(Misterna intryga 01) - Michaels Kasey - Misterna intryga.txt

(442 KB) Pobierz
Kasey Michaels 
Misterna intryga 

Raz, dwa, trzy, poczštek gry... 
Gdy jechałem do Dijon, spotkałem męża, co miał siedem żon. Każda z żon wiozła siedem tobołków, a w każdym tobołku siedziało siedem koziołków i każdy koziołek miał własny tobołek. Ile tobołków, koziołków i żon przyjechało do Dijon? 
Anonim 
Dawno, dawno temu, za górami, za lasami... Hm... nie, bajkowy poczštek mógłby wydać się niektórym nazbyt niedorzeczny, może nawet zgoła mieszny. Zacznijmy więc, jak nakazuje rozsšdek, w miejscu, w którym nasza opowieć nabiera rumieńców i staje się frapujšca. Wyobramy sobie Anglię w czasach regencji*, a były to czasy nader burzliwe i barwne, * Lata pomiędzy 1811, kiedy to król Jerzy III został uznany za szalonego i odsunięty od władzy, a 1820, gdy po jego mierci na tronie zasiadł Jerzy IV. Okres przemian społecznych i kulturowych, zwany także okresem transformacji pomiędzy epokš georgiańskš i wiktoriańskš. Czasy rozpasania arystokracji oraz niepokojów zwišzanych z częstymi zamieszkami, wojnami napoleońskimi oraz lękiem przed przeniesieniem na grunt rodzimy idei Wielkiej Rewolucji Francuskiej naznaczone wojnami, niepokojami społecznymi oraz nadmiernym zbytkiem. Owe lata przeszły do historii nie tylko jako era cennych wynalazków, wielkiej literatury i szlachetnych uczynków, lecz także jako okres pogardy, bezdusznego okrucieństwa  i bezprzykładnej niesprawiedliwoci. Uleganie własnym słabostkom było wtedy w modzie, a wielu możnych ówczesnego wiata uczyniło zeń jedynš rozrywkę. Kim byli ci, którym przypadło w udziale szczęliwe i dostatnie życie, pełne rozrywek i szaleńczych wybryków? Nadeszła pora, bymy poznali kilkoro z nich. Na poczštek przedstawmy Morgana Drummonda, markiza Westhama, dżentelmena, którego Bóg obdarował urodš, pokanym majštkiem oraz nieprzeciętnym intelektem. Dodajmy, że stwórca w swej niezmierzonej mšdroci postanowił także obarczyć swe dziecię przekleństwem porywczego charakteru. To włanie ów krewki temperament kazał naszemu bohaterowi stanšć przed pięcioma laty do pojedynku, który jego rywal niemal przypłacił życiem. Rzecz to haniebna i karygodna, powiecie nie bez racji. 
Istotnie, Morgan szczerze żałował niechlubnego postępku. Co ja najlepszego wyprawiam? - zapytał samego siebie, ubolewajšc nad własnš lekkomylnociš. Owszem, znieważono jego ówczesnš kochankę (jak też ona miała na imię?), ale czy to doprawdy wystarczajšcy powód, by dobywać szpady? Czyżby całkiem odjęło mu rozum? Czy mierć ojca, który padł ofiarš podobnej honorowej" walki, niczego go nie nauczyła? Nikt nie pamiętał, o co poszło, a skoro tak, powód musiał być doć 
błahy, w każdym razie niewspółmierny do tragicznego finału. Rodzic osierocił go we wczesnym dzieciństwie. Pozostawił po sobie zrozpaczonš wdowę i syna w powijakach. Jego doczesne szczštki złożono w rodzinnym mauzoleum w Westham, a w wiadomoci przyjaciół i krewnych na zawsze pozostał Szalonym Harrym". Młody markiz nie chciał powielać błędów protoplasty. Przeraził się nie na żarty, gdy oczyma wyobrani ujrzał napis na swym nagrobku: Tu spoczywa Morgan, szaleniec i hulaka - młokos, którego zgubiła nieposkromiona zapalczywoć". Skruszony i do głębi wstrzšnięty, obiecał sobie poprawę. Poprzysišgłszy, że porzuci niefrasobliwy i birbancki żywot, uciekł z Londynu do rodzinnego majštku, by tam lizać rany i dokonać rachunku sumienia. Rychło jednak dopadła go nuda. Aby jš przezwyciężyć, z poczštku pił na umór, potem, zamiast zaglšdać do kieliszka, rozmylał długo, aż rozbolała go głowa. Ostatecznie doszedł do wniosku, że nie jest w stanie zapanować nad gwałtownym usposobieniem. Przez pięć lat dobrowolnego odosobnienia za wszelkš cenę próbował się zmienić. Nade wszystko za pragnšł wyzbyć się wszelkich podobieństw do ojca. Niestety, metamorfoza nie do końca się powiodła. Mimo wysiłków nie przeobraził się raptem z szalonego w dobrodusznego młodzieńca. Nie zdołał zwalczyć wrodzonej arogancji, skłonnoci do sarkazmu oraz chorobliwej wręcz pogardy dla głupców. Na dodatek wcišż doskwierała mu bezczynnoć i wszechogarniajšca monotonia. Ukończywszy zatem trzydziesty rok życia, znużony nijakš egzystencjš odludka, uznał, że pora zakończyć banicję i powrócić na łono cywilizacji. Pewny siebie i ufny w potęgę własnego rozumu, gotów był nawet przetrwać mękę londyńskiego sezonu. Stwierdził bowiem, iż wypada mu się ustatkować i powołać na wiat potomka. Nie mógł przecież dopucić do wyganięcia rodu. Rozważał kwestię ożenku nad wyraz długo i dogłębnie. Na koniec orzekł z całš stanowczociš, że jego przyszła małżonka powinna odznaczać się spokojnym i uległym charakterem (dla dobra ich nienarodzonych dzieci, naturalnie). Rzecz jasna musi to być panna z dobrego  
domu, dziewczę rozumne (do pewnego stopnia) i słodkie niczym majowy poranek. 
Z takš oto wizjš w głowie wyruszył na podbój stolicy. Kolejna intrygujšca postać na naszej licie, panna Emma Clifford, podobnie jak lord Drum-mond, zmierza włanie do Londynu. Droga, biedna Emma. Na całym globie próżno by szukać piękniejszego, a zarazem bardziej udręczonego od niej dziewczęcia. Doć powiedzieć, że jako najstarsze dziecko w rodzinie obarczono jš ucišżliwš rolš strażniczki domowego ogniska. Rodzicielka Emmy jest wprawdzie urocza, lecz - ujmijmy rzecz delikatnie - szwankuje nieco na umyle. Brat już we wczesnej młodoci okazał się kompletnym nieporozumieniem. Wielce wybuchowa i porywcza babka żyje wyłšcznie przeszłociš nie zawsze godnš wzmianki, za to obfitujšcš w nagłe zwroty akcji. Nie trzeba dodawać, że cała familia cierpi na nieustanny brak rodków do życia. Pannę Clifford trzyma przy zdrowych zmysłach jedynie nadzieja na korzystne zamšżpójcie. wiadoma swej niepoledniej urody, nasza bohaterka marzy o znalezieniu w stolicy zasobnego małżonka. Złowienie odpowiedniego kandydata byłoby wybawieniem dla rodziny i, co nie mniej istotne, 
końcem pasma jej osobistych utrapień. Bezpieczeństwo materialne jest nie do przecenienia. Zapewnia godziwy byt, a ponadto wydaje się remedium na wszelkie 
problemy doczesnego wiata. Babka wcišż jej powtarza, że mariaż z bogaczem może być skutecznym, lecz nie najrozsšdniejszym sposobem na zdobywanie pieniędzy. Po pierwsze, uciekanie się do takich metod jest niegodne, po drugie i najważniejsze, nie warto w zamian za majętnoć do końca życia cierpieć towarzystwa bekajšcego bufona, który jada na niadanie kapustę. Pomimo przestróg seniorki rodu Emma jest zdecydowana zrealizować swój plan. W tym celu sprzedała brylanty matki, oddała w zastaw portrety przodków i zaoferowała usługi przedniego ogiera rozpłodowego w zamian za korzystanie z wysłużonego powozu i reprezentacyjnych, acz nie najmłodszych koni. Dzięki tym zabiegom Cliffordowie ruszyli w drogę do Londynu jeszcze przed rozpoczęciem sezonu. Wyjeżdżali z zamiarem pokazania się z jak najlepszej strony i utargowania korzystnej oferty małżeńskiej. Jak widać już na wstępie, pannie Emmie Clifford i Morganowi Drummondowi przywieca ten sam cel, choć niewštpliwie kierujš nimi zupełnie inne pobudki. Dla podupadłej finansowo rodziny przepustkš na salony ma być sięgajšca zamierzchłych czasów przyjań z lady Sally Jersey, która obiecała wprowadzić ich do Almacka  i przedstawić mietance towarzyskiej stolicy. Matka Emmy, Daphne Clifford (pod żadnym pozorem nie wolno nazywać jej wdowš Clifford), jest tak podekscytowana wyprawš, że z trudem panuje nad rozbuchanymi emocjami. Choć jej 
uroda nieco przyblakła, nadal uchodzi za atrakcyjnš kobietę w kwiecie wieku. Z biegiem lat tu i ówdzie przybyło jej zmarszczek, zbędnych kilogramów i... ani odrobiny rozumu. Nie zmšdrzała nawet na jotę od chwili, gdy ćwierć wieku temu padła w ramiona przystojnego lekkoducha i utracjusza, Samuela Clifforda. 
Teraz z zapałem popiera zakusy córki. Jest więcie przekonana, że ze swš olniewajšcš urodš jej latorol bez trudu dokona podboju najlepszej partii sezonu. Co więcej, nie ma najmniejszych wštpliwoci, że sama również nareszcie odnajdzie Prawdziwš Miłoć". Daphne często używa w mylach wielkich liter. Wydaje jej się, że nadaje to słowom większego znaczenia. Fanny Clifford przy każdej nadarzajšcej się sposobnoci wydrwiwa bezlitonie mrzonki wdowy po swym jedynaku. Ich spełnienie uważa za równie mało prawdopodobne jak jej własna 
przeprowadzka do Bath. Synowa namawia jš do niej od dłuższego czasu, ale harda seniorka ani myli, zostawić wszystkich w spokoju i zamieszkać z podstarzałš i nudnš kuzynkš Maude. Starsza pani Clifford jest odrobinę niepokornš duszš, choć odrobina" to chyba nie najtrafniejsze okrelenie stopnia jej niezależnoci. Nadmienimy tylko, że w porównaniu ze standardami panujšcymi w czasach regencji, lata jej młodoci przypadły na okres znacznie większej swobody obyczajowej. Z tej włanie przyczyny Fanny zawsze mówi to, co myli, i robi to, na co przyjdzie 
jej ochota. Jej zdaniem pełne afektacji, pruderyjne panienki, a także fajtłapowatych dżentelmenów powinno się trzymać pod kluczem, tak by ludzie z krwi i koci nie musieli oglšdać ich mizdrzenia się i krygowania. 
Fanny jedzie do Londynu po przygodę; nie po to, by zdobyć obršczkę. O, co to, to nie! Miała już wštpliwš przyjemnoć bycia zamężnš i zdecydowanie nie umiecha jej się życie w okowach. A nuż trafiłby jej się jaki rozpustny stary satyr? 
W tajemnicy przed wnuczkš snuje również własne, jakby to ujęła Daphne, Wielkie Plany". Przede wszystkim pragnie się zabawić. Być może ostatni raz, nim dopadnie jš demencja i nie będzie w stanie rozpoznać okazji do podokazywania nawet wtedy, gdy ta zaskoczy jš znienacka i kopnie w cztery litery. Ponadto umyliła sobie 
namówić którego ze swych niegdysiejszych kochanków, aby zaoferował Emmie rękę 
wypłacalnego i, daj Boże, pocišgajšcego wnuka. Jednego jest pewna: za żadne skarby wiata nie pozwoli, by to słodkie dziewczštko polubiło kogo, kto choćby w najmniejszym stopniu przypomina jej nic ni...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin