Fakty i Mity 05-2005.pdf

(11411 KB) Pobierz
str_01_05.qxd
Sięgamy do źródeł i odsłaniamy kulisy polowania na czarownice
OFICEROWIE SB
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
Str. 3
http://www.faktyimity.pl
Nr 5 (257) 10 LUTEGO 2005 r. Cena 2,60 zł (w tym 7% VAT)
21 stycznia Sejm RP przyjął „Ustawę
o doświadczeniach na zwierzętach”,
która oczekuje obecnie na podpis pre-
zydenta. Nowe prawo pozwala naukow-
com traktować naszych mniejszych bra-
ci jak martwe przedmioty. Ludzie co
prawda potrzebują nowych, skutecznych
lekarstw, ale męczone zwierzątka, zanim
wyzioną ducha, też potrzebują... choć-
by znieczulenia podczas doświadczeń.
Str. 11
Grzeszki prawiczków
Jak tak dalej pójdzie, jesienią nie będzie kim ob-
sadzić najwyższych stanowisk w państwie. Powód? Pro-
kuratorzy lustrują bezpośrednie zaplecze polityczne
Tuska, Rokity, Kaczyńskich i Giertycha. A tam – zło-
dziej na oszuście i pijakiem pogania...
Str. 6, 7, 10
O LIŚCIE WILDSTEINA
96458661.025.png
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 5 (257) 4 – 10 II 2005 r.
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
W
WSZECHŚWIAT Papież – zastępca Boga – leży chory w szpi-
talu, więc wszystkie inne informacje są bez znaczenia, ale po-
dajemy je z przyzwyczajenia.
Ojcze nasz...
POLSKA Bronisław Wildstein – główne pióro „Rzeczpospo-
litej” – skopiował nielegalnie w IPN listę osób powiązanych
z dawną bezpieką (nieważne, czy oni donosili, czy na nich do-
noszono), zakosił ją i rozpowszechnił. „Rzepa”, choć prawi-
cowa i za lustracją, wywaliła głupiego oszołoma z roboty.
Niemal wszyscy pytani uznają działanie Wildsteina za niele-
galne i niebezpieczne.
Wildstein mógłby teraz zasilić szeregi LPR, ale Giertych Żydów
nie przyjmuje.
rozmawiałem z ludźmi o ich poprzednich wyprawach na
Jasną Górę. Każdy miał jakieś wspomnienia i przeżycia.
A mnie nagle olśniła myśl, którą głośno wypowiedziałem:
– Słuchajcie, a gdyby tak zorganizować pielgrzymkę do Oświę-
cimia, czy byliby wśród was chętni? Pątników zatkało. – Jak
to do Oświęcimia? Przecież tam nie ma sanktuarium ani na-
wet kościoła czy cudownego obrazu – odpowiedzieli w końcu
zgodnie. – Ale chodzicie na pielgrzymki w takich pięknych in-
tencjach – drążyłem dalej. – Może wypadałoby iść chociaż raz
do miejsca, w którym zamordowano półtora miliona niewin-
nych ludzi, pomodlić się za nich, oddać hołd ich męczeńskiej
śmierci? Gdzie znaleźć inne, bardziej stosowne miejsce do
modlitwy i zadumy? – No tak – odezwał się jeden z pątników
– przecież tam zginął Ojciec Maksymilian, chociaż to głównie
obóz żydowski... – Ale my, katolicy, powinniśmy się modlić za
wszystkich. Na to włączył się znajo-
my lekarz idący obok mnie: – A jak
ksiądz myśli, czy tam w ogóle jest
Bóg? Czy był tam w czasie wojny?
To miejsce przeklęte, tam szatan wy-
grał z Bogiem. Na to mnie z kolei przy-
tkało. Może gdybym miał przy sobie
swój skrypt z teologii dogmatycznej...
Na szczęście skryptu nie miałem.
Z pewnością nie ma bardziej prze-
rażającego miejsca na ziemi niż Au-
schwitz-Birkenau. Byłem tam dwu-
krotnie i przeczytałem na temat obo-
zu chyba wszystko. Ale niezmiennie
na sam dźwięk słowa Oświęcim prze-
chodzi mi przez plecy dreszcz i od-
żywają w pamięci wspomnienia oca-
lałych więźniów.
Myślę wtedy o matkach i ich dzie-
ciach przyciskanych do piersi w ko-
morach gazowych, o zabijanych za-
strzykami fenolu, wieszanych, roz-
strzeliwanych, palonych żywcem
w dołach, kiedy zabrakło cyklonu B,
słaniających się z głodu i tyfusu, gni-
jących pod zawszonymi kocami. Przypomina mi się relacja
więźniarki, której koleżanka urodziła w obozie dziecko. Przy-
szedł doktor Mengele, pogratulował udanego dzidziusia, po
czym kazał mocno zabandażować kobiecie piersi, żeby nie
mogła karmić. Chciał przeprowadzić „naukowy” eksperyment
– jak długo może żyć niemowlę bez pokarmu. Przychodził
do matki codziennie i z uśmiechem na ustach (miał niena-
ganne maniery...) pytał, „jak się dziś czuje maleństwo”,
z uwagą obserwował, czy jeszcze głośno płacze, dotykał per-
gaminowej skórki, gładził po główce... A matka odchodziła
od zmysłów, patrząc na powolne konanie swojego dziecka,
wkładała mu do ust okruchy obozowego chleba, poiła wła-
sną śliną. Po ośmiu dniach, nie mogąc patrzeć na agonię,
udusiła je w swoich objęciach.
Albo inna historia opowiedziana przez naocznego świadka:
esesman Palitzsch przyprowadził pod ścianę śmierci żydow-
ską rodzinę – mężczyznę, kobietę z niemowlęciem na rękach
i dwoje dzieci w wieku około 4 i 7 lat, tulących się do rodzi-
ców: „Palitzsch najpierw strzelił w główkę niemowlęcia. Strzał
w potylicę rozsadził czaszkę, powodując ogromne krwawie-
nie. Niemowlę zamiotało się jak ryba, lecz matka jeszcze moc-
niej przytuliła je do siebie. Palitzsch następnie strzelił do dziec-
ka stojącego w środku. Rodzice nadal stali nieruchomo jak ka-
mienne posągi. Później Palitzsch szamotał się z najstarszym
dzieckiem, które nie pozwalało się zastrzelić. Przewrócił je na
ziemię i stojąc dziecku na plecach strzelił mu w tył głowy.
Wreszcie zastrzelił kobietę, a na samym końcu mężczyznę” .
Nigdy w dziejach ludzkości nie było w jednym miejscu
i czasie tylu wynaturzonych zbrodni i tak wielu zbrodniarzy,
którzy do ludzi byli podobni tylko z wyglądu. A czy był tam
wtedy Bóg?
Katolicki „Tygodnik Powszechny” w artykule pt. „W mro-
ku wiary” głosi, że „Teologia po Auschwitz nie lęka się dra-
matycznych pytań” . Zdaniem autora, ojca Wacława, Bóg był
obecny w obozie w wierze i modlitwie więźniów, w krom-
kach chleba, którymi dzielili się przymierający głodem.
To bardzo pięknie, ale jak pojąć Jego milczenie? Ojciec twier-
dzi, zgodnie z duchem swego Kościoła, iż Pan Bóg dał lu-
dziom wolną wolę, którą oprawcy wykorzystali w najgorszy
z możliwych sposobów i stworzyli piekło na ziemi, a sam Je-
zus cierpiał razem z więźniami: „Cierpiący człowiek nie od-
wraca się od Boga jako kogoś odpowiedzialnego za jego nie-
szczęście. Wierzy, że Bóg był pośród cierpienia i zagłady mi-
lionów, że zstępował do piekła nieludzkiego świata i nie po-
zwolił, by cierpienie ludzi było jedynie absurdem (...). Ze zdu-
mieniem odkrywa w Bogu tajemni-
czą wrażliwość na ludzkie cierpie-
nie. Niepojęty Bóg pozostaje mil-
czącym świadkiem ludzkiego cier-
pienia, współczującym i bliskim czło-
wiekowi – rozumienie tego uwal-
nia od buntu i pokusy oskarżenia” .
Rzeczywiście, bardzo tajemni-
cza to wrażliwość... Łatwo można
całą winę zrzucić na szatana i bez-
bożnych Niemców (którzy mieli jed-
nak na klamrach wygrawerowany
napis: „Bóg z nami”). Tylko jak wy-
tłumaczyć, że ludzie cierpią bez
winy innych ludzi i bez złego wy-
korzystania własnej wolnej woli?
Dlaczego los (?) zsyła ciężkie cho-
roby i kalectwo; dlaczego zabiera
dzieci i matki od dzieci, zabija ty-
siące przypadkowych ofiar katakli-
zmów, np. tsunami, czy choćby te
dwie przemiłe, zrośnięte głowami
bliźniaczki z Iranu, które zmarły po
operacji rozdzielenia? Ojciec Wa-
cław przekonuje, że na krzyżu Je-
zus połączył swoje cierpienia z naszymi, ale przecież Jezus
zrobił to z własnej woli, w konkretnym celu, mając świado-
mość swego zmartwychwstania i wniebowstąpienia. Czy ta-
ki komfort miały ofiary Oświęcimia? Nie! Żydowski filozof Emil
Fackenheim zadaje pytanie: Czymże są cierpienia krzyża w po-
równaniu z cierpieniem matki, której dziecko zabijają przy od-
głosach śmiechu lub w takt melodii marsza wiedeńskiego?
Ja uważam, że albo Bóg przestał się interesować swoimi
stworzeniami, albo ziemia jest rodzajem czyśćca, po którym
czeka nas wszystkich, niezależnie od zasług i win, wieczne szczę-
ście, to „czego oko nie widziało i ucho nie słyszało” .
W innym przypadku trzeba by przyjąć, że Bóg jest sadystą. Nie
wstydzę się też powiedzieć nie wiem; w odróżnieniu od ojca
Wacława, który zapomniał o tym, że więźniowie Oświęcimia
częściej tracili wiarę, niż się w niej utwierdzali. A co
z tymi, którzy ulegli „pokusie oskarżenia” i złorzeczyli Duchowi
Świętemu? Według doktryny Kościoła, zostali potępieni... Tak
się składa, że to właśnie ten Kościół wymyślił i jako pierwszy
wprowadził getta dla Żydów, konfiskatę ich majątków, palenie
na stosie i tortury inkwizycji (o tym w „FiM” za tydzień). Sam
o. Wacław to przyznaje: „Wieki chrześcijańskiego antyjudaizmu
przyczyniły się do zaistnienia holokaustu” . Bez narosłej przez
2000 lat pogardy i nienawiści chrześcijan wobec narodu wy-
branego nie byłoby Oświęcimia i setek innych miejsc „bez Bo-
ga”. Jako ojciec nie wiem i nigdy nie zrozumiem, jak Rodziciel
może spokojnie patrzeć na cierpienie swoich dzieci. Wiem na-
tomiast, że Auschwitz wyzwolili bezbożni komuniści. W swo-
jej ograniczoności doszli zapewne do wniosku, że bycie „mil-
czącym świadkiem” zagłady to jednak za mało. JONASZ
Rada Krajowa SLD zdecydowała, że popiera jesienny termin
wyborów. Miałyby to być jednocześnie wybory parlamentar-
ne, prezydenckie i referendum w sprawie przyjęcia konstytu-
cji europejskiej. Wcześniej SLD pod naciskiem prawicy obie-
cywało wybory w czerwcu br.
Teraz prawica pod naciskiem SLD... Ludzie, SLD ma wreszcie
jakiś nacisk!
Największe szanse na zwycięstwo w wyborach prezydenckich
miałby kardiolog Religa (18 proc. poparcia), przed prawni-
kiem Kwaśniewską i rolnikiem Lepperem. Kolejne miejsca
w rankingu Pracowni Badań Społecznych zajęli: Tomasz Lis,
Włodzimierz Cimoszewicz i Jan Rokita. Religę popierają:
ZChN, partia Centrum i PSL, ale nie na pewno...
Urban na prezydenta, Jonasz na premiera i do diabła z Rokitą!
POZNAŃ Sąd Rejonowy w Poznaniu skazał na karę grzywny
i więzienia w zawieszeniu (8 i 4 miesiące) dwóch działaczy Nowej
Lewicy za namalowanie na murze napisu wzywającego do wzię-
cia udziału w manifestacji pierwszomajowej. Jednego ze skazanych
sąd nie raczył nawet powiadomić o toczącym się procesie.
Nie popieramy bazgrania po murach, ale gdyby to było wezwanie
do udziału w procesji Bożego Ciała, wyrok byłby chyba nieco
łagodniejszy...
PELPLIN „Agresją wobec bożej pedagogiki” nazwał biskup
Szlaga organizowanie zabaw szkolnych w piątki. Potępił tak-
że imprezy rozrywkowe w Wielkim Tygodniu.
Nauczanie Kościoła to agresja wobec zdrowego rozsądku.
WATYKAN Jan Paweł II zachorował na grypę. Mimochodem
napomknięto, że nieszczęście to dotknęło oprócz katolickie-
go bóstwa jeszcze 200 tys. innych mieszkańców Rzymu.
Papciu kichnął już tydzień temu, to po co go znów w niedzielę
w przeciągu wystawili?
Kościół zakłada kondoma. Tym razem papieski teolog – szwaj-
carski kardynał George Cottier – uznał, że prezerwatyw można
używać bezgrzesznie w pewnych skrajnych wypadkach, na przy-
kład w środowiskach narkomanów albo na terenach dotkniętych
silnie epidemią AIDS, gdy „niemożliwa jest normalna i bezpiecz-
niejsza droga do wychowania do świętości ciała ludzkiego”.
„Normalna droga” Kościoła to zaniechanie normalnego popędu.
Papież (chory...) orzekł, że kandydatów do kapłaństwa powin-
na oceniać specjalna komisja. Klerycy zaś mają zdobyć przed
święceniami pewność co do swojej seksualnej dojrzałości (sic!).
W komisjach będą zasiadać sPaetzjaliści od kleryckich dusz i ciał?
Papież żalił się publicznie na... sądy biskupie. Stwierdził, że wie-
le z nich zbyt pośpiesznie orzeka o nieważności małżeństwa tyl-
ko dlatego, że związek jest w zupełnej rozsypce. Takie działania
Papa nazwał lekkomyślnymi i „niebezpiecznymi dla prawdy”.
No bo czy to nie lekkomyślne rozdzielać ojca i męża alkoholika
od rodziny, która powinna się za niego modlić i cierpliwie dźwi-
gać swój krzyż?
WŁOCHY Rocco Buttiglione – polityk i działacz katolicki
– ogłosił „pedofilem” Daniela Cohn-Bendita, wiceprzewodni-
czącego frakcji Zielonych w Parlamencie Europejskim. Butti-
glione nie został komisarzem unijnym m.in. przez Cohn-Ben-
dita. „Pedofil przepędził chrześcijanina z Komisji Europej-
skiej” – żalił się przyjaciel papieża.
Buttiglione prędzej znajdzie pedofilów (i to prawdziwych) wśród
swoich przyjaciół księży. Tymczasem może wstąpić do LPR – de-
wocję, obmowę i chamstwo ma zaliczone.
HISZPANIA Po kolejnych słowach krytyki, jakie papież skie-
rował pod adresem socjalistycznego rządu hiszpańskiego (la-
icyzacja!), ostro zareagował minister obrony tego kraju: „Nie
można nieustannie krytykować rządu za jego świeckość. Hisz-
pański rząd nie jest chrześcijańskim kaznodzieją”. I dodał:
„Być może hierarchia kościelna powinna zastanowić się, czy
nie jest również winna odchodzenia ludzi od wiary”.
Ten bluźnierca chyba nie miał na myśli wodzenia księży na po-
kuszenie przez małolatów?
IRAK Mimo eskalacji zamachów odbyły się wybory parlamen-
tarne. Amerykanie ogłosili zwycięstwo i zapowiedzieli, że zo-
staną nad Eufratem do końca 2006 r. Ujawniono także, że
władze okupacyjne (sprawowały kontrolę nad krajem przez
ponad rok) zapodziały gdzieś 8,8 mld dolarów.
Premier Belka odpowiadał w Iraku za sprawy gospodarcze.
To może nam się jednak ta wojna opłaciła...
J ako ksiądz podczas pieszej pielgrzymki do Częstochowy
96458661.026.png 96458661.027.png 96458661.028.png 96458661.001.png
Nr 5(257) 4 – 10II 2005 r.
GORĄCY TEMAT
3
gnęła już pułap szaleństwa,
a wcale się nam nie wyda-
je, że to już jest wszystko,
na co stać polityków klasy Giertycha
czy Macierewicza oraz – niestety
– dziennikarzy ( vide przypadek Bro-
nisława Wildsteina z „Rzeczpospo-
litej”, który wyniósł z Instytutu Pa-
mięci Narodowej i rozpowszechnia li-
stę nazwisk 240 tys. osób, mających
jakieś akta w zasobach IPN). Wypo-
wiadają się o teczkach również hi-
storycy, biskupi i księża, legendarni
działacze Solidarności – słowem wszy-
scy, którzy uchodzą (bądź chcą ucho-
dzić) za ekspertów od zawartości ar-
chiwów lub za autorytety moralne.
A my, jak to już mamy w zwycza-
ju, postanowiliśmy pójść pod prąd,
czyli do źródła: zamiast opowiadać
ex cathedra różne brednie, zwrócili-
od wstąpienia do seminarium aż
do śmierci.
– A co jest na tej słynnej już
„liście Wildsteina”, której fragmen-
ty krążą po Warszawie?
ppłk X: – Wykaz osób mających
w IPN jakieś akta. A więc: funkcjo-
nariusze, Kandydaci na Tajnych
Współpracowników i Tajni Współ-
pracownicy , osoby zarejestrowane ja-
ko Konsultanci , Kontakty Opera-
cyjne bądź w ramach Kwestionariu-
sza Ewidencyjnego , a wreszcie ci,
z którymi „firma” miała umowy o udo-
stępnianiu mieszkania w charakterze
Lokalu Kontaktowego z agenturą.
– Czy ich wszystkich, pomija-
jąc funkcjonariuszy, można trak-
tować jako ludzi mających z wami
tajne związki?
mjr Y: – W zasadzie tak, z wyjąt-
kiem osób występujących w kwestio-
z kandydatami, których nie udało się
pozyskać do współpracy. Czystych jak
łza figurantów z kwestionariuszami
i tych, którzy faktycznie mieli powierz-
chowne, choć tajne związki. W tej sy-
tuacji należałoby wyciągnąć i przej-
rzeć każdą teczkę, żeby zorientować
się, o co chodzi. A tymczasem prezes
IPN zapowiedział, że owa lista to za-
ledwie szósta część całego zasobu obej-
mującego około 1,5 miliona nazwisk.
mjr Y: – Można też być pewnym,
że wykaz obejmuje wyłącznie to, cze-
go nie zdążyliśmy zniszczyć. Spraw
i osób dla „firmy” najważniejszych nie
znajdziecie na tej liście.
– Załóżmy, że faktycznie akta
części tajnych współpracowników
fizycznie już nie istnieją. Czy mi-
mo to istnieje sposób, aby wiary-
godnie stwierdzić, że TW o pseu-
donimie Cienki Bolek, którego do-
działała na nieco innych zasadach
niż pozostałe jednostki. Nie obowią-
zywała na przykład sztywna jak w in-
nych wydziałach reguła pisemnego zo-
bowiązania do współpracy.
ppłk X: – U nas musiał być kon-
kretny cel plus jasno określona po-
trzeba. Podobnie zresztą w kontrwy-
wiadzie i w Departamencie V (ochro-
na przemysłu – dop. red. ) oraz jego
odpowiednikach w terenie.
– No więc kto miał „szansę”
zostać agentem?
ppłk X: – Nie można mówić o ja-
kiejś regule. Tu potrzeba była matką
wynalazków. Proszę sobie wyobrazić
taką oto sytuację: dziekan z uczelni,
odpowiadając na oficjalne pytanie,
udziela nam informacji o jakimś pra-
cowniku naukowym bądź studencie
gdzieś tam sobie na boku konspiru-
jącym, a za chwilę leci do zaintereso-
mjr Y: – Nie ulega kwestii, że od-
mowa współpracy tajnego współpra-
cownika nie przysparzała chwały pro-
wadzącemu go oficerowi. Jednak nie
miał szans, żeby na dłuższą metę oszu-
kiwać przełożonego. Musiał bowiem
co najmniej raz w roku rozliczyć się
z pracy agenta i jakości dostarczanych
przez niego informacji.
ppłk X: – Szef wydziału miał też
obowiązek uczestniczyć w tak zwanych
spotkaniach kontrolnych. Potwier-
dzam: przekręt nie uchowałby się dłu-
żej niż rok, maksimum dwa. Osobi-
ście nie słyszałem o takim przypadku.
– Twierdzicie, że bezpieka nie
wytwarzała fałszywej dokumen-
tacji?
ppłk X: – A po co? Sami siebie
mieliśmy oszukiwać? Przecież w tam-
tych latach tylko prorok mógł prze-
widzieć, że powstanie jakiś IPN, a pa-
piery znajdą się na wolnym rynku.
mjr Y: – Było raczej odwrotnie.
Otóż gdzieś pod koniec lat 70. mini-
ster – bodajże Kowalczyk – zezwo-
lił, żeby najcenniejszą agenturę wyco-
fać z wszelkich rejestrów Biura „C”
(archiwa SB – dop. red. ). Stało się
tak po wpadce w którymś z woje-
wództw, gdzie stwierdzono przeciek
i z seminarium duchownego wyrzuco-
no świetnie dla nas zapowiadającego
się kleryka. Jeśli zaś chodzi o fałszy-
we teczki agentury, to sporadycznie
tworzono je, ale na fikcyjne osoby, że-
by „zalegalizować” informacje pocho-
dzące z podsłuchów najważniejszych,
wymagających szczególnej ochrony.
Głównie chodziło o kurie biskupie.
Nie sądzę, żeby takich fikcyjnych TW
było w Polsce więcej niż dziesięciu.
– Nie mogę nie zapytać, co sta-
ło się z teczkami księży-agentów.
mjr Y: – Jeśli chodzi o czynnych
tajnych współpracowników, to myślę,
że udało się zniszczyć wszystkie kwi-
ty, bo były pod ręką. Osobiście do-
pilnowałem, żeby nic się nie uchowa-
ło. Ale ślady zostały w postaci róż-
nych odpisów doniesień. A na to, po-
dobnie jak i na teczki archiwalne, za-
brakło już czasu. Ze zdumieniem więc
skonstatowałem – po dokładnym prze-
analizowaniu listy Wildsteina opubli-
kowanej w Internecie – że nie ma na
niej nikogo spośród naszej agentury
księżowskiej. Nawet tych, o których
drżałem przez te wszystkie lata, ma-
jąc świadomość, że nie zdążyłem...
ppłk X: – Generalnie rzecz bio-
rąc, w centrali udało się całkowicie
zatrzeć jedynie ślady po tej najcen-
niejszej agenturze. Każdy pracownik,
który miał takich dwóch albo trzech
na kontakcie, właśnie im poświęcił
najwięcej starań. Nie było szans, że-
by zdążyć i zadbać o „drobnicę”.
– Czyli rekiny pływają bezpiecz-
ne, a płotki i Bogu ducha winni
drżą przed coraz to nowymi inicja-
tywami lustracyjnymi?
ppłk X: – Taka jest ta obecna
gówniana polityka. Ale obawiam się,
że do oszołomów nie trafia żaden ar-
gument.
– Pocieszam panów, że „Fak-
tów i Mitów” oszołomy nie czyta-
ją. Dziękuję za rozmowę.
ANNA TARCZYŃSKA
Polowanie na czarownice
Lustracja nam dziczeje. Przeróżne oszołomy,
chcąc zaistnieć, prześcigają się w pomysłach,
jakby tu wyciągnąć kilkuset tysiącom obywa-
teli brudy z ich życiorysów. A tymczasem reki-
ny tajnej współpracy ze służbami specjalnymi
śpią spokojnie…
niesienia pojawią się w jakiejś in-
nej teczce, to – dajmy na to – Lech
Wałęsa?
ppłk X: – Oficer prowadzący miał
obowiązek sporządzania odpisów
z doniesień agenta. Chodziło o mak-
symalnie efektywne wykorzystanie in-
formacji, również z przeznaczeniem
dla innych wydziałów „firmy”. Jeśli
więc „Cienki Bolek” dał coś na te-
mat swojego zakładu pracy, odpowied-
nią notatkę z powołaniem się na źró-
dło wpinano do Sprawy Obiektowej.
Jeśli dał informację o dyrektorze, od-
pis lądował w Kwestionariuszu Ewi-
dencyjnym szefa zakładu. Gdy agent
uczestniczył w imprezie kościelnej, od-
pis przekazywano do Wydziału IV,
a gdy zetknął się z dyplomatą – do
„dwójki” (Wydział II SB, czyli kontr-
wywiad – dop. red ). A zatem gdyby
z różnych teczek wyciągnąć odpisy do-
niesień „Cienkiego Bolka”, to pomi-
mo zniszczenia akt bystry analityk
mógłby go stosunkowo precyzyjnie zi-
dentyfikować.
– Kogo werbowaliście? Jak le-
ci, czy tylko do konkretnych celów?
ppłk X: – A po cholerę komu był
dajmy na to księgowy, którego cza-
sem proszono o ocenę bilansu nad-
zorowanego przez nas zakładu, lub
szef firmy państwowej, którego obo-
wiązkiem było udzielanie poufnych in-
formacji, gdy funkcjonariusz o nią
się zwrócił. Albo lojalny dziennikarz,
który miał dostęp do kontrolowanych
przecieków. Jeżeli w ogóle byli reje-
strowani, to jako Konsultant lub Kon-
takt Operacyjny, żeby móc rozliczyć
płatności za ich usługi.
mjr Y: – W mojej „branży” wol-
no było werbować jak leci. Szczegól-
ną uwagę zwracaliśmy oczywiście na
tych, którzy mieli w diecezji coś do
powiedzenia lub perspektywy awansu
w hierarchii, ale gdy podłożył się ja-
kiś wikary z głębokiego zadupia, ni-
gdy nie lekceważyliśmy okazji. Nale-
ży jednak podkreślić, że „czwórka”
wanego i uprzedza, że bezpieka o nie-
go pytała. Jaki z tego wniosek? Trze-
ba pozyskać do współpracy kogoś ma-
jącego dostęp do akt osobowych
w dziekanacie i potrafiącego trzymać
buzię na kłódkę…
mjr Y: – …albo stróża nocnego
w obiekcie, gdzie planowano zainsta-
lować podsłuch. Ktoś musiał wpuścić
ekipę pod nieobecność pracowników
lub mieszkańców.
– Panowie, opowiadacie nam
jakieś bajki. Sekretarka, dozorca…
ppłk X: – Dodam profesora,
u którego ów pracownik naukowy
jest asystentem, żeby obarczał pod-
władnego odpowiednio dużą ilością
zajęć, aby nie miał czasu na głupo-
ty; adwokata doradzającego studen-
towi, gdy ten wpadnie z ulotkami;
pracownika banku, w którym „figu-
rant” rozpracowania ma konto; lite-
rata zapraszanego na konspiracyjne
spotkania… Raz jeszcze powtarzam
– współpracownikiem mógł być każ-
dy – to była kwestia potrzeb pozy-
skania informacji.
mjr Y: – Jeśli nadarzyła się oka-
zja, to werbowano każdą osobę
o odpowiednio wysokim statusie
społecznym, jako perspektywiczną
agenturę wpływu. Oczywiście nikt
nie zasadzał się specjalnie na obie-
cującego księdza, naukowca, dzien-
nikarza czy prawnika, którzy nie
wdawali się w żadne awantury po-
lityczne. No, ale gdy wpadł pijany
za kółkiem, na jakimś oszustwie,
przemycie lub kompromitującym
skandalu obyczajowym – podejmo-
wano próbę pozyskania. Na zasa-
dzie, że kiedyś się przyda. Później,
żeby się nie zbiesił i nie odzwycza-
ił oraz żeby był z niego jakiś poży-
tek, takiego agenta wprowadzano
do określonego, interesującego „fir-
mę” środowiska.
– A jeśli z czasem próbował ze-
rwać współpracę? Podtrzymywali-
ście fikcję, żeby brać premie?
śmy się o wyjaśnienie kwestii teczek
do autentycznych ekspertów, których
jedyną wadą jest to, że nie są zapra-
szani do programów Moniki Olej-
nik . I właśnie dlatego poprosili nas
o najdalej idącą dyskrecję…
Redakcja: – Przedstawcie się,
panowie, naszym Czytelnikom,
choćby w minimalnym zakresie.
X: – Podpułkownik, prawie 20
lat w resorcie spraw wewnętrznych.
Przed weryfikacją byłem zastępcą na-
czelnika jednego z wydziałów Depar-
tamentu III MSW. Zajmowałem się
opozycją i – siłą rzeczy – wypadłem
za burtę.
Y: – Major, ponad 15 lat wysługi,
naczelnik Wydziału IV SB w jednej
z komend wojewódzkich. Czyli ducho-
wieństwo i katolicy świeccy. Nawet nie
poddawałem się weryfikacji.
– Lech Wałęsa powiedział nie-
dawno, że tylko tchórze nie mieli
u was teczek. Czy to oznacza, że
zakładaliście ją każdemu obywa-
telowi, który się „wychylił”?
ppłk X: – Łączenie teczek z od-
wagą to bardzo uproszczona teza. Mo-
gę natomiast powiedzieć, że o każ-
dym, kto angażował się politycznie nie
po myśli władzy, powinny być jakieś
zapiski. Ich objętość zależy od wy-
dolności oficera zajmującego się okre-
ślonym środowiskiem oraz potencja-
łu agenturalnego, jakim dysponował.
mjr Y: – Teczkę miał każdy du-
chowny katolicki. Nawet jeśli nie był
tajnym współpracownikiem, to od-
rębna Teczka Ewidencji Operacyj-
nej na Księdza towarzyszyła mu
nariuszu i kandydatów na TW. Dobrą
tego ilustracją jest znany przypadek
prof. Jadwigi Staniszkis i prof. An-
drzeja Paczkowskiego , których bez-
skutecznie próbowano pozyskać do
współpracy, a znaleźli się na liście
Wildsteina. Kwestionariusz natomiast
zakładano najczęściej w ramach Spra-
wy Obiektowej prowadzonej na przy-
kład dla dużego zakładu przemysło-
wego, kurii biskupiej, ważnego urzę-
du, redakcji… Taką odrębną teczkę
mieli ludzie najbardziej znaczący dla
funkcjonowania „obiektu”.
ppłk X: – Nie tylko. Również oso-
by przewijające się w sprawach Ope-
racyjnego Sprawdzenia i Opera-
cyjnego Rozpracowania miały od-
rębną teczkę. „Sprawdzeniówkę” ini-
cjowano, gdy z jakiegoś środowiska,
ot, choćby owego „obiektu”, pojawia-
ły się sygnały o politycznym bądź go-
spodarczym zagrożeniu. Jeśli się nie
potwierdziły lub kłopot szybko zneu-
tralizowano, teczki lądowały w archi-
wum. Pęczniały, jeśli sprawa wymaga-
ła rozpracowania, bo problem był po-
ważny i należało użyć większych sił
i środków, a zwłaszcza czasu. Najistot-
niejsze postacie z takich spraw też
miały rejestrowane teczki, a co za tym
idzie, powinny figurować na liście,
o której mówimy.
– No dobrze, mamy ten wykaz,
a w nim 240 tysięcy nazwisk. Jak
odróżnić, kto był kim?
ppłk X: – Z tym będzie bardzo
duży kłopot. To jest jakby alfabetycz-
ny skorowidz, w którym znajdziemy
faktycznych agentów na przemian
S prawa teczek bezpieki osią-
96458661.002.png 96458661.003.png 96458661.004.png
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
Nr 5 (257) 4 – 10 II 2005 r.
ŚWIAT WEDŁUG RODANA
Bomba cyka u Rydzyka
Prowincjałki
Nie udała się zakrapiana impreza
trzem mieszkańcom Dzikowa Iławiec-
kiego koło Bartoszyc (woj. warmińsko-mazurskie). Mieczysław S. (22 l.),
jego brat Krystian (19 l.) i Krzysztof W. (25 l.) najpierw poszli do miej-
scowego sklepu po wódkę. Niestety, właściciel sklepu nie chciał dać na
krechę. Panowie odczekali więc cierpliwie kilka godzin, a potem włama-
li się do sklepu. Wynieśli piwko, wódeczkę, owoce i zakąskę w postaci
kiełbasy, konserw mięsnych i rybnych. A potem, już w domu – balanga,
śpiewy, jedzenie, picie i popuszczanie pasa. Zdrowo narąbani śpiewali
„Upływa szybko życie” tak często i głośno, że wnerwieni sąsiedzi poskar-
żyli się policji, a ta przerwała recital i zgarnęła towarzycho.
Inicjatywa powstania Radia Ma-
ryja wcale nie wynikała z cudow-
nego objawienia Najświętszej Ma-
ryi Panny, która jest czczona jako
przewodniczka Tadka Rydzyka
w drodze do władzy i szmalu. Po-
czątki Radia Maryja związane są
z pobytem o. Tadeusza w Niem-
czech oraz jego spotkaniem z pa-
nem Ivano Pietrobellim! To tam za-
częła się hucpa, która trwa do dziś.
Rydzyk, który pod koniec lat 80.
szukał spełnienia swoich ambicji, tra-
fił do diecezjalnej rozgłośni Radio
Maria, działającej w Balderschwang
w Alpach Bawarskich. Rozgłośnia owa
została z hukiem zamknięta przez die-
cezję z powodu głoszenia treści skraj-
nie prawicowych i antysemickich, ale
zauroczony Rydzyk już wiedział, że
radio o podobnej formule stworzy
w Polsce, gdzie grunt jest bardziej po-
datny na ksenofobię. Należy dodać,
że podobna rozgłośnia istniała (i ist-
nieje) we Włoszech i Rydzyk również
tam gościł, szukając doświadczeń,
a zwłaszcza szczodrych patronów.
I tutaj na arenę wkracza Iva-
no Pietrobelli, pracownik włoskie-
go konsulatu w Niemczech , współ-
pracujący z włoskim Radiem Maria.
To właśnie on pomógł wyposażyć
Rydzykową stację. 10 lutego 1991 ro-
ku doszło do znamiennego spotka-
nia o. Tadeusza Rydzyka z Ivano
Pietrobellim w Sanktuarium Pana
Jezusa Miłosiernego w Krakowie Ła-
giewnikach. Na tej naradzie przed-
stawiono propozycje pomocy mate-
rialnej w sprzęcie dla stacji naziem-
nych, nadawczych studyjnych, w łą-
czach satelitarnych itp.
błędu niemieckich i włoskich przyja-
ciół „radiomaryjnych”, którzy podle-
gali miejscowemu biskupowi.
W ciągu kilku lat ks. Rydzyk zbu-
dował małe imperium, które dyspo-
nuje własnymi terenami, budynka-
mi, nowoczesnym wyposażeniem tech-
nicznym. Jest raczej mało prawdopo-
dobne, żeby tylko tzw. „wdowi grosz”
mógł przyczynić się, i to tak szybko,
do tej potęgi. O niejasnych i pozba-
wionych jakiejkolwiek zewnętrznej
kontroli operacjach finansowych fun-
dacji Rydzykowych „FiM” pisały wie-
lokrotnie. Na razie bez większego
skutku. Wszystkie sprawy zostały umo-
rzone przez prokuraturę lub odma-
wiano wszczęcia śledztwa. Niemniej
sądzić należy, że bomba (z opóźnio-
nym zapłonem) cyka u Rydzyka i jest
kwestią czasu, kiedy wybuchnie.
Pomoc finansowa Ivano Pietro-
belliego dowodzi, że od samego po-
czątku nie NMP, jak dla jaj informu-
je Rydzyk, ale obcy kapitał (niemiec-
ko-włoski) pomagał w utworzeniu tej
ksenofobicznej, antyreligijnej stacji,
która nie ma nic wspólnego z miło-
ścią chrześcijańską. I dlatego sądzę,
że jak dowcip z „Cyrku Monthy Py-
tona” brzmi codzienne przywitanie:
„Tu Radio Maryja – katolicki głos
w naszych domach!”. Bo na szczęście
nie cały katolicyzm jest taki.
ANDRZEJ RODAN
W Białymstoku jest Instytut Stoma-
tologii Akademii Medycznej. Instytut
ma toalety dla personelu i pacjentów z miasta oraz województwa. Ponie-
waż służba zdrowia przeżywa kryzys finansowy, więc w kiblach zabrakło
papieru toaletowego. Zastąpiono go... kartami pacjentów. Siedząc wy-
godnie na sedesie, można było poczytać, kto ma problemy z uzębieniem,
kiedy wstawiał sobie sztuczną szczękę, gdzie mieszka, pracuje, zapoznać
się z jego stanem cywilnym i datą urodzenia. Generalny inspektor danych
osobowych ma teraz jakieś wątpliwości wobec dyrekcji instytutu.
Dzielna sklepowa z Gdyni przegoni-
ła dwóch bandytów, którzy – ubra-
ni na czarno, z kominiarkami na twarzach – weszli do sklepu spożywcze-
go przy ul. Kartuskiej w Gdyni. Jeden z nich przystawił 51-letniej ekspe-
dientce pistolet do skroni. Wrzeszczał, że chce kasę. Sprzedawczyni ode-
pchnęła rękę uzbrojonego bandziora, pchnęła go na regał, kopnęła w jaja
i zaczęła wzywać pomocy. Rabusie przerazili się tak bardzo, że uciekli ze
sklepu. Teraz tropią ich gliniarze. Na razie bez skutku. Sprzedawczynie po-
winny mieć bejsbole i kajdanki. Wykrywalność przestępstw znacznie by
wzrosła.
W przeciwieństwie do niemiec-
kiej i włoskiej imienniczki – RM
w Polsce nie powstało jako medium
Episkopatu czy diecezji, lecz jako nie-
zależna inicjatywa zakonu redempto-
rystów. Dzięki temu Józef Glemp
i jego drużyna mogą skoczyć Rydzy-
kowi na kropidło. Nauczony bowiem
doświadczeniem, nie popełnił on
Opracował AR
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE
W rezolucji Parlamentu Europejskiego udało
Ich pierwszymi ofiarami zazwyczaj padali właśnie Żydzi,
potem mniejszości religijne, narodowe i seksualne, a tak-
że opozycja polityczna. Europa zbyt łatwo chce umyć rę-
ce od współuczestnictwa w zbrodniach Hitlera, a polska
prasa nie zająknęła się nawet o chorwackich ustaszach
czy słowackich faszystach księdza Tiso , którzy swoich Ży-
dów nie tylko wysłali do Auschwitz, ale jeszcze zapłacili
Hitlerowi „za likwidację morderców Chrystusa” . Spo-
śród narodów Europy tyl-
ko Węgrów stać było
w tych dniach na uderze-
nie się w piersi i przypo-
mnienie o „zbrodniach
rządów węgierskich”
w latach 1920–1945.
Polaków zajęła za to dyskusja, czy w oświadczeniu eu-
roparlamentu powinniśmy się znaleźć przed czy po ho-
moseksualistach. To doprawdy wielkie zmartwienie...
A swoją drogą, czy zauważyliście jak cichutko siedziała
w tych dniach Liga Polskich Rodzin, duchowy pogrobo-
wiec brunatnych morderców? Nie pyskowali, nie podno-
sili głosu; wiedzieli, że Holokaust to temat dla nich mało
wygodny, a nawet niebezpieczny. Jeszcze sobie ktoś przy-
pomni o ławkowych gettach z lat 30., organizowanych dla
żydowskich studentów przez Młodzież Wszechpolską.
Polscy organizatorzy obchodów popisali się natomiast
politycznym chamstwem – nawet nie odpowiedzieli na apel
organizacji mniejszości seksualnych, które chciały uczcić
więźniów z różowym trójkątem. Nie okazali się godni, by
mogli przyjechać do Auschwitz – w odróżnieniu od głów
państw, które Holokaust zorganizowały i popierały. Przy
okazji obchodów nawet się nie zająknięto o jeszcze jednej
kategorii ofiar skazanych na wyniszczenie – o świadkach
Jehowy, których Hitler tępił za ostentacyjny pacyfizm. Cóż,
historię, a więc również „sprawiedliwość dziejową”, piszą
zawsze zwycięzcy. I silniejsi. ADAM CIOCH
Homoseksualizm jest chorobą, która nie dając żadnych fizycznych cier-
pień, wyraźnie okalecza człowieka, odbierając mu naturalną możliwość
poczęcia dziecka.
(„Nasz Dziennik” 11/2005)
się podkreślić odpowiedzialność nazistow-
skich Niemiec za Holokaust. Zapis ten oddaje rze-
czywistość, ale – niestety – nie w pełni.
Dobrze się stało, że parlamentarzyści unijni wskazali
na państwo niemieckie jako na prawnego twórcę i reali-
zatora zagłady Żydów, Romów, homoseksualistów oraz
sprawcę cierpień wielu narodów Europy. Taka jest praw-
da i trzeba o tym pamię-
tać, zwłaszcza że dzienni-
karze wielu krajów nasze-
go kontynentu pisali
w tych dniach – czy to
z głupoty, czy ignorancji
– o „polskich obozach”
i „polskich komorach gazowych”. Ostatnio w „bratnich”,
katolickich Włoszech, które same w 1938 roku wprowa-
dziły ustawodawstwo rasistowskie, niektóre gazety miały
czelność pisać nawet o „polskiej współodpowiedzialności
za Holokcaust”. „Polskie obozy” pojawiły się także me-
diach Wielkiej Brytanii – kraju, który wynalazł obozy kon-
centracyjne w czasie wojny burskiej (Południowa Afryka)
na przełomie XIX i XX wieku. Dobrze więc, że niemiec-
cy i polscy deputowani przypomnieli, jaka jest prawda.
Pozostajeniedosyt – pokazanie palcem na Niemcy sta-
ło się jednocześnie swoistym rozgrzeszeniem dla reszty
faszystowskiej Europy z czasów II wojny światowej. Skon-
centrowani na Hitlerze , zapominamy, że nie był on ani
pierwszym faszystą, ani pierwszym na kontynencie rasi-
stą. W dniach największego rozkwitu faszyzmu w połowie
Europy prohitlerowskie rządy związane były często także
z Kościołem rzymskokatolickim. WymieńmyFrancję, Wło-
chy, Chorwację, Słowację, Węgry, Rumunię i gestapow-
skich ochotników z całej Europy, szczególnie tłumnie na-
pływających z Ukrainy i Łotwy. Brunatne władze często
dopuszczały się bestialstw nie gorszych od hitlerowskich.
Szerzenie się radykalnego sekularyzmu w Europie jest bardzo niepoko-
jące, a rosnąca marginalizacja religii jest naprawdę alarmująca. (…)
To, co się dzieje w krajach Unii Europejskiej, jest dla nas ostrzeżeniem,
a dla wiernych katolików w całej Europie powinno być dzwonkiem
alarmowym. (…) Polscy katolicy – bez wątpienia najbardziej pobożni
i praktykujący w Europie – są w stanie wnieść swój wkład w obronę
wiary w starciu, które być może jest najważniejszą bitwą od czasów
obrony Wiednia w 1683 r.
(Carl A. Anderson, członek organizacji Rycerze Kolumba)
Fenomenem jest Radio Maryja. To szczególne Boże dzieło będące pod
opieką Maryi. Przerosło ono ludzkie oczekiwania, zarówno pod wzglę-
dem dynamizmu, jak i zakresu działania. To Boży palec w naszej Oj-
czyźnie, ma do spełnienia pewne zadanie. (...) Pan Bóg (...) potrzebuje
nas w realizacji tego dzieła.
RZECZY POSPOLITE
Polacy przed gejami
(„Nasz Dziennik” 22/2005)
Chrześcijaństwo znalazło się w trudnej sytuacji. Ze względu na swoją
przeszłość ciąży nad nim swego rodzaju odium religii dominującej, na-
rzucającej swój pogląd. Zapomina się często, że sytuacja ta uległa zmia-
nie. Fundamentalizm katolicki już dawno odszedł w przeszłość. Moż-
na mieć jednak uzasadnione obawy, że obecnie mamy do czynienia
z próbą forsowania, wchodzenia niejako w jego miejsce fundamentali-
zmu laicystycznego.
(Hanna Suchocka, ambasador Polski przy Watykanie)
Słyszałam, że Owsiak zebrał mniej niż w zeszłych latach. Modliłam się
za to gorąco. Moje modlitwy zostały wysłuchane.
(słuchaczka na antenie Radia Maryja)
Rządzą nami nadal dawni towarzysze, choć jedni pochowali czerwone
chorągwie, drudzy włożyli fartuchy, a trzeci nałożyli mycki.
(„Nasz Dziennik” 21/2005)
Wybrała OH
UPŁYWA SZYBKO ŻYCIE
ZĘBY W KIBEL
SAMOOBRONA ZA LADĄ
96458661.005.png 96458661.006.png 96458661.007.png 96458661.008.png 96458661.009.png 96458661.010.png 96458661.011.png 96458661.012.png 96458661.013.png 96458661.014.png 96458661.015.png 96458661.016.png 96458661.017.png 96458661.018.png 96458661.019.png 96458661.020.png
Nr 5 (257) 4 – 10 II 2005 r.
NA KLĘCZKACH
5
KOŚCIÓŁ UWŁACZA
w swym prezbiteriańskim kościele na
przedmieściu Orlando na Florydzie
cytatem z XVIII-wiecznego badacza
Biblii: „Dopóki moja działalność na
ziemi nie dobiegnie końca, jestem
nieśmiertelny. Lecz kiedy praca dla
Chrystusa zostanie wykonana, odej-
dę, by być razem z Jezusem”. W tym
momencie pastor Arnold zwalił się
z ambony i zmarł na atak serca, mi-
mo prób reanimacji podejmowanych
przez wiernych. Najwyraźniej był już
po robocie.
BRELOCZEK Z BUDDĄ
W przeddzień uroczystości
z okazji 60 rocznicy oswobodze-
nia KL Auschwitz-Birkenau przed
katolickim kościołem w Oświęci-
miu-Brzezince protestowali Ży-
dzi, żądając jego przeniesienia
w inne miejsce. Młodzi Żydzi
z Kanady i USA uważają, że świą-
tynia uwłacza pamięci Żydów za-
mordowanych przez hitlerowców,
a największe ich cmentarzysko nie
jest miejscem odpowiednim dla
żadnego kościoła, szczególnie ka-
tolickiego. „Kościół tak, ale nie
w Brzezince”, „Kościół w Birke-
nau znieważa pamięć ofiar holo-
caustu” – głosiły transparenty.
Pikietę firmowała Koalicja na
rzecz Trosk Żydowskich. Organi-
zacja, jak podkreślał jej wicepre-
zes rabin Daniel Kalb , występu-
je przeciwko jakimkolwiek sym-
bolom religijnym w tym miejscu,
nie tylko chrześcijańskim.
W obecnym kościelnym bu-
dynku mieściła się komendantu-
ra SS, skąd wychodziły rozkazy
o likwidacji ludzi... JR
OBROŃCA
UCIŚNIONEGO
RAJ DLA ZŁODZIEI
Modnego ostatnio hurtowego
„chrzczenia” samochodów nie wymy-
ślił katolicyzm. Od lat 60. ubiegłego
wieku w ceremonii błogosławieństwa
samochodów, co jest również docho-
dowym procederem, specjalizują się
mnisi z buddyjskiego klasztoru Ka-
wasaki Diashi w Tokio. Na należą-
cych do świątyni parkingach mnisi co-
dziennie pracują w pocie czoła
w ośmiogodzinnych zmianach, przy
okazji prowadząc również sprzedaż
akcesoriów samochodowych. Błogo-
sławiony biznes (10 dolarów od au-
ta) przynosi mnichom ponad milion
dolarów rocznie.
Liczące 44 ha powierzchni Pań-
stwo Watykańskie jest prawdziwym
eldorado dla przestępców. Co roku
przez papieskie imperium przewija
się 18 milionów pielgrzymów i tury-
stów, którzy okradają się nawzajem
i zabierają „drobne pamiątki” z wa-
tykańskich muzeów. Jak poinfor-
mował media promotor sprawiedli-
wości Stolicy Apostolskiej Nicola
Picardi , aż 90 proc. przestępstw do-
konywanych na terenie Watykanu
pozostaje bez doczesnej kary.
I co w tym dziwnego, skoro przy-
kład idzie z góry?
JF
JEZUS NA HAJU
Austriacki satyryk Gerhard Ha-
derer został skazany przez grecki sąd
na sześć miesięcy pozbawienia wol-
ności, z możliwością zamiany na ka-
rę grzywny, za naruszenie publiczne-
go poczucia przyzwoitości. W swo-
jej książce „Życie Jezusa”, która tra-
fiła do księgarń w 2003 roku, przed-
stawia Syna Bożego jako wyluzowa-
nego włóczykija i wesołka czerpiące-
go natchnienie z halucynogennych
oparów kadzidła. Dokonywane przez
niego cuda okazują się splotem przy-
padków, a rzekome chodzenie po
wodzie – pierwszymi próbami sur-
fingu. Oburzeni Grecy nie uwierzy-
li, że „prawdziwa cnota sama się
obroni” i postanowili ukarać artystę
gorszyciela, który także w rodzinnej
Austrii spotkał się z krytyką ze stro-
ny samego kanclerza Wolfganga
Schüssela . I nieważne, że Jezus
w interpretacji Haderera to po pro-
stu fajny koleś.
AK
W obronie Jana Pospieszalskie-
go (na zdjęciu), twórcy słynnego już
katoprawicowego programu „Warto
rozmawiać” w TVP 2, stanął arcybi-
skup Józef Życiński . Potępił list stu
polityków lewicowych i uczonych,
którzy wzywają do bojkotu manipu-
lowanej audycji Pospieszalskiego. Ży-
ciński wyszydził list, lekceważąc je-
go sygnatariuszy: to przecież, jego
zdaniem, tylko współpracownicy
współpracowników morderców (sic!),
geje, „zieloni” i jakaś kobieta wice-
premier! Według Życińskiego, pro-
gram jest oglądany przez wielu wi-
dzów, co oznacza, że społeczeństwo
„wybiera pozytywne wartości kształ-
tujące polski horyzont wolności, god-
ności i odpowiedzialności moralnej”.
Innymi słowy, Polacy to banda bał-
wanów, którym poza wartościami ka-
tolickimi niczego już nie trzeba. Pol-
ski horyzont ma być ograniczony Ży-
cińskim i kropka.
RB
KAPLICA PRZYDROŻNA
KSIĘŻA CHCĄ ŻON!
W Czechach, na trasie z Pragi
do Pilzna, powstanie pierwsza w Eu-
ropie ekumeniczna kaplica autostra-
dowa. W dziesięciomilionowej laic-
kiej ojczyźnie Jana Husa jest 2,5
miliona katolików, a wyznawców in-
nych religii – jeszcze mniej. Archi-
tekt Miroslav Divisz informuje, że
obiekt sakralny, który zwieńczy świe-
cąca wieża, zostanie zbudowany na
planie trójkąta i jednorazowo po-
mieści około 30 osób. Wewnątrz bę-
dzie się można pomodlić, pomedy-
tować lub po prostu odpocząć. Au-
tostrada D-5, przy której stanie ka-
plica, znana była do tej pory
z ogromnych parkingów dla TIR-
-ów, gdzie świadczyły usługi pro-
stytutki z różnych krajów. Teraz
w zaciszu świątyni będą mogły od-
począć po pracy, a może nawet uzy-
skać rozgrzeszenie. MW
Jak donosi dziennik „Sydney
Morning Herald”, w grudniu 2004
roku Narodowa Rada Księży Kato-
lickich (NPC) w Australii zwróciła
się do watykańskiego Synodu Bisku-
pów z prośbą o zniesienie celibatu.
Zdaniem postępowych duchownych,
małżeństwo nie jest żadną przeszko-
dą dla święceń kapłańskich i dlate-
go Kościół powinien przywrócić do
służby żonatych księży. NPC zrzesza
ponad połowę katolickich pasterzy
w Australii, w tym 42 biskupów i 3
kardynałów. Ich zdaniem, decyzja
Watykanu o zlikwidowaniu obligato-
ryjnego bezżeństwa wydatnie wpły-
nęłaby na wzrost liczby powołań.
Więcej klechów? Cieszyć się czy
płakać?
KTO SIEJE...
W ubiegłym roku („FiM”
12,13,15/2004) opublikowaliśmy
serię artykułów odsłaniających ku-
lisy bandyckiej prywatyzacji łódz-
kiego Unionteksu i działalności
byłego działacza opozycyjnego,
a potem wiceministra przekształ-
ceń własnościowych w rządzie Bie-
leckiego – Jerzego Drygalskie-
go – byłego szefa grupy Fasty, któ-
ra za nędzne 353 tys. zł kupiła po-
tężny majątek Unionteksu wart
kilkadziesiąt razy więcej i w krót-
kim czasie doprowadziła ten za-
kład do plajty. Zatrzymali go funk-
cjonariusze ABW, a prokuratura
– opierając się na naszych publi-
kacjach – postawiła mu zarzut
działania na szkodę Unionteksu.
Teraz przyjdzie Drygalskiemu
zebrać plony swojej złodziejskiej
działalności – m.in. w ukochanej
Łodzi, której chciał być... prezy-
dentem.
RB
AC
MW
ROPUCHA NA KRZYŻU
SZCZYTOWANIE PAPY
KOMU BIJE DZWON
W Ratyzbonie, która ubiega się
o status Europejskiego Miasta Kul-
tury, zaprezentowano dzieło sztuki
przedstawiające ukrzyżowaną żabę.
Wywołało to falę protestów chrze-
ścijan, którzy uważają, że obrażono
ich uczucia religijne. Rzymskokato-
licki biskup diecezji Ratyzbony Ger-
hard Ludwik Müller domagał się
od władz przeprosin za tak kontro-
wersyjną sztukę. Jednak nadburmistrz
miasta Hans Schaidinger z Unii
Chrześcijańsko-Społecznej (CSU) po
rozmowie z biskupem zdecydował,
że oficjalnego posypania głowy po-
piołem nie będzie, natomiast jeden
z koordynatorów projektu Ratyzbo-
na 2010, uzasadniając pomysł poka-
zania ukrzyżowanej żaby, powiedział,
że miasto musi być przestrzenią dia-
logu, a nawet sporu współczesnych
prądów kulturowych. MW
BURDEL OKAY!
Wysoka na 2400 m n.p.m. góra
w masywie Gran Sasso w Abruzji
w środkowych Włoszech zostanie
wkrótce ochrzczona imieniem Ka-
rola Wojtyły . U podnóża kamieni-
stego szczytu – zwanego dotychczas
przez okolicznych mieszkańców Wiel-
kim Rogiem – znajduje się kościół,
który w czasie wspinaczek lubił od-
wiedzać JPII... I to właśnie zadecy-
dowało o zmianie nazwy.
Co nam tu makaroniarze będą
podskakiwać, przemianujmy od ra-
zu jego ulubione Tatry na Wojtyły!
MW
Emerytowany 70-letni ksiądz
z francuskiego miasta Dijon złożył
do tamtejszego sądu administracyj-
nego skargę na parafię w Clessé. Sta-
ruszek domaga się 60 tys. euro od-
szkodowania za zakłócanie jego spo-
koju przez parafialne dzwony. Tym-
czasem mieszkańcy Clessé zebrali
około 200 podpisów w obronie dzwo-
nów. Ot, ironia losu... RB
Szwajcarski magazyn pornogra-
ficzny „Okay” wywołał spore zamie-
szanie, gdy z okazji swojego dwudzie-
stolecia zaoferował czytelnikom gra-
tisowy wypad do... burdelu. Pietro
Attardo z „Okay” nie ukrywa, że
chciano w ten sposób „przebić” ofer-
ty innych kolorowych pism, które przy
podobnych okazjach dają swoim czy-
telnikom niewiele warte prezenty
w postaci płyt CD, plakatów itp.
Pomysł „Okay”, który stał się
w Szwajcarii prawdziwym hitem, spo-
tkał się z bardzo ostrą krytyką tam-
tejszych polityków. Kościół także ofi-
cjalnie zaprotestował przeciwko ko-
lejnemu przejawowi „cywilizacji
śmierci(?)”, który jest atakiem na ro-
dzinę...
RP
BEZ PRZEDAWNIENIA
WODZU, PROWADŹ!
72-letni emerytowany pastor Ko-
ścioła Baptystów Edgar Ray Kil-
len został w USA oskarżony o zabój-
stwo dokonane w 1964 roku na trzech
Afroamerykaninach walczących o pra-
wa wyborcze. Wielebny Killen prze-
wodził wówczas grupie Ku-Klux-Kla-
nu, która była także odpowiedzialna
za podpalanie i niszczenie sklepów,
a nawet budynków kościelnych na-
leżących do czarnoskórych obywate-
li hrabstwa Neshoba. MW
– Będę waszym prezydentem!
– grzmiał Andrzej Lepper pod-
czas tajnego spotkania z opolski-
mi sympatykami Samoobrony. Taj-
nym na tyle, że do sali nie mogli
wejść opolanie, a dziennikarzy za-
proszono jedynie na 20 minut.
W blasku fleszy Lepper wygłosił
krótki monolog: „W Polsce jest
korupcja, moja partia jest czysta
i na pewno zostanę przewodni-
czącym komisji badającej przekrę-
ty przy prywatyzacji PZU”. Na
znak przewodniczącego wszyscy
zgromadzeni zaczęli bić brawo,
a wódz z dumą poinformował, że
zostanie prezydentem. Euforii nie
było końca.
REKLAMA PAPIESKA
Na 600 tys. euro wycenił szef
samochodowego koncernu Ferrari
wartość handlową audiencji u pa-
pieża. Tyle bowiem wart jest sa-
mochód, jaki firma ofiarowała przy
tej okazji włoskiemu Caritasowi.
Kościelna instytucja chce sportowy
pojazd wystawić na aukcji, a uzy-
skane środki przeznaczyć na pomoc
dla ofiar tsunami. Co ma z tego Fer-
rari? Retransmisję z audiencji w te-
lewizjach całego świata, artykuły
i fotki w prasie. A wszystko jedy-
nie za 600 tys. euro… AC
ZD
FAJRANT KSIĘDZA
ŁUK
Słowo stało się ciałem – egzem-
plifikację tego powiedzenia zapre-
zentował ks. Jack Arnold . 69-letni
duchowny kończył właśnie kazanie
96458661.021.png 96458661.022.png 96458661.023.png 96458661.024.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin