Stosunki międzyludzkie.pdf

(165 KB) Pobierz
662956495 UNPDF
HUMAN RELATIONS
STOSUNKI MIĘDZYLUDZKIE
HUMAN RELATIONS – STOSUNKI MIĘDZYLUDZKIE
Jeden z najwybitniejszych przedstawicieli nowego kierunku w teorii i praktyce zarządzania,
określanego mianem human relations (stosunków międzyludzkich), Amerykanin Douglas
McGregor zaprezentował w 1960 roku dwa przeciwstawne sobie obrazy pracownika,
nazywając je umownie teorią X i teorią Y. Jego zdaniem każdy kierownik opiera swoje
postępowanie z podwładnymi na pewnych teoretycznych założeniach — często przyjętych
nieświadomie, z których czerpie przeświadczenie, że określone jego zachowanie wywoła ze
strony osoby podporządkowanej określoną, dającą się przewidzieć, reakcję. Założenia te
zostały przez McGregora zidentyfikowane i pogrupowane w wymienione teorie. Teoria X, która
uproszczona i przerysowna odzwierciedla jednak poglądy większości klasyków organizacji i
zarządzania — teoretyków i „naukowych" praktyków, opiera się na poniższych założeniach.
1. Przeciętny człowiek ma wrodzoną niechęć do pracy i będzie jej unikał, jak tylko może.
2. Większość ludzi trzeba zmuszać do pracy, kontrolować, kierować nimi i grozić karami, aby
wydusić od nich wysiłek potrzebny do osiągnięcia celów organizacji.
3. Większość ludzi woli, by nimi kierowano, chce uniknąć odpowiedzialności, ma małe
ambicje; ludziom tym przede wszystkim chodzi o bezpieczeństwo.
Początki human relations i przełom, jakiego dokonali jego reprezentanci w sposobie
myślenia o ludzkich zachowaniach:
Zaczęło się od serii badań empirycznych i eksperymentów prowadzonych w latach
1924-1932 przez zespół pracujący pod kierunkiem Eltona Mayo, profesora psychologii
Uniwersytetu Harvarda. Najważniejsze miały miejsce w zakładach w Hawthorne, na
przedmieściu Chicago. Były to w tym czasie największe zakłady towarzystwa Western
Electric Company, wchodzącego w skład amerykańskiego systemu Bell Telephone Company.
Pracowało w nich ok. 29 000 robotników, wśród których największą grupę etniczną stanowili
Polacy i Czesi. Badania rozpoczęto w momencie, kiedy kierownictwo przedsiębiorstwa
przekonało się, że tradycyjne (klasyczne) metody podnoszenia wydajności pracy zawodzą.
Okazało się w szczególności, że wydajność pracy nie zawsze jest wprost proporcjonalna do
wysokości płac oraz że wynagrodzenie (choć najważniejsze) jest tylko jednym z wielu
bodźców oddziałujących na pracowników. Pojawiły się symptomy „złego dziania się" w
organizacji: zbyt niski wzrost wydajności pracy, a niekiedy nawet jej spadek, mimo modyfikacji
systemów premiowych, „ponadnormalny" wzrost zachorowalności, wzrost absencji i
płynności kadr, a także opór pracowników w stosunku do poleceń zwierzchników oraz jawne
konflikty.
Początkowo badania oparto na założeniach wywodzących się z nurtu naukowego
zarządzania, wykorzystując klasyczne schematy badawcze — prowadząc eksperymenty
analizowano wpływ intensywności oświetlenia na wydajność pracy. „Warunki do eksperymentu
naukowego były pozornie spełnione: wydzielono pokój doświadczalny i pokój kontrolny; w
określonym czasie zmieniano tylko jeden z warunków pracy; wszystkie inne pozostawały
bez zmian. Mimo to rezultaty były wątpliwe. W pokoju doświadczalnym polepszono
oświetlenie i produkcja wzrosła. Jednakże wzrosła ona również w pokoju kontrolnym (tu
oświetlenia nie zmieniano). I odwrotnie — w pokoju doświadczalnym zmniejszono siłę
światła i produkcja znowu wzrosła. Równocześnie wzrosła produkcja w pokoju kontrolnym,
gdzie oświetlenie nie uległo zmianie. Przeprowadzono wiele innych doświadczeń, ale żadne z
nich nie dało przekonujących wyników. A wydawało się, że tak łatwo określić wpływ oświetlenia
na pracę" — pisał E. Mayo.
Przeprowadzono także badania bardziej skomplikowane. Poddano im młode robotnice,
które dzięki odpowiedniemu przygotowaniu aktywnie włączyły się do współpracy i stworzyły
zespół całkowicie oddany realizacji projektu. Pracownice te montowały przekaźniki
telefoniczne, wykonując pracę wysoce wyspecjalizowaną i powtarzalną. Umieszczono je w
specjalnym pomieszczeniu, tzw. pokoju prób. Nie różniło się ono niczym od innych
pomieszczeń fabrycznych z wyjątkiem aparatury pomiarowej, służącej do rejestrowania
temperatury, wilgotności i wydajności pracy. Pracownicom tym zmieniano warunki pracy, z
tym że w określonym czasie zmieniano tylko jeden czynnik. Wprowadzano zatem przerwy
przeznaczone na odpoczynek o różnej liczbie i długości, lekkie posiłki, krótszy dzień pracy i
tydzień pracy, manipulowano fizycznym środowiskiem, zmieniając temperaturę i stopień
wilgotności powietrza. Podczas wprowadzania poszczególnych punktów programu
omawiano z robotnicami proponowane zmiany.
662956495.001.png
„Rezultaty wydawały się zadowalające: najpierw powoli, a potem z wrastającą pewnością
rosła produkcja (uznana za «wskaźnik dobrego samopoczucia»). Równocześnie robotnice
mówiły, że są mniej zmęczone i że praca nie wymaga jakiegoś specjalnego wysiłku z ich strony.
Poglądy te — niezależnie od tego, czy były sformułowane precyzyjnie, czy nie — wskazywały
na wzrost zadowolenia, wynikający z porównania ogólnych warunków panujących w pokoju
prób i w innych pomieszczeniach". Gdy jednak w dwunastym etapie badań (po wielu
tygodniach od ich rozpoczęcia) powrócono do pierwotnych warunków pracy, okazało się, że
produkcja dzienna i tygodniowa wzrosła, osiągając poziom wyższy niż kiedykolwiek w
przeszłości (chociaż wydajność godzinowa spadla o niewielki ułamek). W ciągu kolejnych 12
tygodni nie zaobserwowano tendencji spadkowej. Wystąpiła tu zatem podobna sytuacja jak w
przypadku eksperymentu z oświetleniem. W następnym okresie powrócono do warunków etapu
siódmego (15 minutowa przerwa przed południem i śniadanie oraz 10 minut przerwy po
południu). Wydajność pracy wzrosła jeszcze bardziej i utrzymywała się na tym najwyższym
poziomie aż do końca eksperymentu, czyli przez 31 tygodni. Jak wyjaśnić pojawienie się
opisywanego wyżej antyintuicyjnego efektu wydajnościowego? Jak wyjaśnić wzrost wydajności
w następstwie pogorszenia się warunków pracy, po zlikwidowaniu wszelkich udogodnień? Takie
pytania-wyzwania postawili sobie E. Mayo i jego współpracownicy (F. J. Roethlisberger, W.J.
Dickson i T.N. Whitehead). Przystępując do następnej fazy badań — poszukiwania
odpowiedzi na te pytania — byli oni jednak pewni, iż konieczne jest wyjście poza wyjaśnienia
klasyczne, poza zależności opisywane przez reprezentantów naukowego zarządzania i
„naukowego" sposobu myślenia, że w sytuacjach tych wystąpić musiały nowe czynniki, czyli
takie, których dotychczas nie brano pod uwagę. Natrafiając na specyficzne granice poznania
sięgnęli po wyjaśnienia psychologiczne i socjologiczne, uzupełniając logikę wydajności logiką
uczuć.
Druga faza badań w Hawthorne trwała także kilka lat. Ich podstawę stanowiły wywiady,
którymi objęto ponad dwadzieścia jeden tysięcy osób. Trwały one od 30 minut do półtorej
godziny i były prowadzone w nowoczesny sposób, zgodnie z współczesnym stanem wiedzy z
zakresu psychologii i socjologii. Przykładowo, ustalono ogólne zasady, którymi musieli się
kierować przeprowadzający wywiady.
1. Poświęć całą uwagę osobie, z którą prowadzisz wywiad, i daj jej to wyraźnie odczuć.
2. Nie mów, lecz słuchaj.
3. Nigdy nie dyskutuj i nie dawaj rad.
4. Zwróć uwagę na to:
a) co dana osoba chce powiedzieć,
b) czego nie chce powiedzieć,
c) czego nie może powiedzieć bez pomocy.
5. W czasie słuchania spróbuj naszkicować w wyobraźni wstępną charakterystykę rozmówcy,
korygując ją w toku rozmowy. Sprawdzając tę charakterystykę podsumuj od czasu do czasu to,
co zostało powiedziane, umożliwiając tym samym sprecyzowanie poglądów (na przykład zadaj
pytanie «Czy właściwie zrozumiałem wypowiedż?»). Rób to zawsze z największą rozwagą, to
znaczy wyjaśniaj, ale niczego nie dodawaj ani nie przekręcaj.
6. Pamiętaj, że wszystko, co zostało ci powiedziane, musi być uznane za tajemnicę osobistą,
której nie wolno rozgłaszać (nie wyklucza to jednak możliwości przedyskutowania problemu
z współpracownikami, ani pewnych form publikacji, o ile podjęte zostaną odpowiednie środki
ostrożności)
Wywiady dostarczyły olbrzymiej ilości danych o życiu organizacji i jej uczestnikach, ich
racjach i emocjach. Umożliwiły także rozwiązanie wielu osobistych problemów pracowników
przedsiębiorstwa.
W rezultacie sformułowano odpowiedzi na wskazane wyżej pytania i postawiono wiele
hipotez, które weryfikowane w praktyce stworzyły podstawę kierunku human relations.
Wyjaśnienia badaczy harvardzkich skoncentrowały się wokół odkrytych przez nich grup
nieformalnych i szerzej — nieformalnej organizacji. Zgodnie z takim spojrzeniem, pracownice
zatrudnione w sali prób montażu przekaźników podwyższały stale swoją wydajność pracy,
gdyż:
1) tworzyły zwartą grupę (5 osób), chętnie współpracowały z badaczami i wzajemnie ze sobą;
2) posiadały normy grupowe, zalecające dobrą wolę i kooperację; powstały one w wyniku
wspólnych konsultacji i swobodnego stylu nadzoru oraz wytworzenia się poczucia
kierowania własnym losem;
3) stały się one przedmiotem uwagi i zainteresowania zarówno w fabryce, jak i na zewnątrz;
stały się dzięki temu bardziej dumne ze swojej pracy. Codzienny udział eksperymentatorów w
działaniach zespołu zasadniczo zmienił klimat stosunków międzyludzkich i sposób
.
662956495.002.png
kierowania. Powstały nowe możliwości wyrażania własnych opinii i postaw. Pracownice
poczuły się „dowartościowane" i lepiej zrozumiały sens swojej pracy. Bardziej zadowolone
pracowały wydajniej.
W badaniach społecznych prowadzonych w organizacjach, nawet wtedy, gdy mają one
charakter eksperymentu, nie możemy nigdy wyeliminować wszystkich czynników
„zakłócających", możemy je tylko ograniczać i świadomie uwzględniać analizując uzyskane
wyniki. Także samo badanie wywiera wpływ na badany proces społeczny, na podstawy,
emocje i zachowania jednostek i grup. Określamy to zjawisko mianem efektu Hawthorne.
Opis i wyniki badań oraz podstawowe tezy dotyczące społecznego funkcjonowania ludzi w
organizacjach E. Mayo zawarł w książce The Human Problems of an Industrial Civilization,
opublikowanej po raz pierwszy w 1933 roku. Rozwijano je później i dokumentowano
empirycznie w pracach bliskich współpracowników oraz tysięcy kontynuatorów i naśladowców
w USA i wielu innych krajach. Podstawowe założenia kierunku human relation sformułowano
następująco:
1) źródłem podstawowych pobudek organizacyjnego zachowania się pracownika są jego
potrzeby społeczne, a szczególnie potrzeby przynależności i uznania;
2) wynikające z nowej technologii rozdrobnienie pracy zmniejszyło możliwości zaspokojenia
potrzeb społecznych pracownika w wykonywaniu zawodu, toteż poszukuje on satysfakcji w
ramach stosunków nieformalnych;
3) uczestnictwo człowieka w instytucji jest tym bardziej niezawodne i wydajne, im wyższe
jest jego morale (czyli im bardziej pozytywny jest jego stosunek do organizacji jako całości,
grupy społecznej, której jest członkiem, roli organizacyjnej, jaką pełni itp.) oraz im bardziej
jest on zadowolony ze swej sytuacji w pracy, a zadowolenie to wynika z zaspokojenia potrzeb
społecznych;
4) wysokie morale i wysoki poziom zadowolenia pracowników można osiągnąć przez
stosowanie określonych technik zarządzania, których wspólną cechą jest okazywanie
życzliwego zainteresowania sprawami podwładnych
Ujmując rzecz w największym skrócie można stwierdzić, że kierunek „stosunków
międzyludzkich" „odkrył" pracownika jako istotę społeczną.
W ten sposób w sferze zainteresowań badaczy znalazło się wiele nowych czynników,
oddziałujących na przebieg procesów organizacyjnych. Są to:
1) indywidualne motywacje pozaekonomiczne, a w szczególności motywacje związane z
potrzebą współżycia z grupą, z poszukiwaniem uznania i prestiżu wśród towarzyszy pracy
2) sieć stosunków międzyosobowych, wyrosła na gruncie spontanicznych, nie
kontrolowanych przez organizację interakcji (czyli wzajemnych oddziaływań) między
pracownikami. Całokształt owych stosunków określany jest jako nieformalna struktura
przedsiębiorstwa
3) subkultury wyrastające na gruncie wspólnych doświadczeń, przyjętych wartości i
uznanych norm w małych grupach. Subkultury te stają się częścią „organizacyjnej
rzeczywistości”, dostarczają uczestnikom organizacji wzorów postępowania, nie zawsze
zgodnych z celami i normami organizacji
4) pozaorganizacyjne, społeczne sankcje oddziałujące na zachowania pracownicze. Przy
pomocy kar i nagród różnego typu grupy kontrolują, jak się okazało, bardzo skutecznie
zachowania swoich członków, narzucają im postawy konformistyczne wobec uznawanych w
obrębie danej subkultury wzorów, zmuszając do zachowań zgodnych/z oczekiwaniami
grupy nawet wówczas, gdy zachowania te nie odpowiadają przekonaniom jednostki"
Nawiązując do znanego ujęcia A.P. Hare'a przyjmujemy, iż grupa społeczna to dwie lub więcej
osób, między którymi istnieją bezpośrednie interakcje (czyli kontakty „twarzą w twarz"), które
są niezbędne, gdyż grupa społeczna to nie tylko osoby przekazujące sobie informacje, ale także
„wymieniające" emocje. Jednostki te musza mieć wspólny cel (cele), muszą akceptować i
realizować (często pod groźbą sankcji) pewne wspólne wartości i normy. I wreszcie, grupa
społeczna to taki zbiór osób, w którym istnieje społeczna struktura z wyraźnie zaznaczającą
się osobą przywódcy.
Kierunek human relations dostrzegł w pracowniku istotę społeczną. Okazało się, że jednym z
zasadniczych czynników określających ilość i jakość wykonanej pracy jest emocjonalna
postawa pracownika wobec zatrudniającej go organizacji, wobec własnej w niej roli i czynności,
które z tej roli wynikają. Postawy wiążą się przede wszystk/m z oddziaływaniem czynników
pozatechnicznych, pozaekonomicznych i pozaformalnych, czynników, które nie były
662956495.003.png
wcześniej uwzględniane w nauce organizacji i zarządzania. Elementem organizującym wpływ
tych uwarunkowań jest uczestnictwo pracowników w grupach nieformalnych.
Podstawowe znaczenie ma dla większości osób zespół najbliższych współtowarzyszy
pracy. Co to jest zespół? Zespół to zwarta grupa ludzi, którzy wykonują specyficzne funkcje i
są ze sobą związani tak, że każda osoba potrzebuje innych, aby móc spełnić swoje zadania.
Dobra atmosfera, wzajemne zaufanie, życzliwość, brak konfliktów i powszechna chęć
harmonijnej współpracy powodują powstawanie uczucia zadowolenia z przynależności do
zespołu, umacniają więź z nim, zwiększają ogólny poziom zadowolenia z pracy, a tym samym
sprzyjają wysokiej wydajności. Jeśli warunki te nie są spełnione, to nawet najsprawniejsze
zorganizowanie pracy na zasadach naukowego zarządzania czy klasycznego
administrowania nie zapewni pożądanego poziomu aktywności zawodowej pracownika. Z
tego też względu wszelkie konflikty, jakie pojawiają się- w organizacji, powinny być
rozwiązywane w sposób konstruktywny.
Jedną z pierwszych osób, które zajęły się psychologicznymi aspektami konfliktów w
grupach społecznych funkcjonujących w organizacjach, była Mar y Marker F o ll e tt. Jej
zdaniem konflikty są czymś „normalnym", są procesem, „za którego pośrednictwem powstaje
cenna różnica potencjałów przynosząca korzyści wszystkim zainteresowanym" Korzyści te
nie pojawiają się jednak automatycznie. Można je uzyskać lub szansę tę stracić.
Warunkiem jest konstruktywne podejście do ujawnionych sprzeczności, rozwiązywanie
konfliktów w drodze integracji czyli tak, aby każda ze stron uzyskała dla siebie coś ważnego,
by wygrana jednej osoby lub grupy nie była równoznaczna z przegraną innej. W tym celu M.
Follett zalecała szczegółową analizę wymagań i interesów uczestników konfliktu,
oddzielenie ich od subiektywnych uprzedzeń, pretensji i emocji. Podkreślała znaczenie
„odideologizowania" sporów i skoncentrowania się na konkretnych procedurach i działaniach.
Integracja jest zdaniem M.F. Follett najlepszą formą rozwiązywania sprzeczności
społecznych, ale nie jedyną. Odpowiedzią na konflikt jest bardzo często dominacja, czyli
zastosowanie przymusu przez stronę silniejszą, oraz kompromis, tzn. porozumienie
osiągnięte dzięki wzajemnym ustępstwom. Systematyczne wykorzystywanie własnej przewagi,
w szczególności władzy wynikającej z zajmowanej w organizacji pozycji przełożonego,
prowadzi do bardzo groźnego zjawiska — do „utajnienia" konfliktu. Podwładni „manifestują"
wówczas swoje przyzwolenie, a nawet zadowolenie z istniejącej sytuacji, podczas gdy w
rzeczywistości cechuje ich głęboka niechęć i narastający pod powierzchnią zjawisk opór.
Konflikt może się wówczas ujawnić w najmniej odpowiednim dla organizacji i kierownictwa
momencie, z siłą, która uniemożliwia jego racjonalne, konstruktywne rozwiązanie. Kompromis
także nie jest pozbawiony wad. Oznacza zawsze rezygnację z części własnych oczekiwań i
interesów na rzecz wymagań partnera. Łączy się zatem najczęściej z „uśrednieniem" wyników,
z poczuciem mniejszego lub większego zawodu.
Podejście M.P. Follett do organizacyjnych konfliktów jest przykładem dynamicznego
ujmowania przez nią zarządzania, spojrzeń nań od strony ludzkich zachowań. Inaczej niż inni
klasycy organizacji, jak Fayol czy Weber, którzy koncentrowali się na określaniu zasad
statycznych, Follett widziała w zarządzaniu przede wszystkim proces polegający na ciągłym
rozwiązywaniu coraz to nowych problemów. Z tego też względu podkreślała znaczenie
koordynacji jako działalności przesądzającej o efektywności współdziałania ludzi i rzeczy.
Według niej:
1) najlepsze wyniki osiąga się wtedy, gdy koordynacja dokonuje się poprzez bezpośredni
kontakt osób podejmujących organizacyjne decyzje;
2) podstawowe znaczenie ma koordynacja realizowana w początkowych fazach planowania
i projektowania;
3) koordynacja powinna obejmować wszystkie czynniki (zmienne) ważne w konkretnej
sytuacji;
4) koordynacja powinna mieć charakter ciągły
Koordynacja działań osób, urządzeń i organizacyjnych procesów jest zatem i musi być
realizowana we wszystkich fazach zarządzania, w obrębie wszystkich jego funkcji.
Właściwie koordynowana praca w zespole osób „związanych" ze sobą emocjonalnie jest
według propagatorów kierunku human relations podstawą satysfakcji jednostek z uczestnictwa
w organizacji. „Wartości grupowe" nie są jednak jedynymi czynnikami określającymi poczucie
zadowolenia z pracy, a „stadne" składniki wyolbrzymiane przez niektórych badaczy stosunków
międzyludzkich nie wyczerpują zbioru pobudek organizacyjnych zachowań Pracownikom trzeba
dać możliwość zaspokojenia w dostatecznym, akceptowalnym przez nich stopniu pełnego
662956495.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin