Fakty i Mity 01-2006.pdf

(15392 KB) Pobierz
str_01_01.qxd
Pijemy płyn do spryskiwaczy i berbeluchę z przemytu
CO DZIESIĄTA FLASZKA
WÓDKI JEST TREFNA
INDEKS 356441
ISSN 1509-460X
http://www.faktyimity.pl
Nr 1 (305) 12 STYCZNIA 2006 r. Cena 2,80 zł (w tym 7% VAT)
Str. 11
Półtora roku temu ksiądz Tadeusz
Ch. stał się świętym lub samym
Bogiem. Ubóstwił też zaprzyjaź-
nioną katechetkę. Czy tylko my
to wiemy? Ależ skąd! Każdy mo-
że się o tym przekonać, ogląda-
jąc ołtarz kościoła w Radomsku.
Str. 8, 9
CO DZIESIĄTA FLASZKA
WÓDKI JEST TREFNA
96568780.025.png
2
KSIĄDZ NAWRÓCONY
Nr 1 (305) 6 – 12 I 2006 r.
FAKTY
KOMENTARZ NACZELNEGO
POLSKA Benedykt XVI w dniach 25–28 maja odwiedzi Kra-
ków, Warszawę i Częstochowę. Powołano wysoką komisję przy-
gotowującą „pielgrzymkę”. W jej skład wchodzi kilkudziesię-
ciu członków Episkopatu RP i MSWiA. W specjalnym kon-
woju objeżdża ona miejsca, które chce odwiedzić B16.
My proponujemy też Grunwald. Tam Polacy spotykali się z nie-
mieckim duchowieństwem.
Sam ogon
Prezydent i rząd, czyli PiS, podjęli decyzję o utrzymaniu do
końca tego roku polskiego kontyngentu w Iraku. Obecnie sta-
cjonuje tam – wbrew woli większości obywateli – 1400 naszych
żołnierzy. Przy okazji rzecznik Marcinkiewicza upomniał Wia-
domości TVP za mało przychylne relacjonowanie tej sprawy.
Na razie Kaczory upominają; wkrótce będą zwalniać.
nej dekady, tej pod wezwaniem A.K. Kto i co by mówił
o byłym prezydencie, to jakiś benefis mu się niewątpliwie
należy. Najlepiej szybki i obiektywny, póki naród – jak zwy-
kle – nie zapomni, nie zatęskni i nie zawyje: Olek, wróć!
Każdy z nas miał okazji do woli i czasem do znudzenia,
aby napatrzeć się, jakim Kwaśniewski prezydentem był. Dla
mnie ciekawe są opinie „po zejściu”, żeby nie powiedzieć
„nad grobem”. Oczywiście nie te płynące ze strony prawico-
wych bulterierów, chyba że ktoś lubi zlizywać pianę z pyska.
Śmieszne i chore są podsumowania dokonywane przez pry-
zmat „afery kaliskiej” czy wchodzenia do samochodu przez
bagażnik. „Obolała goleń” w Charkowie to już prawdziwy cyrk,
bo gdyby Olek odmówił wypicia wódki z braćmi Ukraińcami,
naraziłby nasz kraj na poważny impas we wzajemnych sto-
sunkach, mierzonych jak wiadomo stosunkami przywódców
przy wódce właśnie. Na szczęście – nie odmówił. W kwe-
stii tak zwanych afer można mu jedynie wytknąć „magistra”.
Ciekawy byłem niezmiernie, jak też podsumują Kwaszą
dziesięciolatkę pogrążeni w smutku koledzy z tak zwanej le-
wicy; pogrążeni podwójnie, boć przecie i SLD odeszło
w niepamięć... Nie bez zasługi A.K. No i doczekałem się.
Sążniste epitafium ku czci, i to akurat na dzień pożegnania
– 23 grudnia 2005 r. – wyskrobał w „Trybunie” sam oj-
ciec prawicowej lewicy Mieczysław F. Rakowski. Były
pierwszy sekretarz PZPR mo-
że o byłym „pierw-
szym”, czyli pre-
zydencie, po-
wiedzieć du-
żo, gdyż pi-
lotował jego
karierę
i czynnie mu
w niej pomagał.
Dlaczego? Ponieważ
Kwaśniewski „był bardzo kry-
tycznym obserwatorem systemu re-
alnego socjalizmu i, co ważne, otwarcie
demonstrował swoje reformatorskie pomy-
sły (...). Jego krytycyzm wobec eki-
py jest, delikatnie mówiąc, bardzo duży”
– to ostatnie zdanie napisał zauroczony Rakowski w swoim
pamiętniku w 1987 r. Zaznaczyć warto, że nasz bohater
– wówczas trzydziestoletni – zachwycił w ten sposób F. Mie-
czysława już na początku lat 80., jeszcze zanim ten został ko-
muszym premierem i pierwszym sekretarzem PZPR. Ciekawe,
prawda? Wychodzi na to, że jedna z ikon i podpór PRL-u by-
ła kolumną, owszem, ale raczej piątą. Tylko czego? Kościoła,
III czy może już IV RP? Kościoła z całą pewnością, o czym
świadczy tzw. ustawa Rakowskiego z 1989 r., na mocy któ-
rej Watykan odebrał wszelkie majątki, których posmakował
od czasów Łokietka, i odbiera do dziś – m.in. w formie Fun-
duszu Kościelnego – to, co obecnie wypracowują Polacy. Ale
wróćmy do obiektu westchnień tzw. postkomuny.
Zgodzić się należy z Rakowskim, że ciągle młody Alek-
sander odegrał wielką i pozytywną rolę w zawarciu porozu-
mienia przy okrągłym stole. Dodam od siebie, że znajomości
zawarte tam przez niego, m.in. z Michnikiem i innymi zało-
życielami Unii Demokratycznej, głęboko zapadną w serce Ol-
ka i ciążyć będą na całej jego prezydenturze. Oczywiście nie
zostaną przez naszego bohatera w jakikolwiek sposób ujaw-
nione aż do czasu wyboru na pierwszą kadencję w 1995 r.
Wszak obóz Wałęsy to wciąż byli oni, ci po drugiej stronie
barykady, a on w styczniu 1990 roku objął przywództwo
w SdRP. Do startu w wyborach prezydenckich potrzebne mu
było poparcie elektoratu lewicowego, który już zdążył się na-
jeść reform Balcerowicza i zatęsknił za PRL-em. Po okrągłym
stole serce Olka, bijące już chwilami centralnie, wróciło
więc szybciutko na lewą stronę.
Byłem (jako ksiądz, po cywilnemu) na jednym ze spotkań
z Kwaśniewskim, podczas kampanii w 1995 r. Jak on się wów-
czas użalał nad sobą, jaki to on był zaszczuty przez prawicę!
Wyliczał po kolei wszystkich – niczym teraz ojciec Rydzyk
– którzy oczerniają go i szczują przeciw niemu Polaków. Pa-
miętam, że na końcu wymienił biskupów, czym wzbudził aplauz
zgromadzonej publiki – aplauz złości pomieszanej z bezprzy-
kładnym poparciem i oddaniem. Przypomniało mi się to pod-
czas jego pożegnalnej mowy w TVP, kiedy „w sposób szcze-
gólny” dziękował Kościołowi za jego... „nieoceniony wkład
w umacnianie niepodległości Polski”. Zaiste, NIEOCENIONY!
Bo któż jest w stanie ten „wkład” wycenić i podliczyć? Nikt!
Za to Kwaśniewski zawsze umiał bezbłędnie wycenić i wy-
czuć koniunkturę. Dziesięć lat temu grał na antyklerykalizmie,
jeszcze tym żywym, PRL-owskim. Pod koniec kadencji, kiedy
m.in. za jego sprawą (konkordat itp., itd.) Kościół stał się sil-
niejszy i bogatszy od państwa, on – ate-
ista i agnostyk – stwierdził, że antykle-
rykalizm jest chorobą. Dzisiaj bowiem
poparcie prawdziwej lewicy to ostat-
nia rzecz potrzebna Kwaśniewskie-
mu; dziś potrzebuje on świętego spo-
koju. Świętego dosłownie, bo np.
bardzo mu się przyda płaszcz świad-
ka świętości JPII, którym okryli go za-
wczasu, przed kaczymi bulterierami,
wciąż ci sami „źli” biskupi. Nic dziw-
nego, egzamin z ateistycznego kleryka-
lizmu prezydent zdał na 6!
Rakowski pisze o licznych zaletach swe-
go Olka, m.in. skłonności do ugody i kom-
promisu; chwali (wyraźnie w konfrontacji z Wa-
łęsą) za „prezydenturę spokojną, bez wrzasków, rzucania gróźb
i oskarżeń, rozważną, wolną od bufonady” . Wszystko to się
zgadza. Trzeba tylko postawić pytanie: do czego taka ugodo-
wość ze wszystkimi i za wszelką cenę doprowadziła. Otóż do
pogrzebania obozu przynajmniej w części lewicowego – które-
mu „Olek” wszystko zawdzięcza – i jeszcze do zwycięstwa skraj-
nej, klerykalnej prawicy. Prezydent nie przyłożył ręki do po-
większenia kapitału zaufania dla SLD po wyborach w 2001 r.,
co wytyka mu sam Rakowski. Podczas drugiej kadencji otwar-
cie już eksponował swoją miłość do „centrum” – Michnika
i Unii Wolności; pokłócił się z Millerem, flirtował z prawicą. Sam
do znudzenia podkreśla swoje zasługi w przyjęciu Polski do
NATO i Unii Europejskiej, a tak naprawdę tu i tam stworzył do
tego zaledwie przyjazny klimat. To rząd Millera wynegocjował
w miarę niezłe warunki integracji, a teraz po latach już wiemy,
że rozszerzenie Unii (głównie w interesie jej starych członków)
było dawno przesądzone. Kolejne pytania brzmią: Czy Polsce
przez ostatnie 10 lat potrzebny był prezydent, którego gospo-
darka interesowała wyłącznie na rautach i prywatnych bibach
dla najbogatszych biznesmenów? Dlaczego owocem prezyden-
tury rusofila Kwaśniewskiego jest zimna wojna pomiędzy Pol-
ską i Rosją? I wreszcie – wciągnięcie przez niego Polski
w wojnę w Iraku, niewątpliwie z myślą o przyszłym poparciu
USA dla własnej kariery, co F. Rakowski zupełnie pomija. Za-
fundowanie własnemu narodowi wieloletniego zagrożenia za-
machami bombowymi zaiste wypadałoby w epitafium przemil-
czeć. Jeśli były prezydent powinien stanąć przed Trybunałem
Stanu, to właśnie za Irak. W tym kontekście wytykanie mu
faktu, że nie zrealizował żadnej ze swoich przedwyborczych
obietnic, jest zwykłym czepianiem się rzepa do psiego ogona.
Mieczysław Rakowski na koniec swego wyznania podno-
si, że u schyłku kadencji „prezydent wszystkich Polaków”
cieszył się zaufaniem 58 procent obywateli, co zaiste stano-
wi niezłej mocy samogon. Tyle że większość jego promili wzię-
ła się z lisiej zdolności Olka do mamienia i zjednywania so-
bie ludzi. Bo ja się pytam: A ile z tych 58 procent głosowa-
ło na PiS (27 proc.) i Lecha Kaczyńskiego (54 proc.)? Zapew-
niam, że dużo, bardzo dużo.
Wbrew sugestiom PiS przegłosowano ustawę o tzw. beciko-
wym, przyznając ubogim matkom 2000 zamiast 1000 złotych.
Hojna poprawka – przegłosowana dzięki LPR i Samoobronie
zbuntowanym chwilowo przeciwko Kaczyńskim – będzie kosz-
towała budżet dodatkowy miliard złotych.
A co z podatkiem od kawalerów? 30 tysięcy polskich księży może
płacić bykowe na becikowe co miesiąc.
Krwawy Ludwik Dorn postraszył krnąbrnych lekarzy rodzinnych
wcieleniem do armii, jeżeli nie podejmą pracy. W końcu jed-
nak przyznano dodatkowe 240 mln m.in. na wyższe penseje.
Zbuntowanych wojskowych można skierować do pracy w pogoto-
wiu, sanitariusze niech budują autostrady, a górnicy będą patro-
lować ulice. Porządek musi być!
Doradcą ministra finansów, Teresy Lubińskiej, został niejaki
Alberto Lozano Platonoff, kadrowy funkcjonariusz Opus Dei.
Obowiązkiem opusdeistów jest praca na rzecz własnej organizacji...
Minister skarbu Andrzej Mikosz podał się do dymisji po opu-
blikowaniu przez „Rzeczpospolitą” informacji o jego podejrza-
nych związkach finansowych z giełdowym graczem Witoldem
W. oraz gdy wyszło na jaw, że żona Mikosza pożyczyła 300 tys.
dolarów temu przedsiębiorcy mającemu kłopoty z prawem.
Finanse w rękach Opus Dei, a cały skarb mógł iść na pożyczki.
Czy to już ta IV RP?
Liga Polskich Rodzin po raz kolejny żąda odwołania wicemi-
nister ds. polityki społecznej rządu Marcinkiewicza, Joanny
Kluzik-Rostkowskiej. Zdaniem LPR, katoliczka Kluzikowa jest
nie dość radykalna, bo nie chce zaostrzenia obowiązującej usta-
wy antyaborcyjnej. Chłopcy od Giertycha chcą zmusić kobie-
ty do utrzymywania ciąż będących skutkiem gwałtu oraz pod-
trzymywania przy życiu ciężko upośledzonych płodów. LPR po-
chwalił za to przewodniczący Episkopatu abp Józef Michalik.
Z takich upośledzonych płodów mogą przecież rozwinąć się genial-
ne osobistości, na przykład szef partii albo arcybiskup.
Liderzy SdPl i Partii Demokratycznej podpisali porozumienie
o współpracy. Jest to początek realizacji snu Kwaśniewskiego
i Michnika o połączeniu postkomunistów i środowiska Unii
Wolności. Partie Borowskiego i Frasyniuka mają razem wal-
czyć z „narodowo-populistyczną koalicją PiS, LPR i Samoobro-
ny” oraz wspierać politykę europejską i emancypacyjną.
Musztarda (koalicja) po obiedzie (wyborach), a zjeść ją możemy
dopiero za 4 lata.
„Rzeczpospolita” opublikowała dane o zarobkach w zarządach
spółek giełdowych. Średnio dostaje się tam na rękę 57 tys. zł,
czyli 23 razy więcej niż wynosi średnia krajowa. Skandalem jest,
że wysokość zarobków najczęściej nie ma związku z kondycją
finansową firm – najbardziej zarobki rosły tam, gdzie firmy
przynosiły straty (np. Polmos Lublin). Polska jest jednym z kra-
jów Europy o największej dysproporcji pomiędzy zarobkami
wyższych menedżerów i zwykłych pracowników.
Ziścił się sen o „solidarności” i jednakowych żołądkach...
KRAKÓW Arcybiskup Stanisław Dziwisz zakazał używania gwa-
ry góralskiej w liturgii mszy, czytań z podhalańskiej wersji No-
wego Testamentu oraz popularnych karpackich melodii. Uznał,
że nie pasują do religijnego tekstu i sakralnej przestrzeni. Dzi-
wisz powołuje się na ogłoszone w 1984 roku zasady watykań-
skiej Kongregacji ds. Kultu Bożego. List Dziwisza wzbudził po-
ruszenie i protesty na Podhalu.
A nas decyzja Dziwisza nie dziwi. W końcu jest byłym sekretarzem
górala, któremu „nie żal było opuścić hal”.
POZNAŃ Sąd Rejonowy w Poznaniu odmówił ukarania 22
zatrzymanych przez policję uczestników listopadowego Mar-
szu Równości. Sąd zwrócił uwagę, że wykroczenie musi być
szkodliwe, aby zostało ukarane, a uczestnicy zakazanej mani-
festacji nikomu nie zrobili krzywdy.
Jak to nie zrobili! A obraza uczuć religijnych wszechpolaków?
WATYKAN Kościół znalazł niespodziewanego sojusznika
w planach kanonizacji Jana Pawła II. Sam Fidel Castro chce,
aby zmarły papież został ogłoszony świętym.
Może Fidel chce zamienić socjalizm na nową ideologię? W Polsce
to się świetnie sprawdziło.
CZECHY Parlament przegłosował ustawę o rejestrowanych,
jednopłciowych związkach partnerskich. Tekst zbliżony do
polskiego projektu autorstwa profesor Marii Szyszkowskiej
został przegłosowany stosunkiem głosów 86 do 54.
Nie lękajcie się! Polska może i jest „pawiem narodów”, ale nie
„papugą”.
JONASZ
T uż za progiem Nowego Roku powrócę jeszcze do minio-
96568780.026.png 96568780.027.png 96568780.028.png 96568780.001.png
Nr 1 (305) 6 – 12 I 2006 r.
GORĄCE TEMATY
3
bą. Pan Lech Kaczyń-
ski wygłosił swoje
pierwsze orędzie no-
woroczne. Swoje czy brata?
Wszak to Jarosław był adresa-
tem słów: „Panie prezesie, melduję
wykonanie zadania”... Chyba jednak
swoje, bo było o niczym. „Pan pre-
zes” Jarek jest bardziej konkretny,
bo dobrze wie, czego chce.
Brata Lecha ma „pan prezes”
do okrągłego gadania: sprawiedli-
Pana Ziobrę „pan prezes” ma
od brania za mordę sędziów i pro-
kuratorów. Już widać, że niektórzy
od razu poczuli, skąd wieje wiatr.
Przecież Wachowski miał wygraną
sprawę. Mielibyśmy prezydenta ska-
zanego prawomocnym wyrokiem,
ale sąd znalazł sposób, żeby do ta-
kiego precedensu nie doszło. Wszyst-
ko odbyło się w majestacie prawa,
jak na praworządne państwo przy-
stało. Tak już teraz będzie zawsze
– „sprawiedliwie”.
na dwadzieścia rodzin, pracują trzy
osoby. Reszta dogorywa, urozma-
icając sobie czas dewastowaniem
swojego „polskiego domu”. Klatki
są pomazane tak niemiłosiernie, że
od Kaliningradu po Bukareszt trud-
no byłoby znaleźć podobne. Świa-
tła nie ma, bo przełącznik wyrwa-
ny, drzwi wejściowe w strzępach. Mi-
mo to trudno tu znaleźć kogoś, kto
chciałby zarobić. Czasem niejaki
„Oczko” najmuje się do dorywczych
prac, ale nudzą go one mniej wię-
cej po półgodzinie.
Ten blok w Mścicach i tysiące po-
dobnych bloków to bastiony braci
Kaczyńskich. Mieszkający w nich lu-
dzie nie potrafią często zapamiętać
nazwy ich partii, ale na bliźniaków
bardzo liczą. Chyba nie bez powo-
du – przecież w orędziu prezydent
zwrócił się jakby wprost do nich:
„Drodzy Rodacy! Bez zaangażo-
wania obywateli, bez waszego włącze-
nia się w działania dla dobra Ojczy-
zny wielka pozytywna zmiana, której
pragniemy, nie może się udać. (…)
Nasz kraj musi się szybko rozwijać,
ale tak, by nikt nie pozostawał w ty-
le. Nie wolno zapomnieć o ludziach,
o całych środowiskach i regionach,
które niewiele skorzystały na ostatnich
przemianach. Trudno jest osobom bez-
robotnym, biednym, pozbawionym per-
spektyw cieszyć się z dobrych wskaź-
ników ekonomicznych. Dlatego nasza
solidarność musi być realna i docie-
rać do konkretnych ludzi”.
– Teraz na pewno u nas będzie
już lepiej – powiedziała pewna bez-
robotna mieszkanka bloku, kiedyś
pracownica wielkiej firmy samocho-
dowej, utrzymującej nad morzem
dom wczasowy dla swych pracowni-
ków. – Może wreszcie ktoś te kon-
takty naprawi? I drzwi – patrz pan,
jakie rozwalone. No i brud dookoła
niemiłosierny! Tyle lat nie było ko-
mu tego domu posprzątać...
MAREK BARAŃSKI
Prałat na wieki
Pycha i arogancja zawsze stano-
wiły znak firmowy kapelana gdań-
skiej „Solidarności” – ks. Henry-
ka Jankowskiego. Do czasu...
założonej przez ojca Rydzyka . Na
początek zamierza wydać drukiem
pamiętniki księdza Jankowskiego,
a potem ufundować (za pieniądze
nieznanych bliżej biznesmenów
i przedstawicieli Polonii) dwume-
trowej wysokości popiersie patro-
na z napisem na cokole: „Polska
młodzież – patriocie ks. Henryko-
wi Jankowskiemu”.
Sam prałat w tej rzekomo od-
dolnej inicjaty-
wie ludzi mło-
dych nie widzi
nic złego. Bez
krztyny zażeno-
wania twierdzi
nawet, że jest
ona godna po-
dziwu. W swo-
im postępowa-
niu nie dostrze-
ga też pychy
– uważa się za
pokrzywdzone-
go i niedoce-
nionego. Z ża-
lem mówi o pominięciu go podczas
ubiegłorocznych obchodów 25-le-
cia panny „S”, nie ukrywa żalu do
Lecha Wałęsy , który o nim zapo-
mniał. „ Moich pomników będzie
więcej ” – zapowiada.
Pomniki żyjących księży to dla
nas nie nowina. Już dziś nasładza-
my się jednak na samą myśl o pa-
miętnikach Jankowskiego. Oczami
wyobraźni widzimy te zastępy lizu-
sów, którzy tak z prawa, jak i z le-
wa biegali do Brygidy na wyżerkę
i ochlaj, a teraz z wypiekami będą
szukać swych nazwisk na kartach pa-
miętnika. No i może przy okazji po-
znamy przepis na robienie samych
udanych interesów...
Wyfiokowany w mundury, orde-
ry i mercedesy nieustannie wprawiał
w zdumienie opinię publiczną.
W końcu miarka się przebrała – po
kolejnym skandalu, tym razem wy-
wołanym przez matkę chłopca, któ-
ra oskarżyła księdza, że na plebanii
dochodzi do gor-
szących ekscesów,
jego szef, abp
Gocłowski – do-
tąd tolerujący
wszelkie wybryki
Jankowskiego,
a tylko te antyse-
mickie po ojcow-
sku napominają-
cy – nie miał już
wyjścia i musiał
odsunąć go od
pełnienia funkcji
proboszcza para-
fii św. Brygidy.
Ale duszpasterz styropianowców
nie pozwala o sobie zapomnieć.
W lutym tego roku były proboszcz
parafii św. Brygidy zamierza otwo-
rzyć instytut swojego imienia, który
zajmować się będzie dokumentowa-
niem dziejów Kościoła w czasach
PRL. Abp Gocłowski wydaje się za-
skoczony, ale bynajmniej nie grzmi
w sposób dla siebie właściwy, zna-
ny na przykład z jego wypowiedzi
o czasach PRL.
Jak poinformowano, na czele
instytutu stanie Mariusz Olcho-
wik , 24-letni były ministrant św. Bry-
gidy, student V roku prawa Uni-
wersytetu Warszawskiego, jednocze-
śnie studiujący w Toruniu w szkole
COŚ NA ZĄB
Mowa trawa
wość, posprzątany dom, dialog, ble,
ble, ble. Zdanko o Unii, zdanko
o Rosji, coś dla marynarzy, coś dla
kolejarzy... I górnicy, i hutnicy; ma-
rynarze, kolejarze... Pamiętacie?
Wszystko już było.
Dorna ma „pan prezes” od bra-
nia za mordę kogo akurat trzeba.
„Jeśli lekarze nie otworzą gabine-
tów, to popełnią przestępstwo.
Można ich także wziąć do wojska”...
Skąd to się w takim Dornie bierze?
Mówią, że ma to po tatusiu – par-
tyjnym agitatorze z okresu pieśni
masowych, ale przecież to bzdura.
Cóż dziecko jest winne, że ojciec
błądził? Niemniej Dorn talent ma.
To widać.
Sellina ma od brania za mordę
Telewizji. Ustawę o KRRiT przepro-
wadził raz dwa. Dzięki niej PiS wy-
posażył się we władzę nad mediami
i nad dziennikarzami. Bo ich też „pan
prezes” weźmie za mordę. Za po-
mocą etyki. Od wyznaczania dzien-
nikarzy etycznych i nieetycznych „pan
prezes” ma Samoobronę.
Siebie „pan prezes” ma od
czyszczenia polskiego domu. Miał
życzenie być w Radzie Bezpieczeń-
stwa Narodowego i brat prezydent
załatwił mu to od ręki. Opozycja
popiskuje? Niech popiskuje... Ta
Rada to stary pomysł „pana preze-
sa” na jego prywatne „Biuro Poli-
tyczne” – narzędzie do realnego rzą-
dzenia. Kiedyś popędził go z tym
prezydent Wałęsa .
„Pan prezes” dobrze wie, że po-
za paroma redakcjami i kilkoma sa-
lonami nikogo to wszystko nie inte-
resuje. Tzw. prosty człowiek chce, że-
by mu było lepiej, i tyle. Kto mu to
załatwi, jak? Nie jego w tym głowa.
Bliźniacy? Mogą być bliźniacy. Były
już solidaruchy, komuchy... Kto by
się tam w tym wszystkim, panie, ro-
zeznał. Zresztą, co za różnica? Byle
byłoby co wkroić do zupy i co wypić.
W podkoszalińskich Mścicach
jest blok mieszkalny, który kiedyś
należał do miejscowego elewatora.
Od pewnego czasu należy już tylko
do mieszkańców. W całym bloku,
RP
GŁASKANIE JEŻA
Stan wojenny
wyemitowała program mówiący o tym, że co
trzecie dziecko w Polsce nie dojada, a co pią-
te jest permanentnie głodne. Czyżby to były
propagandowe kłamstwa? Niestety, nie są.
Nie ma co, na Starym Kontynencie mamy
samych sojuszników... Szczególnie wśród sąsia-
dów. Rosja nas nienawidzi, Białoruś – lepiej
nie gadać. Czesi i Słowacy nie szczędzą słów po-
gardy za ksenofobię, Niemcy zaledwie tolerują,
u Ukraińców nie widać cienia wdzięczności za
pomoc podczas pomarańczowej rewolucji, a u
Irakijczyków – za wyzwolenie od dyktatury.
I znów nic nowego. Przecież drzewiej w hi-
storii już tak bywało, a właściwie było zawsze.
Niestety, potrafiliśmy pokłócić się ze wszyst-
kimi i o wszystko. Przyjacielem było nam je-
dynie Morze Bałtyckie. Teraz odwdzięczamy
mu się, czyniąc z tego akwenu szambo, za co
z kolei nie cierpią nas Szwedzi i Duńczycy.
Nowa władza zafundowała nam kolejny
„stan wojenny” – stan wojny z rozumem.
W grudniu 1981 roku z okienek telewizorów
przemawiali do nas redaktorzy w mundurkach
– obecnie w moherowych berecikach. Wieść
niesie, że szefem mediów publicznych zosta-
nie „zacny i tolerancyjny” Wildstein . Podob-
no na Woronicza nawet Durczok pakuje wa-
lizki. Plotki? Niekoniecznie. Nasz krasnoludek
w TVP potwierdził te pogłoski i dodał, że zmia-
ny będą wielkie... W telewizji krąży nawet dow-
cip, że ze starej ekipy pozostanie tylko jedna
sprzątaczka (z koła Rodzin Radia Maryja) oraz
redaktor Pospieszalski .
Na razie widać początki operacji pod na-
zwą wielka czystka. Oto 2 stycznia rząd sro-
dze opieprzył Wiadomości TVP, że wyemito-
wały „tendencyjny” (bo obiektywny) materiał
o pozostaniu polskich żołnierzy w Iraku. Też
już to przerabialiśmy. Wiele lat temu szef
Dziennika Telewizyjnego podał się do dymi-
sji po krytycznym reportażu o interwencji
ZSRR w Afganistanie.
Jednak tamte czasy mogą nas czegoś na-
uczyć. Oto dysydenci – np. spod znaku KOR-
-u – udawali się na tak zwaną emigrację we-
wnętrzną. Niby byli w kraju, ale jakoby ich
nie było. A przy tym robili swoje! Może to
jest jakiś sposób na obecny stan wojny rozu-
mu z fanatyzmem?
Wiem, Kochani, że nastrój tego tekstu jest
– delikatnie mówiąc – minorowy. Więc żeby po-
prawić swój i Wasz humor przypomnę, że nie
znam w dziejach świata takiego przypadku, aby
wolna i niezależna myśl w końcu nie zwycięży-
ła. Inna rzecz, że trwa to czasem długo. Za-
wsze zbyt długo! MAREK SZENBORN
Stara prawda głosząca, że gdy karleją idee,
rosną ołtarze, potwierdza się zawsze
i wszędzie. Od starożytnego Egiptu do „no-
woczesnej” Polski.
Przetrzyjmy oczy, bo to nie jest zły sen.
Obudziliśmy się nie tylko w nowym roku, ale
i w nowej rzeczywistości, w innym kraju. Dla
wielu i dla mnie – kraju obcym.
Paradoksalnie, po raz kolejny sprawdza
się teoria pętli czasu. Jakieś sześćdziesiąt lat
temu ludzie światli, humaniści, wolnomyśli-
ciele byli sekowani i prześladowani przez bar-
barzyńców. Przez tych, dla których religią
był stalinizm, szkołą – Wojewódzki Uniwer-
sytet Marksizmu i Leninizmu, a prawem
– „uczelnia” Duracza . Kto nie deklarował,
że jest z władzą, kto nie manifestował tego
przy każdej okazji, stawał się automatycznie
dysydentem.
No i historia zatoczyła koło. Znów wygrał
plebiscyt TRZY RAZY TAK.
TAK – dla ciemnogrodu, TAK – dla fana-
tyzmu, TAK – dla pogardy wobec myślących
inaczej. Albo inaczej: TAK – dla PiS-u, TAK
– dla Bliźniaków, TAK – dla firmy Glempa .
Cóż, sami sobie zgotowaliśmy ten los... Ty
i ja. My wszyscy. Połowa Polaków, ta rozcza-
rowana i zawiedziona (słusznie) rządami le-
wicy, olała wybory. Za to do urn resztę naro-
du poprowadził Tadeusz Rydzyk . I wygrał.
Podobno zwycięzców się nie sądzi. Jednak
– jak widać – nie w tym przypadku, bo osą-
dzają nas niegdysiejsi jeszcze przyjaciele. Pol-
ska od lat nie miała na świecie tak złej prasy
jak obecnie. Zagraniczne informacje, choć
skrzętnie blokowane przez aktualnie rządzą-
cych, docierają jednak przez Internet. I gdy się
klika na strony www zachodnich i wschodnich
mediów, włos jeży się na głowie. „Iranizacja
Europy”, „Taliban Europy”, „Polska pod rzą-
dami inkwizycji” – to tylko niektóre tytuły
z obcojęzycznej prasy. Telewizja Łukaszenki
N o to mamy to już za so-
96568780.002.png 96568780.003.png 96568780.004.png
4
Z NOTATNIKA HERETYKA
Nr 1 (305) 6 – 12 I 2006 r.
ŚWIAT WEDŁUG RODANA
P olityczna I nwigilacja S połeczeństwa
Prowincjałki
Pięć minut przed północą w sylwe-
stra zatrzymano 22-letniego miesz-
kańca Kraśnika. Nastąpiło to tuż po włamaniu się przezeń do sklepu sportowe-
go. Młody włamywacz był tak wściekły na policjantów za to, że popsuli mu ro-
botę i początek karnawału, iż rzucił się na nich z pięściami. Teraz amator cudze-
go mienia będzie odpowiadał nie tylko za kradzież z włamaniem, ale także za na-
paść na funkcjonariuszy. Grozi mu kara pozbawienia wolności do lat 10. KC
Rok 2006 zapowiada się ciężki.
Po erze kwaśnych deszczów na-
deszła kacza grypa. Cóż można
poradzić rodakom? Pamiętajcie,
że do zrobienia smutnego gry-
masu potrzeba aż 42 mięśni, a do
wyprostowania środkowego pal-
ca – tylko 4.
W związku z alarmującymi in-
formacjami dotyczącymi kaczej gry-
py, które ukazują się w mediach, za-
mieszczam oficjalne stanowisko
w tej sprawie. Wśród ornitologów
panuje przekonanie, że kacza gry-
pa już w Polsce jest, a ryzyko za-
chorowania ludzi jest olbrzymie. Jak
dotąd odnotowano już kilka przy-
padków zarażenia się człowieka tą
straszną chorobą.
Z całą pewnością są to: oberpo-
licmajster Ludwik Dorn , obe-
rprokurator Zbigniew Ziobro ,
untersturmpremier Kazimierz
Marcinkiewicz , jak również
czołówka partyjnego pele-
tonu pod nazwą: P olitycz-
na I nwigilacja S połeczeń-
stwa.
Jakie są objawy?
Pierwszy objaw to do-
chodzenie do tych sa-
mych wniosków na
podstawie błędnych
założeń (łubu-dubu, łubu-dubu,
niech nam żyje prezes klubu!). Dru-
gi objaw: chorzy oceniają sytuację
przez pryzmat własnego położenia,
a reszta im zwisa i powiewa. Trze-
ci: inwigilacja społeczeństwa dopro-
wadzona do takiego absurdu, że sa-
mi siebie zaczną śledzić, kablować
i wsadzać do kicia – w myśl zasady:
dajcie mi człowieka, a ja już na nie-
go teczkę znajdę. No cóż, proszę
Państwa, zaufali(ście?) prawdziwym
Polakom, a teraz oni nas urządzą.
Nazwisko braci Kaczyńskich
przejdzie do historii. Ale dopiero
na drugiej pozycji. Nie wiem, czy
sobie przypominacie, ale w historii
kryminalistyki został już odnoto-
wany jeden Kaczyński. Theodore
John Kaczynski – amerykański ter-
rorysta, znany jako Unabomber. Po-
chodził z rodziny o polskich korze-
niach. Kaczyński wysyłał listy-bom-
by do różnych ludzi; przyjmując fi-
lozofię anarchoprymitywizmu, za-
mierzał walczyć ze złem, przywró-
cić prawo i sprawiedliwość. Od je-
go bomb zginęły trzy osoby, a dwa-
dzieścia dziewięć zostało rannych.
Stał się przedmiotem najdroższego
w historii FBI śledztwa (choć raz to
„my” naciągnęliśmy jankesów, a nie
oni nas); aresztowany w kwietniu
1996 r., został skazany na karę do-
żywotniego więzienia.
Kończę, bo półlitrówka już na
stole. Trzeba zalać robaka. Korzy-
stając z okazji, życzę powrotu do
zdrowia wszystkim chorym na ka-
czą grypę, jak również składam naj-
lepsze życzenia noworoczne pro-
motorowi, łaskawcy, wielkiemu
opiekunowi i nadzorcy braci
Kaczyńskich – ojcu Rydzy-
kowi . Życzę zniesienia ce-
libatu.
Ave Satan, i do przo-
Kielecka policja zatrzymała 40-latka,
który dał na Gwiazdkę swojemu
9-letniemu synowi zestaw filmów pornograficznych. Prezenty zobaczyła matka
i od razu zakapowała byłego męża. Nowoczesny tatuś tłumaczył na komisaria-
cie, że chciał, aby jego syn „wyszedł na ludzi”.
AH
W sylwestrową noc do szpitala
w Katowicach trafił młody mężczy-
zna. Pchnął się nożem w okolicy serca, bo przypomniała mu się ukochana, któ-
ra odeszła do innego. Lekarze nóż wyjęli, a mężczyznę wypisali do domu. AH
Do izby wytrzeźwień w Łodzi zgło-
sił się młody mężczyzna z 11-mie-
sięcznym, płaczącym z głodu dzieckiem. Poprosił o widzenie z trzeźwiejącą
w izbie mamą. Spełniono jego prośbę. Pijana mamusia wyszła do dziecka, na-
karmiła je i wróciła, by trzeźwieć dalej.
AH
W Głownie w wigilijne przedpołu-
dnie samochód potrącił 65-letniego
rowerzystę. Do nieprzytomnego mężczyzny przyjechało pogotowie. Lekarz zmie-
rzył puls, stwierdził zgon, a denata przykryto prześcieradłem. Następnie sanita-
riusze zadzwonili po karawan. Ku przerażeniu gapiów – nieboszczyk podniósł się
z ziemi po 10 minutach.
AH
Urzędnicy łódzkiej skarbówki pora-
dzili taksówkarzom, aby wydruki
z kas fiskalnych przechowywali w lodówkach. Ma to je zabezpieczyć przed wy-
blaknięciem. Pracownicy fiskusa mogą się bowiem zgłosić po faktury za kilka
lat. Okoniem stanęły żony taryfiarzy, które nie bardzo wyobrażają sobie harmo-
nijne sąsiedztwo dokumentów i wiktuałów.
du!
ANDRZEJ RODAN
AH
w stanie być bardziej klerykalne i przymilne
wobec Kościoła. Minione święta dowiodły jednak,
że nie docenialiśmy talentów speców od przetwa-
rzania szarych komórek w mętną wodę.
Już przed rokiem („FiM” 53/2004) patrzyliśmy na
sczernienie telewizji publicznej pod światłym przewodem
nowego wówczas preze-
sa Dworaka . Szef TVP
nie jest – wbrew pozorom
– ani Rydzykowego , ani
PiS-owskiego chowu. Pan
Dworak wywodzi się z cy-
wilizowanej rzekomo Plat-
formy Obywatelskiej. Tej samej, która szydzi z mohero-
wych beretów. Cóż, żarty żartami, a wytyczne episkopa-
tu „w temacie mediów” trzeba realizować.
Wtedy jednak klerykalizacja polegała na wysypie księ-
ży przed kamerami, na podejmowaniu aż do obrzydze-
nia kościelnej tematyki, odmienianej przez wszystkie przy-
padki, liczby i osoby. Jednak pomiędzy świętami 2004 r.
a tymi ostatnimi telewizyjna stypa towarzysząca odcho-
dzeniu w zaświaty papieża nadała nową jakość medialnej
klerykalizacji, a właściwie – turboklerykalizacji. Zaprze-
stano dalszego nasycania studia telewizyjnego sutannami
oraz koloratkami (więcej już się zapewne nie mieściło
w obiektywach kamer...) i misją katechizacji narodu obar-
czono spikerów oraz komentatorów.
Telewizje prywatne, które jeszcze rok czy dwa lata te-
mu ustępowały na dwa kroki parafialnej przymilności TVP,
postanowiły wyprzedzić panów i panie z Woronicza w ska-
li nadawania kościelnego bełkotu. I tak prezenter Jaro-
sław Gugała (obecnie w Polsacie) w świąteczny wieczór
z grobową miną oświadczył osłupiałym i podchmielonym
telewidzom, że „te święta są dla nas trudne”. Pomyśla-
łem, że Gugałę opuściła żona albo że martwi się zwycię-
stwem Kaczyńskich . Nic z tych rzeczy – Gugałę sam
Bóg opuścił, a konkretnie jego ostatnie wcielenie – JPII,
bo to „pierwsze święta bez papieża”. Z miny i tonu spi-
kera wynikało, że mu ciężko i że nam wszystkim również
powinno być nielekko. Jeżeli chcemy uchodzić za ludzi
przyzwoitych, moralnych i godnych szacunku.
W tym samym wydaniu dziennika jakaś komentator-
ka przypomniała: „Kościół katolicki uczy, że nie powin-
niśmy komercjalizować Bożego Narodzenia”. Jakie tre-
ści płyną z takiego prze-
kazu? Po pierwsze, że je-
den jest autorytet w spra-
wach duchowo-obrzędo-
wo-świątecznych: Kościół
rzymskokatolicki i żaden
inny. Po drugie, że Ko-
ściół czuwa troskliwie nad „nami”, czyli narodem, i pod-
powiada, co jest dobre, a co złe, abyśmy sami nie zmę-
czyli się zbytnio myśleniem albo nie popadli w jakieś ta-
rapaty. Po trzecie, że istnieje jedno rzymskokatolickie
„my”, a każdy, kto jest poza nim, nie jest członkiem wspól-
noty, czyli narodu. Nie jest prawdziwym Polakiem.
I co „my” na takie dictum ? Wyjścia są trzy – oglądać
dalej ten polski telewizyjny śmietnik i dla zdrowia psy-
chicznego reagować – pisać, dzwonić do stacji, krytyko-
wać i wyśmiewać. Można także, jeśli ktoś woli, przerzu-
cić się na stacje przyrodnicze lub zagraniczne. Pożerają-
ce się wzajemnie i kopulujące zwierzątka są sympatycz-
niejsze i mniej stresujące niż krajowy bełkot propagan-
dowy. Można również wyrzucić w cholerę telewizor, za-
oszczędzić na nowych okularach i uwierzyć, że życie bez
małego ekranu jest możliwe. Informacje można czerpać
z radia, prasy lub Internetu, a jak wybuchnie wojna lub
– co gorsze – umrze Benedykt XVI , to i tak sąsiedzi
nam zaraz powiedzą. Rezygnacja z oglądania TV ma ta-
ką zaletę, że oznacza spadek dochodów z abonamentu
(w przypadku TVP) i z reklam dla wszystkich nadawców.
To może być nasza mała, prywatna zemsta na Dworakach,
Lisach i Gugałach, którzy najwyraźniej mają nas za idio-
tów.
MYŚLI NIEDOKOŃCZONE
RZECZY POSPOLITE
Z usług kosmetycznych ani żadnych innych tego rodzaju naprawdę nie ko-
rzystam, bo miałabym wyrzuty sumienia. Źle bym się czuła, że pozwalam so-
bie na takie pieszczoty swego ciała, podczas gdy jest tylu ludzi potrzebują-
cych.
Telewizja misyjna
(Renata Beger)
Dzisiejszy dzień (zaprzysiężenie Lecha Kaczyńskiego – dop. red.) kojarzy
mi się ze szkolnymi latami, gdy w podstawówce na długiej przerwie higienist-
ka dawała mi tran do wypicia.
(Stefan Niesiołowski, PO)
To jest fascynująca osobowość, on ma wielkie osiągnięcia, zwłaszcza od stro-
ny ekonomicznej. Stworzył wielkie dzieła, wiele instytucji, środowisk. Od
strony ekonomicznej episkopat jest przy nich biedniutki. Potrzebujemy dobrej
analizy, aby rozpoznać fenomen o. Rydzyka.
(prymas Józef Glemp)
Kiedyś, za pół wieku, działacze partii będą mówić: jesteśmy w partii, którą za-
kładał Jarosław Kaczyński, tu jest jego grób i pomnik. (Artur Zawisza, PiS)
Wrzaski w rodzaju: „Kościołowi, katolikom, katolickim mediom nie wolno
się wtrącać do polityki”, są bardzo czytelne. Chodzi o to, by było jak za to-
talitaryzmu.
(bp Stanisław Wielgus)
Zapewne jednak za sprawą sługi Bożego Jana Pawła II w Narodzie Polskim
wzbudził się wyraźniej społeczny zmysł odrodzeniowy, m.in. zrodziła się na-
dzieja, że takie osoby, jak bracia Kaczyńscy, Kazimierz Marcinkiewicz i wie-
lu innych ludzi mądrych, szlachetnych i Bożych, zrobią coś istotnego dla po-
łożenia kresu naszemu tak długiemu zniewoleniu, okłamywaniu nas i ponie-
wieraniu za nasz katolicyzm i za naszą polskość, i za nasze normalne czło-
wieczeństwo (...). Tu chodzi o odrodzenie prawdziwej Polski. Powstała wiel-
ka nadzieja, ona nas zawieść nie może. Inaczej nie będą zmieceni wszyscy
nieodpowiedzialni i źli.
(„Nasz Dziennik” 305/2005)
Wybrała OH
ADAM CIOCH
NOWY ROK W KRATKĘ
CZŁOWIEK ZNACZY EROTOMAN
NIECH ŻYJE BAL!
MLECZKO Z PRĄDEM
WIGILIJNY CUD
KARP FAKTURĄ FASZEROWANY
W ydawało się, że polskie media nie są już
96568780.005.png 96568780.006.png 96568780.007.png 96568780.008.png 96568780.009.png 96568780.010.png 96568780.011.png 96568780.012.png 96568780.013.png 96568780.014.png 96568780.015.png 96568780.016.png 96568780.017.png 96568780.018.png 96568780.019.png
Nr 1 (305) 6 – 12 I 2006 r.
NA KLĘCZKACH
5
RATUJMY DZIECI!
akceptujemy, gdy dzieje się to za
pieniądze podatników – zwłaszcza
tych niewierzących. A inwestycje
tego typu do tanich raczej nie na-
leżą. Na przykład za sam sprzęt ilu-
minacyjny dla kościoła Najświęt-
szego Serca Pana Jezusa wydano
z budżetu Olsztyna 110 tys. złotych,
a kolejne 20 tysięcy rocznie trzeba
będzie przeznaczyć na prąd i kon-
serwację oświetlenia.
Świeć, Panie, nad duszami olsz-
tynian!
Czech Vaclav Klaus , wyraźnie zi-
rytowany pytaniem zadanym przez
jednego z dziennikarzy, a doty-
czącym wizyty Benedykta XVI
w Pradze.
Czesi nie zawsze bywają śmiesz-
ni. Czasem są po prostu cudowni!
RG
Ponad 350 tys. złotych otrzyma-
ła Fundacja Wielkiej Orkiestry
Świątecznej Pomocy (jako organi-
zacja pożytku publicznego) w ra-
mach 1-procentowego odpisu od
podatku i już w maju 2005 r. zde-
cydowała się kupić za te pieniądze
100 półautomatycznych defibryla-
torów pobudzających pracę serca,
gdy ustają czynności życiowe. Urzą-
dzenia te otrzymało już sporo jed-
nostek policji, straży pożarnej,
TOPR oraz GOPR. W 2006 r. ko-
lejne 100 defibrylatorów trafi do
różnych instytucji.
Jak podkreśla Jerzy Owsiak ,
fundacja jest jedyną w kraju orga-
nizacją pozarządową, która precy-
zyjnie rozliczyła wszystkie pienią-
dze otrzymane w ramach 1-procen-
towego odpisu od podatku.
Już za dwa dni zbiórka pieniędzy
przebiegać będzie pod hasłem: „Ra-
towanie życia dzieci poszkodowanych
w wypadkach”. Zachęcamy naszych
Czytelników do udziału w zbiórce
i odpisywania na rzecz Orkiestry
1 proc. od podatku.
przekonany, że to KAI nieustannie
i bezpodstawnie atakuje toruńską
rozgłośnię, propagując tym samym
transformację Kościoła w kierunku
(tfu!) zachodnioeuropejskiego „ide-
ału”. Tymczasem to „Prawda” emi-
towana w Radiu Maryja daje naro-
dowi „nadzwyczajną moc, która chro-
ni Kościół Chrystusowy w czasach,
gdy siły zła zdają się sprzysięgać do
zadania ostatecznego ciosu”.
Zastanawiamy się, z którą
z trzech góralskich prawd mamy tu
do czynienia – „świętą prawdą”,
„też prawdą” czy po prostu „gów-
no prawdą”.
oszukiwać przez naciągaczy stosu-
jących metodę „na krewniaka”.
A polega ona na tym, że oszust
wpada do staruszki i komunikuje
np., że jej wnuczka uległa wypad-
kowi i znajduje się w szpitalu. Oczy-
wiście potrzebne są pieniądze. Roz-
trzęsiona babulka oddaje wszystko,
co ma, a po złodzieju ginie wszel-
ki ślad. List arcybiskupa zatem za-
cny i na czasie. Co jednak robić,
gdy amatorami majątków starusz-
ków są sutannowi? Znamy sporo
takich przypadków!
W IMIENIU DUCHA
RP
Joseph Ratzinger zaplanował
swój wybór na papieża i przy po-
mocy Opus Dei przeprowadził za-
kulisową kampanię – ujawnił na
łamach brazylijskiego dziennika
„O Globo” pragnący zachować
anonimowość kardynał z Amery-
ki Południowej. Według jego re-
lacji, wynik konklawe został prze-
sądzony już w momencie wejścia
elektorów do Kaplicy Sykstyńskiej.
W pomoc Ratzingerowi zaanga-
żowani byli blisko związani z Opus
Dei kardynałowie Alfonso Lopez
Trujillo z Kolumbii, Jorge Me-
dina z Chile oraz Christoph
Schoenborn z Austrii. Przygoto-
waniu „gruntu” pod wybór Be-
nedykta XVI miały służyć tajne
narady i spotkania organizowane
w zakonach. Po ujawnieniu tych
rewelacji watykanista włoskiego
dziennika „Corriere della Sera”
Luigi Accattoli wysnuł przypusz-
czenie, że chodziło o to, by na tro-
nie papieskim zasiadł człowiek
„zdolny realizować wojtylizm bez
Wojtyły”. I zasiadł.
Tylko co na to Duch Święty?
RB
BRZYDKA DZIEWICA
RP
Mieszkańcy Janowa Lubelskie-
go tak ostro skrytykowali projekt
nowego herbu miejscowości, że
tamtejsza rada miasta postanowiła
wstrzymać się z jego zatwierdze-
niem. Poszło o widniejącą w her-
bie Matkę Boską – zawsze dziewi-
cę. „Jest taka prosta, nijaka, szaty
jakoś tak nieładnie ułożone i w ogó-
le jest nieestetycznie zaprojektowa-
na” – stwierdziła ze znawstwem jed-
na z janowianek. Władze zapowie-
działy prace nad udoskonaleniem
Maryi.
MW
TAKI DUŻY, TAKI
MAŁY... BYLE KSIĄDZ
SEJM UCHWALIŁ
BAJKĘ
Kawał ulicy św. Wincentego
w Warszawie doczekał się zmiany
nazwy. Któż jest nowym patronem?
Ojciec Anicet – tajemniczy kato-
lander. Sprawdziliśmy wiele źródeł
– encyklopedii, ksiąg historycznych
– i pytaliśmy wesołych panów
w czarnych spódniczkach. I co?
I nic! Na szczęście nieoceniony In-
ternet dał nam odpowiedź. Pod ksy-
wą „Ojciec Anicet” ukrywa się
ksiądz Wojciech Kopliński
(1877–1942), który nie chodził jed-
nak do bogaczy, nie spijał konia-
ków i nie zdzierał haraczu. Opie-
kował się za to biednymi lokatora-
mi Annopolla – zapomnianego już
w Warszawie osiedla dla bezdom-
nych. Jan Paweł II konsekrował
go w 2004 r. Cóż, takie widać przy-
szły czasy, że jak ksiądz się nie łaj-
daczy i wykonuje przypisane sobie
zadania – to robią go patronem uli-
cy, a do tego wygryza z niej same-
go św. Wincentego.
PS
KC
GALERIA HOMOFOBII
CZECH, CO NIE CHCE
NIEMCA
„Prosimy o PILNY kontakt
wszystkie osoby publiczne (akto-
rów, dziennikarzy, polityków, arty-
stów, biznesmenów etc.) chcących
dołączyć do naszej akcji protestacyj-
nej” – z takim apelem do tzw. au-
torytetów zwracają się twórcy Stro-
ny Sprzeciwu Społecznego: „Czło-
wiek – TAK! Homoseksualizm
– NIE!” – umieszczonej perfidnie
pod mylącym adresem www.homo-
seksualizm.org. VIP-y jednak ja-
koś niespecjalnie śpieszą się ze skła-
daniem swoich podpisów pod de-
klaracjami w stylu: „Jeżeli jesteś oso-
bą wierzącą w Boga, nie okłamuj się
i nie daj sobie wmówić lansowanych
na ten temat kłamstw. Bóg nie po-
piera związków homoseksualnych
(...). Godząc się na legalizację związ-
ków jednej płci w Polsce, zaprzeczasz
swojej wierze i Bogu”. Osobliwo-
ścią portalu jest galeria kilkudzie-
sięciu zdjęć zdeklarowanych homo-
fobów, powstała w ramach akcji
„Pokaż swoją twarz”.
Piotr Gadzinowski
„Ja go tu nie chcę, nie chcę
i jeszcze raz nie chcę. Nie wierzę,
by ta wizyta przyniosła coś dobre-
go. Jeżeli pragnie go zobaczyć pan
minister spraw zagranicznych
i pan biskup, niech go zaproszą na
swój koszt” – krzyczał prezydent
Przy sprzeciwie zaledwie 3 po-
słów SLD ( Piotr Gadzinowski ,
Tomasz Garbowski i Grzegorz
Kurczuk ) i wstrzymaniu się od gło-
su kilkudziesięciu innych (większość
SLD, 6 z PO i jeden z Samoobro-
ny) Sejm przyjął uchwałę oddają-
cą hołd przeorowi Kordeckiemu
i „bohaterskim obrońcom Jasnej
Góry z 1655 r.”. Na nic zdały się
tłumaczenia, że przeor Kordecki
chciał poddać klasztor Szwedom,
a heroiczna obrona jest sienkiewi-
czowską fikcją literacką, a nie fak-
tem historycznym.
PB
CZUCIE
BEZ WYCZUCIA
AC
Ordynariusz kielecki Kazimierz
Ryczan (znany z jajcarskich wypo-
wiedzi) rozpływał się podczas mszy
świętej nad zaletami Lecha Kaczyń-
skiego , nazywając jego prezydentu-
rę darem opatrzności dla całego na-
rodu. Jakby dla przeciwwagi – me-
tropolita lubelski abp Józef Życiń-
ski przestrzegał w tym samym cza-
sie przed wiązaniem Kościoła z wła-
dzą, bo po takim mariażu ludzie
się odwracają od kleru i ołtarza.
Polski Krk nigdy nie potrafił wy-
brać złotego środka, czego zwykle
po czasie żałował. Potwierdzają to
chociażby słowa prymasa Glempa ,
który dopiero teraz zaczyna doce-
niać byłego prezydenta Aleksan-
dra Kwaśniewskiego i jego „wy-
czucie dobra moralnego”. BS
POLSKI PROTEST
AK
Opublikowano pierwszy krajo-
wy protest przeciwko beatyfikacji
Jana Pawła II . Jego autorem jest
Krzysztof Mróź , członek Polskie-
go Stowarzyszenia Wolnomyślicie-
li i APP RACJA. Z tekstem pro-
testu skierowanego na ręce postu-
latora beatyfikacji, księdza Sła-
womira Odera , można się zapo-
znać na stronie internetowej sto-
warzyszenia http://stowarzysze-
nie_wolnomyslicieli.free.ngo.pl/stro-
ny/beatyfik.htm
GÓWNO PRAWDA
Rydzykowcy po raz kolejny przy-
stąpili do ataku na Katolicką Agen-
cję Informacyjną. W ramach progra-
mu odsiewania „prawdziwej Praw-
dy” od „Prawdy nieprawdziwej” po
uszach dostało się szefowi KAI
Marcinowi Przeciszewskiemu
– za to, że „w wizji KAI blask Praw-
dy nie ma obejmować całej prawdy,
a tylko tę jej część, która jest akcep-
towana przez Radę Programową Agen-
cji”. Takim spostrzeżeniem na łamach
„Naszego Dziennika” podzielił się
z czytelnikami wierny obrońca Ra-
dia Maryja – prof. fizyki jądrowej
Rafał Broda . Publicysta „ND” jest
AC
„NA KOLĘDĘ”
KOSZTOWNA
ŚWIATŁOŚĆ
Arcybiskup praski Sławoj Le-
szek Głódź wspólnie z komendan-
tem stołecznym policji wystosował
list do staruszków, by nie dawali się
Nie jesteśmy przeciwni oświe-
tlaniu murów kościołów – zwłasz-
cza pięknych i zabytkowych, ale nie
96568780.020.png 96568780.021.png 96568780.022.png 96568780.023.png 96568780.024.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin