Pasławsk Wiesławi - 540 dni w armii.pdf
(
2543 KB
)
Pobierz
Microsoft Word - 540dniwarmii-html.doc
540 Dni w Armii Wiesław Pasławski
http://www.e-ksiazka.it.pl
wieslaw@540.it.pl
Rozdział I
Ostatnie dni w cywilnym ubranku
Złota polska jesie
ı
na dobre zago
Ļ
ciła w Bieszczadach. Po
Ň
ółkłe li
Ļ
cie pokryły le
Ļ
ne
Ļ
cie
Ň
ki i polanki. Powietrze stało si
ħ
nieco chłodniejsze i ostrzejsze. Od czasu do czasu nad
bieszczadzkimi górami dawał si
ħ
słysze
ę
klangor odlatuj
Ģ
cych z naszego kraju
Ň
urawi.
Zapełnione w czasie wakacji namiotami pola biwakowe zupełnie opustoszały. Na ulicach Soliny
z rzadka widywało si
ħ
zakochane jesienne pary.
Lato bezpowrotnie odeszło. Wraz z nim odeszły ostatnie dni wolno
Ļ
ci.
Siedz
Ģ
c na daleko wypuszczonym w jezioro pomo
Ļ
cie obserwowałem chmury odbijaj
Ģ
ce
si
ħ
w zielonkawej toni wody. Sun
ħ
ły powoli, leniwie nie
Ļ
pieszne. Nie zatrzymywały ich
Ň
adne
granice. Były wolne.
W kieszeni mojej kurtki szele
Ļ
cił nakaz zgłoszenia si
ħ
na Wojskow
Ģ
Komisj
Ģ
Lekarsk
Ģ
.
Armia jednak upomniała si
ħ
o mnie. Szczerze powiedziawszy nie zamierzałem si
ħ
opiera
ę
. Moja
sytuacja materialna była naprawd
ħ
nie do pozazdroszczenia. W pewnym sensie pój
Ļ
cie
w kamasze mogło si
ħ
dla mnie okaza
ę
ucieczk
Ģ
od bezsensownej egzystencji jak
Ģ
wiodłem
prawie od roku.
Mieszkałem w województwie rzeszowskim, w którym jak wiadomo panowało du
Ň
e
bezrobocie. Przez rok pobierałem zasiłek dla bezrobotnych, jednak ju
Ň
dawno si
ħ
sko
ı
czył.
Wszelkie próby podj
ħ
cia pracy ko
ı
czyły si
ħ
niepowodzeniem. Niestety, nigdzie wcze
Ļ
niej nie
pracowałem a wsz
ħ
dzie gdzie pytałem o prace potrzebowali ludzi z pewnym do
Ļ
wiadczeniem.
Raz tylko udało mi si
ħ
znale
Ņę
prac
ħ
w której nie wymagali
Ň
adnego do
Ļ
wiadczenia. Polegała ona
na kopaniu przydro
Ň
nego rowu i czyszczeniu miejskiego szamba.
Spodziewałem si
ħ
,
Ň
e w wojsku b
ħ
dzie mi znacznie lepiej. Przynajmniej pod wzgl
ħ
dem
socjalnym. Je
Ļę
dadz
Ģ
, ubra
ę
si
ħ
te
Ň
b
ħ
dzie w co. Nie ma co narzeka
ę
. Jako
Ļ
to b
ħ
dzie.
W owym czasie nie maj
Ģ
c zielonego poj
ħ
cia o wojsku nosiłem si
ħ
z zamiarem pozostania
w armii. Pó
Ņ
niej jednak kiedy zdołałem nieco dokładniej zaznajomi
ę
si
ħ
z t
Ģ
dziwn
Ģ
instytucj
Ģ
stwierdziłem,
Ň
e ganianie w masce gazowej z karabinem w r
ħ
ku za p
ħ
dz
Ģ
cym czołgiem nie le
Ň
y
w mej spokojnej naturze, i na pewno s
Ģ
na
Ļ
wiecie tysi
Ģ
ce, innych znacznie ciekawszych zaj
ħę
,
które mógłbym wykonywa
ę
. Na przykład hodowa
ę
kwiaty, prowadzi
ę
biuro matrymonialne,
pisa
ę
ksi
ĢŇ
ki, albo gra
ę
na tr
Ģ
bce. Wszystko, byle tylko jak najdalej od
Ļ
mierciono
Ļ
nego
Ň
elastwa.
Nacieszywszy si
ħ
ostatnimi chwilami wolno
Ļ
ci ( której jeszcze nie umiałem doceni
ę
)
po
Ň
egnałem pi
ħ
kne Bieszczady i wróciłem do swej rodzinnej wioski w Rzeszowskim.
Do zgłoszenia si
ħ
na komisje lekarsk
Ģ
pozostało jeszcze cztery dni. Ka
Ň
dy normalny
człowiek b
ħ
d
Ģ
c w takiej sytuacji nie opu
Ļ
ciłby
Ň
adnej zabawy czy dyskoteki aby maksymalnie
wykorzysta
ę
ten czas na uciechy, których pó
Ņ
niej miało brakowa
ę
. A co ja robiłem w tym czasie?
No có
Ň
, w dzie
ı
pieliłem buraki, a wieczorami czytałem pi
Ģ
ty rozdział „ Zbrodni i kary ”
Dostojewskiego. Niewiele było w tym uciechy, zwłaszcza,
Ň
e pod koniec rozdziału Raskolnikow
powa
Ň
nie si
ħ
rozchorował.
I tak oto nadszedł dzie
ı
, w którym sztab lekarzy zadecydowa
ę
miał o kategorii mojego
zdrowia, co mogło w du
Ň
ym stopniu wpłyn
Ģę
na to do jakiego rodzaju wojsk zostan
ħ
skierowany.
1
540 Dni w Armii Wiesław Pasławski
http://www.e-ksiazka.it.pl
wieslaw@540.it.pl
Szczerze powiedziawszy najch
ħ
tniej poszedłbym do orkiestry przeciwlotniczej, ale jak si
ħ
dowiedziałem wła
Ļ
nie sko
ı
czył si
ħ
przydział.
Tego pi
ħ
knego poranka kiedy po raz pierwszy miałem wej
Ļę
w bli
Ň
szy kontakt
z wojskiem musiałem obudzi
ę
si
ħ
bardzo wcze
Ļ
nie. Pogoda była do
Ļę
ładna. Idealna na podró
Ň
e.
Na komisje skierowano mnie do s
Ģ
siedniego miasta wojewódzkiego – Przemy
Ļ
la. Oczywi
Ļ
cie
przed badaniami niczego nie jadłem, zrobiłem tylko siusiu i pop
ħ
dziłem na przystanek.
W autobusie spotkałem swojego znajomego, który ju
Ň
wojsko odsłu
Ň
ył i jak mawiał
zd
ĢŇ
ył ju
Ň
o nim zapomnie
ę
( pozostał mu jednak pewien nieuleczalny nawyk: mianowicie kiedy mijał jakiego
Ļ
wojskowego
na ulicy krzyczał: „Baczno
Ļę
! Na lewo patrz!” po czym salutował i oddawał mu honory krokiem
defiladowym wal
Ģ
c tak mocno,
Ň
e p
ħ
kły płyty na chodniku). Kiedy jednak wspomniałem,
Ň
e
wła
Ļ
nie jad
ħ
na komisj
ħ
lekarsk
Ģ
pami
ħę
od
Ļ
wie
Ň
yła mu si
ħ
nieco i opowiedział mi pewne
zdarzenie z komisji lekarskiej, na której jego badano:
„ Wiesz, stoimy na korytarzu i czekamy na wezwanie do gabinetu lekarskiego. Pech
chciał,
Ň
e akurat mnie pierwszego wywołali. Wchodz
ħ
do pokoju a tam za stołem siedzi stary
brodaty lekarz i jakie
Ļ
trzy młode piel
ħ
gniarki. Rozejrzałem si
ħ
po gabinecie i widz
ħ
,
Ň
e na
Ļ
cianie wisz
Ģ
chochle do mleka. Były one ró
Ň
nych rozmiarów, od takiej maciupkiej, do takiej,
Ň
e
pół wiadra wody by si
ħ
tam zmie
Ļ
ciło.
My
Ļ
l
ħ
sobie ”gdzie ja trafiłem? Do mleczarni? Po co im te chochle?” Lekarz kazał mi si
ħ
rozebra
ę
. Wi
ħ
c zdj
Ģ
łem z siebie ubranie. Z pocz
Ģ
tku troch
ħ
si
ħ
kr
ħ
powałem tych piel
ħ
gniarek. ale
nawet nie zwracały na mnie uwagi. Tak, one to si
ħ
ju
Ň
napatrzyły.
Rozebrałem si
ħ
wi
ħ
c do majtek no i lekarz zacz
Ģ
ł mnie bada
ę
tymi swoimi słuchawkami.
W ko
ı
cu mówi „ Widz
ħ
,
Ň
e obywatel zdrowy jak ko
ı
. Jeszcze tylko sprawdzimy w jakim stanie
jest „sprz
ħ
t”. Prosz
ħ
stan
Ģę
za parawanem i
Ļ
ci
Ģ
gn
Ģę
slipy”.
Udałem si
ħ
wi
ħ
c we wskazanie miejsce i zdj
Ģ
łem slipy. Na
Ļ
cianie obok wisiały wła
Ļ
nie
te chochelki. No i wtedy za parawan weszła jedna z piel
ħ
gniarek i z min
Ģ
oboj
ħ
tn
Ģ
, jakby miała
przed sob
Ģ
manekina, wzi
ħ
ła do r
ħ
ki jedn
Ģ
z chochelek i bezobcesowo wpakowała do niej moje
jaja. A
Ň
mnie do góry poderwało taka ta chochla była zimna. A ta popatrzyła czy chochelka
dobrze przypasowała i zawołała:
- Pasuje jak ulał. Ja to mam oko! Czwórka panie doktorze ! - po czym powrotem powiesiła
chochle na
Ļ
cianie i jak gdyby nigdy nic zacz
ħ
ła rozmawia
ę
ze swoj
Ģ
kole
Ň
ank
Ģ
o nowej bluzce,
któr
Ģ
wczoraj kupiła.
- Dzi
ħ
kuje, pani Zosiu – zawołał lekarz.- „mo
Ň
e si
ħ
obywatel ju
Ň
ubra
ę
” – powiedział do mnie.
Ubrałem wi
ħ
c gacie, zało
Ň
yłem koszulk
ħ
i wzi
Ģ
wszy obiegówk
ħ
, na polecenie lekarza wyszedłem
z gabinetu.
-
Człowieku! Kto ci takich głupot naopowiadał?! Jaja? Chochelkami? Tylko naiwniak mo
Ň
e
-
w to uwierzy
ę
.
-
Nie? To dobrze… - na twarzy chudego młodzie
ı
ca pojawił si
ħ
wyraz ulgi - bo mi koledzy
opowiadali…
-
Nast
ħ
pny ! – rozległo si
ħ
wołanie lekarza.
-
No to na razie – rzekł chudzielec i pewny siebie wszedł do gabinetu”.
- No widzisz tak to było za czasów komuny - powiedział mój, przeniesiony do rezerwy kolega-
teraz jest wi
ħ
ksza kultura wi
ħ
c mo
Ň
e ju
Ň
takich rzeczy nie robi
Ģ
– chocia
Ň
diabli wiedz
Ģ
przecie
Ň
to taka por
Ģ
bana instytucja….
2
Czy to prawda,
Ň
e tam mierz
Ģ
chochlami jaja? – zapytała mnie jaka
Ļ
chudzina, która chwiała
si
ħ
na boki na wskutek lekkiego przeci
Ģ
gu.
Odwróciłem si
ħ
do niego i popukałem kilka razy w czoło.
-
540 Dni w Armii Wiesław Pasławski
http://www.e-ksiazka.it.pl
wieslaw@540.it.pl
W Przemy
Ļ
lu.
W rzeczy samej pozostawało mi tylko mie
ę
nadziej
ħ
,
Ň
e od tej pory Wojsko Polskie przestało
by
ę
tak dociekliwe i takie przyrz
Ģ
dy diagnostyczne jak chochle do mleka poszły ju
Ň
w
zapomnienie.
Wysiadłem na dworcu autobusowym w Rzeszowie i kupiwszy bilet wpakowałem si
ħ
do
stoj
Ģ
cego na peronie poci
Ģ
gu do Przemy
Ļ
la. Poniewa
Ň
ostatni raz jechałem poci
Ģ
giem około
dziesi
ħę
lat temu czułem si
ħ
t
Ģ
podró
ŇĢ
niezwykle podekscytowany. „Ciekawe jakich b
ħ
d
ħ
miał
współpasa
Ň
erów” – my
Ļ
lałem sobie – „ mo
Ň
e trafi si
ħ
jaka
Ļ
ładna panienka?” .
Niestety, musiałem si
ħ
rozczarowa
ę
. Mimo,
Ň
e przez korytarz przechodziło mnóstwo
ładnych dziewczyn do mojego przedziału nie weszła
Ň
adna. „Czy
Ň
bym wygl
Ģ
dał a
Ň
tak
Ņ
le?” –
zaniepokoiłem si
ħ
– „Mo
Ň
e po tym dwumiesi
ħ
cznym pobycie w Bieszczadach wygl
Ģ
dam jak
dzikus, albo nawet gorzej, jak kanibal?” – przestraszyłem si
ħ
nie na
Ň
arty tym bardziej,
Ň
e nie
goliłem si
ħ
ju
Ň
od trzech dni. „Ale nic to” - pocieszałem si
ħ
- najwa
Ň
niejsze
Ň
eby bez kłopotów
przej
Ļę
przez komisje i dosta
ę
si
ħ
do ukochanego wojska, w którym b
ħ
dzie mi dobrze jak u Pana
Boga za piecem.
Dzie
ı
dobry ! – powiedziała i sprawnie wyrzuciła worek na półk
ħ
. Kury oburzone takim
potraktowaniem podniosły niesamowity raban, który jaki
Ļ
czas pó
Ņ
niej przeistoczył si
ħ
w „ normalne” miarowe gdakanie.
- Kury se kupiłam bo mi nioski pozdychały – wyja
Ļ
niła - a wie pon jak to na wsi; jaja s
Ģ
potrzebne, czy to ciasta, czy do to makaronu albo nawet do
Ň
uru. Bez jaj na wsi ani rusz.
- A to pani chłop jaj nie ma?! - wyskoczyłem z głupia frant.
- A co tam takie jaja… - kobieta z lekcewa
Ň
eniem machn
ħ
ła r
ħ
k
Ģ
i wyj
ħ
ła z skórzanej torby
grub
Ģ
krom
ħ
chleba czarnym salcesonem –
Ň
adnego po
Ň
ytku z nich nie ma.
Nie miałem odwagi zapyta
ę
dlaczego nie ma z nich po
Ň
ytku. Zreszt
Ģ
po co skoro mo
Ň
na było
si
ħ
domy
Ļ
le
ę
.
- A pon to gdzie jedzie? - zapytała kobiecina nalewaj
Ģ
c sobie kaw
ħ
z termosu.
