Sieradzki Marek - Zycie bez chorob.doc

(2144 KB) Pobierz
Makary Sieradzki

Makary Sieradzki

 

Życie bez chorób

 

Drogiej pamięci synów moich Jana i

Ignacego poświęcam

 

Spis treści

 

 

Informacje wstępne

1. Próba charakterystyki człowieka

zdrowego

 

2. Jak straciłem zdrowie

 

Część pierwsza: Jak odzyskałem zdrowie

 

1. Podstawowe zasady medycyny wschodu

 

Kim jest człowiek?

Świadomość jaźni

Jednostronność medycyny i oświaty

 

2. Głodówki lecznicze

 

Część druga: Jak pielęgnuję zdrowie

 

I. Ćwiczenia oddechowe

 

II. Sen

 

III. Odżywianie

 

Wegetarianizm

Moja droga do wegetarianizmu

Sposób odżywiania a charakter człowieka

Lista sławnych mężów - wegetarian

Sposób odżywiania a zaburzenia

krążeniowe

Etymologia "wegetarianizmu"

Cztery wegetariańskie ścieżki

Dziwne seminarium żywieniowe

Teoria kalorii anachronizmem

Patogenne libacje

Piąte przykazanie Dekalogu

Głosy i opinie godne uwagi

Asceza warunkiem zdrowia

Skutki niedoceniania wegetarianizmu

Szatańska matnia nałogów

Perspektywa samozniszczenia i jak jej

zapobiec

 

IV. Higiena ciała

 

V. Wysiłek fizyczny na wolnym powietrzu

 

VI. Życie rodzinne. Dom. Mieszkanie

 

VII. Praca. Życie aktywne

 

VIII. Sztuka milczenia. Kultura i etyka

słowa. Prawdomówność

 

IX. Dobro i piękno. Myślenie pozytywne

 

X. Lektura

 

XI. Pogoda ducha. Poczucie humoru.

Uśmiech

 

XII. Joga

 

Definicja jogi

Systemy jogi

Niebezpieczeństwa jogi

Medytacja

Warunki niezbędne dla bezpieczeństwa i

skuteczności jogi

 

Część trzecia: Uwagi, wnioski i

propozycje ogólne

 

Projekt Centralnego Programu

Profilaktyki Zdrowotnej

 

Zakończenie

 

Dodatki

Przysięga i przykazania Hipokratesowe

Tirukkural

Rady tyczące zachowania zdrowia i życia

I.P. Legatowicza

Błogosławieństwa ks. T. Fedorowicza

Dziesięcioro europejskich przykazań

Światowa deklaracja praw zwierzęcia

Krótki życiorys, marzenia i kredo autora

 

   Informacje wstępne

  

   Wobec zawrotnych rewolucyjnych

przeobrażeń, zachodzących w Polsce i

innych krajach tzw. obozu socjalizmu,

niektóre zawarte w książce

spostrzeżenia, diagnozy i prognozy

straciły w pewnym stopniu na

aktualności.

   Jednakże postanowiłem, zostawić je

bez zmiany jako testimonium

temporis, a także jako świadectwo

człowieka, który - już od 1920 roku -

obserwował, widział, przeżywał i w

miarę możności reagował na

działalność siły niszczącej -

niszczącej człowieka, oświatę, kulturę,

służbę zdrowia, gospodarkę, siły, która

na swych sztandarach wypisywała

hasło wyzwolenia człowieka i to w skali

globu, wyzwolenia znanymi

metodami przemocy i kłamstwa.

   Rzecz znamienna: system ten

przetrwał tyle dziesiątków lat głównie

dlatego, że perfidnymi metodami

agitacji, propagandy, przekupstwa,

orderami, przywilejami, intratnymi

stanowiskami, udziałem, w sprawowaniu

władzy zjednał i przyciągnął do

współpracy wielką liczbę zwolenników, w

tym także znakomitych umysłów, które

cieszyły się ongiś szacunkiem i

zaufaniem, społecznym jako niezależni

twórcy w różnych dziedzinach

działalności ludzkiej.

   Narzucają się tu natrętne pytania:

Kim jest człowiek? Jak odróżnić

prawdę od fałszu, by nie zejść na

manowce iluzji, by zachować swą

godność, tożsamość i niezależność w

służbie prawdzie?

  

Jak to się robi?

  

   Pytanie to słyszę od roku 1960.

Pytają schorowani przyjaciele,

rodzina, sąsiedzi, znajomi wiedząc, że

lekarze zakwalifikowali mnie w

roku 1956 do kategorii "nieuleczalnych"

i że dopiero gdy z nimi zerwałem

i sięgnąłem do innych, naturalnych

metod leczenia i samoleczenia,

począłem stopniowo odzyskiwać zdrowie i

w ciągu kilku lat odzyskałem je

w pełni.

   Opracowanie niniejsze stanowi próbę

odpowiedzi na to pytanie.

Zrodziło się na konkretne zamówienie

społeczne.

   Będzie w nim mowa o tym, jak

straciłem, jak - przez naturalne

samoleczenie - odzyskałem zdrowie i jak

je pielęgnuję.

   Rzecz będzie o takim modelu życia

człowieka, by choroby nie miały doń

dostępu - o życiu bez chorób.

   Zapyta ktoś: Czy w czasach

dzisiejszych, w czasach daleko

posuniętego

zatrucia środowiska naturalnego - wody,

powietrza, gleby, żywności -

życie bez chorób jest możliwe? (Polska

jest jedynym krajem w Europie, a

zarazem na świecie o najwyższym stopniu

degradacji środowiska

naturalnego w wyniku niekontrolowanej z

punktu widzenia ochrony

środowiska działalności przemysłu,

gospodarki komunalnej i rolnictwa" -

czytamy w Książce "Zagrożenie

ekologiczne" wydanej w roku 1985 przez

Akademię Nauk Społecznych przy KC PZPR,

s. 3-4.) Czy w takich warunkach

- zwłaszcza wobec braku wyraźnych

perspektyw na odczuwalną poprawę

sytuacji w tej dziedzinie w

najbliższych latach - możliwe jest

życie bez

chorób?

   Czy możliwe jest takie życie w

czasach szerzących się groźnych plag

alkoholizmu, nikotynizmu i narkomanii,

w czasach powszechnej pogoni,

zamętu, lęku, napięć, frustracji,

stresów i rozkojarzenia człowieka?

   Próbuję tu wykazać, że nawet w

takich warunkach, w takich czasach

życie bez chorób jest nie tylko

całkowicie możliwe, ale i konieczne dla

zapewnienia zagubionemu człowiekowi

warunków odzyskania siebie,

normalnego rozwoju i wzrostu,

normalnego życia, wydajnej, radość

dającej

pracy.

   Zależy to przede wszystkim od nas

samych, od człowieka.

   Przekonanie to opieram na zaufaniu,

na wierze w człowieka, w jego

szerokie, wręcz nieograniczone

możliwości.

   Wszelako zdrowie człowieka jest

wartością tak wielką, że środki,

metody, wysiłki doń prowadzące muszą

być proporcjonalnie duże i dla

większości ludzi niełatwe. Wymaga to

wielu ograniczeń, wyrzeczeń,

wyzwolenia się z różnorakich

szkodliwych nawyków, nałogów,

przyzwyczajeń, przesądów - wymaga to

swoistej ascezy, dyscypliny

wewnętrznej. Wielce przydatne jest tu

także jakieś rozeznanie w anatomii

i fizjologii człowieka. Zdrowie wymaga

również przezwyciężenia,

zwalczenia w sobie poważnego schorzenia

natury psychicznej - lekomanii,

która jest źródłem wielu chorób m.in.

dlatego, że osłabia i niszczy

naturalne mechanizmy obronne,

odpornościowe, w jakie wyposażony jest

każdy żywy organizm. Na lekomanię

cierpi, jak się wydaje, większość

Polaków. Życie nasze jest nadmiernie

przesycone farmacją, medycyną, ze

szkodą dla zdrowia człowieka. Dziś

niemal w każdym polskim domu,

szczególnie tam, gdzie żyją ludzie

starsi, znajduje się mniejsza lub

większa apteczka - zjawisko

patologiczne; poświęcam mu więcej

miejsca w

ostatniej części tej pracy.

   Od 32 lat nie korzystam z porad

lekarskich, nie przyjmuję żadnego

leku sztucznego, chemicznego. (W ciągu

tego okresu miały miejsce 4

wyjątki, które omawiam na str. 18.)

Zdrowie i energię czerpię z innych

źródeł o czym niżej. Przestawiłem

całkowicie swą świadomość higieniczną

z medycyny konwencjonalnej na

dobroczynne, lecznicze prawa Natury.

Wyzwoliłem się także - rzec mogę - z

niewoli żołądka, gdy zrozumiałem,

że jedzenie nie jest najważniejszym

źródłem zdrowia i siły; najczęściej

jest źródłem różnorakich chorób, o czym

niżej.

   Aby uniknąć niejasności, świadom

wielości definicji zdrowia, próbuję

na wstępie określić, co rozumiem pod

pojęciem człowieka zdrowego, biorąc

pod uwagę okoliczność, że większość

chorób ma swe źródło w psychice.

Jogowie indyjscy twierdzą nawet, że

wszystkie choroby, także pochodzenia

urazowego, mają swe źródło w psychice,

bo jeśli np. wpadam na jezdni pod

samochód, to znaczy, że moja uwaga,

moja spostrzegawczość szwankują.

   Towarzyszy mi przy tym świadomość,

że droga do zdrowia, jaką próbuję

tu wskazywać, oparta głównie na moim

własnym doświadczeniu, ale i na

obserwacji wielu ludzi, a także na

lekturze dotyczącej różnych systemów

profilaktyki, diagnozy i terapii, jest

jedną z możliwych. Cieszę się

nadzieją, że większość Czytelników

przyjmie ją z wielkim dla siebie

pożytkiem; inni odniosą się do niej z

rezerwą, a może nawet z negacją.

Nie istnieje bowiem jedna recepta dla

wszystkich.

   Medycyna "jako nauka o zdrowiu i

chorobie człowieka oraz sztuka

(umiejętność) zapobiegania chorobom i

leczenia chorych", zaliczana do

nauk przyrodniczych (Wielka

Encyklopedia Powszechna), zajmuje się

głównie ciałem człowieka, a także tymi

schorzeniami psychicznymi, które

kwalifikują się najczęściej do zakładów

psychiatrycznych.

   Wszelako potoczna obserwacja życia

dostarcza nam niezliczonych

dowodów na to, że między chorobami

somatycznymi i psychicznymi, objętymi

urzędowym wykazem chorób, istnieje

rozległa przestrzeń, w której

występują niezliczone odstępstwa od

powszechnie przyjętych norm

postępowania, przeróżne deformacje i

schorzenia o wielkiej szkodliwości

indywidualnej i społecznej, nie objęte

tym wykazem. Nie ma na nie także

środków leczenia w urzędowym spisie

leków. Znane mi definicje zdrowia

także nie obejmują tych deformacji,

nawet - jak mi się wydaje -

najlepsza z nich definicja zdrowia

Światowej Organizacji Zdrowia

("Zdrowie jest pełnią fizycznego,

psychicznego i społecznego dobrostanu,

a nie tylko brakiem choroby lub

kalectwa". Człowiek dobry, etycznie

dojrzały, świadczący dobro ludziom ma

złe samopoczucie, że za mało dobra

czyni. Złodziej odczuwa dobrostan, gdy

udaje mu się okraść bezkarnie

sklep lub mieszkanie.) nie obejmuje

całości schorzeń i deformacji

człowieka.

   Czy można uznać za zdrowego

człowieka, który cieszy się zdrowiem

fizycznym, ale przy tym:

- nienawidzi własnej żony (męża),

urządza w domu awantury, bije dzieci,

  nienawidzi brata, sąsiada i innych

ludzi za to jedynie, że nie

  podobają mu się ich twarze (już

Platon twierdził, że człowiek zły jest

  człowiekiem chorym).

- nie uznaje żadnych powszechnie

przyjętych norm moralnych; kłamie,

  oszukuje, kradnie, gwałci bez

skrupułów,

- pali, pije, prowadzi życie rozwiązłe

i w takiej atmosferze wychowują

  się, wzrastają jego dzieci, które

później uczestniczą w gangach

  rozwydrzonych wyrostków, demolujących

budki telefoniczne, przystanki

  itp. urządzenia publiczne,

ograbiających sklepy itd.,

- lawinowym gadulstwem oczernia

bezmyślnie bliźniego i wyrządza mu

  krzywdę,

- gromadzi wszelkimi sposobami dobra

materialne, a obok skrajnej nędzy

  przechodzi obojętnie,

- nie ma poczucia obowiązku i etyki

pracy, a "pracuje" tylko o tyle, o

  ile musi dla zdobycia koniecznych

środków utrzymania,

- myśli tylko o sobie, a wszelkie

zjawiska i potrzeby społeczne są mu

  całkowicie obojętne,

- podlega różnym nałogom, stresom i nie

czyni nic, by się od nich

  wyzwolić,

- zawiera różne umowy, obiecuje ich

realizację w uzgodnionych terminach,

  których z reguły nie dotrzymuje,

lekceważąc partnera i jego

  oczekiwania, jego plany, zakłócając

tym samym stosunki międzyludzkie,

  tracąc - jako człowiek

nieodpowiedzialny - prawo do zaufania i

  szacunku ze strony otoczenia itp.

  

   Czyż możemy uznać za zdrową parę

małżeńską, gdy jedna strona nie

dotrzymuje wierności stronie drugiej mi

szuka przygód poza domem,

przyczyniając się w ten sposób do

osłabienia więzi małżeńskiej, a nawet,

nierzadko, do rozbicia gniazda

rodzinnego, co pociąga za sobą

nieuchronnie różnorakie deformacje,

deprawacje i dezintegrację

osobowości i to nie tylko małżonków,

ale - co gorsza - także ich dzieci?

   Czy notorycznego ponuraka i

mizantropa, który nie dostrzega w

drugim

przejawów Dobra, Światła i Piękna,

możemy uznać za człowieka zdrowego?

   A cóż powiedzieć o olbrzymiej armii

ponurych demonów w ludzkiej

postaci z Hitlerem i Stalinem na czele,

demonów, którzy opętani

przestępczą doktryną w klimacie kultu

Wodza z zimną krwią torturowali i

zabijali dziesiątki milionów niewinnych

ludzi?!

   Wielu z nich jeszcze żyje.

   Powiadam: ponurych demonów. Czy kto

kiedy widział pogodny uśmiech na

twarzy Hitlera, Stalina, Bieruta, na

twarzach ich fanatycznych

czcicieli? Podejrzliwość, nieufność,

lęk, nienawiść, żądza mordu.

   Zbrodniarz, człowiek zdeprawowany,

niekiedy - jak łatwo zauważyć -

wysila się na sztuczny, konwenansowy,

teatralny uśmiech, ale na prosty,

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin