PENNY JORDAN
Gra o duszę
(The Trusting Game)
Zastanawiała się, jak Krzywiąc się na widok deszczu, Christa Bellingham pośpiesznie opuściła parking i skierowała się w stronę hotelu. W duchu przeklinała służby meteorologiczne za nagłą i nie zapowiedzianą zmianę pogody. Bez płaszcza i parasola była zupełnie bezbronna wobec ulewy. Hotel znajdował się po drodze do Izby Handlowej, toteż postanowiła wpaść tam na moment, aby podrzucić Johnowi Richardsowi, dyrektorowi hotelu, próbki materiałów wraz z cennikiem.
Myśli Christy kierowały się już jednak ku wieczornemu wystąpieniu w Izbie, do którego miała określony, wrogi stosunek. Usilnie protestowała przeciwko zaproszeniu dzisiejszego mówcy na obrady, ale Howard Finley, nowy prezes Izby, twierdził, że nadszedł czas otwarcia się na możliwości stwarzane przez nowe teorie i projekty.
– W takim razie, równie dobrze możemy wystawiać czeki in blanco każdemu szarlatanowi, który tu przyjdzie wygłaszać swe teoryjki – zawzięcie protestowała Christa.
– Daniel Geshard nie bierze pieniędzy za swoje wystąpienia – wyjaśnił John łagodnym głosem, ale nie udało mu się zmienić wrogiego nastawienia Christy.
Niezależnie od tego, co John sądził o tym człowieku, ona miała swój własny pogląd na temat celu, do jakiego zmierzał. Ludzie jego pokroju nie zawahają się przed żadnym oszustwem, aby dopiąć swego. O tak! Tego była absolutnie pewna.
Daniel Geshard przybywał na posiedzenie tylko po to, aby sprzedać swe fałszywe teorie każdemu naiwnemu, kto zechciałby za nie zapłacić. Na przykład radzie Izby Handlowej.
Na myśl o tym Christa rozpaczliwie wzniosła oczy ku niebu. Howard Finley to miły człowiek o łagodnym sercu, ale nie jest odpowiednim przeciwnikiem dla typów pokroju Daniela Gesharda. Wyraźnie świadczył o tym fakt, że już po pierwszej rozmowie telefonicznej z tym człowiekiem wyrażał się entuzjastycznie o pomyśle posłania kluczowych pracowników Izby na „cudowne” kursy Daniela Gesharda.
– On ma wspaniały pomysł na dojście do najbardziej opornych członków naszej społeczności, ukazanie im nowych możliwości i natchnienie nowymi motywacjami – zachwycał się Howard.
Christa nie lubiła pełnego upiększeń, niekonkretnego języka, jakim posługiwał się prezes, opowiadając o teoriach Gesharda. Zawsze ceniła sobie jasne postawienie sprawy w ścisłym nawiązaniu do realiów życia...
– Bum!
Rozbawiony męski głos i nieoczekiwane zderzenie z jego właścicielem natychmiast przywróciły Christę do teraźniejszości. Odruchowe przeprosiny uwięzły jej w krtani, gdy zauważyła spojrzenie szarobłękitnych, męskich oczu. Były przepełnione ciepłem... ciepłem i czymś jeszcze... jakimś bardzo osobistym uczuciem. Tak. Było w nich coś więcej niż tylko ciepły uśmiech. Także o twarzy mężczyzny dałoby się powiedzieć znacznie więcej niż potrafią wyrazić banalne określenia męskiej urody. Christa z trudem chwytała oddech, podczas gdy jej serce łomotało w piersiach, a puls osiągnął rytm zbliżony do serii z karabinu maszynowego. Całą sobą wyrażała zainteresowanie nieznajomym.
Gdy tak stała na wpół zahipnotyzowana, zapomniawszy o lejącym się z nieba deszczu, powoli uświadamiała sobie, co sprawia, że ten mężczyzna tak bardzo jej się podoba. Był wysoki, mocno, wręcz atletycznie zbudowany, ciemnowłosy. Emanował zapachem świeżego powietrza i deszczu, a nie, tak jak wielu innych mężczyzn, duszną wonią płynu po goleniu.
Jego ciemny garnitur był w dobrym gatunku, co Christa niezwłocznie spostrzegła swym okiem fachowca. Uszyty z bardzo dobrego materiału był jednak niewątpliwie dziełem krajowego krawca. Nieco sfatygowany rolex na ręku mężczyzny – modny symbol pewnego statusu w dzisiejszych czasach – był prawdopodobnie jego własnością od nowości, nie zaś zakupem u handlarza starociami.
Ten mężczyzna nie potrzebował podkreślać swojej osobowości, stwierdziła Christa z uznaniem. Wyglądałby równie dobrze w starych, znoszonych dżinsach.
Gdy wyobraziła go sobie występującego w znanej scenie z telewizyjnej reklamy dżinsów, tak podobającej się kobietom, na jej ustach, podświadomie, pojawił się uśmiech, z gatunku tych intymnych uśmiechów, które rozkwitają na twarzy kobiety, gdy myśli o mężczyźnie swych marzeń.
Na ten widok wyraz szarobłękitnych oczu pogłębił się, jak gdyby mężczyzna nie tylko był świadom jej zauroczenia, ale także je podzielał.
Tak silne doznania były dla Christy czymś zupełnie nowym i nie znanym, toteż nie wiedziała, jak się im przeciwstawić. Została zauroczona jego uśmiechem i owładnięta ciepłą, niemal fizycznie wyczuwalną atmosferą, jakby nagle weszła w szczególny, magiczny świat.
Poczuła nagłą chęć uczynienia czegoś zupełnie niespodziewanego. Była bliska zrobienia małego kroku naprzód, aby pokonać dystans dzielący ją od mężczyzny. On zaś swym spojrzeniem zachęcał dziewczynę do jawnego zdradzenia się ze swym pragnieniem. Nagle usłyszała męski głos, dochodzący od hotelowych drzwi:
– Co się stało, Daniel? Zameldujmy się wreszcie, abym zdążył jeszcze rozejrzeć się po mieście za jakimiś chętnymi dziewczynami, które dotrzymają nam towarzystwa po tym twoim przemówieniu. Wtedy na pewno przyda ci się coś na rozluźnienie.
– Za chwilę przyjdę, Dai.
Daniel... Christa poczuła, jak całe jej ciało zamienia się w sopel lodu. Spoglądała na stojącego przed nią człowieka z niedowierzaniem przechodzącym w obrzydzenie.
– Co się stało? – spytał z widoczną troską w głosie, sam robiąc ten mały kroczek w jej kierunku.
Daniel... Christa miała wrażenie, że jej w gardle zaschło na wiór.
– Czy pan może nazywa się Daniel Geshard? – zapytała, zaciskając dłonie w pięści.
Twarz mężczyzny przybrała zdziwiony wyraz.
– Tak, zgadza się, ale...
Christa nie czekała dłużej. Z rumieńcem na twarzy gwałtownie odskoczyła do tyłu, ignorując wyciągniętą na powitanie rękę mężczyzny. Jej głos przepełniony był obrzydzeniem i złością.
– Czy zawsze tak pan traktuje swą pracę, panie Geshard, jako nudny wstęp do prawdziwych rozrywek? Chyba powinien pan już iść? Pański przyjaciel wyraźnie się niecierpliwi.
Zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć, odwróciła się na pięcie i odeszła. John będzie musiał poczekać na swoje próbki. Gdyby weszła razem z Danielem Geshardem do hotelowego foyer, nic nie powstrzymałoby jej od powiedzenia mu, co o nim myśli.
Gdy biegła do samochodu, czuła gwałtowną złość na samą siebie. Co się stało z jej zdolnością do rozpoznawania ludzkich charakterów? Jak mogła być tak głupia? Dlaczego od razu nie odgadła kim był... jakim typem człowieka? Jak mogła być tak naiwna? Właśnie ona!
Działając odruchowo, pojechała prosto do domu. Miała akurat wystarczająco dużo czasu, aby zmienić przemoczoną sukienkę i wyruszyć na spotkanie w Izbie Handlowej. Po tym, co się wydarzyło, nie mogła sobie pozwolić na spóźnienie. Teraz nic już nie powstrzyma jej od jasnego przedstawienia swoich poglądów na temat mowy Daniela Gesharda... A na temat samego mówcy?
Zaraz po wejściu do domu wykręciła numer hotelu i przeprosiła dyrektora za niedoręczenie próbek. Przyrzekła, że przywiezie je w najbliższym czasie. Następnie pobiegła do sypialni, gdzie zrzuciła z siebie przemoczone ubranie. Szybko wysuszyła i uczesała swe długie, orzechowe włosy, na które nałożyła prostą opaskę.
Drobna, zgrabna, niebieskooka Christa musiała ciężko i wytrwale pracować, aby przezwyciężyć ludzkie opinie o niej, jako o jeszcze jednej ładnej kobiecie, której jedynym atutem jest uroda i tak jak inne podobne ślicznotki nie ma głowy do interesów. Zdecydowanie odmawiała jednak pójścia na jakikolwiek kompromis, co do swego wyglądu. Nie poddawała się więc stereotypowi przeciętnego wyglądu kobiety interesu. Nie było to łatwe, zwłaszcza na początku, gdy odziedziczyła po swej ciotce firmę importującą tekstylia. Wiedziała, że wielu ludziom wydawało się, iż spotkało ją wielkie szczęście, ale tylko ona zdawała sobie sprawę z tego, że przez ostatnie lata poprzedzające śmierć ciotki, starsza pani doprowadziła swoją firmę niemalże do bankructwa.
Po śmierci rodziców Christa była wychowywana przez ciotkę. Przed studiami i kursem projektowania często jeździły razem za granicę, odwiedzając różnych dostawców materiałów.
Tak było praktyczniej i taniej dla starszej kobiety, gdyż nie musiała troszczyć się o dodatkową opiekę dla siostrzenicy podczas swej nieobecności. Christa z lojalności i miłości do ciotki zatrzymywała dla siebie wiedzę o tym, iż starsza pani coraz bardziej traciła panowanie nad działalnością firmy. Dziewczynę bardzo smucił fakt, że ciotka zatraciła swą dawną intuicję w przewidywaniu zachowań rynku i wyborze właściwych materiałów.
Christa musiała włożyć mnóstwo pracy, aby odmienić złą kondycję firmy. Niekiedy, dążąc do celu, zmuszona była postępować bezwzględnie, wbrew swej naturze. Nagrodę stanowiło powolne wychodzenie firmy z kryzysu. Wkładała w pracę całą swą duszę.
Choć życie w brutalnym czasami świecie biznesu nie szczędziło jej razów, to zawsze starała się walczyć z przeciwnościami otwarcie, z podniesioną przyłbicą. Brzydziła się oszustami, manipulatorami, którzy wykorzystywali ludzkie uczucia dla własnych korzyści.
Takim człowiekiem z pewnością był Daniel Geshard. Tego wieczoru Christa zamierzała do cna obnażyć jego dwulicową naturę. Znała dobrze ten typ elokwentnych proroków nowych idei. Tacy ludzie nieodmiennie przywodzili jej na myśl bolesne skojarzenia z pewnym nawiedzonym filozofem, o imieniu Pierś, który uwiódł, a następnie poślubił jej bliską przyjaciółkę, Laurę. Wydawszy wszystkie pieniądze z pokaźnego posagu dziewczyny na pokrycie dawnych długów, porzucił ją dla innej kobiety. Zrozpaczona Laura przedawkowała środki nasenne.
Ta historia pozostawiła w pamięci Christy trwały ślad.
Obiecała sobie solennie, że już nigdy nie dopuści do tego, aby ktokolwiek padł ofiarą tego typu mężczyzn. Będzie z całą konsekwencją obnażać przed światem ich niecne knowania.
Z niezadowoleniem spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Niechętnie myślała, że o mały włos sama nie stałaby się ofiarą niewątpliwego uroku tego człowieka. Być może najbardziej ze wszystkiego bolało ją to, iż zawiodła jej jak dotąd bezbłędna intuicja w natychmiastowym rozpoznawaniu ludzi jego pokroju.
– A teraz, w imieniu nas wszystkich, chciałbym podziękować naszemu gościowi za jego niezwykle interesujące wystąpienie...
Same bzdury, skomentowała Christa w myślach. Wszystko, co usłyszała, utwierdziło ją jeszcze mocniej w przekonaniu, że natchnione teorie wypowiadane przez proroków nowych idei, w praktycznych kategoriach biznesu były kompletnie bezwartościowe.
A jeśli chodzi o osobę mówcy... Złość wywołana widokiem tego mężczyzny o szarobłękitnych oczach sprawiła, że twarz dziewczyny oblała się rumieńcem.
Z niewiadomego powodu spodziewała się, że ich dzisiejszy gość, Daniel Geshard, wybierze bardziej swobodny strój na swe wystąpienie. Sądziła, że zamiast nienagannego, drogiego garnituru, który tak dobrze sobie obejrzała, włoży coś bardziej niewyszukanego, na przykład gruby sweter robiony na drutach i dżinsy...
Znowu to marzenie o chłopaku w dżinsach! – skarciła się w myślach. Jej usta zacisnęły się jeszcze mocniej. Jakże ten człowiek mógł się jej choć przez chwilę podobać? Dlaczego jej serce zabiło mocniej na jego widok? Nie może przecież zaprzeczyć, że gdy była tuż przy nim, poczuła ten niebezpieczny dreszcz rozbudzonych zmysłów.
Taki pozer, szarlatan, oszust! Człowiek szukający naiwnych ofiar, które gotowe są rozstać się ze swoją gotówką w zamian za obietnicę, że w sobie tylko znany sposób tchnie w zmęczonych i wyzutych z fantazji pracowników entuzjazm i kreatywność, pozwalające pracodawcy z nawiązką odzyskać koszty poniesione na prowadzony przez niego kurs.
O, nie! Jedyną osobą, która odniesie jakikolwiek zysk, będzie on sam, stwierdziła Christa z przekonaniem.
Prezes Izby Handlowej gorąco zachęcił zebranych do zadawania mówcy pytań.
Christa natychmiast podniosła się z miejsca.
Na twarzy Daniela Gesharda pojawił się wystudiowany wyraz zadowolenia na jej widok. O tak, dobrze widziała, jak zareagował, gdy pierwszy raz dostrzegł ją na widowni. Ten szybki, jakże fałszywy uśmieszek zadowolenia, po którym podniósł brwi w wyrazie niewinnego zdziwienia, gdy Christa udała, że go nie poznaje.
Naturalnie, w jego interesie leżało sprawienie wrażenia, że dziewczyna mu się podoba. Christa z goryczą zastanawiała się, ile to już kobiet na kierowniczych stanowiskach nabrało się na to uwodzicielskie spojrzenie szarobłękitnych oczu. Tak naprawdę, to jedynym celem tych spojrzeń było skuszenie damskiej ręki do złożenia kolejnego podpisu na formularzu zgłoszenia pracowników na jeszcze jeden idiotyczny kurs.
– Tak, Christo?
Usłyszała nerwowy głos prezesa, przyznający jej prawo do zadania pytania. Oczywiście wiedział doskonale, co teraz nastąpi. Nigdy nie robiła tajemnicy ze swych poglądów na pomysł zaproszenia tu tego okropnego człowieka. Nigdy też nie skrywała swych zamiarów obalenia gładkich i jakże sugestywnych teorii, którymi ten człowiek chciał omotać umysły swych słuchaczy. Oczywiście, przekonywała siebie, to wszystko nie ma związku z jej osobistymi odczuciami w stosunku do Daniela Gesharda jako mężczyzny.
Na szczęście w porę odkryła, kim on naprawdę jest!
Bez względu na opinie innych, Christa nie pozwoli się zwieść pseudo-psychologicznym wywodom – fałsz rozpoznaje na pierwszy rzut oka.
Jakie istotne dowody przedstawił na to, że jego górski ośrodek szkoleniowy w Walii dał jakiekolwiek korzyści uczestnikom kursów?
– Przede wszystkim chciałabym zapytać pana Gesharda, czy ma jakieś dowody, które przemawiają za tym, że jego kursy rzeczywiście zwiększają dochodowość przedsiębiorstw, korzystających z jego oferty.
Christa musiała przyznać, że jej oponent był znakomitym aktorem. Wyraz jego twarzy nie zdradzał zakłopotania tym pytaniem.
– Niestety, nie ma jednoznacznych dowodów.
Tak łatwe przyznanie tego faktu zaskoczyło dziewczynę.
– Czy zatem nie uważa pan, że byłoby wskazane przedstawienie konkretnych przykładów świadczących o efektach pańskiej metody? To bardzo nietypowe podejście w czasach, gdy nawet najbardziej jaskrawi naciągacze na rynku gotowi są zasypywać potencjalnych klientów setkami dowodów na cudowne działanie ich specyfików – zakończyła swój wywód, uśmiechając się złośliwie.
Pomimo tego, że cały czas wpatrywała się w Daniela Gesharda, zdała sobie sprawę z fali dezaprobaty, jaka przeszła przez salę. Dezaprobaty, która skierowana była przeciwko niej, a nie dzisiejszemu mówcy. Nic dziwnego, przecież nie była mężczyzną, nie należała do elitarnego klubu ludzi rządzących tego typu organizacjami.
– Zapewne tak. Skoro jednak działamy niecały rok, a żadna z firm, która korzystała z naszych usług, nie ogłosiła jeszcze rocznych wyników finansowych, trudno jest nam przytaczać konkretne fakty. Wydaje mi się jednak, że niechcący wprowadziłem w błąd niektórych słuchaczy. Naszym celem nie jest bezpośrednie zwiększanie zysków przedsiębiorstw, ale raczej pozytywne wpływanie i wzbogacanie życia pracowników, zarówno w pracy, jak i poza nią.
– Przez zmuszanie ich do gier? – zapytała Christa, wciąż patrząc mężczyźnie prosto w oczy.
– Jest znanym i powszechnie aprobowanym faktem, że dzieci, którym nie zapewniono możliwości uczestniczenia w grach zespołowych, są bardziej narażone na zostanie nieprzystosowanymi członkami społeczeństwa. My przede wszystkim chcemy ich nauczyć harmonijnego współdziałania, powiedzieć im, jak zwalczać stresy współczesnego świata.
– Ale przyznaje pan, że nie może poprzeć swych twierdzeń konkretnymi faktami? – Christa nie ustępowała, nie poddając się chłodnemu spojrzeniu mężczyzny, tak innemu od wcześniejszego, pełnego zainteresowania jej kobiecością. A może, podobnie jak jego dzisiejsze wywody, wrażenie, jakie odniosła z ich przypadkowego spotkania, było wywołane tylko jeszcze jednym fałszem z jego strony?
– Pani odebrała moje słowa jako przyznanie racji? Ja raczej starałem się skorygować pani... hmm... nieścisłą interpretację mojego wystąpienia.
Męski śmiech, który powitał ten komentarz, sprawił, że na twarzy Christy pojawił się rumieniec. Nie zamierzała jednak dać się tak łatwo pokonać. A już na pewno nie była na tyle głupia, aby dać się nabrać na ten fałszywy wyraz sympatii, który teraz pojawił się w spojrzeniu mężczyzny.
– Nie ma pan żadnego innego dowodu na to, że pańska działalność przynosi jakiekolwiek inne korzyści oprócz zasilania pańskiej kasy.
Tym razem celnie go trafiłam, pomyślała na widok jego zaciskających się warg i twardego spojrzenia rzuconego w jej kierunku.
– Zapewniam panią, że ja wierzę w skuteczność naszych metod, i to nie w kategoriach skutecznego podreperowywania stanu naszego konta. Jestem pewien, że gdyby pani ukończyła jeden z naszych kursów, to potem inaczej spojrzałaby pani na swe dotychczasowe życie.
Głos mężczyzny brzmiał tym razem bardzo miękko i z bliżej nieokreślonej przyczyny Christa poczuła, że na jej twarz znowu wypływa rumieniec. Przez chwilę jej myśli powróciły do ich popołudniowego spotkania. Do tej jednej, krótkiej, ale jakże znaczącej chwili, gdy miała ochotę zbliżyć się do niego. Gdy jej głęboko schowane kobiece „ja” instynktownie odpowiedziało na nadawane przez niego sygnały.
Po chwili powróciła jednak do teraźniejszości i zdawszy sobie sprawę ze znaczenia słów mężczyzny, odparła głosem pełnym tłumionego gniewu:
– To niemożliwe.
– Wręcz przeciwnie. Mogę solennie przyrzec pani i wszystkim tu obecnym, że, powiedzmy, po miesiącu spędzonym w naszym ośrodku, pani poglądy na życie i ocena rzeczywistości ulegną zmianie. Pójdę nawet dalej w swych zapewnieniach. Obiecuję, że pani sama z radością to przyzna i będzie dzielić się tą radością z otoczeniem.
– Nigdy! – zapierała się Christa.
– Proszę mi pozwolić to udowodnić.
Już otwierała usta, aby po raz kolejny dać wyraz swemu nieprzejednaniu, gdy nagle zdała sobie sprawę, że ta wymiana zdań stopniowo zapędzała ją w ślepy zaułek.
– To bardzo wspaniałomyślna propozycja i do tego świetny pomysł – stwierdził prezes, wykorzystując chwilę ciszy i z uśmiechem zwracając się do zebranych. – Myślę, że wszyscy z wielkim zainteresowaniem prześledzilibyśmy wyniki wizyty Christy w pańskim ośrodku...
– Ale ja nie mogę – dziewczyna broniła się rozpaczliwie.
– Moja firma nie jest na tyle zamożna, aby...
– Pobyt będzie wolny od opłat.
Christa chwyciła szybki oddech. Co za beznadziejna sytuacja! Gdyby teraz odmówiła, to nie tylko wyszłaby na kompletną idiotkę, ale dałaby mu atut, dzięki któremu odniósłby pewny sukces. Już widziała, jak jego pewność, co do wyników swej metody, zaimponowała dużej części zebranych.
– Teraz nie możesz się wycofać – stwierdził prezes, uśmiechając się jowialnie, ale Christa dostrzegła skrywaną niechęć w jego oczach. – W przeciwnym razie możemy pomyśleć, że to ty nie masz odwagi, aby bronić swych przekonań.
– Nie mam zamiaru się wycofywać – odparła sztywno.
– Będę potrzebowała tygodnia, aby pozałatwiać sprawy w firmie – rzekła do swego oponenta, nie patrząc w jego stronę.
– Ależ naturalnie.
Jakże był on gładki w słowach... jaki pewny siebie... Ale wojna nie jest jeszcze skończona. Urok i pewność siebie nie wystarczą, aby odmienić jej opinię na temat jego idei. Christa, wychodząc powoli z szoku wywołanego nieprzewidzianym obrotem spraw, zaczynała jasno zdawać sobie sprawę, że to on będzie skazany na ostateczną porażkę w tej rozgrywce. Nie ma takiej siły, która mogłaby ją przekonać.
– Nasz dzisiejszy gość chyba zbyt łatwo cię wymanewrował, prawda?
Christa przyśpieszyła kroku, słysząc za sobą głos Paula Thompsona. Nigdy szczególnie nie przepadała za tym człowiekiem. Jego zachowanie sprawiało wrażenie, że ten powolny, oślizgły mężczyzna przejawia niezwykłą ciekawość wobec odmiennej płci. W przeszłości już nieraz musiała odpierać jego niezdarne próby flirtu i mimo iż była niemal pewna jego zainteresowania swą osobą, miała wrażenie, że w głębi duszy on też jej nie lubi. Podejrzewała, iż był jednym z tych mężczyzn, którzy potajemnie żywią niechęć do żeńskiego rodzaju.
Współczuła jego żonie i unikała go na wszelkie możliwe sposoby.
– Musisz być bardzo ostrożna. – Starał się nadać miły ton swemu głosowi. – Ten człowiek nie zawaha się przed niczym, aby cię pokonać. Teraz nie pozostało mu już nic innego.
– Nie należę do osób, które łatwo zmieniają swe poglądy – odcięła się Christa. – Ty, Paul, powinieneś o tym dobrze wiedzieć.
– Mimo wszystko jesteś jednak kobietą – odrzekł Paul zirytowany jej komentarzem. – A sądząc po jego wyglądzie, to jest on mężczyzną, który...
– Który co?
– Który myśli, że zdoła wyperswadować kobiecie jej poglądy, a nawet... uwieść ją.
– Cóż, jeżeli rzeczywiście tak myśli, to ze mną straci tylko czas. Trudno jest wpłynąć na zmianę moich poglądów, a już na pewno nie uda mu się mnie uwieść.
Choć kto wie, ostrzegł ją jakiś wewnętrzny głos, gdyby nie zorientowała się w porę, kim on jest... No, ale na szczęście nic takiego sienie stało. Jeżeli więc Daniel Geshard rozumuje tak jak Paul, to czeka go przykra niespodzianka, pomyślała z niekłamaną satysfakcją. Niech tylko ośmieli się spróbować.
Niech się tylko ośmieli!
Christa zadrżała na dźwięk dzwonka u drzwi. Z pracowni na strychu w swym obszernym wiktoriańskim domostwie miała do pokonania trzy piętra.
Ktokolwiek dzwonił o tej porze do jej drzwi, nie miał najmniejszego prawa tego czynić. Wszyscy wiedzieli o jej „świętych” porach na pracę i wszelkie przeszkadzanie było nie do pomyślenia.
Ciotka wolała pracować w malutkim biurze przylegającym do magazynu, w którym składowały materiały. Christa, ze swoim projektanckim zacięciem, preferowała duże przestrzenie strychu, gdzie w zupełnym odosobnieniu mogła bez przeszkód pracować.
Tym razem jednak ktoś zdecydował się na zakłócenie jej spokoju. Dzwonek u drzwi wciąż o tym świadczył.
Cóż, nie zamierzała schodzić na dół, toteż nieznany gość w końcu będzie musiał dać za wygraną. Przed wieczornym wyjazdem do Walii koniecznie chciała zakończyć pracę nad projektem. Ludzie spoza branży wyrażali nieodmiennie zdziwienie, gdy dowiadywali się, jak daleko w przyszłość wybiegają jej poszukiwania. Próbki materiałów, które teraz analizowała, nie pojawią się na rynku przed końcem przyszłego sezonu letniego.
Z satysfakcją odnotowała, że dzwonek wreszcie przestał dzwonić, ale jakież było jej zdziwienie, gdy po chwili natarczywy ton znowu powrócił.
Ktokolwiek to był, najwyraźniej nie zamierzał dać za wygraną.
Rozzłoszczona, odłożyła na bok próbki materiałów i podążyła w kierunku schodów. Zanim doszła do drzwi, cała kipiała ze złości. Zatrzymała się na chwilę, aby wyrównać oddech, odrzuciła włosy do tyłu i pociągnęła za klamkę.
– Zazwyczaj pracuję o tej porze i... – zaczęła poirytowanym głosem, który jednak po chwili uwiązł jej w gardle na widok nieoczekiwanego gościa.
Daniel Geshard. Co on tutaj robił? Czyżby przyszedł powiedzieć, że zmienił zdanie i wycofuje się ze swego wyzwania wobec niej?
Jednak rozbawienie widoczne w jego spojrzeniu przeczyło przypuszczeniu, iż przybył, aby żebrać o łaskę. Christa zaczerwieniła się, widząc, że częściowo jego rozbawienie spowodowane było faktem, iż była boso.
Już taki miała zwyczaj, że gdy pracowała na strychu, zrzucała pantofle, aby czuć się w pełni swobodnie. Nigdy w przeszłości nie myślała o swoich stopach, jako o szczególnie prowokującym atrybucie jej ciała, ale teraz to jego spojrzenie zmusiło ją do podkurczenia palców w próżnym wysiłku ukrycia ich przed wzrokiem mężczyzny.
Zdawał się być teraz znacznie wyższy niż wtedy, gdy widziała go po raz ostatni i znacznie bardziej... męski. Miał na sobie dżinsy. Christa poczuła, że jej policzki płoną na wspomnienie swych fantazji. Musiała jednak mimowolnie przyznać, że jej wyobraźnia była niesprawiedliwa wobec Daniela Gesharda. Żaden mężczyzna nie miał prawa mieć tak drugich nóg, tak mocno zbudowanych ud!
Zesztywniała, gdy gość, bez pytania o zgodę, przemknął obok niej i znalazł się w holu.
I pomyśleć, że przyłapał ją w tak nieodpowiednim stroju!
Miała na sobie starą znoszoną bluzę i obcisłe rajtuzy. Była bez makijażu, a na dodatek włosy znajdowały się w kompletnym nieładzie. Jak zdobył jej adres? – zastanawiała się, spoglądając na niespodziewanego gościa. Po raz kolejny musiała przyznać, że był niezwykle przystojnym mężczyzną.
– Czego chcesz? – rzuciła wrogo brzmiące pytanie, usiłując odzyskać panowanie nad sytuacją, podczas gdy Daniel spokojnie oglądał jej dzieło plastyczne, które ciotka z dumą zawiesiła kiedyś w holu. Był to kolaż wielobarwnych materiałów, pochodzący z okresu studiów.
Powinnam była już dawno to zdjąć, pomyślała, podczas gdy gość powoli przeniósł swoje spojrzenie na nią.
– Czego chcę? – powtórzył.
– Cóż...
...
annamaria.81