- Na komisje lekarsk
Ģ
. Wojskow
Ģ
.
- Ooo! Mój Michał te
Ň
był we wojsku. Do marynarki go wzi
ħ
li. Całe trzy lata słu
Ň
ył i pó
Ņ
nej
jeszcze dwa lata dosługiwał.
- Dosługiwał ? A za co?
- A bo to du
Ň
o trzeba ? Raz z urlopu si
ħ
spó
Ņ
nił i do ancla go wzi
ħ
li. Tam kucharza pobił bo
Ň
arcie do jedzenia si
ħ
nie nadawało, no i dostał rok dosługi. Jak po tej dosłudze wrócił do domu
to nikt z wioski pozna
ę
go nie mógł. Dostał w wojsku w dup
ħ
, oj dostał!
- Wie pani co. Mo
Ň
e ja do ancla nie trafie. Przecie
Ň
jestem takim spokojnym człowiekiem…
- Panie! Wojsko zmienia ludzi. Niejeden tam poszedł spokojny jak anioł a wrócił rozrabiak
Ģ
nie z tej ziemi. Tak
Ň
e nie ma co na to liczy
ę
bo wojsko odmieni pomy
Ļ
lunek. Dziewczyn
ħ
pan
mo?
- Nie mam.
- No to i lepiej, bo tera rzadko która dziewka wytrzyma półtora roku. Kilka miesi
ħ
cy i zaro
inny. Taka ta dzisiejsza młodzie
Ň
. Nic nie warta! Nic!
Musz
ħ
przyzna
ę
,
Ň
e troch
ħ
zaniepokoił mnie fakt,
Ň
e tak łatwo mo
Ň
na dosta
ę
dosług
ħ
.
A przecie
Ň
to co mnie miało spotka
ę
za ogrodzeniem z kolczastego drutu było jedn
Ģ
wielk
Ģ
niewiadom
Ģ
. Co wi
ħ
cej moja osobowo
Ļę
i zachowanie tak
Ň
e miało ulec zmianie. Mo
Ň
e
3
- A gdzie byłe
Ļ
na tej komisji? – zapytałem pełen obaw.
-
Na jakiej
Ļ
stacji wsiadła do mojego przedziału pewna gruba kobieta. Czu
ę
było od niej
wo
ı
krowiego mleka i smród obory. W r
ħ
ku niosła wór, z którego dochodziło przera
Ņ
liwe
gdakanie kur. Darły si
ħ
tak jakby im kto
Ļ
gardła podrzynał.
-
540 Dni w Armii Wiesław Pasławski
http://www.e-ksiazka.it.pl
wieslaw@540.it.pl
naucz
ħ
si
ħ
tam kra
Ļę
i rozpije si
ħ
? Zaczynało mi si
ħ
to coraz mniej podoba
ę
. Mo
Ň
e lepiej
symulowa
ę
jak
ĢĻ
chorob
ħ
? No ale jak
Ģ
? Przecie
Ň
tego nie da si
ħ
wymy
Ļ
li
ę
na poczekaniu. Zreszt
Ģ
teraz ju
Ň
za pó
Ņ
no. Trzeba i
Ļę
na całego.
Kobieta po
Ň
egnawszy si
ħ
ze mn
Ģ
wysiadła na jakiej
Ļ
małej stacyjce przed Przeworskiem.
Otworzyłem okno i z ulg
Ģ
wdychałem
Ļ
wie
Ň
e powietrze.
Do Przemy
Ļ
la przyjechałem około godziny dziesi
Ģ
tej rano. Przypadkowych
przychodniów zapytałem o drog
ħ
do wojskowej przychodni lekarskiej i po kilkunastu minutach
szybkiego marszu dotarłem na miejsce. Po drodze przygl
Ģ
dałem si
ħ
zabytkowym, wybudowanym
jeszcze przed wojn
Ģ
kamieniczkom oraz rzucałem dyskretne spojrzenia na mijane pi
ħ
kne
przemy
Ļ
lanki. Dawało si
ħ
wyczu
ę
atmosfer
ħ
spokoju, który panował w tym niewielkim
osiemdziesi
ħ
ciotysi
ħ
cznym mie
Ļ
cie. Nie było tu
Ň
adnego po
Ļ
piechu, ludzie byli naturalni,
Ň
yczliwi. Niektórzy mówili tym
Ļ
piewnym wschodnim akcentem takim jak Szczepcio i To
ı
ko
w przedwojennym filmie.
Po okazaniu wartownikowi wezwania na komisj
ħ
lekarsk
Ģ
wszedłem na teren szpitala.
Po prawdzie zespół budynków szpitalnych bardziej przypominał mi jakie
Ļ
sanatorium albo kurort
ni
Ň
szpital gdy
Ň
otoczone były one wysokimi, rozło
Ň
ystymi drzewami kasztanowymi, starymi
lipami i d
ħ
bami. Alejkami spacerowali ubrani w pi
Ň
amy
Ň
ołnierze i jacy
Ļ
cywile. Od czasu do
czasu alejk
ħ
pr
ħŇ
nym krokiem przemierzył jaki
Ļ
ubrany w mundur oficer.
Dobrze poinformowany przez wartownika bez problemu znalazłem miejsce gdzie
rozdawano tak zwane obiegówki
Piel
ħ
gniarka, z min
Ģ
znudzon
Ģ
jakby rozdawała obiegówki odk
Ģ
d powstało Wojsko Polskie,
wr
ħ
czyła mi kartk
ħ
papieru i wskazała r
ħ
k
Ģ
na pobliski budynek.
-
Najpierw niech pan sobie zrobi badania krwi i moczu bo oni ko
ı
cz
Ģ
o dziesi
Ģ
tej.
-
Dzi
ħ
kuje – zawołałem i pop
ħ
dziłem przed siebie, jako
Ň
e miałem tylko pi
ħ
tna
Ļ
cie minut
czasu .
Biegn
Ģ
c pogr
ĢŇ
on
Ģ
w półmroku klatk
Ģ
schodow
Ģ
dostałem si
ħ
na trzecie pi
ħ
tro. Tutaj na
korytarzu przed wej
Ļ
ciem gabinetu czekało jeszcze dziesi
ħ
ciu delikwentów. Wszyscy mieli
nadzieje,
Ň
e badanie krwi i moczu uda im si
ħ
załatwi
ę
jeszcze dzisiaj i nie b
ħ
d
Ģ
musieli
przyje
Ň
d
Ň
a
ę
tu kiedy indziej.
Rozejrzałem si
ħ
dookoła i oparłszy si
ħ
plecami o
Ļ
cian
ħ
przygl
Ģ
dałem si
ħ
przyszłym
towarzyszom
Ň
ołnierskiej doli. Wi
ħ
kszo
Ļę
z nich pochodziła z województwa przemyskiego co
wywnioskowałem po tym,
Ň
e mówili tutejszym
Ļ
piewnym akcentem. Jeden z nich był
całkowicie łysy; widocznie wczuwał si
ħ
w rol
ħ
szybuj
Ģ
cego na spadochronie, trzymaj
Ģ
cego w
z
ħ
bach ostrze bagnetu komandosa. Dodam,
Ň
e było to porównanie bardzo trafne poniewa
Ň
osobnik ten miał
Ň
uchwy tak znakomicie wykształcone,
Ň
e mógłby nie tylko utrzyma
ę
w nich
nó
Ň
ale nawet przegry
Ņę
luf
ħ
karabinu.
Po pewnym czasie z gabinetu wyszła piel
ħ
gniarka i rozpoznawszy mnie jako „nowego”
zapytała krótko i konkretnie.
- Mocz jest?
- Taki przywieziony w butelce?
- No wła
Ļ
nie.
- Nie mam – odparłem – nikt mi nie mówił,
Ň
e trzeba ze sob
Ģ
przywie
Ņę
.
- Trzeba – powiedziała piel
ħ
gniarka i wetkn
ħ
ła mi do r
ħ
ki mał
Ģ
buteleczk
ħ
. - Niech pan idzie
do ubikacji a pó
Ņ
niej przyniesie „to” z powrotem do gabinetu.
4
540 Dni w Armii Wiesław Pasławski
http://www.e-ksiazka.it.pl
wieslaw@540.it.pl
Panowie poratujcie w potrzebie. Mocz musz
ħ
odda
ę
ale la
ę
mi si
ħ
nie chce. Mo
Ň
e który
Ļ
z was naleje do tej butelki?
- Nie ma sprawy – odezwał si
ħ
ten z
Ň
uchw
Ģ
buldoga – dawaj t
ħ
butelk
ħ
, ale wiesz, na kacu
jestem.
W odpowiedzi machn
Ģ
łem r
ħ
k
Ģ
.
-
A co tam. Najwa
Ň
niejsze
Ň
eby sko
ı
czy
ę
z tymi badaniami.
Wyrozumiały kolega wzi
Ģ
ł ode mnie butelk
ħ
a przy okazji tak
Ň
e i trzy inne, okazało si
ħ
bowiem,
Ň
e nie tylko ja miałem podobny problem. Po chwili wrócił z ubikacji i wr
ħ
czył „tym
co nie mogli” po jednej buteleczce.
ņ
eby unikn
Ģę
podejrze
ı
zanie
Ļ
li
Ļ
my je do gabinetu
w jednominutowych odst
ħ
pach.
Pi
ħę
minut przed zamkni
ħ
ciem laboratorium na korytarzu pojawił si
ħ
dziwny długowłosy
i niesamowicie zaro
Ļ
ni
ħ
ty osobnik. Najprawdopodobniej pochodził z Bieszczad gdzie
Ļ
a
Ň
spod
ukrai
ı
skiej granicy. Przypuszczam,
Ň
e był drwalem bo r
ħ
ce miał twarde i wielkie jak bochenki
chleba a kiedy si
ħ
poruszał z butów wysypywały si
ħ
mu trociny. Oparł si
ħ
o
Ļ
cian
ħ
i do nikogo
si
ħ
nie odzywał. Piel
ħ
gniarka zobaczywszy go zadała standardowe pytanie:
-
Mocz jest?
-
Tak - gł
ħ
bokim głosem odparł dziwny kolega i dla potwierdzenia powa
Ň
nie skin
Ģ
ł głow
Ģ
.
No, chocia
Ň
jeden przygotowany! - powiedziała piel
ħ
gniarka. Wr
ħ
czywszy mu gumk
ħ
i kartk
ħ
rzekła: - Prosz
ħ
podpisa
ę
kartk
ħ
imieniem i nazwiskiem oraz przyczepi
ę
j
Ģ
gumk
Ģ
do butelki.
-
Dobrze - odparł „drwal” bior
Ģ
c do r
ħ
ki gumk
ħ
i kartk
ħ
.
Piel
ħ
gniarka weszła do gabinetu a nasz kolega do ubikacji.
Po około jednej minucie w toalecie rozległo si
ħ
gło
Ļ
ne przekle
ı
stwo. Nasz dziwny kolega
wyszedł na korytarz i zapukał do gabinetu. Piel
ħ
gniarka otworzyła drzwi a wyraz jej twarzy
zdawał si
ħ
mówi
ę
„ czego u licha?! ”.
- Przepraszam – pozwiedzał cały czerwony z zakłopotania – Czy mogłaby mi pani da
ę
jeszcze
jedn
Ģ
gumk
ħ
bo tamta si
ħ
urwała?
-
Oczywi
Ļ
cie – rzekła piel
ħ
gniarka – tylko prosz
ħ
uwa
Ň
a
ę
bo i t
ħ
te
Ň
pan urwie.
Dobrze. B
ħ
d
ħ
uwa
Ň
ał – odpowiedział przybysz z gł
ħ
bokich Bieszczad i wzi
Ģ
wszy gumk
ħ
do r
ħ
ki znowu zamkn
Ģ
ł si
ħ
w ubikacji.
Nie upłyn
ħ
ło wi
ħ
cej ni
Ň
pół minuty a doleciało stamt
Ģ
d kolejne siarczyste przekle
ı
stwo. Tym
razem dwa razy gło
Ļ
niej ni
Ň
poprzednio. Nasz kolega wyszedł z ubikacji i znowu zapukał do
gabinetu.
-
No co? Ju
Ň
? – zapytała piel
ħ
gniarka.
A on czerwony jak burak odparł:
-
Nie. Ta gumka te
Ň
si
ħ
urwała. Mog
ħ
dosta
ę
jeszcze jedn
Ģ
?
Piel
ħ
gniarka spojrzała na niego jak na idiot
ħ
. Dałbym głow
ħ
,
Ň
e miała zamiar go zbeszta
ę
, lecz
spojrzawszy na jego wielkie i niezgrabne dłonie odparła:
-
W porz
Ģ
dku. Ma pan jeszcze jedn
Ģ
, ale prosz
ħ
uwa
Ň
a
ę
bo nast
ħ
pnej ju
Ň
pan nie dostanie!
-
Dobrze – odparł kolega z Bieszczad i wzi
Ģ
wszy gumk
ħ
zamkn
Ģ
ł si
ħ
w ubikacji.
Sytuacja powtórzyła si
ħ
. W ubikacji rozległo si
ħ
gło
Ļ
ne „ Niech to jasny szlag trafi !!! ”,
a nasz kolega czerwony, w
Ļ
ciekły i sfrustrowany podszedł do drzwi gabinetu.
5
Wkrótce piel
ħ
gniarka weszła do gabinetu a ja pozostałem na korytarzu sam z dziesi
ħ
cioma
obcymi lud
Ņ
mi z pust
Ģ
, mał
Ģ
szklan
Ģ
buteleczk
Ģ
w r
ħ
ku. Có
Ň
ja biedny miałem pocz
Ģę
skoro od
wczorajszego wieczora nic nie jadłem, ani nie piłem a ostatni
Ģ
kropl
Ģ
moczu u
Ň
y
Ņ
niłem
rzeszowsk
Ģ
gleb
ħ
dzisiaj o pi
Ģ
tej nad ranem.
Jako,
Ň
e czas naglił i do zamkni
ħ
cia gabinetu pozostało zaledwie dziesi
ħę
minut zwróciłem
si
ħ
z serdeczn
Ģ
pro
Ļ
b
Ģ
do stoj
Ģ
cych na korytarzu kolegów.
-
-
-
Plik z chomika:
Rowiny7
Inne pliki z tego folderu:
Korejwo Marian - Moje ścieżki partyzanckie(1).pdf
(69184 KB)
Kochańczyk Jan - Grzechy Templariuszy(1).pdf
(1337 KB)
Konieczny Bronisław - Mój wrzesień 1939.PDF
(39911 KB)
Gruszecka Aniela - Owe lata - Powieść historyczna o kronice Galla Anonima - TOM 1-2(1).rtf
(3017 KB)
Dored Elisabeth - Kochałam Tyberiusza.pdf
(2193 KB)
Inne foldery tego chomika:
- # E-BOOKI
# Literatura różna - ponad 6000 sztuk
~~ Książki Proza - 20 000 pozycji ~~
⇒ Militarne (PDF-y)
⇒ Wojsko Polskie - II Wojna Światowa (pdf) KOLEKCJA
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin