58. Beauchamp Margary - Złamana przysięga(1).pdf

(521 KB) Pobierz
178795945 UNPDF
Margary Beauchamp
Złamana przysięga
Przełożyła Renata Kochan
Rozdział 1
Od samego rana siąpił nieprzyjemny,
przenikający chłodem deszcz, tak
charakterystyczny dla Nowej Anglii. Choć
był już maj, wiatr pędził po niebie nad
małą miejscowością w górach ciemne,
groźnie wyglądające chmury, a panujące
zimno i wilgoć przypominały raczej
listopad.
Dena wyglądała przez okno klasy.
Jeszcze godzina i będę wreszcie wolna,
myślała. Odwróciwszy się obrzuciła
spojrzeniem schylone głowy dziewcząt
piszących wypracowanie w niebieskich
zeszytach i odetchnęła z ulgą.
Ubiegły rok w Chatsworth Girls'
Seminary nie był dla niej najłatwiejszy.
Mimo że od pamiętnej sceny z Websterem
upłynęły już dwa miesiące, ciągle jeszcze
żołądek podchodził jej do gardła, gdy tylko
usłyszała jego kroki.
Jakże mogłam być taka głupia!, raz po
raz powtarzała w duchu, wściekła na samą
siebie.
Ostatniej jesieni przyzwyczaiła się
zostawać jeszcze przez jakiś czas w klasie
po lekcjach, kiedy dziewczęta już wyszły, i
poprawiać zadania szkolne. Często unosiła
wtedy wzrok znad zeszytów i błądziła
rozmarzonym spojrzeniem po zadbanych
trawnikach ogrodów należących do szkoły,
ciągnących się aż po widniejący w oddali
pokryty śniegiem masyw górski.
W takich chwilach wracała myślą do
czasów, kiedy jeszcze żył jej ojciec. Nie
było to wcale tak dawno, a tak wiele się od
tamtej pory zmieniło! Niekiedy Denie z
trudem przychodziło uwierzyć, że w
jednym momencie została sierotą bez
środków do życia i że tylko dzięki
uprzejmości dyrektora szkoły, Webstera
Bareta, udało jej się utrzymać na
powierzchni.
Sama była kiedyś uczennicą Chatworth
Girls' Seminary, gdzie dziewczęta z
bogatych rodzin przygotowywały się do
matury, a kiedy straciła ojca, Webster
zaproponował jej posadę nauczycielki i po
jakimś czasie zapewnił, że doskonale
nadaje się do tej roli.
Dena zgodziła się wtedy bez wahania.
Jej pensja co prawda nie należała do
najwyższych, lecz wystarczała na życie,
poza tym owo zajęcie odpowiadało
zdobytemu przez nią wykształceniu.
Podczas tych długich, spędzanych w
klasie samotnych wieczorów Webster
często ją odwiedzał i zapraszał na filiżankę
kawy. Te spotkania stały się miłym
zwyczajem i w którymś momencie Dena
przyłapała się na tym, że oczekuje
zbliżających się kroków Webstera z
bijącym sercem, uświadamiając sobie
naraz, że czuje do niego więcej niż tylko
zwykłą koleżeńską sympatię.
Powtarzała sobie raz po raz, że te
uczucia nie mają sensu, ponieważ Webster
jest o wiele starszy niż ona i z pewnością
nie można oczekiwać jego wzajemności, w
głębi serca jednak niczego bardziej nie
pragnęła.
Była właściwie zadowolona, że z
powodu świąt Bożego Narodzenia
nastąpiła przerwa w ich regularnych spot-
kaniach, lecz gdy zima miała się ku
końcowi, Webster wrócił do starego
zwyczaju i prawie każdego dnia pukał do
jej drzwi.
Denie wydawało się niemożliwe, że
mógłby być tak całkiem niewrażliwy na jej
uczucia, wręcz przeciwnie, coraz częściej
przychodziło jej do głowy, że on też chyba
coś do niej czuje.
W tym stanie zakochania i niepewności
trwała do owego nieszczęsnego dnia przy
końcu marca, na krótko przed Wielkanocą.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin