Lord kamerdyner - Martin Michelle.pdf

(1012 KB) Pobierz
Microsoft Word - Michelle Martin - Lord kamerdyner
Michelle Martin
LORD KAMERDYNER
Prolog
K apry Ļ nym zrz Ģ dzeniem losu John Rawlins urodził si ħ jako trzeci syn ksi ħ cia Merifielda. Jego
narodzinom nie towarzyszyło jednak uroczyste bicie dzwonów ani wspaniałe fajerwerki, czym uczczono
przyj Ļ cie na Ļ wiat jego braci, albowiem Jack był synem z nieprawego ło Ň a, owocem wieloletniego
romansu ksi ħ cia z gospodyni Ģ domu w jednej z jego licznych posiadło Ļ ci. Ksi ĢŇħ , rozzłoszczony srodze
na Catherine - na tyle bezczeln Ģ , by pocz Ģę dziecko - zesłał j Ģ do skromniejszego maj Ģ tku w
Stradfordshire, zanim ksi ħŇ na zdołała dostrzec jej brzemienno Ļę . Catherine, podaj Ģ c si ħ za wdow ħ ,
pracowała tam i wychowywała swego syna. B ħ d Ģ c niewiast Ģ praktyczn Ģ - co stało w niejakiej sprzecz-
no Ļ ci z lekkomy Ļ lnym romansem z ksi ħ ciem - przyuczała Jacka do słu Ň by, zawodu uprawianego przez
ni Ģ i jej przodków.
Jack zobaczył po raz pierwszy ojca dopiero w wieku lat dwunastu. Podczas pobytu ksi ħ cia w
Stradfordshire, gdzie zaimprowizowano polowanie z udziałem licznych jego kompanów, ojciec z synem
nie zamienili nawet słowa, arystokrata nie obdarzył go ani spojrzeniem, nie uczynił w jego stron ħ
Ň adnego gestu. Jack był dla niego po prostu urodziwym chłopcem na posyłki spełniaj Ģ cym pa ı skie
polecenia.
Gdy Jack sko ı czył lat czterna Ļ cie, Ļ lepy los sprawił, Ň e co Ļ si ħ w jego Ň yciu odmieniło. Na zaproszenie
ksi ħ cia znów odbyło si ħ w Stradfordshire huczne polowanie. Tym razem Jack usługiwał ojcu, je Ň d ŇĢ c u
jego boku wierzchem i masakruj Ģ c w imi ħ sportu tuziny ptactwa. Umiej ħ tno Ļ ci Jacka w posługiwaniu si ħ
broni Ģ i je Ņ dzie konnej wywarły na ksi ħ ciu wra Ň enie. Postanowił wi ħ c przypomnie ę sobie o swych
rodzicielskich powinno Ļ ciach i zadba ę o wykształcenie syna. Zaopatrzył chłopca w odpowiedni Ģ odzie Ň i
sum ħ pieni ħ dzy, upominaj Ģ c go zarazem surowo, by nie zdradził nikomu i pod Ň adnym pozorem swego
pochodzenia, i wysłał do szkół w Szkocji, jak najdalej od miejsc, w których si ħ obracał, aby chłopak nie
natkn Ģ ł si ħ na nikogo, kto mógłby dostrzec podobie ı stwo syna do tak znakomitego ojca. Skoro Jack
osi Ģ gał dobre wyniki zarówno w nauce, jak i w sporcie (w przeciwie ı stwie do swoich przyrodnich braci),
ksi ĢŇħ ponownie okazał mu łaskawo Ļę . Wysłał go na uniwersytet do Edynburga, ostrzegaj Ģ c, Ň e je Ļ li
pi Ļ nie cho ę słowo o ich pokrewie ı stwie, cofnie mu natychmiast wszelk Ģ finansow Ģ pomoc.
Wydawałoby si ħ , Ň e syn słu ŇĢ cej b ħ dzie wdzi ħ czny ojcu za to, co dla niego uczynił, ale Jack Rawlins
nie Ň ywił tego uczucia. Oczywi Ļ cie, rad był, Ň e mo Ň e czerpa ę wiedz ħ z ksi ĢŇ ek i od wykładowców, lecz
szkoła, jak Ģ dali mu studenci, odmieniła jego szlachetne serce i wyjawiła okrutna prawd ħ o Ļ wiecie.
Koledzy z wy Ň szych sfer ignorowali i otwarcie lekcewa Ň yli syna słu ŇĢ cej. Opanowanie - tej sztuki Jack
uczył si ħ ka Ň dego dnia. I oto dzi ħ ki niej, bystro Ļ ci umysłu i celuj Ģ cym ocenom jego szkoccy koledzy
zacz ħ li czu ę przed nim respekt. Mało tego, stał si ħ wr ħ cz ich przywódc Ģ , na Ļ ladowali jego sposób bycia;
byli mu szczerze oddani i nie było rzeczy, jakiej by dla niego nie zrobili. Odtr Ģ cony w dzieci ı stwie i
uhonorowany w młodo Ļ ci poznał gorzk Ģ prawd ħ o sobie samym. Nie nale Ň ał ani do Ļ wiata matki, ani do
Ļ wiata ojca. Urodzenie i edukacja zamkn ħ ły mu drog ħ do nich obojga.
Po uko ı czeniu studiów John Rawlins miał wykształcenie d Ň entelmena, pierwszorz ħ dne maniery
słu ŇĢ cego, gruntown Ģ znajomo Ļę hipokryzji, prawie sto funtów, jakie udało mu si ħ zaoszcz ħ dzi ę , siln Ģ
niech ħę do sfery, do której nale Ň ał ojciec, oraz pierwszy i ostatni list, jaki otrzymał od ksi ħ cia Merifielda.
Ojciec obwieszczał mu, Ň e jest wielce rad z wypełnienia swoich ojcowskich obowi Ģ zków. ņ yczył synowi
sukcesu w dziedzinie, jak Ģ sobie obierze, rekomenduj Ģ c mu kapła ı stwo, prawo b Ģ d Ņ słu Ň b ħ morsk Ģ -
kariery wybierane przez młodszych synów Merifieldów.
Jack wybrał armi ħ .
*
Po uko ı czeniu studiów Fitzwilliam Hornsby, ósmy wicehrabia Lyleton i prawy dziedzic tego tytułu,
otrzymał zgodnie z wol Ģ swego dziada, sze Ļę tysi ħ cy funtów rocznego dochodu oraz Charlisle, du ŇĢ
posiadło Ļę w Somersetshire wraz z rozległymi pastwiskami na wzgórzach, mieni Ģ cymi si ħ zieleni Ģ
polami uprawnymi, lasami oraz pi ħ knymi ogrodami - wszystko to zostało opisane w najlepszych
przewodnikach podró Ň niczych, które zachwalały zwłaszcza wspaniały el Ň bieta ı ski dwór z pocz Ģ tku XVII
stulecia. Jasno Ň ółta kamienna budowla l Ļ niła w promieniach sło ı ca. Wysokie komnaty, marmurowe i
drewniane posadzki, eleganckie apartamenty zachwycały najbardziej wybrednych. Wordsworth, który
pewnego pi ħ knego lata zwiedzał Charlisle, tak j Ģ okre Ļ lił: „Cudowna, ton Ģ ca w sło ı cu sielanka, miejsce
nawiedzane niechybnie przez bogini ħ Dian ħ ”.
Któ Ň mógłby marzy ę o wspanialszej wiejskiej siedzibie?
Fitzwilliam Hornsby, Fitz dla przyjaciół, do których zaliczał si ħ równie Ň Jack, przybył do Charlisle
dopiero po trzech latach od sko ı czenia uniwersytetu, i to na wyra Ņ ne ŇĢ danie zarz Ģ dcy maj Ģ tku.
Wicehrabia nie cierpiał wsi, wszechobecnego brudu, psów, wie Ļ niaków w zgrzebnym przyodziewku.
Uwielbiał miejskie Ň ycie - modne stroje, przechadzki Bond Street, gr ħ w karty a Ň do Ļ witu u Watiera.
Gdyby go zapytano o główny cel w Ň yciu, odparłby: sta ę si ħ w mie Ļ cie kim Ļ znanym, słyn Ģ cym z
fantazji.
W przeciwie ı stwie do wielu rówie Ļ ników osi Ģ gn Ģ ł swój cel ju Ň za młodu.
Jedynym utrapieniem Fitza byli jego rodzice. Hrabiostwo Lavesly nie przyjmowali do wiadomo Ļ ci
faktu, Ň e Fitz liczy ju Ň sobie dwadzie Ļ cia cztery lata i jest dorosłym, maj ħ tnym m ħŇ czyzn Ģ . Traktowali go
jak małego chłopca, który wci ĢŇ potrzebuje rodzicielskiej kurateli. Zaledwie w ubiegłym miesi Ģ cu
wygłosili długie i k ĢĻ liwe kazanie na temat jego strojów, gry w karty, pró Ň niactwa, nieodpowiednich
przyjaciół, pasji do koni i niech ħ ci do mał Ň e ı stwa.
To ostatnie było powodem nieustannego zatroskania rodziców, ale na nic si ħ zdały ich perswazje. Fitz
ani my Ļ lał o o Ň enku, gotów byłby doło Ň y ę wszelkich stara ı , by przed trzydziestk Ģ nie stan Ģę na Ļ lubnym
kobiercu, a z upływem lat zacz Ģ ł si ħ powa Ň nie zastanawia ę , czy nie podwy Ň szy ę swego progu do lat
czterdziestu. Lubił kobiety, owszem. Uwa Ň ał, Ň e stanowi Ģ mił Ģ rozrywk ħ , której do Ļę cz ħ sto si ħ oddawał,
szczególnie z tymi niewiastami, które podziwiały jego nowy paltot b Ģ d Ņ oryginaln Ģ kompozycj ħ jego
czarnych loków.
Lecz co do wymarzonego przez rodziców Ļ lubu, to wolałby przywdzia ę worek pokutny i posypa ę głow ħ
popiołem, wyrzec si ħ gry u Watiera, odda ę wszystkie swoje konie jakiemu Ļ biednemu Szkotowi ni Ň
zwi Ģ za ę si ħ w ħ złem mał Ň e ı skim. Fitz mo Ň e i nie grzeszył m Ģ dro Ļ ci Ģ , ale miał bardzo rozwini ħ ty instynkt
samozachowawczy. Wiedział, Ň e jako bogaty i przystojny m ħŇ czyzna jest Ļ wietn Ģ parti Ģ . Obserwował
czujnie wszystkie matrony pragn Ģ ce złowi ę go dla swych córek i jak mógł, op ħ dzał si ħ przed nimi.
Wygłaszane przez rodziców co jaki Ļ czas kazania były do Ļę nisk Ģ cen Ģ , jak Ģ płacił za swoj Ģ wolno Ļę . Z
tego te Ň powodu uwa Ň ał si ħ za człowieka, któremu los sprzyjał bardziej ni Ň innym jego rówie Ļ nikom.
Niestety, jego wiara w szczególn Ģ przychylno Ļę losu run ħ ła pewnego majowego dnia 1813 roku,
albowiem hrabia i hrabina Lavesly powiadomili go, Ň e pod koniec czerwca b ħ dzie pełnił rol ħ gospodarza
letniego sezonu, na który zjedzie do Charlisle około dwudziestu pi ħ ciu zaproszonych przez nich go Ļ ci. Co
gorsza, rodzice b ħ d Ģ pilnie baczy ę , by nawet przez godzin ħ nie wa Ň ył si ħ zaniedba ę ci ĢŇĢ cych na nim
obowi Ģ zków. Wie Ļę owa zupełnie go oszołomiła - czeka go zatem niezno Ļ ny pobyt na wsi.
Fitz mógł si ħ zaledwie domy Ļ la ę , Ň e za tym wszystkim kryje si ħ jaki Ļ niecny cel. Usiłował stanowczo
si ħ temu przeciwstawi ę . Do diabła, mog Ģ sobie wkroczy ę do Hadesu, ale nie b ħ d Ģ włóczy ę si ħ po Charli-
sle! - słowa te zawisły na jego wargach, lecz gro Ņ ne spojrzenie ojca kazało mu zamilkn Ģę . Poczuł si ħ
zupełnie zdruzgotany.
Rad nierad wicehrabia pogodził si ħ z losem. Pisemna instrukcja, jak Ģ wysłał do słu Ň by swej wiejskiej
rezydencji, była do Ļę lakoniczna. Podawał w niej liczb ħ oczekiwanych go Ļ ci i polecił przygotowa ę
wszystko jak nale Ň y. Reszt ħ pi ħ knego maja sp ħ dził w ponurym nastroju, mniej lub bardziej lituj Ģ c si ħ nad
sob Ģ , w zale Ň no Ļ ci od wypitego wina. List, jaki otrzymał pod koniec miesi Ģ ca, pogr ĢŇ ył go ostatecznie.
Ów arkusik papieru nie tylko pozbawił go rado Ļ ci Ň ycia, ale te Ň odebrał mu apetyt i sen. Fitz schudł,
pobladł, oczy płon ħ ły mu niezdrowym blaskiem.
- Mój drogi - rzekł John Rawlins, wszedłszy do porannego salonu miejskiej rezydencji wicehrabiego
przy Berkeley Square - wygl Ģ dasz nad wyraz mizernie. - Zmarszczył czoło. - Có Ň si ħ takiego wydarzyło?
Fitz j ħ kn Ģ ł i ukrył twarz w dłoniach.
- Jestem na dnie, Jack - powiedział. - Diabeł przykrył mnie ogonem i nie mog ħ go z siebie strz Ģ sn Ģę .
Zawsze byłe Ļ moim aniołem stró Ň em. Musisz mi pomóc.
- Przyjacielu - rzekł anioł stró Ň z westchnieniem - zaledwie przed trzema miesi Ģ cami wróciłem do
Anglii i ju Ň zdołałem uwolni ę ci ħ z matni szulerów i wyja Ļ ni ę nieporozumienie tycz Ģ ce wy Ļ cigów Bow
Street. W dniu, kiedy osiedliłem si ħ w Devonshire, o Ļ wiadczyłem ci, Ň e nie b ħ d ħ ju Ň za ciebie nadstawia ę
karku. Czy Ň by Ļ znowu znalazł si ħ w kłopotliwym poło Ň eniu? Ratuj si ħ sam z opresji. Do Ļę mam
pseudoheroicznych wyczynów. I nie zamierzam rozstawa ę si ħ z moimi sadami, polami i lasami. Chc ħ
wie Ļę takie Ň ycie, jakie sobie obrałem, i niech piekło pochłonie cały Ļ wiat.
- Niech piekło ciebie pochłonie, Jack, je Ļ li nie przyjdziesz mi z pomoc Ģ ! - wykrzykn Ģ ł zdruzgotany
wicehrabia. - Przysi ħ gam na wszystkie Ļ wi ħ to Ļ ci, Ň e je Ļ li teraz mi pomo Ň esz, do ko ı ca roku o nic ci ħ
prosi ę nie b ħ d ħ .
Jack westchn Ģ ł ci ħŇ ko. Niewielu było ludzi, którzy zdołaliby si ħ oprze ę błagalnemu spojrzeniu czarnych
oczu Fitza.
- Có Ň , dobrze, poka Ň mi ten list.
- Jeste Ļ nadzwyczajny - rzekł Fitz, nie panuj Ģ c nad emocjami. Wr ħ czył przyjacielowi nieszcz ħ sny
dokument.
Jack rozsiadł si ħ na fotelu, swobodnie wyci Ģ gaj Ģ c przed siebie nogi. Miał na sobie zakurzony płaszcz do
jazdy konnej, bryczesy i buty je Ņ dzieckie z wywini ħ t Ģ cholew Ģ - zaledwie przed półgodzin Ģ przyjechał
wierzchem z Devonshire. W takim stroju nie uchodziło pokazywa ę si ħ na salonach, ale we własnym
gronie przyjaciele mało dbali o konwenanse.
Dokument był zwi ħ zły i rzeczowy. Sir Marcus Templeton o Ļ wiadczał, i Ň jest w posiadaniu listu lorda
Lyletona do Aldory Higgins, tancerki operowej niew Ģ tpliwej urody i w Ģ tpliwej moralno Ļ ci. Fitz
zapewniał j Ģ w li Ļ cie o swojej dozgonnej, wielkiej miło Ļ ci i obiecywał Ň arliwie rychłe mał Ň e ı stwo, Sir
Marcus, obecny opiekun młodej kobiety, dawał Fitzowi do wyboru: albo po Ļ lubi dziewczyn ħ , albo
wypłaci pewn Ģ sum ħ ... jemu wła Ļ nie.
- Naprawd ħ napisałe Ļ do niej taki list? - zapytał Jack z niedowierzaniem.
Fitz j ħ kn Ģ ł przeci Ģ gle i złapał si ħ za obolał Ģ głow ħ .
Nie do wiary, pomy Ļ lał Jack, przygl Ģ daj Ģ c si ħ uwa Ň nie przyjacielowi.
- Ty, zagorzały wróg mał Ň e ı stwa? Mógłbym przysi Ģ c, Ň e drugiego takiego nie ma w całej Anglii. Jak
mogłe Ļ wyst Ģ pi ę z podobn Ģ propozycj Ģ ?
- Wszystko przez brandy - burkn Ģ ł Fitz. - I przez te jej perfumy. Człowieku, ka Ň demu m ħŇ czy Ņ nie
zawróciłyby w głowie.
Z przekle ı stwem na ustach, mn Ģ c list w dłoni, Jack wstał z fotela.
- I oto mamy na karku tego szubrawca. Szczwany lis, nie omieszka skorzysta ę z twojej słabo Ļ ci -
powiedział, wrzucaj Ģ c list do kominka. - Hipokryta! Sir Marcus Templeton okrył ha ı b Ģ wi ħ cej panien i
spłodził wi ħ cej b ħ kartów ni Ň ksi ĢŇħ Clarence. A teraz Ļ mie gani ę ci ħ za uwiedzenie tancerki? Ta
dziewczyna miała na pewno wielu kochanków, zanim ty połasiłe Ļ si ħ na jej wdzi ħ ki. - Zamilkł na chwil ħ .
- Łatwo to b ħ dzie udowodni ę w s Ģ dzie.
Wicehrabia uniósł gwałtownie głow ħ , na jego ładnej twarzy malowało si ħ przera Ň enie.
- O Bo Ň e, nie! ņ adnej sprawy s Ģ dowej! Wyobra Ň asz sobie, w jakie piekło zamieniłoby si ħ moje Ň ycie,
gdyby rodzice dowiedzieli si ħ o Aldorze?!
- O, nie w Ģ tpi ħ , to byłoby istne piekło - zgodził si ħ Jack.
- Na pewno... jeste Ļ taki sprytny i m Ģ dry... na pewno co Ļ wymy Ļ lisz, by uratowa ę mnie przed tym
draniem Templetonem.
- Szanta Ň to diabelnie trudna sprawa - przyznał Jack, siadaj Ģ c ponownie na fotelu.
- Do ko ı ca Ň ycia odechce mi si ħ ju Ň mał Ň e ı stwa, mo Ň esz mi wierzy ę .
- Wcale ci si ħ nie dziwi ħ . Ale my Ļ l ħ , Ň e mógłbym upora ę si ħ z tym kłopotem.
Fitz a Ň podskoczył, w jego czarnych oczach po raz pierwszy od dwóch tygodni rozbłysła nadzieja.
- Mój drogi przyjacielu! Zrobisz to dla mnie? Naprawd ħ ?
- Dobrze. Spróbuj ħ .
- Och, Jack, jeste Ļ najm Ģ drzejszym człowiekiem w Anglii. Od czego mamy zacz Ģę ?
John Rawlins westchn Ģ ł.
- Twoi rodzice ułatwili nam sytuacj ħ - rzekł. - ņĢ daj Ģ , by Ļ pełnił obowi Ģ zki gospodarza w Charlisle - i
bardzo dobrze. To nam daje sposobno Ļę odzyskania twego listu do Aldory. Jedyne, co powiniene Ļ teraz
zrobi ę , to zaprosi ę sir Marcusa na letni sezon do Charlisle. Powiedz mu, niech we Ņ mie ze sob Ģ ten list, a
je Ļ li jest prawdziwy, odkupisz go od niego.
- Ale ja nie chc ħ nic mu płaci ę .
- Nie b ħ dziesz musiał, bo przy pierwszej okazji ukradn ħ list.
- Ukradniesz? Pod nosem przeszło dwudziestu najdostojniejszych go Ļ ci z wy Ň szych sfer? W jaki
sposób?
Jack skrzywił si ħ nieznacznie - oto los zatoczył kr Ģ g w jego Ň yciu.
- Słu ŇĢ cy, no, powiedzmy, kamerdyner w wiejskiej rezydencji ma dost ħ p o ka Ň dej porze dnia do
ka Ň dego pomieszczenia. Wyst Ģ pienie w roli kamerdynera w Charlisle nie sprawi mi najmniejszej
trudno Ļ ci; poczekam na odpowiedni Ģ chwil ħ , przeszukam pokój Templetona, odzyskam list, i niech diabli
wezm Ģ tego szubrawca.
Wicehrabia Lyleton patrzył na Jacka szeroko rozwartymi oczami, jakby dopiero teraz docenił
wielkoduszno Ļę przyjaciela.
- Naprawd ħ zrobisz to dla mnie?
Po raz pierwszy tego dnia twarz Jacka przybrała spokojny wyraz.
- Jestem pewien - powiedział - Ň e gdybym ja znalazł si ħ w tarapatach, ty obmy Ļ liłby Ļ plan stokro ę
sprytniejszy. A teraz słuchaj mnie uwa Ň nie: powodzenie całego przedsi ħ wzi ħ cia zale Ň y od ciebie. Musisz
zwraca ę si ħ do mnie po nazwisku - Rawlins, nie Jack.
- Przyjacielu, je Ň eli wyci Ģ gniesz mnie z tej pułapki, oddam ci hołd nale Ň ny cesarzowej Józefinie.
- Czy aby który Ļ z go Ļ ci nie rozpozna mnie z czasów studiów w Edynburgu?
Fitz potrz Ģ sn Ģ ł głow Ģ z pow Ģ tpiewaniem. Któ Ň wpadłby na pomysł, Ň e on, Fitz, ma tak ponurego
przyjaciela?
- W Ģ tpi ħ , Jack, czy ci ludzie wiedz Ģ , Ň e Szkocja nale Ň y do Imperium. ņ adnemu z nich nie przyszłoby
zapewne na my Ļ l przekroczenie jakiejkolwiek granicy. To Ļ wiatek mały i zamkni ħ ty. Nikt ci ħ nie rozpo-
zna.
- ĺ wietnie. A wi ħ c twoim pierwszym zadaniem b ħ dzie wysłanie kamerdynera Charlisle na urlop.
1
C harlisle jest pi ħ kne, prawda, Saro? - zapytała ksi ħŇ na.
- Istotnie - przyznała z niejak Ģ wstrzemi ħŅ liwo Ļ ci Ģ jej najmłodsza córka. Ksi ħŇ na Somerton nigdy nie
czyniła uwag bez podtekstu. Co Ļ si ħ kryło za tym jej zachwytem, i Sara wolała o tym nie wiedzie ę .
- Jak mniemam, Lyleton ma równie Ň wspaniał Ģ rezydencj ħ na Berkeley Square - dodał ksi ĢŇħ patrz Ģ c na
gzyms kominka, na którym porcelanowy pastuszek zalecał, si ħ do porcelanowej pasterki. Wzruszył ra-
mionami i spojrzał na obie panie. - Niewiele wymagałoby zachodu, by owa rezydencja stała si ħ
o Ļ rodkiem Ň ycia towarzyskiego w stolicy. Lyleton, jak wiadomo, jest w swoim Ļ rodowisku osob Ģ do Ļę
popularn Ģ .
- Wicehrabia, jak s Ģ dz ħ , lubi towarzystwo - zgodziła si ħ Sara, powa Ň nie ju Ň zaniepokojona.
- Młody, atrakcyjny, bogaty, Ļ wietnie urodzony - ci Ģ gn ħ ła ksi ħŇ na. - Jego przyszła narzeczona powinna
doprawdy by ę szcz ħĻ liwa, nie uwa Ň asz, Saro?
Lady Sara Thorndike patrzyła na matk ħ z przera Ň eniem w oczach. Tylekro ę w przeszło Ļ ci słyszała
podobne złowieszcze pytania, Ň e wnet domy Ļ liła si ħ , do czego matka zmierza.
- Nie miałam dot Ģ d okazji poznania pana tego domu, matko. Jak Ň e wi ħ c mogłabym wydawa ę opini ħ o
szcz ħĻ liwym b Ģ d Ņ nieszcz ħĻ liwym losie jego przyszłej Ň ony?
- Ju Ň trzy lata min ħ ły, Saro... - odezwał si ħ ksi ĢŇħ . - Pół minuty po przekroczeniu progu tego domu -
ci Ģ gn Ģ ł - powinna Ļ mie ę własne zdanie o tym młodym człowieku.
- Mimo i Ň wicehrabia nie obracał si ħ w naszych kr ħ gach towarzyskich, z pewno Ļ ci Ģ dobiegły ci ħ o nim
słuchy - o Ļ wiadczyła ksi ħŇ na, zwracaj Ģ c w stron ħ córki Ļ widruj Ģ ce spojrzenie bladoniebieskich oczu. - W
mie Ļ cie, jak si ħ domy Ļ lam, gło Ļ no jest o nim. Musisz sama wyrobi ę sobie zdanie o tym młodym
człowieku.
- Musz ħ ? - zapytała Sara przyciszonym tonem.
- Jak wiesz, nie znosz ħ wykr ħ tów, szczególnie gdy dotyczy to moich własnych dzieci - rzekła ksi ħŇ na ze
zwykł Ģ sobie brutaln Ģ szczero Ļ ci Ģ . - Zadałam ci proste pytanie i ŇĢ dam równie prostej odpowiedzi. Co
s Ģ dzisz o lordzie Lyletonie?
- Ma w sobie co Ļ ... Ň e tak powiem... z dandysa, nie uwa Ň asz, matko? - zaryzykowała Sara.
- No có Ň , w naszych czasach ka Ň dy młody, pełen temperamentu człowiek jest troch ħ dandysem -
oznajmił ksi ĢŇħ . - Dojrzeje i z upływem lat pozb ħ dzie si ħ tej cechy.
- Hrabiostwu Lavesly wyra Ņ nie przypadła Ļ do gustu, Saro - o Ļ wiadczyła ksi ħŇ na.
- Sk Ģ d ta pewno Ļę ?! - wykrzykn ħ ła córka, coraz bardziej t Ģ rozmow Ģ zatrwo Ň ona. - Przed pi ħ cioma
minutami zobaczyli mnie po raz pierwszy. Tyle Ň e dygn ħ łam im w hallu.
- A Ň nie do wiary, Ň e tak si ħ odnosisz do tej niezwykle powa Ň nej kwestii - rzekła ksi ħŇ na z surow Ģ
min Ģ ; jej na rudo ufarbowane kunsztowne, długie loki poruszyły si ħ z lekka. - Powinna Ļ wiedzie ę , Ň e ja i
twój ojciec prowadzimy od pewnego czasu rozmowy z pa ı stwem Lavesly. W ubiegłym miesi Ģ cu
doszli Ļ my do porozumienia w sprawie kontraktu mał Ň e ı skiego. Przed dniem Ļ wi ħ tego Michała po Ļ lubisz
wicehrabiego Lyletona.
- Ale ja nie chc ħ go po Ļ lubi ę ! - wybuchła Sara.
W salonie zapanowała na moment martwa cisza. Sara spu Ļ ciła wzrok - wpatrywała si ħ pilnie w
Zgłoś jeśli naruszono regulamin