Grochola Katarzyna Zdążyć przed pierwszą gwiazdką.pdf

(213 KB) Pobierz
283622881 UNPDF
KATARZYNA GROCHOLA
ZDĄŻYĆ PRZED PIERWSZĄ
GWIAZDKĄ
AGORA SA projekt okładki i stron tytułowych aleksandra poniatowska
korekta anna tomczuk
skład i łamanie ronda
druk i oprawa winkowski sp. z o.o. copynght © by AGORA SA 2002
ISBN 83-911346-1-X warszawa 2002
Wydawca AGORA SA
00-732 warszawa, ul Czerska 8/10
egzemplarz promocyjny nie do sprzedaży
SPIS TREŚCI
ZDĄŻYĆ PRZED PIERWSZĄ GWIAZDKĄ
Noc przed Wigilią była najbardziej przykra.
Święta nie są dla ludzi samotnych, święta są dla rodzin, dla dzieci, dla rodzin z dziećmi, dla
par spodziewających się dziecka, dla szczęśliwie zakochanych, dla przyjaciół, dla znajomych - ile
wtedy gwaru, a zapach ciasta snuje się po domach, choinki przygotowane w ogrodach i na
balkonach wnosi się do czystych pokoi, pachnie świerkami, jodły stroszą swoje sztywne ramiona, a
w dzbanach panoszą się gałązki, zieleniejąc wesoło. Dzieci się niecierpliwią - kiedy będziemy
ubierać choinkę?
Kiedy niecierpliwiła się po raz ostatni?
Kiedy była dzieckiem?
Bardzo dawno temu.
Święta są dla przyjaciół. To co robimy? Wy do nas czy my do was? Ach, wspaniale, to my
zrobimy rybę, a wy zróbcie sałatkę z czerwonej kapusty. Nareszcie będziemy mieli okazję się
spotkać. Wolelibyśmy, żebyście wy do nas. A może wobec tego my do was drugiego dnia świąt?
Oczywiście, że pójdziemy na pasterkę.
Święta są dla ludzi, którzy wierzą. W narodzenie nadziei, zbawienia, odkupienie win
przeszłych i przyszłych. Dla uduchowionych ludzi, którzy przedkładają chwilę ciszy w pustym
kościele nad gwar dużych supermarketów. Którzy w ciszy i spokoju godzą się ze światem.
Leżała bezsennie w dużym łóżku i próbowała nie myśleć. Nie chciała być pogodzona ze
światem, była po prostu nieszczęśliwa.
Ale uporczywe tykanie zegara przywoływało wspomnienia. Czego jeszcze dodawała matka
do piernika? Jaki smak miały lukrowane gwiazdeczki?
Nie, nie. Piecze i gotuje się dla przyjaciół, dla znajomych, dla rodziny. Dla siebie się nie
opłaca. Co zrobiłaby z całym sernikiem, piernikiem, rybą w galarecie?
Podniosła się i przeszła do kuchni. Mały domek, w którym mieszkała od początku, od
zawsze, od trzydziestu czterech lat, domek odziedziczony po rodzicach, był miejscem przyjaznym.
Stara podłoga zaskrzypiała - dębowe stare deski odzywały się jak przed laty, tym samym
dźwiękiem.
Skrzypiała jak kiedyś, wtedy kiedy skradała się pod pokój kominkowy. Nasłuchiwała pod
drzwiami stłumionych głosów rodziców. To gdzie? Teraz? Tu?
Połóż tutaj... Ona jest u siebie? Nie słyszy?
To były niezrozumiałe słowa i niezrozumiałe dźwięki, ale drzwi były zamknięte, podwójne
drzwi do przedpokoju były przed nią zamknięte, w pokoju kominkowym był już nakryty stół, w
stojaku na trzech nogach, nogach lwa - kto wymyślił taki stojak pod choinkę? - metalowe pazury
spoczywały za kominkiem, odsuńcie tę choinkę w bok, zaraz rozpalimy na kominku, choinka była
wysoka, ojciec ucinał wierzchołek, który opierał się o sufit, pięcioramienna srebrna gwiazda lekko
się kołysała, kiedy ubierały z matką choinkę. A potem, potem rodzice kazali jej iść do swojego
pokoju i wypatrywać świętego Mikołaja.
Siedź w oknie i patrz. Przyjedzie. Może przyleci.
Jak może przylecieć, skoro jest na saniach? Te sanie mogą latać. A renifery? Renifery też
mogą latać.
Nie mają skrzydeł, nie mogą. O to właśnie chodzi, że dzisiaj mogą.
Więc siedziała cierpliwie i patrzyła w ciemność za oknem. Domek rodziców dotykał prawie
lasu, okna od strony zachodniej nie zaczepiały nawet o ślad człowieka. Tylko z kuchni i pokoju
kominkowego widać było okna sąsiadów, dom przy domu, oddzielone ogródkami i niskim
drewnianym płotem.
Po którejś z Wigilii zorientowała się, że Mikołaj musi przychodzić od tej właśnie strony, bo
nigdy nic nie zauważyła, żadnych śladów sań ani kopyt, ani stóp, a przecież pod choinką piętrzyły
się pudełka i pudełeczka, dla niej, mamy, taty, ciotki Jaśminy i jej męża, Piotrusia, który jest teraz
w Kanadzie, i drobiazgi dla sąsiadów i ich syna Łukasza, którzy przychodzili po kolacji podzielić
się opłatkiem.
Ogień wesoło skwierczał w kominku, siedziała zaczarowana koło dużego zielonego fotela,
na którym tata rozpierał się wygodnie i zapalał fajkę.
Więc jeśli On przyjeżdżał czy przylatywał od strony pokoju rodziców, to postanowiła
podpatrzyć to jego nadejście. Calutkie dni przed świętami była grzeczna - Mikołaj przychodził
tylko do grzecznych dzieci - ale nie udawało się. Drzwi do pokoju mama zamykała, a potem były
prezenty Kiedyś udało jej się zobaczyć ślady śniegu na podłodze, te ślady prowadziły do drzwi
altany... Potem zobaczyła mokre buty ojca i uśmiechała się do siebie, kiedy mama szybko, szybko
prowadziła ją do okna, bo wydawało jej się, że już, tuż-tuż, a może słyszała dzwoneczki?
Więc biegła do okna i uśmiechała się do siebie w brzuchu, tajemnica łaskotała ją lekko,
miała swoją własną tajemnicę, o której nie mówiła rodzicom, żeby byli uśmiechnięci i zadowoleni,
że wierzy w Mikołaja i renifery. A przecież ona cieszyła się, że buty ojca były wilgotne od śniegu,
bo to znaczyło, że tata ją kochał.
A jeszcze wcześniej, w przeddzień Wigilii, zamiast spać, skradała się pod kuchnię, żeby
poczuć zapach odwijanego piernika, który matka przekładała do kredensu po dwóch tygodniach
trzymania go na dolnych półkach spiżarni. Pachniało miodem i gałką muszkatołową. To było tak
dawno. Skupiała się nad tym, żeby wspomnienia nie miały tu dostępu, ale skrzypienie podłogi
pozwoliło na przesączanie się pod zmrużone powieki obrazów, których nie chciała pamiętać.
Ojciec z mamą, objęci, przytuleni, córeczka, nasza córeczka, moja córeczka - ojciec
puszczał mamę i podnosił ją wysoko, wysoko, tak że mogła zdjąć z górnej gałązki choinki długiego
wąskiego cukierka zawiniętego w złoty papier, nie, nie róbcie tego, proszę, umówiliśmy się - mama
marszczyła brwi - nic nie zostanie z naszej choinki, bierz, bierz, zachęcały śmiejące się oczy ojca,
niepewnie szarpała cukierek, choinka drżała pod jej małymi dłońmi, poczekaj, mówił ojciec,
poczekaj, odwiązywał ciemną nitkę, a mama już nie udawała zagniewanej, a cukier rozpuszczał się
wolno w jej dłoni, kiedy druga połowa cukierka ginęła w buzi.
Sięgnęła do lodówki, nikłe światełko małej lampki rzuciło światło na jej bose stopy.
Szklanka mleka przed snem pomoże jej zasnąć. Jaka bzdura. Popije melatoninę, piątkę, może jej
umysł się uspokoi, tak jak uspokaja się przez te wszystkie dni w roku, w czasie których święta nie
mają do niej dostępu.
Zamknęła lodówkę. Czy to nie ona odkryła, że spada sprzedaż lodówek, jeśli spot
reklamowy pokazuje kobietę, która zagląda do wnętrza i pokazuje wszystkie półeczki i schowki?
Pokazuje i pokazuje, taka wygoda, tu na masło, tu na jajka, tu na butelki, tu na mięsko, oto
szuflady do zamrażarki, jakież wygodne, jakie czyściutkie, jakie pojemne.
Dlaczego sprzedaż zaczęła spadać?
Ile czasu jej to zajęło? Odkrycie, że lodówka na spocie reklamowym musi być zamknięta?
Nie może być otwarta tak długo. Psuje się. Nie spełnia swojego zadania.
Jakie jest podstawowe zadanie lodówki?
Trzymać zimno. Utrzymywać stałą niską temperaturę. Kobieta w reklamie rozmrażała
lodówkę, zachwycając się niebieskimi estetycznymi półeczkami.
Ile czasu jej to zajęło? Czy to nie wtedy została dyrektorem marketingu? Specjalistką od
reklam?
Najwyższym autorytetem?
CHCESZ BYĆ MŁODA? CHCESZ BYĆ
PIĘKNA / CHCESZ BYĆ NIEZALEŻNA?
ZASŁUGUJESZ NA TO!
Szampony, proszki, telewizory, chusteczki higieniczne, samochody, wycieczki, papier
toaletowy, farba do włosów.
Wielka aktorka i proszek do prania. Aktorka
Seksbomba i pierwsza poważna kłótnia z szefem.
- Nie tak należy zrobić reklamę! Nie tak!
- A jak? Jak to sobie pani wyobraża?
- Ona nie powinna zostawiać śladów szminki po to, żeby je spierać! Mężczyźni będą chcieli
zachować ślad szminki, to bez sensu!
- Ale to kobiety piorą te koszule, prawda?
- Jeśli Seksbomba zostawia ślady, to nie po to, żeby je znalazła żona!
Zgłoś jeśli naruszono regulamin