Ajahn Viradhammo - Moralność, medytacja, Mądrość.pdf

(245 KB) Pobierz
79352019 UNPDF
79352019.001.png
Moralność, medytacja, mądrość
Ajahn Viradhammo
Moralność, medytacja, mądrość
Wykład i dyskusja po wykładzie - Białystok,1997 r.
Dzień dobry! Nazywam się Ajahn Viradhammo. Nie mówię po polsku, więc proszę o
wybaczenie. To jest Zbyszek, a to Ewa - będą pomagać [w porozumiewaniu się]. Nigdy nie
robiliśmy tego wspólnie, więc proszę o wyrozumiałość.
Na początek zacząłbym może od przedstawienia w skrócie mojej biografii i wyjaśnienia,
skąd to się wziąłem. Moi rodzice byli uciekinierami z Łotwy i to jest moja pierwsza podróż
na Łotwę. Urodziłem się w Niemczech w 1947 roku. W 1952 wyjechaliśmy do Kanady i tam
się wychowałem. W 1969 opuściłem Kanadę i przez rok podróżowałem. Byłem w Indiach, a
potem pojechałem do Tajlandii, aby zostać mnichem. Spędziłem tam 5 lat jako mnich, a
następnie pojechałem do Anglii i przebywałem tam 8 lat. Następnie wyjechałem do Nowej
Zelandii i spędziłem tam 9 lat. Teraz mieszkam znowu w Anglii. Moi rodzice byli więc
Łotyszami, urodziłem się w Niemczech, dorastałem w Kanadzie, zostałem mnichem w
Tajlandii - kim ja jestem? Czuję się obywatelem świata.
Moja tradycja buddyzmu pochodzi z Tajlandii. To, co chciałbym wam zaproponować, to kilka
zasadniczych idei tej formy tajskiego buddyzmu. Buddyzm to bardziej religia refleksji niż
wierzeń. Cokolwiek więc powiem, będzie to sposób, w jaki ja doświadczam buddyzm i co
możecie rozważyć. Nie uważam siebie za eksperta w dziedzinie buddyzmu. Ludzie często
pytają, czy buddyzm to religia, ponieważ my nie mówimy o Bogu. Powiedziałbym, że
buddyzm to jest religia, ale jego "narzędzia" różnią się od "narzędzi" chrześcijaństwa. Jest
to różna postawa religijna od postawy teistycznej. Buddyzm ma cel. Celem tym na poziomie
indywidualnym jest uwolnienie się od wszelkiego cierpienia, a na poziomie społecznym -
zapewnienia ludziom tej możliwości uwolnienia się od cierpienia.
Jedna z głównych nauk buddyzmu opiera się na trzech elementach - sila, samadhi, panna
czyli moralność, medytacja i mądrość.
Pierwsza część to sila. Jest to opis pewnego rodzaju społecznej odpowiedzialności, którą
traktujemy jako postawę dla duchowego życia. W buddyzmie uważa się, że jeśli osoba nie
żyje właściwie w sensie społecznym, to wolność wewnętrzna jest niemożliwa.
Odpowiedzialność społeczna polega na pięciu rzeczach.
Niezabijanie - kładzie się tu nacisk na rozwój współczującego serca i porzucenie przemocy.
Wszystkie ludzkie istoty miewają gwałtowne impulsy, ale również mamy współczucie. Jeśli
mamy gwałtowne impulsy, to oddzielają nas one od innych istot. Jeśli rozwijamy
współczucie, to stajemy się bardziej wrażliwi i jesteśmy w jedności z innymi istotami.
Niezabijanie jest więc bardzo ważną zasadą.
Druga zasada to niekorumpowanie się albo niekradnięcie - jego przeciwieństwem jest
szczodrość. Buddyzm mówi więc, że jeżeli jesteśmy skorumpowani i wykorzystujemy
innych, to oddzielamy się od innych istot i innych ludzi. Jeśli jednak praktykujemy
szczodrość i wdzięczność, to jednoczy to nas z innymi istotami. Tak więc przemoc i korupcja
tworzy lęk, alienację, a współczucie i szczodrość tworzy jedność i ustanie cierpienia.
Trzecia zasada to wierność. Niewierność czy rozwiązłość znów tworzą alienację, nieufność i
cierpienie. Wierność i uczciwość w związkach tworzą zaś poczucie jedności, zjednoczenia.
Czwarta zasada to właściwa mowa. Chodzi tu o mowę przynoszącą zgodę, o
prawdomówność, o mowę, która jest piękna. Niewłaściwa mowa natomiast to taki sposób
mówienia, który - jak na przykład plotki - dzieli społeczność oraz o mowę okrutną. Język
może więc być najpiękniejszą rzeczą, jaką stworzyły ludzkie istoty, ale również najbrzydszą.
Nasze języki mogą nam przysporzyć wielu problemów. Właściwa mowa to - jeszcze raz -
sposób wzbudzania zgody i harmonii, baza dla życia duchowego.
Piąta zasada to nietoksykowanie się albo nieprzyjmowanie środków, które zmieniają
świadomość. Trzeźwość to sposób utrzymywania jasnego umysłu. Narkotyki zmniejszają
inteligencję. Alkohol nas ogłupia.
Jest to więc rodzaj pięciu zasad, na których opiera się buddyzm. Nie są to zasady tyczące się
dobra i zła, to raczej [fakt], że przestrzeganie zasad moralnych tworzy podstawę jasności, a
kierowanie się niemoralnymi zasadami to droga ku pomieszaniu. Jest to prawo karmy, jak
byśmy powiedzieli. Na pewno większość z was zna pojęcie karmy. Nie chodzi tu o karmę z
poprzednich żywotów, ale o obecną.
Byłaby to społeczna podstawa buddyjskiego stylu życia. Życie w sposób moralny to jednak
nie wszystko. Nie wystarczy, by osiągnąć oświecenie, ponieważ można spotkać bardzo wielu
moralnych ludzi, którzy bardzo cierpią. Można też spotkać bardzo wielu moralnych ludzi,
którzy są bardzo zarozumiali z powodu swej moralności i którzy czasem mówią: "Jestem
bardziej moralny od Ciebie!" Moralność nie jest więc końcem, ale częścią buddyjskiej
praktyki. To byłaby pierwsza część.
Druga część to medytacja. Wielu ludzi jest zainteresowanych medytacją. Wielu interesuje -
że się tak wyrażę - "fantastyczna" strona medytacji. Wielu ludzi pragnie na przykład
telepatii lub lewitacji, albo żeby mieć właściwe numery loterii. Wiele osób interesuje się
więc medytacją z powodu pragnienia władzy. Medytacja buddyjska nie dotyczy jednak
zdobywania władzy. Medytacja buddyjska to raczej nauka głębokiej relaksacji umysłu. Jest to
raczej droga do wewnątrz w celu znalezienia głębokiego spokoju. To oczywiście nie jest
łatwe. Relaksowanie umysłu to nie to samo co rozproszenie umysłu. To branie
emocjonalnego i psychicznego prysznica. Zbieramy i przechowujemy najróżniejsze rzeczy w
nas samych. Zmartwienia, złości, nienawiści - najróżniejsze sprawy. Jeśli nie mamy więc
sposobu oczyszczenia naszego wewnętrznego świata, to zaczynamy śmierdzieć. Zupełnie
jakbyśmy nie wzięli prysznica. Medytacja jest więc uczeniem się, jak się zatrzymać i
sprawić, by te wszystkie brudy wyszły na jaw. Ta część ścieżki jest również bardzo trudna,
ale naprawdę jest to rodzaj oczyszczenia i niezbędna część buddyjskiej praktyki.
Używamy wielu technik medytacyjnych w buddyzmie, ale to co staramy się osiągnąć, to
zrelaksowana uważna wrażliwość [relaxed, attentive receptivity]. Tak więc [będąc]
zrelaksowany, uważny, wrażliwy w każdej sytuacji możesz [wtedy] przyjmować rzeczy
takimi, jakimi są.
Właśnie jednym z powodów, jedną z przyczyn cierpienia ludzi jest to, że nie jesteśmy
skłonni przyjmować życia, ale reagujemy na nie. Reagujemy pod wpływem lęku,
zmartwienia, złości, gniewu, chciwości. Wszystkie te reakcje to cierpienie. Mamy jednak
również zdolność do odpowiadania [respond] zamiast reagowania. Reaktywność pochodzi z
ignorancji. Powiedzmy, że idę oto przez Białystok, a ktoś tu nagle: "Hare Kryszna!". Ja na to:
"Nie nazywaj mnie Hare Kryszna, jestem buddystą!" Byłaby to właśnie reakcja. W Anglii
mówią na mnie skinhead - mógłbym mówić: "Nie jestem skinheadem, jestem mnichem!" To
reakcja, nieprawdaż? Jest to cierpienie. Mogę również odpowiadać w inny sposób, jeśli mój
umysł ma nieco jasności, jeśli jest wrażliwy. Jeśli jest wrażliwy i jasny, i coś nieprzyjemnego
do niego dociera, mogę tę nieprzyjemność puścić, żeby przeszła przeze mnie. Jeśli jednak
nie jestem wrażliwy, przytomny i uważny, to ta nieprzyjemność utkwi we mnie stanie się
ofiarą - nie będę wolny. Będę mógł chodzić po całej Anglii, będę społecznie wolny, ale zawsze
gdy ktoś naciśnie ten "guzik skinheada" będę cierpiał. Ktoś podejdzie i powie: "Ty,
skinhead!" A ja "Nie!" To będzie mój "guzik skinheada". Wszyscy mamy te "guziki".
Nieprawdaż? Jest tu ktoś, kto nie ma takiego guzika? To może być chciwość, lęk, cokolwiek -
wszyscy reagujemy w ten sposób. Dopóki reagujemy w ten sposób, nie możemy być wolni.
Być może czasem, jeśli są odpowiednie warunki, gdy wszyscy są dla nas mili, mamy dość
pieniędzy, jest słonecznie, jesteśmy zdrowi, możemy pomyśleć: "Och jestem naprawdę
wolny!" Gdy jednak sytuacja się zmieni, dostaniemy to czego nie chcemy, albo nie możemy
dostać tego, co chcemy, zaczynamy cierpieć. Zadaniem buddyzmu jest więc znaleźć wolność
w każdej sytuacji. W sytuacjach, które ci odpowiadają i w sytuacjach, które ci nie
odpowiadają.
Medytacja jest jak tworzenie czystego ekranu, na którym można widzieć jak pojawiają się
zanieczyszczenia. Jeśli nigdy nie miałbyś czystej skóry i zawsze byłbyś brudny, to nie
zauważyłbyś nawet, że się zabrudziłeś. To tak jak z myciem szyb - myjesz je i wtedy możesz
dopiero to zobaczyć.
Zbliżamy się więc do trzeciej części. Mamy moralność i medytację. Medytacja to również nie
wszystko w buddyzmie. Niektórzy ludzie mogą poprzez medytację stać się bardzo spokojni i
wyciszeni. Mogą kontrolować umysł podczas medytacji, ale gdy tylko przestaną istnieć
czynniki tej kontroli, zaczynają cierpieć jak poprzednio. Medytacja jest więc konieczną i
pomocną częścią buddyjskiej ścieżki, ale to nie wszystko. Prowadzi nas do trzeciej części,
którą jest mądrość.
Mądrość jest naszą zdolnością dostrzegania natury - natury rzeczy, a w szczególności natury
naszych umysłów i ciał. Natura rzeczy zwana jest Dhammą, czyli prawdą. Inaczej zwie się to
prawem nie spisanym przez człowieka, prawem natury. W buddyzmie w szczególności
dotyczy to tego, jak działa umysł, jak działa świadomość zmysłowa. Przedmiotem mądrości
buddyjskiej jest rozumienie umysłu, rozumienie praw umysłu i życie zgodne z tymi prawami
- życie w harmonii z Dhammą. Wszyscy, na przykład znamy prawo grawitacji. Wszyscy
wiemy, że gdyby wyjść przez to okno, to każdy spadłby, a nie pofrunął do góry - nikt (chyba,
że coś zażył) nie pójdzie spróbować, czy przypadkiem nie wzniesie się do góry. To naturalne.
Nie ważne, kto pierwszy to sprawdził, ta wiedza jest w nas. Jest w nas świadomość tego.
Mówimy o Buddzie - słowo Budda oznacza bycie przytomnym. Dhamma natomiast jest
prawem natury. Mówimy więc: "Bądź Buddą, znając Dhammę." To jest właśnie praktyka
mądrości.
Wszyscy chcemy uwolnić się od cierpienia. Jest to główny wątek buddyjskiej mądrości.
Mówiąc o cierpieniu, nie myślimy o cierpieniu fizycznym, ale o psychicznym,
emocjonalnym, wewnętrznym pomieszaniu. Jeśli cierpimy w sensie egzystencjalnym, to jest
coś, czego nie rozumiemy. Nie rozumiemy natury. Nie żyjemy w harmonii z naturą. Jesteśmy
w konflikcie z naturą. Jesteśmy w konflikcie z Dhammą. Buddyzm wykorzystuje więc to
cierpienie jako środek służący osiągnięciu oświecenia. Jest to tak, jak gdybyś miał kamień w
bucie. Chodzisz długo, kamień cię uwiera, ale jesteś zbyt leniwy, aby go wyjąć. Dalej
chodzisz, ale ciągle boli, więc myślisz sobie: "Może zajrzeć do buta?" Zdejmujesz but,
zaglądasz do środka, wyjmujesz kamień, wkładasz znowu but i idziesz dalej.
Cierpienie w buddyzmie jest bardzo ważne - jest to jedna z tzw. Szlachetnych Prawd. Jeśli
kontemplujemy cierpienie, jeśli przyjmujemy odpowiedzialność za nie, to uczymy się. Jeśli
nie przyjmujemy odpowiedzialności za nie, to będziemy zawsze mieli te "guziki
skineheada". To bardzo interesujące, że początkiem buddyjskiej ścieżki jest stwierdzenie, że
jest cierpienie. Może ono być bardzo subtelne jak np. nuda, może być również bardzo
oczywiste jak np. ekstremalny gniew. To, co próbujemy robić, to obserwowanie przyczyn
cierpienia wewnątrz. Gdyby Zbyszek kopnął mnie w kostkę (nigdy tego nie zrobił) i miałbym
siniaka, to na poziomie społecznym zadzwoniłbym na policję i powiedziałbym: "On mnie
kopnął!" Gdybym jednak nienawidził go przez pięć lat, to zrobiłbym to tylko sam sobie. W
buddyzmie uważa się, że w wymiarze społecznym należy robić wszystko, by świat stał się
lepszym miejscem. Wewnątrz jednak zawsze staramy się przyjąć odpowiedzialność za nasze
cierpienie i nikogo nie obwiniać. Nie winić ani siebie, ani innych.
W buddyzmie uważa się, że przyczyną cierpienia jest pragnienie, by rzeczy były inne, niż są.
Powiedzmy, że to tak, jak w czasie moich pierwszych lat w Tajlandii. Byłem wcześniej
rodzajem hipisa. Miałem długie włosy, podróżowałem dookoła świata i robiłem wszystko to,
co się robiło w latach sześćdziesiątych. Zainspirował mnie wtedy buddyzm. Pojechałem do
klasztoru i zobaczyłem, że wszystkie moje rozproszenia, wszystkie rzeczy, za którymi
podążały moje pragnienia, zostały mi zabrane. Jedynym takim rozproszeniem, które
pozostało w klasztorze był jeden posiłek dziennie. żadnej kawy, herbaty, książek, seksu,
muzyki, "dragów", ani rock and rolla. Żadnych śniadań, kolacji, pepsi, tylko jeden posiłek
dziennie. Do tego czasu myślałem, że nie mam żadnego "problemu" jeśli chodzi o jedzenie,
ponieważ mogłem zdobyć jedzenie, mogłem posłuchać muzyki, podróżować, grać w
koszykówkę. Mogłem robić to, co chciałem. Kiedy jednak dobrowolnie zamknąłem się w
klasztorze, wszystko, co mi zostało, to mój umysł i jeden posiłek dziennie. To bardzo
interesujące, bo cała moja chciwość skupiała się wtedy na większym bananie, albo byłem zły,
gdy ktoś dostał dwa kawałki cukru, a ja jeden! Czasem spędzałem cały dzień myśląc o
jednym mango. Nie była to tak bardzo sprawa jedzenia, ale mojego pragnienia, które
sprawiało, że byłem sfrustrowany. Miałem sny o ciastkach! Szedłem we śnie do jednego z
tych amerykańskich supermarketów i brałem taaakie ciacho. Podchodziłem do kasy i
zdejmowałem szatę, ale nie mogłem zapłacić, bo mnisi nie maja pieniędzy i nie mogłem
zjeść ciastka. Była to bardzo ekstremalna sytuacja, ale bardziej interesująca, bo mogłem
wtedy naprawdę przyjrzeć się pragnieniu. Z jednej strony myślałem, że to jest głupie.
Mówiłem do siebie: "Dorośnij!" albo "Nie rób problemów!" W rzeczywistości jednak siła
pragnienia była bardzo, bardzo wielka. W buddyzmie, jeśli nie możemy dostać tego, co
Zgłoś jeśli naruszono regulamin