Komu i po co dzis jest potrzebna f.przyrody.pdf

(493 KB) Pobierz
Microsoft Word - Panel_fp_v2.rtf
KOMU I PO CO
JEST DZIŚ POTRZEBNA FILOZOFIA PRZYRODY?
Zestawienie skrótów wypowiedzi dokonane 2 września 2004 r. na podstawie nadesłanych
wcześniej wypowiedzi w związku z dyskusją panelową podczas VII Zjazdu Polskiego
Towarzystwa Filozoficznego w Szczecinie, która odbędzie się 17 września 2004 r.
Głos zabierają:
Bugajak, Grzegorz - s. 2;
Czerniawski, Jan - s. 2;
Dołęga, Józef M. - s. 5;
Dyk, Wiesław - s. 5;
Grabińska, Teresa - s. 6;
Hajduk, Z. – s. 11;
Jodkowski, Kazimierz - s. 11;
Korpikiewicz, Renata - s. 12;
Koszteyn, Jolanta,
Lenartowicz, Piotr – s. 13;
Latawiec, Anna –s. 13;
Lemańska, Anna - s. 15;
Lubański, Mieczysław - s. 17;
Ługowska, Danuta -
Mączka, Janusz - s. 20;
Nowak, Grzegorz – s. 20;
Piątek, Zdzisława - s. 21;
Pleszczyński, Jan - s. 22;
Roskal, Zenon - s. 25;
Tempczyk, Michał - s. 26;
Wróblewski, Zbigniew - s. 29;
Zabierowski, Mirosław - s. 30.
Dodatkowe informacje:
1) Zestaw obejmuje dokumenty, jakie otrzymałem przed 02 sierpnia 2004 r.
Zastosowałem alfabetyczny układ wypowiedzi (wg nazwisk autorów);
2) Jeśli kogoś zainteresuje wykaz haseł, które starałem się wydobyć z przedstawionych
poniżej wypowiedzi, zachęcam do zajrzenia na stronę:
<http://www.biblioserver.com/jozon/>. Tam znajdują się skróty wypowiedzi w naszej
dyskusji przesłane do mnie przed końcem lipca br. Należy wybrać bazę: Panel FP w
Szczecinie. Przejrzenie zawartości indeksu haseł (przyznaję – nie jest doskonały) może
pozwolić w zorientowaniu się, kto wyraził podobny pogląd;
3) Tekst streszczeń dostępny jest w formacie .pdf (AcrobatReader) oraz .rtf (Word i inne
programy)
Józef Zon
Głos zabierają
WYPOWIEDZI PRZEDPANELOWE
Komu i po co jest dziś potrzebna filozofia przyrody?
O luksusie filozofowania
Grzegorz Bugajak, Wydział Filozofii Chrześcijańskiej UKSW, Warszawa
Obiegowa opinia sytuuje zwykle filozofa gdzieś między guru a psychoterapeutą, który –
posiadłszy wiedzę niedostępną normalnym przedstawicielom ludzkiego gatunku – służyć ma
pomocą w rozwiązywaniu tak zwanych „życiowych problemów”, jeśli nie całej ludzkości, to
przynajmniej poszczególnym jej przedstawicielom. Próba wyjaśnienia czym jest filozofia w
ogóle a filozofia przyrody w szczególności komuś, kto na żadnym etapie swego wykształcenia
nie zetknął się z jej fachową prezentacją, nader często kończy się pytaniem dodatkowym:
„Jaki z tego pożytek?” Odpowiedź – w kontekście swego rodzaju praktycznych oczekiwań,
jakie kryją się za takim pytaniem – może być tylko jedna: żaden.
Odpowiedź taka będzie również prawdziwa dla każdego, kto szanując wartość krytycznego
namysłu nad problemami wykraczającymi poza horyzont programów badawczych typu
„kondycja współczesnego człowieka w dzisiejszym świecie”, uznaje jednocześnie praktyczny
ideał wiedzy: wiedzieć, by zrobić z tej wiedzy jakiś użytek. Co prawda pewien utylitarny
walor można przypisać takim dyscyplinom jak bioetyka, filozofia medycyny czy ekofilozofia,
które bywają uznawane za subdziedziny filozofii przyrody, lub przynajmniej za posiadające z
nią po części wspólny rodowód: pytanie o Naturę. Jednakże filozofia przyrody pojęta
tradycyjnie, lub jak ktoś woli – wąsko, takiego waloru nie posiada. Jej praktycznego znaczenia
nie można też upatrywać w tym, że miałaby ona pełnić służebną funkcję w stosunku do
współczesnych nauk przyrodniczych, podsuwając tym ostatnim problemy badawcze czy nawet
sugerując kierunki poszukiwania ich rozwiązań. Takie widzenie roli filozofii przyrody jest nie
tylko dramatycznym zawężaniem jej perspektyw; filozofia przyrody funkcji takiej pełnić po
prostu nie może.
--- o ---
Komu i po co jest dziś potrzebna filozofia przyrody?
Filozofia przyrody jako sito
Jan Czerniawski, Instytut Filozofii UJ, Kraków
Jeśli zadaniem filozofii jest przyczynianie się do zbudowania spójnego i ugruntowanego
światopoglądu, to filozofię przyrody od dawna uprawiają realistycznie zorientowani
przedstawiciele nauk przyrodniczych. Można jednak zastanawiać się, czy jest ona potrzebna
jako odrębna dziedzina aktywności poznawczej. Pytanie to pojawia się nie tylko w kontekście
2
215509480.001.png
w znacznej mierze już dziś przebrzmiałego scjentyzmu, lecz również realizowanego pod
hasłem „filozofii w nauce” programu utrwalenia w filozofii przyrody wiodącej obecnie roli
filozofujących naukowców, zwłaszcza fizyków, z pozostawieniem zawodowym filozofom
funkcji egzegetyczno-popularyzatorskiej.
Z pewnością nie wszystkim zwolennikom przytoczonego hasła można przypisać świadomą
realizację takiego programu. Liczne fakty jednak wskazują na wyrażającą go tendencję.
Chodzi zwłaszcza o przypisywanie nadmiernej wagi opiniom wybitnych przyrodników i
lekceważący stosunek do krytyki wyrażanych w nich treści przez profesjonalnych filozofów.
Nierzadko wiąże się z tym stosowanie podwójnych kryteriów: podczas gdy przyrodnikom
łatwo wybacza się sporadyczne potknięcia i brak ścisłości argumentacji, podobne grzechy
filozofów zwykle traktowane są jako symptomy braku kompetencji. Nie zawsze więc waga
argumentów ważniejsza jest od tego, kto je przedstawia.
Skądinąd sama idea doszukiwania się doniosłych dla filozofii przyrody treści w teoriach
naukowych jest ze wszech miar słuszna. To nauka dostarcza przecież wiedzy przyrodniczej,
podczas gdy wyniki analiz filozoficznych mają zwykle słabszy status epistemologiczny.
Przyrodnicy zaś są w swojej dziedzinie ekspertami i najwybitniejsi z nich reprezentują
najwyższy standard rozumienia tych treści. Nie znaczy to jednak, że standard ten jest
absolutnie nieosiągalny dla osób spoza branży. To prawda, że w dziedzinie nauki filozof nie
dysponuje zazwyczaj tak rozległą wiedzą, jak uprawiający ją badacz, co może być przeszkodą
w dogłębnym zrozumieniu dyskutowanych treści. Z drugiej strony jednak, przeszkodą w ich
zrozumieniu może czasem być też nadmiar wiedzy szczegółowej, zaciemniający obraz
problemu i utrudniający uchwycenie jego istoty. Nie wydaje się rozsądne rezygnować z
pożytków płynących ze świeżego spojrzenia, wykluczając z debaty jej potencjalnych
uczestników tylko na podstawie braków w specjalistycznej erudycji.
Filozof przyrody więc powinien liczyć się z opiniami naukowych autorytetów na temat
filozoficznych implikacji teorii naukowych, tym bardziej że niektórzy z nich potrafią wykazać
się wysokimi kwalifikacjami filozoficznymi. Jeśli jednak któraś z tych opinii wzbudzi jego
uzasadnione wątpliwości, ma on prawo, a nawet obowiązek, zażądać jej szczegółowego
uzasadnienia i uzależnić jej akceptację od oceny jego wartości. W przeciwnym razie pozwala
się zepchnąć na pozycje komentatora, którego rola sprowadza się do uprzystępniania
filozoficznych poglądów naukowców laikom. Oczywiście taka rola, sama w sobie, nie przynosi
mu ujmy jako filozofowi, pod warunkiem wszakże, iż nie jest jedyna.
Potrzeba takiej wasalnej filozofii przyrody bywa jednak kwestionowana przez naukowców,
którzy nie bez racji uważają, że i z tego zadania potrafią wywiązać się lepiej od filozofów.
Przy różnych okazjach słyszy się przecież utyskiwania na „głupstwa” opowiadane przez
filozofów popularyzujących wiedzę naukową. W wielu przypadkach zresztą, jeśli nie w
większości, oceny takie są w pełni uzasadnione. Często jednak wspomniane „głupstwa”
stanowią bezkrytyczne powtórzenie, bądź też mniej lub bardziej trafne interpretacje, nie
zawsze odpowiedzialnych wypowiedzi filozofujących przyrodników.
Zaskakująco dużą ilość wypowiedzi tego typu wyjaśnia, jak się zdaje, obecność w wielu
umysłach pewnego szczególnego reliktu scjentyzmu. Jest nim wyobrażenie filozofii jako
dziedziny, w której nie obowiązuje charakterystyczna dla nauki dyscyplina intelektualna.
Hołdujący takiemu wyobrażeniu naukowiec przekonany jest, że w filozofii jest miejsce dla
nieskrępowanego wizjonerstwa, więc sam próbuje takowe uprawiać, śmiało wypowiadając
opinie, których nigdy nie odważyłby się lansować w ramach swojej działalności naukowej.
Ten styl filozofowania jest zresztą ochoczo naśladowany przez wielu przedstawicieli nurtu
filozofii przyrody określonego tu jako wasalny.
Z drugiej strony, nietrudno jest wskazać miejsce dla filozofów przyrody zachowujących
intelektualną autonomię. Pozbawieni zazwyczaj gruntownego wykształcenia filozoficznego
przyrodnicy często nie są w stanie odróżnić dobrze ugruntowanych empirycznie treści teorii
3
naukowych od interpretacyjnego „naddatku” o charakterze filozoficznych przesądów, co nie
sprzyja spójności naukowego obrazu świata wyłaniającego się z ich wypowiedzi. Pomocni w
tym zakresie mogliby okazać się filozofowie dysponujący pewnym przygotowaniem z
odpowiednich dziedzin nauki. Dobra współpraca myślicieli z obu dyscyplin zaowocowałaby
bardziej niż dotąd klarownym „odsianiem” dobrze ugruntowanej empirycznie wiedzy naukowej
od wykraczających poza nią poglądów, które powinny pozostać przedmiotem debaty
filozoficznej, nie pretendując do roli obiektywnej wiedzy, której odrzucenie naraża na zarzut
niekompetencji.
Filozofujący naukowcy powinni więc we własnym interesie powściągnąć hegemonistyczne
zapędy i dążyć do odbudowania partnerskiego dialogu z filozofami, poważnie nadwątlonego w
wyniku „rewolucji kwantowo-relatywistycznej” początków ubiegłego wieku. Należy
zaznaczyć, że interdyscyplinarny dialog nauki z filozofią oczywiście wciąż istnieje i przynosi
wcale obfite owoce. Mógłby on jednak być jeszcze bardziej owocny, gdyby był bardziej
partnerski. Tymczasem wskutek wspomnianej „rewolucji”, nie bez pewnego uzasadnienia
powszechnie uznanej za lekcję pokory dla filozofów, większość filozofów dokonuje wyboru
jednej z opcji składających się na fałszywą alternatywę, zgodnie z którą filozofię przyrody
można uprawiać bądź ignorując wiedzę naukową, bądź podporządkowując się autorytetowi
przedstawicieli nauki.
Oczywiście zapewne znajdą się filozofowie przyrody nie uskarżający się na brak
partnerskiego traktowania ze strony naukowców. Warto jednak, by zastanowili się, czy
kiedykolwiek próbowali publicznie przeciwstawić się jakimś opiniom powszechnie uznanym
wśród tych ostatnich. Wskutek indywidualnej specyfiki rozwoju intelektualnego mogli zresztą
nie mieć ku temu żadnych powodów. Jeśli jednak nigdy nie zaangażowali się w taką
konfrontację, to być może tylko tej szczęśliwej okoliczności zawdzięczają, iż nie próbowano
potraktować ich jako tzw. „maniaków”, którzy nie zasługują na poważną dyskusję, czy w
najlepszym razie „konserwatystów” niezdolnych do zrozumienia nowych koncepcji. Taki los
może zresztą stać się również udziałem nonkonformistycznego naukowca, o czym przekonał
się m.in. sam A. Einstein w związku ze swoją krytyką kopenhaskiej interpretacji mechaniki
kwantowej. „Rewolucyjne” zepsucie obyczajów szkodzi więc nie tylko stosunkom między
fizykami a filozofami, lecz również między samymi fizykami.
Naukowcy są obecnie w pozycji uprzywilejowanej, o czym świadczy choćby sławny
antypostmodernistyczny żart A. Sokala, który w rzeczywistości udowodnił, że filozofujący
fizyk może dziś w czasopiśmie filozoficznym opublikować dowolne głupstwa. To oni więc
mogą najwięcej zrobić na rzecz uczynienia dialogu z filozofami bardziej partnerskim.
Filozofowie zaś powinni takiemu dążeniu sprzyjać, unikając bezkrytycznego przejmowania
opinii pozafilozoficznych autorytetów i w większym stopniu odwołując się do autonomicznych
racji filozoficznych.
Ktoś mógłby zauważyć, że taki program ma wyraźny charakter „kontrrewolucjonistyczny”.
Nie ukrywam, że taką właśnie mam intencję. Unieważniając niezbywalny wcześniej postulat
poglądowości, „rewolucja kwantowo-relatywistyczna” usunęła poważną barierę hamującą
rozwój wiedzy przyrodniczej, umożliwiając pojawienie się teorii nowej generacji. Z drugiej
strony jednak, razem z tymi teoriami do korpusu oficjalnej wiedzy naukowej przeniknęły
różne rozstrzygnięcia niewystarczająco uzasadnione empirycznie. Można podejrzewać, że to
właśnie one są odpowiedzialne za kryzys, wyrażający się m.in. przez trudności w
poszukiwaniu kwantowej teorii grawitacji. Środowisko naukowe najwyraźniej ma problem z
ich wyeliminowaniem bez wsparcia ze strony zdegradowanej filozofii przyrody. Najwyższy
czas więc na jakąś „restaurację”, która ograniczyłaby negatywne skutki „rewolucji”,
zachowując jej owoce.
--- o ---
4
Komu i po co jest dziś potrzebna filozofia przyrody?
Józef. M. Dołęga, Wydział Filozofii Chrześcijańskiej UKSW, Warszawa
Szczególną uwagę zwracam na środowisko z wykształceniem teologicznym (katecheci, księża)
oraz przyrodnicze. Filozofia przyrody jest dobrą podstawą kształtowania światopoglądu.
Zbliża człowieka do jego środowiska naturalnego, budzi świadomość i odpowiedzialność za
homeostazę środowiska. Bez względu na reprezentowany światopogląd (religijny i
niereligijny) filozofia przyrody daję szansę porozumiewania się, prowadzenia dialogu,
szukania nowych rozwiązań dotyczących promocji życia i jego środowiska naturalnego,
projektowania programów badawczych i edukacyjnych. Jako propozycję płaszczyzny
wspólnych poszukiwań podaję m.in. ekofilozofię (filozofię środowiska przyrodniczo-
społecznego):
1. problemy antropologiczne ekofilozofii;
2. problemy aksjologiczne w ekofilozofii;
3. problemy edukacyjne w ekofilozofii.
--- o ---
Komu i po co jest dziś potrzebna filozofia przyrody?
Wiesław Dyk, Instytut Filozofii, Uniwersytet Szczeciński, Szczecin
Od wielu lat w środowisku naukowym w Szczecinie prowadzę wykłady dla studentów
wydziałów przyrodniczych (biologia, geografia, biotechnologia, ochrona środowiska,
zootechnika, technologia żywności), humanistycznych (filozofia), teologicznych (nauki o
małżeństwie, teologia) oraz dla szerokiej rzeszy odbiorców na Kongresach Nauki Polskiej.
Różnorodność odbiorców domaga się przesuwania akcentów w programie klasycznie
ujmowanej filozofii przyrody (filozofia przyrody ożywionej i nieożywionej). Filozoficzne
poznanie przyrody daje szansę: 1) całościowego spojrzenia na podzieloną na dziedziny,
dyscypliny i specjalizacje nauki, 2) „odczarowania” technicznie zorientowanej nauki i
mechanicznej (redukcjonistycznej) interpretacji świata, 3) zwrócenia człowiekowi jego
naturalnego środowiska, 4) budowania jedności nauki i przyrody.
Środowisko filozoficzne w Szczecinie zorientowane lingwistycznie (filozofia języka) pragnie,
jak się zdaje, tylko z meta-metapoziomu, a nie w oparciu o osiągnięcia nauk przyrodniczych,
a zwłaszcza fizykalnych i biologicznych, interpretować różne obrazy świata. Fakt ten po
pierwsze hermetycznie zamyka specjalistów w swych poszukiwaniach, a po drugie alienuje
filozofię z życia.
Podobnie jak ks. prof. dr hab. Dołęga widzę potrzebę zwrócenia szczególnej uwagi na
ekofilozofię (zagadnienia środowiska, antropologii, aksjologii i edukacji), ale także
kognitologię (nie kogniwistykę), w której szczególną uwagę poświęca się filozoficznym
aspektom neurologii, neurobiologii, neuropsychologii, psychologii ewolucyjnej (dawny
problem: dusza- ciało; duch-materia). Problem ten szczególnie żywo poruszany jest w
naukach medycznych i zoologicznych. Byłoby zmarnowaniem „talentów” filozofów przyrody i
5
215509480.002.png 215509480.003.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin