ZYCIE KANTA Z PERSPEKTYWY MITU.doc

(147 KB) Pobierz
REFERAT

13

 

JOLA TRELA

 

ŻYCIE KANTA Z PERSPEKTYWY MITU – W OPARCIU O PRACE BADAWCZE CARLA GUSTAVA JUNGA I JOSEPHA CAMPBELLA.

 

rapsodia 1

 

           Kilka słów o muzyce

 

Ta praca powstała w wyniku kilkuletnich przygotowań do napisania utworu dramatycznego, przedstawiającego ostatnie lata życia Immanuela Kanta. Szukając uzasadnienia dla moich intuicji, zapoznawałam się z jego dziełem filozoficznym i z materiałami biograficznymi, ale ciągle było coś,     co nie dawało mi spokoju i kazało nadal szukać. Nie wiedziałam co to jest; pociągała mnie jakaś tajemnica. Polegało to na tym, że czułam ciągły przymus nieustannego drążenia, coraz dalej i głębiej, żeby jak się później okazało, móc przeniknąć poprzez opisy biografów do ukrytego, duchowego wymiaru życia Kanta. I tak, od pierwszego przebłysku, w ciągu kilku lat, wykrystalizował się pomysł, który teraz przedstawiam.

Punktem wyjścia, dla tych rozważań, mógłby być stosunek Kanta do muzyki, bowiem               w nim, jak w soczewce, skupia się istota zagadnienia. Bo czy poprzez stosunek człowieka do muzyki nie wyraża się głęboka prawda o nim samym; prawda nieuchwytna, ale mająca wszechogarniające konsekwencje we wszystkich sferach życia? Ponieważ jest to, być może, temat na osobną pracę, więc pozwolę sobie tylko zasygnalizować problem zadając pytanie: jakie znaczenie miała muzyka w życiu Pitagorasa, a jakie w życiu Kanta?

Pitagoras był pierwszym, który nazwał siebie filozofem, a świat kosmosem, postrzegając go jako  j e d n o ś ć,  doskonałość i piękno. On pierwszy też nazwał filozofię tym mianem, mówiąc że jest ona „umiłowaniem mądrości; mądrość zaś jest wiedzą o prawdzie w bytach; mianem zaś bytów określał to, co niematerialne, wieczne i jako jedyne działające (...), mądrość jest wiedzą o bytach istotnie /istniejących/, a nie o / bytach/ z nazwy, ponieważ to co cielesne nie może być /przedmiotem/ wiedzy (...).” Według niego porządek kosmosu odpowiada porządkowi liczb i figur geometrycznych, ponieważ „wszystko jest podporządkowane liczbie” Pierwszy też powiązał matematykę z filozofią.    To on ustalił reguły muzyki; bowiem jako jeden z nielicznych słyszał, jak przejawia się w brzmieniu świata powszechna harmonia; jak każda z planet, krążąc po swoim torze, wydaje własny dźwięk; rozróżniał ich różne tony wynikające z różnic prędkości i wielkości, oraz ich współbrzmienia tworzące razem „muzykę sfer”. Pitagoras skłaniał uszy ku światu, a także „oczyszczał duszę (...) i doprowadzał do tego, że umysł przybierał postać boskiego oka, mającego moc większą, niż tysiące oczu ludzkich, jak powiada Platon. Bowiem tylko dzięki ostrości jego widzenia jest postrzegana prawda wszystkich bytów.” 2  Pitagoras wolał milczenie od mowy.

Kant był pierwszym, który zawodowo zajmował się filozofią, a świat  p o d z i e l i ł  na dwie części; na to, co można zobaczyć, czyli poznawalny świat zjawisk (fenomenów) i na to czego nie można zobaczyć, czyli niepoznawalny świat rzeczy samych w sobie (noumenów). Jako prekursor współczesnego myślenia naukowego, był zainteresowany pierwszą częścią i swój wysiłek badawczy,  w głównej mierze, skoncentrował na tym, żeby poddać krytyce możliwości poznawcze rozumu ludzkiego, w odniesieniu do świata zjawisk. Wydaje się jednak, że jego wielkość przejawia się               w uznaniu i zaakceptowaniu pewnego paradoksu; mianowicie podwójnej natury człowieka i świata, będących zarazem rzeczą samą w sobie i zjawiskiem. Według Kanta, człowiek ma wolną wolę, która tkwi immanentnie w jego noumenalnej naturze, a więc wykracza niejako poza uwarunkowania fizycznego świata, stanowiąc wyróżnik człowieczeństwa i podstawę godności ludzkiej. Jest to, niewątpliwie, jedna z tych myśli Kanta, które są aktualne w każdym miejscu i w każdym czasie.           W tym kontekście, może wydać się mało ważne, że Kant nie znał dzieł największych kompozytorów swoich czasów, takich jak J. S. Bach, G. F. Handel, L. van Beethoven, A. Mozart, czy J. Haydn; że wystarczyły mu, być może, słyszane co dzień marsze wojskowe i pogrzebowe; podobno wolał nawet dźwięk jednego instrumentu, niż całej orkiestry.

Tak więc, podczas gdy dla Pitagorasa muzyka miała pierwszorzędne znaczenie; dla Kanta miała trzeciorzędne, dosłownie jako trzecia ze sztuk, po poezji i sztukach plastycznych. A czym była muzyka dla innych?

 

Muzyka, harmonia sfer niebieskich - Pitagoras

Muzyka, współdziałanie żywiołów - Boecjusz

Muzyka, powszechny język natury - E.T.A. Hoffmann

Muzyka, mowa aniołów - T. Carlyle

Muzyka, pokarm miłości - W. Shakespeare

Muzyka, idealny przejaw woli - A. Schopenhauer

Muzyka, przestrzenna architektura - F.W.J. Schelling

Muzyka, poezja dźwięku - T. Fuller

Muzyka, największe dobro śmiertelnych - J. Addison

Muzyka, uzdrowienie - Pitagoras

Muzyka, zmartwychwstanie - W. Shakespeare

 

Jak widać, już tych kilka zdań na temat roli muzyki w życiu obu filozofów, ujawnia istotne różnice pomiędzy nimi, w konsekwencji których okazuje się, że w obrazie filozofa z Królewca jest jakieś delikatne, niemal niezauważalne pęknięcie, albo inaczej, że istnieje pewien rozdźwięk. 3 Właśnie ów rozdźwięk, jest tematem tej pracy. Staram się znaleźć i nazwać jego przyczyny. Jedno jest pewne, że powstał on w wyniku procesu, który trwał ponad dwa tysiące lat. W XXI wieku już prawie wszyscy go doświadczamy. Na czym to polega?

 

Kilka słów o nauce

 

U zarania dziejów rzeczywistość była przez człowieka rozpoznawana dwoma sposobami: poprzez doznania wizyjne i przez poznanie zmysłowe. Rozwinięciem tego ostatniego jest poznanie naukowe. W poznaniu poprzez doznanie wizyjne, w głębokim sensie, człowiek stanowi jedność ze światem. Ślad takiego podejścia przetrwał do dziś w filozofii wschodu, która odrzuca spekulatywne myślenie, jako jedną z zasłon uniemożliwiających prawdziwe poznanie. W najdawniejszych czasach, w starożytnych Indiach, filozofia miała nazwę darśana 4, czyli „widzenie”. Jeszcze Pitagoras, a za nim Platon, tworząc systemy „wiedzy totalnej”, mówili: „Podążaj za Bogiem”. W partykularnym poznaniu naukowym natomiast, myślenie ma priorytetowe znaczenie, czego początki znajdujemy już                      u starożytnych Greków; jednak w konsekwencji takiego podejścia, świat i człowiek funkcjonują osobno. Kant mówi już: „Podążaj za naturą”. Filozofia też została podzielona na części, poprzez wyodrębnienie z niej religii i nauki. W rezultacie słowo to straciło swoje pierwotne znaczenie; dziś filozofia jest zaledwie „gatunkiem literackim”, jak zauważa J. Derrida. Natomiast człowiek dziś jest postrzegany jako swoisty układ scalony; a jego możliwości poznawcze są utożsamiane z twardym dyskiem komputera. Od czasów Kopernika, przez Keplera i Newtona, zwyciężał matematyczno-mechanistyczny opis świata. Od czasów Kanta ostatecznie triumfuje teoretyczne myślenie. W związku z tym, prawie całkiem utraciliśmy zdolność odczuwania świata, a co za tym idzie, także rozumienia siebie. Najogólniej mówiąc ma to związek z szeroko rozumianą przemianą świadomości, która polega na stopniowym przechodzeniu ze sfery sacrum do sfery profanum. Przejawiło się to, na przestrzeni wieków, m. in. w „detronizacji” liczby Pitagorasa 5, oraz idei Platona. Ta „reinterpretacja” dotyczy zresztą całego Platona; jak zauważa E. Cassirer; „Mamy Platona mistyka - Platona neoplatonizmu; Platona chrześcijańskiego – Platona Św. Augustyna i Marsilia Ficina; Platona racjonalistę – Platona Mojżesza Mendelssohna; kilkadziesiąt lat temu ofiarowano nam Platona Kantowskiego.” 6 Kant sam się wypowiedział na temat swojej interpretacji Platona: „Zaznaczam tylko, że nie jest niczym niezwykłym, zarówno w prostej rozmowie, jak i w pismach, dzięki porównywaniu myśli, które pewien autor wypowiada o swym przedmiocie, rozumieć go nawet lepiej, niż on sam siebie rozumiał, nie określiwszy dostatecznie swego pojęcia i wskutek tego czasami mówiąc, a także myśląc coś wbrew własnej intencji.” 7 Najważniejszy wydaje się sposób, w jaki Kant zinterpretował idee Platona: „Platon znajdował swe idee głównie w tym wszystkim co praktyczne (...)”, pisze Kant w swoim najważniejszym dziele i zaraz w przypisie do tego dodaje: „Rozciągnął on, co prawda, swe pojęcie także na poznania spekulatywne, o ile tylko były dane w sposób czysty i całkowicie a priori, a nawet na matematykę, choć przedmioty jej nie są dane nigdzie indziej, jak tylko w możliwym doświadczeniu. W tym nie mogę pójść za nim, tak samo jak w mistycznej dedukcji tych idei lub w przesadzie, z jaką on je jakby hipostazował, choć szumne słowa, jakimi się na tym polu posługiwał, można złagodzić                  i bardziej dostosować do natury rzeczy.”9 Takie „złagodzenie” i „dostosowanie” miało daleko idące konsekwencje, z których wynika, że owszem, dwa tysiące lat po Platonie, Kant nawiązując do niego, skonstruował swoją teorię poznania, w której jednak - w odniesieniu do platońskiej metafory jaskini 8 - szczegółowo opracował i przedstawił jedynie sposób, w jaki „więźniowie jaskini” mogą poznawać „cienie na ścianie”.

Cała rzecz zatem, bagatela, sprowadza się do różnicy pomiędzy hipostazą a hipotezą; jak wiadomo, pierwsza zakłada realny byt rzeczy, o której mówi; druga natomiast odmawia go jej. W ten sposób Kant, przesuwając akcent z bytu na niebyt, dokonał niejako zmiany zwrotnicy i wpuścił myśl filozoficzną na tory, które biegną w bliżej nieokreślonym kierunku. 10 Ekspozycja tej różnicy jest „piekielną” zasługą Kanta; bo ta „korekta” wywołała prawdziwą „korozję” ludzkiej wiedzy; bowiem minęło zaledwie dwieście lat od śmierci Kanta, a już dotyka ona samego pojęcia świadomości, prowadząc z kolei do jej „detronizacji”. Zdaniem większości współczesnych naukowców „ludzie nie są tak naprawdę niczym więcej, niż skomplikowanymi maszynami, które można zbudować z krzemu           i tranzystorów tak samo łatwo, jak z węgla i neuronów.” 11 Cóż więc dopiero mówić o mitach, o tych „bezwartościowych bajkach” 12, na które nie ma już miejsca w życiu współczesnego człowieka? Dawno temu minęły czasy wielkiego dramatu i wielkiej literatury; być może nawet minęły czasy wielkiej sztuki. Nowe Muzy, dziesiąta (film) i jedenasta (telewizja) nie przemawiają, poza wyjątkami, do całości psychiki, tylko do jej części, do ego. I tu dochodzimy do meritum, do owego rozdźwięku, który powoduje, że człowiek nie może się rozwijać w pełni, bo na duchowym poziomie nie ma pokarmu. Powstał paradoks; im większy wysiłek został włożony w ugruntowanie i rozwój myśli naukowej; tym większe spustoszenie powstało w takich obszarach kultury, jak religia, mit, czy sztuka; czyli w szeroko rozumianym obszarze duchowym. 13 Tak więc, doceniając osiągnięcia Kanta, równocześnie należy zauważyć, że jego wkład w ten stan rzeczy jest nie do przecenienia; on sam zaś zapłacił wysoką cenę.

 

Co to jest mit?

 

Na początku należałoby sobie przypomnieć czym jest mit. A następnie  odpowiedzieć na pytanie, czy w XXI wieku mit jest jeszcze ludziom potrzebny. W pierwszym przypadku chodzi               o rozbicie stereotypu związanego z mitem, który każe nam go traktować jako opowieść nierzeczywistą. 14 Ponieważ mit to obraz świata, który powstaje z połączenia dwóch rodzajów poznania: wizyjnego i zmysłowego; współistnieją w nim, stanowiąc jedność, dwa światy: realny              i nadrealny. Tu mamy paradoks; mit jest rzeczywisty i nierzeczywisty zarazem; posługując się terminologią Kanta, w odniesieniu do świata zjawisk jest nierzeczywisty; ale w odniesieniu do rzeczywistości duchowej, czyli do psychiki traktowanej jako całość (noumenon), posługującej się językiem symboli, mit jest opowieścią prawdziwą. Nie można o tym mówić bez odwołania się do epokowych odkryć szwajcarskiego psychoanalityka C.G. Junga. Bodaj najważniejszym z nich było odkrycie nieświadomości zbiorowej. Pokrótce przypomnę, że według Junga psychika ludzka składa się (w mniejszym stopniu) ze świadomości, której centrum stanowi poczucie własnego „ja” (ego),      oraz (w większym stopniu) z nieświadomości, zarówno osobniczej jak i zbiorowej. W nieświadomości zbiorowej zgromadzone są, od zarania dziejów, uniwersalne prawzory, które Jung nazywa archetypami. Są one (najczęściej upostaciowanymi) symbolami treści i procesów psychicznych. Najważniejsze z nich to Cień, Anima (Animus), Stary mędrzec, Wielka Matka, Mandala. Wszelkie opowieści zawarte w mitach i baśniach odwołują się właśnie do archetypów. Bez uświadomienia       sobie ich, do którego dochodzi na drodze konfrontacji z nimi, nie można mówić o dojrzałości; niemożliwe jest osiągnięcie duchowej pełni. Jest ona bowiem wynikiem tej konfrontacji, w trakcie której dochodzi do połączeniem treści świadomości i nieświadomości, co jest równoznaczne                   z osiągnięciem Całkowitości (Jaźni). I tu mamy odpowiedź na drugie pytanie; mit jest dla człowieka niezbędny. Jeżeli to nie jest oczywiste, wynika to przede wszystkim z niezrozumienia jego funkcji           w naszym życiu. „Nie byłoby zbytnią przesadą stwierdzenie, – zauważa J. Campbell - że mit jest tajemnym otworem przez który płynie niewyczerpana energia kosmosu, napełniając wytwory ludzkiej kultury. Religia, filozofia, sztuka, prehistoryczne i historyczne formy organizacji społeczeństwa, szczytowe osiągnięcia nauki i techniki, widzenia senne – wszystko to wywodzi się z magicznego kręgu mitu.” 15

Podsumowując, na poziomie duchowym, mit jest opowieścią prawdziwą; to znaczy taką, która jest aktualna w każdym miejscu i w każdym czasie, ponieważ jej przekaz jest oparty na archetypach, wyrażonych poprzez uniwersalne symbole i jest skierowany do całości naszej psychiki (świadomości     i nieświadomości). Innymi słowy, mit jest opowieścią żywą, ponieważ składa się z elementów, które mają energię, zdolną do tego, żeby dokonać w nas wewnętrznej przemiany. W historii ludzkości, wszystkie ważne przekazy, to znaczy takie, które niosły ze sobą treści mające zdolność transformacji naszej psychiki, były w ten sposób budowane, począwszy od Homera.

 

Podróż bohatera mitycznego

 

Wspomniany, amerykański religioznawca i antropolog, Joseph Campbell, w swojej książce      pt. „Bohater o tysiącu twarzy” przedstawia wynik swoich wieloletnich badań. Dochodzi mianowicie do wniosku, że na całym świecie, pod każdą szerokością geograficzną, w każdej tradycji kulturowej, od wieków, jest opowiadana jedna i ta sama historia o przemianie wewnętrznej bohatera.; która, zdaniem autora, nie jest niczym innym jak „poszukiwaniem tej wewnętrznej rzeczywistości, którą            w istocie jesteśmy”. Dochodzi do niej zawsze w wyniku cyklu zdarzeń, które można określić mianem podróży bohatera. Wygląda to tak, że w trakcie swojego życia bohater zostaje wezwany i podejmuje decyzję o rozpoczęciu wyprawy, która nadaje sens całemu jego życiu. Schemat tej podróży,                       w największym skrócie, składa się z trzech części, są to: oddzielenie się od świata – inicjacja – powrót. Wyprawa jest niezwykle niebezpieczna i nie każdemu kto ją rozpoczął dany jest szczęśliwy powrót. Każdy mit, przypowieść, baśń przedstawiają w barwny i sugestywny sposób kolejne etapy tej wędrówki, w której każdy nieprzemyślany krok, wynikający najczęściej z nieuczciwości, albo braku odwagi bohatera, może zakończyć podróż w jednej chwili. Bohater pokonuje niezmierzone przestrzenie, potwory i smoki i jeżeli wyjdzie z tej walki zwycięsko czeka go nie byle jaka nagroda: niezwykłej urody dziewica za żonę i objęcie tronu w królestwie.

Wszystkie elementy opowieści mają swoje głębokie znaczenie psychologiczne. Podróż bohatera jest podróżą wewnętrzną, w głąb siebie. Zejście do krainy zmarłych, do świata podziemnego, oznacza penetracją podświadomości. Postacie które bohater tam spotyka to archetypy. Pierwszym           z nich jest Strażnik progu, który symbolizuje świadomość. Pokonanie go oznacza gotowość do zanegowania powszechnie obowiązujących norm i wartości, które sprawdziły się w dotychczasowym życiu. Następnym jest Cień, czyli treści psychiczne wyparte ze świadomości; pokonanie go polega na poznaniu i zaakceptowaniu swojej ciemnej strony. Kolejnym krokiem jest konfrontacja z Animą (Animusem), która symbolizuje to, co w naszej psychice należy do płci odmiennej. Jeszcze wyższe piętro, poziom duchowy, reprezentuje spotkanie Starego Mędrca. Obiecany ślub z królewną jest określeniem na rezultat udanej wyprawy, w trakcie której doszło do połączenia przeciwieństw,      czyli tego, co męskie i żeńskie, inaczej do integracji treści świadomości i podświadomości. Objęcie tronu w królestwie, oznacza, że do władzy doszła nowa zintegrowana świadomość (po udanej przemianie), co jest równoznaczne z osiągnięciem duchowej pełni przez bohatera, której symbolem jest Mandala, archetyp Jaźni. Taki przebieg historii jest pewnego rodzaju wzorcowy i godny największego pożądania. O takich bohaterach, którym się udało ludzkość pamięta i ta pamięć jest przekazywana z pokolenia na pokolenie. Takimi bohaterami są m.in. Odyseusz, Prometeusz, Tezeusz. Najczęściej jednak zdarza się, że pomimo wyraźnych oznak, że czas już nadszedł, bohater, którym jest każdy z nas, nie jest gotowy do podjęcia wezwania i nie rozpoczyna podróży.

Droga do osiągnięcia duchowej pełni (Jaźni) jest w istocie „dążeniem do nadświadomości”16, które to dążenie, na poziomie religijnym, jest równoznaczne z dążeniem do Boga. W tym kontekście podróż bohatera mitycznego to „wielki temat”, który dotyczy duchowego odrodzenia każdego człowieka. Pozwolę sobie w tym miejscu w całości przytoczyć J. Campbella: „Zbawienie polega na         p o w r o c i e   d o   n a d ś w i a d o m o ś c i   i   na łączącym się z tym rozpłynięciu się świata.         Oto wielki temat i formuła cyklu kosmogonicznego, mityczny obraz ukazania się świata, a potem jego powrotu do stanu niejawności. Tak samo narodziny, życie i śmierć jednostki uważać można za zejście do nieświadomości i powrót z niej. Bohater jest osobą jeszcze za życia znającą i przedstawiającą żądania nadświadomości, które wskutek stworzenia stały się bardziej lub mniej nieświadome. Wyprawa bohatera przedstawia chwilę jego życia, w której doznał on   o l ś n i e n i a,   ową przełomową chwilę, kiedy to nadal żywy, znalazł i otworzył drogę prowadzącą do   ś w i a t ł o ś c i   rozciągającej się za ciemnymi murami naszej żywej śmierci.” 17

 

Mit o Tezeuszu

Mit o bohaterze solarnym Tezeuszu, jest wzorcowym mitem, opowiadającym o podróży bohatera. Z barwnego życia Tezeusza, najbardziej interesujący jest właśnie wątek związany ze słynnym labiryntem kreteńskim. Labirynt ów zbudował genialny architekt Dedal na polecenie króla Minosa. W jego centrum bowiem Minos, król Krety, ukrył potwora, Minotaura, półczłowieka, półbyka, owoc grzesznej miłości jego żony Pazyfae i świętego byka, którego zesłał mu Posejdon.           W spełnieniu się tej miłości pomógł także wspomniany już Dedal, który zbudował dla niej drewnianą krowę, w której wnętrzu mogła się ukryć i w ten sposób połączyć ze świętym bykiem. Minotaurowi składano ofiary z chłopców i dziewcząt i żeby móc położyć temu kres, trzeba było zabić potwora. Otóż do wykonania tego zadania został wybrany Tezeusz, nota bene syn Posejdona według niektórych podań, według innych Egeusza (utożsamianego także z Posejdonem). Przed wyruszeniem na Kretę, Tezeusz ofiarami zjednał sobie przychylność Afrodyty, bogini miłości. Tak wyposażony miał dotrzeć do centrum labiryntu, zabić potwora i wrócić. W zasadzie było to zadanie niewykonalne i to nie tyle ze względu na śmiertelnie niebezpiecznego potwora, ile ze względu na piekielnie trudny, skomplikowany labirynt. Jednak dzięki pomocy Ariadny, córki Minosa, która dzięki opiece Afrodyty zakochała się          w Tezeuszu, a on w niej, jego wyprawa się udała. Otóż Ariadna podarowała ukochanemu kłębek nici; ten za jej radą przywiązał koniec przy wejściu do labiryntu i wchodząc rozwijał nić; dzięki czemu trafił z powrotem do wyjścia. Ariadna opuszczając wyspę z Tezeuszem, zabrała ze sobą posążek Afrodyty, który wykonał dla niej Dedal. Istnieją różne wersje zakończenia, ale szczególnie interesująca jest taka, która mówi, że Tezeusz poślubił Ariadnę i objął tron w królestwie.

 

Mit o Tezeuszu a proces indywiduacji Junga

 

I tu w naturalny sposób pojawia się drugi temat, będący zarazem tematem wiodącym, albo inny aspekt tego samego tematu, mianowicie droga duchowego rozwoju. Krzysztof Kowalski                 i Zygmunt Krzak w swojej książce pt. „Tezeusz  w labiryncie” 18 wykazali, że mit o Tezeuszu, jest mitem inicjacyjnym i jako taki stanowi odpowiednik procesu indywiduacji C.G. Junga. Jak wiadomo, szwajcarski psychoanalityk, przez całe życie zajmował się badaniem rozwoju duchowego człowieka. Podczas wielu lat praktyki lekarskiej, odkrył, że jedną z podstawowych ludzkich potrzeb, jest potrzeba samorealizacji; inaczej dążenie do osiągnięcia duchowej pełni. Nazwał to „procesem indywiduacji” (łac. indyviduum, odrębność). Jest to złożony, dynamiczny proces, którego przebieg intensyfikuje się      u każdego z nas w drugiej połowie życia. Co się wtedy dzieje? Najogólniej mówiąc jest to równoznaczne z realizacją polecenia: „Poznaj samego siebie”. I tu adept rozpoczyna swoją podróż, „wiedz, że jest ona bardzo długą drogą” („longissima via”). Ma to związek z tym, że kiedy nasze potrzeby materialne są już zaspokojone, przychodzi czas na zaspokojenie potrzeb duchowych. Niezaspokojenie tych pierwszych zagraża fizycznej egzystencji człowieka; natomiast niezaspokojenie duchowych potrzeb grozi „chorobą duszy.” Punktem wyjścia jest podział psychiki, jakiego dokonał Jung, na to, co świadome (z centralnym pojęciem „ja”), i na to, co nieświadome (w sensie indywidualnym i zbiorowym). Celem procesu indywiduacji jest integracja treści świadomych                  z nieświadomymi, która dokonuje się na drodze stopniowej asymilacji tych ostatnich przez świadomość, w wyniku konfrontacji z archetypami. Jest to proces bardzo trudny i niebezpieczny, ponieważ treści nieświadomości posiadają własną autonomię; jednak jego prawidłowy przebieg ma fundamentalne znaczenie dla naszego zdrowia psychicznego i duchowego spełnienia w najpełniejszym wymiarze ziemskim i kosmicznym. Może się zdarzyć, że dzieje się on niejako samorzutnie; ale często jest tak, że występują poważne przeszkody. Proces ma dramatyczny przebieg, kiedy odrzucone treści psychiczne gwałtownie domagają się, żeby je zauważyć. Dramatyczne może być już samo wezwanie do podróży, jeżeli człowiek nie jest gotowy; to znaczy, jeżeli nie jest w stanie wyjść poza pewien model życia, który sprawdzał się dotychczas. „Chodzi bowiem o przejście od tego, co chwilowe                 i pozorne, do tego, co realne i wieczne – słowem od śmierci do życia, od człowieka do  bóstwa” 19      Tak więc podjęcie wezwania wiąże się z wewnętrzną gotowością, z osobistą siłą i odwagą. Ale także      z bezwzględnym pragnieniem nadania swojemu życiu głębokiego sensu poprzez doświadczenie nie tylko jego ziemskiego, ale przede wszystkim kosmicznego wymiaru. Siłą napędową jest potrzeba kontaktu z transcendencją”, która najlepiej wyraża się poprzez mit. Bowiem czym grozi brak mitu; brak celu duchowego na dalszą część życia? Wewnętrzną pustką, utratą wiary w sens życia, mechanicznością działań i zachowań; innymi słowy, duchową śmiercią. Zanim jednak do tego dojdzie, a wcale nie musi, proces indywiduacji wchodzi w decydującą fazę. Można to poznać po tym, że              w snach, coraz częściej, zaczynają pojawiać się symbole archetypowe. Mit o Tezeuszu zawiera takie symbole; odpowiadają one pojęciom używanym przez Junga przy opisie procesu indywiduacji:

 

Tezeusz – adept

Labirynt – podświadomość

Minotaur – Cień

Ariadna – Anima

Posejdon (Egeusz, Dedal) – Stary Mędrzec

Afrodyta – Wielka Matka

zaślubiny – integracja przeciwieństw

objęcie tronu – przekształcona świadomość (Jaźń) 20

 

Pojawienie się tych symboli w snach, oznacza zawsze i wszędzie to samo; że proces indywiduacji jest w toku; innymi słowy, że bohater rozpoczął podróż. Etapy tej podróży są również zawsze te same. I choć jej przebieg ma charakter raczej cyrkularny, niż linearny, to zawsze dochodzi do konfrontacji z Cieniem, z Animą (Animusem), ze Starym Mędrcem, czy z Wielką Matką. Cel podróży symbolizuje Mandala, która jest archetypem Jaźni (Całkowitości).

 

Mit o Tezeuszu a życie Immanuela Kanta

 

Istotę tej pracy stanowi próba przeniesienia życia Kanta, z poziomu historycznego, na poziom mitu. W szerokim zakresie, oznacza to próbę nałożenia na życie Kanta uniwersalnego wzoru podróży bohatera mitycznego, który opracował J. Campbell; jej przebieg i rezultat są tematem tej pracy.               A konkretnie, oznacza to próbę odnalezienia i rozpoznania w życiu Kanta elementów mitu inicjacyjnego, jakim jest mit o Tezeuszu. W ten sposób można bowiem rzucić nowe światło na życie       i dzieło wybitnego królewieckiego filozofa; to znaczy na nowo zinterpretować znane skądinąd fakty.                Ze względu na charakter i objętość tej pracy, wszystkie tematy są w niej zaledwie zasygnalizowan...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin