Kruchowska Elżbieta Karma II wcieleninie kobiety.doc

(58 KB) Pobierz

Kruchowska Elżbieta Julia

Karma wojownika II- wcielenia kobiece



Oto dalsza część artykułów o karmie wojownika. Tym razem będzie o przejawianiu się jej we wcieleniach kobiecych. U bardzo wielu osób daje się ona mocno we znaki dopiero wtedy .

Najczęściej wtedy też zapada decyzja o puszczeniu jej do końca.

Aby uprzedzić komentarze męskiej części czytelników, pozwolę sobie wyjaśnić dlaczego.

Po pierwsze wychowujemy się kulturze w której nadal dominują wzorce patriarchalne, w której posiadanie obciążeń związanych z karmą wojownika jest często chwalone, wzmacniane , doceniane i nagradzane (konkurencja o stołki w pracy, walka ze wszystkimi przeciwnościami o utrzymanie rodziny, poza tym co to za facet który sobie od czasu do czasu nie chlapnie i w mordę komuś nie da?).

Po drugie mężczyzna może i wiele mu ujdzie płazem. A kobieta?

No cóż… W wielu miejscach dalej uważana za stworzenie z natury słabsze, głupsze i bardziej uległe, więc najwyżej niech rodzi dzieci, strzeże domowego ogniska, obsłuży pana i władcę i nie rusza się z domu.

Sytuacja społeczna i ekonomiczna w czasie obu wojen światowych i później sprawiły że zmieniła się również sytuacja kobiet. Panie mogą już iść do pracy decydować o swoim życiu, zarabiać pieniądze i wnosić pozwy o rozwód, no i tutaj zaczyna się prawdziwe pole do popisu dla pań z karmą wojownika :

Walka o to że nie jest się gorszą i głupszą od mężczyzny, walka o rodzinę i dzieci- czyli cały syndrom matki polki, walka z rolą bycia sprowadzaną do roli podmiotu seksualnego, walka ze stereotypem: masz dzieci jesteś kurą domową, robisz karierę bez dzieci- jesteś wyrachowaną suką i egoistką. Walka o zarobki które dalej niższe niż mężczyzn, walka ze stereotypem hetery lub słodkiej idiotki.

Dużo by można wymieniać.

Bardzo często to wszystko doprowadza do pomieszania w życiu osobistym, a w rezultacie walki z własną naturą i kobiecością. Ale kto by się chciał dopasować do roli istoty niższej rangą społecznie tylko dlatego że trafiły nam się cycki? Zwłaszcza jeśli podświadomość ma ugruntowane przekonanie , że inaczej się nie da. Da się- a ranga w społeczeństwie jest tak naprawdę tylko kwestią przerobienia wzorców samooceny a nie kwestią posiadania określonej płci, ale o tym później.

Tutaj osoby z nieprzerobionym aspektem żeńskiej natury popadają w dwie skrajności: albo manipulacji emocjonalnej by wyciągnąć z tego jak najwięcej korzyści materialnych (wzorce księżniczki i prostytutki), albo na walce z narzuconą rolą i próbie zrobienia z siebie na siłę faceta by w końcu zaczęto się z nami tak liczyć jak z nimi (karma wojownika).

I tym ostatnim aspektem się zajmę, gdyż ostatnią rzeczą jaką chciałaby dusza przywiązana do wojennego rzemiosła jest urodzenie się w ciele kobiety. Chociaż, paradoksalnie to właśnie będąc kobietą, mamy szansę pokazać jacy to z nas wspaniali wojowie.

Bo czymże były kobiety dla wojowników? Ano, w zasadzie niczym. Można je było kupić, zgwałcić a i tak to one były winne wszystkiemu. Co prawda przydawały się gdy trzeba było urodzić następcę do przyuczenia wojennego rzemiosła- oczywiście syna bo z córkami to był sam kłopot. Najpierw trzeba było tego pilnować a potem jeszcze za posag zapłacić.

Urodzenie się kobieta było niezbyt ciekawą perspektywą dla wojownika.

Ciało było słabe, delikatne, totalnie nieprzydatne do walki wręcz, szczególnie jak do tego wszystkiego dochodziła jeszcze ciąża.

Jedynym sposobem na przetrwanie w takim świecie, pozostawało popadnięcie w intryganctwo, lub wyrzeczenie się rodziny i wyćwiczenie ciała w ten sposób by w niczym nie ustępował pola mężczyznom. Z tym bywało różnie, ale dla chcącego nic trudnego, mimo że z racji swej budowy kobiety musiały włożyć o wiele więcej wysiłku do nauczenia się walki wręcz i zyskania pozycji. Ale i takich nie brakowało ( najbardziej znana Joanna D’Arc, celtycka Boudika). Również mitologie świata obfitują w archetyp kobiety- wojownika ( Islandzka królowa Brunhilda, wikingowskie walkirie, czy greckie amazonki).

Zwykle mając do wyboru bycie ofiarą albo możliwość decydowania o sobie i swoim życiu za pomocą szabelki- wybierałam to ostatnie.

Miałam mało kobiecych wcieleń, a z racji upodobania wojennego rzemiosła, ostatnią rzeczą jaką pragnęłam to urodzić się kobietą- ubezwłasnowolnionym stworzeniem na łasce pana i władcy.

I jak to bywa w przypadku osób z silna karma wojownika którym „trafia się” kobiece wcielenie, wylądowałam w rodzinie która marzyła o synu co będzie podtrzymywał rodzinną tradycję, w tym wypadku nosił strzelbę za tata leśniczym.

Trafiłam się ja wywołując szok w całej rodzinie. Jak to córka?!

Ciekawym było też przypomnienie sobie całej akcji porodowej: O ile wszystko przebiegało bardzo fajnie (byłam trzecim dzieckiem, malutkim,nie było żadnych komplikacji ani mama się nie umęczyła) o tyle przy porodzie obecni byli studenci medycyny na praktyce liczący na krwawą akcję po której będą z przejęciem opowiadać jak to ledwo matkę i dziecko uratowali, lub tylko jedno z nich a tu nic.

'Nic ciekawego”

Wniosek: nawet jak jest spokojnie i miło to trzeba być czujnym bo wszyscy dybią na moje życie. Kolejny- zawód lekarzy że nie było mrożącej krwi w żyłach akcji, odrzucenie ojca (nie tego oczekiwał) i poczucie winy mamy że go zawiodła nie dając mu syna. Wniosek:

żaden facet nie zobaczy we mnie nic ciekawego bo dziewczynek nikt nie chce.

Tutaj wpadłam na „genialny” pomysł uszczęśliwienia rodzinki – stanę się chłopcem. I przez bardzo długi czas robiłam wszystko by doczekać się pochwały za to, że jestem takim dobrym synkiem dla tatusia. Bawiłam się samochodzikami, łaziłam po drzewach a każda próba wbicia mnie sukienkę do kościoła kończyła się awanturą. „Babskie” rozmowy na temat kokardek, koronek i modnych nowinek doprowadzały mnie do szału.

Rodzice w końcu zaakceptowali fakt że mają dziewczynkę, tym bardziej że po czterech latach urodził się mój brat. Tylko ja dalej uparcie trwałam przy intencji bycia synkiem dla tatusia.

Siłą rzeczy szybko przerzuciłam się na męskie zajęcia, od sztuk walki począwszy a skończywszy na śpiewaniu w zespole heavy- metalowym.

Dodajmy do tego że mój ojciec jako inkarnowany wojownik również miał na temat kobiet ugruntowane poglądy takie a nie inne, więc robiłam wszystko by nikt jej we mnie nie widział. Przez długi czas chodziłam w porozciąganych swetrach, flanelowych, za dużych koszulach i oczywiście obowiązkowo w spodniach. Im bardziej dorastałam, tym bardziej byłam przerażona zmianami jakie dokonują się w moim ciele.

Efekt: ponakładanie kolejnych masek i tarcz astralnych by wszyscy widzieli we mnie tą groźna i męska, przejawiały się one min. w muzyce, kolorach ubrań i sposobie prowadzenia dyskusji a zwłaszcza w intencji sprowadzania facetów do parteru. Bardzo szybko jedynym noszonym przez mnie kolorem stał się czarny.

Związki- cóż, ciężko było je nazwać związkami skoro albo ich nie było, albo trwały góra 2 tygodnie. I tak się to potrafiło latami ciągnąć. Ale czemu się dziwić, jeśli obserwując relacje damsko męskie w mojej rodzinie, do tematu związki podchodziłam jak pies do jeża, że stan faktyczny był jaki taki a nie inny. Byłam kumplem na imprezy i partnerem do dyskusji ale nie kobietą. No i tu się zaczął cyrk- przecież też chcę mieć związek, taki by ktoś mnie kochał i by było fajnie a tu lipa.

Bo na co komu babo- chłop który jakby mógł to by dalej z toporem biegał? Nawet polaryzację miałam taką jak mężczyźni.

Zaczęłam przyciągać sobie na związki byłych wojowników i kółko zaczęło się zamykać. To co mówiłam sobie latami że „nigdy w życiu „ zaczęło się materializować ze zdwojoną siła. Kilka historii sprawiło popadnięcie w ciężkie stany depresyjne i samookaleczenia. Próbowałam pisać afirmacje, chociaż byłam na etapie w którym wzięcie do ręki długopisu graniczyło z cudem, a medytacji bezpieczeństwa byłam w stanie spokojnie wysłuchać dopiero przez sen.

W trakcie pierwszej wizyty u regreserki jak powiedziałam, że pisze afirmacje „kocham siebie” usłyszałam- dziewczyno ty najpierw zaakceptuj że masz taką płeć a nie inną, na kocham jest jeszcze za wcześnie.

O ile teraz jestem w stanie zrozumieć, że faktycznie było wtedy na to o wiele za wcześnie, o tyle wtedy do mnie to w ogóle nie docierało. Jak to zaakceptować że jestem kobietą?! Przecież mam w domu lustro i widzę, że na chłopca nie wyglądam! No to przecież akceptuje że jestem, raczej nie mam innego wyjścia. Okazało się że to nie jest aż takie proste.

A więc:
Ja …. akceptuję że jestem kobietą
Ja... kocham szanuję i akceptuje siebie także wtedy gdy jestem kobietą
Ja...kocham szanuję i akceptuję siebie jako kobietę

Dodanie do afirmacji końcówki
'jako kobieta
'jest ważnie jeśli podświadomość na zasadzie autohipnozy uwierzyła, że tak naprawdę to jest chłopcem tylko jej się wybrakowane ciało przytrafiło. W moim przypadku dodawanie ww. końcówki do afirmacji było konieczne gdyż podświadomość bez niej akceptowała każdą, ale jej materializacje odkładała do momentu aż znowu będzie miała męskie ciało.

Kolejnym etapem było przerobienie bezpieczeństwa, a więc:
Ja...jestem bezpieczna będąc kobietą
Moje...ciało jest bezpieczne kiedy jestem kobietą
To w porządku gdy ja....jestem kobietą
Bycie kobietą jest dla mnie … bezpieczne miłe przyjemne i atrakcyjne

I jedno z najważniejszych:
Jestem bezpieczna będąc kobietą w obecności mężczyzn
Jestem bezpieczna będąc atrakcyjną kobietą w obecności mężczyzn
Ja... pozwalam mężczyznom by mnie kochali i szanowali także gdy jestem kobietą

No i tutaj pora na uwolnienia od lęków przed gwałtem, pobiciem, molestowaniem seksualnym, wykorzystaniem i represjami społecznymi (do dziś można w wielu środowiskach usłyszeć że kobieta która pokazuje bez lęku swoją kobiecość np. biega w krótkiej spódnicy to dziwka). A to nie o to chodzi. Tak więc:

Dla mnie...to bezpieczne niewinne i w porządku gdy jestem atrakcyjną kobietą w obecności mężczyzn (kobiet- jeśli ma się dodatkowo obciążenia z haremu i wzorce walki z całym babińcem o tego jedynego- bo panie również nie przebierały w środkach).

No i tutaj docieramy do tematu którego wiele wojowniczek unika jak ognia: seksu, macierzyństwa i samooceny siebie jako kochanki.
Bo jak tu mieć satysfakcję, jeśli podświadomość pamięta że w tych sprawach jest się tylko do jednego, a jak już dochodzi co do czego to za pomocą albo przemocy, albo by było wiadomo że to pan i władca decyduje. Odechciewa się wszystkiego. No bo podświadomość nie wie w tym momencie z czego się cieszyć?

Przy tego typu obciążeniach, mogą pojawić się wzorce unikania seksu, pokazywania siebie jako istotkę przesadnie porządną lub aseksualną, albo tłumienie przyjemności ( niech nie myśli że mnie zdobył) lub lęk, że jak się za bardzo pokaże jak jest fajnie, to facet weźmie mnie za dziwkę i ucieknie siną w dal. Czy też na odwrót, wykorzystanie z seksu jako narzędzia do manipulowania facetem i jego popędami by mu pokazać, że jest się wyżej w hierarchii bo się go trzyma w szachu.

Ja... jestem bezpieczna niewinna i w porządku przejawiając swoją seksualność jako kobieta
Ja... jestem bezpieczna niewinna i porządku gdy pozwalam sobie (otwieram się) na rozkosz i przyjemność seksualną
Ja...akceptuję seks w moim życiu

Z czasem podświadomość znalazła i inne „kwiatki” w temacie, np.:
Oświecić się mogą- tylko mężczyźni
Kobiety to grzeszne i brudne istoty doprowadzające do- grzechu, upadku i oddalające od Boga( więc jak je szanować?)
Dziewczynki to- wykastrowani chłopcy (więc za coś ukarane, a jak ukarane to i winne). W tym kontekście odsyłam do „Wstępu do psychoanalizy” Z. Freuda, tam też można znaleźć wiele wzorców obciążających podświadomość wojownika inkarnowanego w ciele kobiety.

Na powyższe przekonania stosujemy oczywiście afirmacje:
Ja...mogę się oświecić także jako kobieta
Ja … jestem czysta niewinna i w porządku będąc kobietą
Ja...jestem czystą boską istotą także wtedy gdy jestem kobietą.

Jedną z najgorszych możliwych opcji dla inkarnowanego w ciele kobiety wojownika jest ciąża. Jest się wtedy całkowicie bezbronnym ( z poprzednich wcieleń pamiętam jak zabijano mnie w trakcie napadów bo wielki brzuch nie pozwalał mi uciec). Poza tym, na dziecko, z takimi intencjami przyciągało się karmicznych wrogów i istotki które nam dobrze nie życzą.

W sesji jak pojawiał się temat ciąży i macierzyństwa, miałam tendencje do mocnego odlatywania w nieprzytomność. Potem pojawiły się wspomnienia jak moje dzieci były zabijane, czy jak pod presją i wbrew swojej woli byłam zmuszana do aborcji. Wyszło całe poczucie żalu, wściekłości, bezradności i pojawiła się decyzja -nigdy więcej nie będę mieć dzieci. Nie chciałam kolejny raz przechodzić tego samego.

W wyniku tych wydarzeń, w trakcie szokowego zawężenia świadomości, podświadomość nie widziała żadnej różnicy między „nie mogę” a „nie muszę”.
Dość brutalnie błąd w takim rozumowaniu uświadomiła mi dziewczyna robiąca mi sesję oświadczając:
Możesz- mieć dzieci, masz macicę, jesteś kobietą
No to niech mi ją wytną!- Wrzasnęłam. Co można sobie wykreować taką intencją mówić chyba nikomu nie muszę. W tym momencie podświadomość wyskoczyła z kolejnym pomysłem: może i nie chcę umierać na nowotwór, ale zawsze to jest powód do ukarania ciała za to że jest jakie jest (pokroić, okaleczyć, lepszej zemsty nie ma).

W moim wypadku sprawa skończyła się wylądowaniem z ostrym krwotokiem na ostrym dyżurze, gdzie usłyszałam, że może to być patologia ciąży. Na hasło CIĄŻA zmroziło zmroziło mnie - siedziałam sama i przerażona zastanawiając się co jeśli...
W tym momencie podświadomość stwierdziła że temat ciąży i macierzyństwa robi do końca bo takich przeżyć już ma dosyć.

Ciąży nie było, za to wykryto sporą torbiel na jajniku, co prawda nie na tyle dużą by zostać skierowanie na operację ale jednak. Zalecono obserwację jak się sprawa będzie rozwijać.
Tymczasem podświadomość po takiej dawce wrażeń już się nie buntowała na sesjach tylko grzecznie przerabiała temat.
Torbiel znikła- jak się zapytałam lekarza dlaczego, usłyszałam że ni ewie i ze czasem tak się zdarza. W przypadku jakby się ponownie pojawiła będą potrzebne badania endokrynologiczne. Nie pojawiła się do tej pory.

Za to do podświadomości dotarło, że bycie kobietą w całości nie zobowiązuje jej do posiadania dzieci, a sama ciąża to wybór a nie wyrok, no i że są kobiety które naprawdę się z niej cieszą.
Dzieci można mieć, ale nie musi jak się nie chce. Poza tym dostępność w dzisiejszym świecie środków antykoncepcyjnych też bardzo ułatwia sprawę.
No i że ma się prawo niemieć dzieci jeśli się nie chce i to jest w porządku, nawet jeśli wszyscy wkoło sądzą inaczej.

Po puszczeniu tych wszystkich wzorców poczułam ulgę, ale zaraz po tym organizm zaczął wariować. Mentalna i energetyczna „zmiana płci „ była dla podświadomości szokiem i z początku nie bardzo wiedziała, co ma z tym ciałem robić i jak reagować.

Pojawiły się miesiączki ciągnące się np. przez dwa tygodnie, a za tym anemie i osłabienie organizmu. Wizyty u lekarza nie wykazywały żadnych zmian i wszystko zostało przerzucone na stres ( a temat zbiegł się z momentem dostania wypowiedzenia z pracy). Podświadomość totalnie zgłupiała bo w ogóle nie wiedziała co ma z tym ciałem robić:

Ja...akceptuję wszystkie procesy występujące w moim ciele jako normalne i naturalne
Ja....akceptuję swoją kobieca siłę.

Na dobrą sprawę nie bardzo wiedziałam czym jest kobiecość, więc poprosiłam Wyższą Jaźń o pomoc i o wskazówki .
W odpowiedzi w moim otoczeniu pojawiły się wspaniałe, pewne siebie, atrakcyjne kobiety które świetnie się czuły w swoim ciele. Byłam w szoku: To tak naprawdę można?!

Ano można.

Długo do mnie docierało że kobiecość to nie towar ani przedmiot ani kara, tylko inną formą przejawiania się energii w świecie. Tak samo wartościową i potrzebną jak energia męska i że na wyższym poziomie tej różnicy praktycznie nie ma.
W końcu do mnie dotarło, że bycie kobietą może być naprawdę fajne , a wszystkie kobiece cechy którymi wcześniej pogardzałam są wspaniałe. Że czułość, wrażliwość , delikatność są naprawdę przyjemne i korzystne a ich odczuwanie nie przynosi mi ujmy. Że seks może być przyjemnością, a związek z mężczyzną opierać się na miłości, wzajemnym wsparciu i równych prawach.
To jest korzystne, realne i możliwe dla każdej z nas.

W trakcie uzdrowienia tematu korzystałam z medytacji A. Atras i L. Żądło „Uzdrawianie kobiecości” oraz książki L.Hay „ Możesz uzdrowić swoje życie”.

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin