H.von Ditfurth - Na pocz�tku by� wod�r PRZEDMOWA Hoimar von Ditfurth znowu powraca do idei, kt�rej po�wi�ci� sw� poprzedni� ksi��k�1: ludzie s� dzie�mi Wszech�wiata � bo ca�y "Wszech�wiat by� niezb�dny, aby nas stworzy� i utrzyma�". W tamtej ksi��ce zwiedzali�my razem z autorem przestrzenie kosmiczne, badali�my struktur� Uk�adu S�onecznego, gwiazd i galaktyk. Podr� pozwoli�a nam pozna� naj�ci�lejsz� wsp�zale�no�� niezliczonych zjawisk w Kosmosie, odkry�, �e sami jeste�my tylko cz�stk� nadzwyczaj jednolitej ca�o�ci. Owa ca�o�� mog�aby wprawdzie istnie� bez nas � ale bez niej nasza egzystencja by�aby niemo�liwa. Teraz oczekuje nas podr� w czasie bodaj bardziej niezwyk�a i bardziej obfituj�ca w dziwne odkrycia. Jej celem ma by� zrozumienie i przyj�cie najwa�niejszego wniosku, �e "historia �wiata przebiega�a tak sp�jnie i logicznie, i� ka�dy nast�pny krok wywodzi� si� nieuchronnie z poprzedzaj�cego, od ob�ok�w wodorowych prapocz�tku zaczynaj�c, a ko�cz�c na powstaniu naszej �wiadomo�ci..." (s. 257). Na pocz�tku by� wod�r, najprostszy ze wszystkich pierwiastk�w. I oto dzi�ki prawom natury, dzia�aj�cym przez niewiarygodnie d�ugi czas � ale przecie� sko�czony, w niewyobra�alnych przestrzeniach � ale r�wnie� wymiernych, powsta�o wszystko, co nas dzi� otacza, i my sami, byty, kt�re uzyska�y �wiadomo�� w�asnego istnienia. Rozw�j ten by� logiczny i konieczny, skoro ju� si� zacz��; trwa zreszt� nadal, by doprowadzi� � by� mo�e � do jakiej� wsp�lnoty kosmicznych inteligencji. Trzeba przyzna�, i� Ditfurth zd��a do takich wniosk�w z nies�ychan� precyzj� i logik�. Jest jednym z najlepszych przewodnik�w podr�y w nieznane. Potrafi prowadzi� tak prostymi drogami w labiryncie wsp�czesnej wiedzy, i� cel � uchwycenie jakiego� sensu wszechrzeczy � wydaje si� bliski i niezbyt trudny do osi�gni�cia. Konstruuje wyw�d tak pi�knie i przekonywaj�co, �e z najwi�ksz� �atwo�ci� przyjmujemy tezy tej zadziwiaj�cej ksi��ki za swoje w�asne. Powiedzmy sobie szczerze: Ditfurth trafia na podatny grunt. Jego wywody i konkluzje wychodz� naprzeciw najpowszechniejszym i najpowszedniejszym nadziejom, jakie wi�kszo�� ludzi �ywi wobec nauki. Przecie� oczekujemy, �e nauka odpowie na niekt�re przynajmniej pytania fundamentalne, dotycz�ce naszego �ycia, �e nada sens i cel procesom, kt�re zdaj� si� bezsensowne i bezcelowe. Zadaniem nauki jest jednak poszukiwanie tak zwanych obiektywnych prawid�owo�ci, nie za� rozpraszanie naszych rozterek. Co naturalnie nie oznacza, i� stwierdzenia nauki nie mog� by� pomocne w rozwi�zywaniu kwestii natury pozanaukowej, na przyk�ad w szukaniu odpowiedzi na pytanie "po co?". Zmierzam do tego, �eby ostrzec Czytelnika: urzekaj�ce logik� wnioski Ditfurtha oparte s� na przes�ankach naukowych, ale czasami wykraczaj� poza sfer�, kt�r� dzisiejsze nauki �cis�e uznaj� za sw�j teren. Fundamenty s� trwa�e (cho�, jak zobaczymy dalej, i w nich poczynaj� si� rysowa� jakie� p�kni�cia) � wszak�e na takich fundamentach mo�na budowa� r�ne konstrukcje. By� mo�e, przedstawiona w tej ksi��ce wizja �wiata jest prawdziwa. Na razie jednak mo�emy si� tylko spiera�, czy jest mniej, czy bardziej prawdopodobna. Ditfurth wprowadza nas na szlaki, kt�rymi od najdawniejszych czas�w kr��y�a my�l ludzka: zaczyna od poszukiwa� prapocz�tku i pramaterii. Anaksymander z Miletu, Grek �yj�cy w VI wieku przed nasz� er�, uwa�any jest za tw�rc� poj�cia "arche" � zarazem pocz�tku i g��wnej zasady wszechrzeczy. Poj�cie za� pierwotnej materii, z kt�rej mia�o ukszta�towa� si� wszystko � "ylem" � przewija si� przez ca�� histori� filozofii przyrody. Zreszt� we wszystkich staro�ytnych kosmogoniach, r�wnie� spoza kr�gu �r�dziemnomorskiego, wyst�puje zwykle jaka� jedna prazasada, r�nie ujmowana, ale maj�ca wyja�nia� istnienie Wszech�wiata i wype�niaj�cych go byt�w. Szukanie pocz�tk�w, rzeczy najpierwotniejszych, jest zapewne istotn� w�a�ciwo�ci� umys�u ludzkiego i tym samym nasz� trwa�� potrzeb�. Tak si� sk�ada, �e wsp�czesna kosmologia w pewnym zakresie potwierdza koncepcje zrodzone kiedy� z rozmy�la� nad przyrod�. W ka�dym razie z przyjmowanego dzi� wyja�nienia zjawiska "przesuni�cia ku czerwieni" (dok�adnie i jasno przedstawi je dalej Ditfurth) wynika wniosek, i� znany nam Wszech�wiat musia� "zacz�� si�" � i nawet mo�na obliczy�, jak dawno nast�pi� �w pocz�tek. Pewne obserwowane przez astronom�w procesy w po��czeniu z analizami teoretycznymi wskazuj� zgodnie, i� wszystko zacz�o si� przed trzynastoma-pi�tnastoma miliardami lat Notabene, ostatnio wysuni�to hipotez�, i� jeszcze wcze�niej � przed dwudziestoma miliardami lat.! Wszak�e oceny ilo�ciowe mog� si� zmienia�, istot� rzeczy jest za� fakt, �e nasz �wiat mia� w og�le pocz�tek. Co by�o na pocz�tki? Hoimar von Ditfurth przedstawia najpowszechniej dzi� przyj�t� teori� "wielkiego wybuchu" (ang. Big-Bang theory): obecnie istniej�cy Wszech�wiat powsta� wskutek gigantycznej eksplozji i dotychczas si� rozszerza. Nie pr�bujmy pyta� o cokolwiek wi�cej. Specjali�ci, kt�rzy nie zechc� opu�ci� sta�ego gruntu nauk �cis�ych, odpowiedz� tylko tyle: na pocz�tku by� wybuch, ale nie wiemy, czego to by� wybuch i dlaczego nast�pi� � i, by� mo�e, nigdy nie b�dziemy tego wiedzieli. "Zamiast pyta� o przyczyn� Wszech�wiata uczony pyta o przyczyn� obecnego stadium Wszech�wiata" � napisa� swego czasu filozof Hans Reichenbach.3 Tak wi�c nasze pytania o to, co by�o przedtem i dlaczego si� wszystko zacz�o, wsp�cze�ni uczeni uznaj� za "niesensowne", najwy�ej dodadz� co� jeszcze bardziej niezwyk�ego: w "chwili pocz�tkowej" (albo "chwili zero") nie istnia� ani czas, ani przestrze� i nie obowi�zywa�y znane nam prawa przyrody, nic wi�c dziwnego, �e nie mo�emy sensownie rozwa�a� tego stanu. A nadto Wszech�wiat nie rozszerza si� "w przestrzeni" � to sama przestrze� si� rozszerza... Nie jest zreszt� wykluczone, �e po d�ugim czasie rozszerzania nast�pi co� w rodzaju "wielkiego kurczenia", przestrze� wraz z materi� powr�c� do "osobliwo�ci pocz�tkowej", by znowu wybuchn��... i tak dalej i dalej. By�by to model Wszech�wiata cyklicznego (albo oscyluj�cego), by� mo�e nawet dla ludzkich umys��w �atwiejszy do przyj�cia � ale ten ostatni wzgl�d, naturalnie, nie mo�e by� powodem wybrania tego w�a�nie modelu spo�r�d innych. Na razie pozostaje nam oczekiwa� na odkrycie dalszych fakt�w weryfikuj�cych � to znaczy potwierdzaj�cych albo podwa�aj�cych dan� teori�. W tej sytuacji jest i tak godne najwy�szego podziwu, i� nauka potrafi z du�ym prawdopodobie�stwem okre�li�, co dzia�o si� zaraz po rozpocz�ciu "naszego" wybuchu (przy za�o�eniu, �e wydarzenie to rzeczywi�cie nast�pi�o). Kiedy wi�c od pocz�tku up�yn�y zaledwie tysi�czne cz�ci sekundy � zacz�y si� pojawia� przer�ne elementarne cz�stki i antycz�stki materii. W nast�pnych tysi�cznych owej pierwszej sekundy powsta�y j�dra helu i wodoru. Po up�ywie kolejnej chwili tworzy�y si� g��wnie atomy wodoru � i tak ju� mia�o si� dzia� przez d�u�szy czas. Dopiero du�o, du�o p�niej z wodoru zacz�y si� tworzy� pozosta�e pierwiastki, a z nich � wszystko, co dzi� mie�ci si� w Kosmosie, razem z nami oczywi�cie. Na pocz�tku by� wi�c wod�r i historia Wszech�wiata jest zarazem "naturaln� histori� wodoru". Wszystko pi�knie, ale Ditfurth tak prowadzi sw�j wyw�d, jakby teoria wybuchaj�cego Wszech�wiata by�a zweryfikowana ostatecznie. Jest to rzeczywi�cie teoria najlepiej t�umacz�ca liczne zaobserwowane fakty, wi�cej, potwierdzona nawet przez odkrycie przewidywanego przez ni� zjawiska � promieniowania resztkowego (tj. promieniowania pozosta�ego po wybuchu). To bardzo du�o, nie mo�na nawet wi�cej wymaga� od teorii, wszak�e... zacz�y ju� pojawia� si� pewne k�opotliwe trudno�ci. Koronnym obserwacyjnym dowodem rozszerzania si� Wszech�wiata jest "przesuni�cie ku czerwieni". Od pi��dziesi�ciu lat t�umaczy si� to zjawisko w�a�nie ucieczk� galaktyk i w istocie nie ma na razie lepszego t�umaczenia. Trzeba przecie� doda� (o czym nie m�g� jeszcze wiedzie� Ditfurth w czasie pisania tej ksi��ki), �e na sympozjum Mi�dzynarodowej Unii Astronomicznej w Pary�u w roku 1976 grupa wybitnych kosmolog�w przedstawi�a 21 argument�w, przemawiaj�cych na rzecz innego wyja�nienia. Znany fizyk szwedzki Hannes Alfven (laureat nagrody Nobla z roku 1970) posun�� si� nawet do stwierdzenia, �e teoria "wielkiego wybuchu" "jest tylko wspania�ym mitem". Istnieje te� ciekawa hipoteza niedawno zmar�ego wybitnego polskiego elektronika Stanis�awa Bellerta: "przesuni�cie ku czerwieni" jest wynikiem pewnych w�a�ciwo�ci samej przestrzeni, nie za� efektem ucieczki galaktyk. Nie mog� tu przedstawia� nowych argument�w ani tym bardziej ocenia� ich prawomocno�ci (dodam, �e spotka�y si� z silnym oporem zwolennik�w teorii klasycznej). Niemniej Czytelnik tej ksi��ki powinien sobie zdawa� spraw� z pewnej mo�liwo�ci. Ot�, gdyby jednak udowodniono, �e "przesuni�cie ku czerwieni" nie jest wywo�ane ucieczk� galaktyk (czyli rozszerzaniem si� Wszech�wiata), ca�� kosmologi� trzeba by budowa� na nowo, a by� mo�e oznacza�oby to r�wnie� rewolu...
janekdzony