Ohman Richard, Akty mowy a definicja literatury
Zasadniczo artykuł da się streścić w trzech- czterech zdaniach, ale rozwinę bardziej, bo może się przyda…
Otóż, Richard Ohman (dalej: RO) postanowił zdefiniować termin „dzieło literackie” (dalej dz.l.). <Tutaj następuje kilka akapitów o tym, że definicja musi być jasna i zrozumiała>.
Kilka akapitów dalej mówi, o „podobieństwach rodzinnych” (własności występujące u wielu członków rodziny, ale żadna pojedyncza własność nie może służyć za kryterium określające przynależność do tej rodziny – Wittgenstein). Po co? Po to, żeby powiedzieć, że nie będzie z tego korzystał.
Dwie dyscypliny, z którymi czasami badania literackie bywają utożsamiane:
§ Historia – (b. historycznoliterackie) – wszystkie dzieła liter. zostały napisane co prawda w przeszłości, ale wg RO h. obejmuje dane wszystkich nauk empirycznych (także reakcje chemiczne :D), poza tym elementem dystynktywnym h. jest przepływanie -> literatura z trudem się tutaj mieści wg RO
§ Psychologia – Coleridge, Richards przyjmują ten związek – nie wszyscy to uznają, ale w praktyce i tak stosują, bo tekst sam w sobie, bez stającego za nim systemu jakiegoś języka, jest jedynie zbiorem znaków na papierze reprezentujących dźwięki. Ale uwaga, bo tu jest haczyk! Nauka o literaturze jest nauką zajmującą się strukturami myślowymi i iluzoryczne jest poczucie obiektywizmu mogące się pojawić, gdy upieramy się, że dzieło istnieje „realnie”, gdzieś na zewnątrz, jako dzieło samo w sobie; czyli: psychologię RO także odrzuca!
Wracając do kwestii dzieła literackiego, RO mówi, że dz.l. jest bezsprzecznie wypowiedzią, gdyż wypowiedź jest kategorią rodzajową dla literatury. Tylko teraz bierze się do odróżniania dz.l. od innych wypowiedzi <i tu zaczyna się wywód na 5 najbliższych stron, które polecam wszystkim, którzy mają już dość nauki do TL i chcą się pośmiać łącząc niekoniecznie przyjemne z niekoniecznie pożytecznym>.
RO postanawia wyróżnić 6 aspektów języka, które były przedmiotem zainteresowania teoretyków liter., oczywiście w kwestii odróżnienia dz.l. od zwykłej wypowiedzi (aktu mowy)
1. referencyjność (L)– Słowa obdarzone są zdolnością referencyjną (lub desygnacyjną lub denotacyjną –zasadniczo chodzi o to samo). Przytacza tu cytat z Richardsa, którego sam nie rozumie, ale twierdzi, że chyba Richardsowi chodzi o to, że funkcja referencyjna w poezji jest zmniejszona i osłabiona. RO podaje do tego dwa zastrzeżenia:
§ wiele słów w zwykłej wypowiedzi nie posiada referencyjności
§ w utworach literackich wiele jest słów referencyjnych
2. zdolność do wyrażania twierdzeń (L) i tutaj jest podział
§ kategorie fałszu/fałszywość – wg Platona literatura to zbiór kłamstw, na co Northrop Frye mówi, że takie ocenianie prowadzi do absurdu, oczywiście RO popiera drugą tezę
§ kategoria treści – Sir Philip Sidney, Frye, A. C. Bradley – „poeta o niczym nie twierdzi”, więc dz.l. nie może być oceniane wg kryteriów prawdziwości – RO sympatyzuje z tą tezą
3. znaczeniowość (L) – semantyczna definicja literatury Beardsley’a: możemy powiedzieć, że właściwym zdefiniowaniem »literatury« jest uznanie jej za »wypowiedź posiadającą ważne znaczenie implikowane«, tzn. znaczenie przedstawione pośrednio poprzez sugestię i konotację. Oczywiście zastrzeżenia RO:
§ wiele wypowiedzi, których nie jesteśmy skłonni uznać za liter. posiada znaczenia implikowane
§ każda wypowiedź ma kilka implikowanych znaczeń, które są istotne
4. emotywność (P) – Susanne Langer, Richards, Nowa Krytyka: użycie słów w literaturze wyróżnia się charakterem emotywnym. Dzieło literackie wzbudza i organizuje uczucia czytelnika, różniąc się tym od tekstu dyskursywnego czy naukowego. Zastrzeżenia RO:
§ każda wypowiedź wywiera wpływ na emocje odbiorcy
§ efekty dz.l. pokrywają się często z efektami wypowiedzi nieliterackich
5. wg Jakobsona/funkcje (L/P(RO)) – nastawienie na sam komunikat i skupienie na nim, to f. poetycka języka, która to jest dominująca w dz.l., ale:
§ dążenie utworu do tego, by tak było, to rezultat, a nie przyczyna…
6. struktura (L) – znacie to spojrzenie, kwestia tego, że struktura dz.l. wykazuje bogatsza strukturę niż wypowiedź nieliteracka, bogactwo słownictwa, rytm i rym itp. itd. Czas na zastrzeżenie RO:
§ to wszystko nie może wyznaczać „literatury”, gdyż jest wiele takich związków zarówno mimowolnych, jak i zamierzonych, we wszystkich rodzajach wypowiedzi.
RO postanawia więc posłużyć się teorią aktów mowy J. L. Austina (chyba wam znaną?), oczywiście nieznacznie modyfikując... Austin (w: How to Do Things with Words) wyróżnia 3 główne rodzaje aktów mowy wykonywanych przez mówiącego:
1. Akty lokucyjne – wyprodukowanie pewnego ciągu dźwięków, niosących – na mocy kodu – określoną informację.
2. Akty illokucyjne – zamierzona przez mówiącego intencja (prośba, żądanie, komplement)
3. Akty perlokucyjne– wpływ aktu mowy na odbiorcę.
<mam nadzieje, że jasne, bo w artykule jest tak to nagmatwane, że tylko załamać ręce nad zdolnościami komunikacyjnymi autora>
Za niezwykle istotne RO uznaje a. illokucyjne (zaznacza, że żadna z poprzednich definicji dz.l. nie była illokucyjna, literki L i P w tych 6 punktach oznaczają, która jest lokucyjna a która perlokucyjna). RO proponuje rozważyć teraz Austinowskie kryteria fortunności (pomyślnego funkcjonowania) aktów illokucyjnych. (Podaję tutaj tylko te już nieco zmodyfikowane przez RO, bo Austinowskie są rozbudowane i nikomu do niczego niepotrzebne):
(1) wypowiedzieć zdanie (np. oznajmujące, rozkazujące, wskazujące itd.)
(2) być osobą właściwą do wypowiedzenia tego zdania/kwestia okoliczności wypowiadania
(3) postępowanie to musi być wykonane poprawnie
(4) nie wolno przerywać w trakcie wypowiedzi
(5) trzeba wierzyć w to, co się mówi
(6) nie wolno później przeczyć samemu sobie
Teraz odnosi to do dzieła literackiego:
(1) nie stanowi problemu
(2) pojawia się kłopot – nie da się ocenić, kto jest naprawdę nadawcą komunikatu, np. w wierszu, więc nie da się ocenić czy jest osobą właściwą…
(3) i (4) ciężko w ogóle powiedzieć, że te kwestie mają jakikolwiek wpływ na to, czy literatura jest fortunna czy nie…
(5) jeszcze większe trudności – nie ma żadnego wpływu, bo nie da się tego w ogóle ocenić
(6) też niezwiązane z tematem… w literaturze przeczy się w zatrważających ilościach
Wynika z tego, że żaden akt mowy w dz.l. nie mógłby być fortunny.
Uwaga: tu następuje pierwsza przybliżona wersja definicji dz.l. wg RO:
Dz.l. jest wypowiedzią wyabstrahowaną lub wyodrębnioną z okoliczności i warunków, które umożliwiają powstanie aktów illokucyjnych; jest ono zatem wypowiedzią pozbawioną mocy illokucyjnej <pomijając już to, że kopiuje Austina>
Kawałeczek dalej uzupełnia definicję:
Dz.l. jest wypowiedzią, której zdania są pozbawione mocy illokucyjnych, jakie w zwykłych warunkach by im towarzyszyły. Jej moc illokucyjna jest mimetyczna. Więc dz.l. odwołuje się do kompetencji czytelnika w zakresie odczytywania aktów mowy.
<Przez 3 najbliższe strony zachwyca się tym, jaką to mądrą i jasną, i zrozumiałą definicję wymyślił… później dwa razy rozpoczyna zakończenie… W pewnym momencie stwierdza, że jego wspaniała definicja pokazała, że te które na początku przytaczał mają wiele słuszności – i to jest oczywiście jego zasługa… a na koniec…>
7 przesłanek rozstrzygających sporą część dyskutowanych przez literaturoznawców problemów:
1) „Literatura jest mimetyczna”
2) „Dzieło literackie kreuje »świat«”
3) „Literatura jest retoryką” (zakłóconą retoryką)
4) „Cała literatura jest dramatyczna” (Każda wypowiedź słowna ma charakter aktu, a dz.l. naśladuje te akty)
5) „Literatura jest zabawą” (Zdania są pozbawione swojego normalnego oddziaływania)
6) „Literatura, tak jak cała sztuka, jest symboliką przedstawiającą”
7) „Literatura jest autonomiczna” (tzn. zwolniona z normalnych powiązań, które obowiązują między wypowiedzią a światem zewnętrznym)
KUNIEC =o)
chce_sie_wyspac