Zagadki w dawnej Europie.rtf

(9 KB) Pobierz

Zagadki w dawnej Europie

Erich von Daniken

 

Przypadkowe znalezisko - stara mapa z dziwnymi znakami i liniami, wyznaczającymi tajemniczą sieć na obszarze całej Europy - staje się bodźcem do rozbudzenia zainteresowań naukowych grupy młodych ludzi. W książce Däniken odwołuje się niewątpliwie do własnych doświadczeń z czasów burzliwej młodości, choć powieść nie ma charakteru autobiograficznego. Naukowa przygoda łączy badaczy z różnych krajów Europy. Młodzi ludzie najpierw przeprowadzają ankiety, kwerendy w bibliotekach, aby wreszcie wyruszyć w teren. Ich archiwalne odkrycia prowadzą do największego kompleksu budowli megalitycznych w Europie - do bretońskiego Gavrinis.

Fragment książki


Znalezisko
- Co to jest? Pokaż!
Cornelia wzruszyła ramionami i podsunęła matce trzy pożółkłe, a w niektórych miejscach trochę pozlepiane i ponadrywane kartki. Ta nie zaszczycała ich uwagą dłużej niż minutę.
- Nie rozumiem - stwierdziła z przekąsem. - Co to ma być? Lepiej umyj ręce. Nigdy nie wiadomo, co się może przykleić do takich starych papierzysk. A poza tym nie zbiera się świstków z ulicy.
- Wcale nie zbierałam - odparła oburzona Cornelia. - Koparka to wyciągnęła. Obok leżało coś w rodzaju jutowego worka.
- Jak mógł się znaleźć w ziemi? Operator koparki nic nie powiedział?
- Ach, ten! - mruknęła Cornelia pogardliwie. - Myślę, że nawet niczego nie zauważył. Zszedł ze swego koparkowego tronu, otrzepał buty i polazł do restauracji „Róssli". Posiedzi tam trochę z kumplami, bo przecież mamy piątek.
- Papiery na pewno są stare - pomyślała głośno mama. - To pewnie dokumenty naukowe albo rysunki i obliczenia, jakie sporządzają inżynierowie budowy dróg. Zanim wyrzucisz te kartki, pokaż je tacie.
To były naprawdę zabawne świstki. Tło niewątpliwie stanowiły mapy, na których ktoś narysował niebieskim atramentem niezliczone prościutkie linie. Wiele z nich dochodziło promieniście do określonych punktów, inne krzyżowały się i rozchodziły gwiaździście w różne strony. Nieznany rysownik opatrzył kartki uwagami i słowami, z których większość była nieczytelna. Atrament rozmazał się, a poza tym notatki wykonano pismem z epoki króla Ćwieczka. Przez przypadek Cornelia była świadkiem, jak poza kamieniami i śmieciami łopata koparki wyciągnęła na powierzchnię wykopu coś, co przypominało podarty marynarski worek. Zanim operator maszyny wydobył następny ładunek, podmuch wiatru porwał trzy kartki, które leżały teraz na kuchennym stole.
W ubiegłym tygodniu, 12 września, Cornelia Huggenberger skończyła szesnaście lat. Była jedynym dzieckiem handlarza win Hansa Huggenbergera, którego z kolei wszyscy nazywali Hausi. Trzyosobowa rodzina mieszkała w starym domu jednorodzinnym w Spiez, położonym między miasteczkami Thun a Interlaken w szwajcarskich Alpach Berneńskich. Huggenbergerowie, dla przyjaciół Huggi, nie byli bogaci. I gdyby Hausi nie odziedziczył po ojcu domu wraz z kawałkiem gruntu, na pewno mieszkaliby w jakiejś wielorodzinnej kamienicy. Mama Huggi miała zaokrąglone kształty i Cornelia wrodziła się raczej w nią niż w ojca, który swym wyglądem przypominał długą chmielową tyczkę na dwóch nogach, zwieńczoną głową.
Cornelia nie przepadała za sportem, z wyjątkiem pływania i tańca. Najchętniej codziennie biegałaby z przyjaciółkami na dyskotekę, lecz Hausi uważał, że to niestosowne, a mama wpadała nieomal w histerię, gdy Cornelii zdarzyło się wrócić do domu zbyt późno. Między Thun a Interlaken działało mnóstwo klubów, w których grano dobrą muzykę, ponieważ Alpy Berneńskie należą do najpiękniejszych okolic Szwajcarii, a latem dosłownie roi się tam od turystów. Nad jeziorem Thun, niecałe czterysta metrów od domu, Cornelia poznała Ral-fa z Niemiec, z którym prowadziła ożywioną korespondencję. Mimo niewielkich utrudnień Cornelia nie mogła narzekać na rodziców. Mama zawsze była chętna do pomocy; niektórzy twierdzili nawet, że rozpieszcza córkę; a papcio, choć obowiązkowy i konsekwentny, był jednak świetnym kumplem. Jego pasją były okoliczne góry i praca, której poświęcał się z pedantycznym wprost oddaniem. Przyjaciele powiadali, że już po wyglądzie butelki z winem potrafił ocenić jej zawartość. Bez wątpienia była to przesada.
- Tatusiu, widziałeś kiedyś coś takiego? - zapytała wieczorem Cornelia. Rozłożyła stare kartki przed Hausim, który przycisnął je z obu stron kuchennymi nożami, żeby nie sfrunęły ze stołu.
- Ślepy by zauważył, że to mapy - stwierdził filozoficznie, - ale nie z naszych czasów. Spójrz, to niemieckie miasto Karlsruhe z okresu, gdy nie było jeszcze autostrad. Mapy mają co najmniej sześćdziesiąt lat.
- A co oznaczają te krzyżujące się linie?
- Może trasy samolotów - odparł Hausi powoli, - a wtedy punkty przecięcia oznaczałyby lotniska. - Ostrożnie przesunął opuszkiem palca wzdłuż kilku linii. - Wiesz, Conny, coś tu się nie zgadza. Na przykład tutaj, w punkcie przecięcia koło Avenches w pobliżu jeziora Murten, nigdy nie było ani lotniska, ani lądowiska prywatnych samolotów.
- A skąd możesz to wiedzieć?
- Za młodu byłem tam wielokrotnie, ponieważ okolica słynie z rzymskich ruin. Jako skauci znajdowaliśmy czasem stare monety, które miały nawet po dwa tysiące lat. W Avenches, nazywanym przed wiekami Aventicum, znajduje się też rzymski amfiteatr. Ale lądowiska nie ma.
- A co to jest amfiteatr? - Cornelia myślała, że jest to rodzaj sceny lub widowni.
- W czasach starożytnych Rzymian i Greków amfiteatry budowano we wszystkich większych miejscowościach. Najprościej porównać je do dzisiejszych boisk piłkarskich. Amfiteatr nie był zadaszony, siedziało się na świeżym powietrzu na drewnianych lub kamiennych ławach. Amfiteatry miały zwykle kształt elipsy. Na dole, w samym środku znajdowała się arena, a widzowie siedzieli dookoła na wznoszących się schodkowo podestach. Może widziałaś zdjęcia słynnego rzymskiego Koloseum? To dobry przykład amfiteatru. - Hausi podsunął kartki bliżej światła, przyniósł lupę i próbował odczytać ba-zgroły. - Może linie wskazują podziemne żyły wodne lub złoża minerałów, a punkty ich przecięcia właściwe miejsca wydobycia miedzi, cynku, ołowiu lub jakichś innych bogactw naturalnych.
- Złota? - podsumowała Cornelia bez cienia emocji. - Tatusiu, punkty przecięcia mogłyby oznaczać kryjówki, żyłę złota, skarb, tajemnicę!
- Skąd masz te kartki? - spytał Hausi.
- Ze skrzyżowania, cztery domy dalej. Robotnicy kopią rów, pewnie będą kłaść jakieś rury. Kartki wyfrunęły z czegoś w rodzaju marynarskiego worka. Nie zainteresował się nimi ani brygadzista, ani operator koparki.
- Myślisz, że jest ich więcej? - naciskał Hausi.
- Chodźmy tam! - Cornelia poczuła nagle ogromne podniecenie.

 

Zagadki w dawnej Europie
Spis treści


Osoby 5
Znalezisko 7
Władcy gwiazd i władcy kręgów 17
Zagadki się mnożą 41
Gdyby kamienie mogły mówić 61
Kocha... nie kocha... 91
Przesłanie z epoki kamienia 99
Nauczyciel z czasu i przestrzeni 116
Bibliografia 141
 

 

http://www.dobreksiazki.pl/b6407-zagadki-w-dawnej-europie.htm

 

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin