Hawthorne Rachel - Strażnik Nocy 03 - Nów Księżyca.pdf

(610 KB) Pobierz
RACHEL HAWTHORNE
RACHEL HAWTHORNE
NÓW KSIĘŻYCA
Przekład ALICJA MARCINKOWSKA
Tytuł oryginału Dark of the Moon
Gretchen, Kari i Zareen.
Autor może mówić o szczęściu,
jeśli nad jego projektem czuwa dobry redaktor.
Mnie się poszczęściło potrójnie.
Dziękuję Wam, Drogie Panie,
za Wasze zaangażowanie, pomoc i entuzjazm
dla Strażników Nocy. Bez Was by się to nie udało.
Prolog
W mroku czai się śmierć. Przez maleńkie okno sączy się słabe światło księżyca.
Zawsze czerpałam z niego pociechę, ale dzisiaj to Connor jest moim pocieszycielem.
Na podłodze naszego więzienia leży kilka koców. Jednym się okrywamy. Connor nie
włożył bluzy, którą mu przyniosłam, więc teraz mogę wodzić palcami po jego nagim torsie.
- Nie bój się, Brittany. - Głos Connora jest cichy, łagodny.
Ale jak mam się nie bać? Oboje wiemy, że jutro możemy umrzeć. W obliczu śmierci
rośnie pragnienie życia. Wszystkie sprawy, które odkładaliśmy na później, wszystkie uczucia,
których baliśmy się doświadczyć, nagle wracają w postaci marzeń, które już nigdy mogą się
nie spełnić.
Connor trzyma mnie w objęciach, jego ciepłe usta muskają moją skroń. Pod dłonią
czuję równomierne bicie jego serca. Jak może być tak spokojny? Moje serce trzepocze jak
ptak uwięziony w klatce.
Ustami dotyka mojego policzka. Słyszę, jak chwyta powietrze, wdychając mój zapach.
Wtulam twarz w jego szyję i również wciągam do płuc jego zapach. Nawet tutaj, w niewoli,
pachnie otwartą przestrzenią: wiecznie zielonymi roślinami, ziemią, słodkim nektarem,
liśćmi. Pachnie wszystkim, co kocham, i nie tylko.
Tak długo czekałam, żeby poczuć jego dłonie, żeby mnie przytulił. Chcę, żeby ta
chwila trwała w nieskończoność.
- Nie bój się - szepcze znowu.
Nagle bestia, która w nim tkwi, zrywa się z łańcucha. Connor całuje mnie gwałtownie,
jakby żarliwość naszych pocałunków mogła zapobiec pojawieniu się naszych wrogów.
Chętnie oddaję mu pocałunek. Chcę doświadczyć nieznanej mi wcześniej namiętności. Mam
świadomość, że w normalnych okolicznościach pewnie byśmy się nie całowali ani nie
dotykali. Ale to nie są normalne okoliczności.
Zostaliśmy pozbawieni wszystkiego oprócz tego intensywnego pragnienia... Chcemy
doświadczyć wszystkiego, zanim będzie za późno.
- Kocham cię, Brittany - szepcze.
Przechodzą mnie dreszcze. Serce wali tak mocno, że boję się, by nie połamało mi
żeber. Wyznając mi miłość, Connor dał mi to, czego zawsze pragnęłam, a na co absolutnie nie
zasługuję.
Czy miłość nie zamieni się w nienawiść, kiedy jutro odkryje, że go zdradziłam?
Rozdział 1
Osiem dni wcześniej
Dziś była moja wielka noc, noc, na którą czekałam całe życie. Przebudzenie, pierwsza
przemiana - utrata księżycowego dziewictwa.
Przed kilkoma minutami ściągnęłam wszystkie ubrania. Teraz siedziałam na nich,
pośrodku niewielkiej polany ukrytej głęboko w lesie. Dostałam gęsiej skórki. Było lato.
Lipiec. Ale nasza sekretna osada, Wilczy Szaniec, znajdowała się tuż przy granicy z Kanadą.
Po zachodzie słońca robiło się naprawdę zimno.
Czekałam niecierpliwie. Niczego nie pragnęłam równie mocno, jak tego. No może
tylko znalezienia sobie chłopaka.
Wierzyłam, że po tej przełomowej nocy, jak już dowiodę swojej wartości, ten
właściwy chłopak w końcu zdecyduje się wybrać mnie na swoją towarzyszkę życia.
Trzy dni temu obchodziłam siedemnaste urodziny. A dziś była pierwsza pełnia.
Księżyc właśnie wschodził. Kiedy znajdzie się w zenicie, przemienię się we wspaniałe
stworzenie - w wilka.
Wyobrażałam to sobie tysiące razy. Zrzucenie ludzkiej powłoki i odsłonięcie tego co,
jak zawsze wiedziałam, kryło się w moim wnętrzu. Marzyłam o tej chwili. Choć powinnam
być przerażona, nie bałam się. Wiedziałam, że moja sierść będzie czarna, z granatowym
połyskiem tak jak moje włosy. Oczy pozostaną ciemnoniebieskie. Jakiś czas temu Connor
powiedział mi, że moje oczy przypominają mu bezkresne morze. Piliśmy wtedy piwo z
obozowiczami. Wiedziałam, że jego słowa nic nie znaczą, ale mimo wszystko dawały mi
nadzieję, że jakimś cudem Connor zostanie moim chłopakiem. Jednak nadzieje zostały
pogrzebane i skupiłam się na czymś, co mogło wyjść na dobre wszystkim.
Od zawsze było tak, że chłopcy wybierali życiową partnerkę po swojej przemianie, ale
jeszcze przed przemianą dziewczyny. To chłopak przechodził pierwszą przemianę sam, a
potem towarzyszył swojej wybrance podczas jej pierwszej przemiany, sprawiając, żeby
odczuwała więcej przyjemności niż bólu. Podobno jeszcze żadna dziewczyna nie przeszła
przez to sama. Podobno te, które próbowały tego w zamierzchłej przeszłości, nie przeżyły.
Wszyscy wierzyli, że bez wybranka dziewczyna doświadcza straszliwego bólu i umiera.
Wkrótce miałam się przekonać, jak to jest, bo nikt mnie nie wybrał. Starsi, mędrcy
naszego klanu, którzy nam przewodzili, próbowali nawet mi kogoś załatwić, Daniela, żebym
nie musiała być tej nocy sama. Wiedziałam, że chcieli dobrze, że martwili się o mnie, ale ja
nie chciałam kogokolwiek. Interesował mnie wyłącznie Connor McCandless.
Tak więc dwa dni temu opuściłam Wilczy Szaniec pod osłoną nocy. Wiedziałam, że
Daniel mógłby mnie wytropić, gdyby tylko chciał. Ale wiedziałam też, że był chłopakiem,
który uszanuje moją decyzję. Gdzieś tam istniała odpowiednia dziewczyna dla niego i oboje
wiedzieliśmy, że nie jestem nią ja.
Pierwsza przemiana była bardzo intymnym, osobistym doświadczeniem. Nie chciałam
przechodzić jej z chłopakiem, który nie był moją prawdziwą miłością. Moje serce należało do
Connora. Gdybym przeszła pierwszą transformację z kimś innym, czułabym się, jakbym
zdradziła Connora. Było to zupełnie bez sensu, bo wiedziałam, że nigdy nie będziemy razem.
Mimo to nie mogłam nic poradzić na to, że tak czułam.
Wcześniej, tego lata, mama zaproponowała, że będzie przy mnie podczas pierwszej
przemiany, ale byłoby to równie dziwaczne, jak pójście z nią na bal na zakończenie szkoły.
Pewnych rzeczy zwyczajnie nie chciałam z nią dzielić. Dlatego przekonałam ją, żeby nie
rezygnowała ze swojej dorocznej podróży do Europy. Uznałam, że świetnie poradzę sobie
sama.
Ale teraz, wpatrując się w żółtą kulę, która miała większą moc, niż ludzie zdawali
sobie z tego sprawę, poczułam dziwną przytłaczającą samotność. Connor był z Lindsey, bo i
ona przechodziła dziś swoją pierwszą przemianę. Zeszłego lata ogłosił, że Lindsey jest jego
wybranką. Wierzył, że jest jego prawdziwą miłością. Ja nie byłam tego taka pewna. Ostatnio
zauważyłam, że szukała wzrokiem Rafe'a. Przyszło mi do głowy, że może była
zainteresowana nim, ale została już przyrzeczona Connorowi, a tradycja jest dla nas święta.
Żałowałam, że nie ja jestem wybranką Connora. Tak słodko odgarniał niesforne jasne
włosy, gdy zasłaniały mu oczy. Był wysoki, silny i wspaniale zbudowany. Jak wszyscy
Zmiennokształtni miał w sobie coś z drapieżnika i był niebezpieczny. I niesamowicie
seksowny.
Nie żebym durzyła się w Connorze, bo był przystojny. Zabrzmi głupio, ale kochałam
jego umysł, zachwycała mnie jego umiejętność oceny sytuacji, logiczne myślenie, to, że
nigdy nie reagował gwałtownie, że był rozważny.
Szkoda tylko, że zbyt pochopnie ogłosił publicznie, że Lindsey jest jego wybranką.
Zgodnie z odwieczną tradycją wytatuował sobie na łopatce celtycki symbol jej imienia.
Starałam się nie myśleć o Connorze i Lindsey stojących razem w ceremonialnych
szatach, zarezerwowanych dla par przygotowujących się do pogłębienia łączącej ich więzi.
Słyszałam, że wspólne przejście przez przemianę niewiarygodnie do siebie zbliżało. Tej nocy
nie tylko światło księżyca dotykało skóry, pieściło ją, szeptało...
Jęknęłam, odsuwając od siebie te obrazy. Wycierpię się tej nocy wystarczająco i bez
myślenia o nich dwojgu i ich wzajemnym przyciąganiu.
Spojrzałam na usiane gwiazdami niebo. Księżyc był już wysoko. Jeszcze trochę i
powinnam zacząć coś odczuwać.
O pierwszej przemianie raczej się nie rozmawiało. Było to równie intymne przeżycie,
jak utrata dziewictwa. Ale ja czułam, że powinnam się dowiedzieć, czego mogę się
spodziewać. Tak więc zwróciłam się do Kayli, która przeszła pierwszą przemianę podczas
ostatniej pełni. Powiedziała, że czuła na skórze dotyk księżycowych promieni, jakby księżyc
zachęcał tkwiące w niej zwierzę do ujawnienia się.
Przypuszczając, że będę tej nocy sama, bo nigdy nie interesował się mną żaden
chłopak, przygotowywałam się do tej niezwykłej chwili cały rok. Poprawiłam kondycję,
biegając każdego ranka. Wzmacniałam mięśnie, podnosząc ciężary. Uczyłam się kontrolować
własne ciało. Kiedy bestia się ujawni, okiełznam ją, zdobędę nad nią władzę. Nie mogłam się
już doczekać.
Jeśli przeżyję, stanę się żywą legendą. Udowodnię, że nie tylko chłopcy są w stanie
przejść przez pierwszą przemianę samodzielnie. To przekonanie było takie seksistowskie. W
końcu mieliśmy już XXI wiek, a nasz gatunek stosuje się do takich archaicznych zwyczajów.
Ale ja miałam siedemnaście lat, byłam wyzwolona i gotowa zmierzyć się ze swoją
przyszłością. Nawet jeśli Connor nie był jej częścią.
Zamknęłam oczy, wyobrażając sobie, jak by to było, gdyby tutaj był. Stalibyśmy tak
blisko siebie, jak to tylko możliwe. Ująłby moją twarz w swoje duże dłonie. Nachyliłby się
powoli, żeby mnie pocałować. Nie śpieszylibyśmy się. Potem jego usta musnęłyby moje, a z
głębi jego piersi wydobyłby się pomruk. To bestia tkwiąca w nim wzywałaby mnie.
Stalibyśmy objęci, poddając się fali przyjemności i bólu, aż wreszcie przemienilibyśmy się
razem.
Myślenie o Connorze dodawało mi otuchy. Gdybym udawała, że nie byłam sama,
może łatwiej byłoby mi pokonać ból, który wkrótce mnie dopadnie?
Byłam przygotowana, aby się z nim zmierzyć - więc na co czekał? Na powrót
wątpliwości, które wcześniej mnie nękały?
Zdolność przemiany miałam we krwi, odziedziczyłam ją po rodzicach. Ale ostatnio
dręczyły mnie niepokojące sny. Patrzyłam w nich na księżyc, czekając, by wypełnił swoją
obietnicę. Ale to on się przemieniał, nie ja. Przemieniał się w słońce, podczas gdy ja nadal
byłam człowiekiem.
Kayla powiedziała, że czuła nadchodzącą zmianę na długo przed swoimi urodzinami,
Zgłoś jeśli naruszono regulamin