Święty Józef - psychospołeczny portret dojrzałego mężczyzny.pdf

(286 KB) Pobierz
Microsoft Word - Święty Józef - psychospołeczny portret dojrzałego mężczyzny.doc
ks. Marek Dziewiecki
Święty Józef - psychospołeczny portret dojrzałego mężczyzny
Wstęp
Może budzić zdziwienie fakt, że święty Józef nie jest tak znany i popularny wśród niezwykłych
i szlachetnych mężczyzn opisywanych w Biblii, jak choćby Abraham, Mojżesz, Hiob, czy też apostołowie:
Piotr, Jan albo Paweł. Po dwóch tysiącach lat ciągle jeszcze wielu chrześcijan ma dziwne i wypaczone
wyobrażenia na temat małżonka Maryi. Często myślimy o nim jako o starszym, poważnym, a może nawet
smutnym mężczyźnie, który niewiele rozumiał z tajemniczej historii Maryi oraz z tajemnicy Jej niezwykłego
Dziecka. Wielu ludzi sądzi, że powołaniem Józefa było jedynie dyskretne opiekowanie się Małżonką i Jej
Dzieckiem poprzez bierne wypełnianie poleceń, które Bóg przekazywał mu we śnie.
To, że św. Józef jest mniej znany od innych wspaniałych mężczyzn w historii zbawienia, wynika tylko po
części z faktu, że Pismo Święte mówi o nim niewiele. Przecież także o Maryi Biblia mówi znacznie mniej
niż o wielu postaciach kobiecych ze Starego Testamentu, ale wcale nam to nie przeszkadza, by w
pogłębiony sposób poznać jej życie oraz jej postawę. Sądzę, że powód mniejszej znajomości postaci św.
Józefa jest głębszy niż fakt, że Ewangelie mówią o nim niewiele. Jest to raczej efekt jego własnej decyzji,
by pozostać na drugim planie, by być dobrym cieniem Maryi i Jezusa, by być dla nich parasolem
przyjaźni, troski i czułości, by być dyskretnie obecnym po to, aby osoby, które najbardziej pokochał, czuły
się najmocniej chronione i bezpieczne. Dla św. Józefa było oczywiste, że im dojrzalsza i silniejsza jest
miłość mężczyzny do żony i dziecka, tym bardziej on sam pragnie pozostać w cieniu i ukryciu. Podobnie
roztropny żołnierz pozostaje w ukryciu, by tym skuteczniej strzec powierzonego sobie odcinka granicy.
Im bardziej ktoś kocha, tym bardziej dyskretnie to czyni.
Przedmiotem niniejszej analizy będzie przedstawienie psychospołecznego wymiaru postaci świętego
Józefa w świetle źródeł biblijnych, które są wprawdzie syntetyczne, ale jednocześnie bardzo konkretne
i niezwykle bogate w treść. W świetle Pisma Świętego w sposób szczególny przyjrzymy się postawie
św. Józefa wobec Boga, wobec kobiety i wobec dziecka. Głównym celem prezentowanej analizy będzie
szukanie odpowiedzi na pytanie czy św. Józef - najwspanialszy mężczyzna w historii ludzkości - może być
dla współczesnych mężczyzn, zwłaszcza mężów, ojców i kapłanów, aktualnym wzorem również w
naszych czasach.
1. Św. Józef: wzór postawy wobec Boga
Pierwsza i najważniejsza cecha św. Józefa to fakt, iż jest on wyjątkowo Bożym człowiekiem. Jego
świętość, szlachetność i niezwykłość jest udokumentowana i potwierdzona w sposób zupełnie
niepodważalny i niepowtarzalny. Z jednej strony potwierdza ją sam Bóg poprzez natchnione słowa św.
Mateusza Ewangelisty. Z drugiej strony szlachetność i świętość Józefa potwierdza Maryja, a zatem
najbardziej Boża i najbardziej święta ze wszystkich kobiet w historii ludzkości.
Świętość Józefa jest potwierdzona najpierw przez Boga, który zapewnia nas w Ewangelii, iż Józef „był
człowiekiem sprawiedliwym” (Mt 1, 19). Na kartach Pisma Świętego sprawiedliwość jest synonimem
świętości. Pamiętajmy, że świadectwo o świętości Józefa zostało zapisane kilkadziesiąt lat później niż
opisywane wydarzenia z dzieciństwa Jezusa. Oznacza to, że do końca ziemskiego życia nic się nie
zmieniło w odniesieniu do sprawiedliwości i świętości Józefa.
Żadnej wątpliwości co do świętości i szlachetności Józefa nie pozostawia również świadectwo Maryi. Ta
najbardziej niezwykła i najbardziej święta kobieta w historii tej ziemi z pewnością musiała postawić
najbardziej niezwykłe wymagania kandydatowi na swojego męża. Więź między małżonkami to najbardziej
zdumiewająca forma więzi między kobietą i mężczyzną. To zawierzenie siebie na całe życie drugiej
osobie. Skoro Maryja zdecydowała się na małżeństwo z Józefem, to musiał on być mężczyzną o
nieposzlakowanej opinii oraz wyróżniać się wyjątkowym charakterem. Musiał być człowiekiem sumienia,
któremu można było zupełnie zaufać.
Postawa Józefa potwierdza, że jest on człowiekiem wiary i modlitwy. W obliczu zaskakujących losów
Maryi i Jej Syna, Józef nie kieruje się własną spontanicznością czy mądrością, lecz pozostaje wsłuchany
w głos Boga i posłuszny woli Bożej do końca. Jest posłuszny Bogu również w takich sytuacjach, które
wymagają od niego wprost heroicznej wiary i zawierzenia Bogu (por. (Mt 1, 18-25; Mt 1, 18-25).
2. Św. Józef: wzór postawy wobec kobiety
Drugą - obok świętości - cechą Józefa jest to, iż był on mężem Maryi (Mt 1, 16). Św. Mateusz Ewangelista
wyjaśnia, że „po zaślubinach Maryi z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za
sprawą Ducha Świętego. Mąż jej, Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na
zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie” (Mt, 1, 18-19).
Od początku swego małżeństwa z Maryją Józef staje w obliczu sytuacji, która przeraziłaby chyba każdego
mężczyznę i która również jego wystawia na najwyższą próbę zaufania do Boga i do człowieka. Oto zanim
zamieszkał ze swoją Małżonką, młody i zakochany Józef odkrywa, że wybranka jego serca oczekuje
narodzin dziecka. Ponieważ był to początek ciąży, to Józef nie mógł tego faktu dostrzec z zewnątrz.
Z pewnością o wszystkim powiedziała mu wprost Maryja. Z pewnością też opisała mu
niezwykłe okoliczności zwiastowania anielskiego i poczęcia Dziecka, które nosiła w swoim łonie. Dla
każdego z nas jest oczywiste, że to, co Józef usłyszał od swojej Małżonki, brzmiało zupełnie
nieprawdopodobnie. Pierwszą jego reakcją musiało być zdziwienie, zaskoczenie, niepokój, bolesne
powątpiewanie. Z początku Józef miał prawo mieć tysiące pytań i dopuścić do serca wiele dziwnych myśli
i hipotez. Nie mógł przecież w punkcie wyjścia rozumieć całej tej historii, której do końca nie rozumiała
nawet Maryja.
Jestem przekonany, że ci młodzi małżonkowie rozmawiali ze sobą wiele dni i nocy. Z pewnością razem
się modlili i wspólnie próbowali zrozumieć historię, która ich oboje wystawiała na najwyższą próbę wiary
wobec Boga oraz na najwyższą próbę wzajemnego zaufania. Zachowanie Józefa świadczy o tym, że
uwierzył on w to, co niewiarygodne, że mianowicie jego Żona oczekuje dziecka, którego Ojcem nie jest
żaden człowiek. Takie zawierzenie wyjaśnieniom Żony mogło być możliwe tylko pod jednym warunkiem:
dla Józefa było zupełnie oczywiste, że Maryja to Ktoś absolutnie wyjątkowy i niezwykły, kto zasługuje na
nieograniczone i bezwarunkowe zaufanie.
Jeśli jednak Józef miał aż takie zaufanie do Maryi, to skąd wziął się jego zamysł, by Ją opuścić? Otóż ten
zamiar nie był wynikiem powątpiewania Józefa w niewinność swojej Małżonki, ale był wyrazem
niepewności co do roli, jaka mu przypada w zaistniałej sytuacji. Czy może jeszcze traktować jako swoją
Żonę kogoś, kogo Bóg wybrał na Matkę Swojego Syna? Czy nie jest to znak, że Maryja nieskończenie
przewyższa Jego marzenia i że stoi ponad wszelkimi więziami międzyludzkimi? Czy Józef ma prawo
udawać w obliczu otoczenia, że jest prawdziwym ojcem Jej niezwykłego Dziecka? To właśnie pod
wpływem tego typu pytań i wątpliwości Józef chce zostawić Maryi wolną rękę.
Pytania te były dla Józefa tym bardziej zasadne i aktualne, że jego Żona nie została jeszcze
przyprowadzona do jego domu. W tej sytuacji pozostawienie Jej wolnej ręki byłoby tym łatwiejsze.
Z drugiej strony według ówczesnych obyczajów współżycie seksualne w okresie między zawarciem
małżeństwa a przyprowadzeniem małżonki do własnego domu nie było uznawane za poważny problem
moralny. Poczęte w tym okresie dziecko było uznawane za prawowite. W oczach zewnętrznego
środowiska zaistniała sytuacja stanowiła zatem problem wyłącznie dla Józefa, bo tylko on wiedział, że nie
jest rzeczywistym ojcem Dziecka, które się poczęło. Być może również Maryja miała wątpliwości co do
tego, w jaki sposób powinien się teraz zachować Jej małżonek i czy wolą Bożą nie było to, aby Ona sama
wychowywała Syna, który począł się z Boga, a nie w woli człowieka. Nic więc dziwnego, że Józef był bliski
decyzji o dyskretnym opuszczeniu swojej Żony. Najwyraźniej bał się traktować siebie jako męża
w odniesieniu do Kogoś tak niezwykłego i tak niesłychanie wyróżnionego przez Boga, jak Maryja.
Właśnie wtedy interweniuje Bóg. „Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł:
Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest
to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego
grzechów. Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do
siebie, lecz nie zbliżał się do Niej, aż porodziła Syna, któremu nadał imię Jezus” (Mt 1, 18-25).
Józef otrzymuje wyraźną odpowiedź z góry. Oto Bóg osobiście rozstrzyga jego wątpliwość i poleca, by
pozostał przy Maryi jako Jej Mąż oraz by nie bał się przyjąć Jej Syna jak własnego dziecka. Odpowiedź ze
strony Boga jest konkretna i jednoznaczna. Józef ma nadal być mężem Maryi i uchodzić oficjalnie za ojca
Jej Syna. Temu właśnie Synowi ma nadać imię, a był to właśnie przywilej ojca, znak władzy ojcowskiej
i oficjalny wobec środowiska zewnętrznego znak uznania dziecka za swoje. Odtąd Józef jest już spokojny
i ma jasność sytuacji oraz pewność co do swojego zadania: ma być mężem Maryi oraz przybranym ojcem
Jej Syna.
Możemy w uzasadniony sposób przypuszczać, że Maryja sugerowała Józefowi to samo, co Bóg. Poprzez
wiarę i modlitwę potrafiła Ona przecież w sposób niezwykły wczuwać się w wolę Boga i odczytywać Jego
plany. Sen, który miał Józef, z pewnością współgrał z tym, o czym rozmawiał z Maryją. Jej słowa i Jej
postawa były dla niego warunkiem uwierzenia w głos Boży oraz warunkiem przyjęcia woli Bożej. Żeby
uwierzyć w dziewicze macierzyństwo Maryi, Józef musiał być nie tylko niezwykle, wręcz nadludzko pewny
Jej uczciwości, czystości i wierności. Musiał też sam być niezwykle uczciwy i czysty. Inaczej nie
uwierzyłby w Jej czystość i prawdomówność. Uległby raczej projekcji psychicznej, czyli temu
mechanizmowi, który sprawia, że postawę innych ludzi oceniamy według naszego stopnia dojrzałości
i szlachetności.
Ewangelia wyjaśnia, że Józef przyjął Maryję do swego domu, „lecz nie zbliżał się do Niej aż porodziła
Syna, któremu nadał imię Jezus” (Mt 1, 25). Tekst ten nie sugeruje, że później małżonkowie współżyli ze
sobą. Cytowany fragment Ewangelii znaczy natomiast, że Józef i Maryja stopniowo odkrywali sens ich
wspólnej historii i wolę Bożą wobec nich. Obydwoje potrzebowali czasu, by dorastać do zadań i do formy
życia, do której Bóg ich powołał.
Ewangelia nie sugeruje jakiejś magicznej dojrzałości i nadludzkiej świadomości Józefa. On potrzebował
czasu, by odkrywać i rozumieć absolutnie niepowtarzalną sytuację, w której się znalazł. W zwykłym
małżeństwie żona nie przestaje być żoną, gdy staje się matką. Przeciwnie, jej dojrzałość polega właśnie
na tym, że harmonijnie i dojrzale łączy swoje bycie żoną z zadaniami matki. Zasada ta zostaje zawieszona
w przypadku Maryi. Ona nie rodzi dziecka swojego męża, lecz rodzi Syna Bożego. Odtąd skupia się
całkowicie na swoim macierzyństwie. Odtąd — jako jedyna kobieta w historii ludzkości - osiąga pełnię
swoich marzeń i aspiracji, a także pełnię radości w kontakcie z Synem. W konsekwencji w kontakcie z
Józefem szuka niezwykłej przyjaźni i wsparcia, ale nie jednoczy się z nim tak, jak żona z mężem, bo już
nie Józef, ale Jej Syn jest dla Niej Kimś najważniejszym i stanowi absolutne centrum Jej życia. Nie
oznacza to, że z Józefem łączy Ją odtąd jakaś mniejsza miłość czy mniejsza więź. Oznacza to natomiast,
że ich wzajemna więź rośnie w głąb, staje się jeszcze bardziej niezwykła, jeszcze bardziej bezinteresowna
niż dotąd. W konsekwencji to, co ich teraz łączy, staje się coraz bardziej podobne do tej więzi, jaką mają
ci, którzy są już w niebie.
3. Św. Józef: wzór postawy wobec dziecka
Święty Józef jest nie tylko najwspanialszym ideałem postawy mężczyzny wobec kobiety. Jest też
najwspanialszym w historii wzorem postawy mężczyzny wobec dziecka. Przyjmując Maryję za małżonkę,
Józef przyjmuje z największą miłością i troską również Jej Dziecko, które nie jest jego Dzieckiem, a które
Ona kocha nad życie. Od początku historia Jezusa na tej ziemi oraz okoliczności Jego narodzin
wystawiają Józefa na próbę męstwa i wytrzymałości. Jezus rodzi się bowiem w okresie powszechnego
spisu ludności. W tej sytuacji „Udał się także Józef z Galilei, z miasta Nazaret, do Judei, do miasta
Dawidowego, zwanego Betlejem, ponieważ pochodził z domu i rodu Dawida, żeby się dać zapisać
z poślubioną sobie Maryją, która była brzemienna” (Łk 2, 4-5).
Tam właśnie w Betlejem, w stajni rodzi się Syn Maryi, a Józef z pewnością używa całej swej męskiej
fantazji miłości, by także w tych ekstremalnych warunkach otoczyć ochroną swoją Żonę i zapewnić Jej
oraz Dziecięciu poczucie bezpieczeństwa. W ten sposób Józef uświadamia wszystkim mężom i ojcom
wszystkich czasów, że tego, czego najbardziej potrzebują ich bliscy, to ich miłość i obecność, a nie
stworzenie jakichś zewnętrznych warunków wygody czy materialnego dobrobytu. To podstawowe
rozróżnienie jest jakże obecnie potrzebne, bo tak często zapominane w naszych czasach.
Zgodnie z prawem żydowskim osiem dni po porodzie Józef wraz z Maryją udają się do świątyni, by tam
ofiarować Bogu nowonarodzonego Jezusa (por. Łk, 22-24). Nie musieli tego czynić, gdyż obydwoje
rozumieli, że Jezus i tak jest w wyjątkowej relacji do Boga Ojca. Mimo to postanowili zachować ten
zwyczaj, żeby wobec samych siebie potwierdzić, iż zawierzają Jezusa opiece Kogoś, kto jest większy od
nich.
Ofiarowanie Jezusa w świątyni jest gestem głębokiego zawierzenia Józefa wobec Boga. W tym geście
Józef przypomina wszystkim, że każdy rodzic, który dojrzale kocha swoje dziecko, przynosi je do Boga,
gdyż wie, że Bóg jest jeszcze wspanialszym Rodzicem, który bardziej rozumie i dojrzalej kocha dziecko
niż jego rodzice. Powierzenie dziecka opiece Bożej, przyprowadzanie dziecka do Boga, pragnienie, by
Bóg to dziecko adoptował, to szczyt miłości i mądrości rodziców w każdych czasach.
Spotkanie z Symeonem w świątyni to kolejny epizod w odkrywaniu tajemnicy Jezusa przez Józefa.
Ewangelia stwierdza, że „Jego ojciec i Matka dziwili się temu, co o Nim mówiono” (Łk 2, 33). Wraz ze
swoją Żoną Józef wie już tak wiele o tym niezwykłym Dziecięciu, ale nadal zdumiewa się Jego tajemnicą.
To kolejne zadanie ojca: zdumiewać się tajemnicą dziecka. Także wtedy, gdy jest się rzeczywistym ojcem
tego dziecka. Dziecko rodzi się z rodziców, ale jest kimś niepowtarzalnym i stawia swoich rodziców
w obliczu tajemnicy. Święty Józef doskonale to rozumie.
Ale jego rola na tym się nie kończy. Oto bowiem Synowi Maryi grozi śmiertelne niebezpieczeństwo. Król
Herod dowiaduje się o narodzeniu Zbawiciela w Betlejem i chce zabić Dziecię. Dramat polega na tym, że
Józef nawet o tym nie wie i dlatego nie jest w stanie chronić małego Jezusa. W tej sytuacji znowu
interweniuje Bóg. „Oto anioł Pański ukazał się Józefowi we śnie i rzekł: Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę
i uchodź do Egiptu; pozostań tam, aż ci powiem; bo Herod będzie szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić.'
On wstał, wziął w nocy Dziecię i Jego Matkę i udał się do Egiptu; tam pozostał aż do śmierci Heroda” (Mt
1, 18-25).
Okrucieństwo Heroda było tak wielkie, że stało się przysłowiowe nawet w Rzymie. Pod koniec życia ten
tyran kazał zabić nie tylko Jana Chrzciciela, ale nawet trzech swoich synów oraz wiele innych osób,
których znaczenia się obawiał i których traktował jako rywali do władzy. Na tym tle staje się zrozumiała
jego szaleńcza decyzja, by pozabijać niemowlęta w Betlejem. Św. Jozef musiał wcześniej słyszeć o
chorobliwym okrucieństwie Heroda. Poprzez zabicie nowonarodzonego króla Żydów Herod chciał nie tyle
pozbyć się rywala, gdyż wiedział, że są to już i tak ostatnie lata jego panowania ze względu na wiek, ale
chciał uniknąć zamieszek w Judei. To sprawia, że rzeź niemowląt w Betlejem jest historycznie całkowicie
realistyczna.
W tej sytuacji Józef nie waha się ani chwili. Natychmiast bierze ze sobą Żonę i Jej Syna i ucieka do
Egiptu. Z pewnością nie ma pieniędzy, ani miejsca, w którym mógłby się schronić w obcym kraju. Ucieka
nie wiedząc, jak długo pozostanie na wygnaniu. Po ludzku rzecz biorąc jest w sytuacji rozpaczliwej.
Jednak Józef nie rozpacza, gdyż wie, że znajduje się pod opieką Boga i jest pewien swojej miłości do
tych, których chroni. Znajduje się teraz w sytuacji bardzo podobnej do sytuacji innego Józefa - syna
Jakuba, który został sprzedany przez własnych braci do niewoli w Egipcie. I podobnie jak tamten pierwszy
Józef, również ten wyjdzie z bolesnej próby zwycięsko.
Powtórzmy jednak raz jeszcze, że Józef może uratować Jezusa tylko dlatego, że posłuchał głosu Bożego
i że nieustannie współpracuje z Bogiem. W obliczu jego postawy można postawić pytanie: ileż dzieci, iluż
nastolatków zostałoby uratowanych, gdyby ich rodzice nie próbowali wychowywać swoje dzieci i troszczyć
się o nie jedynie własną mocą, lecz gdyby przyprowadzali te dzieci do Boga i u Boga szukali mądrości
oraz siły, by wychowywać i chronić swoje dzieci przed zagrożeniami zewnętrznymi i wewnętrznymi.
Józef nie musiał pozostawać długo na wygnaniu, gdyż okazuje się, że Herod wkrótce umiera i Święta
Rodzina może powrócić do swojej ojczyzny. Znowu interweniuje osobiście Bóg, by Józef mógł być
zupełnie pewien, iż niebezpieczeństwo minęło. „A gdy Herod umarł, oto Józefowi w Egipcie ukazał się
anioł Pański we śnie i rzekł: Wstań, weź Dziecię i Jego Matkę i idź do ziemi Izraela, bo już umarli ci,
którzy czyhali na życie Dziecięcia'. On więc wstał, wziął Dziecię i Jego Matkę i wrócił do ziemi Izraela” (Mt
2, 19-21).
Ewangelia nie opisuje szczegółowo dzieciństwa Jezusa, ale zakłada, że Józef był nie tylko dobrym
opiekunem, lecz również dobrym wychowawcą dla Jezusa. Z pewnością miał dla Niego czas, godzinami
z Nim rozmawiał, okazywał czułość i wprowadzał w głębię tajemnicy człowieka. Zanim dorosły Jezus
zaczął żyć bezpośrednio w niezwykłym kontakcie ze swoim Ojcem Niebieskim, korzystał z obecności
i miłości ziemskiego opiekuna. To właśnie dzięki takiej postawie Józefa „Dziecię rosło i nabierało mocy,
napełniając się mądrością, a łaska Boża spoczywała na Nim” (Łk 2, 40).
Kolejny epizod, który ilustruje postawę Józefa wobec Jezusa to wspólna pielgrzymka na święto do
Jerozolimy. Właśnie wtedy dwunastoletni Jezus znika z oczu Maryi i Józefowi. Obydwoje są oczywiście
ogromnie zaniepokojeni. „Przypuszczając, że jest w towarzystwie pątników, uszli dzień drogi i szukali Go
wśród krewnych i znajomych. Gdy Go nie znaleźli, wrócili do Jerozolimy, szukając Go. Dopiero po trzech
dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między nauczycielami... Na ten widok zdziwili się bardzo,
a Jego Matka rzekła do Niego: Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem
serca szukaliśmy Ciebie?” (Łk 2, 44-48).
Jezus odpowiada w sposób, który mógł po ludzku zaboleć i zaniepokoić Józefa i Maryję: „Czemuście mnie
szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca? Oni jednak nie
zrozumieli tego, co im powiedział” (Łk 2, 49-50). Ewangelia po raz kolejny potwierdza, że Józef ma
świadomość, iż Dziecko, którym się opiekuje, jest większe od niego. Dotyczy to także dzieci, które rodzą
się z ziemskich rodziców. Również te dzieci nie są ich własnością. Postawa św. Józefa przypomina nam
podstawowy fakt, że żadne dziecko nie zostało stworzone na obraz i podobieństwo swoich rodziców, ani
nawet na obraz i podobieństwo ich najpiękniejszych aspiracji i marzeń na temat dziecka. Józef opiekuje
się Kimś, kogo ogromnie kocha, ale wie, że Jezusa nie zrozumie do końca i że nie może zatrzymać Go
przy sobie, ani dla siebie. Również w tym aspekcie jest wzorem dla ojców wszystkich czasów. Dojrzały
ojciec wie, że wychowuje dziecko z miłości, a nie po to, by ono było do jego dyspozycji. Dorosłe dziecko
ma prawo opuścić ojca i matkę i związać się ze współmałżonkiem, albo w szczególny sposób pójść za
Chrystusem na drodze kapłaństwa czy życia zakonnego. Zadaniem rodziców jest pomaganie dziecku
w dorastaniu do takiej dojrzałości i decyzji, a nie utrudnianie mu tego, czy posługiwanie się dzieckiem do
zaspokojenia własnych celów albo aspiracji.
Józef wie, że Jezus go nieskończenie przerasta. Także rzeczywiści rodzice swoich dzieci często
odkrywają, że ich synowie czy córki przerastają ich w swoich horyzontach myślenia i działania. Ale Józef
— podobnie, jak każdy dojrzały rodzic — wie, że nawet takie dziecko nie przestaje być dzieckiem. Ono
nadal potrzebuje mądrości rodziców i wsparcia z ich strony. Również wtedy, gdy rozumie bardzo dużo
z tajemnicy życia i szlachetnego postępowania. Słów, których najbardziej potrzebuje, słów prawdy,
a zwłaszcza słów miłości, nie może dziecko wypowiedzieć do samego siebie. Musi usłyszeć je od tych,
którzy je najbardziej kochają.
Nawet wyjątkowo zdolne i szlachetne dziecko, także w wieku piętnastu czy osiemnastu lat, nadal
potrzebuje obecności i miłości rodziców. Nadal też potrzebuje mądrej pomocy wychowawczej, która
polega na tym, że rodzice potrafią jednocześnie kochać i wymagać, wspierać i mobilizować do pracy nad
sobą. Nawet najbardziej zdolne i szlachetne dziecko potrzebuje czytelnych wzorów postępowania i
wielkich ideałów. Dramatem jest sytuacja, gdy największą aspiracją dla dziecka czy nastolatka są łatwe
pieniądze, szybka kariera „po znajomości”, łatwe więzi czy chwilowa przyjemność zamiast trwałej radości.
Wtedy szybko pojawia się rzeczywiste nieszczęście i cierpienie.
Józef to wszystko rozumiał i musiał w niezwykle dojrzały sposób kochać i towarzyszyć Jezusowi skoro
Ten „potem poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu; i był im poddany” (Łk 2, 51). W tym kontekście pragnę
zwrócić uwagę na jeszcze jeden ważny aspekt. Otóż Józef i Maryja znajdują Jezusa w świątyni, a nie
gdzie indziej. Oto najlepszy sprawdzian odpowiedzialnego wychowania: odnajdowanie własnych dzieci w
świątyni, odkrywanie, że żyją one w obecności Boga, że słuchają głosu sumienia, że są zaprzyjaźnione
z Tym, który je najpełniej rozumie, kocha i chroni.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin