Czarny jedwab - Orlando.doc

(79 KB) Pobierz
Orlando - Czarny jedwab

Orlando - Czarny jedwab

 

 

 

Gdy się ocknąłem w pierwszej chwili nie wiedziałem gdzie jestem. Dziwne! Zazwyczaj w momencie przebudzenia, zanim jeszcze zdążyłem otworzyć oczy miałem już pełną świadomość ostatniej myśli, która nawiedziła mnie przed snem i czekających mnie obowiązków lub (jak to jest ostatnio) przyjemności. Otworzyłem oczy. Jestem w swoim własnym pokoju. Chcę usiąść, lecz ze zdziwieniem odkrywam, że nie to niemożliwe. W tym samym momencie do mojej świadomości nareszcie dociera, że leżę nago na łóżku z unieruchomionymi rękoma i nogami. Spoglądam na swój prawy nadgarstek i odkrywam, że ściśle, ale jednocześnie niezwykle delikatnie oplata go pas czarnego jedwabiu. To samo dzieje się z drugą ręką i stopami. Z tą tylko różnicą, że ramiona mam szeroko rozłożone, nogi natomiast tylko nieznacznie rozchylone.

- Do cholery, co się dzieje? - Pytam samego siebie, próbując uwolnić się z więzów, które niestety, o dziwo okazują się bardzo trwałe.

Zaraz, niech pomyślę. Potter przyszedł po eliksiry dla Dumbledora. Kazałem mu czekać przed drzwiami a sam poszedłem do gabinetu i... Co było dalej? Nie pamiętam abym oberwał zaklęciem lub jakimś bardziej materialnym narzędziem. Zresztą wtedy odczuwałbym zapewne jakieś skutki uboczne. Mnie natomiast ogarnęła po prostu ciemność.

A teraz leżę nagi, przywiązany do własnego łóżka.

- O kurwa! - Tak to był właśnie ten moment, gdy dopadła mnie inna prawda. Jeśli to Harry Potter odpowiada za zaistniałą sytuację to znaczy, że widział mnie ... Rozbierał... być może dotykał?...

Myśl ta znacznie zwiększa determinację, z jaką usiłuję się uwolnić. Zaciskając zęby ze złością, zaczynam się gwałtownie szarpać. Niestety Zakała Hogwartu tym razem bardzo rzetelnie wykonała swoje zadanie. Z przerażeniem odkrywam, że wizja młodego aurora rozpinającego mi rozporek, wskrzesiła zaskakująco szybo, dawno temu szczęśliwie pogrzebaną część mojej osobowości.

O nie! Nie dam mu tej satysfakcji, nie podniecę się! POWIEDZIAŁEM NIE! Jestem w moim lochu i przygotowuje eliksir... usztywniający. NIE! Pomyśl raczej, o czym miękkim... tak, i oślizgłym... jak składniki eliksiru odczulającego. Tak! Już sama myśl o poszczególnych ingrediencjach działa na mnie uspokajająco. A teraz pomyślmy. Jakie mam szanse uwolnić się? Kurwa, kurwa, KURWA! Potter widział mnie NAGO! Bezczelny smarkacz. Nie miał odwagi, aby mnie zabić, więc postanowił, chociaż upokorzyć. Co wymyśli jako ciąg dalszy? Będzie się ze mnie wyśmiewał, czy strzeli mi kilka fotek do Proroka Codziennego? A może starczy mu wyobraźni na jedno i na drugie? Zabiję gówniarza! Wypełnił już swoje przeznaczenie, więc świat jakoś obejdzie się bez niego. Rozszarpie go własnymi rękoma! Bez użycia magii! Widział mnie! Moje chude, brzydkie ciało! Moje blizny! Całego! Dotykał... Na wszystkie pomioty piekielne, DLACZEGO? Dlaczego właśnie ON? Cholera!

Czarne pasy, uniemożliwiające zmianę pozycji powinny już dawno być w strzępach na skutek moich gwałtownych ruchów. Niestety ich delikatność okazuje się odwrotnie proporcjonalna do wytrzymałości.

To bez sensu. Pomyśl zamiast szarpać się jak ostatni kretyn!

Nieruchomieje i zaczynam się uspokajać, co zważywszy na zaistniałą sytuację jest dość trudne. Ale czasami kilka spokojnych oddechów i racjonalny obraz sytuacji potrafią wskazać wyjście z każdego labiryntu. Niestety nim jest mi dane znaleźć "tylną furtkę" na schodach rozlegają się kroki.

Moje ciało napina się, oczy zmieniają w wąskie szparki a usta wykrzywia grymas wściekłości i pogardy. Jestem gotowy. (A przynajmniej tak mi się wydaje).

Kroki ze schodów przeniosły się na klatkę schodową piętra i po kilkunastu sekundach w otwartych drzwiach sypialni stanął... Harry Potter.

Niech będzie przeklęta chwila, w której się urodziłem!

Młody mężczyzna opierający się nonszalancko o framugę drzwi w niczym nie przypomina chłopca, którego kiedyś próbowałem z miernym skutkiem nauczyć czegokolwiek. Miał tylko jeden niekwestionowany talent, mianowicie nieprawdopodobną wręcz umiejętność wkurzania mnie. Poza tym był przeciętnie uzdolnionym chłopcem, dysponującym przeciętną mocą. Co w niczym nie zmienia faktu, że udało się tej niemocie zniszczyć Czarnego Pana. Tak życie to jeden wielki paradoks.

A teraz stoi przede mną i nie mogę oprzeć się pragnieniu przesunięcia wzrokiem po jego ciele.

Potter jest zaledwie kilka cali niższy ode mnie, ale zamiłowanie do pocenia się nadało jego ciału wspaniałą muskulaturę, która w tym momencie jest doskonale wyeksponowana gdyż ma na sobie jedynie dżinsy. Z wiekiem jego podobieństwo do ojca stawało się coraz mniej niewidoczne, a długie kasztanowe włosy opadające miękko na ramiona zniwelowały je niemal zupełnie. Nie nosi już okularów i z trudem odrywam wzrok od pary wielkich, zielonych oczu, które są teraz doskonale widoczne. Ze zdziwieniem stwierdzam, iż nie dostrzegam w nich kpiny czy też nienawiści. Jednakże to przecież jeszcze o niczym nie świadczy.

- Dobrze się bawisz Potter? - Syczę tak cicho, że sam siebie ledwie słyszę. Gniew, który jeszcze przed chwilą tylko lekko pulsował pod moją skórą, w tym momencie zaczyna zalewać mnie niebezpiecznie wysokimi falami. Ale nie wybuchnę! Nie dam szczeniakowi tej satysfakcji! Przynajmniej dopóki mam związane ręce.

Przeklęte zielone oczy zamigotały, ale wciąż nie umiem odczytać ich wyrazu. Dziwne, zwykle czytałem Pottera jak książkę?

- Dopiero zamierzam się zabawić - odpowiada równie cichym głosem.

- Po mężczyźnie w twoim wieku, można by się spodziewać elegantszej zemsty. Ale co ja mówię, przecież Ty jesteś Potterem, więc nie ma co się dziwić, że zniżasz się do tak prymitywnych zachowań.

Od razu mi lepiej! Słowa mają potężną moc! Tylko głupcy ich nie doceniają. Niestety Potter pozostaje nieporuszony. Czyżby nie słyszał? Oczy błyszczą mu jak w gorączce i wygląda jak szaleniec. Czyżby imperius? Niemożliwe, położyliśmy na niego zbyt silne blokady.

-, Na co czekasz? - Mówię odrobinę głośniej - Rób, co masz zrobić i kończmy z tym!

Znów nie odpowiada. Zamiast tego odrywa się od framugi drzwi i powoli podchodzi do mnie. Staje w nogach łóżka i przesuwa jednoznacznie wzrokiem po moim ciele. Co??? On chyba nie zamierza...? Znów spogląda mi w oczy i już wiem, że właśnie to chce zrobić.

- Nie ośmielisz się - syczę, lecz tym razem wypełnia mnie panika.

Wystarczy, że widziałeś moją nagość. Możesz mnie wyśmiać, obrazić, upokorzyć, ale nie wolno Ci...

Usta Pottera wykrzywia tajemniczy uśmiech, po czym wchodzi na łóżko, a ja staram się odsunąć tak daleko jak tylko pozwalają mi na to więzy. To znaczy przesuwam o kilkanaście milimetrów. Stanowczo za mało. Pochyla się nade mną a ja czuję jak znów ogania mnie panika i zaczynam się szarpać.

- Podobasz mi się! - Szepcze i pochyla głowę by polizać mój prawy sutek.

Choć moje ciało już zapomniało jak to jest czerpać rozkosz z dotyku, reaguję nadzwyczaj gwałtownie. Ale niby jak mam pozostać niewzruszonym, gdy robi mi to najbardziej pożądany mężczyzna w całym czarodziejskim świecie.

- Potter - mówię cicho i spokojnie, choć tak naprawdę jestem już bliski krzyku - możesz mnie obrażać. Możesz mnie upokarzać. Możesz mnie nawet zabić. Ale nie waż się mnie dotknąć! Nigdy więcej! Czy wyraziłem się jasno?

Znów uśmiecha się i okazując kompletnie lekceważenie dla moich gróźb przesuwa dłońmi po mojej zapadniętej klatce piersiowej. Merlinie, czemu jestem aż tak brzydki? A abym poczuł się już kompletnie rozbity moje zdradzieckie ciało wygina się w kierunku tych cudownych rąk.

- Myślę, ze Ci się to podoba - szepcze.

Bardzo się staram zlekceważyć gorące dłonie, muskające delikatnie moją skórę, ale skoro sama bliskość Pottera jest trudna do zniesienia, to, co dopiero dotyk? Uświadamiam sobie z przerażeniem, że za chwilę stanę się szczęśliwym posiadaczem pełnej erekcji, która zdecydowanie zaczyna być widoczna. Nigdy! Połamię sobie ręce, a nie dotkniesz mnie więcej!

- PRZESTAŃ! NIE DOTYKAJ MNIE! - Nie jestem w stanie powstrzymać krzyku. Może nie jestem zbyt elokwentny, ale trudno jest powiedzieć coś błyskotliwego, gdy przerażenie miesza się w nas z pożądaniem.

Potter przerzuca nogę przez moje biodra i siada na nich, po czym zaczyna całować wszystkie te miejsca, które przez chwilą pieściły jego zdolne ręce. Usta ma po prostu doskonałe. Wilgotne i gorące i tak sprawne, że nie jestem w stanie powstrzymać jęku.

- Przestań!... Nie chcę!

To koszmar! Nie będę umiał żyć z myślą, ze widział moją śmieszną nagość, a co dopiero, że mnie dotykał... ustami. CHCĘ UMRZEĆ. TERAZ.

- Powiedziałem nieee . - pieszczota tych obrzydliwych ust w połączeniu ze stale poszukującymi dłońmi, skutecznie pozbawia mnie nie tylko kontroli nad własnym ciałem, ale także mowy.

Jestem tak bardzo skupiony na sobie, ze dopiero teraz zauważam, że ta gra działa równie mocno na mojego kata. Zaczął ocierać się o mnie biodrami, a każdy jego ruch wyraża coraz głębsze pragnienie. Odrywa usta od mojej bladej skóry. Zsuwa nieco niżej i przez chwilę ociera się jak kot o moje lewe biodro. Dlaczego do diabła jest to tak podniecające? Podnosi głowę i patrząc mi prosto w oczy mówi niskim głosem.

- Nawet nie wiesz, od jak dawna pragnąłem to zrobić. Dotknąć Cię. Poczuć. Usłyszeć Twój jęk... Wybacz mi, ale nie mogę się już cofnąć... Zresztą, choć zapewne nigdy w życiu się do tego nie przyznasz, myślę, że ja także Ci się podobam.

- Nie... - Tylko tyle zdołałem wyjęczeć. Potter jest tak blisko mojej nabrzmiałej męskości, że nie jestem w stanie myśleć o niczym innym. Już nie próbuję się uwolnić. Moje ciało żyje własnym życiem i właśnie w najbardziej upokarzającym sposób unoszę biodra, żebrząc o zainteresowanie. Mój penis muska jego brodę. Tak, to jedyna cześć mojego ciała, z której mogłem być kiedykolwiek dumny. A Potter wydaje się być nim oczarowany równie mocno jak wszyscy moi, dawno już zapomniani kochankowie. Zamykam oczy. Nie chcę na to patrzeć. Boje się tego, co mógłbym wyczytać z jego spojrzenia. Niezależnie od tego, co by to było.

Przez chwilę nic się nie dzieje. Słychać tylko nasze przyspieszone oddechy. Czy to już koniec? Ulga przegrywa z żalem.

Nareszcie, teraz niech się stąd wynosi - myślę wbrew samemu sobie.

Ale bezruch się przedłuża i nic się nie dzieje. W końcu nie wytrzymuję i otwieram oczy, które napotykają zielone, płonące spojrzenie. Usta Pottera są opuchnięte, oddycha ciężko i zdaje mi się, że drży. Nie to jeszcze nie koniec! Nie umiem powstrzymać radości, choć wyzywam siebie od głupców.

Drapieżny uśmiech wykrzywia różowe wargi Pottera. Ta część mnie, która wciąż wmawia sobie, ze nienawidzi tej zakały Hogwartu, próbuje powiedzieć NIE, aby go powstrzymać, ale w niewoli oczu Pottera jestem w stanie jedynie jęknąć. Podnosi się i siada pomiędzy moimi nogami, które same się rozchylają robiąc mu miejsce. Nie przerywając kontaktu wzrokowego pochyla się nad moim członkiem, który jakby przeczuwając bliskie pieszczoty unosi się by powitać długo oczekiwanego kochanka.

- Nie... dotykaj... mnie - udaje mi się wychrypieć przez ściśnięte gardło.

- Jesteś pewien? - mruczy - Wiesz, wygląda tak kusząco, że po prostu nie jestem w stanie mu się oprzeć.

Pochyla się i samym koniuszkiem języka przesuwa wolno wzdłuż całego trzonu.

- Achh . - moje ciało wygina się w łuk. Chciałbym przekląć mego kata, lecz nie pamiętam już znaczenia słów. Przez chwilę lekką pieszczotą gorących warg i języka poznaje moją fakturę i smak. Na szczęście zdecydowanie brak mu cierpliwości, więc nie ociągając się zbyt długo bierze mojego członka w dłoń i obejmuje ustami. Nie wiem czy krzyczę, czy jęczę. A może po prostu już mnie nie ma. Ciepło i wilgoć chętnych warg, jakich nie zaznałem już od bardzo dawna, sprawiają, że tracę resztki kontroli nad sobą. Nie wiem już, co to upokorzenie, wstyd, niechęć, nienawiść. Może ze mną zrobić, co tylko zechce, byleby tylko dał mi zaspokojenie. Jestem świadomy jedynie spragnionych ust na moim penisie i silnych dłoni zaciśniętych na moich biodrach. Zdaje mi się, ze wyrywa ze mnie coraz bardziej przeciągłe jęki, stopniowo przechodzące w krzyk, lecz doprawdy w tej chwili już niczego nie jestem pewien. Potter mruczy aprobująco wokół mego członka, po czym wciąż stymulując mnie dłonią, zapoznaje własne usta z mymi jądrami i tym wrażliwym miejscem tuż za nimi. Nawet nie wiem, kiedy rozwarłem tak szeroko nogi by ułatwić mu dostęp.

- Mocniej - udaje mi się wyartykułować, ale słowa te docierają do Pottera dopiero po dłuższej chwili. Dłonie posłusznie zwiększają uścisk, usta grzecznie powracają na posterunek obejmując główkę członka a oczy zdają się sycić widokiem mnie szamocącego się w więzach jedwabiu i pożądania. Potter sam zaczyna jęczeć, pogłębiając tymi wibracjami i tak już nieznośną pieszczotę, po czym zwiększa tempo i zaczyna ssać.

Krzyczę a ciało gwałtownym szarpnięciem wygina się w łuk. Mój brzuch, uda i penis drżą już przygotowując się na wielki finał. Obydwaj zdajemy sobie z tego sprawę. Potter zwiększa nacisk i mogę już tylko zacisnąć dłonie, zagryźć zęby i poddać się rozkoszy. Wybucham wprost w jego usta mocno i obficie. Przyjemność tak wielka, że niemal doprowadzająca do szaleństwa pozwala mi na chwilę uwolnić się od grawitacji i samego siebie, a nie mniej silne odprężenie pozbawia kompletnie sił. Jęczę cicho. Błogosławieństwo orgazmu. Merlinie, nie pamiętam, kiedy ostatnio było mi tak dobrze. Może nigdy?

Potter podziwiając spektakl, jaki zgrałem tylko dla niego, przełyka resztki mojego nasienia a następnie złożywszy ostatni pocałunek na samym czubku wciąż niezwykle wrażliwego członka, przesuwa się w górę i... zaczyna mnie całować. Jestem tak bardzo zaskoczony i zmęczony, że bez trudu zdobywa wnętrze moich ust. Niestety jego język porusza się tak zmysłowo i kusząco, że nie mogę się powstrzymać i odpowiadam na jego pocałunek. Na początku czuję jeszcze gorzko - słony smak własnej spermy, ale już po chwili pozostaje tylko słodycz jego zachłannych ust. Kiedy ostatnio ktoś mnie tak pragnął? Pocałunek staje się coraz głębszy, nasze języki coraz bardziej stanowczo ocierają się o siebie. Zapamiętujemy się tak głęboko we wzajemnym ssaniu i przygryzaniu nabrzmiałych warg, ze zapominam jak się oddycha. Dopiero, gdy Potter odrywa swoje usta, zdaję sobie sprawę, że kończyło mi się już powietrze. Patrzy w moje oczy w zupełnie nieznany mi sposób i znów sięga po pocałunek jednocześnie ocierając się cały ciałem o mnie. Ruch ten niestety budzi moją świadomość, która po latach wprawy, z prędkością zaklęć niewybaczalnych okrywa mnie znów pancerzem kompleksów i zahamowań. Odwracam twarz i ponownie próbuję uwolnić ręce.

- Dosyć! Upokorzyłeś mnie tak, jak sądziłem, że już nie można. Teraz idź pracz! - Mówię najbardziej lodowatym i stanowczym głosem, na jaki mnie stać. Ale Potter jedynie uśmiecha się lubieżnie i zaczyna całować mój tors.

- Doprawdy nie wiem, co może być upokarzającego w braniu rozkoszy? Pozwolisz jednak, że pomyślę o tym później?... Jesteś taki... nie sposób oderwać do Ciebie dłoni . i ust.

Ogarnia mnie gniew. Jeśli znów spróbuję mnie pocałować odgryzę mu język. Niestety w danym momencie mogę jedynie z wściekłością zgrzytać zębami, pilnując by już żaden głupi jęk nie wyrwał się z moich ust. Tylko jak pozostać dłużej niż minutę obojętnym na przyjemność, jaką są w stanie dostarczyć te usta?

Cholerny Potter! Rozbierając mnie i dotykając, pozbawił mnie mojego bezpiecznego dystansu do świata i ludzi. Sprawił, że znów zaczynam pragnąć tego, co tak szybko może wymknąć się z moich rąk, zostawiając po sobie jedynie ból.

Staram się jak mogę, ale nie sposób ignorować tych wilgotnych ust oraz stanowczych dłoni sunących po moim ciele i dotykających wszędzie. Rozpalających na nowo moją namiętność. Gdy usta Pottera docierają do pępka jęczę głośno i unoszę biodra prosząc o więcej. Zawsze uważałem swoją zmysłowość za przekleństwo. Jest tak cholernie nielogiczna, bezsensowna i pozbawiająca godności.

Świadomość, że Potter robi ze mną, co chce jest jednocześnie podniecająca i niemożliwa do zaakceptowania. Nie mogąc dojść do ładu z własnymi uczuciami, postanawiam je zignorować i odwołać się do dobrze mi znanej części mojej osoby. Potter widział mnie nago! Moją brzydotę! Dotykał jak chciał, całował i sprawiał, ze błagałem go o więcej. Już nigdy nie będę mógł spojrzeć sobie w oczy. Nie, czas już skończyć tę torturę. Niech idzie do diabła i nigdy nie wraca. Nawet gdyby miało mnie to zabić.

- Zostaw mnie - mówię cicho, ale jak najbardziej rozkazującym tonem. Głos niestety zdradza mnie, - Czego Ty ode mnie chcesz? Zabawiłeś się już? Jeśli chciałeś udowodnić, że potrafisz być większym sadystą niż ja, to udało Ci się. To chciałeś usłyszeć? A teraz odejdź... - Ostatnie słowa przechodzą w jęk gdyż usta Pottera znów suną po moim członku.

Ale nagle, ku mojemu zaskoczeniu Potter przerywa dręczenie, (czemu akurat teraz?) i usiadłszy pomiędzy moimi nogami spogląda mi prosto w oczy. Jego zielone ślepia płoną własnym światłem i wygląda niemal jak demon przyzwany z zaświatów.

-, Czego chcę? - Spytał cicho, nietypowym jak na niego, niskim głosem - Wszystkiego!

- A co to niby ma znaczyć? Chcieć wszystkiego, to nie pragnąc niczego! Marzy Ci się władza nad światem? Chciałbyś usidlić czas? A może ujarzmić śmierć? Bo chyba bałwochwalczego uwielbienia kretynów masz pod dostatkiem?

Potter roześmiał się cicho.

- Głupiutki Króliczku, chcę Ciebie! Władzy nad Tobą!

Wszystko, co było w mojej duszy najbardziej mną, zamarło przerażone.

- A, że największą władzą, jaką można posiadać, jest władza nad sercem, chcę Twojego serca Severusie.

I w tym momencie zdałem sobie sprawę, że strach, który mnie sparaliżował wynika przede wszystkim z faktu, iż już od dawna jestem jak najbardziej gotowy i chętny oddać się Potterowi.

Wiem, ze powinienem coś powiedzieć, wyśmiać go, zredukować do wielkości pierwotniaka i jeszcze zmiażdżyć. Ale nie jestem w stanie. Mogę tylko niemo wpatrywać się w niego.

Potter uśmiechnął się i nie przerywając kontaktu wzrokowego wstał, rozpiął rozporek, po czym wolno zsunął spodnie. To się nie dzieje naprawdę. Za chwilę obudzę się i sam nie będę wiedział czy był to najpiękniejszy sen w moim życiu, czy najgorszy koszmar.

Tak jak nie jestem w stanie przemówić nie potrafię także nie przesunąć wzrokiem po pięknym ciele Pottera wyeksponowanym teraz tylko dla mnie. Stoi w lekkim rozkroku napinając lekko mięśnie tak abym mógł podziwiać jego wspaniale zbudowane nogi i brzuch oraz gotowego do zabawy penisa. To zbyteczne. Przecież wiem doskonale, że jest piękny. Jego oliwkowa skóra kusi by zbadać ustami jej fakturę i smak, a oczy błyszczą urzekająco.

Cholera, oddałbym w tej chwili wszystko, co posiadam, aby móc oderwać od niego wzrok i nie mieć tak głupiej miny, jaką zapewne mam w tej chwili. W końcu niecodziennie rozbierają się przede mną młodzi mężczyźni. Oddałbym także z rozkoszą resztę mego życia, aby odzyskać głos i rzucić na Pottera jakąś ciężką klątwę. Niestety nie mogę zrobić żadnej z tych rzeczy. Jestem w stanie tylko patrzeć na niego, słuchać go i pragnąć. Wciąż związany. Wciąż w jego mocy.

Potter kocim ruchem wchodzi na łóżko i klęka nade mną z kolanami po obu stronach mych bioder. I co teraz zrobi? Zerżnie mnie? W końcu przed śmiercią należy się odrobina przyjemności. Z całą pewnością, gdy tylko się uwolnię jeden z nas umrze. I obawiam się, że nie potrafię już zabić Pottera.

Stale patrząc na mnie głodny wzrokiem przesuwa dłońmi po własnych udach, w górę poprzez płaski brzuch do piersi i z powrotem. Ile bym dał, aby to były moje dłonie. Jestem absolutnie pewien, że nigdy w życiu nie widziałem nic równie pięknego.

- Czy jesteś w stanie, wyobrazić sobie jak bardzo Cię pragnę? - Pyta cicho patrząc mi prosto w oczy. Ten głos i to spojrzenie hipnotyzują mnie. - Od jak dawna wyobrażam sobie Twoje usta na moich wargach, Twoje dłonie na moich biodrach, Twoje ciało w moim ciele? - Teraz jego dłonie wędrują od szyi do brzucha. - Czy naprawdę tak trudno uwierzyć, że jesteś moją?... obsesją? Że oszalałem na Twoim punkcie. Że jesteś niepodzielnym Panem mej duszy, serca i ciała? I że choćbym miał Cię zniewolić przy pomocy najstraszniejszych zaklęć i eliksirów, musisz być Mój! - Ostatnia kwestia roznieca mu w oczach pożar, który do tej pory ledwie się tlił, a teraz może być zarówno policzony na rachunek pożądania jak i szaleństwa.

- Oczywiście wolałbym abyś odwzajemniał moje uczucia, nawet na swój upośledzony sposób... Więc powiedz jak to jest? Z Tobą i... ze mną? Razem. Dlaczego tak silnie na mnie reagujesz skoro jak mówisz budzę w Tobie wstręt? Zwłaszcza, ze leżysz tu teraz związany. A przecież to Ty zwykle dominujesz. Wytłumacz mi, dlaczego leżysz tu tak twardy... tak pragnący i tak namiętny. Przecież nie ma tu nikogo poza mną. Więc... powiedz mi... o kim myślisz, gdy onanizujesz się pod prysznicem? Kto pomaga Ci zasnąć i budzi Cię w mokrej pościeli? KTO?

Otwieram usta i... zamykam. Znów otwieram i nie wydawszy żadnego dźwięku, ponownie zamykam. Słowa Pottera sprawiły, iż rozpadłem się na kawałki. Nie chcę rozumieć ich sensu i znaczenia. Nie chcę zadawać już żadnych pytań. Nie zamierzam już nic analizować ani zastanawiać się nad sensem danego działania. W tej chwili nie ma dla mnie ani przeszłości, ani przyszłości. Istnieje tylko TERAZ. A tak się składa, ze teraz jestem niewolnikiem żądzy.

Potter opiera jedną rękę o udo, a drugą przesuwa powoli po cieknącym penisie by następnie wsunąć ją między szeroko rozsunięte nogi.

- Czy przyszło Ci kiedykolwiek do głowy, że zawsze, gdy się onanizuję robię to dla Ciebie? Lub, że kochając się smakuję i czuję tylko Ciebie?

Pochyla się do przodu i... wsuwa sam w siebie palec. Zanim mam szanse pomyśleć, słyszę jak jęczę z zachwytu. Jest piękny! Nie analizuje jego zachowania. Nie wiem gdzie to wszystko prowadzi i nie chcę wiedzieć. Nie chcę także by skończyło się kiedykolwiek. Pragnę zatrzymać czas i już zawsze patrzeć z lekko rozchylonymi ustami, na to wspaniałe przedstawienie, jakie gra tylko dla mnie.

Dysząc już dość ciężko nade mną, rozciąga się przez chwilę a następnie prostuje i widzę jak w jego dłoniach pojawia się mała buteleczka z bursztynowym płynem. Potter otwiera ją i po pokoju rozchodzi się przyjemny korzenno - piżmowy zapach. Patrząc mi w oczy przechyla buteleczkę i nalewa na dłoń odrobinę tajemniczego specyfiku. Rozciera go w dłoniach a następnie niezwykle śliskimi rękoma obejmuje mojego penisa i delikatnie wciera.

Słyszę własny krzyk a moje ciało wygina się w łuk. Mikstura, która znalazła się na moim członku, sprawia, że rozkoszne, mrowiące ciepło (a nawet gorąco) zaczęło promieniście rozchodzić się po całym moim ciele. Wiem już gdzie zmierza Potter. Ja też tego chcę! Tyle, że nie tak?

- Nie... nie rób tego. Nie w ten sposób - udaje mi się wydusić przez ściśnięte gardło.

W odpowiedzi Potter uśmiecha się pożądliwie.

- Myślisz że w innej pozycji byłoby nam przyjemniej? Być może masz rację, ale zapewniam Cię, że i ta Ci się spodoba. Zresztą znam Cię na tyle by wiedzieć, że gdybym Cię teraz uwolnił mógłbyś mi jeszcze uciec. A ja nie mogę już dłużej czekać.... Chcę Ciebie! Teraz!

Patrzę jak Potter się unosi i ustawiwszy pod odpowiednim kontem mojego penisa, nadziewa się na niego. Łączymy się także we wspólnym krzyku i rozkoszy. Jestem w nim zanurzony tylko do polowy, ale mam niezbitą pewność, że wypełniam go całkowicie. Że jeden ruch mojego śliskiego członka w jego wnętrzu rozerwie go na kawałki. Cieszę się, że już raz doszedłem, w przeciwnym wypadku w tej rozkosznej ciasnocie nie wytrzymałbym więcej niż kilka sekund.

Potter z godną siebie niecierpliwością, nie czeka aż jego własne mięśnie dopasują się do penetrującego agresora i zaczyna ponownie napierać biodrami. Chciałbym złapać go i powstrzymać, lecz niestety wciąż jestem związany. Pragnę go dotknąć, poczuć pod palcami gładkość jego oliwkowej skóry. Po prostu dać mu rozkosz a nie ból. Czuję jak świat zaczyna wirować mi przed oczami, a w jego centrum znajduje się Potter. Wbija paznokcie w moją skórę i jęczy. Sam nie wiem z rozkoszy czy z bólu? Już nie jest w stanie na mnie patrzeć. Zamknął oczy i czuję jak stara się rozluźnić mięśnie. Tak strasznie chcę go dotknąć. To pragnienie aż boli. Lecz zamiast obdarzyć go pieszczotami mogę tylko patrzeć jak nadziewa się na mego członka, przyjmując go aż do samego końca. Penis musiał dotrzeć do jego prostaty, gdyż widzę jak zamiera na kilka sekund intonując nową pieśń miłosną (o kilkanaście tonów wyższą). Lecz już po chwili wije się tańcząc na mym penisie, zaciska dłonie na pościeli i zaczyna się rytmiczne poruszać. W górę i w dół. W górę. I w dół.

I wtedy to się stało. Sam nie wiem, dlaczego, za sprawą, jakiej siły, ale czarny jedwab unieruchamiający moje ręce w końcu ulega i głośnym trzaskiem ogłasza swoją przegraną. Siadam gwałtownie i łapię ramiona Pottera. Patrzę jak jego piękne oczy rozszerzają się ze zdziwienia. Podnosi ręce w obronnym geście, jakby chciał mnie powstrzymać przed odepchnięciem go. Otwiera usta - w tej chwili mocno zaczerwienione i niewymownie kuszące.

- Błagam! Tylko ten jeden raz! - skomli.

Ale nie słucham jego słów. Przyciągam go bliżej i zaczynam głęboko i namiętnie całować. Nie muszę długo czekać na reakcję Pottera, który z wyraźną radością ulega moim wargom. Czuję jak jego ręce oplatają moją szyję, jak jego dłonie zanurzają się w moje włosy (dzięki Ci opatrzności, że akurat dziś postanowiłem je umyć) a on sam, jęcząc oddaje każdy pocałunek mocniej i głębiej niż dostaje. Z trudem łapiąc oddech uwalniam jego wargi i kreśląc ustami linię jego szczęki zaczynam pieścić szyję. Chłonę go całego. Jego zapach, smak, fakturę skóry, jęki. Zatracam się w nim kompletnie w końcu przyznając się przed samym sobą jak bardzo go pragnę. Jak ważny jest dla mnie.

Gdy odrywam usta od jego doskonałej skóry, przez chwilę patrzę w zamglone szmaragdowe oczy, po czym przesuwam dłonie do tej pory badające plecy, na jego biodra. Potter jak nigdy domyślny oplata mnie swoimi długimi, umięśnionymi nogami. Znaleźć się w ich uścisku, cóż za rozkosz. Zaczynam poruszać się bardzo delikatnie, ale rozmiar mojego członka sprawia, ze najmniejsze poruszenie drażni jego prostatę. Potter szaleje wyginając się gwałtownie na wszystkie strony jakby chciał uciec a jednocześnie napiera mocniej biodrami. Sycę oczy tym widokiem pragnąc drażnić go tak bez końca, lecz zbyt długo tłumione pragnienia nie dają się już zignorować. Znów przyciągam go do siebie i mocno całuję jednocześnie wbijając się w jego miękkie ciało z niemal niekontrolowaną siłą. Krzyczymy razem i mam nadzieję, że obaj z rozkoszy. Gorąco oraz ciasnota jego ciała doprowadzają mnie szaleństwa. Już nie wiem, co to kontrola i opanowanie. Biorę go mocno i szybko całując każdy skrawek tej rozgrzanej skóry, który mogę dosięgnąć ustami.

- Oh, takkk... - Jęczy, co chwila Potter, który w najcudowniejszy sposób drapie mnie, gryzie, całuje i liże. A wszystko to niemal w tym samym momencie. Nasze śliskie od potu ciała ocierają się lubieżnie o siebie a usta zbierają słoną rozkosz z płonącej skóry. Zatracam się zupełnie w ramionach Pottera, którego twardy członek, ocierający się o nasze brzuchy obficie się już sączy. Jaki on piękny. Taki mokry, rozedrgany... uległy. Pożądanie sięga zenitu. Nie jestem w stanie wytrzymać ani sekundy dłużej. Unieruchamiam jego biodra i wchodzę w niego z taką siłą jakbym chciał zespolić nasze ciała już na wieki. Potter krzyczy i przywiera do mnie całym sobą. Przykrywam jego usta swoimi i robię to jeszcze raz. Krzyczy, wije się, ale jednocześnie sam napiera biodrami z determinacją. Uderzam ponownie i czuję jak wszechogarniająca rozkosz uwalnia mnie od myślenia a nie mniejsza (miejmy nadzieję) przyjemność Pottera rozlewa się na moim brzuchu.

Odrywam w końcu usta od jego warg i obaj z trudem uczymy się na nowo oddychać. Skurcze jego mięśni przedłużają moją rozkosz i sprawiają, ze ponownie jęczę. Zamiast rozluźnić uścisk przywieram do niego jeszcze ściślej drżąc tak samo mocno jak on.

Nie mam pojęcia jak długo już tak trwamy. Chyba żaden z nas nie ma ochoty na utratę tej... bliskości. Czuję go wszędzie. Otacza zarówno moje ciało jak i penisa, i szalenie mi się to podoba. Pierwszy raz od bardzo dawna otworzyłem się przed kimś do tego stopnia. Być może nawet pierwszy raz w życiu. I nie chcę tego stracić, ale boję się myśleć o przyszłości. Boję się tych słów, które padną za minutę lub dwie, nie wspominając już tego, co będzie dalej. Wyrzucam z głowy te myśli. Przyszłość i tak nadejdzie niezależnie ode mnie i moich pragnień. Ale bez względu na to, jaka będzie, teraz mogę go trzymać w ramionach. Teraz, jest tylko mój!

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin