Prof. dr hab. med. Andrzej Gregosiewicz
Uwaga: tekst nie opisuje szczegółowo oczywistych oszustw medycznych typu bioenergoterapii, akupunktury, akupresury, irydologii, radiestezji i wielu innych sposobów "uzdrawiania" oraz dowcipów i żartów ze zdrowego rozsądku, np. homeopatii, czy świecowania uszu metodą Indian Hopi. W tekście nie będzie metafizycznej terminologii wielbicieli okultyzmu, hinduizmu i ruchu New Age. Nie zostanie użyty ani razu termin prana, meridiana, jedność bytu wszechrzeczy, mistycyzm przyrody, energia subtelna, czwarty wymiar, piąty stopień świadomości, szósty zmysł lub inny.
Tekstem tym chcę po raz kolejny (z uzasadnionym uporem) sprowokować dyskusję na temat możliwości wyeliminowania z naszego życia choćby części - najbardziej realnych zagrożeń związanych ze stosowaniem paramedycyny. Kilka moich tekstów na ten temat opublikował "Najwyższy Czas" - jedyny w Europie prawdziwy tygodnik konserwatywno-liberalny. Histeryczna reakcja niektórych czytelników (prawdopodobnie różnych pseudoterapeutów) na te publikacje świadczy o powadze problemu. Dlaczego? Wiadomo. Być może właśnie teraz ich pacjenci zastanawiają się nad sensem wymiany własnych pieniędzy na "leczniczą energię szóstego czakramu - Adźny, czyli trzeciego oka". Związane jest to z nieoczekiwaną (dla mnie) prawidłowością socjologiczną. Otóż dla większości ludzi, niezależnie od zajmowanego przez nich miejsca w hierarchii społecznej, zjawiska "paranormalne" (określane grecką literą psi - ?) nie mają wydźwięku pejoratywnego. Dotyczy to w równym stopniu elit umysłowych (twórców, dziennikarzy, lekarzy itp) jak i zwalnianych grupowo pracowników PGR, hut i kopalni. Niemal nikt nie widzi też nic niewłaściwego w nadawaniu przez media programów na temat ESP (extra sensory perception). Tylko niewielka zaś grupa osób kojarzy opisane wyżej zjawiska z działalnością oszustów medycznych i rozumie związane z tym zagrożenia.
Czy jesteśmy więc społeczeństwem potencjalnych samobójców, czy też przyzwolenie społeczne na ryzyko utraty zdrowia lub życia wynika z braku informacji spowodowanym cynizmem mediów. Poniższy tekst piszę wychodząc z tego drugiego założenia.
Zanim przejdę do właściwego tematu muszę wspomnieć, że w swoich działaniach nie jestem oryginalny. Istnieje wiele grup i organizacji, które starają się wyeliminować z życia społecznego różnego typu paramedycyny. Przoduje amerykańska Narodowa Rada Zwalczania Oszustw Medycznych (The National Council Against Health Fraud), która jest największym tego typu zrzeszeniem działającym od 1976 roku (http://www.ncahf.org/). W polskiej sieci funkcjonuje dobrze redagowana przez Pana Adama Pietrasiewicza "strona paramedyczna" BIULETYNU SCEPTYCZNEGO (http://free.polbox.pl/a/adpiet/Redakcja.html). Na stronie http://l.webring.com/webring?ring=skeptic;list możemy znaleźć 147(!) linków do witryn organizacji zajmujących się demaskowaniem podobnych oszustw. Duża jest też bibliografia na ten temat, lecz prawdę mówiąc stanowi ona kroplę w morzu ezoterycznych dzieł o sposobach "uzdrawiania całego człowieka" rodem z New Age. Jest więc fizyczną niemożliwością podjęcie przez jednego człowieka dyskusji z całym "paranormalnym" chłamem wydawniczym.
Możliwe jest natomiast skrótowe opisanie podstaw tej szarlatanerii (tzn. medycyny naturalnej i holistycznej), na której opiera się cały gmach oszustw leczniczych. Oto ich opis i wstępny komentarz:
1. Medycyna naturalna, zajmująca się człowiekiem jako całością, jest skuteczna i bezpieczna, gdyż została wypróbowana przez tysiąclecia jej stosowania. Fałsz - do niedawna nie rozumiano nawet związków przyczynowo-skutkowych zjawisk życia codziennego. Efektem było zakorzenienie się wielu szkodliwych zabobonów i przesądów zdrowotnych. Tak więc, mimo swej "wiekowości" medycyna "naturalna" nie jest "matką" medycyny klasycznej, podobnie jak Hipokrates nie jest jej "ojcem". Jest za to, jak wynika z danych historycznych, zręcznym plagiatorem metod diagnostycznych i technik leczniczych opracowanych znacznie wcześniej przez jego poprzedników. Udowodnił to Jürgen Thorwald (szczegóły dalej), który powątpiewa nawet, czy przysięga odnosząca się do etyki lekarskiej ma jakikolwiek związek z Hipokratesem.
Wg mnie, współczesna "medycyna naturalna" to prymitywne maniactwo wywodzące się z pseudoekologicznego myślenia magiczno-naiwnego lub profesjonalne oszustwo mające na celu przestępcze wyłudzenie pieniędzy.
2. Uważam, że medycyna holistyczna ("jednoczesne leczenie ciała, emocji, duszy i psyche"), będąca oczywistą kontynuacją medycyny naturalnej opiera się w większości na oszukańczych praktykach okultystycznych Zachodu, wschodnich mistyfikacjach terapeutycznych oraz współczesnych, oszukańczych praktykach socjotechnicznych wyznawców New Age, którzy wzorem lewicowych "intelektualistów" chcą nadal uszczęśliwiać ludzkość. Nie wiedzą oni, lub raczej udają, że nie wiedzą, iż niektóre choroby, których prostymi sposobami leczenia epatują ludzi - są często nierozwiązywalne w żadnym czasie i w żadnym miejscu. Prostym odniesieniem jest fakt, że zdrowy na umyśle człowiek zdaje sobie sprawę, że w przewidywalnej przyszłości nikt nie rozwiąże problemu np. aborcji, eutanazji i nie zlikwiduje marginesu nędzy, przestępstwa, zbrodni i zboczenia seksualnego. Krótko mówiąc, ludzie ci kłamią.
Wszystkie moje twierdzenia udowodnię. Udowodnię świadome fałszowanie rzeczywistości przez osoby, które mają możliwość indywidualnego kontaktu z ludźmi (np. lekarze homeopaci lub bioenergetyczne przygłupy ze świecą Hopi w uchu). Udowodnię nieuczciwość "elit intelektualnych", które mając łatwy lub profesjonalny dostęp do mediów powinny być ostoją prawdy, lecz stanowią popłuczyny po bohaterach Orwella.
Jak wiemy, na kłamstwa nabierają się w większości ludzie, którym nawet nie przychodzi do głowy, że może być ono integralną częścią funkcjonowania paramedycyny, a już zwłaszcza - polityki. Nie przypadkiem łączę te dwie dziedziny. Łączy je w przedziwny sposób ruch New Age, który przyciąga do siebie, oprócz zwyczajnych durniów, także rozkojarzone mentalnie i moralnie lewicowe szumowiny medyczne i polityczne.
Ad 1. MEDYCYNA NATURALNA. Słowo "naturalna" nic nie znaczy. Współczesny geniusz elektrodynamiki kwantowej (opisującej model świata w sposób najbardziej zbliżony do rzeczywistości) R.P. Feynman mówi tak: " gdy tłumaczę jak działa Natura, nie rozumiecie dlaczego tak działa. Ale nikt tego nie rozumie. Natura funkcjonuje tak osobliwie...". I dalej: "....nie mamy zadowalającego mechanizmu do opisu najprostszych nawet zjawisk" ("QED Osobliwa teoria światła i materii", PIW, 1992).
Przytaczam te słowa by uświadomić wszystkim, że - podobnie jak teraz - tak w żadnym okresie historycznym, współcześni nie wiedzieli co to jest Natura, nie wiedzieli jak działa i nie wiedzieli jak to opisać. Nie mówiąc już o nazywaniu czegoś (np. medycyny) naturalnym. Termin "medycyna naturalna" wprowadzili zawodowi oszuści ruchu New Age nazywający siebie "uzdrowicielami". Słusznie założyli, że termin ten będzie oznaczał medycynę, którą można w sposób łatwy i szybki pojąć oraz zastosować. Było im to potrzebne do standaryzacji sposobów wyłudzania pieniędzy. Poza tym, tzw. medycyna naturalna zwalniała ich ze wszelkiej odpowiedzialności, bo nikt tu przecież nie eksperymentował, lecz tylko wykorzystywał doświadczenia pokoleń. Np. nakładanie rąk. Albo dzwonki tybetańskie. Albo energię kryształu. Albo akupunkturę (ciekawostka: w 1882 roku Cesarz Chin zabronił stosowania akupunktury, gdyż "stwarzała hamulec postępu nauki").
Niestety, przyszedł czas gdy termin "medycyna naturalna" zadomowił się i przyjął w rozczarowanym społeczeństwie. Dalej poszło już jak z płatka: nastąpiła eksplozja medycyn "alternatywnych", "komplementarnych", "niekonwencjonalnych", "psychosomatycznych", "uniwersalistycznych", "parapsychicznych", "homeopatycznych" i różnych innych.
Teraz już wiemy, że tzw. "medycyna naturalna" przyniosła w zasadzie same szkody spowodowane przez bezmyślne stosowanie różnych paraleków, akceptowanie przeróżnych zabobonów i przesądów, stosowanie kretyńskich diet, przyjmowanie wywarów z jakichś przydrożnych zielsk itd. Owszem, znamy rośliny mające działanie lecznicze, lecz dopiero współczesne ich przetworzenie lub synteza zawartych w nich czynnych związków daje pożądany efekt. O wykorzystywaniu jakichkolwiek oddziaływań energetycznych czy pól magnetycznych nie będę pisał. Wystarczy przypomnieć dowcip, który co tydzień serwuje nam TV, czyli tzw. "energetyzowanie" wody mineralnej przez Pana Nowaka.
Ostatecznie dojrzeliśmy do stwierdzenia, że leczenie "całej osoby" jest mrzonką. A wystarczyło śledzić odkrycia historyczne. Oto, już na około 2-3 tysiące lat przed Hipokratesem, w Okresie Wczesnohistorycznego Egiptu istniały specjalizacje medyczne. Cytuję Herodota z Halikarnasu: "...każdy lekarz zajmuje się jedną chorobą, a nie kilkoma. W całym kraju jest dużo lekarzy, ponieważ są specjaliści od oczu, inni od głowy, inni od zębów. Inni są od brzucha, a jeszcze inni od chorób głębiej ukrytych". W tym czasie powstały w Egipcie podręczniki chirurgii i wzory pisania recept. Te i inne informacje Hipokrates zgrabnie zestawił, a dumni i pyszni Grecy wmówili światu ze jest on ojcem medycyny (Jürgen Thorwald, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław, 1990).
Twierdzę z całym przekonaniem, że "medycyna naturalna" to zwyczajne oszustwo. Ale .... Jakże nie wierzyć w istnienie np. "czakramów" skoro wspomina o nich prof. dr hab. Wita Szulc w poważnym uniwersyteckim periodyku ALMA MATER. Jak nie wierzyć w konieczność zmiany paradygmatu leczenia, skoro ten postmodernistyczny bełkot publikuje ALMA MATER od dobrych kilku lat. Jakże nie wierzyć w skuteczność homeopatii skoro poważne artykuły na jej temat prezentuje obecnie ALMA MATER (zapomniano w nich tylko napisać, że światowy ideolog i lider homeopatii prof. J. Benveniste został dwukrotnie - w 1991 i 1998 roku - odznaczony przez Uniwersytet Harvarda nagrodą anty-Nobla [Ig-Nobel] przyznawaną za największą bzdurę naukową roku).
Liczba specjalistów medycyny naturalnej osiągnęła w Polsce poziom zastraszający. Byle absolwent IV klasy szkoły podstawowej, który ukończy kurs (?) bioenergoterapii może otrzymać certyfikat uprawniający do praktyki uzdrowicielskiej. Każdy lekarz "o otwartym umyśle" może otworzyć gabinet homeopatii. A wszystko to stanowi doskonałe "mięso prasowe" dla różnych "redaktorów naczelnych" traktujących poważnie informacje o nadchodzącej zmianie paradygmatu leczenia. Oszukuje się w ten sposób, już i tak ogłupionych przez komunę ludzi (nawiasem mówiąc używanie przez naukowców-postępowców i publicystów-humanistów słowa paradygmat - zamiast model czy wzorzec - wcale nie czyni problemu mniej idiotycznym).
Ad 2. MEDYCYNA HOLISTYCZNA. Jakie podstawy mają wielbiciele medycyny holistycznej by krytykować tzw. kartezjański biomedyczny redukcjonizm i namawiać do zmiany modelu leczenia Otóż wg nich współczesna, specjalistyczna medycyna ogranicza się do leczenia jednego narządu lub układu pomijając człowieka jako całość. Zastanówmy się........ mamy chorego cierpiącego na kamicę nerkową. Kto ma tego człowieka leczyć? To jest teraz problem, bo leczenie wyłącznie kamicy (z pominięcie "całego" człowieka). jest wg holistów nieludzkie i oznacza "zredukowanie" człowieka do poziomu chorej nerki.
Oczywiście mają oni rację, ale nie do końca. Bo ten "nieludzki" urolog, rzeczywiście nie zaprząta sobie głowy poglądami chorego na temat transcendencji, lecz spełnia jego jedyne marzenie o ustąpieniu bólu. Owszem, jest też opcja holistyczna - homeopatia. Należy sproszkować kamień nerkowy, rozpuścić go w 100 miliardach litrów wody, z których jedna jej kropla zapamięta patogenność związków chemicznych predysponujących do powstania kamicy i spowoduje, że w płynach ustrojowych powstanie "boska" blokada chroniąca przed następnymi zwapnieniami czy "zeszczawieniami" (kamienie szczawianowe).
Jakaż to wygoda leczenia. Jaka całościowa, naturalna, holistyczna. Proponuję tylko, by lekarz, który zajmuje się czynnie homeopatią, który rozumie co to jest "potencjalizacja" leku i który jest przekonany, że "podobne należy leczyć podobnym" zażył w przypadku wystąpienia u niego objawów kamicy nerkowej lek homeopatyczny. Mam niejasne przeczucie, że mimo zażycia "właściwej dawki" ("wysokorozrzedzonego", a więc najbardziej skutecznego) specyfiku, pędziłby karetką na sygnale do specjalisty i marzył by go jako pacjenta zredukować w czasie leczenia do poziomu miedniczki nerkowej.
Prawdą jest, że rozwój współczesnej medycyny, korzystającej w coraz większym stopniu z osiągnięć mechaniki, fizyki, chemii, biologii, genetyki i technologii kosmicznych, zaszedł już tak daleko, że nie ma możliwości ogarnięcia przez jednego człowieka chociażby jednej milionowej części tych informacji. Normalna jest więc nie medycyna całościowa (holistyczna) lecz normalne jest powstawanie coraz to nowych specjalizacji i dalsze rozczłonkowywanie już istniejących. Przed tym nie ma ucieczki, lecz już teraz z kompilacją wszystkich danych radzą sobie komputery zdolne do selektywnego przetwarzania potrzebnych informacji. A "holistyczne", czyli życzliwe traktowanie pacjenta wymusi konkurencja wolnego rynku i genetycznie nam przekazany (bo użyteczny) altruizm społeczny.
Oczywiste jest, że specjalista medycyny "holistycznej" czy "naturalnej" dysponujący jednorodną teorią powstawania chorób (np. zakłócenie harmonii jednostki z ładem kosmicznym) urzeka prostotą swojego leczenia. Mnie jednak ta prostota kojarzy się wyłącznie z głupotą. Bo jeśli tak jest, to po co np. wydawać miliardy dolarów na badania nad szczepionką przeciwko AIDS? Skoro można człowieka wyleczyć "w całości", to czy nie mógłby jakiś naturoterapeuta naenergetyzować kilku milionów butelek wody mineralnej i sprzedać (z zyskiem) ten uzdrawiający napój umierającym obywatelom "Demokratycznej Republiki Konga"? Poza tym wszystkie medycyny "naturalne", niezależnie od chińskiego, mongolskiego czy indiańskiego rodowodu miały przecież tysiące lat na uporanie się z epidemiami dżumy, cholery, ospy itd. A tu niespodzianka. Dopiero ta "odhumanizowana" i "zredukowana" kartezjańska biomedycyna załatwiła to w ciągu kilkudziesięciu lat.
Zadziwiające jest przy tym, że oczywiste fakty wskazujące na to, iż specjaliści medycyny "holistycznej" czy "naturalnej" to oszuści i szarlatani - są lekceważone przez środowisko lekarskie. Nikogo nie dziwi, że kolega lekarz jest homeopatą, prymitywny rolnik - bioenergoterapeutą, a gospodyni domowa - czakroterapeutką. Za to media mają używanie. Różne programy, artykuły i reportaże na temat cudownych możliwości medycyny naturalnej w rekordowy sposób zwiększają oglądalność TV i czytelnictwo kolorowych magazynów.
Jest to działanie cyniczne i głęboko nieetyczne, gdy przy użyciu profesjonalnych technik medialnych, nie tylko wykorzystuje się finansowo naiwność odbiorców i naraża ich na utratę zdrowia, lecz także, niejako przy okazji, wyśmiewa się uczciwość klasycznej medycyny, która nie ukrywa, że nie może sobie poradzić z takimi czy innymi problemami.
Zastanówmy się, czy możliwa byłaby taka sytuacja, że policja toleruje istnienie obok siebie przebranych w niebieskie mundury amatorów, którzy kierują ruchem, sprawdzają dokumenty i pobierają mandaty. A przebieranka taka jest przecież mniej groźna niż toczący polskie media rak ruchu New Age. Największego poparcia temu ruchowi udzielili - uwiarygodniając go jednocześnie - lewicowi "intelektualiści", "moralne autorytety", propagatorzy "ateistycznej świadomości planetarnej" prezentując różnych odmieńców bełkocących coś o uzdrawianiu. Oni to właśnie obiecali rozwiązać nierozwiązywalne i wyleczyć - nieuleczalne. Tak kłamać w żywe oczy potrafi jeszcze tylko lewica. Ci, którzy czują się urażeni tymi słowami niech przypomną sobie dziennik TV w czasie stanu wojennego.
Howard W. Haggard (cyt. za A. Pietrasiewiczem - http://www.amsoft.com.pl/bs/-MedycynaMagiczna.pl) tak to ujął: "Szacunek dla faktów i uczciwej dedukcji nie są naturalne umysłowi ludzkiemu. Prymitywne instynkty przyciągane są raczej przez emocje i nieopanowaną wyobraźnię. To, co jest groźne dla ducha nauki, dla medycyny i utrzymania postępu cywilizacji to wcale nie masa bezmyślnych ludzi. Niebezpieczeństwo to ludzie inteligentni, odgrywający ważkie role w budowie cywilizacji, ludzie którzy nie potrafią rozsądnie myśleć. Niebezpieczeństwo to ludzie, u których prymitywne instynkty nie mogą być opanowane i rozwijają się na taką skalę, że opanowują zdrowe myślenie. Ci ludzie wskrzeszają stare kulty ludów prymitywnych, uzdrawiania wiarą, ale w nowej formie i terminologii...."
W tym miejscu pozwolę sobie nie zgodzić się z Haggardem. Opisywanym przez niego "niebezpiecznym" ludziom łatwo wskazać ich właściwe miejsce. Prawdziwym zagrożeniem są media dokonujące negatywnej selekcji informacji. Oczywiste bowiem jest, że większą siłę przyciągania mają rzeczy tajemnicze, niewytłumaczalne, paranormalne. Popatrzcie Szanowni Czytelnicy na programy telewizyjne traktujące o historiach X, na tytuły ezoterycznych wydawnictw o samouzdrawianiu, na zalecenia i horoskopy w kolorowych magazynach prezentujących poziom froterki do podłogi, a zrozumiecie, że negowanie tych wszystkich bzdur nikogo nie obchodzi. Nawet, jak już pisałem, wydawnictwa uniwersyteckie majaczą bezwstydnie o homeopatii, medycynie holistycznej i tym podobnych sprawach . Ich redaktorzy naczelni tną natomiast pilnie wszystkie teksty negujące zbyt dobitnie te paranaukowe bzdury. Wycięte fragmenty nazywają ekstremizmami, których tak poważne wydawnictwo nie może umieścić.
Logika wskazuje, że spośród dwóch diametralnie różnych sposobów leczenia tej samej choroby (np. antybiotykoterapia i akupunktura w leczeniu kiły) tylko jeden sposób może być naprawdę skuteczny. Drugi jest błędem lub oszustwem. Ale jakże łatwo logikę można obejść lub zlekceważyć. Przykład? Kto mi powie: kiedy członkowie obecnego lewicowego establishmentu kłamali? Wtedy gdy byli członkami zbrodniczej organizacji o nazwie Polska Zjednoczona Partia Robotnicza? ... czy teraz - jako socjaldemokraci? Nie ma przecież dwóch różnych prawd. Nie ma także dwóch różnych medycyn.
Truizmem jest twierdzenie, iż naczelną, szlachetną funkcją Uniwersytetu jest poszukiwanie prawdy. Ale ... jeśli w gmachach uniwersyteckich urządza się spotkania członków Instytutu Prawdy o Tożsamości (Misja Czaitanii), a w uczelnianych periodykach propaguje homeopatię, która wg F. Capry jest (obok "odblokowywania energetycznego" Reicha) sztandarowym elementem medycyny holistycznej - tzn., że już czas wzniecać ogniska i szykować rozpalone żelazo. Prawda jest odporna na wysoką temperaturę.
P.S. Ostatnio widziałem reklamę gabinetu Kosmetyki Holistycznej
Lublin 14.04.2002
Menu:
· Podstawowe informacje o sektachi psychomanipulacji
· Baza informacji
· Gdzie i jak uzyskać pomoc?
· Kontakt z naszym ośrodkiem
· Archiwum czasopisma "Sekty i Fakty"
Aktualności:
· Reklama leku homeopatycznego sprzeczna z Kodeksem Etyki Reklamy
· Nareszcie w Polsce: Słownik sekt, nowych ruchów religijnych i okultyzmu
· Ryszard Mohan Matuszewski napisał o mnie piosenkę!
· Himawanti znów szkaluje Dariusza Pietrka!
· Nowa książka na rynku: "Psychologia a New Age"
· więcej...
Nowe artykuły:
· „Trzymam kciuki” - uprzejmość czy przesąd?
· Pierścień Atlantów
· Kup Pan poduszkę, czyli manipulacje handlowe
· NEW AGE puka do naszych drzwi - cz.2
· Scjentologiczny psycho-bełkot
CPP poleca:
gosia286