardzo dobrej chrześcijanki z Czech, imieniem Dobrawa. Lecz ona odmówiła poślubienia go, jeśli nie zarzuci owego zdrożnego obyczaju i nie przyrzeknie zostać chrześcijaninem. Gdy zaś on (na to) przystał, że porzuci ów zwyczaj pogański i przyjmie sakramenta wiary chrześcijańskiej, pani owa przybyła do Polski z wielkim orszakiem (dostojników) świeckich i duchownych, ale nie pierwej podzieliła z nim łoże małżeńskie, aż powoli, a pilnie zaznajamiając się z obyczajem chrześcijańskim i prawami kościelnymi, wyrzekł się błędów pogaństwa i przeszedł na łono matki-Kościoła."

Gall Anonim, Kronika polska

 

 

             

 

              Chrzest Chlodwiga w roku ok. 508 był bezsprzecznie aktem politycznym, który wzmocnił rangę Franków na nowo zdobytych terenach, twierdzi autor pracy "Wczesne chrześcijaństwo" Jan Wierusz Kowalski. Wojowniczy władca Franków podporządkował już sobie wiele sąsiednich plemion, a po chrzcie zyskał poparcie Kościoła w wojnie przeciw Wizygotom, a że ich wódz Alaryk był arianinem nadano jej hasło krucjaty. Typowe. (Alaryka pokonano pod Poitiers.

 

              Na Zachodzie Europy politykę osiągania celów politycznych pod płaszczykiem religii kontynuował Karol zwany wiadomo czemu Wielkim. "Aby zmusić Sasów, których ziemie pragnął zagarnąć, do przyjęcia chrześcijaństwa, użył mocnych argumentów: masakry i zniszczenia, chrzty dokonywane na siłę (...), prawodawstwo karzące śmiercią wszelki wrogi akt wymierzony w kościoły, duchowieństwo czy chrześcijaństwo. Nawrócenie traktowano zatem jako duchową konsekwencje fizycznego podboju. Uznanie przez pogan siły chrześcijańskiej armii szło w parze z ich przystąpieniem do religii chrześcijańskiej" [Crespon, op. cit.; Strony: 93]

              "Jeżeli ktoś pośród ludu Saksonów będzie się chciał ukryć wśród niego jako nieochrzczony i chrztem pogardziwszy zechce zostać poganinem niech śmiercią będzie ukarany" głosi Kapitularz o krajach saskich z VIII w. [Religie Wschodu i Zachodu; Strony: 259] . Właśnie na podstawie "Kapitularza..." doskonale widać jak owocnie układała się współpraca między władzą świecką a duchowną - otóż z 14 rozporządzeń prawnych dotyczyło przestępstw sankcjonowanych karą śmierci - w tym aż 10 odnosiło się do przestępstw przeciw wierze chrześcijańskiej: takimi przestępstwami karanymi śmiercią, prócz odmowy przyjęcia chrztu, było np. okradanie kościołów, kremacja zwłok, spożywanie mięsa podczas postu... Miła zachęta, nieprawdaż ? W takiej to właśnie miłej atmosferze chrześcijaństwo wkraczało do krajów Europy, by wziąć cały kontynent w posiadanie i na zawsze zmienić jego dzieje. A niedługo zawita też do naszego kraju. W podobnie miłej atmosferze. Jakimż zatem "aktem strzelistym" było przyjęcie chrześcijaństwa przez Mieszka, co tak lubią rozpamiętywać nasi purpuraci ? Przecież on musiał to zrobić. I już. Koniec. Kropka. Inaczej "śmiercią byłby ukarany". Jakaż zasługa w wykonywaniu tego, co konieczne do przetrwania. I gdzież tu dobrodziejstwo nowej religii ?

              Tak to jest kiedy od zarania zmiesza się wiarę z polityką... Tak jak umocowania prawne miały służyć religii i jej funkcjonariuszom, jak to widzieliśmy wyżej, tak też "cała struktura polityczna państwa Franków miała według Karola Wielkiego i jego doradców służyć strukturze katolicyzmu" (Wierusz Kowalski). Jak potem w Polsce. A my dodajemy jeszcze, że użyte tu słowo "katolicyzmu" znaczy raczej "hierarchii kościelnej" tylko ona bowiem na tym korzystała. Dla ludzi Kościoła ustanowiono dziesięcinę w tych oto słowach:

"Wedle zalecenia Boga rozkazujemy, aby wszyscy dziesiątą cześć swego mienia i swojej pracy swoim kościołom i duchownym oddawali: tak szlachetnie urodzeni, jak i niskiego pochodzenia" (ibidem).

              Jasne ? "Bóg zalecił" - więc Kościół może i nie chce, ale musi brać te srebrniki. W państwie Karola, gdzie tak wielką rolę spełniało duchowieństwo, w rękach którego skupiła się nie tylko największe posiadłości ziemskie, ale i sprawowanie kontroli nad każdą niemal dziedziną życia, było 90% ludzi niepiśmiennych. Czyli jedno z dwóch: albo braciszkowie słabo się spisywali w kwestii oświaty przez lenistwo, albo już wtedy starano się utrzymać poddanych w ciemnocie. Zważywszy późniejsze dzieje Kościoła można raczej optować za tym drugim wnioskiem.

              Jak wcześniej mariaż z cesarstwem Rzymskim, tak teraz pojawia się mariaż z wysuwającą się na pierwszy plan siłą Franków. Wydaje się to tak ważne także dla polskich dziejów, że zacytujemy list Karola Wielkiego do papieża Leona III:

"Do nas należy z pomocą boża ochraniać orężem wszędzie na zewnątrz święty Kościół Chrystusowy od najazdu pogan i zniszczenia ze strony niewiernych, a na wewnątrz wzmacniać szerzeniem wiary katolickiej. Do Was, Ojcze Święty, należy wspomagać nasze wojsko, z rękami podniesionymi do Boga wraz z Mojżeszem, aby za Waszym pośrednictwem a łaską bożą zawsze i wszędzie chrześcijaństwo odnosiło zwycięstwo nad nieprzyjaciółmi Jego świętego imienia i aby imię Pana naszego Jezusa Chrystusa zajaśniało na całym świecie"

              Oto kwintesencja celów ideologii chrześcijańsko-cesarskiej ! Taki styl widzenia świata, rządzenia nim i takie też sposoby realizacji tego stylu i tych celów zobaczą również ziemie polskie. A jak już widzieliśmy wyżej nasi "pisarze" jak Skarga niemal słowo w słowo powtórzą te tezy. Oto tradycja.

              Historiografia polska, szczególnie ta pozostająca w zgodzie z taką wizją dziejów Polski, jaką promuje Kościół, chętnie przedstawia początki naszych dziejów tak, jakby przed Mieszkiem, a szczególnie przed aktem, jakiego dokonał, tj. przyjęciem chrztu, na ziemiach tych była po prostu pustynia. [ 1 ] "Było to również w pełnej zgodzie z podręcznikową zbitką pojęciową, iż historia Polski zaczęła się w roku 966 od chrztu Mieszka. A co było wcześniej ? Jakaś nieokreśloność, którą wprawił w polskie dzieje już pierwszy historyk, Gall Anonim, pisząc te jakże ważkie słowa: "Lecz dajmy pokój rozpamiętywaniu dziejów ludzi, których wspomnienie zaginęło w niepamięci wieków i których skaziły błędy bałwochwalstwa (...)". Oczywiste jest, że Kościołowi bardzo pomocna była wizja Polski "stworzonej przez Kościół" - takiej, która od początku jest chrześcijańska, która nie zaznała wcześniejszych, rdzennych a więc "pogańskich" alternatyw kulturowych, i dosłownie wszystko zawdzięcza ideom przybyłym z Rzymu albo za jego pośrednictwem" [W. Jóźwiak "Pochodzenie Słowian jako mit polityczny", Internet]

              Cóż, pewnie to niewygodne, ale archeologia dostarcza coraz to nowych świadectw, że na obszarze Polski nie tylko rozkwitały ośrodki kulturowe, ale i powstawały organizmy, które może nie do końca można by nazwać "państwowymi", to jednak potężne i jednoczące wiele plemion. Nie miejsce tu na omówienie roli Celtów, Hunów, Gotów, i oczywiście naszych słowiańskich przodów, podobnie też nie możemy poświęcić uwagi kulturze łużyckiej, która jest niewątpliwie niezmiernie istotnym czynnikiem dziejów, ale o protopaństwie Wiślan, kilka słów powiedzieć musimy, gdyż łączy się ta sprawa z głównym tokiem naszych rozważań. O państwie i księciu Wiślan, który był "siln wielmi" mówi się zarówno w pismach tzw. Geografa bawarskiego, i "Żywocie św. Metodego" ale nawet w notach króla angielskiego Alfreda, co oznacza, że państwo to cieszyło się jako takim rozgłosem. Ale skupmy się teraz na przekazie zawartym w "Żywocie...". Jest tam takie mianowicie zdanie: "posławszy do niego (księcia Wiślicy) Metody kazał mu powiedzieć: Dobrze by było synu, abyś się dał ochrzcić dobrowolnie na swojej ziemi, bo inaczej w niewolę wzięty i zmuszony przyjąć chrzest na ziemi cudzej". To się nazywa zachęta, nieprawdaż...? Podobna trochę do tej, kierowanej do Saksonów (czyli Sasów). Tradycja Karola Wielkiego. Książę "urągał chrześcijaństwu", tu: pewnie chodziło o władcę państwa wielkomorawskiego Świętopełka, który wreszcie pokonał go, i książę zmuszony został jednak przyjąć chrzest w niewoli.

              W Wiślicy odnaleziono resztki chrzcielnicy, która może świadczyć, że przyjęto wtedy religię w obrządku słowiańskim (ok. 880 r.). Jeśli byłby to wynik akcji misyjnej Metodego (a raczej jego uczniów) to trzeba wiedzieć, że obrządek słowiański nie łączył się w tym czasie wcale z problemem "schizmatyckim"; działalność Cyryla i Metodego cieszyła się przecież błogosławieństwem papieża (do czasu). Po prostu - znowu polityka ! Kler niemiecki krzywo patrzył na działalność Metodego i Cyryla, nie ustawał w oskarżeniach ich o herezję, a pech chciał, że Kościół Wschodni w tym właśnie czasie pragnął pod wodzą Focjusza zerwać związki z Zachodnim, co jeszcze bardziej zagęściło atmosferę. Obaj "apostołowie" obrządku słowiańskiego musieli tłumaczyć się w Rzymie, papież jednak zezwolił na kontynuowanie działalności. Dopiero klęska Rościsława, przywódcy państwa wielkomorawskiego, na terenie którego działał Metody, w wojnie z Ludwikiem Niemieckim (869), przekreśliła szansę na równouprawnienie obu form obrządków. Pokonany władca został po chrześcijańsku uwięziony i oślepiony, podobnie brutalnie zresztą traktowano Metodego, którego dopiero osobista interwencja papieża uwolniła od tortur, jakim poddawali go katoliccy zwycięzcy. Ale cóż, Niemcy dopięli swego, osiągnęli monopol, bo choć  papież Jan VIII specjalną bullą  zezwolił na odprawianie liturgii w obrządku słowiańskim, to jego następca Stefan VI potępił ją, a jej zwolenników uznał za heretyków.

              Jeśli faktycznie Polska ma przeszłość chrześcijańską daleko głębszą niż od roku 966, to nie zmienia faktu, że chrzest szedł od strony tak czy owak - jeszcze - prawomyślnej. Gall wspomina coś o dwóch metropoliach (czyżby jedna była w obrządku słowiańskim ?). On też w taki sposób wyrażał się w pieśni żałobnej na okoliczność śmierci Chrobrego: "Wszyscy ze mną czcijcie pogrzeb męża tej zacności: (...) Czy kto rodem jest z słowiańskiej, czy łacińskiej włości". Śmierć Chrobrego to rok 1025 - czyżby jeszcze wtedy utrzymywały się w Polsce oba obrządki?  Niewykluczone, że sam Kraków ma przeszłość cerkiewno-słowiańską. Z rejestru imion biskupich wynika bowiem, że biskupa Pappona mianowanego po zjeździe gnieźnieńskim na biskupstwo krakowskie poprzedzają dwaj zupełnie nie znani biskupi: Prochor i Prokulf. Część uczonych uważa, że oni właśnie byli wcześniejszymi od łacińskich biskupami obrządku słowiańskiego! Z kolei badania archeologiczne prowadzone na Ostrowie Lednickim dostarczają interesującego materiału (patrz: Janusza Roszko "Kolebka Siemowita"), który świadczy o obecności obrzędowości w wydaniu słowiańskim (znaleziono np. krzyże "greckie"). A przecież Ostrów był swoistą "wyspą Piastów", jedną ze stolic ! Jeśli Dąbrówka i sam Mieszko sympatyzowali z obrządkiem słowiańskim, to mielibyśmy odpowiedź na pytanie dlaczego to nasz pierwszy chrześcijański władca nie został ogłoszony świętym, tak jak było w zwyczaju i jak zostali ogłoszeni pierwsi chrześcijańscy władcy Węgier czy Czech. I dlaczego syn Mieszka Bolesław Chrobry nie starał się wcale o przyozdobienie skroni ojca aureolą ? A może zmieniła się koniunktura, obrządek słowiański zwalczany przez duchowieństwo niemieckie tracił łaski Rzymu, zaś Chrobry wychowany na cesarskim dworze Ottonów był wiernym zausznikiem rzymskiego katolicyzmu w wersji "niemieckiej". Świętym został Wojciech, a nie Mieszko, zaś Kościół w Polsce przeorganizowano, po schizmie wschodniej (1054 r.) zacierając wszelkie ślady obecności nieprawomyślnego już obrządku. Polscy władcy nie chcieli też zapewne nieuniknionych tarć między duchownymi obu obrządków. Wybrali podporządkowanie Rzymowi i cesarzowi Zachodu.

              A niejasna sprawa buntu Masława ? Powiada się w kronikach, że stanął on na czele pogańskiego buntu, przeciw powracającemu do kraju Kazimierzowi Odnowicielowi, zwanego też nie bez kozery Mnichem. Kazimierz zatrzymał się w Krakowie w roku 1039, po najeździe Brzetysława, który jak wiadomo wywiózł szczątki św. Wojciecha i zrujnował kraj, i nie od razu zdecydował się na zduszenie buntu mającego swe centrum w Płocku. Pogański bunt ? Gall wspomina coś o tym, że Kazimierz wyprawił się przeciw "falsi christicolae", a nie poganom. Są uczeni, którzy w Masławie widzą... Piastowicza, nikt inny w tamtych czasach nie poważyłby się bowiem na taki przewrót i nie zgromadził tylu zwolenników (prof. Adamus). Może nawet Masław był synem tajemniczej dziewczyny, z którą związał się Mieszko II ? Kroniki wymazywały imiona kłopotliwych książąt (por. Bolesław zwany Zapomnianym), ale dziś nauka przywraca im życie. Kroniki także zniekształcały prawdę, z różnych zresztą przyczyn.

              W Płocku, gdzie rezydował Masław, łopaty archeologów odkopały pewną świątynię, której kształt nader przypomina kościoły...wielkomorawskie ! "Fałszywi chrześcijanie" ? Czyżby Masław i jego sojusznicy w walce z Kazimierzem, lennikiem cesarza, prowadzonym na pasku Rzymu, przeciwstawili myśl o Polsce niezależnej i znaleźli oparcie w obrządku słowiańskim ? Henryk Paszkiewicz twierdzi, że tak właśnie było i wbrew opinii wielu badaczy uznaje pogląd o współistnieniu w Polsce dwóch obrządków. Z kolei prof. Łowmiański uznał przekaz Samuela z Dubkowa za wiarygodny, a tam napisano, że w czasach Chrobrego nie kto inny, ale św. Wojciech energicznie słowiański obrządek zwalczał! Wzmianka z pism ruskich (nie przez wszystkich badaczy uznana za wiarygodną) o złupieniu przez Wojciecha świątyni obrządku słowiańskiego mogłoby tę hipotezę potwierdzić.

 

Jedno można powiedzieć na pewno: obraz naszych dziejów - w tym początków chrześcijaństwa na naszych ziemiach - jeszcze wciąż może ulec zmianie.

              Wiadomo, że i Mieszko I (lub ktokolwiek inny, kto byłby władcą tych ziem), by przetrwać, chrzest i tak musiałby przyjąć, nie dobrowolnie, to pod przymusem. Przyjęcie chrztu z kierunku zachodniego wiązało się oczywiście z uznaniem zwierzchnictwa cesarza, któremu Mieszko złożył hołd i zobowiązał się płacić trybut, i jednocześnie z przyjęciem władzy papieskiej, która wtedy akurat nie była zbyt mocna (por. dokument "Dagome iudex"). A jednak wciąż mało wiemy jak przyjęcie chrztu wyglądało, ba ! naukowcy wciąż spierają się gdzie się ten akt dokonał. Zresztą jest naprawdę mało zapisów na ten temat. Sam już ten fakt może dawać do myślenia.

              Zaprowadzenie chrześcijaństwa w Polsce z cyklu: Dzieje cywilizacji w Polsce - Jan Matejko, Muzeum Narodowe w Warszawie. Obraz przedstawia św. Wojciecha (polewający wodą), Mieszka I, Dąbrówkę, sprowadzonych z zachodu zakonników benedyktyńskich (symbol z pługiem). Chrzest odbywa się nad brzegiem jeziora Lednickiego w Wielkopolsce pod strażą mieczy i drużyny księcia. [Dzieje Polski w malarstwie i poezji]

              W każdym razie nowa struktura gospodarcza i nowa hierarchia społeczna przychodziły oto z Zachodu, by na zawsze odmienić oblicze tych ziem. A że sielankowy obraz rzekomo powszechnej zgody na zmianę, wobec braku pisanych świadectw o sprzeciwach, jest nieprawdziwy - świadczy i logika, i archeologia. Brak świadectw pisanych nie może być argumentem, przecież to oczywiste, że świadectwa takie pozostawiła strona ekspansywna i w dodatku "uczona" czyli władająca pismem i łaciną, czyli chrześcijańska. "Kościół zrobił wszystko co w jego mocy, by wykorzenić z pamięci Polaków wspomnienie pogańskiej przeszłości i zmagań nowego porządku ze starym" ["Mieszko Pierwszy", Jerzy Strzelczyk; Strony: 120] Zaś wykopaliska archeologiczne dobitnie świadczą o tym, że nowy porządek zaprowadzano siłą. Ogniem i mieczem. Spalone, dość potężne osady plemienne w Wielkopolsce, na Kujawach i Mazowszu nie zostały odbudowane, a jeśli już, to w "stylu" piastowskim, są zaś śladem po sposobie, w jaki łączenie ziem polskich pod patronatem Piastów się dokonywało. A dokonywało się na drodze podboju wewnętrznego pod skrzydłami nowej ideologii religijnej. Niedawno (1999 r.) archeolodzy odkopali zabudowania w Jeziorzanach nad Wieprzem, i pewne przesłanki mogą wskazywać, że mieszkali tu wyznawcy Swarożyca, prastarego boga Słowian. Zabudowania puszczono z dymem, akurat w czasach Mieszka, o czym świadczy datowanie ["Archeologia Żywa" nr 2 (11) 1999; Strony: 41] . Mieszko nawet gdyby nie chciał niszczyć kultów, które jeszcze do niedawna były i jego kultami, to musiał tak robić - pilnie obserwowali porządki w Polsce duchowni z Czech i Niemiec, a pretekst, że Mieszko nadal tkwi w pogaństwie lub na nie pozwala byłby świetnym pretekstem do interwencji dla naszych sąsiadów.

 

              Tak czy owak - chrzest miał wymiar wyłącznie kalkulacji politycznej, nic więcej. Tak jak w przypadku Franków, Sasów i innych "chrześcijańskich" nacji. Polska musiała być chrześcijańska, albo by jej w ogóle nie było (wystarczy porównać dzieje Słowian połabskich albo Jadźwingów). To naga siła, a raczej siła w otoczce ideologii chrześcijańskiej decydowała, takie czasy... Powtórzmy - ideologii, nie religii. Mieszko nie miał widać złudzeń co do intencji powołania przez Ottona I nowego arcybiskupstwa - w Magdeburgu. W imię boże placówka ta byłaby doskonałą bazą wypadową. I jeszcze później zdarzyło się, że papież Kościół w Polsce podporządkował Magdeburgowi...

              A z drugiej strony ciekawe jak wyglądała sytuacja wewnętrzna, czy słowiańscy co znaczniejsi poddani Mieszka łatwo godzili się na nowe porządki ? Zmieniała się wszak nie tylko religia, zmieniało się wszystko - struktura społeczna i gospodarcza. Co sądzić o przekazach Kosmasa o buncie pogańskim w 1022 i wzmiankach z "Żywota Mojżesza Węgrzyna" ? Czy starszyzna sprzymierzała się z "pogaństwem" ? Jak reagowali kapłani starych bóstw ? Wiadomo, że w Polsce jak wszędzie w świecie chrześcijańskim albo niszczono przeszłość do korzeni, albo dokonywano zabiegu "zamiany" lub adaptacji - np. świąt (jajka wielkanocne to naprawdę pogański obyczaj !). Dzięki archeologom nie brak śladów działalności identycznej z tą, jaka była prowadzona przez wyznawców nowej religii w obszarze kultury hellenistycznej, w ramach której regułą było, że na miejscach świątyń pradawnych kultów budowano nowe - chrześcijańskie. I tak ślady pogańskich świątyń znaleziono... nawet pod katedrą w Gnieźnie ! Ile jeszcze tajemnic kryje historia wczesnych Piastów, i ilu interesujących odkryć archeologicznych możemy się jeszcze doczekać, czas pokaże. Kroniki Galla czy Kadłubka powiedziały nam już wiele, teraz więcej może powiedzieć archeologia, i bardziej obiektywnie, bo nasi kronikarze związani z określoną orientacją może nie zawsze mogli mówić wszystko. Historię zawsze piszą zwycięzcy...

              Mówienie więc do dziś o naturalnym związku polskości z katolicyzmem jest ewidentnym nadużyciem: religia chrześcijańska była religią obcą i narzuconą, ściśle związaną z formacją polityczno-gospodarczą, jaka się w Europie kształtowała na gruzach cesarstwa rzymskiego.

              Można jeszcze raz zadać pytanie czy faktycznie wprowadzano nową i obcą religię metodami pokojowymi i ku radości poddanych. Cóż, przytoczmy tu przykład Bolesława Chrobrego (podany w kronice Thietmara), który tak dalece przejął się misją, że za złamanie postu karał wybiciem zębów, natomiast za cudzołóstwo - okaleczeniem (czyli obcięciem "przyrządu zbrodni"). A kapłanom starych kultów "głowy brał". Jak już wspominaliśmy wyżej święty Wojciech także łagodnością nie grzeszył, w drodze do Gniezna rozbił podobno pewne biskupstwo staro-cerkiewno-słowiańskie, jego biskupów przepędził, a księgi kazał zniszczyć (ale może, jak chcą niektórzy historycy, ta wiadomość nie zasługuje na wiarę).

 

              Doprawdy trudno pojąć w czym leży dobrodziejstwo wprowadzenia chrześcijaństwa i jak ta procedura różniła się od misji zarówno wcześniejszych, której efektem była zagłada świata starożytnego, jak i późniejszych, w rodzaju nawracania Indian w czasach po Kolumbie.... Jak poczynano sobie z amerykańskimi tubylcami - wszyscy wiemy, a przynajmniej powinniśmy wiedzieć. Można iść o zakład, że podobne rzeczy działy się na naszych ziemiach w czasie "przyjmowania chrztu". Jak nauczył Sasów Karol, tak Sasi parli po trupach na Wschód, podbijając wspólnoty słowiańskie (skłócone zresztą ze sobą, co ułatwiało sprawę), zaś kłopoty Mieszka już zresztą ochrzczonego z dostojnikami saskimi są ogólnie znane. Jak Frankowie i Sasi, tak i nasi przodkowie wyprawiali się na Pomorze, przeciw Wenetom w roku 1147, przeciw Słowianom Połabskim czy Prusom lub Jadźwingom (nie mówimy teraz o racjach politycznych). I często posługują się retoryką krucjaty. I właśnie to zakłamanie jest najboleśniejsze.

              Ci, którzy krzywią się na okrucieństwo pogańskich bożków i pogańskich obyczajów, chyba niezbyt dobrze znają historię własnej "wyższej" religii, która od zarania posługiwała się przy nawracaniu jedyną metodą uznaną za skuteczną - ogniem i mieczem.

              Chyba, że stosują logikę tak pogardzanego przez siebie relatywizmu, w myśl zasady Kalego: gdy okrutny jest poganin - to źle, gdy chrześcijanin - usprawiedliwiają go wyższe cele...

Ciekawostki:

 

    * Jest takie dzieło z epoki romantyzmu Zoriana Dołęgi Chodakowskiego "O Słowiańszczyźnie przed chrześcijaństwem", w którym autor dowodzi, że chrzest Polski odebrał w istocie Polakom poczucie zakorzenienia w swojej własnej tradycji słowiańskiej i przyniósł poczucie wyobcowania.

    * Podobne tezy formułowano w dobie modernizmu polskiego (por. np. prace Franciszka Ziejka "Motywy prasłowiańskie" czy A. Witkowskiej "Ja, głupi Słowianin").

    * W okresie dwudziestolecia międzywojennego działała grupa Jantar oraz Zadruga, a formułowane wówczas opinie dotyczące słowiańskich korzeni przeczytać można i dziś dzięki wznowieniom książek Jana Stachniuka wydawanych przez Toporzeł z Wrocławia.

    * Jan Emfazy Stefański jest dzisiejszym kontynuatorem tamtych nurtów, nie tylko zresztą w formie intelektualnej, ale i praktycznej, powołany przez niego Kościół Polski sięga bowiem do słowiańskiej obrzędowości, którą udaje się coraz lepiej poznawać. Istnieje też Zrzeszenie Wiary Rodzimej.

 

 

 

 

 

1

 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin